Pseudoekolodzy zaatakowali fermę, by "ratować zwierzęta". W wyniku ich działań zginie 2000 małych norek

- powiedział Daniel Chmielewski, właściciel fermy.To, co się stało na mojej fermie, przekracza wszystkie możliwe standardy, o które walczymy. Moje zwierzęta, moje norki, które hoduję, są w tej chwili w tym okresie, że wychowują młode szczenięta. Są to oseski, one się niedawno wykociły, one potrzebują matki. Słyszę płacz tych moich norek, które nie mają matek i niestety za chwilę ich nie będzie. One w cierpieniach umrą. Ich nie będzie, bo nie mam możliwości, żeby je nakarmić, bo nikt nie wymyślił, żeby jakiś pokarm mógł zastąpić pokarm matki
- dodał.Ludzie, którzy nie mają sumienia, którzy mówią o tym, że zwierzęta dla nich są najważniejsze. Nieprawda – dla nich zwierzęta się nie liczą. Przyszli, rozbili mi płoty, weszli na fermę, wypuścili zwierzęta, matki, które karmią młode. Matki wyszły, wracają, ale nie potrafią znaleźć miejsca, gdzie są ich młode. One są w szoku
- zaznaczył.45 lat hoduję te zwierzęta i w życiu się nie spodziewałem, że coś takiego mnie spotka, że patrzę na te zwierzęta i nie potrafię im pomóc
Mężczyzna dodał także, że norki szukając swoich młodych, których bezładnie błąka się w okolicy tysiące, kiedy natrafią na obce szczenięta, to będąc w szoku, mogą je zagryźć.
Jakie można wyciągnąć wnioski z tej sytuacji? Czy tu naprawdę chodzi o pomoc? Czy to zwykła ignorancja skazała na śmierć tysiące niewinnych zwierząt? Czy może to jednak dywersja zakrojona na rozgłos i nielicząca się z losem norek?
Chcesz poprawiać los zwierząt? Rób to, ale z głową! Nie pod wpływem propagandy i bez żadnej wiedzy na ich temat.
adg
źródło: Radio Maryja
#REKLAMA_POZIOMA#