Grzegorz J. „Bob Denard” Kałuża: Wycieczka zakładowa totalnej opozycji
Opublikowano dnia 19.07.2019 20:29
Politycy Platformy rozpoczęli swoiste tournée po kraju. Ma ono zwiększyć ich szanse na sukces w jesiennych wyborach sejmowych. Należy jednak postawić sobie pytanie: czemu służą wyjazdy polityków w teren, na tzw. prowincję?
Pierwszy powód to typowa inspekcja, wzorowana na wojsku. Do odległego garnizonu przybywa ważny generał, a powoduje to panikę i pucowanie wszystkiego na glanc. Podczas tzw. gospodarskich wizyt Edwarda Gierka wzrastało wydobycie węgla z nowego szybu, nawet jeśli trzeba go było poprzedniej nocy dowieźć z sąsiedniej kopalni. To jednak ma sens tylko w wykonaniu sprawujących władzę, a nie opozycji.
Drugi to ocieplenie wizerunku polityka, aby szary obywatel mógł poczuć przez chwilę, że jest to człowiek z krwi i kości, że zależy mu na poznaniu wyborców i ich życia. Rodzi to u ludzi poczucie więzi i sympatii. Oczywiście polityk musi do tego mieć charyzmę, choć trochę wdzięku, naturalności i klasy. Musi lubić ludzi i improwizować. Nie może być antypatyczną kukłą, budzić lęku lub śmieszności. Z tego powodu świetnie to działa podczas spotkań prezydenta Dudy, a wykańczało wizerunkowo prezydenta Komorowskiego. Do dziś pamiętam wizytę Charlesa de Gaulle'a w moim mieście, którego widziałem, siedząc na ramionach mojego Taty. No cóż, czy ktoś zapamięta na pół wieku widok zawziętego Schetyny, napastliwego Arłukowicza albo pulchnej Lubnauer? Nie żartujmy!
Trzeci to propagowanie własnego programu, nowych pomysłów na poprawę życia ludzi i rozwój Polski. Tyle że to PiS właśnie przez 3 dni spotykało się w Katowicach z think tankami, naukowcami i przedsiębiorcami, gromadząc inspiracje i wiedzę... O czym mają politycy PO rozmawiać? O problemach ze skleceniem upragnionej koalicji całego „anty-PiS-u”? O namawianiu PSL do zostania dawcą organów dla SLD i Wiosny?
Ostatni powód to zagrzewanie do walki i wytrwałości swoich wiernych zwolenników. W tym celu musieliby się jednak skierować do osiedli chronionych wielkich miast, do przysłowiowych „Lemingradów”. Niestety, latem dorobkiewicze, którym tak ciasno w „przaśnej” Polsce, wyruszają na zamorskie wakacje do tych zunifikowanych hoteli z pięcioma basenami, które można odróżnić tylko po walucie rachunków. Pozostają więzienia i areszty, których populacja wbrew niezdarnym kłamstwom prof. Płatek to najwierniejsi wyborcy Platformy i lewicy. Jednak zdjęcia czołówki polityków opozycji w celach i przez kraty mogłyby nazbyt uradować funkcjonariuszy CBA, które tak bardzo Schetyna pragnie rozwiązać.
Ponieważ nabór do Parlamentu Europejskiego już zakończony, ja sugerowałbym tym zazwyczaj bardzo zamożnym ludziom potraktowanie tych wycieczek jako poszukiwanie dobrych inwestycji biznesowych na okres po zakończeniu działalności politycznej. Zawsze można zapytać Ryśka Petru :)
Grzegorz J. „Bob Denard” Kałuża