Krzysztof "Toyah" Osiejuk: O dobrej dyktaturze, szlachetnych dyktatorach i o nas - psach Dobrej Zmiany

W swojej wypowiedzi, poza kompleksowym – nawet nie tyle krytykowaniem, co krytycznym opisem – rządów Platformy Obywatelskiej i osobiście Donalda Tuska, Śpiewak podkreśla trzy kwestie. Pierwsza jest taka, że Donald Tusk, jako człowiek całkowicie bezideowy, w swojej publicznej działalności kieruje się wyłącznie wręcz histeryczną w wiarą w potęgę skutecznego oszustwa. Druga taka, że dla niego główną siłą napędową jest z jednej strony pragnienie władzy, a z drugiej nienawiść do Jarosława Kaczyńskiego. Trzecia natomiast, że owa nienawiść, jest jak najbardziej zrozumiała i uzasadniona.
 Krzysztof "Toyah" Osiejuk: O dobrej dyktaturze, szlachetnych dyktatorach i o nas - psach Dobrej Zmiany
/ screen YouTube
      Wchodzimy w kolejny rok, dla mnie osobiście już 62, i choć mogłoby się wydawać, że to powinno w jakiś sposób determinować całą resztę, sam akurat do tego faktu podchodzę dość spokojnie. A zatem, Bogu dzięki, póki co, mogę próbować się skupiać na rzeczach zdecydowanie mniej ostatecznych. Tym sposobem, chciałem zapewnić wszystkich tych, którzy czytają ten blog, czy to „od zawsze”, czy też trafili na niego w ostatnich miesiącach, że nie ma takiego sposobu, by on się miał w jakikolwiek sposób zmienić. W nadchodzącym roku, tak jak dotychczas, będę się starał, by te teksty zamieszczane tu były codziennie, by trzymały się standardu, do którego wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni, no a przy okazji zapewniam wszystkich tych, którzy planują traktować swoją tu obecność, jako usprawiedliwienie swojej własnej gnuśności, że będą stąd konsekwentnie usuwani.
      Jest oczywiście możliwe, zwłaszcza wobec najświeższych informacji dotyczących systemowych zmian w sposobie organizacji Salonu24, przekazanych nam właśnie przez właścicieli portalu, może się też zdarzyć, że teksty te będą się ukazywać już tylko wyłącznie pod adresem www.toyah.pl, no ale bądźmy dobrej myśli.
     Mamy też oczywiście plany znacznie szersze, czyli związane z książkami. Tu akurat ja nie mam zbyt dużo do gadania, natomiast wiem, że nie będzie dodruku „Siedmiokilogramowego liścia” i „Elementarza”, będzie natomiast dodruk „Angielskiego listonosza”, nie wydamy drugiej części książki o zespołach, nie wydamy felietonów z „Warszawskiej Gazety”, no ale za to z pewnością wydamy biografię Tadeusza Sendzimira, wielkiego polskiego inżyniera i wynalazcy. Gdzieś tak w okolicach lata.
     Co jeszcze? Mimo moich nieustannych i niepokonanych już chyba pretensji wobec obecnej władzy, będziemy jej tu bronić zębami i pazurami i osobiście nie widzę takiej możliwości, by to się miało zmienić.
     A skoro już przedstawiłem zarys swojego programu na ten rok, wraz z deklaracjami ideowymi, chciałbym – przyznaję, że tym razem wyłącznie na zamówienie paru czytelników –  przypomnieć jeszcze jeden tekst z czasów, gdy wydawało się, że jest już po nas, a jedyne co nas trzymało przy nadziei, to nasz wrodzony optymizm.  Oto styczeń 2011 roku. Bardzo proszę.
 
      
      Gdyby ktoś mnie spytał, czy biorę pod uwagę ewentualność, że obecna władza, pod kierunkiem Donalda Tuska i Bronisława Komorowskiego – wraz z odpowiednim zapleczem w postaci Krzysztofa Bondaryka, czy kto to tam teraz ma oko na to, żeby się wszystko gładko kręciło – dla utrzymania władzy weźmie nas za mordę, powiedziałbym raczej, że pewnie nie. Obawiam się wprawdzie, że za tą odpowiedzią nie stoi jakiś szczególnie wnikliwy ogląd sytuacji, lecz mój wrodzony optymizm, jednak mimo to, wciąż myślę, że oni nie zdecydują się na użycie siły w takim stopniu, byśmy to musieli odczuć bardziej fizycznie. Mam podejrzenie, że nawet w przypadku ludzi tak bardzo bezideowych i zepsutych jak oni, trzy lata władzy, to mimo wszystko trochę za mało, by dojść do takiego poziomu pewności siebie, gdzie można nam tu urządzić Rosję. I nie ma tu nic do rzeczy kwestia demokracji, czy jej braku. Dla nich, jak wiemy, to jest bez znaczenia. Mam wyłącznie nadzieję, że skoro oni są zbyt gnuśni, zbyt tchórzliwi, a przez z to zbyt mało zdeterminowani, by spróbować się podlizać komuś takiemu jak Leszek Balcerowicz, to tym bardziej nie będzie ich stać na to, by sprawić przyjemność Pawłowi Śpiewakowi.
       Skąd mi przyszedł nagle do głowy ten Śpiewak? Otóż stało się tak przez wywiad, jakiego w weekendowej Rzeczpospolitej ten mędrzec udzielił Robertowi Mazurkowi. W swojej wypowiedzi, poza kompleksowym – nawet nie tyle krytykowaniem, co krytycznym opisem – rządów Platformy Obywatelskiej i osobiście Donalda Tuska, Śpiewak podkreśla trzy kwestie. Pierwsza jest taka, że Donald Tusk, jako człowiek całkowicie bezideowy, w swojej publicznej działalności kieruje się wyłącznie wręcz histeryczną w wiarą w potęgę skutecznego oszustwa. Druga taka, że dla niego główną siłą napędową jest z jednej strony pragnienie władzy, a z drugiej nienawiść do Jarosława Kaczyńskiego. Trzecia natomiast, że owa nienawiść, jest jak najbardziej zrozumiała i uzasadniona. Dlaczego? Tego Śpiewak nie wyjaśnia. Widocznie w środowisku, w którym on akurat się obraca, fakt że nienawiść do Jarosława Kaczyńskiego jest uzasadniona, stanowi aksjomat.
      Jak mówię, poza tymi trzema uwagami, całość wypowiedzi Śpiewaka stanowi już tylko bardzo solidne dokumentowanie informacji, że dla Donalda Tuska jedynym sposobem na życie jest dążenie do władzy i traktowanie ludzi jak bezmyślnych durniów. Dopiero pod sam koniec, zresztą na wyraźnie powtarzane życzenie Mazurka, Paweł Śpiewak przedstawia swoją prognozę odnośnie tego, co się wydarzy, kiedy – co dla wszystkich oczywiste – Platforma Obywatelska po raz kolejny wygra wybory, a Donald Tusk zostanie ponownie premierem. Tu muszę skorzystać z cytatu:
       „Jeśli PO wygra jesienne wybory, to ma wszystko: parlament, rząd, prezydenta, swój Trybunał Konstytucyjny, rzecznika praw obywatelskich, wkrótce IPN. Ma telewizje, radia, swoje media. Będą mieli pod kontrolą wszystko, łącznie ze sportem”.
      Tak oto bez mrugnięcia swoim profesorskim okiem, Paweł Śpiewak prognozuje przyszłość dla kraju, w którym przyszło mu mieszkać. Ktoś pewnie się teraz spodziewa, że ten obraz zostanie uzupełniony jakąś mocną oceną takiej sytuacji. I będzie miał rację. Na pytanie Mazurka, czy ta wizja go nie niepokoi, Śpiewak powiada:
      „Ja się tego nie boję, bo nie bardzo wierzę w despotyczne skłonności PO. Pocieszam się, że to byłby raczej miękki reżim. Dziennikarze będą się bali mocniej zaatakować Platformę, niezależni eksperci nie będą się tak wyrywać do krytykowania rządu, sędziowie będą brali pod uwagę to co powie prezydent Komorowski. Wszyscy będą wiedzieć, że z nimi trzeba się liczyć. […] Ale będzie to wszystko jakieś miękkie, da się to przeżyć…”.
       I to, moim zdaniem stanowi nową, niezwykle ciekawą jakość. Otóż Paweł Śpiewak, w tym swoim intelektualnym geście, przewiduje, że jeśli Platforma Obywatelska zdobędzie pełnię władzy, zapanuje powszechny strach już nawet nie na poziomie życia społecznego, lecz na poziomie samego państwa. Posuwa się on nawet do tego, że tego strachu nie sugeruje, lecz wręcz opisuje go przy pomocy konkretnych słów o bardzo konkretnych znaczeniach. Mówi Śpiewak, że kiedy Platforma Obywatelska przejmie całość władzy, całe polskie państwo padnie u jej stóp właśnie w strachu i poczuciu, że oto nastał czas liczenia się z każdym słowem, każdym gestem, każdym ruchem, jakie płyną z tamtej strony. Paweł Śpiewak wie, że kiedy następne wybory wygra Donald Tusk i jego ludzie, życie publiczne w Polsce zejdzie do poziomu Rosji. No, prawie Rosji. Zdaniem Pawła Śpiewaka, aż tak źle nie będzie, bo nikt nikogo nie będzie mordował. Skąd on to wie? Stąd, że tak myśli. On zna ludzi, którzy będą tworzyć przyszłą władzę, i jemu się nie wydaje, żeby to byli jacyś krwiopijcy. Mówiąc precyzyjnie, on w to nie wierzy. A ponieważ nie ma w nim tej wiary, to również nie ma w nim tego strachu. Będzie więc gites.
      Tego akurat już Paweł Śpiewak nie mówi, ale z całości tej wypowiedzi, wynika też wyraźnie, że on osobiście w najbliższych parlamentarnych wyborach odda swój głos na Platformę Obywatelską. Z pewnością jednak nie na Prawo i Sprawiedliwość, bo jak to już zostało powiedziane na początku, nienawiść do „tej gorszej części PiS-u” ma swoje praktyczne uzasadnienie, a wraz z nim odpowiednie konsekwencje.
      Jest jednak jeszcze jedna rzecz, która domaga się wyjaśnienia, właśnie w związku z tą „uzasadnioną nienawiścią”. Zapewnia nas Śpiewak, że z tego co mu wiadomo o ludziach Platformy, oni, kiedy już zastraszą całe państwo, można się spodziewać, „powstrzymają się przed społecznie ryzykownymi decyzjami”. Nie bardzo jednak wiadomo, co Śpiewak ma na myśli, kiedy wspomina o tych „decyzjach”. O jakie to może chodzić decyzje? Czy o jakieś drastyczne podniesienie podatków, czy sprywatyzowanie służby zdrowia, lub szkół, czy może wprowadzenie ustawy, że Polacy powinni jedynie umieć się podpisać i liczyć w podstawowym zakresie. A może on nie wierzy w to, że Donald Tusk nagle postanowi wytłuc fizycznie jedną część społeczeństwa, bo mu tak wyjdzie taniej. Cokolwiek by to było, to jedno już wiemy. Można wierzyć, że ani to, ani to, ani tamto się nie wydarzy.
      Jednak mnie osobiście, martwi bardzo ów przysłówek „społecznie”. No bo jeśli „społecznie”, to ja bym chciał wiedzieć, czy też „politycznie”. A na ten temat u Śpiewaka nie ma ani słowa. Więc ja wciąż nie wiem, czy kiedy już nastąpi czas owej miękkiej dyktatury, co się stanie na przykład z Jarosławem Kaczyńskim, czy choćby ze mną i z moimi dziećmi, które Kaczyńskiego lubią, a więc niewykluczone, że się kwalifikują do wspominanej „uzasadnionej nienawiści”
      W innym miejscu wspomnianego wywiadu zapewnia nas Śpiewak, że Donald Tusk w swojej doktrynie rządzenia skupiony jest na realizowaniu społecznych oczekiwań, tak jak on je rozumie. A więc, nie należy się spodziewać, że on wprowadzi jakiekolwiek rozwiązania, które się ludziom nie spodobają. Ale czy problem PiS-u, i w ogóle moherów, Donald Tusk zakwalifikuje jako kwestię społeczną, czy polityczną? I z jakimi konsekwencjami? Jeśli polityczną, to, jak wnoszę ze słów Śpiewaka, droga wolna. Ale jeśli – na zasadzie, by do polityki się w ogóle nie mieszać, bo jest obrzydliwa – społeczną, to czy może w taki oto sposób, by społeczeństwu trzeba czasem w ramach igrzysk rzucić coś na ząb? No i coś co może jest jeszcze bardziej interesujące. Co Paweł Śpiewak i jego koledzy sądzą na temat obu rozwiązań? Stawiam sobie to pytanie, bo z takim Tuskiem, czy nawet z całym Systemem, jakoś sobie może poradzimy, ale dobrze by było wiedzieć, jaka jest aktualna kondycja tak zwanego społeczeństwa i jego elit. Bo, że zacytuję poetę – dla was to igraszka; nam chodzi o życie.
      Każdy kto czyta to co się pojawia na tym blogu już od lat, wie, że my tak tu sobie czasem gadamy, a tak naprawdę wiemy, że wszystkie słowa zostały już dawno wyczerpane. Że właściwie – jak to mówią starzy Polacy – nie ma o czym gadać. Że wszystko wiadomo. A my tylko powtarzamy te stare zaklęcia, żeby nie zapomnieć. A więc, te dzisiejsze uwagi na temat Pawła Śpiewaka i moralnego, intelektualnego i czysto ludzkiego stanu, w jakim on się znalazł, nie mają znaczenia poza tą naszą codzienną satysfakcją. Jest jednak coś, w tym samym wydaniu „Rzeczpospolitej”, czego nie można przegapić, zwłaszcza, że tkwi, jak ten bonus, tuż obok syku Pawła Śpiewaka. Dosłownie obok. Otóż Anne Applebaum publikuje tam swój felieton na temat sytuacji na Węgrzech. I, naturalnie, przede wszystkim oficjalnie potwierdzając fakt, że Węgry jak najbardziej zachowują podstawowy system europejskiej demokracji, pisze tak:
      „Jednak w ostatnich miesiącach Węgry stanowią przykład, jak krucha może być demokracja. Jeśli zmorą Białorusi jest nie dość popularny przywódca, na Węgrzech jest nią przywódca zbyt popularny – a w każdym razie mający za dużą większość – który może zmieniać prawo w celu zachowania władzy, bez uciekania się do przemocy”.
      Applebaum nie pisze akurat, czy ta sytuacja ją martwi, ani tym bardziej, czy ją niepokoi. Może to wynikać z tego, że jej strach jest oczywisty, ale też może i z tego, że ona nie mieszka na Węgrzech, lecz w Polsce, pod opiekuńczymi skrzydłami miękkiej dyktatury dobrych ludzi z Sopotu i okolic. Z treści jednak całego artykułu, wynika, że to co się dzieje na Węgrzech Annie Applebaum się bardzo nie podoba. Z kolei – choć oczywiście on też nie opowiada nam o Węgrzech, lecz o Polsce, i w związku z tym nie wiemy, co o sytuacji demokracji na Węgrzech sądzi – mamy wiele powodów, by podejrzewać, że gdyby Paweł Śpiewak nie mieszkał dziś w Polsce, lecz właśnie na Węgrzech, to nie byłby już aż tak nonszalancki. Powiem więcej. Możemy mieć wręcz pewność, że on by się tam posrał ze strachu. Zwyczajnie by się posrał. W sensie jak najbardziej dosłownym.
      Wciąż, jak większość nas wie, my tak sobie tu rozmawiamy – bardziej sami ze sobą, niż z nadzieją, że ktoś nas usłyszy. Jest jednak coś, co trzeba powiedzieć głośno i z tą właśnie intencją, by te słowa dotarły tam gdzie trzeba. Jest mianowicie tak, że od pewnego czasu wielu z nas dostrzega, że wraca PRL, tyle że w wersji nieco sparodiowanej, co wcale przy tym nie oznacza, że weselszej. I nie chodzi o to tylko, że, podobnie jak w PRL-u, zaczynamy wsiadać i wysiadać z pociągów przez okna. Ten PRL czuć właściwie z każdej strony, dzień i noc. I teraz pojawia się problem społeczeństwa. Jak na tę szczególną reaktywację PRL-u reaguje społeczeństwo? Wydaje mi się, że dokładnie tak samo, jak w tamtych czasach – a zatem dokładnie tą samą rezygnacją i pozorną obojętnością. Ludzie, jak wiemy, są tylko ludźmi, a więc dziś są tacy, a jutro już nagle zupełnie odmienieni. I odwrotnie. W związku z tym, nie wiedząc oczywiście, jak będzie, możemy liczyć na to, że ten letarg nagle pęknie z hukiem.
       A co jeśli idzie o elity, a więc ludzi pokroju Pawła Śpiewaka i Anny Applebaum? Oni się już nie zmienią. Oni, jak można się było przekonać już dawno, a dziś tylko tę wiedzę z każdym dniem tylko potwierdzać, są całkowicie zakleszczeni. Albo w swojej historii z tym ich całym kulturowym i cywilizacyjnym bagażem, albo w tym czymś, co tak trudno nazwać, ale co ich tak fatalnie determinuje, i z pewnej perspektywy, czyni z nich potwory. Na nich nie można już liczyć. Jeśli dojdzie do ostatecznych decyzji i ostatecznych rozwiązań, nie będziemy ich ani przekonywać, ani edukować, ani zmieniać. I gdybym, jeśli mogę się pokusić o refleksję już całkowicie osobistą, miał im życzyć czegoś dobrego, to być może tylko to, by – jak prognozuje Jarosław Maria Rymkiewicz – zanim Polacy zaczną odzyskiwać niepodległość, oni sobie spokojnie umarli. Żeby ta śmierć była łagodna i cicha, i żeby ich przyłapała jeszcze zanim to oszustwo, które oni tak aktywnie przez lata budowali, i z którego są dziś tak bardzo zadowoleni, wyjdzie na wierzch.
      I niech oni te moje życzenia potraktują jako ostatni dobry gest pod ich adresem z mojej strony. Więcej już nie będzie.
 
       PS. I jeszcze jedno. Gdyby ktoś chciał skierować do mnie pretensję, że ja, podejmując dyskusję z kimś takim jak Śpiewak, go tylko dowartościowuję, pragnę zwrócić uwagę na fakt, że ja ze Śpiewakiem nie dyskutuję. Ja mu przekazuję pewną wiadomość. Jeśli natomiast dzięki temu, on się poczuje dowartościowany, to Bóg z nim.
 
Przypominam i napominam. Nasze książki są do kupienia w księgarni na stronie www.coryllus.pl. To jest ostatnia stacja. Dalej nie ma co szukać. Naprawdę.
 
 
 

 

POLECANE
USA: Shutdown najdłuższy w historii. Donald Trump proponuje „opcję nuklearną” z ostatniej chwili
USA: Shutdown najdłuższy w historii. Donald Trump proponuje „opcję nuklearną”

Amerykański Senat po raz 14. nie był w stanie we wtorek uchwalić prowizorium budżetowego. Oznacza to, że trwający od 35 dni paraliż pracy rządu będzie najdłuższym w historii kraju. Mimo to politycy Republikanów mówią o szansie na zakończenie impasu w tym tygodniu.

Złe wieści dla Tuska. Polacy mu nie wierzą ws. CPK [SONDAŻ] z ostatniej chwili
Złe wieści dla Tuska. Polacy mu nie wierzą ws. CPK [SONDAŻ]

Większość Polaków nie wierzy, że inwestycja Centralnego Portu Komunikacyjnego dojdzie do skutku pod rządami Donalda Tuska. Tak wynika z najnowszego sondażu Ogólnopolskiego Panelu Badawczego Ariadna przeprowadzonego na zlecenie Wirtualnej Polski.

Putin zatwierdził nowe przepisy wojskowe. Pobór do wojska cały rok z ostatniej chwili
Putin zatwierdził nowe przepisy wojskowe. Pobór do wojska cały rok

Przywódca Rosji Władimir Putin podpisał we wtorek nowelizację ustawy o całorocznym poborze do armii. Zatwierdził również przepisy pozwalające na rekrutację rezerwistów do służby w czasie pokoju. Oba dokumenty opublikowano na oficjalnym rosyjskim portalu informacji prawnej.

Powrót formuły Grupy Wyszehradzkiej. Prezydent Nawrocki jedzie na Słowację Wiadomości
Powrót formuły Grupy Wyszehradzkiej. Prezydent Nawrocki jedzie na Słowację

Karol Nawrocki udaje się z wizytą na Słowację, gdzie jutro spotka się z prezydentem Republiki Słowackiej Peterem Pellegrinim, przewodniczącym Zgromadzenia Narodowego Republiki Słowackiej Richardem Rašim i premierem Republiki Słowackiej Robertem Fico. – W najbliższym czasie prezydent będzie budował pozycję Polski na kierunku południowym – zapowiedział w czasie briefingu prasowego szef BPM Marcin Przydacz.

Media: Grzegorz Braun miał zostać nagrodzony przez białoruską fundację im. Emila Czeczki z ostatniej chwili
Media: Grzegorz Braun miał zostać nagrodzony przez białoruską fundację im. Emila Czeczki

Według ustaleń portalu OKO.press, europoseł Grzegorz Braun został jednym z laureatów Nagrody Pokoju i Praw Człowieka przyznawanej przez Międzynarodową Fundację im. Emila Czeczko – organizację powiązaną z reżimem Alaksandra Łukaszenki i sympatyzującą z Władimirem Putinem.

Wyrok za gwałt i zabójstwo w centrum Warszawy.  Oskarżonemu należy się taka odpłata. z ostatniej chwili
Wyrok za gwałt i zabójstwo w centrum Warszawy. "Oskarżonemu należy się taka odpłata".

Sąd Apelacyjny w Warszawie utrzymał dożywocie dla Doriana S. za gwałt i zabójstwo 25-letniej kobiety przy ul. Żurawiej w Warszawie. Wyrok jest prawomocny.

Ujawniono wyniki badań toksykologicznych Barbary Skrzypek  Wiadomości
Ujawniono wyniki badań toksykologicznych Barbary Skrzypek 

Toksykologiczne badania biegłych nie wykazały obecności substancji toksycznych w organizmie Barbary Skrzypek – wynika z informacji uzyskanych przez RMF FM. Badania zleciła prokuratura prowadząca śledztwo w sprawie śmierci wieloletniej współpracowniczki Jarosława Kaczyńskiego.

Deutsche Welle: Polska może być jedną z najstabilniejszych gospodarek UE z ostatniej chwili
Deutsche Welle: Polska może być jedną z najstabilniejszych gospodarek UE

Redakcja rosyjskojęzycznej edycji niemieckiego portalu Deutsche Welle (DW) zauważyła we wtorek, że Polska ma potencjał do zajęcia pozycji jednej z najbardziej stabilnych i dynamicznych gospodarek w Unii Europejskiej.

Matecki wspomina własny areszt w kontekście Ziobry. „Celowo uniemożliwiono mi operację” pilne
Matecki wspomina własny areszt w kontekście Ziobry. „Celowo uniemożliwiono mi operację”

Dariusz Matecki, poseł PiS i były współpracownik Zbigniewa Ziobry, opisał w mediach społecznościowych swoje doświadczenia z czasu aresztu. Jak twierdzi, podczas pobytu w izolacji uniemożliwiono mu operację usunięcia zmian nowotworowych.

Rosja będzie wydobywać metale ziem rzadkich z ostatniej chwili
Rosja będzie wydobywać metale ziem rzadkich

Przywódca Rosji Władimir Putin zalecił rządowi przygotowanie planu wydobywania metali ziem rzadkich – poinformował we wtorkowym wpisie na platformie Telegram Kreml. Pierwiastki te odgrywają kluczową rolę w nowoczesnej gospodarce i przemyśle zbrojeniowym.

REKLAMA

Krzysztof "Toyah" Osiejuk: O dobrej dyktaturze, szlachetnych dyktatorach i o nas - psach Dobrej Zmiany

W swojej wypowiedzi, poza kompleksowym – nawet nie tyle krytykowaniem, co krytycznym opisem – rządów Platformy Obywatelskiej i osobiście Donalda Tuska, Śpiewak podkreśla trzy kwestie. Pierwsza jest taka, że Donald Tusk, jako człowiek całkowicie bezideowy, w swojej publicznej działalności kieruje się wyłącznie wręcz histeryczną w wiarą w potęgę skutecznego oszustwa. Druga taka, że dla niego główną siłą napędową jest z jednej strony pragnienie władzy, a z drugiej nienawiść do Jarosława Kaczyńskiego. Trzecia natomiast, że owa nienawiść, jest jak najbardziej zrozumiała i uzasadniona.
 Krzysztof "Toyah" Osiejuk: O dobrej dyktaturze, szlachetnych dyktatorach i o nas - psach Dobrej Zmiany
/ screen YouTube
      Wchodzimy w kolejny rok, dla mnie osobiście już 62, i choć mogłoby się wydawać, że to powinno w jakiś sposób determinować całą resztę, sam akurat do tego faktu podchodzę dość spokojnie. A zatem, Bogu dzięki, póki co, mogę próbować się skupiać na rzeczach zdecydowanie mniej ostatecznych. Tym sposobem, chciałem zapewnić wszystkich tych, którzy czytają ten blog, czy to „od zawsze”, czy też trafili na niego w ostatnich miesiącach, że nie ma takiego sposobu, by on się miał w jakikolwiek sposób zmienić. W nadchodzącym roku, tak jak dotychczas, będę się starał, by te teksty zamieszczane tu były codziennie, by trzymały się standardu, do którego wszyscy jesteśmy przyzwyczajeni, no a przy okazji zapewniam wszystkich tych, którzy planują traktować swoją tu obecność, jako usprawiedliwienie swojej własnej gnuśności, że będą stąd konsekwentnie usuwani.
      Jest oczywiście możliwe, zwłaszcza wobec najświeższych informacji dotyczących systemowych zmian w sposobie organizacji Salonu24, przekazanych nam właśnie przez właścicieli portalu, może się też zdarzyć, że teksty te będą się ukazywać już tylko wyłącznie pod adresem www.toyah.pl, no ale bądźmy dobrej myśli.
     Mamy też oczywiście plany znacznie szersze, czyli związane z książkami. Tu akurat ja nie mam zbyt dużo do gadania, natomiast wiem, że nie będzie dodruku „Siedmiokilogramowego liścia” i „Elementarza”, będzie natomiast dodruk „Angielskiego listonosza”, nie wydamy drugiej części książki o zespołach, nie wydamy felietonów z „Warszawskiej Gazety”, no ale za to z pewnością wydamy biografię Tadeusza Sendzimira, wielkiego polskiego inżyniera i wynalazcy. Gdzieś tak w okolicach lata.
     Co jeszcze? Mimo moich nieustannych i niepokonanych już chyba pretensji wobec obecnej władzy, będziemy jej tu bronić zębami i pazurami i osobiście nie widzę takiej możliwości, by to się miało zmienić.
     A skoro już przedstawiłem zarys swojego programu na ten rok, wraz z deklaracjami ideowymi, chciałbym – przyznaję, że tym razem wyłącznie na zamówienie paru czytelników –  przypomnieć jeszcze jeden tekst z czasów, gdy wydawało się, że jest już po nas, a jedyne co nas trzymało przy nadziei, to nasz wrodzony optymizm.  Oto styczeń 2011 roku. Bardzo proszę.
 
      
      Gdyby ktoś mnie spytał, czy biorę pod uwagę ewentualność, że obecna władza, pod kierunkiem Donalda Tuska i Bronisława Komorowskiego – wraz z odpowiednim zapleczem w postaci Krzysztofa Bondaryka, czy kto to tam teraz ma oko na to, żeby się wszystko gładko kręciło – dla utrzymania władzy weźmie nas za mordę, powiedziałbym raczej, że pewnie nie. Obawiam się wprawdzie, że za tą odpowiedzią nie stoi jakiś szczególnie wnikliwy ogląd sytuacji, lecz mój wrodzony optymizm, jednak mimo to, wciąż myślę, że oni nie zdecydują się na użycie siły w takim stopniu, byśmy to musieli odczuć bardziej fizycznie. Mam podejrzenie, że nawet w przypadku ludzi tak bardzo bezideowych i zepsutych jak oni, trzy lata władzy, to mimo wszystko trochę za mało, by dojść do takiego poziomu pewności siebie, gdzie można nam tu urządzić Rosję. I nie ma tu nic do rzeczy kwestia demokracji, czy jej braku. Dla nich, jak wiemy, to jest bez znaczenia. Mam wyłącznie nadzieję, że skoro oni są zbyt gnuśni, zbyt tchórzliwi, a przez z to zbyt mało zdeterminowani, by spróbować się podlizać komuś takiemu jak Leszek Balcerowicz, to tym bardziej nie będzie ich stać na to, by sprawić przyjemność Pawłowi Śpiewakowi.
       Skąd mi przyszedł nagle do głowy ten Śpiewak? Otóż stało się tak przez wywiad, jakiego w weekendowej Rzeczpospolitej ten mędrzec udzielił Robertowi Mazurkowi. W swojej wypowiedzi, poza kompleksowym – nawet nie tyle krytykowaniem, co krytycznym opisem – rządów Platformy Obywatelskiej i osobiście Donalda Tuska, Śpiewak podkreśla trzy kwestie. Pierwsza jest taka, że Donald Tusk, jako człowiek całkowicie bezideowy, w swojej publicznej działalności kieruje się wyłącznie wręcz histeryczną w wiarą w potęgę skutecznego oszustwa. Druga taka, że dla niego główną siłą napędową jest z jednej strony pragnienie władzy, a z drugiej nienawiść do Jarosława Kaczyńskiego. Trzecia natomiast, że owa nienawiść, jest jak najbardziej zrozumiała i uzasadniona. Dlaczego? Tego Śpiewak nie wyjaśnia. Widocznie w środowisku, w którym on akurat się obraca, fakt że nienawiść do Jarosława Kaczyńskiego jest uzasadniona, stanowi aksjomat.
      Jak mówię, poza tymi trzema uwagami, całość wypowiedzi Śpiewaka stanowi już tylko bardzo solidne dokumentowanie informacji, że dla Donalda Tuska jedynym sposobem na życie jest dążenie do władzy i traktowanie ludzi jak bezmyślnych durniów. Dopiero pod sam koniec, zresztą na wyraźnie powtarzane życzenie Mazurka, Paweł Śpiewak przedstawia swoją prognozę odnośnie tego, co się wydarzy, kiedy – co dla wszystkich oczywiste – Platforma Obywatelska po raz kolejny wygra wybory, a Donald Tusk zostanie ponownie premierem. Tu muszę skorzystać z cytatu:
       „Jeśli PO wygra jesienne wybory, to ma wszystko: parlament, rząd, prezydenta, swój Trybunał Konstytucyjny, rzecznika praw obywatelskich, wkrótce IPN. Ma telewizje, radia, swoje media. Będą mieli pod kontrolą wszystko, łącznie ze sportem”.
      Tak oto bez mrugnięcia swoim profesorskim okiem, Paweł Śpiewak prognozuje przyszłość dla kraju, w którym przyszło mu mieszkać. Ktoś pewnie się teraz spodziewa, że ten obraz zostanie uzupełniony jakąś mocną oceną takiej sytuacji. I będzie miał rację. Na pytanie Mazurka, czy ta wizja go nie niepokoi, Śpiewak powiada:
      „Ja się tego nie boję, bo nie bardzo wierzę w despotyczne skłonności PO. Pocieszam się, że to byłby raczej miękki reżim. Dziennikarze będą się bali mocniej zaatakować Platformę, niezależni eksperci nie będą się tak wyrywać do krytykowania rządu, sędziowie będą brali pod uwagę to co powie prezydent Komorowski. Wszyscy będą wiedzieć, że z nimi trzeba się liczyć. […] Ale będzie to wszystko jakieś miękkie, da się to przeżyć…”.
       I to, moim zdaniem stanowi nową, niezwykle ciekawą jakość. Otóż Paweł Śpiewak, w tym swoim intelektualnym geście, przewiduje, że jeśli Platforma Obywatelska zdobędzie pełnię władzy, zapanuje powszechny strach już nawet nie na poziomie życia społecznego, lecz na poziomie samego państwa. Posuwa się on nawet do tego, że tego strachu nie sugeruje, lecz wręcz opisuje go przy pomocy konkretnych słów o bardzo konkretnych znaczeniach. Mówi Śpiewak, że kiedy Platforma Obywatelska przejmie całość władzy, całe polskie państwo padnie u jej stóp właśnie w strachu i poczuciu, że oto nastał czas liczenia się z każdym słowem, każdym gestem, każdym ruchem, jakie płyną z tamtej strony. Paweł Śpiewak wie, że kiedy następne wybory wygra Donald Tusk i jego ludzie, życie publiczne w Polsce zejdzie do poziomu Rosji. No, prawie Rosji. Zdaniem Pawła Śpiewaka, aż tak źle nie będzie, bo nikt nikogo nie będzie mordował. Skąd on to wie? Stąd, że tak myśli. On zna ludzi, którzy będą tworzyć przyszłą władzę, i jemu się nie wydaje, żeby to byli jacyś krwiopijcy. Mówiąc precyzyjnie, on w to nie wierzy. A ponieważ nie ma w nim tej wiary, to również nie ma w nim tego strachu. Będzie więc gites.
      Tego akurat już Paweł Śpiewak nie mówi, ale z całości tej wypowiedzi, wynika też wyraźnie, że on osobiście w najbliższych parlamentarnych wyborach odda swój głos na Platformę Obywatelską. Z pewnością jednak nie na Prawo i Sprawiedliwość, bo jak to już zostało powiedziane na początku, nienawiść do „tej gorszej części PiS-u” ma swoje praktyczne uzasadnienie, a wraz z nim odpowiednie konsekwencje.
      Jest jednak jeszcze jedna rzecz, która domaga się wyjaśnienia, właśnie w związku z tą „uzasadnioną nienawiścią”. Zapewnia nas Śpiewak, że z tego co mu wiadomo o ludziach Platformy, oni, kiedy już zastraszą całe państwo, można się spodziewać, „powstrzymają się przed społecznie ryzykownymi decyzjami”. Nie bardzo jednak wiadomo, co Śpiewak ma na myśli, kiedy wspomina o tych „decyzjach”. O jakie to może chodzić decyzje? Czy o jakieś drastyczne podniesienie podatków, czy sprywatyzowanie służby zdrowia, lub szkół, czy może wprowadzenie ustawy, że Polacy powinni jedynie umieć się podpisać i liczyć w podstawowym zakresie. A może on nie wierzy w to, że Donald Tusk nagle postanowi wytłuc fizycznie jedną część społeczeństwa, bo mu tak wyjdzie taniej. Cokolwiek by to było, to jedno już wiemy. Można wierzyć, że ani to, ani to, ani tamto się nie wydarzy.
      Jednak mnie osobiście, martwi bardzo ów przysłówek „społecznie”. No bo jeśli „społecznie”, to ja bym chciał wiedzieć, czy też „politycznie”. A na ten temat u Śpiewaka nie ma ani słowa. Więc ja wciąż nie wiem, czy kiedy już nastąpi czas owej miękkiej dyktatury, co się stanie na przykład z Jarosławem Kaczyńskim, czy choćby ze mną i z moimi dziećmi, które Kaczyńskiego lubią, a więc niewykluczone, że się kwalifikują do wspominanej „uzasadnionej nienawiści”
      W innym miejscu wspomnianego wywiadu zapewnia nas Śpiewak, że Donald Tusk w swojej doktrynie rządzenia skupiony jest na realizowaniu społecznych oczekiwań, tak jak on je rozumie. A więc, nie należy się spodziewać, że on wprowadzi jakiekolwiek rozwiązania, które się ludziom nie spodobają. Ale czy problem PiS-u, i w ogóle moherów, Donald Tusk zakwalifikuje jako kwestię społeczną, czy polityczną? I z jakimi konsekwencjami? Jeśli polityczną, to, jak wnoszę ze słów Śpiewaka, droga wolna. Ale jeśli – na zasadzie, by do polityki się w ogóle nie mieszać, bo jest obrzydliwa – społeczną, to czy może w taki oto sposób, by społeczeństwu trzeba czasem w ramach igrzysk rzucić coś na ząb? No i coś co może jest jeszcze bardziej interesujące. Co Paweł Śpiewak i jego koledzy sądzą na temat obu rozwiązań? Stawiam sobie to pytanie, bo z takim Tuskiem, czy nawet z całym Systemem, jakoś sobie może poradzimy, ale dobrze by było wiedzieć, jaka jest aktualna kondycja tak zwanego społeczeństwa i jego elit. Bo, że zacytuję poetę – dla was to igraszka; nam chodzi o życie.
      Każdy kto czyta to co się pojawia na tym blogu już od lat, wie, że my tak tu sobie czasem gadamy, a tak naprawdę wiemy, że wszystkie słowa zostały już dawno wyczerpane. Że właściwie – jak to mówią starzy Polacy – nie ma o czym gadać. Że wszystko wiadomo. A my tylko powtarzamy te stare zaklęcia, żeby nie zapomnieć. A więc, te dzisiejsze uwagi na temat Pawła Śpiewaka i moralnego, intelektualnego i czysto ludzkiego stanu, w jakim on się znalazł, nie mają znaczenia poza tą naszą codzienną satysfakcją. Jest jednak coś, w tym samym wydaniu „Rzeczpospolitej”, czego nie można przegapić, zwłaszcza, że tkwi, jak ten bonus, tuż obok syku Pawła Śpiewaka. Dosłownie obok. Otóż Anne Applebaum publikuje tam swój felieton na temat sytuacji na Węgrzech. I, naturalnie, przede wszystkim oficjalnie potwierdzając fakt, że Węgry jak najbardziej zachowują podstawowy system europejskiej demokracji, pisze tak:
      „Jednak w ostatnich miesiącach Węgry stanowią przykład, jak krucha może być demokracja. Jeśli zmorą Białorusi jest nie dość popularny przywódca, na Węgrzech jest nią przywódca zbyt popularny – a w każdym razie mający za dużą większość – który może zmieniać prawo w celu zachowania władzy, bez uciekania się do przemocy”.
      Applebaum nie pisze akurat, czy ta sytuacja ją martwi, ani tym bardziej, czy ją niepokoi. Może to wynikać z tego, że jej strach jest oczywisty, ale też może i z tego, że ona nie mieszka na Węgrzech, lecz w Polsce, pod opiekuńczymi skrzydłami miękkiej dyktatury dobrych ludzi z Sopotu i okolic. Z treści jednak całego artykułu, wynika, że to co się dzieje na Węgrzech Annie Applebaum się bardzo nie podoba. Z kolei – choć oczywiście on też nie opowiada nam o Węgrzech, lecz o Polsce, i w związku z tym nie wiemy, co o sytuacji demokracji na Węgrzech sądzi – mamy wiele powodów, by podejrzewać, że gdyby Paweł Śpiewak nie mieszkał dziś w Polsce, lecz właśnie na Węgrzech, to nie byłby już aż tak nonszalancki. Powiem więcej. Możemy mieć wręcz pewność, że on by się tam posrał ze strachu. Zwyczajnie by się posrał. W sensie jak najbardziej dosłownym.
      Wciąż, jak większość nas wie, my tak sobie tu rozmawiamy – bardziej sami ze sobą, niż z nadzieją, że ktoś nas usłyszy. Jest jednak coś, co trzeba powiedzieć głośno i z tą właśnie intencją, by te słowa dotarły tam gdzie trzeba. Jest mianowicie tak, że od pewnego czasu wielu z nas dostrzega, że wraca PRL, tyle że w wersji nieco sparodiowanej, co wcale przy tym nie oznacza, że weselszej. I nie chodzi o to tylko, że, podobnie jak w PRL-u, zaczynamy wsiadać i wysiadać z pociągów przez okna. Ten PRL czuć właściwie z każdej strony, dzień i noc. I teraz pojawia się problem społeczeństwa. Jak na tę szczególną reaktywację PRL-u reaguje społeczeństwo? Wydaje mi się, że dokładnie tak samo, jak w tamtych czasach – a zatem dokładnie tą samą rezygnacją i pozorną obojętnością. Ludzie, jak wiemy, są tylko ludźmi, a więc dziś są tacy, a jutro już nagle zupełnie odmienieni. I odwrotnie. W związku z tym, nie wiedząc oczywiście, jak będzie, możemy liczyć na to, że ten letarg nagle pęknie z hukiem.
       A co jeśli idzie o elity, a więc ludzi pokroju Pawła Śpiewaka i Anny Applebaum? Oni się już nie zmienią. Oni, jak można się było przekonać już dawno, a dziś tylko tę wiedzę z każdym dniem tylko potwierdzać, są całkowicie zakleszczeni. Albo w swojej historii z tym ich całym kulturowym i cywilizacyjnym bagażem, albo w tym czymś, co tak trudno nazwać, ale co ich tak fatalnie determinuje, i z pewnej perspektywy, czyni z nich potwory. Na nich nie można już liczyć. Jeśli dojdzie do ostatecznych decyzji i ostatecznych rozwiązań, nie będziemy ich ani przekonywać, ani edukować, ani zmieniać. I gdybym, jeśli mogę się pokusić o refleksję już całkowicie osobistą, miał im życzyć czegoś dobrego, to być może tylko to, by – jak prognozuje Jarosław Maria Rymkiewicz – zanim Polacy zaczną odzyskiwać niepodległość, oni sobie spokojnie umarli. Żeby ta śmierć była łagodna i cicha, i żeby ich przyłapała jeszcze zanim to oszustwo, które oni tak aktywnie przez lata budowali, i z którego są dziś tak bardzo zadowoleni, wyjdzie na wierzch.
      I niech oni te moje życzenia potraktują jako ostatni dobry gest pod ich adresem z mojej strony. Więcej już nie będzie.
 
       PS. I jeszcze jedno. Gdyby ktoś chciał skierować do mnie pretensję, że ja, podejmując dyskusję z kimś takim jak Śpiewak, go tylko dowartościowuję, pragnę zwrócić uwagę na fakt, że ja ze Śpiewakiem nie dyskutuję. Ja mu przekazuję pewną wiadomość. Jeśli natomiast dzięki temu, on się poczuje dowartościowany, to Bóg z nim.
 
Przypominam i napominam. Nasze książki są do kupienia w księgarni na stronie www.coryllus.pl. To jest ostatnia stacja. Dalej nie ma co szukać. Naprawdę.
 
 
 


 

Polecane
Emerytury
Stażowe