Marcin Królik: Fenomen ojca Szustaka

Co, jeśli wystawiam tutaj laurkę komuś, kto na nią nie zasłużył? Cóż… istnieje takie ryzyko. Ale z drugiej strony są pewne rzeczy, które trudno udawać. Do takich z całą pewnością należy wewnętrzna harmonia, jakaś głęboka spójność, która – jak sądzę – przyciąga tak wielu do o. Szustaka.
 Marcin Królik: Fenomen ojca Szustaka
/ źródło: screen You Tube


Mój znajomy antyklerykał należy do specyficznie polskiej odmiany tego gatunku. Z Kościołem nie tyle otwarcie walczy - chyba że akurat się wyjątkowo mocno wkurzy na upolitycznione lub ksenofobiczne kazanie - co raczej kombinuje, jakby go tu pozmieniać od środka, bardziej uwspółcześnić, dostosować do standardów WHO, ONZ i UE. W związku z tym ma też swoich ulubionych księży oraz publicystów - im bardziej walących w skostniałe dogmaty i stawiających się tym strasznym, zapasionym biskupom, tym lepiej. A już w ogóle super, jeśli popierają postulaty środowisk LGBT, wypowiadają się na tematy związane z ekologią i potępiają wszechobecny antysemityzm.

Chcąc i mnie tym stanowiącym jedyną nadzieję dla świata progresywizmem zarazić, dał mi niedawno wielkanocny numer GW, w którym dość obszernego wywiadu udzieliło dwoje młodych katolewików z magazynu "Kontakt". No nie powiem, nawet przeczytałem. Dowiedziałem się z tej wielce pouczającej dysputy między innymi, że choć cały episkopat z Rydzykiem na przyczepkę jest be, to jednak oni będą w Kościele konsekwentnie trwać, gdyż widzą szansę na zmiany. A ponieważ są tolerancyjni, to nawet nie odmawiają Rydzykowi prawa do odprawiania mszy. Ale właściwie chyba tylko do tego. Kiedy jakiś czas później spotkałem się z tym znajomym i przekazałem mu moje uwagi, lekko się obruszył.

Zaczął żądać, żebym wymienił choć jedną osobę w dzisiejszym polskim Kościele, którą podziwiam. Nie wiem czemu, ale odniosłem wrażenie, iż oczekuje, że z moich ust padnie nazwisko arcybiskupa Marka Jędraszewskiego, księdza Oko lub kogoś podobnego, a wtedy on będzie miał dobry pretekst do ataku. Nie lubię, gdy stawia się mnie pod ścianą - to raz, a dwa - to nie cholerny plebiscyt, w którym wybiera się swoich idoli. Później jednak zacząłem się na spokojnie zastanawiać: no dobra, może i księża to nie gwiazdy, być może są jedynie wysłannikami Chrystusa i to na Niego, a nie na siebie, powinni kierować mój wzrok, lecz gdybym rzeczywiście miał wskazać, którzy robią to najlepiej, to któż by to mógł być?

I wtedy właśnie przyszedł mi do głowy ojciec Adam Szustak. Chociaż niezupełnie tak po prostu sobie przyszedł. Obejrzałem na yt vlog, w którym jego autor, Tomasz Samołyk, opowiada, jak wielki wpływ na jego życie i rozwój wiary miał ojciec Szustak. Nawiasem mówiąc, sam ojciec Szustak także ma na yt swój kanał. Ba, co ja tutaj plotę! "Langusta na palmie" to przecież jedno z topowych miejsc w polskiej sieci. Sam go subskrybuję, choć niestety nie oglądam aż tak często, jak planowałem, klikając w słynny dzwoneczek. Ciągle też sobie obiecuję, że postaram się to zmienić.

Bo jednak zawsze, gdy już któryś z jego filmików odpalę, czuję dokładnie to samo: ten człowiek mówi, jak jest, gdyż jego słowa dotykają głębi mojej obumarłej, pogrążonej w apatii duszy. Piszę najzupełniej serio. Sądzę, że jeśli kiedykolwiek dojdę do ładu w moich powikłanych relacjach z Najwyższym, ojciec Szustak będzie miał w tym niebagatelny udział. To on - i jemu podobni, bo przecież takich jest więcej, choć może nie tak znanych - są współczesnym wzorem apostołów. To oni nie boją się wychodzić na dzisiejsze gościńce i agory, by głosić tam Ewangelię i jednocześnie poświadczać ją własnym życiem. W ojcu Szustaku czuć niesamowitą zgodność tego, o czym mówi, z tym, jaki jest. Plus oczywiście ciekawa forma, co wbrew pozorom też ma znaczenie.

Mnie osobiście u ojca Szustaka ujmuje jeszcze jedna cecha. Jest mistrzem tego, co niektórzy nazywają soft power. Jego przekaz jest zawsze pozytywny, nakierowany na budowanie twojego wnętrza, a nie na konfrontację. Być może za słabo znam jego twórczość, jednak nie wydaje mi się, by kiedykolwiek kogokolwiek atakował z nazwiska, z kimś otwarcie polemizował. I nie, wcale nie chcę przez to dać do zrozumienia, że uważam go za ciepłe kluchy. Właśnie wprost przeciwnie! W moich oczach stanowi on niesamowite ucieleśnienie zasady: potępiaj grzech, a nie grzesznika. Imponuje mi to. Sam chciałbym tak potrafić. Od niedawna staram się tej sztuki od niego uczyć.

Domyślam się, że to właśnie sprawia, iż niektórzy uważają go za mąciciela - bo jest niewystarczająco po "naszej" stronie. A skoro nie po "naszej", to pewnie po "ich". Nie, moi drodzy, to nie przypadek o. Szustaka. Już prędzej podejrzewałbym o to innego dość w pewnych kręgach popularnego netowego kaznodzieję. Nie, nie mam na myśli ks. Lemańskiego. Nie zdradzę wam nazwiska, bo - tak jak powyżej pisałem - staram się podpatrywać dobre praktyki od o. Szustaka. On w jakiś cudowny sposób niweluje te wszystkie kretyńskie podziały. Na dobrą sprawę nawet na antypodach o. Rydzyka nie dałoby się go umieścić.

Tu bardzo zgadzam się z Samołykiem, który tę lekcję o. Szustaka też chyba gruntownie przerobił. Nie chodzi o to, by mieć swojego pasterza przeciwko nie swojemu. Chodzi o różnorodność - o to, że jedni lepiej odnajdą się w dykcji rydzykowej, inni - w szustakowej. I to bynajmniej nie znaczy, że muszą być wrogami. W końcu istnieją dominikanie i redemptoryści, franciszkanie i benedyktyni. I jakoś dotąd nikt nikomu nie rzucił się do gardła. Tak to rozumiem i to też wydaje mi się w nauczaniu o. Szustaka niezmiernie pociągające. Czuję po prostu, że tak jest właściwie. Choć niełatwo, bo paluszki do hejciku jakoś tak same się układają.

Aczkolwiek zastanawiam się też, czy ciut ojcu Adamowi nie przesładzam. Czytałem niedawno artykuł o charyzmatycznych duszpasterzach, którzy się wykoleili. Byli tak pompowani podziwem wiernych, że choć starali się zachować skromność i pokorę, w końcu zaczynali wierzyć we własną wszechmoc i krok po kroku przechodzili od głoszenia Chrystusa do głoszenia samych siebie. Autor nie podawał żadnych nazwisk, choć twierdził, że takich przypadków jest sporo i że w pewnej mierze to one odpowiedzialne są za falę odejść z kapłaństwa, która akurat trwa i w najbliższej przyszłości ma się nasilić. Jakoś tak od razu zwizualizowała mi się brodata twarz o. Adama. Obym nie był złym prorokiem.

On sam tymczasem kilka dni temu wrócił z ponad trzymiesięcznej pielgrzymki do Ziemi Świętej. Na powitalnym filmiku, który wrzucił, widać… no właśnie, kogo? Niby tego samego, choć w jakiś sposób odmienionego człowieka. I nie chodzi tylko o to, że schudł czternaście kilo. Jest cały czas tak samo jowialny, dowcipny, ale… jakby… wyciszony? bardziej stonowany? Mówił, że przez dziewięćdziesiąt procent czasu korciło go, by skończyć z nagrywaniem. Mimo to się nie wycofał, choć ma go być mniej. Może więc zdolność do samokontroli i patrzenia na siebie z dystansem to także coś, czego warto się od niego nauczyć.

A może się mylę? Co, jeśli wystawiam tutaj laurkę komuś, kto na nią nie zasłużył? Cóż… istnieje takie ryzyko. Ale z drugiej strony są pewne rzeczy, które trudno udawać. Do takich z całą pewnością należy wewnętrzna harmonia, jakaś głęboka spójność, która - jak sądzę - przyciąga tak wielu do o. Szustaka. To nie jest coś, co można sobie załatwić na zamówienie, kupić albo opanować jak rolę do odegrania. To się wykuwa. To jest proces - nieraz bolesny. Wiem, bo sam nad tym pracuję i jak na razie ponoszę głównie klęski. Ale skoro on mógł, to może i mnie - każdemu z nas niepoukładanych - kiedyś się uda.

Przyznam, że trochę dziwnie mi się powyższe akapity pisało. Jakbym nie do końca operował własnym językiem, mimo iż zamierzałem opowiedzieć o czymś, co przedstawia dla mnie autentyczną wartość. Nawet zrobiło mi się wstyd, że wchodzę w takie rejestry. Ale może po prostu obiekt sam narzuca styl. Miałem jeszcze dodać coś o zarozumialcach, którzy robią Kościołowi swoją w nim obecnością wielką łaskę, i tym, że mając do wyboru ich oraz łysego faceta, który mówi, że trwa w Kościele ze względu na Chrystusa, jakoś bardziej ufam temu łysolowi. Ale… on by tego nie pochwalił, więc się zamykam.

Paaaaaa ;)

Marcin Królik

 

POLECANE
Zabójstwo bł. ks. Popiełuszki: za krótka ława oskarżonych tylko u nas
Zabójstwo bł. ks. Popiełuszki: za krótka ława oskarżonych

Mija 41 lat od śmierci bł. ks. Jerzego Popiełuszki, patrona Solidarności. Choć w procesie toruńskim w 1985 r. zapadły wyroki wobec funkcjonariuszy SB, wątpliwości wokół rzeczywistych inspiratorów zbrodni nie milkną do dziś. Prokurator Andrzej Witkowski i świadkowie tamtych wydarzeń wskazują, że ława oskarżonych mogła być „za krótka”, a odpowiedzialność sięgać najwyższych władz PRL.

Chorwacja przywraca obowiązkową służbę wojskową z ostatniej chwili
Chorwacja przywraca obowiązkową służbę wojskową

Parlament Chorwacji przegłosował w piątek nowelizację ustawy o obronności, przywracając tym samym obowiązkową służbę wojskową – przekazały lokalne media. Obowiązek obejmie mężczyzn po ukończeniu 18. roku życia.

Były litewski dowódca w „Die Welt”: Merkel miała naciskać na Ukraińców, by nie bronili parlamentu na Krymie z ostatniej chwili
Były litewski dowódca w „Die Welt”: Merkel miała naciskać na Ukraińców, by nie bronili parlamentu na Krymie

Były głównodowodzący sił zbrojnych Litwy Jonas Vytautas Zukas ujawnił, że była niemiecka kanclerz Angela Merkel miała naciskać w 2014 roku na władze w Kijowie, by ukraińska armia nie broniła gmachu parlamentu na Krymie. O sprawie szerzej pisze w piątek „Die Welt”.

Komunikat dla mieszkańców woj. podlaskiego z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców woj. podlaskiego

Zarząd Województwa Podlaskiego podczas piątkowego posiedzenia zdecydował o zmianach w budżecie dotyczących m.in. zwiększenia wsparcia finansowego dla placówek ochrony zdrowia.

Tȟašúŋke Witkó: Friedrich Merz - polityczny tuman - rębajło tylko u nas
Tȟašúŋke Witkó: Friedrich Merz - polityczny tuman - rębajło

Nic nie napawa duszy mej tak dziką rozkoszą, jak chłosta, którą niemieckie media niemalże codziennie urządzają kanclerzowi Friedrichowi Merzowi! Wiem, że moi Wspaniali Czytelnicy skrycie posądzają mnie o to, iż podczas komentowania sytuacji za naszą zachodnią granicą targają mą osobą najniższe instynkty, z małpią złośliwością na czele.

Wariat albo ruski agent. Tusk znów uderza w Kaczyńskiego z ostatniej chwili
"Wariat albo ruski agent". Tusk znów uderza w Kaczyńskiego

Premier Donald Tusk po raz kolejny uderzył w szefa PiS Jarosława Kaczyńskiego. "Sąsiadka mówi o takich przypadkach, że wariat albo ruski agent" – napisał w mediach społecznościowych.

Koniec Nowoczesnej. Konwencja zdecydowała o rozwiązaniu partii z ostatniej chwili
Koniec Nowoczesnej. Konwencja zdecydowała o rozwiązaniu partii

Konwencja Nowoczesnej podjęła w piątek decyzję o rozwiązaniu partii - poinformował dziennikarzy dotychczasowy przewodniczący ugrupowania, rzecznik rządu Adam Szłapka. Decyzja zapadła zdecydowaną większością głosów; większość członków Nowoczesnej zamierza też wstąpić do nowego ugrupowania, tworzonego wspólnie z PO i Inicjatywą Polską.

Szokujące wystąpienie Doroty Wysockiej-Schnepf w TVP. Poseł PiS składa zawiadomienie z ostatniej chwili
Szokujące wystąpienie Doroty Wysockiej-Schnepf w TVP. Poseł PiS składa zawiadomienie

"Są granice, które są nieprzekraczalne, nawet dla TVP Info w likwidacji. Kieruję zawiadomienie do Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, bo w państwie prawnym powinniście mieć wyłączony sygnał za to, co wyprawiacie" – poinformował w piątek poseł PiS Mariusz Gosek.

Wojna USA z kartelami narkotykowymi. Pentagon wysyła lotniskowiec z ostatniej chwili
Wojna USA z kartelami narkotykowymi. Pentagon wysyła lotniskowiec

Rzecznik Pentagonu Sean Parnell poinformował w piątek o wysłaniu lotniskowcowej grupy uderzeniowej Geralda R. Forda do wsparcia walki przeciwko kartelom narkotykowym. Do decyzji dochodzi po zapowiedzi operacji przeciwko gangom na lądzie.

Rokita o aferze wokół córki Tuska: Jak dzwonisz do szefa mafii, to nie dziw się, że cię podsłuchują z ostatniej chwili
Rokita o "aferze" wokół córki Tuska: "Jak dzwonisz do szefa mafii, to nie dziw się, że cię podsłuchują"

– Jak dzwonisz do szefa mafii pruszkowskiej czy jakiejś innej, to nie dziw się, że cię podsłuchują wtedy, to naturalne zupełnie – powiedział były prominentny polityk PO Jan Maria Rokita, komentując w ten sposób "aferę" związaną z rzekomym inwigilowaniem córki premiera Donalda Tuska.

REKLAMA

Marcin Królik: Fenomen ojca Szustaka

Co, jeśli wystawiam tutaj laurkę komuś, kto na nią nie zasłużył? Cóż… istnieje takie ryzyko. Ale z drugiej strony są pewne rzeczy, które trudno udawać. Do takich z całą pewnością należy wewnętrzna harmonia, jakaś głęboka spójność, która – jak sądzę – przyciąga tak wielu do o. Szustaka.
 Marcin Królik: Fenomen ojca Szustaka
/ źródło: screen You Tube


Mój znajomy antyklerykał należy do specyficznie polskiej odmiany tego gatunku. Z Kościołem nie tyle otwarcie walczy - chyba że akurat się wyjątkowo mocno wkurzy na upolitycznione lub ksenofobiczne kazanie - co raczej kombinuje, jakby go tu pozmieniać od środka, bardziej uwspółcześnić, dostosować do standardów WHO, ONZ i UE. W związku z tym ma też swoich ulubionych księży oraz publicystów - im bardziej walących w skostniałe dogmaty i stawiających się tym strasznym, zapasionym biskupom, tym lepiej. A już w ogóle super, jeśli popierają postulaty środowisk LGBT, wypowiadają się na tematy związane z ekologią i potępiają wszechobecny antysemityzm.

Chcąc i mnie tym stanowiącym jedyną nadzieję dla świata progresywizmem zarazić, dał mi niedawno wielkanocny numer GW, w którym dość obszernego wywiadu udzieliło dwoje młodych katolewików z magazynu "Kontakt". No nie powiem, nawet przeczytałem. Dowiedziałem się z tej wielce pouczającej dysputy między innymi, że choć cały episkopat z Rydzykiem na przyczepkę jest be, to jednak oni będą w Kościele konsekwentnie trwać, gdyż widzą szansę na zmiany. A ponieważ są tolerancyjni, to nawet nie odmawiają Rydzykowi prawa do odprawiania mszy. Ale właściwie chyba tylko do tego. Kiedy jakiś czas później spotkałem się z tym znajomym i przekazałem mu moje uwagi, lekko się obruszył.

Zaczął żądać, żebym wymienił choć jedną osobę w dzisiejszym polskim Kościele, którą podziwiam. Nie wiem czemu, ale odniosłem wrażenie, iż oczekuje, że z moich ust padnie nazwisko arcybiskupa Marka Jędraszewskiego, księdza Oko lub kogoś podobnego, a wtedy on będzie miał dobry pretekst do ataku. Nie lubię, gdy stawia się mnie pod ścianą - to raz, a dwa - to nie cholerny plebiscyt, w którym wybiera się swoich idoli. Później jednak zacząłem się na spokojnie zastanawiać: no dobra, może i księża to nie gwiazdy, być może są jedynie wysłannikami Chrystusa i to na Niego, a nie na siebie, powinni kierować mój wzrok, lecz gdybym rzeczywiście miał wskazać, którzy robią to najlepiej, to któż by to mógł być?

I wtedy właśnie przyszedł mi do głowy ojciec Adam Szustak. Chociaż niezupełnie tak po prostu sobie przyszedł. Obejrzałem na yt vlog, w którym jego autor, Tomasz Samołyk, opowiada, jak wielki wpływ na jego życie i rozwój wiary miał ojciec Szustak. Nawiasem mówiąc, sam ojciec Szustak także ma na yt swój kanał. Ba, co ja tutaj plotę! "Langusta na palmie" to przecież jedno z topowych miejsc w polskiej sieci. Sam go subskrybuję, choć niestety nie oglądam aż tak często, jak planowałem, klikając w słynny dzwoneczek. Ciągle też sobie obiecuję, że postaram się to zmienić.

Bo jednak zawsze, gdy już któryś z jego filmików odpalę, czuję dokładnie to samo: ten człowiek mówi, jak jest, gdyż jego słowa dotykają głębi mojej obumarłej, pogrążonej w apatii duszy. Piszę najzupełniej serio. Sądzę, że jeśli kiedykolwiek dojdę do ładu w moich powikłanych relacjach z Najwyższym, ojciec Szustak będzie miał w tym niebagatelny udział. To on - i jemu podobni, bo przecież takich jest więcej, choć może nie tak znanych - są współczesnym wzorem apostołów. To oni nie boją się wychodzić na dzisiejsze gościńce i agory, by głosić tam Ewangelię i jednocześnie poświadczać ją własnym życiem. W ojcu Szustaku czuć niesamowitą zgodność tego, o czym mówi, z tym, jaki jest. Plus oczywiście ciekawa forma, co wbrew pozorom też ma znaczenie.

Mnie osobiście u ojca Szustaka ujmuje jeszcze jedna cecha. Jest mistrzem tego, co niektórzy nazywają soft power. Jego przekaz jest zawsze pozytywny, nakierowany na budowanie twojego wnętrza, a nie na konfrontację. Być może za słabo znam jego twórczość, jednak nie wydaje mi się, by kiedykolwiek kogokolwiek atakował z nazwiska, z kimś otwarcie polemizował. I nie, wcale nie chcę przez to dać do zrozumienia, że uważam go za ciepłe kluchy. Właśnie wprost przeciwnie! W moich oczach stanowi on niesamowite ucieleśnienie zasady: potępiaj grzech, a nie grzesznika. Imponuje mi to. Sam chciałbym tak potrafić. Od niedawna staram się tej sztuki od niego uczyć.

Domyślam się, że to właśnie sprawia, iż niektórzy uważają go za mąciciela - bo jest niewystarczająco po "naszej" stronie. A skoro nie po "naszej", to pewnie po "ich". Nie, moi drodzy, to nie przypadek o. Szustaka. Już prędzej podejrzewałbym o to innego dość w pewnych kręgach popularnego netowego kaznodzieję. Nie, nie mam na myśli ks. Lemańskiego. Nie zdradzę wam nazwiska, bo - tak jak powyżej pisałem - staram się podpatrywać dobre praktyki od o. Szustaka. On w jakiś cudowny sposób niweluje te wszystkie kretyńskie podziały. Na dobrą sprawę nawet na antypodach o. Rydzyka nie dałoby się go umieścić.

Tu bardzo zgadzam się z Samołykiem, który tę lekcję o. Szustaka też chyba gruntownie przerobił. Nie chodzi o to, by mieć swojego pasterza przeciwko nie swojemu. Chodzi o różnorodność - o to, że jedni lepiej odnajdą się w dykcji rydzykowej, inni - w szustakowej. I to bynajmniej nie znaczy, że muszą być wrogami. W końcu istnieją dominikanie i redemptoryści, franciszkanie i benedyktyni. I jakoś dotąd nikt nikomu nie rzucił się do gardła. Tak to rozumiem i to też wydaje mi się w nauczaniu o. Szustaka niezmiernie pociągające. Czuję po prostu, że tak jest właściwie. Choć niełatwo, bo paluszki do hejciku jakoś tak same się układają.

Aczkolwiek zastanawiam się też, czy ciut ojcu Adamowi nie przesładzam. Czytałem niedawno artykuł o charyzmatycznych duszpasterzach, którzy się wykoleili. Byli tak pompowani podziwem wiernych, że choć starali się zachować skromność i pokorę, w końcu zaczynali wierzyć we własną wszechmoc i krok po kroku przechodzili od głoszenia Chrystusa do głoszenia samych siebie. Autor nie podawał żadnych nazwisk, choć twierdził, że takich przypadków jest sporo i że w pewnej mierze to one odpowiedzialne są za falę odejść z kapłaństwa, która akurat trwa i w najbliższej przyszłości ma się nasilić. Jakoś tak od razu zwizualizowała mi się brodata twarz o. Adama. Obym nie był złym prorokiem.

On sam tymczasem kilka dni temu wrócił z ponad trzymiesięcznej pielgrzymki do Ziemi Świętej. Na powitalnym filmiku, który wrzucił, widać… no właśnie, kogo? Niby tego samego, choć w jakiś sposób odmienionego człowieka. I nie chodzi tylko o to, że schudł czternaście kilo. Jest cały czas tak samo jowialny, dowcipny, ale… jakby… wyciszony? bardziej stonowany? Mówił, że przez dziewięćdziesiąt procent czasu korciło go, by skończyć z nagrywaniem. Mimo to się nie wycofał, choć ma go być mniej. Może więc zdolność do samokontroli i patrzenia na siebie z dystansem to także coś, czego warto się od niego nauczyć.

A może się mylę? Co, jeśli wystawiam tutaj laurkę komuś, kto na nią nie zasłużył? Cóż… istnieje takie ryzyko. Ale z drugiej strony są pewne rzeczy, które trudno udawać. Do takich z całą pewnością należy wewnętrzna harmonia, jakaś głęboka spójność, która - jak sądzę - przyciąga tak wielu do o. Szustaka. To nie jest coś, co można sobie załatwić na zamówienie, kupić albo opanować jak rolę do odegrania. To się wykuwa. To jest proces - nieraz bolesny. Wiem, bo sam nad tym pracuję i jak na razie ponoszę głównie klęski. Ale skoro on mógł, to może i mnie - każdemu z nas niepoukładanych - kiedyś się uda.

Przyznam, że trochę dziwnie mi się powyższe akapity pisało. Jakbym nie do końca operował własnym językiem, mimo iż zamierzałem opowiedzieć o czymś, co przedstawia dla mnie autentyczną wartość. Nawet zrobiło mi się wstyd, że wchodzę w takie rejestry. Ale może po prostu obiekt sam narzuca styl. Miałem jeszcze dodać coś o zarozumialcach, którzy robią Kościołowi swoją w nim obecnością wielką łaskę, i tym, że mając do wyboru ich oraz łysego faceta, który mówi, że trwa w Kościele ze względu na Chrystusa, jakoś bardziej ufam temu łysolowi. Ale… on by tego nie pochwalił, więc się zamykam.

Paaaaaa ;)

Marcin Królik


 

Polecane
Emerytury
Stażowe