[Tylko u nas] Marek Budzisz. Wg oficjalnych danych PKB, płace i inwestycje w Rosji rosną, a w istocie...
I w te dyskusję włączył się deputowany Makarow, który pyta jak to możliwe, że według danych statystycznych, kolportowanych przez rząd, fundusz wynagrodzeń wzrósł w ubiegłym roku o 11,3 %, ale gdyby wziąć pod uwagę informacje, które napłynęły do Rosstatu, ale jakoś się „nie przebiły”, zebrane na podstawie deklaracji podatkowych to wcale nie wzrósł, ale spadł o 8,3 %. I deputowany Makarow zaraz wyjaśnił Agencji TASS ten fenomen, mówiąc, że informacje na temat wzrostu wydatków na wynagrodzenia przedsiębiorstw wzięto z ankiet, które nadesłały rosyjskie przedsiębiorstwa, a te o spadku, z twardych danych podatkowych. Ale urzędnicy rosyjscy w randze ministrów wolą trąbić na cały kraj o wzroście, zapominając, że optymistyczne sprawozdania przedsiębiorstw warto skonfrontować z „twardymi” danymi.
Ale to nie jedyny taki przykład. Równie wątpliwe, zdaniem rosyjskiego deputowanego są oficjalne informacje na temat ubiegłorocznego wzrostu rosyjskiego PKB. Przypomnijmy, że niedługo po tym jak rosyjski odpowiednik polskiego GUS podporządkowany został ministerstwu, którego zdaniem jest rozpędzenie gospodarki, i po tym, jak równie niespodziewanie zmieniono urzędnika stojącego na czele rosyjskich służb statystycznych, rząd pochwalił się, że rosyjski PKB wzrósł o 2,3 %, czym zadziwił chyba wszystkich analityków obserwujących rosyjską gospodarkę. Wzbudziło to zresztą burzliwe dyskusje. Niezależni ekonomiści otwarcie kwestionowali te wyliczenia, argumentując, że władze nie radząc sobie z realną gospodarka zajęły się poprawianiem statystyki. Teraz do tego grona sceptyków, dołączył szef komisji budżetowej rosyjskiej Dumy, mówiący, że Rosstat powinien wyjaśnić zarówno swoja metodologie jak i to w jaki sposób obliczył tak wysoki wskaźnik wzrostu. Makarow przypomniał też, że tylko w 2018 roku, oficjalne prognozy wzrostu rosyjskiego PKB zmieniały się 5 razy, co nie świadczy zbyt dobrze o zdolnościach prognostycznych urzędników.
Przy okazji prac budżetowych przyjrzano się też oficjalnym informacjom na temat wzrostu inwestycji. Nie ma w tym niczego dziwnego, bo z silników, które mają rozpędzić wzrost rosyjskiego PKB, już wiadomo, że popyt konsumpcyjny, w obliczu spadających dochodów nie odegra takiej roli, na eksport nie można nadmiernie liczyć, zwłaszcza w obliczu dominacji surowców, pozostają zatem inwestycje. Od dłuższego już czasu w kręgach rosyjskich elit trwają dyskusje w jaki sposób zwiększyć skłonność do inwestowania tamtejszych firm. Dla nikogo nie ulega wątpliwości, że bez tego ożywienie rosyjskiej gospodarki jest mirażem. Właśnie dlatego prezydent Putin regularnie wyznacza narodowe programy inwestycyjne, rząd jak mrówka nad nimi pracuje, urzędnicy wysokiego szczebla żonglują miliardami dolarów, które mają być przeznaczone na rozwój rosyjskiej infrastruktury, na drogi, koleje, lotniska, służbę zdrowia i inne szczytne cele.
I wreszcie coś drgnęło. Rosstat poinformował, że w pierwszym półroczu nakłady na inwestycje w rosyjskiej gospodarce osiągnęły wartość niemal 7 bln rubli (dokładnie 6 696 mld), co oznacza wzrost o 0,6 % w porównaniu z rokiem poprzednim. I już ufni w rządowe informacje dziennikarze z oficjalnych mediów zaczęli liczyć, że skoro w roku ubiegłym wzrost PKB wyniósł 2,3 %, to w tym roku, nawet przy tam niewielkim wzroście inwestycji, nie może być gorzej. Czyli nadzieje, że w 2020 uda się osiągnąć 3 % wzrost, są całkiem realnie. I tu znów pojawia się deputowany Makarow, który argumentuje, że „twarde” dane mówią o nakładach inwestycyjnych firm o wartości raptem trochę ponad 5 bln rubli (dokładnie 5 041 mld), a pozostała część, czyli 1,654 bln to szacunek oficjalnych statystyków posługujących się „modelowaniem matematycznym”. Gdyby podejść do tych liczb nieco bardzie rzetelnie, to w jego opinii, w pierwszym półroczu 2019 trzeba by mówić nie o wzroście inwestycji o 0,6 %, a o ich spadku w wysokości 1,1 %.
Ale sprawy gmatwają się jeszcze bardziej, bo warto zwrócić uwagę na to co piszą naukowcy z moskiewskiej Wyższej Szkoły Gospodarki. Otóż zwrócili oni uwagę, że oficjalna statystyka odnotowuje niebywały boom inwestycyjny w małym biznesie (nie objętym sprawozdawczością statystyczną) oraz w szarej strefie. W ubiegłym roku tam właśnie ponoć zainwestowano 4,38 bln rubli, co stanowiło 10 % wzrostu (oficjalnie), a w pierwszym półroczu 2019 inwestycje w tej sferze jeszcze skoczyły o 5,8 %.
Czy dane te wyglądają na wiarygodne? Oczywiście, że nie. Tym bardziej, że jak dowodzą rosyjscy naukowcy analizujący, roczne sprawozdania finansowe firm, o ile w roku ubiegłym 95,7 % zysków przeznaczano na inwestycje, o tyle w tym jest to tylko 62,7 %, czyli skłonność do inwestowania maleje, nie zaś rośnie. O złych nastrojach rosyjskich przedsiębiorców mówią też właściwie wszystkie badania. I co z tego? Rosyjscy urzędnicy „mają swoją wersję i będą się jej trzymać”, po to aby państwo rosło w siłę a ludziom żyło się dostatniej.
Marek Budzisz