Warszawa. Właściciel kóz z prokuratorskim zarzutem. W ciągu pół roku otrzymał 96 tys. zł

Owce i kozy miały służyć jako „naturalne kosiarki” i zjeść część roślinności znajdującej się na terenie wyspy, aby wyspa stała się użytecznym miejscem dla ptaków. Od maja do października właściciel stada miał zarobić ponad 96 tys. zł w ramach proekologicznego projektu wypasania kóz nad Wisłą.
W niedzielę okazało się jednak, że połowa z 60 warszawskich kóz padła, zaś życie kolejnych 18 z ocalałych jest poważnie zagrożone. Wstępne badania weterynarzy ujawniły brak wdrożonego leczenia wśród stada. Zwierzęta nie były również odrobaczone.
Sam Rustam K. nie sprawował jednak opieki nad zwierzętami. Zlecił to osobie bezdomnej, 39-letniemu mężczyźnie, który również został zatrzymany, a następnie przesłuchany w charakterze świadka. - Obcokrajowiec przyjeżdżał raz w miesiącu i dawał mu 50 złotych oraz jakieś parówki - powiedział Dawid Fabijański z Animal Rescue Polska. Bezdomny miał zakopać 20 martwych kóz, zaś szczątki pozostałych wyrzucić do Wisły. Ekolodzy zaznaczają, że może to oznaczać zagrożenie epidemiologiczne.
Portal tvp.info skontaktował się także z warszawskim Zarządem Zieleni, by wytłumaczył, dlaczego obcokrajowiec otrzymał tak wysoką kwotę za półroczny wypas zwierząt. Według Karoliny Kwiecień-Łukaszewskiej, Rustam K. był rozliczany każdego miesiąca, w zależności od liczby zwierząt na wyspie. - Wynagrodzenie dla właściciela stada uwzględniało całodobową pracę, siedem dni w tygodniu, przez pół roku, co po przeliczeniu na godziny. Daje to około 22 zł za godzinę pracy - mówi Kwiecień-Łukaszewska. Zdaniem kobiety „to nie tak dużo”.
Źródło: tvp.info
kpa