Waldemar Biniecki: Wywiad z Prof. Markiem Rudnickim, polonijnym kandydatem do Senatu RP.

Nie udało się przeprowadzić sprawy dwóch senatorów reprezentujących Polonię. Senat i rządząca partia zdecydowały, aby umożliwić reprezentację Polonii człowiekowi pochodzącemu właśnie z jej kręgów. Odmówienie takiej możliwości byłoby poniekąd odrzuceniem propozycji rządu, propozycji, na którą od dawna czekano, a która przy jej odrzuceniu mogłaby się nie powtórzyć.
/ fot. marekrudnicki.pl
Waldemar Biniecki: Skąd wziął się pomysł wzięcia udziału w polskich wyborach do Senatu?

Prof. Marek Rudnicki: Od dawna obserwuję zdecydowaną aktywizację polityki państwa polskiego, a w szczególności Senatu, w odniesieniu do Polonii. Nie udało się przeprowadzić sprawy dwóch senatorów reprezentujących Polonię. Senat i rządząca partia zdecydowały, aby umożliwić reprezentację Polonii człowiekowi pochodzącemu właśnie z jej kręgów. Odmówienie takiej możliwości byłoby poniekąd odrzuceniem propozycji rządu, propozycji, na którą od dawna czekano, a która przy jej odrzuceniu mogłaby się nie powtórzyć.  Z drugiej strony, jej przyjęcie otworzy zupełnie nową jakość. Pozwoli przygotować Polonię do kolejnych wyborów w bardziej zorganizowany sposób. To jest początek długiej drogi. Ja, pracując w środowisku polonijnym uznałbym za zdradę interesów polonijnych odrzucenie takiej propozycji. W sam raz znalazłem się w sytuacji, że moje nazwisko znalazło się wśród nominowanych do pozycji Senatora RP.

W.B: Co konkretnie chce Pan zaproponować Polonii? Co konkretnie uzyska Polonia, jeżeli zostanie Pan wybrany?

M.R: Polska diaspora obejmuje Polonię oraz Polaków mieszkających za granicą. Potrzebuje ona mieć bardziej realny kontakt z Ojczyzną. Kontakt, który będzie działał dwukierunkowo. Z jednej strony transmisja problemów Polonii do Warszawy, z drugiej możliwość działań, planowanie ustaw dotyczących Polaków mieszkających poza granicami kraju w taki sposób, aby zabezpieczyć interesy polonijne. Wymaga to bezpośredniej, bardzo dobrej i szybkiej komunikacji poziomej, między ośrodkami polonijnymi na całym świecie, a później przedstawiania ich na forum polskiego Parlamentu.

W.B: Czy jest Pan członkiem PiS-u i dlaczego PiS Pana popiera?

M.R: Nie jestem członkiem PiS-u, ale od początku swych rządów PiS zrealizował szereg postulatów wypływających ze środowisk polonijnych.  Faktycznie jest pierwsza partia, która próbuje realnie zajmować się sprawami polonijnymi. Wedle mojej wiedzy, żadna inna partia, jak do tej pory, od czasów wojny, nie zaproponowała polskiej diasporze miejsca w strukturach władz parlamentarnych.

W.B: Czy jest Pan politykiem?

M.R: Co to znaczy: "BYĆ POLITYKIEM"?  Przecież każdy z nich kiedyś zaczynał. Ja mogę powiedzieć, że przez ostatnie kilkadziesiąt lat biorę udział w życiu politycznym w różnych formach, reprezentując swoje środowisko w zjazdach, dyskusjach z politykami, ministrami zdrowia różnych krajów, spotykając się z kongresmanami i senatorami, walcząc o wizerunek Polski i Polaków. Nie sądzę, abym miał ustępować zawodowym politykom w zbyt wielu aspektach. A może właśnie dla człowieka z zewnątrz może to być szansa na znalezienie porozumienia między coraz bardziej odległymi stronami dyskursu politycznego w Kraju?
 
W.B: Czy jest Pan na to gotowy w razie wygrania wyborów na przeprowadzkę do Polski?

M.R: Tutaj są sprawy do rozwiązania.  Mój mandat to reprezentowanie dużej części Warszawy oraz całej Polonii. Mój wybór będzie stanowił poważny precedens, który najpewniej będzie musiał być rozwiązany. Ja nie chciałbym tracić mojego związku z moim naturalnym środowiskiem, a jednocześnie są oczekiwania, abym był w Warszawie. Ja nosiłem się z zamiarem powrotu do kraju, ale było to przed wejściem w aktywną fazę wyborczą.
Sprawa będzie musiała być rozwiązana przez potrzeby elektoratu. Trudno będzie realizować potrzeby wyborców bez przebywania wśród nich. A mój okręg - to cały świat. Świat Polonii.  Tego jeszcze nie było. Być może trzeba będzie się przyjrzeć precedensom istniejącym w innych systemach parlamentarnych na świecie. Wierzę, że z pomocą wielu – ale również i technologii, cyfryzacji i nowym środkom komunikacji uda mi się je rozwiązać.
 
W.B: Jak Pan chce pogodzić karierą lekarską z polityką?

M.R: Biorę pod uwagę ograniczenie mojej praktyki lekarskiej. Dodam, że podczas mego życia spotykałem się kilkakrotnie z propozycjami kariery politycznej. Zawsze jak do tej pory wybierałem moje życie lekarskie. Nadal kocham mój zawód i nie wyobrażam siebie, bym mógł robić cokolwiek innego. Ale może jest to już czas, abym trochę zwolnił?
 
W.B: Jest Pan politykiem, chirurgiem, himalaistą oraz narciarzem. Jak Pan to wszystko łączy:

M.R: Uważam, że dla amatora jak ja, wejście na szczyt 7100 m w lecie i 6800 m solo w Himalajach w zimie to jest dużo. W owym czasie, byłem jednym z nielicznych lekarzy, którzy przeznaczeni do przebywania w bazie, uczestniczyli w akcjach górskich. Miałem zaszczyt być lekarzem w wyprawach z udziałem największych himalaistów świata - z Jerzym Kukuczka, Krzysztofem Wielickim i Ryszardem Pawłowskim na czele. I dodam, że za niezwykłe osiągnięcie uważam propozycję, którą złożył mi jeden z największych ludzi Himalajów, Prof. Andrzej Zawada, abym był lekarzem międzynarodowej wyprawy zimowej na K2. To był niezwykły zaszczyt. Nie mogłem jechać, wyjeżdżałem wtedy do USA.
 
W.B: Czy myślał Pan, żeby wystartować w wyborach do amerykańskiego Senatu?

M.R: Przed kilkoma laty była taka sytuacja. Zdecydowanie możliwe było wygranie miejsca w Kongresie Stanów Zjednoczonych. Spotkałem się z namowami, ale był wcześniej inny kandydat ze środowiska polonijnego - nie chciałem być poczytywany jako ktoś, kto próbuje rozbijać potencjalne nadzieje Polonii chicagowskiej na posiadanie własnego kongresmana.
 
W.B: Co może Pan podpowiedzieć polskim reprezentantom do amerykańskich struktur władzy?

M.R: Sądzę, że przechodząc przez działania wyborcze, będę w stanie zgromadzić grupę osób, z których wyłoni się potencjalny kandydat na Kongresmana czy Senatora w USA.  Mój udział w tych wyborach traktuje jako misję. Misję zjednoczenia Polonii, wbrew tym wszystkim hejtom, narzekaniom, próbom deprecjonowania człowieka z czystej przyczyny, że jest jednym z nas. Może uda się osiągnąć pewien konsensus wokół osoby, która zbuduje wystarczającą podstawę, aby startować do wyborów w USA? A może właśnie mój wybór pomoże w znalezieniu takiej osoby, może gdzieś ona istnieje i może potrzeba jej wsparcia, aby mogła znaleźć swoje miejsce wśród kandydatów? Sądzę, że pozycja Senatora Rzeczypospolitej pomoże w działaniach ponadpartyjnych, może nawet ponad-organizacyjnych, w budowie konsensusu wokół wielu spraw, w tym również wokół najlepszych kandydatów do ubiegania się o stanowiska wybieralne w różnych krajach, nie tylko w USA.
W.B: Czy Polonia nie powinna mieć prawa głosu, ponieważ nie zna polskich realiów. Jakie jest Pana stanowisko w tej sprawie?
M.R: Konstytucja Rzeczypospolitej nadała prawa wyborcze wszystkim swoim obywatelom. To zaszczyt i obowiązek. Czy politycy mają prawo odebrać podstawowe prawo jakim jest bierny i czynny udział w wyborach wedle swojej decyzji? Czy ktoś waży się zapytać Amerykanina, mieszkającego od 30 lat w Niemczech, czy on ma prawo wybierać Prezydenta USA? Mam dom w Polsce, mam przyjaciół w Polsce, żyję problemami Polski przez te wszystkie lata. Płacę regularnie podatki. Wielokrotnie na przestrzeni tych lat nie zgadzałem się z określeniem emigranta. Mówiłem: "ja pracuję teraz za granicą".  Nie sądzę, abym był gorszym Polakiem od wielu innych mieszkających między Odrą a Bugiem.
 
W.B: Czy uważa Pan, że mamy szansę na to, żeby Administracja USA zniosła wizy do Stanów Zjednoczonych?

M.R: Jestem przekonany, że tak. Te wizy nikomu przecież nie służą. Polakom utrudniają wyjazdy na odwiedziny, zwiedzanie a nawet na zakupy do Stanów. Wyjazdy do pracy ustały prawie całkowicie lub całkowicie w obliczu ofert zachodniej Europy. USA tracą wiele pieniędzy z powodu utrudniania przyjazdów Polaków do USA.

W.B: Czy będzie Pan o to zabiegał?

M.R: Jeśli tylko będzie jeszcze taka potrzeba to tak. Ale dodam, że z mojego punktu widzenia jest to bardzo krępująca sprawa. Polscy żołnierze oddają krew, a nawet życie walcząc ramię w ramię z Amerykanami. Polski rząd wielokrotnie wspierał USA w trudnych momentach, robiąc to często wbrew pozycji zachodnioeuropejskich partnerów. I ten przyjaciel zamyka przed nami drzwi? Tak nie powinno być i Polska, i Polacy winni już być w programie bezwizowym od wielu lat. Aktualna sytuacja jest anachronizmem.
 
 
 
 

 

POLECANE
Jarosław Kaczyński ukarany. Jest decyzja komisji z ostatniej chwili
Jarosław Kaczyński ukarany. Jest decyzja komisji

Komisja etyki poselskiej ukarała posła PiS Jarosława Kaczyńskiego naganą za jego słowa podczas obchodów miesięcznicy smoleńskiej w sierpniu. Sejmowa komisja ukarała także szefa PiS za jego słowa pod adresem dziennikarza TVN24.

Sprawa Marii Kurowskiej, czy sprawa Kamila z Onetu? tylko u nas
Sprawa Marii Kurowskiej, czy sprawa "Kamila z Onetu"?

Sprawa Marii Kurowskiej pokazuje, jak w „uśmiechniętej Polsce” granica między normalnym działaniem posła, a „aferą” zależy wyłącznie od tego, kto akurat rządzi. Kurowską atakuje się za coś, co jest absolutnym fundamentem demokracji: zabieganie o środki dla własnego regionu i pilnowanie, by nie trafiały donikąd.

Komunikat dla mieszkańców woj. podkarpackiego z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców woj. podkarpackiego

Na Podkarpaciu potwierdzono 26 przypadków odry powiązanych z jednym ogniskiem epidemicznym i jedno podejrzenie choroby. Sanepid prowadzi dochodzenie i przypomina o szczepieniach oraz zaleca maseczki i unikanie dużych skupisk.

Wraca sprawa śmierci Matthew Perry’ego. Sąd wydał wyrok z ostatniej chwili
Wraca sprawa śmierci Matthew Perry’ego. Sąd wydał wyrok

Salvador Plasencia, jeden z lekarzy odpowiedzialnych za śmierć aktora Przyjaciele Matthew Perry’ego, został skazany na 30 miesięcy więzienia w związku z przedawkowaniem ketaminy, które doprowadziło do śmierci 54-letniego gwiazdora. Wyrok zapadł w środę przed sądem federalnym w Los Angeles.

Przełom w SN: Uchwała wyznacza granicę między polską Konstytucją a prawem UE tylko u nas
Przełom w SN: Uchwała wyznacza granicę między polską Konstytucją a prawem UE

Historyczna decyzja Sądu Najwyższego wywołała polityczne i prawne trzęsienie ziemi. Uchwała z 3 grudnia po raz pierwszy tak jednoznacznie wyznacza granicę między polską Konstytucją a prawem UE, stwierdzając, że TSUE działał poza swoimi kompetencjami. To ruch, który może na nowo ułożyć relacje Polska–Unia i zmienić sposób funkcjonowania całego wymiaru sprawiedliwości.

Polacy żegnają Niemcy. Dane nie pozostawiają złudzeń z ostatniej chwili
Polacy żegnają Niemcy. Dane nie pozostawiają złudzeń

Coraz więcej Polaków wraca z Niemiec do ojczyzny. Jak opisuje niemiecki dziennik BILD, przyciągają ich wyższy wzrost gospodarczy w Polsce, niższe bezrobocie i ulgi podatkowe dla powracających.

Komunikat Straży Granicznej. Pilne doniesienia z granicy Wiadomości
Komunikat Straży Granicznej. Pilne doniesienia z granicy

Dziesięciu obywateli Gruzji zostało przymusowo odesłanych z Polski na pokładzie samolotu czarterowego, który 2 grudnia wystartował z Łodzi do Tbilisi. Operację przeprowadziła Straż Graniczna we współpracy ze stroną niemiecką oraz Agencją Frontex, w ramach regularnych działań związanych z egzekwowaniem prawa migracyjnego.

Rosyjski kosmonauta wyrzucony z misji SpaceX. Media: podejrzenia o szpiegostwo  z ostatniej chwili
Rosyjski kosmonauta wyrzucony z misji SpaceX. Media: podejrzenia o szpiegostwo 

Oleg Artiemjew – doświadczony rosyjski kosmonauta i radny moskiewskiej Dumy – został usunięty z przyszłorocznej misji SpaceX Crew-12 na Międzynarodową Stację Kosmiczną (ISS). Roskosmos twierdzi, że powodem jest „przejście Artiemjewa do innej pracy”. Niezależne rosyjskie media podają jednak zupełnie inną wersję.

McDonald's wróci do Rosji? Zarejestrowano znak towarowy z ostatniej chwili
McDonald's wróci do Rosji? Zarejestrowano znak towarowy

Rosyjska agencja RIA Nowosti podaje, że McDonald's zarejestrował w Rospatencie znak towarowy "I'm lovin' it". Rospatent zatwierdził dokumenty w tym tygodniu.

KRUS wydał komunikat dla rolników z ostatniej chwili
KRUS wydał komunikat dla rolników

KRUS zachęca rolników do wzięcia udziału w bezpłatnych badaniach. 3 grudnia 2025 r. pojawił się komunikat w tej sprawie.

REKLAMA

Waldemar Biniecki: Wywiad z Prof. Markiem Rudnickim, polonijnym kandydatem do Senatu RP.

Nie udało się przeprowadzić sprawy dwóch senatorów reprezentujących Polonię. Senat i rządząca partia zdecydowały, aby umożliwić reprezentację Polonii człowiekowi pochodzącemu właśnie z jej kręgów. Odmówienie takiej możliwości byłoby poniekąd odrzuceniem propozycji rządu, propozycji, na którą od dawna czekano, a która przy jej odrzuceniu mogłaby się nie powtórzyć.
/ fot. marekrudnicki.pl
Waldemar Biniecki: Skąd wziął się pomysł wzięcia udziału w polskich wyborach do Senatu?

Prof. Marek Rudnicki: Od dawna obserwuję zdecydowaną aktywizację polityki państwa polskiego, a w szczególności Senatu, w odniesieniu do Polonii. Nie udało się przeprowadzić sprawy dwóch senatorów reprezentujących Polonię. Senat i rządząca partia zdecydowały, aby umożliwić reprezentację Polonii człowiekowi pochodzącemu właśnie z jej kręgów. Odmówienie takiej możliwości byłoby poniekąd odrzuceniem propozycji rządu, propozycji, na którą od dawna czekano, a która przy jej odrzuceniu mogłaby się nie powtórzyć.  Z drugiej strony, jej przyjęcie otworzy zupełnie nową jakość. Pozwoli przygotować Polonię do kolejnych wyborów w bardziej zorganizowany sposób. To jest początek długiej drogi. Ja, pracując w środowisku polonijnym uznałbym za zdradę interesów polonijnych odrzucenie takiej propozycji. W sam raz znalazłem się w sytuacji, że moje nazwisko znalazło się wśród nominowanych do pozycji Senatora RP.

W.B: Co konkretnie chce Pan zaproponować Polonii? Co konkretnie uzyska Polonia, jeżeli zostanie Pan wybrany?

M.R: Polska diaspora obejmuje Polonię oraz Polaków mieszkających za granicą. Potrzebuje ona mieć bardziej realny kontakt z Ojczyzną. Kontakt, który będzie działał dwukierunkowo. Z jednej strony transmisja problemów Polonii do Warszawy, z drugiej możliwość działań, planowanie ustaw dotyczących Polaków mieszkających poza granicami kraju w taki sposób, aby zabezpieczyć interesy polonijne. Wymaga to bezpośredniej, bardzo dobrej i szybkiej komunikacji poziomej, między ośrodkami polonijnymi na całym świecie, a później przedstawiania ich na forum polskiego Parlamentu.

W.B: Czy jest Pan członkiem PiS-u i dlaczego PiS Pana popiera?

M.R: Nie jestem członkiem PiS-u, ale od początku swych rządów PiS zrealizował szereg postulatów wypływających ze środowisk polonijnych.  Faktycznie jest pierwsza partia, która próbuje realnie zajmować się sprawami polonijnymi. Wedle mojej wiedzy, żadna inna partia, jak do tej pory, od czasów wojny, nie zaproponowała polskiej diasporze miejsca w strukturach władz parlamentarnych.

W.B: Czy jest Pan politykiem?

M.R: Co to znaczy: "BYĆ POLITYKIEM"?  Przecież każdy z nich kiedyś zaczynał. Ja mogę powiedzieć, że przez ostatnie kilkadziesiąt lat biorę udział w życiu politycznym w różnych formach, reprezentując swoje środowisko w zjazdach, dyskusjach z politykami, ministrami zdrowia różnych krajów, spotykając się z kongresmanami i senatorami, walcząc o wizerunek Polski i Polaków. Nie sądzę, abym miał ustępować zawodowym politykom w zbyt wielu aspektach. A może właśnie dla człowieka z zewnątrz może to być szansa na znalezienie porozumienia między coraz bardziej odległymi stronami dyskursu politycznego w Kraju?
 
W.B: Czy jest Pan na to gotowy w razie wygrania wyborów na przeprowadzkę do Polski?

M.R: Tutaj są sprawy do rozwiązania.  Mój mandat to reprezentowanie dużej części Warszawy oraz całej Polonii. Mój wybór będzie stanowił poważny precedens, który najpewniej będzie musiał być rozwiązany. Ja nie chciałbym tracić mojego związku z moim naturalnym środowiskiem, a jednocześnie są oczekiwania, abym był w Warszawie. Ja nosiłem się z zamiarem powrotu do kraju, ale było to przed wejściem w aktywną fazę wyborczą.
Sprawa będzie musiała być rozwiązana przez potrzeby elektoratu. Trudno będzie realizować potrzeby wyborców bez przebywania wśród nich. A mój okręg - to cały świat. Świat Polonii.  Tego jeszcze nie było. Być może trzeba będzie się przyjrzeć precedensom istniejącym w innych systemach parlamentarnych na świecie. Wierzę, że z pomocą wielu – ale również i technologii, cyfryzacji i nowym środkom komunikacji uda mi się je rozwiązać.
 
W.B: Jak Pan chce pogodzić karierą lekarską z polityką?

M.R: Biorę pod uwagę ograniczenie mojej praktyki lekarskiej. Dodam, że podczas mego życia spotykałem się kilkakrotnie z propozycjami kariery politycznej. Zawsze jak do tej pory wybierałem moje życie lekarskie. Nadal kocham mój zawód i nie wyobrażam siebie, bym mógł robić cokolwiek innego. Ale może jest to już czas, abym trochę zwolnił?
 
W.B: Jest Pan politykiem, chirurgiem, himalaistą oraz narciarzem. Jak Pan to wszystko łączy:

M.R: Uważam, że dla amatora jak ja, wejście na szczyt 7100 m w lecie i 6800 m solo w Himalajach w zimie to jest dużo. W owym czasie, byłem jednym z nielicznych lekarzy, którzy przeznaczeni do przebywania w bazie, uczestniczyli w akcjach górskich. Miałem zaszczyt być lekarzem w wyprawach z udziałem największych himalaistów świata - z Jerzym Kukuczka, Krzysztofem Wielickim i Ryszardem Pawłowskim na czele. I dodam, że za niezwykłe osiągnięcie uważam propozycję, którą złożył mi jeden z największych ludzi Himalajów, Prof. Andrzej Zawada, abym był lekarzem międzynarodowej wyprawy zimowej na K2. To był niezwykły zaszczyt. Nie mogłem jechać, wyjeżdżałem wtedy do USA.
 
W.B: Czy myślał Pan, żeby wystartować w wyborach do amerykańskiego Senatu?

M.R: Przed kilkoma laty była taka sytuacja. Zdecydowanie możliwe było wygranie miejsca w Kongresie Stanów Zjednoczonych. Spotkałem się z namowami, ale był wcześniej inny kandydat ze środowiska polonijnego - nie chciałem być poczytywany jako ktoś, kto próbuje rozbijać potencjalne nadzieje Polonii chicagowskiej na posiadanie własnego kongresmana.
 
W.B: Co może Pan podpowiedzieć polskim reprezentantom do amerykańskich struktur władzy?

M.R: Sądzę, że przechodząc przez działania wyborcze, będę w stanie zgromadzić grupę osób, z których wyłoni się potencjalny kandydat na Kongresmana czy Senatora w USA.  Mój udział w tych wyborach traktuje jako misję. Misję zjednoczenia Polonii, wbrew tym wszystkim hejtom, narzekaniom, próbom deprecjonowania człowieka z czystej przyczyny, że jest jednym z nas. Może uda się osiągnąć pewien konsensus wokół osoby, która zbuduje wystarczającą podstawę, aby startować do wyborów w USA? A może właśnie mój wybór pomoże w znalezieniu takiej osoby, może gdzieś ona istnieje i może potrzeba jej wsparcia, aby mogła znaleźć swoje miejsce wśród kandydatów? Sądzę, że pozycja Senatora Rzeczypospolitej pomoże w działaniach ponadpartyjnych, może nawet ponad-organizacyjnych, w budowie konsensusu wokół wielu spraw, w tym również wokół najlepszych kandydatów do ubiegania się o stanowiska wybieralne w różnych krajach, nie tylko w USA.
W.B: Czy Polonia nie powinna mieć prawa głosu, ponieważ nie zna polskich realiów. Jakie jest Pana stanowisko w tej sprawie?
M.R: Konstytucja Rzeczypospolitej nadała prawa wyborcze wszystkim swoim obywatelom. To zaszczyt i obowiązek. Czy politycy mają prawo odebrać podstawowe prawo jakim jest bierny i czynny udział w wyborach wedle swojej decyzji? Czy ktoś waży się zapytać Amerykanina, mieszkającego od 30 lat w Niemczech, czy on ma prawo wybierać Prezydenta USA? Mam dom w Polsce, mam przyjaciół w Polsce, żyję problemami Polski przez te wszystkie lata. Płacę regularnie podatki. Wielokrotnie na przestrzeni tych lat nie zgadzałem się z określeniem emigranta. Mówiłem: "ja pracuję teraz za granicą".  Nie sądzę, abym był gorszym Polakiem od wielu innych mieszkających między Odrą a Bugiem.
 
W.B: Czy uważa Pan, że mamy szansę na to, żeby Administracja USA zniosła wizy do Stanów Zjednoczonych?

M.R: Jestem przekonany, że tak. Te wizy nikomu przecież nie służą. Polakom utrudniają wyjazdy na odwiedziny, zwiedzanie a nawet na zakupy do Stanów. Wyjazdy do pracy ustały prawie całkowicie lub całkowicie w obliczu ofert zachodniej Europy. USA tracą wiele pieniędzy z powodu utrudniania przyjazdów Polaków do USA.

W.B: Czy będzie Pan o to zabiegał?

M.R: Jeśli tylko będzie jeszcze taka potrzeba to tak. Ale dodam, że z mojego punktu widzenia jest to bardzo krępująca sprawa. Polscy żołnierze oddają krew, a nawet życie walcząc ramię w ramię z Amerykanami. Polski rząd wielokrotnie wspierał USA w trudnych momentach, robiąc to często wbrew pozycji zachodnioeuropejskich partnerów. I ten przyjaciel zamyka przed nami drzwi? Tak nie powinno być i Polska, i Polacy winni już być w programie bezwizowym od wielu lat. Aktualna sytuacja jest anachronizmem.
 
 
 
 


 

Polecane