Marcin Królik: Obrońcy klimatu najbardziej kompromitują tę sprawę

Najważniejsze to wreszcie ukrócić cierpienia gwałconych krów. Można też zjadać zmarłych, a nawet dzieci. Taką twarz ma dzisiaj troska o klimat. Przypomina się klasyczna anegdota o facecie wołającym, że się pali. Za którymś razem może naprawdę wybuchnąć pożar, ale jemu już nikt nie uwierzy. Przeraża mnie taka perspektywa.
 Marcin Królik: Obrońcy klimatu najbardziej kompromitują tę sprawę
/ screen YT

Ponieważ na froncie klimatycznym panuje ostatnio wielkie wzmożenie, co i rusz pojawiają się nowe wrzutki. Jeszcze nie ucichły echa wystąpienia Grety Thunberg, a już po mediach społecznościowych zaczął krążyć kolejny dowód na słuszność tezy, którą zawarłem w tytule. Jest to króciutki filmik ze spotkania z - nie przepadam za tym słowem, ale chyba nie mam za bardzo wyboru - kontrowersyjną członkinią amerykańskiej Izby Reprezentantów, Alexandrą Ocasio-Cortez. Spotkanie odbywało się w nowojorskim ratuszu, a to, co się na nim wydarzyło, choć wydaje się kuriozalne, powinno zapalić nam czerwone lampki ostrzegawcze.

Na nagraniu widać młodą eko-aktywistkę, która, cała rozemocjonowana, tłumaczy amerykańskiej polityk, że wszyscy jesteśmy trucicielami planety, że zostało nam już zaledwie kilka miesięcy oraz że partia Cortez powinna w następnej kampanii forsować hasło "Musimy zacząć jeść dzieci!". Dlaczego? Cóż, to proste - w atmosferze jest za dużo CO2. Dziewczyna przywołuje też wypowiedź szwedzkiego profesora, który zachęcał, by w imię walki z globalnym ociepleniem rozważyć zjadanie zmarłych. Z tego, co donoszą Internety, rzekomo miała to być prowokacja organizacji o nazwie LaRouchePAC, której celem było sprowokowanie Ocasio-Cortez.

Nie jestem fanem tej egzaltowanej gwiazdy amerykańskiej lewicy, ale przyznam, że nawet zrobiło mi się jej żal. Wyraźnie poczuła się zażenowana i jakoś próbowała z tego wybrnąć, bąkając do mikrofonu, że na pewno mamy trochę więcej czasu i bez wątpienia istnieje wiele innych rozwiązań, które można wdrożyć. A ja, oglądając to, zastanawiałem się, czy można się jeszcze śmiać, czy pora już zacząć się bać tego, co jeszcze wymyślą eko-szaleńcy. Bo może nowojorska hucpa rzeczywiście była polityczną prowokacją, ale już wystąpienie szwedzkiego naukowca, na które powoływała się tamta dziewczyna, nie.

Gość nazywa się Magnus Söderlund. Jest wykładowcą w sztokholmskiej Wyższej Szkole Handlowej, gdzie prowadzi między innymi kursy z czegoś, co nazywa się marketingiem konsumenckim. Podczas odbywającej się w Sztokholmie konferencji na temat przyszłości żywnościowej rzeczywiście wygłosił przemówienie zatytułowane "Czy możesz sobie wyobrazić jedzenie ludzkiego ciała?". Przekonywał w nim, że misja ratowania planety jest tak istotna, iż można posunąć się do kanibalizmu, który mógłby stać się alternatywą wobec produkcji mięsa i nabiału. Potem opowiadał o tym w szwedzkiej telewizji. Chyba nie wspomniał, czy sam byłby na to gotów, lub czy może już próbował.

No tak, żarty żartami, a facet zajmuje się marketingiem, więc może po prostu chce zabłysnąć. Tylko że już sam fakt, iż stać go było na formułowanie podobnych makabrycznych bzdur na ponoć poważnym evencie - a w każdym razie takie wrażenie sprawiającym - świadczy, że na naszych oczach rozwija się tolerancja dla szermującego ekologią fanatyzmu. Zwłaszcza że upiorny bełkot Söderlunda wpisuje się w dłuższy łańcuch różnych wypowiedzi, z których wynika, że dla ekologistów mięso staje się powoli nowym węglem. Czy w najbliższym czasie możemy być świadkami nagonki na kotleta? No, kto wie.

Nie, nie będę się pastwił nad wynurzeniami pani europosłanki Sylwii Spurek. Jednak pozwolę sobie zwrócić uwagę na niedawny komentarz redakcyjny Bloomberga, nawołujący do rezygnacji z jedzenia mięsa przez jeden dzień w tygodniu. I podejrzewam, że autorzy raczej nie mieli na myśli postnego piątku. W tekście można między innymi przeczytać, że odmówienie sobie jednego hamburgera oznacza oszczędność ponad 1421 litrów wody oraz takiej ilości energii, która jest nam potrzebna do ładowania smartfona przez pół roku. Otrzymujemy też alarmistyczne wyliczenia, że globalne spożycie mięsa od lat 60 XX wieku wzrosło już dwukrotnie. Pojawia się również oczywiście popularny ostatnio argument z gazami cieplarnianymi.

I co, już zaczęli państwo panikować, jak zaapelowała święta Greta? Ja, przyznaję, trochę tak, bo jakoś mi to wszystko dziwnie znajomo brzmi. Czy na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat nie słuchaliśmy podobnych racjonalizacji na temat szkodliwości węgla? O innych kwestiach ważnych dla światowej falangi postępu nie wspominając. Czy to zawsze nie odbywa się tak samo? Najpierw porozmawiajmy, zastanówmy się, spróbujmy, a potem mija kilka, kilkanaście lat i od debatowania przechodzimy do procesu legislacyjnego. A spróbuj, faszysto, być przeciw!

I teraz zależy mi, żebyśmy się dobrze zrozumieli. Nie uważam, by temat zmian klimatycznych był jakąś błahostką, którą można wykpić. Fakty są takie, że klimat rzeczywiście się zmienia. Obserwujemy to. Ja sam pamiętam o wiele bardziej mroźne zimy i łagodniejsze lata. Sądzę ponadto, że - jak to się mądrze mówi - antropogeniczna geneza tego zjawiska brzmi całkiem rozsądnie. A dlaczego tak uważam? Nie, nie ze względu na dane, których nie brak. Po prostu spróbujcie kilka godzin posiedzieć w zamkniętym pokoju i przekonajcie się, jaki ma to wpływ na powietrze w tym pomieszczeniu, nie mówiąc o waszej głowie. A teraz przemnóżcie to sobie przez ileś milionów. No właśnie.

Chciałbym, żeby było inaczej. Wciąż liczę, że ktoś przedstawi niepodważalny argument na naturalność tych procesów lub przynajmniej na znikomy udział w nich człowieka. Wyczekuję tego jak Fox Mulder ostatecznego dowodu na spisek rządu z obcymi. Podczas ostatniego szczytu ONZ - tego samego, na którym wystąpiła Greta Thunberg - niektóre media ekscytowały się deklaracją pięciuset naukowców negujących ocieplenie klimatu i wskazujących na zagrożenia związane z usilnym propagowaniem tezy przeciwnej. Problem niestety w tym, że przedstawili dość oklepane kontrargumenty, a na dodatek w większości nie mieli nic wspólnego z klimatologią.

Skoro zatem brak w tej kwestii zadowalającego konsensusu, muszę - niestety - zakładać, że teoria o antropogeniczności jest słuszna. Pytanie tylko, co z tym zrobić i jak. Bo że z niekorzystnymi zjawiskami coś zrobić się da, udowadnia sprawa dziury ozonowej. Słyszeli Państwo o niej ostatnio? Ja tak - że się zmniejszyła. Pamiętają Państwo całą panikę wokół odpowiedzialnego za nią freonu? Jak się okazuje, można było się porozumieć i wypracować rozwiązania mające na celu zredukowanie jego emisji do atmosfery. Być może było to możliwe, bo nie robiono wokół tej sprawy aż tak medialnej i politycznej histerii.

Teraz, jak się wydaje, nie ma na to szans. Temat ocieplenia klimatu na dobre ugrzązł w mule ideologii. I tak oto z jednej strony mamy świętą Gretę, z drugiej coraz wyraźniej dostrzegalną taktykę salami, w której najbardziej przerażające jest to, że eko-doktrynerzy w rodzaju pani doktor Spurek rzeczywiście mają narzędzia do tego, by zmusić nas do pląsania w ich cyrku. Ciekawe tylko, kto najbardziej na tym zyska. Producenci paneli słonecznych? Laboratoria pracujące nad pozyskiwaniem sztucznego mięsa? Armia urzędników, którzy najpewniej zostaną zatrudnieni do pilnowania nowych nakazów i zakazów?

Tylko że zanim do tego dojdzie, my, zwykli zjadacze mordującego klimat schabu, zostaniemy zapewne skutecznie zniechęceni do zastanawiania się, gdzie kończy się realny problem, a gdzie zaczyna obłęd. I tylko naprawdę szkoda, że problem od tego nie zniknie. A kto wie, czy się nie pogłębi - no bo przecież te eko-fidrygałki ktoś gdzieś musi wyprodukować. Jak Państwo myślą, ile toksycznych gazów puszczą do atmosfery wytwórcy ogniw fotowoltaicznych? Czy zastanawiali się Państwo, jak zgubny wpływ na środowisko naturalne miał jacht, którym do Nowego Jorku przybyła Greta Thunberg? Ile energii zżera smartfon pani Sylwii Spurek podczas tweetowania?

No ale furda tam - najważniejsze, żeby wreszcie ukrócić cierpienia gwałconych krów. Tak to niestety wygląda. Taką twarz ma dzisiaj rzekoma troska o naszą lepszą przyszłość. Aż strach się bać, prawda? Przypomina się ta klasyczna anegdota o facecie wołającym, że się pali. Gdy przyjeżdża wezwana straż, ten mówi, że tylko żartował. I tak kilka razy, aż jego krzyki już przestają na kimkolwiek robić wrażenie.  I wtedy naprawdę może wybuchnąć pożar. Przeraża mnie taka perspektywa.

Marcin Królik

 

POLECANE
Kłamali ws. zniszczenia domu w Wyrykach? Jest komentarz Tuska z ostatniej chwili
Kłamali ws. zniszczenia domu w Wyrykach? Jest komentarz Tuska

Prokuratura Okręgowa w Lublinie prowadzi śledztwo w sprawie „niezidentyfikowanego obiektu latającego”, który spadł na dom w Wyrykach na Lubelszczyźnie. Według oficjalnego komunikatu obiekt „nie został na chwilę obecną zidentyfikowany ani jako dron, ani jako jego fragmenty”. Z kolei, jak donosi dziennik „Rzeczpospolita”, powołując się na swoich informatorów, na dom spadła rakieta wystrzelona z polskiego F-16. Sprawę komentuje Donald Tusk.

Austriacki aktywista grozi Polsce odebraniem ziem zachodnich. Internauci nie zostawili na nim suchej nitki z ostatniej chwili
Austriacki aktywista grozi Polsce odebraniem ziem zachodnich. Internauci nie zostawili na nim suchej nitki

Austriacki aktywista i wypływowy lobbysta Gunther Fehlinger-Jahn obraża na platformie X polskiego prezydenta. Pokazuje przy tym, ile Niemcy straciły na rzecz Polski w wyniku II wojny światowej i grozi, że będzie zabiegał, by Polska zwróciła "ziemie niemieckie". Na odpowiedź z Polski nie musiał długo czekać. 

NFZ wydał ważny komunikat z ostatniej chwili
NFZ wydał ważny komunikat

Narodowy Fundusz Zdrowia wydał pilny komunikat. Do instytucji docierają kolejne sygnały o próbach wyłudzeń, w których oszuści podszywają się pod NFZ. Fałszywe SMS-y i e-maile mają nakłaniać do kliknięcia w niebezpieczne linki. Eksperci ostrzegają – możesz stracić nie tylko dane, ale i pieniądze.

Szokujące zachowanie europosła Platformy w odpowiedzi na pytania Telewizji Republika z ostatniej chwili
Szokujące zachowanie europosła Platformy w odpowiedzi na pytania Telewizji Republika

Republika opublikowała w swoich mediach społecznościowych serię pytań, jakie reporter telewizji zadał Krzysztofowi Brejzie. Europoseł był pytany o swoje kontakty z SKW w 2015 r. Powodem pytań, jak mówił reporter, miały być interpelacje poselskie in blanco znalezione w sejfie SKW, "takiej samej treści" jak te, które złożył do marszałka Sejmu ówczesny poseł PO Krzysztof Brejza.  

Spotkanie Karol Nawrocki – Friedrich Merz. Jest komunikat prezydenta RP z ostatniej chwili
Spotkanie Karol Nawrocki – Friedrich Merz. Jest komunikat prezydenta RP

Karol Nawrocki po raz pierwszy zabrał głos po spotkaniu z prezydentem Niemiec Frankiem-Walterem Steinmeierem i kanclerzem Friedrichem Merzem.

USA: Nie żyje legendarny aktor i reżyser Robert Redford z ostatniej chwili
USA: Nie żyje legendarny aktor i reżyser Robert Redford

We wtorek rano w swoim domu w stanie Utah zmarł Robert Redford, jeden z największych aktorów i reżyserów w historii Hollywood. Artysta odszedł we śnie. Miał 89 lat.

Wyłączenia prądu w Pomorskiem. Ważny komunikat dla mieszkańców z ostatniej chwili
Wyłączenia prądu w Pomorskiem. Ważny komunikat dla mieszkańców

Mieszkańcy województwa pomorskiego muszą przygotować się na planowane przerwy w dostawie energii elektrycznej. Energa Operator poinformowała o pracach modernizacyjnych i konserwacyjnych, które spowodują czasowe wyłączenia prądu w wielu miastach i mniejszych miejscowościach regionu.

Greckie media: „Nawrocki zbombardował Niemcy” gorące
Greckie media: „Nawrocki zbombardował Niemcy”

„«Bomba» Nawrockiego w Niemczech – Polska żąda reparacji wojennych w wysokości 1,3 biliona euro – Grecja… śpi” – pisze grecki Banking News. Artykuł jest pisany językiem „poprawnościowym”, wyraża jednak pewnego rodzaju zazdrość wobec asertywności prezydenta RP.

Co spadło na dom w Wyrykach? „Rz”: To nie dron, ale rakieta z polskiego F-16 Wiadomości
Co spadło na dom w Wyrykach? „Rz”: To nie dron, ale rakieta z polskiego F-16

Prokuratura Okręgowa w Lublinie prowadzi śledztwo w sprawie „niezidentyfikowanego obiektu latającego”, który spadł na dom w Wyrykach na Lubelszczyźnie. Według oficjalnego komunikatu obiekt „nie został na chwilę obecną zidentyfikowany ani jako dron, ani jako jego fragmenty”. Z kolei, jak donosi dziennik „Rzeczpospolita”, powołując się na swoich informatorów, na dom spadła rakieta wystrzelona z polskiego F-16.  

Radosław Sikorski uderza w Karola Nawrockiego. Jest odpowiedź z ostatniej chwili
Radosław Sikorski uderza w Karola Nawrockiego. Jest odpowiedź

Prezydent RP Karol Nawrocki przybył w poniedziałek po południu do Berlina, gdzie we wtorek przed południem spotkał się z prezydentem Republiki Federalnej Niemiec Frankiem-Walterem Steinmeierem, a następnie z kanclerzem Friedrichem Merzem. Szef MSZ Radosław Sikorski uznał to za dobrą okazję do twitterowych złośliwości.

REKLAMA

Marcin Królik: Obrońcy klimatu najbardziej kompromitują tę sprawę

Najważniejsze to wreszcie ukrócić cierpienia gwałconych krów. Można też zjadać zmarłych, a nawet dzieci. Taką twarz ma dzisiaj troska o klimat. Przypomina się klasyczna anegdota o facecie wołającym, że się pali. Za którymś razem może naprawdę wybuchnąć pożar, ale jemu już nikt nie uwierzy. Przeraża mnie taka perspektywa.
 Marcin Królik: Obrońcy klimatu najbardziej kompromitują tę sprawę
/ screen YT

Ponieważ na froncie klimatycznym panuje ostatnio wielkie wzmożenie, co i rusz pojawiają się nowe wrzutki. Jeszcze nie ucichły echa wystąpienia Grety Thunberg, a już po mediach społecznościowych zaczął krążyć kolejny dowód na słuszność tezy, którą zawarłem w tytule. Jest to króciutki filmik ze spotkania z - nie przepadam za tym słowem, ale chyba nie mam za bardzo wyboru - kontrowersyjną członkinią amerykańskiej Izby Reprezentantów, Alexandrą Ocasio-Cortez. Spotkanie odbywało się w nowojorskim ratuszu, a to, co się na nim wydarzyło, choć wydaje się kuriozalne, powinno zapalić nam czerwone lampki ostrzegawcze.

Na nagraniu widać młodą eko-aktywistkę, która, cała rozemocjonowana, tłumaczy amerykańskiej polityk, że wszyscy jesteśmy trucicielami planety, że zostało nam już zaledwie kilka miesięcy oraz że partia Cortez powinna w następnej kampanii forsować hasło "Musimy zacząć jeść dzieci!". Dlaczego? Cóż, to proste - w atmosferze jest za dużo CO2. Dziewczyna przywołuje też wypowiedź szwedzkiego profesora, który zachęcał, by w imię walki z globalnym ociepleniem rozważyć zjadanie zmarłych. Z tego, co donoszą Internety, rzekomo miała to być prowokacja organizacji o nazwie LaRouchePAC, której celem było sprowokowanie Ocasio-Cortez.

Nie jestem fanem tej egzaltowanej gwiazdy amerykańskiej lewicy, ale przyznam, że nawet zrobiło mi się jej żal. Wyraźnie poczuła się zażenowana i jakoś próbowała z tego wybrnąć, bąkając do mikrofonu, że na pewno mamy trochę więcej czasu i bez wątpienia istnieje wiele innych rozwiązań, które można wdrożyć. A ja, oglądając to, zastanawiałem się, czy można się jeszcze śmiać, czy pora już zacząć się bać tego, co jeszcze wymyślą eko-szaleńcy. Bo może nowojorska hucpa rzeczywiście była polityczną prowokacją, ale już wystąpienie szwedzkiego naukowca, na które powoływała się tamta dziewczyna, nie.

Gość nazywa się Magnus Söderlund. Jest wykładowcą w sztokholmskiej Wyższej Szkole Handlowej, gdzie prowadzi między innymi kursy z czegoś, co nazywa się marketingiem konsumenckim. Podczas odbywającej się w Sztokholmie konferencji na temat przyszłości żywnościowej rzeczywiście wygłosił przemówienie zatytułowane "Czy możesz sobie wyobrazić jedzenie ludzkiego ciała?". Przekonywał w nim, że misja ratowania planety jest tak istotna, iż można posunąć się do kanibalizmu, który mógłby stać się alternatywą wobec produkcji mięsa i nabiału. Potem opowiadał o tym w szwedzkiej telewizji. Chyba nie wspomniał, czy sam byłby na to gotów, lub czy może już próbował.

No tak, żarty żartami, a facet zajmuje się marketingiem, więc może po prostu chce zabłysnąć. Tylko że już sam fakt, iż stać go było na formułowanie podobnych makabrycznych bzdur na ponoć poważnym evencie - a w każdym razie takie wrażenie sprawiającym - świadczy, że na naszych oczach rozwija się tolerancja dla szermującego ekologią fanatyzmu. Zwłaszcza że upiorny bełkot Söderlunda wpisuje się w dłuższy łańcuch różnych wypowiedzi, z których wynika, że dla ekologistów mięso staje się powoli nowym węglem. Czy w najbliższym czasie możemy być świadkami nagonki na kotleta? No, kto wie.

Nie, nie będę się pastwił nad wynurzeniami pani europosłanki Sylwii Spurek. Jednak pozwolę sobie zwrócić uwagę na niedawny komentarz redakcyjny Bloomberga, nawołujący do rezygnacji z jedzenia mięsa przez jeden dzień w tygodniu. I podejrzewam, że autorzy raczej nie mieli na myśli postnego piątku. W tekście można między innymi przeczytać, że odmówienie sobie jednego hamburgera oznacza oszczędność ponad 1421 litrów wody oraz takiej ilości energii, która jest nam potrzebna do ładowania smartfona przez pół roku. Otrzymujemy też alarmistyczne wyliczenia, że globalne spożycie mięsa od lat 60 XX wieku wzrosło już dwukrotnie. Pojawia się również oczywiście popularny ostatnio argument z gazami cieplarnianymi.

I co, już zaczęli państwo panikować, jak zaapelowała święta Greta? Ja, przyznaję, trochę tak, bo jakoś mi to wszystko dziwnie znajomo brzmi. Czy na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat nie słuchaliśmy podobnych racjonalizacji na temat szkodliwości węgla? O innych kwestiach ważnych dla światowej falangi postępu nie wspominając. Czy to zawsze nie odbywa się tak samo? Najpierw porozmawiajmy, zastanówmy się, spróbujmy, a potem mija kilka, kilkanaście lat i od debatowania przechodzimy do procesu legislacyjnego. A spróbuj, faszysto, być przeciw!

I teraz zależy mi, żebyśmy się dobrze zrozumieli. Nie uważam, by temat zmian klimatycznych był jakąś błahostką, którą można wykpić. Fakty są takie, że klimat rzeczywiście się zmienia. Obserwujemy to. Ja sam pamiętam o wiele bardziej mroźne zimy i łagodniejsze lata. Sądzę ponadto, że - jak to się mądrze mówi - antropogeniczna geneza tego zjawiska brzmi całkiem rozsądnie. A dlaczego tak uważam? Nie, nie ze względu na dane, których nie brak. Po prostu spróbujcie kilka godzin posiedzieć w zamkniętym pokoju i przekonajcie się, jaki ma to wpływ na powietrze w tym pomieszczeniu, nie mówiąc o waszej głowie. A teraz przemnóżcie to sobie przez ileś milionów. No właśnie.

Chciałbym, żeby było inaczej. Wciąż liczę, że ktoś przedstawi niepodważalny argument na naturalność tych procesów lub przynajmniej na znikomy udział w nich człowieka. Wyczekuję tego jak Fox Mulder ostatecznego dowodu na spisek rządu z obcymi. Podczas ostatniego szczytu ONZ - tego samego, na którym wystąpiła Greta Thunberg - niektóre media ekscytowały się deklaracją pięciuset naukowców negujących ocieplenie klimatu i wskazujących na zagrożenia związane z usilnym propagowaniem tezy przeciwnej. Problem niestety w tym, że przedstawili dość oklepane kontrargumenty, a na dodatek w większości nie mieli nic wspólnego z klimatologią.

Skoro zatem brak w tej kwestii zadowalającego konsensusu, muszę - niestety - zakładać, że teoria o antropogeniczności jest słuszna. Pytanie tylko, co z tym zrobić i jak. Bo że z niekorzystnymi zjawiskami coś zrobić się da, udowadnia sprawa dziury ozonowej. Słyszeli Państwo o niej ostatnio? Ja tak - że się zmniejszyła. Pamiętają Państwo całą panikę wokół odpowiedzialnego za nią freonu? Jak się okazuje, można było się porozumieć i wypracować rozwiązania mające na celu zredukowanie jego emisji do atmosfery. Być może było to możliwe, bo nie robiono wokół tej sprawy aż tak medialnej i politycznej histerii.

Teraz, jak się wydaje, nie ma na to szans. Temat ocieplenia klimatu na dobre ugrzązł w mule ideologii. I tak oto z jednej strony mamy świętą Gretę, z drugiej coraz wyraźniej dostrzegalną taktykę salami, w której najbardziej przerażające jest to, że eko-doktrynerzy w rodzaju pani doktor Spurek rzeczywiście mają narzędzia do tego, by zmusić nas do pląsania w ich cyrku. Ciekawe tylko, kto najbardziej na tym zyska. Producenci paneli słonecznych? Laboratoria pracujące nad pozyskiwaniem sztucznego mięsa? Armia urzędników, którzy najpewniej zostaną zatrudnieni do pilnowania nowych nakazów i zakazów?

Tylko że zanim do tego dojdzie, my, zwykli zjadacze mordującego klimat schabu, zostaniemy zapewne skutecznie zniechęceni do zastanawiania się, gdzie kończy się realny problem, a gdzie zaczyna obłęd. I tylko naprawdę szkoda, że problem od tego nie zniknie. A kto wie, czy się nie pogłębi - no bo przecież te eko-fidrygałki ktoś gdzieś musi wyprodukować. Jak Państwo myślą, ile toksycznych gazów puszczą do atmosfery wytwórcy ogniw fotowoltaicznych? Czy zastanawiali się Państwo, jak zgubny wpływ na środowisko naturalne miał jacht, którym do Nowego Jorku przybyła Greta Thunberg? Ile energii zżera smartfon pani Sylwii Spurek podczas tweetowania?

No ale furda tam - najważniejsze, żeby wreszcie ukrócić cierpienia gwałconych krów. Tak to niestety wygląda. Taką twarz ma dzisiaj rzekoma troska o naszą lepszą przyszłość. Aż strach się bać, prawda? Przypomina się ta klasyczna anegdota o facecie wołającym, że się pali. Gdy przyjeżdża wezwana straż, ten mówi, że tylko żartował. I tak kilka razy, aż jego krzyki już przestają na kimkolwiek robić wrażenie.  I wtedy naprawdę może wybuchnąć pożar. Przeraża mnie taka perspektywa.

Marcin Królik


 

Polecane
Emerytury
Stażowe