Marcin Królik: Rozdziobywanie generała Franco

Mszczenie się na zwłokach – zwłaszcza jeżeli w podtekście ma zbijanie politycznego kapitału – symbolizuje jakąś krańcową i napawającą grozą dezercję ze zwykłego, najprościej pojmowanego człowieczeństwa.
 Marcin Królik: Rozdziobywanie generała Franco
/ en.m.wikipedia.org

Czy historia jest prostą opowieścią z jasno rozdzielonymi pozytywnymi i negatywnymi postaciami? Na pewno nie. Co jednak najciekawsze, ci, którzy najbardziej uporczywie nas o tym przekonują, tokując bez przerwy, jak to powinniśmy być otwarci na rozmaite punkty widzenia, rozumieć uwarunkowania i zbyt łatwo nie osądzać, nie mają już tyle wyrozumiałości, kiedy przepychają kolanem własną wersję. Można wręcz dojść do wniosku, że całe to nawoływanie do poszerzenia perspektywy tak naprawdę służy demontażowi narracji przeciwnika, żeby zastąpić ją swoją - równie arbitralną i niepodlegającą dyskusji. Czasem nawet rozkopuje się w tym celu groby.

Więc owszem, historia bynajmniej nie jest jednoznaczna, aczkolwiek istnieją od tej reguły wyjątki. Do takich niewątpliwie należy nieżyjący od ponad czterdziestu lat hiszpański dyktator, generał Francisco Franco. On ma być tylko zły. Taki przekaz od lat wbija nam do głów szeroko rozumiany obóz postępu i świętej walki z faszyzmem. O Franco wolno myśleć, a już na pewno mówić, wyłącznie jako o satrapie dławiącym wszelkie przejawy wolności i zauszniku Hitlera, który z jego poparciem dokonał przewrotu i utopił kraj w pożodze wojny domowej, przy okazji mordując bojowników spod znaku sierpa i młota. A gdy już umocnił swoją władzę, zmienił kraj w państwo quasi-religijne.

W ostatnich dniach konserwowanie tego mitu weszło na nowy poziom. Niepowodzeniem zakończyła się wielomiesięczna batalia o spokój doczesnych szczątków Franco. Wyrzucenie ich z mauzoleum w Dolinie Poległych było jednym z głównych punktów programowych utworzonego w czerwcu zeszłego roku mniejszościowego rządu socjalistów. Obecność tam zwłok Franco miała ponoć uwłaczać pamięci ofiar wojny domowej. Ciekawe, czy również zamordowanych przez ideowych poprzedników premiera Sancheza księży i zakonnic, w obronie których pucz pod wodzą Franco w ogóle się rozpoczął. Tak czy siak, ekshumacja się odbyła.

Trumna z ciałem Franco została przetransportowana śmigłowcem do El Pardo i złożona na cmentarzu Mingorrubio, gdzie spoczywa już jego żona. Przy okazji - jak można przeczytać w mediach - nie obyło się bez skandalu. Przeor benedyktyńskiego klasztoru powiązanego z Doliną Poległych oskarżył władze o złamanie hiszpańskich przepisów dotyczących rozdziału Kościoła od państwa, ponieważ - jak to ujął - funkcjonariusze służb bezpieczeństwa i pracownicy budowlani - przez kilka dni okupowali bazylikę, w której znajdował się grób Franco. O zatrzymanie ekshumacji zaapelowano do papieża Franciszka, ale odpowiedź z Watykanu nie nadeszła.

Czy rzeczywiście jest to - jak argumentowała między innymi rodzina Franco oraz jego zwolennicy - akt motywowanego politycznie rewanżyzmu? Trudno nie odnieść takiego wrażenia, kiedy dowiadujemy się na przykład, że rząd odrzucił prośbę krewnych, żeby prochy Franco złożyć w madryckiej katedrze Almudena, gdzie znajduje się już rodzinny grobowiec. A poza tym jeżeli premier Sanchez zarówno na okres dotychczasowego funkcjonowania, jak i na zbliżające się wybory nie ma lepszego pomysłu niż bawienie się w hienę cmentarną, to trudno nie dopatrywać się w jego działaniach celowości. Tym bardziej że ostateczne upokorzenie Franco od lat widnieje na liście priorytetów hiszpańskiej lewicy.

Wydaje się to szczególnie bulwersujące właśnie teraz, tydzień przed dniem Wszystkich Świętych oraz Zaduszkami. Szacunek dla zmarłych - także w wymiarze materialnym - stanowi, a przynajmniej kiedyś stanowił, jeden z duchowych filarów europejskiej kultury. Porzucenie go to część kultywowanej przez lewicę hermeneutyki zerwania. Jeśli do tego robi się to tak ostentacyjnie, atakując kogoś, kto już nie jest w stanie się bronić - bez względu na to, kim ten ktoś był za życia - rzeczywiście potężnie zalatuje nie tyle nawet rewanżyzmem, co po prostu zwykłą barbarią. Albo i czymś gorszym, bo tak zwane ludy pierwotne też miały rozbudowane rytuały pogrzebowe i cześć dla zmarłych.

Oczywiście można spróbować odnieść to do naszej sytuacji - na przykład grobów radzieckich żołnierzy czy pojawiających się co jakiś czas postulatów przenoszenia z Powązek leżących tam komunistów. Sęk w tym, że u nas, o ile mi wiadomo, nigdy na poważnie takiej próby nie podjęto. Groby może i bywają elementem politycznych przepychanek - także na prawicy - lecz jestem gotów iść o zakład, że jeżeli w Polsce kiedykolwiek doczekamy się czegoś podobnego jak to, co spotkało Franco, to autorami takiej inicjatywy będą raczej ideowi koledzy premiera Sancheza, a obiektem… no, tutaj aż boję się popuścić wodzy fantazji.

Natomiast co do wieloznaczności samej historii oraz roli w niej generała Franco… Gdy z drugiej strony barykady czytam na przykład, że był po prostu nieśmiałym, lekko brzuchatym wujciem, zaczynającym każdy swój dzień od mszy o szóstej rano, lubiącym telewizję, kibicującym Realowi Madryt, malującym kiepskie obrazy i pisującym równie kiepskie powieści pod pseudonimem, to też włącza mi się odruch sceptyka. Nie w sensie, rzecz jasna, że tego wszystkiego nie robił, ile raczej dlatego, że mam poczucie, iż ktoś próbuje mi go sprzedać w wersji z kolei zbyt ugłaskanej, żebym - broń Boże - nie podważał jego zasług w walce z czerwoną zarazą.

Tych akurat - o ile się orientuję jako laik - zakwestionować się nie da. Tak jak nie sposób dyskutować z ustaleniami historyków, że sojusznikiem Hitlera i Mussoliniego był raczej kiepskim, raczej zmuszonym do tego przez sytuację niż rzeczywiście podzielającym ich szaloną wizję rzeczywistości. Ale nikt chyba też nie zaprzecza temu, że po zwycięstwie nad Republiką jego reżim dopuszczał się represji wobec jej funkcjonariuszy. Tylko że trzeba od razu zadać pytanie o skalę zbrodni, jakich oni się dopuszczali, nim Franco wzniecił bunt. I oczywiście wiem, że takie rachuby są podejrzane moralnie, aczkolwiek - czy się to nam podoba, czy nie - do oceny się wliczają.

Nie, historia nie jest jednoznaczna. Jest od tego wręcz jak najdalsza. Warto jednak, by pamiętali o tym również ci, którzy dziś rozkopują groby. Mszczenie się na zwłokach - zwłaszcza jeżeli w podtekście ma zbijanie politycznego kapitału - symbolizuje jakąś krańcową i napawającą grozą dezercję ze zwykłego, najprościej pojmowanego człowieczeństwa. Dziś łaskawie pozwolono zabrać krewnym prochy. Ale co jutro? Co z innymi "wrogami demokracji"? Do foliowego worka i pod płot? Na latarni powiesić, by się złakniony igrzysk demos uradował? Skoro już nawet majestat śmierci nie budzi szacunku, to co z nas zostało?

Marcin Królik

Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Tadeusz Płużański: Maria Wittek - polska generał z Virtuti Militari Wiadomości
Tadeusz Płużański: Maria Wittek - polska generał z Virtuti Militari

19 kwietnia 1997 r. w Warszawie zmarła Maria Wittek, członek Polskiej Organizacji Wojskowej, komendant Przysposobienia Wojskowego Kobiet i Wojskowej Służby Kobiet, pierwsza Polka mianowana na stopień generała Wojska Polskiego.

Koniec pewnej epoki: gwiazdor podjął decyzję o odejściu z Realu Madryt z ostatniej chwili
Koniec pewnej epoki: gwiazdor podjął decyzję o odejściu z Realu Madryt

Kapitan Realu Madryt Nacho według informacji portalu Marca poinformował już swój klub, że po tym sezonie opuści on Santiago Bernabeu.

Historycznego starcie myśliwców - człowiek zmierzył się ze sztuczną inteligencją z ostatniej chwili
Historycznego starcie myśliwców - człowiek zmierzył się ze sztuczną inteligencją

Armia Stanów Zjednoczonych przeprowadziła po raz pierwszy ćwiczenie, w którym człowiek za sterami samolotu starł się z maszyną kierowaną przez sztuczną inteligencję (AI) - poinformowała w piątek telewizja Sky, powołując się na Agencję d.s. Zaawansowanych Projektów Obronnych (DARPA).

Deutsche Quelle: Scholz pojechał do Pekinu na skargę Wiadomości
Deutsche Quelle: Scholz pojechał do Pekinu na skargę

Kanclerz Olaf Scholz poleciał do Chin z pakietem zawoalowanych skarg i postulatów bynajmniej nie ograniczających się do kwestii związanych z wojną na Ukrainie. Na niecały tydzień przed wylotem Scholza do Azji, Izba Handlu Zagranicznego (AHK) opublikowano wyniki ankiety przeprowadzonej wśród 150 niemieckich przedsiębiorstw obecnych na chińskim rynku.

Bezczelny wpis niemieckiego ambasadora na temat zagłady Żydów. Jest komentarz Przemysława Czarnka z ostatniej chwili
Bezczelny wpis niemieckiego ambasadora na temat zagłady Żydów. Jest komentarz Przemysława Czarnka

Niemiecki ambasador zadeklarował, że jego kraj wesprze... renowacji drzwi do warszawskiej synagogi. W swoim wpisie nie wspomniał on jednak, kto zgotował polskim Żydom piekło na ziemi.

Proces Donalda Trumpa: mężczyzna podpalił się przed sądem [WIDEO] z ostatniej chwili
Proces Donalda Trumpa: mężczyzna podpalił się przed sądem [WIDEO]

Nieznany mężczyzna podpalił się pod budynkiem sądu na Manhattanie, gdzie odbywa się proces Donalda Trumpa. Jego tożsamość i przyczyny podpalenia nie są dotąd znane.

To wyrok dla europejskich producentów samochodów? Mocne wejście Chin z ostatniej chwili
To wyrok dla europejskich producentów samochodów? Mocne wejście Chin

Premier Hiszpanii Pedro Sanchez otworzył w piątek symbolicznie pierwszą europejską fabrykę chińskich samochodów. Będą one produkowane w dawnym zakładzie Nissana w Barcelonie.

Jeden z liderów Polski 2050 ma wystartować w wyborach do Europarlamentu z ostatniej chwili
Jeden z liderów Polski 2050 ma wystartować w wyborach do Europarlamentu

Z dużym prawdopodobieństwem wystartuję w wyborach do Parlamentu Europejskiego - przekazał szef klubu Polska2050-TD Mirosław Suchoń. Polityk ma kandydować z województwa śląskiego.

Nieoficjalnie: Zinedine Zidane wraca na ławkę trenerską z ostatniej chwili
Nieoficjalnie: Zinedine Zidane wraca na ławkę trenerską

Według katalońskiego dziennika "Mundo Deportivo" były trener Realu Madryt i jedna z największych gwiazd piłki nożnej w historii Zinedine Zidane wkrótce wróci na ławkę trenerską. Według ich ustaleń ma on objąć niemiecki Bayern Monachium.

Nie żyje ceniony polski reżyser z ostatniej chwili
Nie żyje ceniony polski reżyser

Media obiegła informacja o śmierci cenionego polskiego reżysera i scenarzysty. Andrzej Szczygieł odszedł 17 kwietnia 2024 roku w wieku 88 lat.

REKLAMA

Marcin Królik: Rozdziobywanie generała Franco

Mszczenie się na zwłokach – zwłaszcza jeżeli w podtekście ma zbijanie politycznego kapitału – symbolizuje jakąś krańcową i napawającą grozą dezercję ze zwykłego, najprościej pojmowanego człowieczeństwa.
 Marcin Królik: Rozdziobywanie generała Franco
/ en.m.wikipedia.org

Czy historia jest prostą opowieścią z jasno rozdzielonymi pozytywnymi i negatywnymi postaciami? Na pewno nie. Co jednak najciekawsze, ci, którzy najbardziej uporczywie nas o tym przekonują, tokując bez przerwy, jak to powinniśmy być otwarci na rozmaite punkty widzenia, rozumieć uwarunkowania i zbyt łatwo nie osądzać, nie mają już tyle wyrozumiałości, kiedy przepychają kolanem własną wersję. Można wręcz dojść do wniosku, że całe to nawoływanie do poszerzenia perspektywy tak naprawdę służy demontażowi narracji przeciwnika, żeby zastąpić ją swoją - równie arbitralną i niepodlegającą dyskusji. Czasem nawet rozkopuje się w tym celu groby.

Więc owszem, historia bynajmniej nie jest jednoznaczna, aczkolwiek istnieją od tej reguły wyjątki. Do takich niewątpliwie należy nieżyjący od ponad czterdziestu lat hiszpański dyktator, generał Francisco Franco. On ma być tylko zły. Taki przekaz od lat wbija nam do głów szeroko rozumiany obóz postępu i świętej walki z faszyzmem. O Franco wolno myśleć, a już na pewno mówić, wyłącznie jako o satrapie dławiącym wszelkie przejawy wolności i zauszniku Hitlera, który z jego poparciem dokonał przewrotu i utopił kraj w pożodze wojny domowej, przy okazji mordując bojowników spod znaku sierpa i młota. A gdy już umocnił swoją władzę, zmienił kraj w państwo quasi-religijne.

W ostatnich dniach konserwowanie tego mitu weszło na nowy poziom. Niepowodzeniem zakończyła się wielomiesięczna batalia o spokój doczesnych szczątków Franco. Wyrzucenie ich z mauzoleum w Dolinie Poległych było jednym z głównych punktów programowych utworzonego w czerwcu zeszłego roku mniejszościowego rządu socjalistów. Obecność tam zwłok Franco miała ponoć uwłaczać pamięci ofiar wojny domowej. Ciekawe, czy również zamordowanych przez ideowych poprzedników premiera Sancheza księży i zakonnic, w obronie których pucz pod wodzą Franco w ogóle się rozpoczął. Tak czy siak, ekshumacja się odbyła.

Trumna z ciałem Franco została przetransportowana śmigłowcem do El Pardo i złożona na cmentarzu Mingorrubio, gdzie spoczywa już jego żona. Przy okazji - jak można przeczytać w mediach - nie obyło się bez skandalu. Przeor benedyktyńskiego klasztoru powiązanego z Doliną Poległych oskarżył władze o złamanie hiszpańskich przepisów dotyczących rozdziału Kościoła od państwa, ponieważ - jak to ujął - funkcjonariusze służb bezpieczeństwa i pracownicy budowlani - przez kilka dni okupowali bazylikę, w której znajdował się grób Franco. O zatrzymanie ekshumacji zaapelowano do papieża Franciszka, ale odpowiedź z Watykanu nie nadeszła.

Czy rzeczywiście jest to - jak argumentowała między innymi rodzina Franco oraz jego zwolennicy - akt motywowanego politycznie rewanżyzmu? Trudno nie odnieść takiego wrażenia, kiedy dowiadujemy się na przykład, że rząd odrzucił prośbę krewnych, żeby prochy Franco złożyć w madryckiej katedrze Almudena, gdzie znajduje się już rodzinny grobowiec. A poza tym jeżeli premier Sanchez zarówno na okres dotychczasowego funkcjonowania, jak i na zbliżające się wybory nie ma lepszego pomysłu niż bawienie się w hienę cmentarną, to trudno nie dopatrywać się w jego działaniach celowości. Tym bardziej że ostateczne upokorzenie Franco od lat widnieje na liście priorytetów hiszpańskiej lewicy.

Wydaje się to szczególnie bulwersujące właśnie teraz, tydzień przed dniem Wszystkich Świętych oraz Zaduszkami. Szacunek dla zmarłych - także w wymiarze materialnym - stanowi, a przynajmniej kiedyś stanowił, jeden z duchowych filarów europejskiej kultury. Porzucenie go to część kultywowanej przez lewicę hermeneutyki zerwania. Jeśli do tego robi się to tak ostentacyjnie, atakując kogoś, kto już nie jest w stanie się bronić - bez względu na to, kim ten ktoś był za życia - rzeczywiście potężnie zalatuje nie tyle nawet rewanżyzmem, co po prostu zwykłą barbarią. Albo i czymś gorszym, bo tak zwane ludy pierwotne też miały rozbudowane rytuały pogrzebowe i cześć dla zmarłych.

Oczywiście można spróbować odnieść to do naszej sytuacji - na przykład grobów radzieckich żołnierzy czy pojawiających się co jakiś czas postulatów przenoszenia z Powązek leżących tam komunistów. Sęk w tym, że u nas, o ile mi wiadomo, nigdy na poważnie takiej próby nie podjęto. Groby może i bywają elementem politycznych przepychanek - także na prawicy - lecz jestem gotów iść o zakład, że jeżeli w Polsce kiedykolwiek doczekamy się czegoś podobnego jak to, co spotkało Franco, to autorami takiej inicjatywy będą raczej ideowi koledzy premiera Sancheza, a obiektem… no, tutaj aż boję się popuścić wodzy fantazji.

Natomiast co do wieloznaczności samej historii oraz roli w niej generała Franco… Gdy z drugiej strony barykady czytam na przykład, że był po prostu nieśmiałym, lekko brzuchatym wujciem, zaczynającym każdy swój dzień od mszy o szóstej rano, lubiącym telewizję, kibicującym Realowi Madryt, malującym kiepskie obrazy i pisującym równie kiepskie powieści pod pseudonimem, to też włącza mi się odruch sceptyka. Nie w sensie, rzecz jasna, że tego wszystkiego nie robił, ile raczej dlatego, że mam poczucie, iż ktoś próbuje mi go sprzedać w wersji z kolei zbyt ugłaskanej, żebym - broń Boże - nie podważał jego zasług w walce z czerwoną zarazą.

Tych akurat - o ile się orientuję jako laik - zakwestionować się nie da. Tak jak nie sposób dyskutować z ustaleniami historyków, że sojusznikiem Hitlera i Mussoliniego był raczej kiepskim, raczej zmuszonym do tego przez sytuację niż rzeczywiście podzielającym ich szaloną wizję rzeczywistości. Ale nikt chyba też nie zaprzecza temu, że po zwycięstwie nad Republiką jego reżim dopuszczał się represji wobec jej funkcjonariuszy. Tylko że trzeba od razu zadać pytanie o skalę zbrodni, jakich oni się dopuszczali, nim Franco wzniecił bunt. I oczywiście wiem, że takie rachuby są podejrzane moralnie, aczkolwiek - czy się to nam podoba, czy nie - do oceny się wliczają.

Nie, historia nie jest jednoznaczna. Jest od tego wręcz jak najdalsza. Warto jednak, by pamiętali o tym również ci, którzy dziś rozkopują groby. Mszczenie się na zwłokach - zwłaszcza jeżeli w podtekście ma zbijanie politycznego kapitału - symbolizuje jakąś krańcową i napawającą grozą dezercję ze zwykłego, najprościej pojmowanego człowieczeństwa. Dziś łaskawie pozwolono zabrać krewnym prochy. Ale co jutro? Co z innymi "wrogami demokracji"? Do foliowego worka i pod płot? Na latarni powiesić, by się złakniony igrzysk demos uradował? Skoro już nawet majestat śmierci nie budzi szacunku, to co z nas zostało?

Marcin Królik


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe