Jakub Pacan: Kosiniak-Kamysz już odcina kupony
W obozie Dobrej Zmiany też nie ma dobrej opinii o Kosiniaku-Kamyszu, co całkiem zrozumiałe. Lewica słowami Krzysztofa Gawkowskiego podchodzi do niego z szacunkiem i dystansem, „Kandydatura Kosiniaka-Kamysza nie jest zaskoczeniem, to naturalny kandydat PSL; szanowany i mocny w debatach” – mówił polityk Wiosny.
Niezależnie od emocji jakie wzbudza kandydatura Kosiniaka-Kamysza, szef PSL już odbiera premię za bycie pierwszym wśród kandydatów do Pałacu Prezydenckiego w postaci wzmocnienia swojej partii. PSL walczące do tej pory o przetrwanie i przy poparciu ośmiu i pół proc. jakie zyskało w wyborach sejmowych jest w stanie wystawić kandydata, który wzbudza strach i niepewność w partii rządzącej. Tym samy Ludowcy wypuszczają przekaz, że w polskim systemie partyjnym okazują się znowu partią choć małą, to niezwykle istotną, a nawet niezbędną w partyjnych układankach.
Start szefa PSL w wyścigu o fotel prezydenta rozjaśnia też sprawę Koalicji Polskiej tworu, który nie bardzo dawał się wcisnąć w wizerunek PSL, gdyż był zbyt ogólny i górnolotny i w silnych tożsamościowo ugrupowaniach partyjnych nie wiadomo co znaczył, ale za to doskonale komponuje się z wizerunkiem kandydata na „prezydenta wszystkich Polaków”. Kosiniak-Kamysz dużo wcześniej musiał już mieć ustaloną tę kandydaturę nie tylko z własną partią, ale i bardziej znaczącymi politykami opozycji m.in., szefem Rady Europejskiej.
Lider PSL nie zasypuje gruszek w popiele i idzie za ciosem. Tuż po decyzji Donalda Tuska o niekandydowaniu na prezydenta Polski, Kosiniak-Kamysz zwrócił się do opozycji z apelem, by zorganizować prawybory. – My jesteśmy do wyborów gotowi, to Platforma Obywatelska czekała chyba na decyzję Donalda Tuska, a nie. Musimy przyjąć rozwiązania innowacyjne, a nie iść utartą ścieżką, która doprowadziła do porażki. Myślę, że polityczną innowacją byłoby zorganizowanie szybko prawyborów szerszej opozycji, może nie całej, bo rozumiem lewicę, że ona chce wystawić swojego kandydata, ale w ramach Europejskiej Partii Ludowej, w ramach tej części opozycji, mogłoby dojść do takich prawyborów, to by była szansa na przejęcie inicjatywy – mówił w rozmowie z RMF FM.
Dzień później rozpoczął ofensywę medialną na temat związków partnerskich. „Można by było zaproponować referendum w sprawie związków partnerskich i wreszcie to rozstrzygnąć” – powiedział polityk PSL i to w medium dla tej sprawy symbolicznym, bo w „Gazecie Wyborczej”. Takie tworzenie „pseudowydarzeń” pokazuje, że w PSL wiedzą czym jest dobra kampania marketingowa i co jest istotne w dobie tablidyzacja polityki. Cóż z tego, że pomysł nie zostanie zrealizowany, skoro takie wrzutki medialne ustawiają agendę polityczna i tworzą politykowi „przewagę konkurencyjną”. W czasie, gdy nie wiemy jeszcze kto będzie kandydatem PO i lewicy na prezydenta wszystkie media od prawa do lewa komentują propozycję Kosiniaka-Kamysza ws. ewentualnego referendum. Kij w mrowisko został włożony, emocje poruszone, nagłówki grają już na jego nazwisko.
Politycy Prawa i Sprawiedliwości zarzucają mu, że osiem lat wspólnych rządów z PO, Koalicja Europejska z SLD i Zielonymi i wiele innych jeszcze przewin z lat 2007 – 20015 tak nadszarpnęły mu reputację, że nie ma realnych szans z urzędującą głową państwa.
Problem w tym, że o prestiżu i reputacji danego kandydata nie decydują jedynie wyborcy partii przeciwnych – w przypadku Kosiniaka-Kamysza są to wyborcy PiS – ale także zwolennicy opozycji oraz elektorat niezdecydowany. Są jeszcze odbiorcy nie identyfikujący się trwale konkretnymi wartościami politycznymi czy partiami, którzy wahają się komu oddać swój głos.