[Tylko u nas] Niemiecki ekonomista dr Sarrazin: Za 30 lat muzułmanie będą stanowili większość w Europie
- To prawda, wokół moich książek narosło sporo nieporozumień, które muszę na bieżąco wyjaśniać. Nazwano mnie "rasistą", choć dotąd nikt nie zdołał mi tego udowodnić. Proszę mi pokazać tylko jeden fragment, w którym kogoś obrażam. Dlatego tak łatwo nie złożę broni i będę się dalej opierał wykluczeniu z partii. No bo wbrew błędnym informacjom jeszcze nie oddałem legitymacji socjaldemokratów, mimo że dziś już prawie w niczym nie przypomina tego ugrupowania, do którego kiedyś wstąpiłem. Moi partyjni koledzy mają ze mną problem, bo nie dałem się zaślepić wiarą w 'ubogacającą' siłę niekontrolowanego napływu islamskich imigrantów. Tymczasem jako Senator ds. Finansów w lokalnym berlińskim rządzie widziałem na własne oczy, a jaki sposób rosnąca liczba islamskich uchodźców wpłynęła na niemiecki system gospodarczy i edukacyjny.
- Jakie skutki i zagrożenia wynikające z masowej imigracji czekają jeszcze Europę w następnych latach?
- Jeżeli napływ muzułmanów oraz wysoka dzietność ich kobiet pozostaną na obecnym poziomie, to za trzydzieści lat będą bez wątpienia stanowić większość na naszym kontynencie. Będą mogli na swój sposób zmieniać prawo i przekształcać Europę. Zresztą już teraz to robią. Liczba przestępstw rośnie z miesiąca na miesiąc, a w berlińskiej dzielnicy Neukölln widać prawie wyłącznie kobiety z burkami, przy czym każda z nich ma przy sobie co najmniej troje dzieci. Podobne zjawiska mają coraz częściej miejscie także w innych dzielnicach Berlina. Powiem panu szczerze - nie chciałbym, żeby mój kraj tak wyglądał.
- Die Grünen, Die Linke oraz duża część pańskiej SPD wyrażają zupełnie inne zdanie...
- Dziwię się, że np. moi najgorliwsi krytycy i obrońcy masowej imigracji, jak choćby politycy partii Zielonych, którzy są ponoć tak wyczuleni na cierpienia kobiet, absolutnie nie chcą przyjmować do wiadomości, jak są one traktowane przez swoich muzułmańskich małżonków. Znamienne zresztą, że islamska dyskryminacja płci przeciwnej wykracza już poza domowe zacisze. W niektórych lokalach gastronomicznych w Berlinie, prowadzonych przez przybyszy z krajów arabskich, kobiety nie mają wstępu. I to się dzieje w Niemczech! To nie jest rasizm, to są fakty, które nazywam po imieniu.
- Mimo to pana oponenci nie odpuszczają. Nazywają pana "siewcą nienawiści", który zachowuje się podobnie jak naziści w latach 30. i 40. XX w.
- To są pomówienia. "Nienawiścią" epatują w moich książkach jedynie cytaty z "Koranu". Nie jestem w stanie zrozumieć logiki tych zarzutów. Nie mogę kwestionować sensu masowej imigracji ludności islamskiej, ponieważ 80 lat temu władzę w Niemczech dzierżyli hitlerowcy? Jestem osobą nad wyraz tolerancyjną, mam wielu zagranicznych przyjaciół. Nie zgadzam się jedynie z tezą, jakoby masowy napływ muzułmanów bez wykształcenia był kapitałem na przyszłość Europy. Niemiecka gospodarka funkcjonowała dotychczas doskonale bez 'wędrówek ludów" i doprawdy nie wiem, w jaki sposób miałyby one ją wzbogacić. Przeciwnie - fala uchodźców z arabskich krajów rozsadza nasz system socjalny i wpływa ujemnie na ogólny poziom nauczania w Niemczech. Znacznie więcej kosztuje Niemcy integracja muzułmanów niż naszych przyjaciół z państw europejskich.
- Często wspominał pan, że napięcia polityczne nie odbijają się na polsko-niemieckich relacjach gospodarczych. A jednak kwestia reparacji wojennych dotyka siłą rzeczy obie dziedziny. Polska tak naprawdę nigdy nie otrzymała należytego odszkodowania za poniesione straty w drugiej wojnie światowej. Co pan o tym myśli?
- W wielu kwestiach nie podzielam opinii zniesławiających polski rząd, choć uważam, że akurat w tej mocno przesadził. Trudno mi też ocenić, na ile to się wiąże z rachubami politycznymi oraz mobilizacją wyborców. W każdym razie z prawnego punktu widzenia sprawa jest już załatwiona, choć rozumiem, że może być skuteczną kartą w rozgrywkach politycznych. Cena, którą ponoszą za to polscy politycy jest stosunkowo niska, bo wiedzą, że ze względów historycznych ich niemieccy koledzy nie mogą sobie pozwolić na zbyt 'jaskrawą' reakcję. Jeśli dobrze pamiętam, to po 1945 r. przydzielono Polsce wschodnie tereny Niemiec, z doskonałą infrastrukturą i funkcjonującym rolnictwem. Myślę, że to wystarczająca rekompensata.
- Polska też straciła swoje wschodnie tereny, zresztą polscy osiedleńcy na Kresach Zachodnich zaczynali często od zera. To była spalona ziemia. Ale nie chodzi tylko o to. Po II WŚ nie było ani jednej polskiej rodziny, która nie poniosłaby strat wynikających z niemieckiej inwazji. Lista jest naprawdę długa...
- Nie zaprzeczam, ale 900 mld euro to zdecydowanie za dużo. Żądania płynące z Warszawy i Aten przekraczają nasze możliwości. Nie spotkałem żadnego niemieckiego polityka, który miałby na ten temat inne zdanie - bez względu na swoje poglądy czy przynależność do ugrupowania.
Rozmawiał: Wojciech Osiński