"Wziął 3 tys. zł. Powiedział, że przywieźliśmy trupa". Kolejne oskarżenia pod adresem Grodzkiego
– Tato zachorował w styczniu. Znalazł się w szpitalu przy ul. Arkońskiej. Dwukrotnie robili mu gastroskopię, niestety - nic nie wyszło – powiedziała Radiu Szczecin pani Elżbieta, córka poszkodowanego. – Powiedział, że niestety, musi iść do doktora Grodzkiego, do szpitala w Zdunowie. A ludzie: "O, do Grodzkiego. Tam trzeba zapłacić" – dodała.
Jak podkreśla pani Elżbieta, pieniądze dla prof. Grodzkiego zbierała cała rodzina. Dwie siostry kobiety i matka dały po 500 zł, zaś brat – jako najbardziej zamożny – dał 1 tys. zł. – Razem było to 3 tys. zł – powiedziała pani Elżbieta.
Kolejna relacja dotyczy zięcia zmarłego pacjenta – pana Andrzeja. Stwierdził, że nigdy nie zapomni tego, jak rodzina została potraktowana przez obecnego marszałka Senatu.
Prosiliśmy, by ratował teścia, bo życie jest jedno. Daliśmy mu w kopercie 3 tysiące. Przyjął, nie przeliczał. 9 marca [teść – przyp. red.] zmarł. Profesor Grodzki zadzwonił do szwagra i mówi, że „nie udało się uratować ojca, ponieważ trupa mi przywieźliście”. I pytał, czy tę kopertę może przekazać na jakąś fundację…
– opowiedział pan Andrzej.
Przypomnijmy, że Prokuratura Regionalna w Szczecinie wszczęła śledztwo w sprawie korupcji w szpitalu Szczecin – Zdunowo. – Obejmuje ono okres, kiedy dyrektorem i ordynatorem placówki był prof. Tomasz Grodzki. Pytany o tą sprawę prof. Grodzki odmówił Radiu Szczecin komentarza – przypomina szczecińska rozgłośnia.
Źródło: Radio Szczecin
kpa