[Tylko u nas] Dr Rafał Brzeski: Kieszonkowy Talleyrand i "wielka polityka"
Trudno powiedzieć jakie zamiary przyświecały kieszonkowemu Talleyrandowi, kiedy powiadamiał, że trzecia osoba w kolejce do ewentualnych rządów wielkim mocarstwem oraz jej polityczni współpracownicy poprosili go o spotkanie. Oczywiście przystał, gdyż „trzecia osoba” zamierzała, jak sugerował, poruszyć niepokojącą polityków za Atlantykiem kwestię „ustaw zwanych kagańcowymi”. Jeden z tych polityków był tak wstrząśnięty niedostatkami reformy sądownictwa w Polsce, że zaapelował listownie do prezydenta Andrzeja Dudy, aby nie podpisywał procedowanych ustaw.
Nawiązując do tej epistoły, kieszonkowy Talleyrand postraszył jej fragmentem, który przyrównywał reformy sądownictwa do metod zastosowanych „przy czystkach w wojsku oraz wywiadzie”. W opinii sygnatariusza listu Polska, w imię ponadpartyjnego charakteru sił zbrojnych i służb wywiadowczych, nie powinna czyścić się z wojskowo-wywiadowczych złogów Układu Warszawskiego. Fragment ten nasz kieszonkowy Talleyrand zdiagnozował publicznie: „jeśli poważny kongresmen wtrąca w liście dotyczącym sądownictwa takie zdanie na inny temat, to trzeba wiedzieć, że w dyplomacji takie rzeczy nie dzieją się przypadkiem”. I tu popełnił błąd. Jego wielki poprzednik zalecał „nie pozwalaj podniecać się swoją pracą” i miał rację. Wiele wskazuje bowiem, że za oceanem ktoś dał komuś po palcach i w rezultacie wizyta „trzeciej osoby” okazała się aż tak „półprywatną”, że nie witał jej własny ambasador. Zabrakło oczekiwanych i zapowiadanych wystąpień krytykujących elementy wewnętrznej sytuacji w Polsce. Sygnatariusza wspomnianego listu nie było w składzie delegacji, chociaż miał być jej podporą. Znalazł się w niej zaś polityk konkurencyjnej partii zasiadający w dwóch komisjach parlamentarnych: sił zbrojnych i spraw zagranicznych, czyli nadzorujących resorty odpowiedzialne za międzynarodowe stosunki mocarstwa. Przeprowadzone rozmowy kieszonkowy Tallerand skwitował: „Wyraziliśmy zadowolenie ze zniesienia wiz po długim procesie dochodzenia do tego radosnego faktu”.
Miała być armatnia salwa, ale widocznie proch zamókł i teraz byłoby dobrze, aby poplecznicy kieszonkowego Talleyranda okiełznali go zanim turlając się po pokładzie nie narobi więcej szkody.
Rafał Brzeski