[Tylko u nas] Marek Budzisz: Nie tylko Białoruś. Pompeo w Uzbekistanie zablokował plany Moskwy
Otóż od kilku miesięcy rosyjska dyplomacja intensywnie pracowała na rzecz zbliżenia Taszkientu i Moskwy, głównie w obszarze gospodarczym, ale nie wyłącznie bo dyskutowano również o kwestiach militarnych. W niektórych rosyjskich mediach występujący tam analitycy wręcz prezentowali pogląd, że Uzbekistan powrócić może do ODKB – Organizacji Układu o Bezpieczeństwie Zbiorowym, powołanej pod patronatem Rosji w 1992 roku właśnie w Taszkiencie, z którego jednak Uzbekistan wystąpił dwukrotnie, najpierw w 1999 roku a potem w 2012. Za niemal pewne uznawano też wejście Uzbekistanu do stworzonej przez Rosję platformy integracji gospodarczej – Unii Euroazjatyckiej. Jeszcze w październiku ubiegłego roku przy okazji wizyty Walentyny Matwijenko, przewodniczącej Izby Wyższej rosyjskiego parlamentu informowano o planowanej, w związku ze zbliżeniem między obydwoma krajami wizycie prezydenta Uzbekistanu w Rosji. Nieco później, w grudniu pojawił się jej termin – 5 lutego. Teraz okazuje się, że uzbecki prezydent nie pojedzie jednak do Moskwy, tak przynajmniej ustaliła miejscowa prasa potwierdzając to w rosyjskim MSZ. Pojawia się dość mgławicowy, nowy termin – latem tego roku, ale jest on tak odległy, iż nie wiadomo czy do spotkania na szczycie Putin – Mirziyoyev w ogóle dojdzie. Już sam fakt odwołania wizyty dosłownie w ostatniej chwili jest nie tylko zdumiewający, ale również zastanawiający. Tym bardziej, że nie sposób nie łączyć tego co się wydarzyło z właśnie zakończoną wizytą Pompeo w Taszkiencie. Na pierwszy rzut oka daje się zauważyć też zasadnicza zmianę retoryki. O ile jeszcze w grudniu pierwszy zastępca szefa uzbeckiego MSZ-u Ilchom Nematow mówił Agencji RIA Novosti, że rozmowy o integracji gospodarczej idą dobrze i niedługo nastąpi ich zwieńczenie w postaci zawarcia stosownej umowy, o tyle tydzień temu nastąpiła zasadnicza zmiana. Minister Spraw Zagranicznych Abdulaziz Kamilow, na spotkaniu z dziennikarzami nie tylko wyraził wątpliwości co do celowości integracji z Rosją, ale również zwrócił uwagę mediów, że „Rosja to tylko jeden z możliwych partnerów strategicznych, na równi z Chinami, Stanami Zjednoczonymi, USA, Japonią, Koreą Pd. oraz Unią Europejską”.
Z punktu widzenia Moskwy integracja Uzbekistanu z jej organizmem gospodarczym, nie mówiąc już o współpracy wojskowej mogłaby stać się największym, po Krymie, sukcesem geopolitycznym, potwierdzeniem znaczenia Federacji Rosyjskiej w Azji Środkowej. Ale, tak można dziś przypuszczać, się nie stanie. Zaś dla rosyjskich firm, zwłaszcza tych dużych zamieszkały przez 33 mln mieszkańców Uzbekistan stać się miał istotnym rynkiem. Wystarczy spojrzeć na liczby. W 2018 roku obroty handlowe między obydwoma państwami wzrosły o 20 % do 4,4 mld dolarów. Wartość rosyjskich inwestycji szacowana jest na 9 mld dolarów. W Uzbekistanie działa 1427 firm rosyjskich, zaś 3 mln Uzbeków pracuje na stałe w Rosji.
Po tym jak nowy prezydent objął w Uzbekistanie rządy i rozpoczął tam reformy rynkowe, co zresztą spowodowało, że trafił na okładkę tygodnika The Economist, a kraj został uznany za „państwo roku”, regionalne znaczenie szybko rozwijającej się tamtejszej gospodarki tylko wzrosło. Przede wszystkim z tego powodu, że kraj odszedł od polityki ochrony rynku wewnętrznego barierami celnymi i podatkowymi. Do 2017 roku faktycznie zabroniony był import 3242 różnych towarów, na inne obowiązywały wygórowane stawki podatku akcyzowego i wysokie opłaty celne, które począwszy od 1 stycznia 2019 roku zostały znacząco zredukowane (w przypadku 72 % całości importu do zera). Dla gospodarki rosyjskiej, której eksport spada, zaś eksport artykułów przemysłowych spada jeszcze szybciej, rynek Uzbecki, z racji bliskości geograficznej, możliwości komunikacyjnych, powiązań historycznych był jednym z niewielu na którym rosyjskie firmy dysponowały rzeczywistymi przewagami konkurencyjnymi.
W styczniu w miejscowym parlamencie wystąpił prezydent Mirziyoyev, który oświadczył deputowanym, że kraj nie zamierza ryzykować własnej suwerenności. Obserwatorzy tego co się dzieje w Taszkiencie są zdania, że ta zmiana stanowiska związana jest z jednej strony z wizytą amerykańskiego sekretarza stanu, która pierwotnie miała się odbyć na początku roku i było już wówczas wiadomo z czym przyjeżdża Pompeo, ale z drugiej strony, była też efektem wniosków jakie wyciągnięto w Uzbekistanie obserwując konflikt na linii Moskwa – Mińsk. Dostrzeżono, że integracja z rosyjskim organizmem gospodarczym nie jest krokiem neutralnym, bez możliwych, w przyszłości, konsekwencji politycznych. I w takim momencie ze swoją ofertą pojawili się Amerykanie. Już sam wzrost zainteresowania Waszyngtonu tym regionem świata stanowił ważny sygnał, to co zaproponował Pompeo, choć szczegółów jeszcze nie znamy, mogło być tylko tego potwierdzeniem. Tym bardziej, że jak uważają obserwatorzy, Stanom Zjednoczonym nie zależy na budowie jakiegokolwiek regionalnego bloku proamerykańskiego. Im wystarczy aby państwa w tym regionie świata utrzymały swa niezależność wobec Moskwy i wobec Pekinu, bo już to znacznie ogranicza możliwości manewru obydwu stolic uznawanych w Waszyngtonie za wrogie.
Marek Budzisz