I Transport [Polaków] do Auschwitz: kpt. Tadeusz Paulone ps. "Lisowski" nr. obozowy 329 Część III

Kapitan Paulone jest niewątpliwie jednym z tych prawdziwych patriotów, z tych, którzy dla Ojczyzny nie szczędzą sił, nie unikają trudów i cierpień, a nawet świadomie i dobrowolnie składają życie na Jej ołtarzu. Zginął 11 października 1943 roku w Oświęcimiu.
 I Transport [Polaków] do Auschwitz: kpt. Tadeusz Paulone ps. "Lisowski" nr. obozowy 329 Część III
/ Zbiory Stanisława Wcisło
Odnośnie aresztowania Tadeusza nieco więcej szczegółów przynosi również list jego narzeczonej, Romy Sygnarskiej, która pisze:

„Myśleliśmy, że Tadziowi się udało i czekaliśmy wiadomości z Węgier. Tymczasem 27 maja 1940 r. dostaję z Tarnowa kartkę, żeby przyjechać. Otóż okazuje się, że wszystkich złapano na Słowacji. Trzech kurierów, którzy mieli ze sobą różne rzeczy rozstrzelano na miejscu, majora i Tadzia  wsadzono do więzienia, z którego wyłamali drzwi i uciekli. Następnie złapano ich i znowu wsadzono.”

Po otrzymaniu tych informacji Roma pisała listy i wysyłała paczki do więzienia w Tarnowie oraz czyniła starania o uwolnienie narzeczonego. „Już były możliwości wyciągnięcia go stamtąd, gdy pewnego dnia wywieźli ich. Nikt nie wiedział gdzie – po prostu musieli opróżnić więzienie – zrobić miejsce dla innych. Dopiero w sierpniu otrzymałam list z nowoutworzonego obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu – od Tadzia, który stał się Nr 329.”W opracowaniu „Księga Pamięci. Transporty Polaków do Kl. Auschwitz z Krakowa i innych miejscowości Polski Południowej” T.I. (Warszawa-Oświęcim 2002), na str. 96 i 97 znajduje się opis pierwszego transportu. Oto krótki jego fragment: „Punktem zbornym dla więźniów przywiezionych pierwszym transportem było więzienie w Tarnowie. Sprowadzono ich tam głównie z więzień: Montelupich w Krakowie, „Palace” w Zakopanem, „na Zamku” w Rzeszowie, z więzień w Jarosławiu, Sanoku, Nowym Sączu, w Nowym Targu, Wiśniczu Nowym. W wymienionych więzieniach i aresztach więźniowie – zwłaszcza podejrzani o nielegalną działalność polityczną i przechowywanie broni – poddani byli w czasie przesłuchań okrutnym torturom. 14 czerwca o świcie wyprowadzono więźniów przed łaźnię i po kilkakrotnym przeliczeniu uformowano 100-osobowe kolumny, po czym poprowadzono w kierunku dworca kolejowego, pod liczną i dobrze uzbrojoną eskortą policji niemieckiej. Ulice Tarnowa były puste, gdyż już wcześniej przygotowano je do przemarszu transportu. W celu zastraszenia mieszkańców Tarnowa policjanci strzelali do okien, w których dostrzegli ukryte za firanką twarze. Około godziny 9 pociąg ruszył w kierunku Krakowa. W Krakowie dotarła do więźniów wiadomość o upadku Paryża. Przygnębieni tą wiadomością, niepewni swego losu, zmęczeni tłokiem i upałem, więźniowie z rezygnacją oczekiwali końca podróży.”

Wśród nich był także Tadeusz Paulone – pod fałszywym nazwiskiem Tadeusz Lisowski z Krzywczyc k/ Lwowa.



w obozie – podobnie jak na gestapo i w więzieniu – Tadeusz nie uległ załamaniu, lecz nadal starał się walczyć o Wolną i Niepodległą Polskę. Szukał więźniów o podobnych poglądach, by wspólnie działać i walczyć konspiracyjnie – mimo, iż byli za drutami, bez broni oraz otoczeni zewsząd  „stróżami” i „uszami” wrogów. Dość szybko nawiązał kontakt z więźniami – byłymi oficerami Wojska Polskiego, którzy również pragnęli tego samego i dążyli do założenia tajnej organizacji zbrojnej. Jednostka taka powstała w lutym 1941 r., a jej oficjalnym założycielem, a zarazem komendantem był płk Kazimierz Rawicz. Struktura organizacyjna tej jednostki była podobna jak w normalnych jednostkach wojskowych, z zachowaniem stopni oficerskich. W „sztabie”, jaki został utworzony znalazł się również i kapitan Tadeusz Lisowski – Paulone.

Oto co na ten temat pisze Adam Cyra w swej książce „Ochotnik do Auschwitz Witold Pilecki” – (Oświęcim 2000), na str. 81: „Ppłk Rawicz był przed wojną dowódcą 62 pułku piechoty w Bydgoszczy. W obozie więziono oficerów zawodowych i rezerwy, a także działaczy politycznych, którzy byli jego znajomymi z czasów wolności. W oparciu o nich utworzył on w lutym 1941 r. zręby ZWZ w KL Auschwitz. Do więźniów tych należeli m.in.: ppłk  lotnictwa Teofil Dziama (nr 13578), kpt. Tadeusz Paolone (w obozie pod nazwiskiem Lisowski (nr 329), mjr Zygmunt Pawłowicz (w obozie pod nazwiskiem Julian Trzęsimiech, (nr 9321), Bernard Świerczyna i Alfred Stossel.” – zaś na str.92: „Ważnym miejscem działalności  ZOW była także kartoflarnia. Istniała tutaj możliwość zdobycia dodatkowej żywności, a praca należała do lekkich. W komandzie tym pracowało wiele wybitnych przedstawicieli inteligencji polskiej. Funkcję kapo pełnił w nim członek ZOW, kpt. Tadeusz Paolone – Lisowski. Powierzono mu dowództwo trzeciego „batalionu” i miał pod swoją komendą zaprzyjaźnionych  konspiratorów z bloku 19 i 26, z kuchni obozowej oraz personelu z bloku 20,21 i 28.”

Działalność tej grupy konspiracyjnej trwała dość długo, bo aresztowania nastąpiły dopiero we wrześniu 1943 r. Jeszcze w końcu kwietnia 1943 r. ”Lisowski”, wraz z siedmioma innymi więźniami wysłany został, do obozu koncentracyjnego w Dachau.

Po powrocie zaś, z kolei on udzielał instruktażu młodej więźniarce z obozu kobiecego Auschwitz- Birkenau – Zofii Posmysz.

Te spotkania miały wielkie znaczenie, tak dla Tadeusza Paulone, jak i dla Zofii Posmysz – późniejszej warszawskiej dziennikarki. Bardzo pięknie i dość szczegółowo opisała to w swym opowiadaniu pt. „Chrystus oświęcimski”, zamieszczonym w kwartalniku literackim „Wyspa” (marzec 2008). Oto wyjątki z opowiadania:

„Tego pamiętnego dnia Aufserherin Franz wkroczyła do kuchni nie sama. O krok za nią szedł więzień. Zatrzymała się przy moim „biurku”... powiedziała: „Ten więzień nauczy panią prowadzenia księgi.”

Siedzieliśmy więc pochyleni nad księgą, głowa przy głowie, w bliskości urągającej regulaminowi, nie do pomyślenia tutaj, z innego świata pamiętanej. Nie rozmawialiśmy, obecność czujnej kapo Berty kazała mieć się na baczności. Jedno, drugie szybkie spojrzenie na nauczyciela zanotowało twarz o twardych, wyrazistych rysach, osadzonych głęboko oczach, uważnych, ale i dobrych. No i numer na pasiaku. Trzycyfrowy: 329.(...) Raz i drugi, kiedy nasze spojrzenia się spotkały, zobaczyłam w jego oczach uśmiech zachęty jakby, a może otuchy? Wodząc palcem, ostentacyjnie chyba, po kolumnach cyfr, „to wpisujesz tutaj, a to tutaj”, potrafił przekazać mi wyjaśnienie jego niezwykłej obecności. (...) Zdołał też, miedzy jednym a drugim zapełnieniem strony cyframi, zapytać „skąd jesteś i za co trafiłaś”? Gdy usłyszał, że za ulotki, powiedział „to pięknie”, co wydawało mi się dziwne, a nawet przesadne wobec powodu tak błahego w porównaniu z posiadaniem broni czy choćby radia.

Niepostrzeżenie przyszło południe, godzina, gdy Franz udawała się na obiad. Przejrzała wyniki naszej pracy. „Also, wir gehen”, powiedziała. Czy coś rzekł na odchodnym, zrobił jakiś pożegnalny gest? Nie pomnę. Patrzyłam w ślad za nimi, gdy przez długą halę kuchni  podążali do wyjścia. Tadeusz. Tak miał na imię, tyle zdążył  powiedzieć mi o sobie. Nie wiedziałam wówczas, że to imię stanie się dla mnie sztandarem na dalsze życie, jeśli jeszcze miało być przede mną jakieś życie. Nie myślałam, że go jeszcze zobaczę. A przecież...

To było ich pierwsze  spotkanie.

„Nazajutrz znów siedzieliśmy obok, w tej nie do uwierzenia, niepojętej bliskości. To był dzień drugi naznaczony pytaniem „czy masz nadzieję stąd wyjść”?, pytaniem, którego ja od czasu karnej kompanii sobie nie zadawałam, zastępując je innym, jak przeżyć następną godzinę? Wprawdzie moja obecna komfortowa wręcz sytuacja dawało prawo do nadziei, jednakże będąc nie tak dawno na rewirze widziałam zmarłe na tyfus prominentki, więc... zrozumiał widać moje wahanie, powiedział „to dobrze”, co zdumiało mnie nie mniej niż wczorajsze „to pięknie”. Spytałam, dlaczego dobrze, i w odpowiedzi usłyszałam słowa przeczące wszystkiemu, co się zwykło mniemać o nadziei. ”Tutaj najszybciej wykańczają się ci, co mieli nadzieję, że za miesiąc skończy się wojna, że świat postawi Hitlerowi ultimatum, że alianci zbombardują garnizon SS”.

Przed odejściem Franz chciała wiedzieć, czy umiem już dosyć, by podołać stojącemu przede mną zadaniu. Odrzekłam, że chyba sobie poradzę, co zagadnięty z kolei mój nauczyciel potwierdził: „Jasne, że sobie poradzi, pozostały drobiazgi, ale sama się z tym upora.”

Tak zakończyło się ich drugie spotkanie. Los jednak był im łaskawy i dzięki niemieckiej dokładności Franz, spotkali się po raz trzeci . Jak się okazało było to najważniejsze spotkanie.

„I tak nastąpiło  trzecie a zarazem i  ostatnie widzenie. I to pytanie zadane w trakcie przeliczania Lagerstarke na kaszę, na mąkę, czy na cukier. „Wierzysz w Boga?” Pamiętam, że się żachnęłam: Jak można pytać? W którymś z kotłów świszczała para, biegły do niego kucharki, krzyczała kapo, słyszałam to jakby przez watę w uszach, ale jego słowa były aż nadto wyraźne. „Bo wielu uważa, że jeśli jest możliwe coś takiego jak Auschwitz...” nie dokończył. Lecz to było wystarczająco przejmujące. Przypomniały mi się słowa matki: „Jeżeli na świecie jest zło, to pochodzi od szatana, nie od Boga.”. Nie wypowiedziałam ich jednak. Mama była kobietą niewykształconą, a ten więzień numer 329, mimo błazeńskiej mycki na głowie, wydawał się kimś światlejszym. (...) Koło zagrożonego wybuchem kotła trwała krzątanina, w pobliżu nas nie było nikogo. Na białej stronie buchalteryjnej księgi leżał  mały metalowy przedmiot. Medalik. „Weź na pamiątkę ode mnie. Niech cię chroni. Strzeż go i przenieś go do wolności”.

To były jego ostatnie słowa i ostatnie spojrzenie na Zofię, która medalik ów na blok przeniosła we włosach, by uniknąć wpadki w czasie kontroli. Była bardzo wzruszona. Dopiero – jak pisze dalej – „Na najwyższej pryczy bloku dziesiątego, gdzie przez  szyby pod  sufitem wpadały promienie zachodzącego słońca oglądałam dar, twarz cierpiącego Chrystusa. Bez korony cierniowej na skroniach. Tą artysta uwieńczył nazwę na odwrocie „Oświęcim”. Wyryta pod nią data „1943” przypomniała mi, że niebawem skończę dwadzieścia lat.”

Tak zakończyło się spotkanie Tadeusza Paulone z Zofią  Posmysz – więźniarką  numer 7566, bezpośrednie spotkanie  „oczy w oczy”.  Kontakt  jednakże nie został zerwany. Pozostał inny, możliwy i szeroko stosowany w obozach i więzieniach – grypsy.

Stanisław Wcisło

c.d.n.


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Będzie naprawdę niebezpiecznie. IMGW wydał komunikatie z ostatniej chwili
Będzie naprawdę niebezpiecznie. IMGW wydał komunikatie

W Tatrach nadal panują zimowe warunki; na szczytach przybywa śniegu i panuje mróz. Ratownicy TOPR podnieśli stopień zagrożenia lawinowego do drugiego, umiarkowanego stopnia. W Zakopanem może spaść do 10 cm śniegu.

Nie żyje uczestniczka znanego programu z ostatniej chwili
Nie żyje uczestniczka znanego programu

Media obiegła smutna wiadomość. Nie żyje uczestniczka znanego programu. Miała zaledwie 47 lat.

Niepokojąca analiza ISW. Siły ukraińskie są zmuszone podejmować trudne decyzje z ostatniej chwili
Niepokojąca analiza ISW. "Siły ukraińskie są zmuszone podejmować trudne decyzje"

Ukraińskiej obronie przeciwlotniczej brakuje amunicji, w związku z czym rosyjskie lotnictwo działa skutecznie i wspiera konsekwentne i szybkie sukcesy armii rosyjskiej m.in. w pobliżu miasta Czasiw Jar - pisze w sobotę w najnowszej analizie Instytut Studiów nad Wojną (ISW).

Meghan Markle ogłosiła radosną nowinę. Gratulacje spływają z całego świata z ostatniej chwili
Meghan Markle ogłosiła radosną nowinę. Gratulacje spływają z całego świata

Gorąco wokół Pałacu Buckingham. W ostatnim czasie media skoncentrowane były głownie na królu Karolu III i Kate Middleton ze względu na ich stan zdrowia. Tymczasem Meghan Markle ogłosiła radosną nowinę.

Broń nuklearna w Polsce? Prezydent Duda: Jeżeli byłaby taka decyzja naszych sojuszników, to jesteśmy gotowi z ostatniej chwili
Broń nuklearna w Polsce? Prezydent Duda: Jeżeli byłaby taka decyzja naszych sojuszników, to jesteśmy gotowi

Jeżeli byłaby taka decyzja naszych sojuszników, żeby rozlokować broń nuklearną w ramach nuclear sharing także i na naszym terytorium, żeby umocnić bezpieczeństwo wschodniej flanki NATO, to jesteśmy na to gotowi - powiedział w wywiadzie dla "Faktu" prezydent Andrzej Duda.

Nie nadają się kompletnie. Burza po emisji popularnego programu TVN z ostatniej chwili
"Nie nadają się kompletnie". Burza po emisji popularnego programu TVN

Po ostatnim wydaniu programu „Dzień dobry TVN” w mediach społecznościowych zawrzało.

Co się dzieje na granicy? Straż Graniczna wydała komunikat z ostatniej chwili
Co się dzieje na granicy? Straż Graniczna wydała komunikat

W pierwszym kwartale roku funkcjonariusze SG zatrzymali 119 osób zaangażowanych w organizowanie i pomocnictwo w nielegalnym przekraczaniu przez cudzoziemców granicy państwowej - przekazał PAP p.o. rzecznika prasowego SG mjr Andrzej Juźwiak. 94 zatrzymanych to cudzoziemcy, a wśród nich 48 to obywatele Ukrainy.

Tadeusz Płużański: Maria Wittek - polska generał z Virtuti Militari Wiadomości
Tadeusz Płużański: Maria Wittek - polska generał z Virtuti Militari

19 kwietnia 1997 r. w Warszawie zmarła Maria Wittek, członek Polskiej Organizacji Wojskowej, komendant Przysposobienia Wojskowego Kobiet i Wojskowej Służby Kobiet, pierwsza Polka mianowana na stopień generała Wojska Polskiego.

Koniec pewnej epoki: gwiazdor podjął decyzję o odejściu z Realu Madryt z ostatniej chwili
Koniec pewnej epoki: gwiazdor podjął decyzję o odejściu z Realu Madryt

Kapitan Realu Madryt Nacho według informacji portalu Marca poinformował już swój klub, że po tym sezonie opuści on Santiago Bernabeu.

Historycznego starcie myśliwców - człowiek zmierzył się ze sztuczną inteligencją z ostatniej chwili
Historycznego starcie myśliwców - człowiek zmierzył się ze sztuczną inteligencją

Armia Stanów Zjednoczonych przeprowadziła po raz pierwszy ćwiczenie, w którym człowiek za sterami samolotu starł się z maszyną kierowaną przez sztuczną inteligencję (AI) - poinformowała w piątek telewizja Sky, powołując się na Agencję d.s. Zaawansowanych Projektów Obronnych (DARPA).

REKLAMA

I Transport [Polaków] do Auschwitz: kpt. Tadeusz Paulone ps. "Lisowski" nr. obozowy 329 Część III

Kapitan Paulone jest niewątpliwie jednym z tych prawdziwych patriotów, z tych, którzy dla Ojczyzny nie szczędzą sił, nie unikają trudów i cierpień, a nawet świadomie i dobrowolnie składają życie na Jej ołtarzu. Zginął 11 października 1943 roku w Oświęcimiu.
 I Transport [Polaków] do Auschwitz: kpt. Tadeusz Paulone ps. "Lisowski" nr. obozowy 329 Część III
/ Zbiory Stanisława Wcisło
Odnośnie aresztowania Tadeusza nieco więcej szczegółów przynosi również list jego narzeczonej, Romy Sygnarskiej, która pisze:

„Myśleliśmy, że Tadziowi się udało i czekaliśmy wiadomości z Węgier. Tymczasem 27 maja 1940 r. dostaję z Tarnowa kartkę, żeby przyjechać. Otóż okazuje się, że wszystkich złapano na Słowacji. Trzech kurierów, którzy mieli ze sobą różne rzeczy rozstrzelano na miejscu, majora i Tadzia  wsadzono do więzienia, z którego wyłamali drzwi i uciekli. Następnie złapano ich i znowu wsadzono.”

Po otrzymaniu tych informacji Roma pisała listy i wysyłała paczki do więzienia w Tarnowie oraz czyniła starania o uwolnienie narzeczonego. „Już były możliwości wyciągnięcia go stamtąd, gdy pewnego dnia wywieźli ich. Nikt nie wiedział gdzie – po prostu musieli opróżnić więzienie – zrobić miejsce dla innych. Dopiero w sierpniu otrzymałam list z nowoutworzonego obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu – od Tadzia, który stał się Nr 329.”W opracowaniu „Księga Pamięci. Transporty Polaków do Kl. Auschwitz z Krakowa i innych miejscowości Polski Południowej” T.I. (Warszawa-Oświęcim 2002), na str. 96 i 97 znajduje się opis pierwszego transportu. Oto krótki jego fragment: „Punktem zbornym dla więźniów przywiezionych pierwszym transportem było więzienie w Tarnowie. Sprowadzono ich tam głównie z więzień: Montelupich w Krakowie, „Palace” w Zakopanem, „na Zamku” w Rzeszowie, z więzień w Jarosławiu, Sanoku, Nowym Sączu, w Nowym Targu, Wiśniczu Nowym. W wymienionych więzieniach i aresztach więźniowie – zwłaszcza podejrzani o nielegalną działalność polityczną i przechowywanie broni – poddani byli w czasie przesłuchań okrutnym torturom. 14 czerwca o świcie wyprowadzono więźniów przed łaźnię i po kilkakrotnym przeliczeniu uformowano 100-osobowe kolumny, po czym poprowadzono w kierunku dworca kolejowego, pod liczną i dobrze uzbrojoną eskortą policji niemieckiej. Ulice Tarnowa były puste, gdyż już wcześniej przygotowano je do przemarszu transportu. W celu zastraszenia mieszkańców Tarnowa policjanci strzelali do okien, w których dostrzegli ukryte za firanką twarze. Około godziny 9 pociąg ruszył w kierunku Krakowa. W Krakowie dotarła do więźniów wiadomość o upadku Paryża. Przygnębieni tą wiadomością, niepewni swego losu, zmęczeni tłokiem i upałem, więźniowie z rezygnacją oczekiwali końca podróży.”

Wśród nich był także Tadeusz Paulone – pod fałszywym nazwiskiem Tadeusz Lisowski z Krzywczyc k/ Lwowa.



w obozie – podobnie jak na gestapo i w więzieniu – Tadeusz nie uległ załamaniu, lecz nadal starał się walczyć o Wolną i Niepodległą Polskę. Szukał więźniów o podobnych poglądach, by wspólnie działać i walczyć konspiracyjnie – mimo, iż byli za drutami, bez broni oraz otoczeni zewsząd  „stróżami” i „uszami” wrogów. Dość szybko nawiązał kontakt z więźniami – byłymi oficerami Wojska Polskiego, którzy również pragnęli tego samego i dążyli do założenia tajnej organizacji zbrojnej. Jednostka taka powstała w lutym 1941 r., a jej oficjalnym założycielem, a zarazem komendantem był płk Kazimierz Rawicz. Struktura organizacyjna tej jednostki była podobna jak w normalnych jednostkach wojskowych, z zachowaniem stopni oficerskich. W „sztabie”, jaki został utworzony znalazł się również i kapitan Tadeusz Lisowski – Paulone.

Oto co na ten temat pisze Adam Cyra w swej książce „Ochotnik do Auschwitz Witold Pilecki” – (Oświęcim 2000), na str. 81: „Ppłk Rawicz był przed wojną dowódcą 62 pułku piechoty w Bydgoszczy. W obozie więziono oficerów zawodowych i rezerwy, a także działaczy politycznych, którzy byli jego znajomymi z czasów wolności. W oparciu o nich utworzył on w lutym 1941 r. zręby ZWZ w KL Auschwitz. Do więźniów tych należeli m.in.: ppłk  lotnictwa Teofil Dziama (nr 13578), kpt. Tadeusz Paolone (w obozie pod nazwiskiem Lisowski (nr 329), mjr Zygmunt Pawłowicz (w obozie pod nazwiskiem Julian Trzęsimiech, (nr 9321), Bernard Świerczyna i Alfred Stossel.” – zaś na str.92: „Ważnym miejscem działalności  ZOW była także kartoflarnia. Istniała tutaj możliwość zdobycia dodatkowej żywności, a praca należała do lekkich. W komandzie tym pracowało wiele wybitnych przedstawicieli inteligencji polskiej. Funkcję kapo pełnił w nim członek ZOW, kpt. Tadeusz Paolone – Lisowski. Powierzono mu dowództwo trzeciego „batalionu” i miał pod swoją komendą zaprzyjaźnionych  konspiratorów z bloku 19 i 26, z kuchni obozowej oraz personelu z bloku 20,21 i 28.”

Działalność tej grupy konspiracyjnej trwała dość długo, bo aresztowania nastąpiły dopiero we wrześniu 1943 r. Jeszcze w końcu kwietnia 1943 r. ”Lisowski”, wraz z siedmioma innymi więźniami wysłany został, do obozu koncentracyjnego w Dachau.

Po powrocie zaś, z kolei on udzielał instruktażu młodej więźniarce z obozu kobiecego Auschwitz- Birkenau – Zofii Posmysz.

Te spotkania miały wielkie znaczenie, tak dla Tadeusza Paulone, jak i dla Zofii Posmysz – późniejszej warszawskiej dziennikarki. Bardzo pięknie i dość szczegółowo opisała to w swym opowiadaniu pt. „Chrystus oświęcimski”, zamieszczonym w kwartalniku literackim „Wyspa” (marzec 2008). Oto wyjątki z opowiadania:

„Tego pamiętnego dnia Aufserherin Franz wkroczyła do kuchni nie sama. O krok za nią szedł więzień. Zatrzymała się przy moim „biurku”... powiedziała: „Ten więzień nauczy panią prowadzenia księgi.”

Siedzieliśmy więc pochyleni nad księgą, głowa przy głowie, w bliskości urągającej regulaminowi, nie do pomyślenia tutaj, z innego świata pamiętanej. Nie rozmawialiśmy, obecność czujnej kapo Berty kazała mieć się na baczności. Jedno, drugie szybkie spojrzenie na nauczyciela zanotowało twarz o twardych, wyrazistych rysach, osadzonych głęboko oczach, uważnych, ale i dobrych. No i numer na pasiaku. Trzycyfrowy: 329.(...) Raz i drugi, kiedy nasze spojrzenia się spotkały, zobaczyłam w jego oczach uśmiech zachęty jakby, a może otuchy? Wodząc palcem, ostentacyjnie chyba, po kolumnach cyfr, „to wpisujesz tutaj, a to tutaj”, potrafił przekazać mi wyjaśnienie jego niezwykłej obecności. (...) Zdołał też, miedzy jednym a drugim zapełnieniem strony cyframi, zapytać „skąd jesteś i za co trafiłaś”? Gdy usłyszał, że za ulotki, powiedział „to pięknie”, co wydawało mi się dziwne, a nawet przesadne wobec powodu tak błahego w porównaniu z posiadaniem broni czy choćby radia.

Niepostrzeżenie przyszło południe, godzina, gdy Franz udawała się na obiad. Przejrzała wyniki naszej pracy. „Also, wir gehen”, powiedziała. Czy coś rzekł na odchodnym, zrobił jakiś pożegnalny gest? Nie pomnę. Patrzyłam w ślad za nimi, gdy przez długą halę kuchni  podążali do wyjścia. Tadeusz. Tak miał na imię, tyle zdążył  powiedzieć mi o sobie. Nie wiedziałam wówczas, że to imię stanie się dla mnie sztandarem na dalsze życie, jeśli jeszcze miało być przede mną jakieś życie. Nie myślałam, że go jeszcze zobaczę. A przecież...

To było ich pierwsze  spotkanie.

„Nazajutrz znów siedzieliśmy obok, w tej nie do uwierzenia, niepojętej bliskości. To był dzień drugi naznaczony pytaniem „czy masz nadzieję stąd wyjść”?, pytaniem, którego ja od czasu karnej kompanii sobie nie zadawałam, zastępując je innym, jak przeżyć następną godzinę? Wprawdzie moja obecna komfortowa wręcz sytuacja dawało prawo do nadziei, jednakże będąc nie tak dawno na rewirze widziałam zmarłe na tyfus prominentki, więc... zrozumiał widać moje wahanie, powiedział „to dobrze”, co zdumiało mnie nie mniej niż wczorajsze „to pięknie”. Spytałam, dlaczego dobrze, i w odpowiedzi usłyszałam słowa przeczące wszystkiemu, co się zwykło mniemać o nadziei. ”Tutaj najszybciej wykańczają się ci, co mieli nadzieję, że za miesiąc skończy się wojna, że świat postawi Hitlerowi ultimatum, że alianci zbombardują garnizon SS”.

Przed odejściem Franz chciała wiedzieć, czy umiem już dosyć, by podołać stojącemu przede mną zadaniu. Odrzekłam, że chyba sobie poradzę, co zagadnięty z kolei mój nauczyciel potwierdził: „Jasne, że sobie poradzi, pozostały drobiazgi, ale sama się z tym upora.”

Tak zakończyło się ich drugie spotkanie. Los jednak był im łaskawy i dzięki niemieckiej dokładności Franz, spotkali się po raz trzeci . Jak się okazało było to najważniejsze spotkanie.

„I tak nastąpiło  trzecie a zarazem i  ostatnie widzenie. I to pytanie zadane w trakcie przeliczania Lagerstarke na kaszę, na mąkę, czy na cukier. „Wierzysz w Boga?” Pamiętam, że się żachnęłam: Jak można pytać? W którymś z kotłów świszczała para, biegły do niego kucharki, krzyczała kapo, słyszałam to jakby przez watę w uszach, ale jego słowa były aż nadto wyraźne. „Bo wielu uważa, że jeśli jest możliwe coś takiego jak Auschwitz...” nie dokończył. Lecz to było wystarczająco przejmujące. Przypomniały mi się słowa matki: „Jeżeli na świecie jest zło, to pochodzi od szatana, nie od Boga.”. Nie wypowiedziałam ich jednak. Mama była kobietą niewykształconą, a ten więzień numer 329, mimo błazeńskiej mycki na głowie, wydawał się kimś światlejszym. (...) Koło zagrożonego wybuchem kotła trwała krzątanina, w pobliżu nas nie było nikogo. Na białej stronie buchalteryjnej księgi leżał  mały metalowy przedmiot. Medalik. „Weź na pamiątkę ode mnie. Niech cię chroni. Strzeż go i przenieś go do wolności”.

To były jego ostatnie słowa i ostatnie spojrzenie na Zofię, która medalik ów na blok przeniosła we włosach, by uniknąć wpadki w czasie kontroli. Była bardzo wzruszona. Dopiero – jak pisze dalej – „Na najwyższej pryczy bloku dziesiątego, gdzie przez  szyby pod  sufitem wpadały promienie zachodzącego słońca oglądałam dar, twarz cierpiącego Chrystusa. Bez korony cierniowej na skroniach. Tą artysta uwieńczył nazwę na odwrocie „Oświęcim”. Wyryta pod nią data „1943” przypomniała mi, że niebawem skończę dwadzieścia lat.”

Tak zakończyło się spotkanie Tadeusza Paulone z Zofią  Posmysz – więźniarką  numer 7566, bezpośrednie spotkanie  „oczy w oczy”.  Kontakt  jednakże nie został zerwany. Pozostał inny, możliwy i szeroko stosowany w obozach i więzieniach – grypsy.

Stanisław Wcisło

c.d.n.



Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe