[Tylko u nas] Marek Budzisz: Arabia Saudyjska stawia Rosji ultimatum

Zdaniem światowych mediów ekonomicznych przed czwartkowym spotkaniem w formule OPEC+, które spotkaniem jest tylko z nazwy, bo w związku z epidemią odbędzie się w trybie telekonferencji, Arabia Saudyjska postawiła Rosji ultimatum. Jego istota sprowadza się do żądania równego rozłożenia ciężarów związanych z proponowana redukcją wydobycia ropy naftowej, po to, aby ratować lecące na łeb na szyję ceny. Jak skądinąd wiadomo, bo ta informacja z trwających negocjacji przeciekła do wiadomości publicznej, planowane ciecia mają wynosić 10 mln baryłek na dobę, co i tak, w obliczu gwałtownie malejącego popytu (25 mln baryłek na dobę) należy uznać za półśrodek, częściowo tylko ratujący sytuację. Ale teraz okazuje się, a pisze o tym zarówno Bloomberg jak i Reuters, że Saudowie chcą aby Rosja zmniejszyła swoje wydobycie o 1,5 mln baryłek dziennie, Arabia Saudyjska o 3 mln baryłek a jej bliskowschodni partnerzy też każdy o 1,5 mln dziennie
 [Tylko u nas] Marek Budzisz: Arabia Saudyjska stawia Rosji ultimatum
/ morguefile.com
Na pozór wszystko wygląda fair i wydaje się, że kompromis jest możliwy do osiągnięcia, zwłaszcza po tym, jak Putin publicznie w ubiegłym tygodniu mówił, że Rosja jest gotowa ciąć wydobycie o 1 mln baryłek dziennie. Jest jednak w tym wszystkim kilka ale. Najmniejszym jest to, że jak pamiętamy porozumienie w ramach OPEC+ rozpadło się, bo Moskwa nie chciała zmniejszyć wydobycia o 500 tys. baryłek na dobę, a teraz zmuszona będzie redukować w stopniu znacznie większym. To w porównaniu z tym co się dzieje na światowym rynku ropy jest chyba z perspektywy Moskwy najmniejszym problemem. Druga kwestia związana jest z nieskrywanymi wcale przez Moskwę nadziejami, iż wojna i spadek cen ropy „wykosi” producentów amerykańskich z rynku bo nie będą oni w stanie konkurować. Te oczekiwania potwierdziły się tylko w części, a teraz dodatkowo Biały Dom zapowiedział możliwość wprowadzenia ceł chroniących rynek wewnętrzny przed zalewem taniej ropy ze świata. Realizacja tego scenariusza oznacza z jednej strony fiasko pomysłu, a Putin w ubiegłym tygodniu miał rozmawiać o tym z Trumpem ponoć telefonicznie kilka razy, aby „ułożyć” światowy rynek w trójkącie Waszyngton – Rijad – Moskwa, co zresztą jak się spekuluje spowodowało przesunięcie planowanego pierwotnie na poniedziałek „spotkania” OPEC+, z drugiej może oznaczać, że tamtejsi producenci ropy szczelinowej chronieni na wewnętrznym rynku a jednocześnie hojnie wspierani pomocą publiczna w ramach walki ze zbliżającą się recesją jednak nie upadną, będą mieli perspektywę przetrwania i w dogodnym momencie wrócą na rynek międzynarodowy. Ale fundamentalnym z rosyjskiej perspektywy problemem jest inny element saudyjskiej propozycji, czy ultimatum. Otóż Rijad chce, aby redukcja wydobycia nie odnosiła się do poziomów sprzed wojny cenowej i skokowego wzrostu wydobycia, ale według stanów na koniec marca. Co to w praktyce oznacza zobaczmy na liczbach. Saudowie skokowo w ostatnich tygodniach zwiększyli wydobycie z poziomu 9,8 do 12,3 mln baryłek dziennie. Przeto jeśli teraz będą ciąć, to ich produkcja zmniejszy się o 3 mln baryłek co oznacza wydobycie ropy na poziomie 9,3 mln baryłek dziennie, czyli w odniesieniu do poziomu regulowanego poprzednim porozumieniem w ich przypadku realne cięcie wydobycia wyniesie 500 tys. baryłek dziennie. Podobnie jest w przypadku Zjednoczonych Emiratów Arabskich, które najpierw zwiększyły wydobycie o 1 mln baryłek, a teraz będą wdrażały cięcia o 1,5 mln, czyli znów „stracą” tylko 500 tys. baryłek dziennej produkcji. Podobna skala cięć czeka innych bliskowschodnich producentów, którzy najpierw zaczęli pompować i sprzedawać ropę jak szaleni, a teraz będą ograniczać produkcję, ale schodząc z poziomów z czasu wzrostu. Ale Rosja jest w zupełnie innej sytuacji, bo nie zwiększyła, mimo pierwotnych zapowiedzi swej produkcji. Nie zwiększyła, bo po pierwsze w jej przypadku nie jest to takie proste. Tu decyduje przepustowość systemów transportowych (rurociągi) oraz zdolności magazynowania produkcji, w co Rosja w ostatnich latach nie inwestowała szczególnie intensywnie. Ponadto Saudowie zaczęli zalewać Europę i Azję swoją ropą na którą oferowali znaczące rabaty cenowe, co uniemożliwiało Rosjanom powiększenie sprzedaży. W efekcie podjęli oni decyzję o tym aby nie zwiększać wydobycia i teraz cięcia, które będą musieli przełknąć są nie z poziomu skokowo powiększonego, ale takiego jak było to przed wojną cenową. Czyli znów ujmując to w liczbach, redukcja o 1,5 mld baryłek dziennie (z obecnego poziomu 11,2 mln) oznacza przeszło 10 procentowe cięcie.

Niezależnie od tego czy do porozumienia Rosji i krajów arabskich zrzeszonych w OPEC rzeczywiście w najbliższy czwartek dojdzie ekonomiczne, ale co ważniejsze również psychologiczne skutki wojny cenowej z innymi producentami ropy naftowej Rosja już zaczęła odczuwać. Utrzymywanie się przez dłuższy czas ceny baryłki ropy naftowej na poziomie 20 dolarów z punktu widzenia rosyjskiego budżetu oznacza tylko w II kwartale br. stratę dochodów liczoną w dziesiątkach miliardów dolarów. A precyzyjnie rzecz ujmując, tak jak policzyli to ekonomiści z jednej z rosyjskich agencji ratingowych wpływy na poziomie 19 mld dolarów, w miejsce 64,9 mld zaplanowanych w tegorocznym budżecie. Jednak straty w wyniku nazwijmy to „oddziaływania psychologicznego” mogą być o niebo większe. Przede wszystkim z tego względu, że nie chodzi tu o stan psychiczny całej populacji zamieszkującej Federację Rosyjską a jednego człowieka, Władimira Władimirowicza Putina od decyzji, którego zależy kiedy Rosja zacznie i czy w ogóle zacznie wykorzystywać na szerszą skalę zgromadzone przez siebie rezerwy. Obecnie robi to bardzo ostrożnie, co zdaniem rosyjskich ekonomistów jeszcze pogłębia negatywne skutki ekonomiczne związane z epidemią Covid-19. Zdaniem wypowiadających się dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że Putin, którego polityczną karierę w pewnym sensie ukształtował kryzys finansowy roku 1998, kiedy Rosja ogłosiła czasową niewypłacalność nie będąc w stanie spłacić, za czasów Jelcyna swoich zobowiązań panicznie boi się powtórzenia sytuacji i dlatego skala wsparcia dla unieruchomionej rosyjskiej gospodarki jest mała. Jak obliczyli analitycy banku ING Kreml zdecydował się wyasygnować w rozmaitych formach na wspomożenie gospodarki, która zaczęła gwałtownie zwalniać 2 % PKB, czyli około 30 – 32 mld dolarów, co w zestawieniu z posiadanymi rezerwami na poziomie 550 mld dolarów, w tym płynnymi 165 mld dolarów zgromadzonymi w tzw. Funduszu Dobrobytu Narodowego wydaje się niewielkim wsparciem, tym bardziej na tle tego co robią państwa Unii Europejskiej i Stany Zjednoczone. Dzisiejsza postawa Kremla odbiega też dość znacznie, co zresztą stało się już w Rosji powodem do krytycznych uwag pod adresem władz, od polityki z czasów poprzedniego kryzysu finansowego lat 2008 – 2009. Wówczas na ochronę krajowego systemu bankowego, łatanie dziury budżetowej oraz wspieranie krajowego biznesu wydano niemal 10 % rosyjskiego PKB. W efekcie w całości skonsumowano zgromadzone w czasie naftowej prosperity rezerwy, które przez najbliższe, po 2009 roku lata, odbudowywano. Podobna sytuacja powtórzyła się po roku 2014, kiedy znów rezerwy zużyto i dopiero porozumienie zawarte w ramach OPEC+ w 2016 roku, pozwoliło je w wyniku wzrostu cen węglowodorów w następnych latach odtworzyć. Teraz jednak, jak się wydaje, mamy odmienną sytuację. Kreml zdaje się uważać, że porozumienia może nie być albo, co też trzeba brać pod uwagę jeśli zostanie osiągnięte, to podjęte działania będą w obliczu głębokości światowej recesji niewystarczające. I dlatego trzeba posiadanymi pieniędzmi gospodarować ostrożnie, roztropnie je wydając, bo być może nie będzie z czego tych rezerw odbudowywać. Tym bardziej, że propozycje Moskwy, aby w obliczu kryzysu wywołanego pandemią odstąpić od polityki sankcji i wrócić do formuły bussines as usual skończyły się fiaskiem. Ani Unia Europejska ani tym bardziej Stany Zjednoczone nie zareagowały pozytywnie na płynące z Moskwy zachęty.

Dotychczasowa powściągliwość Kremla, jeśli idzie o skalę wsparcia dla rodzimego biznesu wywołana jest jak można przypuszczać brakiem pewności czy porozumienie z Arabią Saudyjską cokolwiek zmieni na światowych rynkach ropy. Jeżeli ceny się ustabilizują na akceptowalnym przez Moskwę poziomie, wyższym niż obecne 20 dolarów za baryłkę, to, zapewne zmieni się też nastawienie rosyjskich władz do kryzysu. Rozpocznie się energiczna z nim walka, co zresztą wpisuje się w polityczne plany formułowane na Kremlu. Portal informacyjny Znak powołując się na przecieki z administracji rosyjskiego prezydenta napisał wczoraj, że nowa wersja najbardziej prawdopodobnego scenariusza wygląda następująco – referendum w sprawie zatwierdzenia zmian w rosyjskiej konstytucji zostaje przeprowadzone na pod koniec maja albo na początku czerwca. Data ta zbiec się ma z oficjalnie ogłoszonym przez Putina „zwycięstwem nad pandemią” a następnie, pod koniec czerwca odbywa się wielka defilada rosyjskiej armii na Placu Czerwonym, przeniesiona z 9 maja. Ewentualne porozumienie w sprawie stabilizowania cen ropy naftowej umożliwiłoby, rozpoczęcie polityki wspierania biznesu na większą skalę. Ten polityczny scenariusz rozgrywany obecnie przez Kremla ma wszakże jeden słaby punkt. Może się okazać mocno spóźniony, a przez to niezwykle ryzykowny. Kondycja rosyjskich firm wydaje się bowiem gorsza niźli się to pierwotnie wydawało. Jak wynika z właśnie opublikowanego badania rosyjskiego Centrum Analiz Strategicznych już 29 % rosyjskich przedsiębiorstw wysłało swych pracowników, wobec braku popytu na bezpłatne urlopy, a w najbliższym czasie kolejne 22 % ma zamiar zrobić podobny krok. Jest to o tyle istotne, że w swym wystąpieniu w mediach, Putin ogłosił czterotygodniowe „wakacje” w związku z pandemią z prawem do zachowania wynagrodzenia. Wydaje się, że jest po prostu nie słuchany, zapewne z tego powodu, że firmy nie mają rezerw. Managerowie i właściciele 28 % ankietowanych firm powiedzieli, że już znajdują się na granicy upadłości. Wydaje się zatem, że zaplanowane na Kremlu „zwycięstwo nad pandemią” może przypominać bankiet na cmentarzu.

Marek Budzisz

Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Nie żyje ceniony polski reżyser z ostatniej chwili
Nie żyje ceniony polski reżyser

Media obiegła informacja o śmierci cenionego polskiego reżysera i scenarzysty. Andrzej Szczygieł odszedł 17 kwietnia 2024 roku w wieku 88 lat.

Dramat w Neapolu. 30 osób zostało rannych z ostatniej chwili
Dramat w Neapolu. 30 osób zostało rannych

Około 30 osób odniosło w piątek obrażenia, gdy w porcie w Neapolu statek pasażerski uderzył o nabrzeże - podała agencja Ansa.

Wystawa Michała Wiertla Przebłysk w Centrum Sztuki Współczesnej Wiadomości
Wystawa Michała Wiertla "Przebłysk" w Centrum Sztuki Współczesnej

Wystawa Michała Wirtela jest czwartą ekspozycją z cyklu prezentacji młodych twórców {Project Room} 23/24, w ramach którego dostają szansę zrealizowania indywidualnej wystawy w jednej z najważniejszych instytucji sztuki współczesnej w Polsce. Wystawę można oglądać w CSW Zamek Ujazdowski do 19 maja.

Uczestnik programu Gogglebox przekazał radosną wiadomość z ostatniej chwili
Uczestnik programu "Gogglebox" przekazał radosną wiadomość

"Gogglebox. Przed telewizorem" to program cieszący się popularnością wśród polskich widzów. Jeden z uczestników show podzielił się właśnie radosną wiadomością.

Akcja służb w Paryżu: Mężczyzna groził, że się wysadzi w konsulacie Iranu z ostatniej chwili
Akcja służb w Paryżu: Mężczyzna groził, że się wysadzi w konsulacie Iranu

Zatrzymano mężczyznę, który groził, że się wysadzi w konsulacie Iranu w Paryżu –Według informacji podanych przez media, około godz. 11 widziano mężczyznę, który wszedł do irańskiego konsulatu około godz. 11 z czymś, co przypominało granat i kamizelkę z materiałami wybuchowymi. Niedługo potem policja przekazała, że jest na miejscu zdarzenia, a ruch na linii metra nr 6, położonej koło konsulatu, został zawieszony. Zatrzymano mężczyznę grożącego wysadzeniem się w konsulacie Jak podkreśla stacja BFM, policja zatrzymała mężczyznę, który groził, że wysadzi się w irańskim konsulacie. Dodano, że zatrzymany nie miał przy sobie materiałów wybuchowych. informuje telewizja BFM. Zatrzymany nie miał przy sobie materiałów wybuchowych.

Wyciek niebezpiecznej substancji. Dwie osoby w szpitalu z ostatniej chwili
Wyciek niebezpiecznej substancji. Dwie osoby w szpitalu

W zakładzie piekarniczym w Nowym Dworze Mazowieckim doszło do wycieku amoniaku. Dziesięć osób skarżyło się na złe samopoczucie, dwie z nich trafiły do szpitala. Na miejscu w pierwszej fazie akcji działało dziewięć zastępów straży pożarnej. Wyciek został szybko zatrzymany.

Współorganizator protestów na granicy z Ukrainą dla Tysol.pl: Nie zamierzamy się poddawać! z ostatniej chwili
Współorganizator protestów na granicy z Ukrainą dla Tysol.pl: Nie zamierzamy się poddawać!

– Tusk sprzedał polskie rolnictwo w imię dobrych relacji z Ursulą von der Leyen, to działanie w interesie Komisji Europejskiej, przeciwko polskim rolnikom – twierdzi Jan Błajda, współorganizator protestów na przejściu granicznym w Hrebennej.

Książę William wrócił do obowiązków publicznych. Złożył ważną deklarację z ostatniej chwili
Książę William wrócił do obowiązków publicznych. Złożył ważną deklarację

Wiadomość o chorobie nowotworowej księżnej Kate odbiła się głośnym echem w mediach. Nie tylko członkowie rodziny królewskiej martwią się o nią, ale także poddani.

Atak nożownika w niemieckiej szkole. Pilna akcja służb z ostatniej chwili
Atak nożownika w niemieckiej szkole. Pilna akcja służb

Jak informuje serwis dziennika „Bild”, w jednej ze szkół w mieście Wuppertal na zachodzie Niemiec doszło do groźnego incydentu. Na miejscu zjawiły się służby, w tym policyjni antyterroryści.

Ławrow: „Teraz Polska, kraje bałtyckie, Czechy, Bułgaria – oni nadają ton” z ostatniej chwili
Ławrow: „Teraz Polska, kraje bałtyckie, Czechy, Bułgaria – oni nadają ton”

Sergiej Ławrow wymienił Polskę wśród państw, których żołnierze i funkcjonariusze służb mają być obecni na Ukrainie.

REKLAMA

[Tylko u nas] Marek Budzisz: Arabia Saudyjska stawia Rosji ultimatum

Zdaniem światowych mediów ekonomicznych przed czwartkowym spotkaniem w formule OPEC+, które spotkaniem jest tylko z nazwy, bo w związku z epidemią odbędzie się w trybie telekonferencji, Arabia Saudyjska postawiła Rosji ultimatum. Jego istota sprowadza się do żądania równego rozłożenia ciężarów związanych z proponowana redukcją wydobycia ropy naftowej, po to, aby ratować lecące na łeb na szyję ceny. Jak skądinąd wiadomo, bo ta informacja z trwających negocjacji przeciekła do wiadomości publicznej, planowane ciecia mają wynosić 10 mln baryłek na dobę, co i tak, w obliczu gwałtownie malejącego popytu (25 mln baryłek na dobę) należy uznać za półśrodek, częściowo tylko ratujący sytuację. Ale teraz okazuje się, a pisze o tym zarówno Bloomberg jak i Reuters, że Saudowie chcą aby Rosja zmniejszyła swoje wydobycie o 1,5 mln baryłek dziennie, Arabia Saudyjska o 3 mln baryłek a jej bliskowschodni partnerzy też każdy o 1,5 mln dziennie
 [Tylko u nas] Marek Budzisz: Arabia Saudyjska stawia Rosji ultimatum
/ morguefile.com
Na pozór wszystko wygląda fair i wydaje się, że kompromis jest możliwy do osiągnięcia, zwłaszcza po tym, jak Putin publicznie w ubiegłym tygodniu mówił, że Rosja jest gotowa ciąć wydobycie o 1 mln baryłek dziennie. Jest jednak w tym wszystkim kilka ale. Najmniejszym jest to, że jak pamiętamy porozumienie w ramach OPEC+ rozpadło się, bo Moskwa nie chciała zmniejszyć wydobycia o 500 tys. baryłek na dobę, a teraz zmuszona będzie redukować w stopniu znacznie większym. To w porównaniu z tym co się dzieje na światowym rynku ropy jest chyba z perspektywy Moskwy najmniejszym problemem. Druga kwestia związana jest z nieskrywanymi wcale przez Moskwę nadziejami, iż wojna i spadek cen ropy „wykosi” producentów amerykańskich z rynku bo nie będą oni w stanie konkurować. Te oczekiwania potwierdziły się tylko w części, a teraz dodatkowo Biały Dom zapowiedział możliwość wprowadzenia ceł chroniących rynek wewnętrzny przed zalewem taniej ropy ze świata. Realizacja tego scenariusza oznacza z jednej strony fiasko pomysłu, a Putin w ubiegłym tygodniu miał rozmawiać o tym z Trumpem ponoć telefonicznie kilka razy, aby „ułożyć” światowy rynek w trójkącie Waszyngton – Rijad – Moskwa, co zresztą jak się spekuluje spowodowało przesunięcie planowanego pierwotnie na poniedziałek „spotkania” OPEC+, z drugiej może oznaczać, że tamtejsi producenci ropy szczelinowej chronieni na wewnętrznym rynku a jednocześnie hojnie wspierani pomocą publiczna w ramach walki ze zbliżającą się recesją jednak nie upadną, będą mieli perspektywę przetrwania i w dogodnym momencie wrócą na rynek międzynarodowy. Ale fundamentalnym z rosyjskiej perspektywy problemem jest inny element saudyjskiej propozycji, czy ultimatum. Otóż Rijad chce, aby redukcja wydobycia nie odnosiła się do poziomów sprzed wojny cenowej i skokowego wzrostu wydobycia, ale według stanów na koniec marca. Co to w praktyce oznacza zobaczmy na liczbach. Saudowie skokowo w ostatnich tygodniach zwiększyli wydobycie z poziomu 9,8 do 12,3 mln baryłek dziennie. Przeto jeśli teraz będą ciąć, to ich produkcja zmniejszy się o 3 mln baryłek co oznacza wydobycie ropy na poziomie 9,3 mln baryłek dziennie, czyli w odniesieniu do poziomu regulowanego poprzednim porozumieniem w ich przypadku realne cięcie wydobycia wyniesie 500 tys. baryłek dziennie. Podobnie jest w przypadku Zjednoczonych Emiratów Arabskich, które najpierw zwiększyły wydobycie o 1 mln baryłek, a teraz będą wdrażały cięcia o 1,5 mln, czyli znów „stracą” tylko 500 tys. baryłek dziennej produkcji. Podobna skala cięć czeka innych bliskowschodnich producentów, którzy najpierw zaczęli pompować i sprzedawać ropę jak szaleni, a teraz będą ograniczać produkcję, ale schodząc z poziomów z czasu wzrostu. Ale Rosja jest w zupełnie innej sytuacji, bo nie zwiększyła, mimo pierwotnych zapowiedzi swej produkcji. Nie zwiększyła, bo po pierwsze w jej przypadku nie jest to takie proste. Tu decyduje przepustowość systemów transportowych (rurociągi) oraz zdolności magazynowania produkcji, w co Rosja w ostatnich latach nie inwestowała szczególnie intensywnie. Ponadto Saudowie zaczęli zalewać Europę i Azję swoją ropą na którą oferowali znaczące rabaty cenowe, co uniemożliwiało Rosjanom powiększenie sprzedaży. W efekcie podjęli oni decyzję o tym aby nie zwiększać wydobycia i teraz cięcia, które będą musieli przełknąć są nie z poziomu skokowo powiększonego, ale takiego jak było to przed wojną cenową. Czyli znów ujmując to w liczbach, redukcja o 1,5 mld baryłek dziennie (z obecnego poziomu 11,2 mln) oznacza przeszło 10 procentowe cięcie.

Niezależnie od tego czy do porozumienia Rosji i krajów arabskich zrzeszonych w OPEC rzeczywiście w najbliższy czwartek dojdzie ekonomiczne, ale co ważniejsze również psychologiczne skutki wojny cenowej z innymi producentami ropy naftowej Rosja już zaczęła odczuwać. Utrzymywanie się przez dłuższy czas ceny baryłki ropy naftowej na poziomie 20 dolarów z punktu widzenia rosyjskiego budżetu oznacza tylko w II kwartale br. stratę dochodów liczoną w dziesiątkach miliardów dolarów. A precyzyjnie rzecz ujmując, tak jak policzyli to ekonomiści z jednej z rosyjskich agencji ratingowych wpływy na poziomie 19 mld dolarów, w miejsce 64,9 mld zaplanowanych w tegorocznym budżecie. Jednak straty w wyniku nazwijmy to „oddziaływania psychologicznego” mogą być o niebo większe. Przede wszystkim z tego względu, że nie chodzi tu o stan psychiczny całej populacji zamieszkującej Federację Rosyjską a jednego człowieka, Władimira Władimirowicza Putina od decyzji, którego zależy kiedy Rosja zacznie i czy w ogóle zacznie wykorzystywać na szerszą skalę zgromadzone przez siebie rezerwy. Obecnie robi to bardzo ostrożnie, co zdaniem rosyjskich ekonomistów jeszcze pogłębia negatywne skutki ekonomiczne związane z epidemią Covid-19. Zdaniem wypowiadających się dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że Putin, którego polityczną karierę w pewnym sensie ukształtował kryzys finansowy roku 1998, kiedy Rosja ogłosiła czasową niewypłacalność nie będąc w stanie spłacić, za czasów Jelcyna swoich zobowiązań panicznie boi się powtórzenia sytuacji i dlatego skala wsparcia dla unieruchomionej rosyjskiej gospodarki jest mała. Jak obliczyli analitycy banku ING Kreml zdecydował się wyasygnować w rozmaitych formach na wspomożenie gospodarki, która zaczęła gwałtownie zwalniać 2 % PKB, czyli około 30 – 32 mld dolarów, co w zestawieniu z posiadanymi rezerwami na poziomie 550 mld dolarów, w tym płynnymi 165 mld dolarów zgromadzonymi w tzw. Funduszu Dobrobytu Narodowego wydaje się niewielkim wsparciem, tym bardziej na tle tego co robią państwa Unii Europejskiej i Stany Zjednoczone. Dzisiejsza postawa Kremla odbiega też dość znacznie, co zresztą stało się już w Rosji powodem do krytycznych uwag pod adresem władz, od polityki z czasów poprzedniego kryzysu finansowego lat 2008 – 2009. Wówczas na ochronę krajowego systemu bankowego, łatanie dziury budżetowej oraz wspieranie krajowego biznesu wydano niemal 10 % rosyjskiego PKB. W efekcie w całości skonsumowano zgromadzone w czasie naftowej prosperity rezerwy, które przez najbliższe, po 2009 roku lata, odbudowywano. Podobna sytuacja powtórzyła się po roku 2014, kiedy znów rezerwy zużyto i dopiero porozumienie zawarte w ramach OPEC+ w 2016 roku, pozwoliło je w wyniku wzrostu cen węglowodorów w następnych latach odtworzyć. Teraz jednak, jak się wydaje, mamy odmienną sytuację. Kreml zdaje się uważać, że porozumienia może nie być albo, co też trzeba brać pod uwagę jeśli zostanie osiągnięte, to podjęte działania będą w obliczu głębokości światowej recesji niewystarczające. I dlatego trzeba posiadanymi pieniędzmi gospodarować ostrożnie, roztropnie je wydając, bo być może nie będzie z czego tych rezerw odbudowywać. Tym bardziej, że propozycje Moskwy, aby w obliczu kryzysu wywołanego pandemią odstąpić od polityki sankcji i wrócić do formuły bussines as usual skończyły się fiaskiem. Ani Unia Europejska ani tym bardziej Stany Zjednoczone nie zareagowały pozytywnie na płynące z Moskwy zachęty.

Dotychczasowa powściągliwość Kremla, jeśli idzie o skalę wsparcia dla rodzimego biznesu wywołana jest jak można przypuszczać brakiem pewności czy porozumienie z Arabią Saudyjską cokolwiek zmieni na światowych rynkach ropy. Jeżeli ceny się ustabilizują na akceptowalnym przez Moskwę poziomie, wyższym niż obecne 20 dolarów za baryłkę, to, zapewne zmieni się też nastawienie rosyjskich władz do kryzysu. Rozpocznie się energiczna z nim walka, co zresztą wpisuje się w polityczne plany formułowane na Kremlu. Portal informacyjny Znak powołując się na przecieki z administracji rosyjskiego prezydenta napisał wczoraj, że nowa wersja najbardziej prawdopodobnego scenariusza wygląda następująco – referendum w sprawie zatwierdzenia zmian w rosyjskiej konstytucji zostaje przeprowadzone na pod koniec maja albo na początku czerwca. Data ta zbiec się ma z oficjalnie ogłoszonym przez Putina „zwycięstwem nad pandemią” a następnie, pod koniec czerwca odbywa się wielka defilada rosyjskiej armii na Placu Czerwonym, przeniesiona z 9 maja. Ewentualne porozumienie w sprawie stabilizowania cen ropy naftowej umożliwiłoby, rozpoczęcie polityki wspierania biznesu na większą skalę. Ten polityczny scenariusz rozgrywany obecnie przez Kremla ma wszakże jeden słaby punkt. Może się okazać mocno spóźniony, a przez to niezwykle ryzykowny. Kondycja rosyjskich firm wydaje się bowiem gorsza niźli się to pierwotnie wydawało. Jak wynika z właśnie opublikowanego badania rosyjskiego Centrum Analiz Strategicznych już 29 % rosyjskich przedsiębiorstw wysłało swych pracowników, wobec braku popytu na bezpłatne urlopy, a w najbliższym czasie kolejne 22 % ma zamiar zrobić podobny krok. Jest to o tyle istotne, że w swym wystąpieniu w mediach, Putin ogłosił czterotygodniowe „wakacje” w związku z pandemią z prawem do zachowania wynagrodzenia. Wydaje się, że jest po prostu nie słuchany, zapewne z tego powodu, że firmy nie mają rezerw. Managerowie i właściciele 28 % ankietowanych firm powiedzieli, że już znajdują się na granicy upadłości. Wydaje się zatem, że zaplanowane na Kremlu „zwycięstwo nad pandemią” może przypominać bankiet na cmentarzu.

Marek Budzisz


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe