[TYLKO U NAS] Jakub Pacan: Epidemia i zepsute dzieci

Koronawirus wywołał wśród mieszkańców Europy Zachodniej głęboką niezgodę na to, że coś wyrwało ich nagle ze strefy komfortu. Mieszkańcy naszej części kontynentu nie przesiąknięci w takim stopniu lewicowymi utopiami zachowali się o wiele przytomniej i odpowiedzialnie. Przy czym młodych Europejczyków należy tutaj traktować bardziej jako ofiary niż winowajców.
 [TYLKO U NAS] Jakub Pacan: Epidemia i zepsute dzieci
/ PAP/EPA/ANDY RAIN
Koronawirus dopadł Europejczyków. Stary kontynent jest teraz światowym epicentrum tej pandemii. Od pierwszych dni pandemii mogliśmy obserwować różnice w zachowaniu się między mieszkańcami Europy Zachodniej i Południowej, a mieszkańcami Europy Środkowo-Wschodniej, szczególnie Polski. Oto się okazało, że Włosi tuż po wprowadzeniu stanu zagrożenia epidemicznego, zamknięciu szkół i uczelni wyższych potraktowali ten czas jako dodatkowe darmowe wakacje. Zamiast siedzieć w domach postanowili zintensyfikować życie towarzyskie. Młodzi skrzykiwali się w internecie na "Corona party", ludzie zakażeni nagminnie łamali kwarantannę. Dość wspomnieć, że 15 marca, kiedy liczba osób zmarłych z powodu koronawirusa dochodziła do siedmiuset dziennie, a zakażonych w ciągu doby przybywało po kilka tysięcy włoska policja i wszelkie inne służby mundurowe wystawiły mandaty aż 10 tyś. osobom za złamanie przepisu o kwarantannie. Socjalistyczny rząd Hiszpanii zgodził się z kolei, by 8 marca ulicami Madrytu odbył się marsz z udziałem 120 tys. feministek i to w sytuacji, gdy stolica Hiszpanii była epicentrum zachorowalności w tym kraju.

Na rażącą nieodpowiedzialność Włochów, Hiszpanów, ale i jak się chwilę później okazało Niemców czy Francuzów zareagowała cała Europa. Nim pojawiło się współczucie wobec realnie rozgrywających się tam obecnie scen jak z apokalipsy prasa brytyjska, polska, czeska, węgierska i słowacka z oburzeniem opisywały tętniące życie nocne i pełne kawiarnie na ulicach słonecznego Południa w czasie, gdy zaczynało brakować respiratorów dla zakażonych.

Co się z tymi ludźmi stało? Pytaliśmy siebie, społeczeństwa na które przez lata transformacji patrzyliśmy z zazdrością, ci do których mieszkańcy Europy Środkowo-Wschodniej przez lata jeździli zarabiać pieniądze zachowywali się teraz jak ludzie, którzy zatracili instynkt samozachowawczy. Nagle objawiły nam się dorosłe, nieodpowiedzialne dzieci. Dla obserwatorów życia społecznego zachowanie nieszczęsnych Włochów i Hiszpanów nie było jednak zbyt dużym zaskoczeniem, tylko niestety potwierdzeniem pewnych zjawisk, które toczą Europę jak robak od kilku dziesięcioleci, a ich wspólnym mianownikiem jest rewolucja kulturowa i towarzyszące jej ideologie.

Zjawisko to dosyć dawno temu zauważył i ciekawie opisał w swojej książce "Idee mają konsekwencje" amerykański myśliciel konserwatywny Richard Weaver: "Współczesny mieszkaniec miasta cieszący się wygodami stworzonymi przez ludzi, nienawidzący samej myśli o tym, że istnieją jakieś potężne siły, które nie podlegają jego rozumieniu. (...) Dlatego nie jest przygotowany do zrozumienia przeszkód, a prawo do poszukiwania szczęścia przetłumaczył sobie na prawo do jego posiadania. (...) Obywatel nasz jest dzieckiem pobłażliwych rodziców, którzy zaspokajają jego zachcianki i pogłębiają jego egoizm, aż wreszcie przestaje być gotowe do jakiejkolwiek walki" – pisał proroczo Weaver już kilkadziesiąt lat temu obserwując co się dzieje na zainfekowanych lewicową utopią amerykańskich uniwersytetach.

"Wysiłek, samozaparcie, wytrwałość, dla zepsutego dziecka kojarzą się tylko ze złem natury i niegodziwością ludzką. Proste wytrwanie w trudzie wymaga kontrolowania przelotnych zachcianek. (...) Zepsute dziecko jest po prostu kimś, komu pozwolono uwierzyć, że jego zdolności konsumpcyjne mogą kształtować porządek społeczeństwa (...) Współczesna cywilizacja utraciwszy całe poczucie obowiązku, wychowywana jest na przekór tym powinnościom, w rezultacie jej podstawy słabną" – tłumaczył.

Włochy to kraj „bamboccioni”, czyli mężczyzn mieszkających z rodzicami po trzydziestym roku życia. Niemal 80 proc. młodych mieszkańców Italii do 39 roku życia nie usamodzielniło się i mieszka z rodzicami często na ich utrzymaniu.

Do opisu problemu mammoni (maminsynków) czy też „wielkich bobasów” świat nauk społecznych użył klucza Piotrusia Pana. Ponad sto lat temu brytyjski pisarz Jamesa Matthew Barrie napisał powieść "Przygody Piotrusia Pana". Współczesny Piotruś Pan to wieczny chłopiec, który nie potrafi i nie chce zachowywać się dorośle i dojrzale, odrzucając przy tym postawę odpowiedzialności za siebie i za innych. Mężczyźni dotknięci tym syndromem są egoistyczni, narcystyczni i roszczeniowi. Nie potrafią brać odpowiedzialności na siebie i podjąć decyzji. Dla dzisiejszych 20 i 30-latków charakterystyczna jest sytuacja społecznego zawieszenia. Kończą studia często na dobrych prestiżowych kierunkach i nie mogą znaleźć zatrudnienia, żyją więc na utrzymaniu rodziców i czekają na lepsze czasy.

Całe pokolenie młodych Europejczyków ze szczególnym wskazaniem na kraje Południa UE zainfekowane jest syndromem. W pismach naukowych i publicystyce nazywa się ich "generacją NIC”, pokoleniem "no future" - bez przyszłości, pokoleniem „ani-ani”, ani nie pracuje, ani się nie uczy, ale też pokoleniem zabawy.

Ta zagubiona generacja o nic nie walczy i nic nie potrafi wywalczyć, bo właściwie nie musi. Nie ma już przeciwko czemu się buntować, bo wszelki bunt został społecznie zaakceptowany i uwzględniony w prawodawstwie i kulturze. Zostaje jeszcze zabawa i właśnie ta zabawa zgubiła biednych Włochów i Hiszpanów. Przy czym młodych Europejczyków należy tutaj traktować bardziej jako ofiary niż winowajców. Kiedy całe społeczeństwa poddaje się przez dziesięciolecia inżynierii społecznej i ćwiczy na nich różne utopie, to w efekcie otrzymuje się ludzi zagubionych i bez właściwości.

Oni nie widzą dziś siebie w relacji do powinności. Czują się jakby nagle ktoś wyrwał ich z piaskownicy albo dyskoteki. Nie mogli się pogodzić z tym, że zostali nagle wyrwani ze strefy komfortu, że są siły potężniejsze od tego, co dotychczas znają i te siły właśnie pukają do ich drzwi, ba wchodzą im prosto w płuca i mogą nieść śmierć. Stąd dziesiątki tysięcy złamanych warunków kwarantanny, reagowanie śmiechem i beztroską na śmiertelne zagrożenie.

Max Scheler, niemiecki filozof i fenomenolog ustawiając wartości według hierarchii ważności na samym szczycie umieścił wartości religijne, pod nimi duchowe, czyli poznawcze, estetyczne, prawne, niżej usytuował wartości witalne, czyli zdrowie, a na samym dole znalazły się wartości hedoniczne tzn., przyjemności zmysłowe.

Przez ostatnie dziesięciolecia zrobiono wiele, by zdekonstruować, wyśmiać i zepchnąć na margines wartości religijne, jednocześnie poczyniono wiele starań, by wtłoczyć w mieszkańców Zachodu kultu młodości, rozpropagować wieczne bachanalia i kult Dionizosa. Przesada? Wilhelm Reich, austriacki psychiatra i działacz polityczny, „prorok pokolenia 68” ujmował to tak: nie atakujcie wprost Kościoła, tylko seksualizujcie dzieci, reszta przyjdzie sama. I przyszła.

W efekcie tych destrukcyjnych zabiegów owe pokolenie młodych w dużym stopniu zatraciło już poczucie współodpowiedzialności, ofiarności, a pozostanie w domu na okres kwarantanny, przestrzeganie żmudnych nieraz i męczących procedur higieny osobistej wymaga pewnej ofiary i służby. Niestety ani szkoła, ani rodzice, ani otoczenie społeczne nie wyposażyły ich w kapitał umożliwiający radzenie sobie ze stresem i trudnymi wyzwaniami w dorosłym życiu i w takich sytuacjach jak obecna.

Inaczej na apele władz odpowiedzieli obywatele Europy Środkowo-Wschodniej. W Czechach, na Węgrzech w Polsce i na Słowacji koronawirus zabił do tej pory od kilkunastu do kilkudziesięciu osób. Skala zakażonych i zmarłych jest kilkukrotnie niższa niż we wspomnianych Włoszech czy Hiszpanii. Od samego początku nie zlekceważyliśmy ostrzeżeń płynących z mediów. Byliśmy odpowiedzialni nie tylko za siebie, ale i za innych. W ciągu tygodnia od alarmujących wystąpień rządu środki transportu publicznego w Warszawie opustoszały. W kolejach podmiejskich i metrze w przedziale siedzą po dwie, trzy osoby. Nikt w tramwajach nie kicha, nikt nie kaszle.

Skąd taka różnica między nową a starą Unią? U nas nie było rewolucji kulturowej 1968 roku, która do głębi przeorała świadomość mieszkańców Zachodu, stała się dla tamtejszych elit elementem formującym całe pokolenie i uczyniła z nich zepsute dzieci żądne wiecznej zabawy. Po drugie, nie dokończony proces bogacenia się i mozolnego dochodzenia do społeczeństwa dobrobytu nie zwolniły nas jeszcze z myślenia, że życie jest walką wymagającą wyrzeczenia, heroizmu i troski, by na każdym kroku zabezpieczać siebie i bliskich. Nie wiemy jak katastrofę w Czarnobylu przyjęły społeczeństwa zachodnie, my tutaj byliśmy mocno przestraszeni i stosowaliśmy wszystkie środki zapobiegawcze nakładane przez rząd. Takie rzeczy zostają w pamięci społecznej.

I last but not least, czyli rola religii w życiu społecznym. Postawy prospołeczne i odpowiedzialne łączą się ściśle z praktykami religijnymi, czy religijnością. Chrześcijaństwo w swojej doktrynie silnie eksponuje nakaz pomocy bliźnim i solidaryzowania się z grupami marginalizowanymi. Odsetek osób przejawiających wyższą wrażliwość społeczną rośnie wraz ze wzrostem praktyk religijnych. Oczywiście różnie ta kondycja chrześcijaństwa wygląda w poszczególnych krajach V4, ale w Polsce, na Słowacji i w pewnym stopniu na Węgrzech jest ono na pewno bardziej akceptowane niż w krajach głęboko zdechrystianizowanych.

- Większość młodych Węgrów swoją przyszłość widzi w rodzinie, w małżeństwie. Jeżeli zapytamy młodych Węgrów jak sobie wyobrażają swoją przyszłość, czy chcą założyć rodziny, czy chcą zawrzeć małżeństwo, wówczas jednoznacznie opowiadają się za założeniem rodziny. Większość młodych ludzi wyobraża sobie swoją przyszłość właśnie w rodzinie i w małżeństwie. Młodzi Węgrzy w pierwszej kolejności wymieniają rodzinę, na drugim miejscu przyjaciół, a na trzecim miłość do ojczyzny - mówiła węgierska wiceminister zasobów ludzkich Illés Boglárka, podczas spotkania z uczestnikami II Uniwersytetu Letniego Instytutu Współpracy Polsko-Węgierskiej im. Wacława Felczaka w Krasiczynie.

Episkopaty Słowacji i Czech jako jedne z pierwszych najpierw znacznie ograniczyły uczestnictwo w Mszach Świętych, a później „z ciężkim sercem” postanowiły je jedynie transmitować. Kościoły są otwarte, ale dla indywidualnej modlitwy wiernych. Kościół Węgier jako jeden z pierwszych w Europie powołując się na odpowiednie kanony prawa kanonicznego i list apostolski papieża Jana Pawła II "Misericordia Dei" ("Miłosierdzie Boże") z 2002 r., zezwolił, aby biskupi poszczególnych diecezji zamiast zwykłej tzn., indywidualnej spowiedzi wprowadzili tzw. absolucję generalną. Innymi słowy Węgrzy będą mogli otrzymać zbiorowe rozgrzeszenie spełniając warunki dobrej spowiedzi. Świątynie nie będą zamknięte, lecz księża będą sprawowali Msze "sine populo", czyli „bez ludzi”.

Specjaliści nauk społecznych niezależnie od politycznej proweniencji już dawno zgodzili się co do tezy, że religia jest fundamentalnym składnikiem społeczeństwa obywatelskiego, w sposób zasadniczy przyczynia się do budowy kapitału społecznego oraz wyraża i umacnia elementarne postawy integracji społecznej. Wzmacnia dyscyplinę społeczną, wychowuje jednostki do życia według zasad solidarności oraz uczy wzajemnego zaufania. W wymiarze jednostkowym zasady wiary religijnej porządkują życie ludzi, stwarzają atmosferę ufności i optymizmu, dają pociechę i poczucie tożsamości. Nie pozwalają poddać się zwątpieniu i rozpaczy. Dzięki nim człowiek potrafi zapanować nad losem. Innymi słowy ludzie religijni poniosą o wiele mniejsze koszty psychiczne związane z koronawirusem niż ci mocno zlaicyzowani.

Według Talcotta Parsonsa, wybitnego socjologa amerykańskiego religia jest trwałym elementem systemu społecznego, gdyż dostarcza fundamentalnych uzasadnień dla wszystkich ważnych zmian, zwłaszcza w sytuacji próby, kryzysu, dekoniunktury czy destabilizacji. W rzeczywistości ciągłego zagrożenia nieznanym wirusem, religia amortyzuje skutki odizolowania i zagubienia jednostki, wyzwala proces identyfikacji działań i przekonań, pozwala się odnaleźć, daje poczucie sensu i celowości oraz daje pewne opacie. Z kolei socjolodzy J.S. Coleman, P. Bourdieu i R. D. Putman zauważyli, ze Kościoły uczą kompetencji obywatelskich i przestrzegania norm prawnych.

Doświadczenie krajów Europy Zachodniej wskazuje, że młodzi pozbawieni silnej tożsamości religijnej i żyjący bez celu, gorzej radzą sobie nie tylko w normalnym życiu, ale i w kryzysie. Ba, sytuacje nieprzewidywalne i nagłego zagrożenia uruchamiają w nich zachowania ryzykowne. Czy po tym kryzysie starczy Europie odwagi i wyobraźni, by przyczyn tak nieodpowiedzialnych zachowań upatrywać w braku wychowania do wartości religijnych? Wszystko wskazuje, że raczej nie.

Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Zmiany w PiS. Jarosław Kaczyński podjął decyzję z ostatniej chwili
Zmiany w PiS. Jarosław Kaczyński podjął decyzję

Decyzją prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego nowym przewodniczącym zarządu wojewódzkiego partii w Małopolsce został poseł Łukasz Kmita – przekazał w środę wieczorem rzecznik PiS Rafał Bochenek. Kmita zastąpił na tym stanowisku posła Andrzeja Adamczyka.

Izraelska inwazja na Rafah. Pentagon wydał komunikat z ostatniej chwili
Izraelska inwazja na Rafah. Pentagon wydał komunikat

Szef Pentagonu Lloyd Austin powiedział w środę, że USA wstrzymały jeden transport amunicji dla Izraela w świetle zapowiadanych przez Izrael planów operacji wojskowej w Rafah w Strefie Gazy. Dodał, że jego resort dokonuje obecnie analizy dalszych transz.

Wojska NATO na Ukrainie? Stoltenberg zabrał głos z ostatniej chwili
Wojska NATO na Ukrainie? Stoltenberg zabrał głos

NATO nie ma zamiaru rozmieszczać wojsk na Ukrainie, władze w Kijowie nie prosiły o to - powiedział agencji Ansa sekretarz generalny Sojuszu Jens Stoltenberg w środę. W Rzymie spotkał się z premierką Włoch Giorgią Meloni.

Wizyta Ursuli von der Leyen w Polsce. „To są jakieś jaja” [WIDEO] polityka
Wizyta Ursuli von der Leyen w Polsce. „To są jakieś jaja” [WIDEO]

„To są jakieś jaja” – tak Sebastian Kaleta z Suwerennej Polski podsumował zachowanie m.in. Donalda Tuska podczas wizyty Ursuli von der Leyen w Polsce.

Temperatura mocno w dół. IMGW wydał ostrzeżenie pierwszego stopnia z ostatniej chwili
Temperatura mocno w dół. IMGW wydał ostrzeżenie pierwszego stopnia

Ostrzeżenie pierwszego stopnia przed nocnymi przymrozkami w woj. podlaskim wydał w środę Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej – Wydział w Białymstoku.

Beata Szydło: W PE będziemy bronili interesów polskich rolników z ostatniej chwili
Beata Szydło: W PE będziemy bronili interesów polskich rolników

W PE będziemy bronili interesów Polaków, polskich rolników, będziemy bronili interesów Polski – przekonywała wiceprezes PiS, europoseł Beata Szydło podczas środowych spotkań na Mazowszu. – Zablokujemy niekorzystne rozwiązania dla naszego kraju, takie jak Zielony Ład – mówił europoseł Adam Bielan.

Gwałtownie rośnie liczba upadłości w Niemczech gorące
Gwałtownie rośnie liczba upadłości w Niemczech

Niemiecki portal Springer Professional donosi, że w kwietniu liczba upadłości przedsiębiorstw w Niemczech nadal gwałtownie rosła, kontynuując negatywny trend upadłości firm.

Pożar w biurowcu w centrum Warszawy. Ewakuowano kilkaset osób z ostatniej chwili
Pożar w biurowcu w centrum Warszawy. Ewakuowano kilkaset osób

Pożar wybuchł w jednym z biurowców przy ulicy Twardej na poziomie -1. Został już zlokalizowany, strażacy sprawdzają budynek kamerami termowizyjnymi. Ewakuowano około 300 osób.

Ukraina będzie mobilizować więźniów do wojska gorące
Ukraina będzie mobilizować więźniów do wojska

Rada Najwyższa, parlament Ukrainy, przyjęła w środę ustawę zezwalającą na uwolnienie niektórych kategorii więźniów, by mogli podjąć służbę wojskową na zasadzie kontraktu podczas mobilizacji i stanu wojennego.

Monarcha potwierdził abdykację z ostatniej chwili
Monarcha potwierdził abdykację

W ostatnim czasie media obiegły sensacyjne informacje. Okazuje się, że kolejny monarcha z Europy zaplanował już abdykację. Od tego czasu w sieci ruszyły liczne spekulacje.

REKLAMA

[TYLKO U NAS] Jakub Pacan: Epidemia i zepsute dzieci

Koronawirus wywołał wśród mieszkańców Europy Zachodniej głęboką niezgodę na to, że coś wyrwało ich nagle ze strefy komfortu. Mieszkańcy naszej części kontynentu nie przesiąknięci w takim stopniu lewicowymi utopiami zachowali się o wiele przytomniej i odpowiedzialnie. Przy czym młodych Europejczyków należy tutaj traktować bardziej jako ofiary niż winowajców.
 [TYLKO U NAS] Jakub Pacan: Epidemia i zepsute dzieci
/ PAP/EPA/ANDY RAIN
Koronawirus dopadł Europejczyków. Stary kontynent jest teraz światowym epicentrum tej pandemii. Od pierwszych dni pandemii mogliśmy obserwować różnice w zachowaniu się między mieszkańcami Europy Zachodniej i Południowej, a mieszkańcami Europy Środkowo-Wschodniej, szczególnie Polski. Oto się okazało, że Włosi tuż po wprowadzeniu stanu zagrożenia epidemicznego, zamknięciu szkół i uczelni wyższych potraktowali ten czas jako dodatkowe darmowe wakacje. Zamiast siedzieć w domach postanowili zintensyfikować życie towarzyskie. Młodzi skrzykiwali się w internecie na "Corona party", ludzie zakażeni nagminnie łamali kwarantannę. Dość wspomnieć, że 15 marca, kiedy liczba osób zmarłych z powodu koronawirusa dochodziła do siedmiuset dziennie, a zakażonych w ciągu doby przybywało po kilka tysięcy włoska policja i wszelkie inne służby mundurowe wystawiły mandaty aż 10 tyś. osobom za złamanie przepisu o kwarantannie. Socjalistyczny rząd Hiszpanii zgodził się z kolei, by 8 marca ulicami Madrytu odbył się marsz z udziałem 120 tys. feministek i to w sytuacji, gdy stolica Hiszpanii była epicentrum zachorowalności w tym kraju.

Na rażącą nieodpowiedzialność Włochów, Hiszpanów, ale i jak się chwilę później okazało Niemców czy Francuzów zareagowała cała Europa. Nim pojawiło się współczucie wobec realnie rozgrywających się tam obecnie scen jak z apokalipsy prasa brytyjska, polska, czeska, węgierska i słowacka z oburzeniem opisywały tętniące życie nocne i pełne kawiarnie na ulicach słonecznego Południa w czasie, gdy zaczynało brakować respiratorów dla zakażonych.

Co się z tymi ludźmi stało? Pytaliśmy siebie, społeczeństwa na które przez lata transformacji patrzyliśmy z zazdrością, ci do których mieszkańcy Europy Środkowo-Wschodniej przez lata jeździli zarabiać pieniądze zachowywali się teraz jak ludzie, którzy zatracili instynkt samozachowawczy. Nagle objawiły nam się dorosłe, nieodpowiedzialne dzieci. Dla obserwatorów życia społecznego zachowanie nieszczęsnych Włochów i Hiszpanów nie było jednak zbyt dużym zaskoczeniem, tylko niestety potwierdzeniem pewnych zjawisk, które toczą Europę jak robak od kilku dziesięcioleci, a ich wspólnym mianownikiem jest rewolucja kulturowa i towarzyszące jej ideologie.

Zjawisko to dosyć dawno temu zauważył i ciekawie opisał w swojej książce "Idee mają konsekwencje" amerykański myśliciel konserwatywny Richard Weaver: "Współczesny mieszkaniec miasta cieszący się wygodami stworzonymi przez ludzi, nienawidzący samej myśli o tym, że istnieją jakieś potężne siły, które nie podlegają jego rozumieniu. (...) Dlatego nie jest przygotowany do zrozumienia przeszkód, a prawo do poszukiwania szczęścia przetłumaczył sobie na prawo do jego posiadania. (...) Obywatel nasz jest dzieckiem pobłażliwych rodziców, którzy zaspokajają jego zachcianki i pogłębiają jego egoizm, aż wreszcie przestaje być gotowe do jakiejkolwiek walki" – pisał proroczo Weaver już kilkadziesiąt lat temu obserwując co się dzieje na zainfekowanych lewicową utopią amerykańskich uniwersytetach.

"Wysiłek, samozaparcie, wytrwałość, dla zepsutego dziecka kojarzą się tylko ze złem natury i niegodziwością ludzką. Proste wytrwanie w trudzie wymaga kontrolowania przelotnych zachcianek. (...) Zepsute dziecko jest po prostu kimś, komu pozwolono uwierzyć, że jego zdolności konsumpcyjne mogą kształtować porządek społeczeństwa (...) Współczesna cywilizacja utraciwszy całe poczucie obowiązku, wychowywana jest na przekór tym powinnościom, w rezultacie jej podstawy słabną" – tłumaczył.

Włochy to kraj „bamboccioni”, czyli mężczyzn mieszkających z rodzicami po trzydziestym roku życia. Niemal 80 proc. młodych mieszkańców Italii do 39 roku życia nie usamodzielniło się i mieszka z rodzicami często na ich utrzymaniu.

Do opisu problemu mammoni (maminsynków) czy też „wielkich bobasów” świat nauk społecznych użył klucza Piotrusia Pana. Ponad sto lat temu brytyjski pisarz Jamesa Matthew Barrie napisał powieść "Przygody Piotrusia Pana". Współczesny Piotruś Pan to wieczny chłopiec, który nie potrafi i nie chce zachowywać się dorośle i dojrzale, odrzucając przy tym postawę odpowiedzialności za siebie i za innych. Mężczyźni dotknięci tym syndromem są egoistyczni, narcystyczni i roszczeniowi. Nie potrafią brać odpowiedzialności na siebie i podjąć decyzji. Dla dzisiejszych 20 i 30-latków charakterystyczna jest sytuacja społecznego zawieszenia. Kończą studia często na dobrych prestiżowych kierunkach i nie mogą znaleźć zatrudnienia, żyją więc na utrzymaniu rodziców i czekają na lepsze czasy.

Całe pokolenie młodych Europejczyków ze szczególnym wskazaniem na kraje Południa UE zainfekowane jest syndromem. W pismach naukowych i publicystyce nazywa się ich "generacją NIC”, pokoleniem "no future" - bez przyszłości, pokoleniem „ani-ani”, ani nie pracuje, ani się nie uczy, ale też pokoleniem zabawy.

Ta zagubiona generacja o nic nie walczy i nic nie potrafi wywalczyć, bo właściwie nie musi. Nie ma już przeciwko czemu się buntować, bo wszelki bunt został społecznie zaakceptowany i uwzględniony w prawodawstwie i kulturze. Zostaje jeszcze zabawa i właśnie ta zabawa zgubiła biednych Włochów i Hiszpanów. Przy czym młodych Europejczyków należy tutaj traktować bardziej jako ofiary niż winowajców. Kiedy całe społeczeństwa poddaje się przez dziesięciolecia inżynierii społecznej i ćwiczy na nich różne utopie, to w efekcie otrzymuje się ludzi zagubionych i bez właściwości.

Oni nie widzą dziś siebie w relacji do powinności. Czują się jakby nagle ktoś wyrwał ich z piaskownicy albo dyskoteki. Nie mogli się pogodzić z tym, że zostali nagle wyrwani ze strefy komfortu, że są siły potężniejsze od tego, co dotychczas znają i te siły właśnie pukają do ich drzwi, ba wchodzą im prosto w płuca i mogą nieść śmierć. Stąd dziesiątki tysięcy złamanych warunków kwarantanny, reagowanie śmiechem i beztroską na śmiertelne zagrożenie.

Max Scheler, niemiecki filozof i fenomenolog ustawiając wartości według hierarchii ważności na samym szczycie umieścił wartości religijne, pod nimi duchowe, czyli poznawcze, estetyczne, prawne, niżej usytuował wartości witalne, czyli zdrowie, a na samym dole znalazły się wartości hedoniczne tzn., przyjemności zmysłowe.

Przez ostatnie dziesięciolecia zrobiono wiele, by zdekonstruować, wyśmiać i zepchnąć na margines wartości religijne, jednocześnie poczyniono wiele starań, by wtłoczyć w mieszkańców Zachodu kultu młodości, rozpropagować wieczne bachanalia i kult Dionizosa. Przesada? Wilhelm Reich, austriacki psychiatra i działacz polityczny, „prorok pokolenia 68” ujmował to tak: nie atakujcie wprost Kościoła, tylko seksualizujcie dzieci, reszta przyjdzie sama. I przyszła.

W efekcie tych destrukcyjnych zabiegów owe pokolenie młodych w dużym stopniu zatraciło już poczucie współodpowiedzialności, ofiarności, a pozostanie w domu na okres kwarantanny, przestrzeganie żmudnych nieraz i męczących procedur higieny osobistej wymaga pewnej ofiary i służby. Niestety ani szkoła, ani rodzice, ani otoczenie społeczne nie wyposażyły ich w kapitał umożliwiający radzenie sobie ze stresem i trudnymi wyzwaniami w dorosłym życiu i w takich sytuacjach jak obecna.

Inaczej na apele władz odpowiedzieli obywatele Europy Środkowo-Wschodniej. W Czechach, na Węgrzech w Polsce i na Słowacji koronawirus zabił do tej pory od kilkunastu do kilkudziesięciu osób. Skala zakażonych i zmarłych jest kilkukrotnie niższa niż we wspomnianych Włoszech czy Hiszpanii. Od samego początku nie zlekceważyliśmy ostrzeżeń płynących z mediów. Byliśmy odpowiedzialni nie tylko za siebie, ale i za innych. W ciągu tygodnia od alarmujących wystąpień rządu środki transportu publicznego w Warszawie opustoszały. W kolejach podmiejskich i metrze w przedziale siedzą po dwie, trzy osoby. Nikt w tramwajach nie kicha, nikt nie kaszle.

Skąd taka różnica między nową a starą Unią? U nas nie było rewolucji kulturowej 1968 roku, która do głębi przeorała świadomość mieszkańców Zachodu, stała się dla tamtejszych elit elementem formującym całe pokolenie i uczyniła z nich zepsute dzieci żądne wiecznej zabawy. Po drugie, nie dokończony proces bogacenia się i mozolnego dochodzenia do społeczeństwa dobrobytu nie zwolniły nas jeszcze z myślenia, że życie jest walką wymagającą wyrzeczenia, heroizmu i troski, by na każdym kroku zabezpieczać siebie i bliskich. Nie wiemy jak katastrofę w Czarnobylu przyjęły społeczeństwa zachodnie, my tutaj byliśmy mocno przestraszeni i stosowaliśmy wszystkie środki zapobiegawcze nakładane przez rząd. Takie rzeczy zostają w pamięci społecznej.

I last but not least, czyli rola religii w życiu społecznym. Postawy prospołeczne i odpowiedzialne łączą się ściśle z praktykami religijnymi, czy religijnością. Chrześcijaństwo w swojej doktrynie silnie eksponuje nakaz pomocy bliźnim i solidaryzowania się z grupami marginalizowanymi. Odsetek osób przejawiających wyższą wrażliwość społeczną rośnie wraz ze wzrostem praktyk religijnych. Oczywiście różnie ta kondycja chrześcijaństwa wygląda w poszczególnych krajach V4, ale w Polsce, na Słowacji i w pewnym stopniu na Węgrzech jest ono na pewno bardziej akceptowane niż w krajach głęboko zdechrystianizowanych.

- Większość młodych Węgrów swoją przyszłość widzi w rodzinie, w małżeństwie. Jeżeli zapytamy młodych Węgrów jak sobie wyobrażają swoją przyszłość, czy chcą założyć rodziny, czy chcą zawrzeć małżeństwo, wówczas jednoznacznie opowiadają się za założeniem rodziny. Większość młodych ludzi wyobraża sobie swoją przyszłość właśnie w rodzinie i w małżeństwie. Młodzi Węgrzy w pierwszej kolejności wymieniają rodzinę, na drugim miejscu przyjaciół, a na trzecim miłość do ojczyzny - mówiła węgierska wiceminister zasobów ludzkich Illés Boglárka, podczas spotkania z uczestnikami II Uniwersytetu Letniego Instytutu Współpracy Polsko-Węgierskiej im. Wacława Felczaka w Krasiczynie.

Episkopaty Słowacji i Czech jako jedne z pierwszych najpierw znacznie ograniczyły uczestnictwo w Mszach Świętych, a później „z ciężkim sercem” postanowiły je jedynie transmitować. Kościoły są otwarte, ale dla indywidualnej modlitwy wiernych. Kościół Węgier jako jeden z pierwszych w Europie powołując się na odpowiednie kanony prawa kanonicznego i list apostolski papieża Jana Pawła II "Misericordia Dei" ("Miłosierdzie Boże") z 2002 r., zezwolił, aby biskupi poszczególnych diecezji zamiast zwykłej tzn., indywidualnej spowiedzi wprowadzili tzw. absolucję generalną. Innymi słowy Węgrzy będą mogli otrzymać zbiorowe rozgrzeszenie spełniając warunki dobrej spowiedzi. Świątynie nie będą zamknięte, lecz księża będą sprawowali Msze "sine populo", czyli „bez ludzi”.

Specjaliści nauk społecznych niezależnie od politycznej proweniencji już dawno zgodzili się co do tezy, że religia jest fundamentalnym składnikiem społeczeństwa obywatelskiego, w sposób zasadniczy przyczynia się do budowy kapitału społecznego oraz wyraża i umacnia elementarne postawy integracji społecznej. Wzmacnia dyscyplinę społeczną, wychowuje jednostki do życia według zasad solidarności oraz uczy wzajemnego zaufania. W wymiarze jednostkowym zasady wiary religijnej porządkują życie ludzi, stwarzają atmosferę ufności i optymizmu, dają pociechę i poczucie tożsamości. Nie pozwalają poddać się zwątpieniu i rozpaczy. Dzięki nim człowiek potrafi zapanować nad losem. Innymi słowy ludzie religijni poniosą o wiele mniejsze koszty psychiczne związane z koronawirusem niż ci mocno zlaicyzowani.

Według Talcotta Parsonsa, wybitnego socjologa amerykańskiego religia jest trwałym elementem systemu społecznego, gdyż dostarcza fundamentalnych uzasadnień dla wszystkich ważnych zmian, zwłaszcza w sytuacji próby, kryzysu, dekoniunktury czy destabilizacji. W rzeczywistości ciągłego zagrożenia nieznanym wirusem, religia amortyzuje skutki odizolowania i zagubienia jednostki, wyzwala proces identyfikacji działań i przekonań, pozwala się odnaleźć, daje poczucie sensu i celowości oraz daje pewne opacie. Z kolei socjolodzy J.S. Coleman, P. Bourdieu i R. D. Putman zauważyli, ze Kościoły uczą kompetencji obywatelskich i przestrzegania norm prawnych.

Doświadczenie krajów Europy Zachodniej wskazuje, że młodzi pozbawieni silnej tożsamości religijnej i żyjący bez celu, gorzej radzą sobie nie tylko w normalnym życiu, ale i w kryzysie. Ba, sytuacje nieprzewidywalne i nagłego zagrożenia uruchamiają w nich zachowania ryzykowne. Czy po tym kryzysie starczy Europie odwagi i wyobraźni, by przyczyn tak nieodpowiedzialnych zachowań upatrywać w braku wychowania do wartości religijnych? Wszystko wskazuje, że raczej nie.


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe