Aleksandra Jakubiak: O autozbawieniu i odpoczynku

„Jeżeli domu Pan nie zbuduje, nna próżno się trudzą, którzy go wznoszą.nJeżeli miasta Pan nie strzeże, ndaremnie czuwają straże.nDaremne jest wasze wstawanie przed świtem ni przesiadywanie do późna w nocy.nChleb spożywacie zapracowany ciężko, na Pan i we śnie darzy swych umiłowanych”.n(Ps 127, 1-2)
 Aleksandra Jakubiak: O autozbawieniu i odpoczynku
/ pexels.com

 

Stara zasada św. Ignacego z Loyoli mówi: „działaj tak, jakby wszystko zależało od ciebie, módl się i ufaj tak, jakby wszystko zależało od Boga” i jest to oczywiście rozsądny przepis na życiową aktywność. Ja chciałam jednak dziś o czymś nieco innym, o nastawieniu serca nie tylko na działanie, ale w ogóle na trwanie.
 

Łatwo zaobserwować, że współczesne formy duchowości chrześcijańskiej odbijają się od dwóch band - pierwszą nazwę umownie „Jezu, Ty się tym zajmij” - i choć w swojej pierwotnej formie jest to piękna droga bliskości i ufności, to jednak bez pewnego stopnia uwrażliwienia duszy oraz przynajmniej podstawowego fundamentu moralnego może się ona przerodzić w „jakim mnie Panie Boże stworzyłeś, takim mnie masz”, a z kolei bez głębszej zażyłości z Jezusem i emocjonalnej dojrzałości, można tę drogę wykoślawić w bezwolność i lęk przed wolnością. Drugi z biegunów, to praktyczna wiara w autozbawienie - praktyczna, bo w teorii możemy być gładcy - przekonanie, że jestem w stanie swoimi uczynkami doprowadzić się do zbawienia. Jest to pokusa prawie tak stara jak chrześcijaństwo.
 

W V w. po Chrystusie - pochodzący z Wysp Brytyjskich, działający początkowo w Rzymie, a później w Palestynie - mnich Pelagiusz, dał początki uznanej w Kościele za herezję doktrynie zwanej pelagianizmem. Choć współcześnie trwały dociekania teologów na temat tego, jak głęboko pelagianizm zbudowany był na faktycznej myśli Pelagiusza, a jak daleko był już jej skrajną interpretacją, dość jednak powiedzieć, że pelagianizm biorący swe źródło w sporze Pelagiusza ze św. Augustynem (na temat roli łaski w życiu i działaniu człowieka oraz kwestii grzechu pierworodnego) został przez kolejne synody i w końcu także przez Sobór w Efezie (431 rok) uznany za nurt niezgodny z chrześcijańska doktryną wiary. Dlaczego o tym piszę? Bo pelagianizm niestety nie umarł wraz w orzeczeniem soboru. Jest ciągle żywy, dziś może nawet bardziej niż kiedyś - nie tyle w teologicznym rozważaniu wewnątrz Kościoła, co w naszej codzienności. W codzienności mojego serca.
 

Pierwotny pelagianizm głosił, że człowiek - istota stworzona przez samego Boga - może  bez pomocy łaski pokonać grzech w swoim życiu i dzięki wysiłkowi osiągnąć świętość. Jak głęboka to pokusa we mnie… Pokusa samooczyszczenia, pokusa tego, że w pojedynkę mogę i wręcz powinnam pokazać Bogu moje zaangażowanie na rzecz bezgrzeszności, idealności. Obecnie jednak do tego zestawu dodajemy jeszcze to - przynajmniej niektórzy, a ja w wśród nich - że moje działania mają Bogu pokazać, jakiż to przynoszę Jemu i światu owoc. Co za tym idzie, kiedy owocu nie przynosimy - a trudno jest go rodzić z samego siebie, nawet jak się człowiek mocno zaprze - zaliczamy doły, które w skrócie możemy nazwać: "do niczego się nie nadaję". 
 

W pierwszej kolejności warto zauważyć, że obie postawy zarysowane w poprzednim akapicie są - by ująć to delikatnie - kręceniem się wokół siebie: moja czystość, moje „dzieła”. Niby robimy to dla Boga, ale czy na pewno? Komu budujemy te pomniki? I kto nas o nie prosił? I najważniejsze, po co to robimy? Czy może nie ze strachu przed chorobliwym obrazem Boga, który w sercu nosimy? Boga, któremu trzeba udowodnić swoją przydatność i zasłużyć na Jego przychylność? Boga, któremu nie wystarczamy?
 

„Miłości pragnę, nie krwawej ofiary, poznania Boga bardziej niż całopaleń” (Oz 6, 6).
 

Ileż to słów czułości kieruje do nas Bóg na kartach Pisma św. Opowiada o tym, jak nas tworzył, nosił na rękach, tkał we wnętrzu, prowadził, dbał, raz po raz okazywał miłosierdzie i miłość, aż do wersji tak skrajnie skandalicznej jak poświęcenie własnego życia. A ja nadal swoje. Może ten czas społecznej kwarantanny, kiedy oderwani jesteśmy od codziennych aktywności - także na niwie kościelnej - jest kolejnym w historii zbawienia wołaniem Boga o miłość z naszej strony?

Pozwól Mu szeptać do ciebie: 
 

Zatrzymaj się „robaczku Jakubie, nieboraku Izraelu” i spójrz na Mnie. Skąd masz brać energię i na co chcesz zasługiwać? Odpocznij. Skąd przekonanie, że Moją wolą jest tylko twoja produktywność, a nie jest nią twój odpoczynek, twoja regeneracja? Pokój ci. Szalom. Gdybym chciał stworzyć mały pędzący samochodzik, to bym to zrobił, ale Ja chciałem ciebie, żeby z tobą BYĆ. Cały czas. Mówić do ciebie, milczeć razem, słuchać ciebie. Dałem ci wolność. Trwam w nadziei, że posługując się nią będziesz wracał do Mnie, ale nie chcę twojego strachu i zniewolenia. Chcę miłości, a kochać może tylko ktoś, kto jest w swoim wyborze wolny.
 

„Jedynie w Bogu spokój znajduje spokój ma dusza, od Niego pochodzi moje zbawienie” (Ps 62, 1).
 

Boisz się, że jak rozsmakujesz się w tej obecności Bożej, w odpoczynku w Nim, w wolności, to zejdziesz ze ścieżki zbawienia? Że uśpisz czujność? Że może będzie ci za dobrze? Ale ty zostałeś stworzony do szczęścia z Bogiem, a to szczęście tego rodzaju, którego okoliczności zewnętrzne nie zburzą. Zapatrzenie w Miłość nie rodzi nienawiści, raczej pragnienie, by ujrzeć w obliczu drugiego twarz brata, by jak Bóg „nie złamać trzciny nadłamanej”. Trwanie w Jego uwalniającej mocy nie rodzi lęku ani grzechu, raczej chęć, by innych czynić wolnymi od naszej zaborczości, zazdrości i skutków agresji. Stare przysłowie mówi: z kim przystajesz, takim się stajesz. 
 

To oblicze nie będzie również ukrywać przed nami prawdy, także tej trudnej, ale poda nam ją tak, że koniec końców będziemy się czuli jeszcze bardziej kochani. Bóg nigdy nie obedrze nas z godności, którą sam nam nadał. W tym spojrzeniu odnajdziemy sens istnienia, dumę Ojca, troskę. Wtedy nawet okrzyk: „Panie, jestem nędzny” nie będzie tym, czym było „do niczego się nie nadaję”, będzie on raczej radosnym uświadomieniem sobie, że Jego chwała objawia się tam, gdzie ja jestem słaby/-a. Co za ulga, nie nosić na sobie ciężaru zbawiania.
 

„Przechowujemy zaś ten skarb w naczyniach glinianych, aby z Boga była owa przeogromna moc, a nie z nas” (2 Kor 7, 4).
 

Nadal niepokoisz, że możesz głos Boga błędnie zinterpretować? Przyjmij starą, dobrą zasadę, że w wypadku sprzeczności, zawsze nauczanie Kościoła - mam na myśli oficjalną naukę zawartą w dokumentach, nie opinie prywatne pojedynczych osób - postawisz ponad swoim doświadczeniem. A potem pozwól sobie odpocząć w Bogu. Może okazać się, że kierując się pragnieniami, które ta bliskość w tobie obudzi, okażesz się nie tylko o wiele szczęśliwszy, ale i dużo bardziej produktywny. To będzie jednak tylko skutek.



Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Leon Foksiński. Uczestnik Marszu Śmierci Wiadomości
Leon Foksiński. Uczestnik Marszu Śmierci

Urodzony 23.06.1919 r. w Bestwinie pow. bielski, syn Franciszka i Anny z d. Bolek, zamieszkały w tej miejscowości. Mając szesnaście lat – w 1935 r., rozpoczął pracę zarobkową jako pomocnik a następnie samodzielny pracownik w cegielni. Podczas okupacji hitlerowskiej, w styczniu 1940 r. wywieziony na roboty przymusowe do Niemiec – Brandenburg Hawel. W lipcu 1941 r. uciekł z miejsca przymusowego zatrudnienia i wrócił do Bestwiny, gdzie w październiku tegoż roku jako uciekinier został aresztowany przez policję niemiecką.

Gen. Rajmund Andrzejczak: Trzeba się szykować do wojny z ostatniej chwili
Gen. Rajmund Andrzejczak: Trzeba się szykować do wojny

Czy Polsce grozi wojna? – Trzeba się szykować – twierdzi gen. Rajmund Andrzejczak, były Szef Sztabu Generalnego Wojska Polskiego w "Gościu Wydarzeń" na antenie Polsat News.

Agnieszka Romaszewska-Guzy zwolniona dyscyplinarnie. Były minister kultury nie przebierał w słowach z ostatniej chwili
Agnieszka Romaszewska-Guzy zwolniona dyscyplinarnie. Były minister kultury nie przebierał w słowach

– Agnieszka Romaszewska-Guzy stworzyła wspaniałą instytucję. (…) Takie mafijno-ubeckie metody są masowo stosowane wobec niezależnych dyrektorów instytucji, które nie zostały opanowane przez obecną władzę. Ten szantaż i to przekupstwo mają miejsce – twierdzi były minister kultury Piotr Gliński.

Paweł Jędrzejewski: Trzy przyczyny dla których aż 30% młodych amerykańskich kobiet identyfikuje się jako LGBTQ Wiadomości
Paweł Jędrzejewski: Trzy przyczyny dla których aż 30% młodych amerykańskich kobiet identyfikuje się jako LGBTQ

W zeszłym tygodniu Instytut Gallupa ogłosił wyniki badań, które ujawniają wielką zmianę w społeczeństwie amerykańskim. Wszyscy są zgodni, że jest to kolosalna zmiana, wręcz rewolucyjna, pozostaje jedynie kwestią interpretacji i sporu, na czym ta zmiana naprawdę polega i o czym świadczy.

Sutryk zakazał organizacji protestów rolników we Wrocławiu z ostatniej chwili
Sutryk zakazał organizacji protestów rolników we Wrocławiu

„Wydałem cztery decyzje zakazujące organizacji protestów rolniczych na terenie administracyjnym Wrocławia” – poinformował prezydent Wrocławia Jacek Sutryk.

Putin przegrał wybory w Polsce z ostatniej chwili
Putin przegrał wybory w Polsce

Polska jest jednym z krajów, gdzie Władimir Putin przegrał zakończone w niedzielę trzydniowe wybory prezydenckie w Rosji – wynika z informacji podanej przez rosyjski niezależny portal Meduza.

Francuski europoseł: Sytuacja w Polsce jest poważna, rząd Tuska prześladuje sędziów, media i konserwatywnych polityków z ostatniej chwili
Francuski europoseł: Sytuacja w Polsce jest poważna, rząd Tuska prześladuje sędziów, media i konserwatywnych polityków

Zdaniem znanego francuskiego europarlamentarzysty rząd Donalda Tuska „prześladuje sędziów, media i konserwatywnych polityków”.

Złe wieści dla Tuska. Jest nowy sondaż z ostatniej chwili
Złe wieści dla Tuska. Jest nowy sondaż

Prawo i Sprawiedliwość jest najchętniej wybieraną partią polityczną w Polsce – wynika z najnowszego sondażu „Super Expressu” przeprowadzonego przez Instytut Badań Pollster.

Spięcie w koalicji. Poseł Lewicy atakuje Hołownię: „Jest kłamcą” z ostatniej chwili
Spięcie w koalicji. Poseł Lewicy atakuje Hołownię: „Jest kłamcą”

– Kłamcą jest on, bo to on ściemnia, on manipuluje, on twierdzi, że nie można tego procedować teraz – mówi o marszałku Sejmu Szymonowi Hołowni poseł Lewicy Tomasz Trela.

Jest decyzja UE ws. zwiększenia finansowania dla ukraińskiej armii z ostatniej chwili
Jest decyzja UE ws. zwiększenia finansowania dla ukraińskiej armii

W poniedziałek szefowie MSZ państw UE zgodzili się zwiększyć wsparcie dla ukraińskich sił zbrojnych o 5 miliardów euro za pośrednictwem specjalnego funduszu pomocowego.

REKLAMA

Aleksandra Jakubiak: O autozbawieniu i odpoczynku

„Jeżeli domu Pan nie zbuduje, nna próżno się trudzą, którzy go wznoszą.nJeżeli miasta Pan nie strzeże, ndaremnie czuwają straże.nDaremne jest wasze wstawanie przed świtem ni przesiadywanie do późna w nocy.nChleb spożywacie zapracowany ciężko, na Pan i we śnie darzy swych umiłowanych”.n(Ps 127, 1-2)
 Aleksandra Jakubiak: O autozbawieniu i odpoczynku
/ pexels.com

 

Stara zasada św. Ignacego z Loyoli mówi: „działaj tak, jakby wszystko zależało od ciebie, módl się i ufaj tak, jakby wszystko zależało od Boga” i jest to oczywiście rozsądny przepis na życiową aktywność. Ja chciałam jednak dziś o czymś nieco innym, o nastawieniu serca nie tylko na działanie, ale w ogóle na trwanie.
 

Łatwo zaobserwować, że współczesne formy duchowości chrześcijańskiej odbijają się od dwóch band - pierwszą nazwę umownie „Jezu, Ty się tym zajmij” - i choć w swojej pierwotnej formie jest to piękna droga bliskości i ufności, to jednak bez pewnego stopnia uwrażliwienia duszy oraz przynajmniej podstawowego fundamentu moralnego może się ona przerodzić w „jakim mnie Panie Boże stworzyłeś, takim mnie masz”, a z kolei bez głębszej zażyłości z Jezusem i emocjonalnej dojrzałości, można tę drogę wykoślawić w bezwolność i lęk przed wolnością. Drugi z biegunów, to praktyczna wiara w autozbawienie - praktyczna, bo w teorii możemy być gładcy - przekonanie, że jestem w stanie swoimi uczynkami doprowadzić się do zbawienia. Jest to pokusa prawie tak stara jak chrześcijaństwo.
 

W V w. po Chrystusie - pochodzący z Wysp Brytyjskich, działający początkowo w Rzymie, a później w Palestynie - mnich Pelagiusz, dał początki uznanej w Kościele za herezję doktrynie zwanej pelagianizmem. Choć współcześnie trwały dociekania teologów na temat tego, jak głęboko pelagianizm zbudowany był na faktycznej myśli Pelagiusza, a jak daleko był już jej skrajną interpretacją, dość jednak powiedzieć, że pelagianizm biorący swe źródło w sporze Pelagiusza ze św. Augustynem (na temat roli łaski w życiu i działaniu człowieka oraz kwestii grzechu pierworodnego) został przez kolejne synody i w końcu także przez Sobór w Efezie (431 rok) uznany za nurt niezgodny z chrześcijańska doktryną wiary. Dlaczego o tym piszę? Bo pelagianizm niestety nie umarł wraz w orzeczeniem soboru. Jest ciągle żywy, dziś może nawet bardziej niż kiedyś - nie tyle w teologicznym rozważaniu wewnątrz Kościoła, co w naszej codzienności. W codzienności mojego serca.
 

Pierwotny pelagianizm głosił, że człowiek - istota stworzona przez samego Boga - może  bez pomocy łaski pokonać grzech w swoim życiu i dzięki wysiłkowi osiągnąć świętość. Jak głęboka to pokusa we mnie… Pokusa samooczyszczenia, pokusa tego, że w pojedynkę mogę i wręcz powinnam pokazać Bogu moje zaangażowanie na rzecz bezgrzeszności, idealności. Obecnie jednak do tego zestawu dodajemy jeszcze to - przynajmniej niektórzy, a ja w wśród nich - że moje działania mają Bogu pokazać, jakiż to przynoszę Jemu i światu owoc. Co za tym idzie, kiedy owocu nie przynosimy - a trudno jest go rodzić z samego siebie, nawet jak się człowiek mocno zaprze - zaliczamy doły, które w skrócie możemy nazwać: "do niczego się nie nadaję". 
 

W pierwszej kolejności warto zauważyć, że obie postawy zarysowane w poprzednim akapicie są - by ująć to delikatnie - kręceniem się wokół siebie: moja czystość, moje „dzieła”. Niby robimy to dla Boga, ale czy na pewno? Komu budujemy te pomniki? I kto nas o nie prosił? I najważniejsze, po co to robimy? Czy może nie ze strachu przed chorobliwym obrazem Boga, który w sercu nosimy? Boga, któremu trzeba udowodnić swoją przydatność i zasłużyć na Jego przychylność? Boga, któremu nie wystarczamy?
 

„Miłości pragnę, nie krwawej ofiary, poznania Boga bardziej niż całopaleń” (Oz 6, 6).
 

Ileż to słów czułości kieruje do nas Bóg na kartach Pisma św. Opowiada o tym, jak nas tworzył, nosił na rękach, tkał we wnętrzu, prowadził, dbał, raz po raz okazywał miłosierdzie i miłość, aż do wersji tak skrajnie skandalicznej jak poświęcenie własnego życia. A ja nadal swoje. Może ten czas społecznej kwarantanny, kiedy oderwani jesteśmy od codziennych aktywności - także na niwie kościelnej - jest kolejnym w historii zbawienia wołaniem Boga o miłość z naszej strony?

Pozwól Mu szeptać do ciebie: 
 

Zatrzymaj się „robaczku Jakubie, nieboraku Izraelu” i spójrz na Mnie. Skąd masz brać energię i na co chcesz zasługiwać? Odpocznij. Skąd przekonanie, że Moją wolą jest tylko twoja produktywność, a nie jest nią twój odpoczynek, twoja regeneracja? Pokój ci. Szalom. Gdybym chciał stworzyć mały pędzący samochodzik, to bym to zrobił, ale Ja chciałem ciebie, żeby z tobą BYĆ. Cały czas. Mówić do ciebie, milczeć razem, słuchać ciebie. Dałem ci wolność. Trwam w nadziei, że posługując się nią będziesz wracał do Mnie, ale nie chcę twojego strachu i zniewolenia. Chcę miłości, a kochać może tylko ktoś, kto jest w swoim wyborze wolny.
 

„Jedynie w Bogu spokój znajduje spokój ma dusza, od Niego pochodzi moje zbawienie” (Ps 62, 1).
 

Boisz się, że jak rozsmakujesz się w tej obecności Bożej, w odpoczynku w Nim, w wolności, to zejdziesz ze ścieżki zbawienia? Że uśpisz czujność? Że może będzie ci za dobrze? Ale ty zostałeś stworzony do szczęścia z Bogiem, a to szczęście tego rodzaju, którego okoliczności zewnętrzne nie zburzą. Zapatrzenie w Miłość nie rodzi nienawiści, raczej pragnienie, by ujrzeć w obliczu drugiego twarz brata, by jak Bóg „nie złamać trzciny nadłamanej”. Trwanie w Jego uwalniającej mocy nie rodzi lęku ani grzechu, raczej chęć, by innych czynić wolnymi od naszej zaborczości, zazdrości i skutków agresji. Stare przysłowie mówi: z kim przystajesz, takim się stajesz. 
 

To oblicze nie będzie również ukrywać przed nami prawdy, także tej trudnej, ale poda nam ją tak, że koniec końców będziemy się czuli jeszcze bardziej kochani. Bóg nigdy nie obedrze nas z godności, którą sam nam nadał. W tym spojrzeniu odnajdziemy sens istnienia, dumę Ojca, troskę. Wtedy nawet okrzyk: „Panie, jestem nędzny” nie będzie tym, czym było „do niczego się nie nadaję”, będzie on raczej radosnym uświadomieniem sobie, że Jego chwała objawia się tam, gdzie ja jestem słaby/-a. Co za ulga, nie nosić na sobie ciężaru zbawiania.
 

„Przechowujemy zaś ten skarb w naczyniach glinianych, aby z Boga była owa przeogromna moc, a nie z nas” (2 Kor 7, 4).
 

Nadal niepokoisz, że możesz głos Boga błędnie zinterpretować? Przyjmij starą, dobrą zasadę, że w wypadku sprzeczności, zawsze nauczanie Kościoła - mam na myśli oficjalną naukę zawartą w dokumentach, nie opinie prywatne pojedynczych osób - postawisz ponad swoim doświadczeniem. A potem pozwól sobie odpocząć w Bogu. Może okazać się, że kierując się pragnieniami, które ta bliskość w tobie obudzi, okażesz się nie tylko o wiele szczęśliwszy, ale i dużo bardziej produktywny. To będzie jednak tylko skutek.




Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe