[Felieton "TS"] Mieczysław Gil: Następna będzie Afryka
Na razie zdiagnozowano zaledwie 20 tys. przypadków koronawirusa. Ale tam epidemia dopiero się zaczyna i to głównie w krajach Afryki Północnej: w Egipcie, Maroku i Algierii, ale też w Republice Południowej Afryki. Nie ulega wątpliwości, że rozprzestrzeni się na inne kraje. Czy są to miarodajne dane? Z pewnością nie. Bo o ile u nas narzeka się na brak testów, to co mają powiedzieć mieszkańcy Afryki? Niecały miesiąc temu (i nie sadzę, by w tym czasie sytuacja radykalnie się zmieniła) ekspertka WHO Mary Stephen pracująca w Brazzaville w Kongu ujawniła, że w Afryce testom na obecność koronawirusa poddano zaledwie… 400 osób! Zakładając, że jakimś cudem testy będą tam bardziej dostępne, to i tak barierą nie do pokonania będzie słabość systemu ochrony zdrowia. Niedofinansowana służba zdrowia jest bolączką wszystkich bez wyjątku krajów afrykańskich. Na prywatną stać bardzo niewielu. Większość kolorowej ludności miejskiej mieszka w przeludnionych slumsach, w bardzo prymitywnych warunkach. O zachowaniu elementarnych zasad higieny nie ma nawet co marzyć. Także w Republice Południowej Afryki, najzamożniejszym kraju na kontynencie, podstawowa opieka zdrowotna pozostawia wiele do życzenia. Co będzie, jeśli do kapsztadzkich slumsów Khayelitsha, w których oficjalnie przebywa 2 mln osób, a naprawdę pewnie ze dwa razy więcej (są to głównie niezarejestrowani migranci z innych afrykańskich państw), dotrze wirus? To może okazać się prawdziwą bombą biologiczną. Czy Afryka poradzi sobie z tym wyzwaniem? Bez światowej pomocy – nie. Szkopuł w tym, że w sytuacji, gdy każdy kraj walczy z pandemią u siebie, nie wiadomo, jak istotna będzie ta pomoc.