[Tylko u nas] Prof. Skibiński: "Polscy biskupi zrobili wtedy coś, na co nie zdobył się nikt inny"

Przedstawiając memoriał „Non possumus!” biskupi polscy zrobili coś, na co nie zdobył się nikt inny, kto wcześniej lub później podpisał porozumienie z komunistami. Ten list otwierał przed Prymasem Wyszyńskim przestrzeń bezpośredniego zagrożenia wolności a nawet życia. On sobie zdawał sprawę, że komuniści swoich przeciwników mordują, ale dzięki temu Kościół zachował wewnętrzną niezależność w systemie totalitarnym - mówi w rozmowie z Jakubem Pacanem prof. Paweł Skibiński, historyk z UW, Przewodniczący Zespołu Redakcyjnego wydania codziennych zapisek „Pro memoria” prymasa Stefana Wyszyńskiego.
 [Tylko u nas] Prof. Skibiński: "Polscy biskupi zrobili wtedy coś, na co nie zdobył się nikt inny"
/ fot. wikipedia/domena publiczna
Dziś mija 67 lat od słynnego listu "Non possumus!". 8 maja 1953 roku biskupi polscy wystosowali do władz PRL memoriał „Non possumus!”, w którym  nie pozwolili podporządkować Kościoła władzom świeckim. „Rzeczy Bożych na ołtarzu cesarza składać nam nie wolno!”. Musiało dojść do tak zdecydowanej reakcji hierarchów?
Prof. Paweł Skibiński
: Nie musiało, gdyby kard Stefan Wyszyński i biskupi polscy nie uznali, że została przekroczona granica pewnych ustępstw wobec reżimu komunistycznego. Dekret o nominacjach kościelnych wprowadzony przez komunistyczne władze oznaczał, że odpowiedzialność za wszystkie nominacje kościelne począwszy od proboszcza, aż do biskupów będą należały w praktyce do władz komunistycznych. To całkowicie ubezwłasnowolniało strukturę największej i jedynej w tamtym czasie niezależnej od nacisków aparatu PRL organizacji społecznej, czyli Kościoła katolickiego. Memoriał był konsekwencją pewnej linii wyznaczonej przez prymasa Wyszyńskiego trzy lata wcześniej, gdy podpisywano bardzo kontrowersyjne porozumienie w 1950 roku. Tamto porozumienie było traktowane przez część opinii publicznej jako rodzaj kapitulacji Kościoła wobec państwa komunistycznego, zakładało jednak jakiś kompromis, którego Prymas szukał, ale też określił jasno jego granicę. Dekret o nominacjach przekraczał tę granicę i udowadniał, że wszelkie kompromisy z władzami komunistycznymi zawsze kończą się eskalacją żądań ze strony władz.


Społeczeństwo spodziewało się tak zdecydowanej reakcji hierarchów?
Wydaje się, że społeczeństwo w roku 1953 patrzyło na wszelkie przejawy oporu względem partii z pewnym zaskoczeniem. Polacy byli przekonani, że komuniści do tego stopnia panują nad życiem społecznym w kraju, że mogą robić co chcą. Tym bardziej, że jak mówiłem, dotychczas linia Episkopatu wobec władz wydawała się ugodowa. Biskupi polscy zrobili coś, na co nie zdobył się nikt inny, kto wcześniej lub później podpisał porozumienie z komunistami. Przypomnę, że podobne porozumienie w 1950 roku podpisał episkopat węgierski, w 1966 roku porozumienie z władzami Jugosławii przyjęli biskupi chorwaccy i słoweńscy, jednak tylko Episkopat Polski zdobył się na taki świadomy gest powiedzenia komunistom prosto w oczy wobec całego świata, że łamią podpisane przez siebie porozumienia i na to zgody nie ma.


Polacy mieli świadomość na co zdobył się Episkopat?
Tak, jednak trzeba mieć świadomość, że mówimy o kraju bez swobód obywatelskich, bez wolności mediów i z szalejącą cenzurą. Biskupi mogli nagłaśniać ten memoriał wyłącznie na Mszach Świętych, nawiązywał do niego w swoich homiliach Prymas. Nie wiemy czego się spodziewali ludzie, nikt wtedy nie robił badań opinii publicznej. Bardziej świadomi obserwatorzy zdawali sobie sprawę, że szykuje się jakieś przesilenie. Skutkiem tego listu było spotkanie Bolesława Piaseckiego z Prymasem. Piasecki po kryjomu spotkanie nagrywał i w zawoalowany sposób ostrzegał, bądź też straszył, kard. Wyszyńskiego, że komuniści go aresztują.


Tak się też stało.
Po aresztowaniu Prymas stał się niekwestionowanym autorytetem narodu. Uwięzienie polskiego prymasa odbiło się szerokim echem w świecie nieopanowanym przez komunistów. Nazwisko Wyszyński w krótkim czasie stało się symbolem prześladowania Kościoła w Polsce. Pius XII upominał się publicznie i wielokrotnie o uwolnienie Prymasa. „L’Osservatore Romano” opublikowało w trzech kolejnych numerach noty protestacyjne od hierarchów i środowisk katolickich z całego świata. Papież patronował rozmaitym modlitwom o uwolnienie Prymasa, kościoły w Europie Zachodniej, np. w Hiszpanii organizowały publiczne modlitwy i specjalne pielgrzymki w intencji jego uwolnienia. Tamto aresztowanie zbulwersowało wówczas cały świat katolicki.


Propagandowo komuniści na tym stracili?
Ja bym tak nie powiedział. Pamiętajmy, że rok 1953 to szczyt zimnej wojny. Stalin wprawdzie już nie żył, ale nie było jakiejkolwiek odwilży w stosunkach Wschód-Zachód. Uwięzienie polskiego prymasa nie był pierwszym przypadkiem prześladowania katolickiego hierarchy przez komunistyczne władze. Na całym obszarze sowieckim biskupi są w tym czasie prześladowani, siedzą w więzieniach lub są torturowani, jak prymas Węgier Mindszenty, i mordowani, jak biskupi greko-katoliccy, na czele z bł. Teodorem Romżą. Nie wspomnę już o biskupach albańskich, bo ich prześladowania to historie gigantycznego zwyrodnienia. Komuniści gorszej opinii nie mogli już pod tym względem mieć. Powiedziałbym raczej, że Prymas i Kościół w Polsce zyskali.


Ta decyzja Episkopatu zadecydowała, że nie udało się w Polsce do końca zbudować systemu w pełni totalitarnego?
Tej decyzji nie można rozpatrywać  osobno, jeżeli mówimy o fiasku zbudowania systemu totalitarnego w Polsce. Komunistyczny totalitaryzm w Polsce nie miał tak niszczących skutków jak w innych krajach bloku wschodniego i zachowany został pewien margines swobody, którego państwo nigdy nie wchłonęło dlatego, że po pierwsze istniała u nas silna, w pełni funkcjonalna instytucja społeczna niekontrolowana przez komunistów, czyli Kościół katolicki. I tutaj list „Non possumus” jest bardzo ważnym krokiem w obronie niezależności tej instytucji. Drugim czynnikiem jest zachowanie silnej, prywatnej własności w rolnictwie. U nas nie udała się bowiem kolektywizacja wsi.


Włodarze PRL spodziewali się aż tak ostrej i zdecydowanej reakcji Episkopatu?
Wydaje się, że brali to pod uwagę. Być może nie czytali dobrze taktyki Wyszyńskiego i jego współpracowników, ale realizowali pewien scenariusz, który był bardzo konfrontacyjny, a opierał się na adaptacji do polskich warunków wzorców sowieckich. Polscy komuniści wiedzieli, że tak brutalne traktowanie Kościoła może poskutkować ostrym konfliktem.


„Non possumus!” było szczególnie trudne dla prymasa Wyszyńskiego, który sam wyszedł wcześniej z inicjatywą politycznego ułożenia stosunków z władzami państwa?
Sądząc po zapiskach osobistych Prymasa walczyły w nim dwa uczucia. Pierwsze to zrozumiała obawa. Memoriał otwierał przed nim przestrzeń bezpośredniego zagrożenia wolności a nawet życia. On sobie zdawał sprawę, że komuniści swoich przeciwników mordują. Drugie uczucie to ulga, że spotyka go los jego prześladowanych kolegów. Prymas należał do szczególnego seminarium włocławskiego. Większość jego kolegów albo zginęła w czasie II wojny światowej albo była więziona w obozach koncentracyjnych. On sam uniknął tego losu, mimo że brał udział w pracy konspiracyjnej i kilkukrotnie cudem uniknął aresztowania. Miał z tego powodu swoiste wyrzuty sumienia. Prześladowania komunistów wpisywały go niejako w tę drogę krzyżową polskiego duchowieństwa XX wieku.


Miał z tyłu głowy scenariusz abp. Szczęsnego Felińskiego, który w rozgrywkach z władzami carskimi w pewnym momencie spakował walizkę na ewentualne zesłanie na Syberię?
Oczywiście, że tak. Paradoksalnie kard. Wyszyński więzienie i wywózkę brał pod uwagę przez cały okres posługi prymasowskiej. Powracał do tej kwestii kilkukrotnie, szczególnie w bardziej kryzysowych momentach. Co znamienne, w takich chwilach Prymas nie tyle bał się o siebie, bo liczył się z ewentualnym męczeństwem, tylko martwił się co dalej z Polską i Kościołem, a czuł się odpowiedzialny nie tylko za Kościół polski, ale Kościół w całym obszarze sowieckim.


Jakie były nastroje wśród biskupów wobec tego jednego z najbardziej heroicznych momentów w historii polskiego Kościoła?
Biskupi byli w miarę zjednoczeni. Wyszyński nic tutaj nie forsował na siłę. Trochę inaczej to wyglądało już po jego uwięzieniu. Biskupi byli szantażowani przez komunistów, by nie robić dalszych radykalnych kroków, bo spotka ich po kolei los kardynała. Dlatego Episkopat w pewien sposób zamroził życie kościelne po uwięzieniu Prymasa, ale z drugiej strony nie wprowadzał pośpiesznych zmian, jakich oczekiwali komuniści w wewnętrznych strukturach Kościoła. Episkopat po uwięzieniu Prymasa chciał przeczekać tę sytuację. Okazało się z czasem, że ta taktyka nie była najgorsza. Kościół przetrwał jako integralna instytucja społeczna. Po uwolnieniu Wyszyńskiego w kilka miesięcy Kościół odzyskał niemal pełną „wewnątrzsterowność”.


Czy polscy komuniści bez nacisków Sowietów zdecydowaliby się w ogóle na tak ordynarną i barbarzyńską walkę z tym, co dla Polaków święte?
Taktyka polskich komunistów szła wbrew radom Kremla. Oni się zdecydowali na ostrzejszą walkę z Kościołem niż doradzali im Sowieci. Dopóki żył Stalin w ogóle nie było mowy o aresztowaniu Wyszyńskiego. Prymas miał być oszczędzony także dlatego, by nie dostarczać Kościołowi w Polsce męczennika. Aresztowanie go to pomysł Warszawy. Polskimi komunistami w ich polityce wobec Kościoła katolickiego kierowały dwa czynniki. Jeden to realizacja pewnych kierunków i taktyki wskazanych przez Moskwę jeśli chodzi o generalia. To stworzenie administracji wyznaniowej na wzór sowiecki, powołanie ruchu księży patriotów, aresztowania biskupów i duchowieństwa, odseparowanie Kościoła od młodzieży, uderzenie w katolickie media. Drugi element to prawdziwe uzależnienie ideologiczne polskich komunistów od marksizmu i leninizmu rodem z ZSRR. Pierwsze pokolenie polskich komunistów w sposób doktrynalny wierzyło w tę ideologię, stąd nie mieli żadnych problemów z antykościelnymi działaniami rządu. Później to rożnie bywało, znamy te historie z cichym chrzczeniem dzieci przez notabli partyjnych itp. Jednak pierwsze pokolenie było silnie wyobcowane i nie miało żadnego problemu w zwalczaniu Kościoła czy polskości.


Minęło 67 lat od tamtego wydarzenia, czy ma ono wpływ na dzisiejszy czas?
Na pewno jest znakiem zachowania społecznej podmiotowości Kościoła i jest jednym z serii wydarzeń, dzięki którym Prymas Wyszyński mógł odważnie mówić, że „cezar musi się zrzec gwałtu sumień”, budując w ten sposób autorytet społeczny Kościoła, który trwa do dziś.

Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Niemieckie media: Polski pokaz siły w Waszyngtonie z ostatniej chwili
Niemieckie media: Polski pokaz siły w Waszyngtonie

Pozycja Polski w NATO daje jej ogromny wpływ na sojuszników. Mówi się, że dyplomaci odegrali ważną rolę w porozumieniu USA w sprawie miliardowej pomocy dla Ukrainy. W przeciwieństwie do swoich europejskich sojuszników, Warszawa ma do dyspozycji ważny zestaw instrumentów – pisze niemiecki "Die Welt".

Apel Piotra Dudy: To nie czas na bierność, to czas na solidarność z ostatniej chwili
Apel Piotra Dudy: To nie czas na bierność, to czas na solidarność

Piotr Duda, przewodniczący Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność" wystosował apel do członków i sympatyków NSZZ "Solidarność", w którym wzywa do obecności na demonstracji, jaką Solidarność i Solidarność RI organizują 10 maja w Warszawie.

„Narodowy Dzień gwałtu”. Szokująca akcja na TikToku z ostatniej chwili
„Narodowy Dzień gwałtu”. Szokująca akcja na TikToku

Na platformie społecznościowej TikTok w Niemczech pojawiają się fake'owe materiały promujące informację, jakoby 24 kwietnia miał miejsce „National Rape Day” [Narodowy Dzień Gwałtu – red.], w którym napaści seksualne na kobiety i dziewczynki rzekomo pozostają bezkarne. Sprawa wzbudziła reakcję berlińskich władz.

USA: Ustawa o pomocy dla Ukrainy, Izraela i Tajwanu. Joe Biden podjął decyzję z ostatniej chwili
USA: Ustawa o pomocy dla Ukrainy, Izraela i Tajwanu. Joe Biden podjął decyzję

Prezydent Joe Biden podpisał w środę ustawę o pomocy dla Ukrainy, Izraela i Tajwanu o wartości 95 mld dolarów. Ustawa daje też chińskiej firmie ByteDance rok na sprzedaż TikToka. Prezydent zapowiedział, że nowe transze uzbrojenia wkrótce trafią na Ukrainę

Jest pierwszy komentarz Sienkiewicza po dymisji z ostatniej chwili
Jest pierwszy komentarz Sienkiewicza po dymisji

– Płynę na nieznane wody, ale w słusznej pirackiej sprawie; trzeba pomóc Europie obronić się przed ryzykiem wojny – powiedział dziennikarzom dotychczasowy szef MKiDN Bartłomiej Sienkiewicz, po tym, jak Rada Krajowa PO zatwierdziła go jako "jedynkę" KO do Parlamentu Europejskiego w okręgu obejmującym woj. świętokrzyskie i małopolskie.

Beata Szydło podczas debaty o skrajnie prawicowym ataku na Zielony Ład: Co to ma być? [WIDEO] z ostatniej chwili
Beata Szydło podczas debaty o "skrajnie prawicowym ataku" na Zielony Ład: Co to ma być? [WIDEO]

– W tej kadencji Parlamentu było bardzo wiele kuriozalnych debat, ale w tej chwili lewicowi radykałowie przeszli samych siebie. Co to w ogóle ma być, szanowni państwo? – mówiła podczas środowej debaty w PE była premier Beata Szydło.

Potężna afera finansowa w Niemczech. Żelazna prokurator ma dosyć Wiadomości
Potężna afera finansowa w Niemczech. "Żelazna prokurator" ma dosyć

Anne Brorhilker jest jako prokurator śledczy jednoznacznie kojarzona z jednym z największych skandali finansowych w Niemczech. Niebywale skomplikowany system podatkowy sprawił, że inwestujący w akcje na giełdzie gracze mogli wyłudzić od niemieckiego państwa zwrot podatków, których nigdy nie zapłacili. Ta metoda określana jest przez niemieckie media jako “Cum-Ex”.

Dowództwo Generalne: Na Bałtyku zaginął żołnierz wojsk specjalnych z ostatniej chwili
Dowództwo Generalne: Na Bałtyku zaginął żołnierz wojsk specjalnych

Jak informuje w mediach społecznościowych Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych, dziś popołudniu, w trakcie programowego szkolenia nurkowego na Bałtyku, zaginął jeden z żołnierzy wojsk specjalnych.

Kto zastąpi Roberta Lewandowskiego w reprezentacji? Sprawa jest oczywista z ostatniej chwili
Kto zastąpi Roberta Lewandowskiego w reprezentacji? "Sprawa jest oczywista"

Łukasz Piszczek udzielił wywiadu portalowi WP SportoweFakty. Mówił m.in. o Robercie Lewandowskim i polskie reprezentacji.

Trzymałem ją za rękę. Dramat uczestnika znanego programu z ostatniej chwili
"Trzymałem ją za rękę". Dramat uczestnika znanego programu

Uczestnik znanego programu podzielił się trudnym przeżyciem. Przeżył prawdziwy koszmar.

REKLAMA

[Tylko u nas] Prof. Skibiński: "Polscy biskupi zrobili wtedy coś, na co nie zdobył się nikt inny"

Przedstawiając memoriał „Non possumus!” biskupi polscy zrobili coś, na co nie zdobył się nikt inny, kto wcześniej lub później podpisał porozumienie z komunistami. Ten list otwierał przed Prymasem Wyszyńskim przestrzeń bezpośredniego zagrożenia wolności a nawet życia. On sobie zdawał sprawę, że komuniści swoich przeciwników mordują, ale dzięki temu Kościół zachował wewnętrzną niezależność w systemie totalitarnym - mówi w rozmowie z Jakubem Pacanem prof. Paweł Skibiński, historyk z UW, Przewodniczący Zespołu Redakcyjnego wydania codziennych zapisek „Pro memoria” prymasa Stefana Wyszyńskiego.
 [Tylko u nas] Prof. Skibiński: "Polscy biskupi zrobili wtedy coś, na co nie zdobył się nikt inny"
/ fot. wikipedia/domena publiczna
Dziś mija 67 lat od słynnego listu "Non possumus!". 8 maja 1953 roku biskupi polscy wystosowali do władz PRL memoriał „Non possumus!”, w którym  nie pozwolili podporządkować Kościoła władzom świeckim. „Rzeczy Bożych na ołtarzu cesarza składać nam nie wolno!”. Musiało dojść do tak zdecydowanej reakcji hierarchów?
Prof. Paweł Skibiński
: Nie musiało, gdyby kard Stefan Wyszyński i biskupi polscy nie uznali, że została przekroczona granica pewnych ustępstw wobec reżimu komunistycznego. Dekret o nominacjach kościelnych wprowadzony przez komunistyczne władze oznaczał, że odpowiedzialność za wszystkie nominacje kościelne począwszy od proboszcza, aż do biskupów będą należały w praktyce do władz komunistycznych. To całkowicie ubezwłasnowolniało strukturę największej i jedynej w tamtym czasie niezależnej od nacisków aparatu PRL organizacji społecznej, czyli Kościoła katolickiego. Memoriał był konsekwencją pewnej linii wyznaczonej przez prymasa Wyszyńskiego trzy lata wcześniej, gdy podpisywano bardzo kontrowersyjne porozumienie w 1950 roku. Tamto porozumienie było traktowane przez część opinii publicznej jako rodzaj kapitulacji Kościoła wobec państwa komunistycznego, zakładało jednak jakiś kompromis, którego Prymas szukał, ale też określił jasno jego granicę. Dekret o nominacjach przekraczał tę granicę i udowadniał, że wszelkie kompromisy z władzami komunistycznymi zawsze kończą się eskalacją żądań ze strony władz.


Społeczeństwo spodziewało się tak zdecydowanej reakcji hierarchów?
Wydaje się, że społeczeństwo w roku 1953 patrzyło na wszelkie przejawy oporu względem partii z pewnym zaskoczeniem. Polacy byli przekonani, że komuniści do tego stopnia panują nad życiem społecznym w kraju, że mogą robić co chcą. Tym bardziej, że jak mówiłem, dotychczas linia Episkopatu wobec władz wydawała się ugodowa. Biskupi polscy zrobili coś, na co nie zdobył się nikt inny, kto wcześniej lub później podpisał porozumienie z komunistami. Przypomnę, że podobne porozumienie w 1950 roku podpisał episkopat węgierski, w 1966 roku porozumienie z władzami Jugosławii przyjęli biskupi chorwaccy i słoweńscy, jednak tylko Episkopat Polski zdobył się na taki świadomy gest powiedzenia komunistom prosto w oczy wobec całego świata, że łamią podpisane przez siebie porozumienia i na to zgody nie ma.


Polacy mieli świadomość na co zdobył się Episkopat?
Tak, jednak trzeba mieć świadomość, że mówimy o kraju bez swobód obywatelskich, bez wolności mediów i z szalejącą cenzurą. Biskupi mogli nagłaśniać ten memoriał wyłącznie na Mszach Świętych, nawiązywał do niego w swoich homiliach Prymas. Nie wiemy czego się spodziewali ludzie, nikt wtedy nie robił badań opinii publicznej. Bardziej świadomi obserwatorzy zdawali sobie sprawę, że szykuje się jakieś przesilenie. Skutkiem tego listu było spotkanie Bolesława Piaseckiego z Prymasem. Piasecki po kryjomu spotkanie nagrywał i w zawoalowany sposób ostrzegał, bądź też straszył, kard. Wyszyńskiego, że komuniści go aresztują.


Tak się też stało.
Po aresztowaniu Prymas stał się niekwestionowanym autorytetem narodu. Uwięzienie polskiego prymasa odbiło się szerokim echem w świecie nieopanowanym przez komunistów. Nazwisko Wyszyński w krótkim czasie stało się symbolem prześladowania Kościoła w Polsce. Pius XII upominał się publicznie i wielokrotnie o uwolnienie Prymasa. „L’Osservatore Romano” opublikowało w trzech kolejnych numerach noty protestacyjne od hierarchów i środowisk katolickich z całego świata. Papież patronował rozmaitym modlitwom o uwolnienie Prymasa, kościoły w Europie Zachodniej, np. w Hiszpanii organizowały publiczne modlitwy i specjalne pielgrzymki w intencji jego uwolnienia. Tamto aresztowanie zbulwersowało wówczas cały świat katolicki.


Propagandowo komuniści na tym stracili?
Ja bym tak nie powiedział. Pamiętajmy, że rok 1953 to szczyt zimnej wojny. Stalin wprawdzie już nie żył, ale nie było jakiejkolwiek odwilży w stosunkach Wschód-Zachód. Uwięzienie polskiego prymasa nie był pierwszym przypadkiem prześladowania katolickiego hierarchy przez komunistyczne władze. Na całym obszarze sowieckim biskupi są w tym czasie prześladowani, siedzą w więzieniach lub są torturowani, jak prymas Węgier Mindszenty, i mordowani, jak biskupi greko-katoliccy, na czele z bł. Teodorem Romżą. Nie wspomnę już o biskupach albańskich, bo ich prześladowania to historie gigantycznego zwyrodnienia. Komuniści gorszej opinii nie mogli już pod tym względem mieć. Powiedziałbym raczej, że Prymas i Kościół w Polsce zyskali.


Ta decyzja Episkopatu zadecydowała, że nie udało się w Polsce do końca zbudować systemu w pełni totalitarnego?
Tej decyzji nie można rozpatrywać  osobno, jeżeli mówimy o fiasku zbudowania systemu totalitarnego w Polsce. Komunistyczny totalitaryzm w Polsce nie miał tak niszczących skutków jak w innych krajach bloku wschodniego i zachowany został pewien margines swobody, którego państwo nigdy nie wchłonęło dlatego, że po pierwsze istniała u nas silna, w pełni funkcjonalna instytucja społeczna niekontrolowana przez komunistów, czyli Kościół katolicki. I tutaj list „Non possumus” jest bardzo ważnym krokiem w obronie niezależności tej instytucji. Drugim czynnikiem jest zachowanie silnej, prywatnej własności w rolnictwie. U nas nie udała się bowiem kolektywizacja wsi.


Włodarze PRL spodziewali się aż tak ostrej i zdecydowanej reakcji Episkopatu?
Wydaje się, że brali to pod uwagę. Być może nie czytali dobrze taktyki Wyszyńskiego i jego współpracowników, ale realizowali pewien scenariusz, który był bardzo konfrontacyjny, a opierał się na adaptacji do polskich warunków wzorców sowieckich. Polscy komuniści wiedzieli, że tak brutalne traktowanie Kościoła może poskutkować ostrym konfliktem.


„Non possumus!” było szczególnie trudne dla prymasa Wyszyńskiego, który sam wyszedł wcześniej z inicjatywą politycznego ułożenia stosunków z władzami państwa?
Sądząc po zapiskach osobistych Prymasa walczyły w nim dwa uczucia. Pierwsze to zrozumiała obawa. Memoriał otwierał przed nim przestrzeń bezpośredniego zagrożenia wolności a nawet życia. On sobie zdawał sprawę, że komuniści swoich przeciwników mordują. Drugie uczucie to ulga, że spotyka go los jego prześladowanych kolegów. Prymas należał do szczególnego seminarium włocławskiego. Większość jego kolegów albo zginęła w czasie II wojny światowej albo była więziona w obozach koncentracyjnych. On sam uniknął tego losu, mimo że brał udział w pracy konspiracyjnej i kilkukrotnie cudem uniknął aresztowania. Miał z tego powodu swoiste wyrzuty sumienia. Prześladowania komunistów wpisywały go niejako w tę drogę krzyżową polskiego duchowieństwa XX wieku.


Miał z tyłu głowy scenariusz abp. Szczęsnego Felińskiego, który w rozgrywkach z władzami carskimi w pewnym momencie spakował walizkę na ewentualne zesłanie na Syberię?
Oczywiście, że tak. Paradoksalnie kard. Wyszyński więzienie i wywózkę brał pod uwagę przez cały okres posługi prymasowskiej. Powracał do tej kwestii kilkukrotnie, szczególnie w bardziej kryzysowych momentach. Co znamienne, w takich chwilach Prymas nie tyle bał się o siebie, bo liczył się z ewentualnym męczeństwem, tylko martwił się co dalej z Polską i Kościołem, a czuł się odpowiedzialny nie tylko za Kościół polski, ale Kościół w całym obszarze sowieckim.


Jakie były nastroje wśród biskupów wobec tego jednego z najbardziej heroicznych momentów w historii polskiego Kościoła?
Biskupi byli w miarę zjednoczeni. Wyszyński nic tutaj nie forsował na siłę. Trochę inaczej to wyglądało już po jego uwięzieniu. Biskupi byli szantażowani przez komunistów, by nie robić dalszych radykalnych kroków, bo spotka ich po kolei los kardynała. Dlatego Episkopat w pewien sposób zamroził życie kościelne po uwięzieniu Prymasa, ale z drugiej strony nie wprowadzał pośpiesznych zmian, jakich oczekiwali komuniści w wewnętrznych strukturach Kościoła. Episkopat po uwięzieniu Prymasa chciał przeczekać tę sytuację. Okazało się z czasem, że ta taktyka nie była najgorsza. Kościół przetrwał jako integralna instytucja społeczna. Po uwolnieniu Wyszyńskiego w kilka miesięcy Kościół odzyskał niemal pełną „wewnątrzsterowność”.


Czy polscy komuniści bez nacisków Sowietów zdecydowaliby się w ogóle na tak ordynarną i barbarzyńską walkę z tym, co dla Polaków święte?
Taktyka polskich komunistów szła wbrew radom Kremla. Oni się zdecydowali na ostrzejszą walkę z Kościołem niż doradzali im Sowieci. Dopóki żył Stalin w ogóle nie było mowy o aresztowaniu Wyszyńskiego. Prymas miał być oszczędzony także dlatego, by nie dostarczać Kościołowi w Polsce męczennika. Aresztowanie go to pomysł Warszawy. Polskimi komunistami w ich polityce wobec Kościoła katolickiego kierowały dwa czynniki. Jeden to realizacja pewnych kierunków i taktyki wskazanych przez Moskwę jeśli chodzi o generalia. To stworzenie administracji wyznaniowej na wzór sowiecki, powołanie ruchu księży patriotów, aresztowania biskupów i duchowieństwa, odseparowanie Kościoła od młodzieży, uderzenie w katolickie media. Drugi element to prawdziwe uzależnienie ideologiczne polskich komunistów od marksizmu i leninizmu rodem z ZSRR. Pierwsze pokolenie polskich komunistów w sposób doktrynalny wierzyło w tę ideologię, stąd nie mieli żadnych problemów z antykościelnymi działaniami rządu. Później to rożnie bywało, znamy te historie z cichym chrzczeniem dzieci przez notabli partyjnych itp. Jednak pierwsze pokolenie było silnie wyobcowane i nie miało żadnego problemu w zwalczaniu Kościoła czy polskości.


Minęło 67 lat od tamtego wydarzenia, czy ma ono wpływ na dzisiejszy czas?
Na pewno jest znakiem zachowania społecznej podmiotowości Kościoła i jest jednym z serii wydarzeń, dzięki którym Prymas Wyszyński mógł odważnie mówić, że „cezar musi się zrzec gwałtu sumień”, budując w ten sposób autorytet społeczny Kościoła, który trwa do dziś.


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe