[Tylko u nas] Michał Bruszewski: Europejskim elitom zbyt łatwo przychodzi ocena gen. Franco
Za punkt przełomowy, w opowieści o czasach Franco, możemy uznać ustanowienie Drugiej Republiki Hiszpańskiej (1931 rok) i ucieczkę króla Alfonsa XIII z kraju. Wybory samorządowe oraz wybory do Kortezów Ustawodawczych skończyły się zwycięstwem socjalistycznej lewicy. Premierem nowego lewicowego rządu finalnie został Manuel Azaña (późniejszy republikański prezydent). Personalnie odcisnął on piętno na nowych reformach a do legendy przeszło jego powiedzenie, iż - „wszystkie kościoły Hiszpanii razem wzięte nie są warte życia nawet jednego republikanina”. Nowy rząd był skrajnie antyklerykalny (niszczenie i dewastacja kościołów), antywojskowy (rozwiązywanie dywizji, a więc pozbawianie miejsc pracy tradycjonalistycznych wojskowych, czytajmy: prawicowych, elit) oraz ruszył do reformy rolnej, która uderzała w interesy wpływowych iberyjskich latyfundystów. W myśl marksistowskiej zasady nieświadomie rozkręcono spiralę zaostrzającej się walki klas, republikańsko-socjalistyczny rząd przyzwał z zaświatów rewolucyjne duchy, których nie dało się już zakląć. Na lewicy rozpoczął się wyścig w radykalizmach kto zasługuje na miano prawdziwego lewicowca (podgryzanie centrolewicy przez anarchistów). Doszło do próby sił i w zasadzie przewrotu politycznego bo radykalne skrzydło lewicy chciało ustanowić dyktaturę proletariatu obalając republikę. W takiej atmosferze w roku 1936 wybory wygrywa egzotyczna lewicowa koalicja pod szyldem Frontu Ludowego (zawiązany pod batutą Kominternu mariaż republikanów, socjalistów i komunistów), a Francisco Franco zostaje zdegradowany do roli komendanta garnizonu na Wyspach Kanaryjskich. Co ciekawe, nie jest wtedy żadnym poważnym spiskowcem a na pewno nie stoi w pierwszej linii junty szykującej się narodowo-monarchistycznej rebelii. Lewica na swoją zgubę wysłała go blisko hiszpańskiej kolonii. Katalizatorem do wybuchu powstania jest śmierć Jose Calvo Sotelo, przywódcy prawicowej opozycji parlamentarnej, który został porwany, a później zamordowany przez funkcjonariusza Gwardii Szturmowej. Wiadomość o tym miała też wstrząsnąć Francisco Franco, który przystąpił do spiskowej frakcji. Szykowany na przywódcę irredenty generał José Sanjurjo ginie w katastrofie lotniczej a wakat trochę zrządzeniem losu trafia w ręce Franco.
Oparciem dla sił buntowniczych są żołnierze w Hiszpańskim Maroku, czyli garnizony w Afryce Północnej. Gen. Franco zna ten teatr działań doskonale bo wcześniej był ich dowódcą a szlify wojenne zdobywał na tłumieniu powstań berberyjskiego plemienia Rifenów. Posłuszeństwo władzom w Madrycie wypowiada ostatecznie garnizon w Melili (dzisiaj ostatnia hiszpańska enklawa w północnej Afryce). Z logistyczną pomocą faszystowskich Włoch, III Rzeszy i salazarowskiej Portugalii siły z Afryki zostają przerzucone do Hiszpanii. Buntują się: Andaluzja, Stara Kastylia i Aragonia, León. 19 lipca ludowy rządy wydaje robotniczym organizacjom broń. Rozpoczyna się wojna domowa o totalnym charakterze. Stronę republikańską wspiera ZSRR zawłaszczając w zasadzie nie tylko charakter rządowej armii (doradcy z NKWD) ale i jej finansowe rezerwy. Na poczet wsparcia militarnego Moskwa zagarnęła madryckie rezerwy złota i przetransportowała je do Odessy (500 ton). Hiszpania mimo braku realizacji umów wojskowych przez Sowietów do dzisiaj nie zobaczyła resztki wytransferowanego złota. Kraj wyszedł na interesie Frontu Ludowego fatalnie.
Wojna domowa była sztucznie przedłużana przez sowieckie wsparcie doprowadzając kraj do ruiny i topiąc go w morzu krwi. Sowiecka pomoc chociaż niewystarczająca, by przesądzić o zwycięstwie lewicy wydłuża okres walk. Antyfrankiści dzisiaj lubują się w jednostronnym rozgrzebywaniu hiszpańskich ran i wytykają zbrodnie wojenne podwładnych gen. Franco zapominając o sowieckich mordach republikańskiej strony. O ile nikt nie kwestionuje, że hiszpańska wojna domowa była tragicznym doświadczeniem dla Hiszpanów to w domyśle odpowiedzialność za ten stan przypisuje się frankistom. To błąd. Przykładem zbrodni komunistycznych jest egzekucja w Paracuellos de Jarama, gdzie zamordowano 5 tys. osób. Na porządku dziennym było mordowanie księży i gwałty na zakonnicach. Dla hiszpańskiego kościoła to czas męczeństwa – choćby założyciel Opus Dei - błogosławiony Josemaria Escriva jako młody ksiądz ukrywał się przed republikańskimi pogromami. Komuniści zabili 12 biskupów, ponad 4 tys. księży i 2 tys. zakonników. Zamordowano setki zakonnic oraz kilkadziesiąt tysięcy wiernych świeckich a 2 tys. świątyń legło w gruzach. Świat miał się o tym nie dowiedzieć, ponieważ to pióra sprzyjające Frontowi Ludowemu były medialnym topem (mówiąc językiem netu) i rozsławiały czerwoną propagandę. Choćby Ernest Hemingway, który wojnie hiszpańskiej poświęcił książkę „Komu bije dzwon”. Ach, gdyby Hemingway znał prawdę o degeneracie, pijaku i wojskowym dyletancie Karolu Świerczewskim, którego tak bohatersko sportretował (Świerczewski walczył w Brygadach Międzynarodowych). Generał Walter (pseudonim Świerczewskiego) zginął tak jak żył – nomen omen – zalany w trupa, w 1947 roku pod Jabłonkami. Niektórzy historycy twierdzą, że zginął z ręki własnych żołnierzy a nie Ukraińców jak oficjalnie głosi legenda „generała, który kulom się nie kłaniał”. Nie jest to nieprawdopodobne bo Świerczewski w zwyczaju miał wytracać ponad połowę oddziałów, którymi dowodził. Wydawał kuriozalne rozkazy za które żołnierz płacił bezsensowną śmiercią swoich kolegów. Wróćmy do Hiszpanii. Po zaciętej kilkuletniej walce w marcu 1939 roku do Madrytu wkraczają siły narodowe. Od tego momentu do 1975 roku rozpoczyna się era frankizmu a sam Caudillo (powszechne określenie na wodza) w większym (dyktatorski) lub mniejszym stopniu (wycofuje się w cień i dosłownie - jedzie na ryby) wpływa na politykę hiszpańską. Z pewnością czarną kartą frankizmu jest tzw. biały terror czyli czystki wymierzone nie tylko w republikańsko-lewicowy obóz ale jego zaplecze (wioski i miasta popierające drugą stronę konfliktu). Zbrodnie wojenne miały miejsce m.in. w Grenadzie, Kordobie i Badajoz, gdzie dochodziło do licznych egzekucji. Symbolem konfliktu stało się bombardowanie Guerniki z 26 kwietnia 1937 roku, gdy niemiecki Legion Condor dokonał ataku bombowego na to baskijskie miasto. Bez względu na ilość ofiar nalotu (historycy nadal się o to kłócą) była to zbrodnia wojenna. W trakcie ataku, w mieście odbywał się targ, było ono na zapleczu frontu i nie posiadało obrony przeciwlotniczej. Przez miasto uciekali też uchodźcy wojenni. To bezsprzecznie akt terroru, który w swym wybitnym malarstwie uwiecznił Pablo Picasso. To właśnie ten efekt „proxy war”, testowania nowego uzbrojenia i technik walki do masowego zabijania ludzi, o którym wspominałem. Nieprzypadkowo w historii to tzw. wojny domowe mają najkrwawsze oblicze.
Głównie Franco oskarżany jest o „ciężką rękę” wobec opozycji i ładowanie jej do kazamatów – co należy odnotować – miało miejsce tysiącami. Oczywiście nie sposób usprawiedliwić aresztowań za jego czasów, ale dla zgodności z faktami odnotujmy, że przedwojenne i powojenne areszty były przepełnione w całej Europie. Naiwnością byłoby też sądzić, że w przypadku wygranej republikańsko-czerwonych sił Hiszpania nie zamieni się w sowiecką kolonię i nastanie światły demokratyzm. Gen. Franco nie był też pierwszym hiszpańskim wojskowym, który w XX w. sięgał w tym kraju po władzę. Wystarczy wspomnieć generała Miguela Primo de Rivere, kobieciarza i miłośnika corridy, który w latach 1923-1930 sprawował dyktatorskie rządy. Mimo licznych kontrowersji Hiszpanie tęsknili za Riverą. Obrazuje to słynna anegdota z jego czasów, gdy jeden jedyny moment, kiedy zabrakło go na trybunach walki byków to wówczas gdy dokonywał zamachu stanu. „Dzisiaj ja złapię byka za rogi” – miał się tłumaczyć odmawiając zaproszenia legendarnemu torreadorowi. Syn Rivery, José Antonio, został jednym z pierwszych męczenników wojny domowej. Hiszpański rząd aresztował go i kazał rozstrzelać. Młody Rivera i jego Falanga rośli w siłę stając się śmiertelnym zagrożeniem dla lewicy. Dla porządku ustalmy, ciosy rozdawały obie strony konfliktu, nie tylko wyklinany hiszpański wojskowy.
Rządy Francisco Franco charakteryzowały się geopolitycznym racjonalizmem. Franco nie wciągnął Hiszpanii do hitlerowskiej koalicji (nie pochwalał inwazji na Polskę). Berlin był przez niego zwodzony za nos. Franco zręcznie rozgrywał sprawę przyłączenia się Hiszpanii do wojny po stronie Osi w zamian za realizację oczekiwań nie do spełnienia. Ribbentrop ten sposób negocjacji nazwał niewdzięcznym tchórzostwem. Hitler po spotkaniu z Franco powiedział, że wolałby iść do dentysty i pozwolić wyrwać sobie wszystkie zęby niż znowu rozmawiać z hiszpańskim wojskowym. Franco nie był dłużny Niemcom i traktował ich z pogardą. „Myślałem, że Niemcy są wyżsi” – mawiał. Caudillo nie dołączył do szaleństwa zbrodni Holokaustu, co w regionie nie było takie oczywiste. Wystarczy wspomnieć jak ochoczo do czystki przystąpiła petainowska Francja i podstawiono pociągi byle wysłać francuskich Żydów do obozów koncentracyjnych. Żydzi którzy uciekali z Francji przez południową granicę i trafili do frankistowskiej Hiszpanii najczęściej ocalili swoje życie. Nowy madrycki rząd przymykał oczy na wędrówki wojennych uciekinierów (także alianckich pilotów zestrzelonych nad Europą) i pozwalał na tranzyt tych osób, by przez portugalską Lizbonę mogli uciec z kontynentalnej Europy. Najjaśniejszym punktem hiszpańskiej dyplomacji był Angel Sanz-Briz zwany Aniołem Budapesztu, który ratował węgierskich Żydów od wywózki do KL Auschwitz. Sanz-Briz dla tego „przeklętego” Franco - nolens volens - pracował prawie do śmierci. Gdy lewica wypomina Franco Błękitny Legion (oddział ochotniczy wysłany na Front Wschodni) zapomina się o kontyngencie hiszpańskich lekarzy wysłanych na pomoc ofiarom wojny. Hiszpania w powojennej erze Franco była także prymusem w relacjach z USA (chociaż pozostawała poza NATO), ustawiając ten kraj na kursie zachodnim.
Chociaż Franco nawet w trumnie nie może liczyć na święty spokój i docenienie dorobku to jego dzieło przetrwało do współczesności. Filip VI Burbon obecny król Hiszpanii, choć malowany, to jest siłą rzeczy dzieckiem frankizmu. To dyktator Hiszpanii restaurował monarchię i przywrócił jego rodzinę na tron, w czasach gdy monarchie przeżywały największy kryzys i w wielu krajach trafiły już na zawsze do podręczników od historii. Franco jako wojskowy i polityk jest kontestowany a jego dziedzictwo pogrzebane (i to kilkukrotnie), ale nie w całości. Pozostawił po sobie resztki starej dobrej imperialnej Hiszpanii – był ostatnim tragicznym ale wybitnym łącznikiem między Złotym Wiekiem a współczesnością. Widać to po jego archetypicznym sposobie rządzenia, gdy w ramach obozu władzy dopuszcza pluralizm wśród różnych prawicowych środowisk, gdzie ścierają się koncepcje czym ma być frankistowska Hiszpania. Z pewnością największym jego dziedzictwem jest uratowanie kraju przed widmem komunizmu. Tragizm krwawej wojny domowej nie oznacza wcale, że to właśnie gen. Franco nie chciał ocalenia biologicznej tkanki hiszpańskiego narodu. Nie ma znaku równości między dowodzeniem w wojnie domowej a rzekomą chęcią zagłady własnego społeczeństwa. Oczywiście przeciwnikom Franco nie przejdzie to przez gardło ale Hiszpania nie podzieliła losu komunistycznych dyktatur oraz losu hitlerowskich Niemiec. W obu wspomnianych przypadkach szykowała się bezsprzeczna katastrofa. Polska chociaż geograficznie odległa od Hiszpanii pochodzi z tego samego pnia i tych samych korzeni cywilizacji łacińskiej. Nie jest, więc dla Polaków gen. Franco postacią jednoznacznie złą. Czujemy w kościach, że hipokryzją byłoby potępienie hiszpańskiego przywódcy, gdy sami stawiamy pomniki Józefowi Piłsudskiemu (i słusznie), który dziesięć lat przed Franco, oczywiście w innych okoliczności i w innej skali, ale mimo wszystko sięgał po władzę używając wojska.
To wszystko co opisałem, zebrane razem, nie jest największym zarzutem jaki współczesna europejska lewica czyni postaci Francisco Franco. Wydaje się, iż największą zbrodnią, jaką popełnił Franco i co przelewa przysłowiową czarę goryczy w oczach hiszpańskiej lewicy i jej towarzyszy broni, jest jego ostentacyjny katolicyzm. Spoiwem politycznej lewej strony od lat dwudziestych XX w. miał być laicyzm a Franco ową „świętą” zasadę rewolucjonistów po prostu podeptał opierając swoje rządy o Kościół katolicki. Pokrzyżował im plany i tak narodziła się sekta antyfrankizmu. W 1992 roku za pontyfikatu Jana Pawła II wyniesiono na ołtarze 122 męczenników z okresu wojny domowej. Zostali zamordowani z ręki hiszpańskiej lewicy.
Michał Bruszewski