[Tylko u nas] Marcin Bąk: Rabunek, pobicie, podpalenie – drogą do lepszego jutra
Część komentatorów zwraca uwagę na fakt, że skala gwałtowności rozruchów może mieć związek z pandemią koronawirusa, zatrzymaniem amerykańskiej gospodarki i masowym wzrostem bezrobocia. Być może zjawiska te były czynnikami, które stworzyły napięcie społeczne, sprzyjające wybuchowi. Trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że całość nie jest do końca spontaniczna. Protesty, demonstracje i rozruchy zaczęły wybuchać w Stanach w różnych miejscach, oddalonych często o tysiące kilometrów od Minneapolis i od razu przybierały gwałtowny charakter. Prawie wszędzie pojawiły się informacje o uczestnictwie członków Antify, która po raz kolejny pokazała, czym jest tak naprawdę. Organizacja a w zasadzie pewien nurt aktywności, przedstawiający się jako bojownicy z faszyzmem, to w rzeczywistości neomarksistowska bojówka rewolucyjna, walcząca nie tyle z mitycznym „faszyzmem” (skąd w USA faszyzm?) ile z całym porządkiem cywilizacyjnym naszego świata. Prezydent Trump słusznie nazwał Antifę organizacją terrorystyczną, odgrażając się, że doprowadzi do wpisania jej na listę organizacji terrorystycznych. Słowa słuszne ale są to tylko słowa, na razie nie idą za nimi czyny.
Przy okazji warto się chwilę zastanowić nad mitycznym „faszyzmem” z którym walczy Antifa, organizując rozruchy, których ofiarą padają sklepy i samochody, należące również do czarnych obywateli. Benito Mussolini, przywódca włoskiego państwa faszystowskiego, nie żyje już od 1945 roku. Nie istnieje też III Rzesza, którą od biedy można by uznać za państwo faszystowskie. Żadne z obecnie istniejących państw nie kieruje się polityczną doktryną faszyzmu. Każdy, kto ma choć blade pojęcie o naukach politycznych wie, że USA są krajem krańcowo odległym od faszystowskiej ideologii. Jednak walka z faszyzmem idzie tam na całego. Nie chodzi tu bowiem o faszyzm znany z podręczników nauk politycznych, doktrynę panującą niegdyś we Włoszech, lecz o faszyzm opisany w pracach ideologów neomarksistowskiej szkoły frankfurckiej, głównie Herberta Marcusego i Theodora Adorno. Według nich, polityczny faszyzm jest tylko końcowym produktem naszej cywilizacji, opartej na przemocy i dominacji jednych nad drugimi. W tym sensie faszyzmem jest w zasadzie cała kultura zachodnia, religia, tradycja, system wartości, hierarchia społeczna, rodzina, każdy autorytet. Faszystą jest ojciec uczący syna łowić ryby, babcia modląca się w kościele, profesor nauczający tradycyjnej logiki. Antyfaszyzmem zaś są wszelkie działania skierowane na niszczenie kultury. W takim ujęciu rzeczywiście, Antifa jest organizacją antyfaszystowską a bandyci grabiący sklepy – bojownikami rewolucji walczącymi o nowy, wspaniały świat.
Niepokojąco na tym tle wyglądają doniesienia o zachowaniu części urzędników i oficerów policji, którzy zamiast egzekwować prawo i bronić porządku publicznego, solidaryzują się z uczestnikami zamieszek a nawet składają akty ekspiacji. Policjanci klękający w Nowym Jorku przed demonstrantami i proszący o przebaczenie (za nie swoje winy!) to widok, który nie buduje. Pruski teoretyk wojskowości, Carl von Clausewitz zwykł był mawiać, że okazanie słabości stanowi zachętę dla napastnika. Czym, jak nie okazywaniem słabości są takie akty?
Gdy władze stanowe i municypalne zawodzą, obywatele amerykańscy biorą sprawy w swoje ręce. W wielu rejonach Stanów, tam gdzie miały się odbywać kolejne demonstracje „antyrasistowskie”, Amerykanie zaczęli spontanicznie tworzyć lokalne milicje dla ochrony swojego mienia i życia. System prawny USA daje obywatelom tego państwa konstytucyjną gwarancję prawa do posiadania broni i organizowania się w formacje paramilitarne. Daje to im narzędzie do obrony przed bandytami ale i przed zakusami zbyt pewnej siebie władzy. Z tego też powodu nawiasem mówiąc, w USA nie powstanie chyba nigdy prawdziwy faszyzm. Ciężko jest narzucić totalitarną władzę milionom uzbrojonych ludzi.
To jest naprawdę ciekawy widok, gdy obwieszeni bronią biali, czarni, Latynosi i Azjaci, sąsiedzi z tej samej dzielnicy, z tego samego miasteczka, stają w obronie swoich domów i warsztatów pracy. Ich przeciwnikami w tej konfrontacji są „antyfaszyści”, pragnący zbudować lepszy świat bez przemocy. Drogę do tego świata będą rozświetlać łuny płonących supermarketów i samochodów…
Marcin Bąk