[Tylko u nas] Tomasz Terlikowski: Cierpienie ofiar nie jest polityką
W niczym nie zmienia to jednak faktu, że medialna opowieść (by nie powiedzieć bajka) o pięknym przebaczeniu i niesamowitej historii pojednania, przy uważniejszej lekturze i minimum wiedzy psychologicznej, też średnio trzyma się kupy, szczególnie w wydaniu medialnym. Tak się bowiem składa, że nawet z tego, co wiemy o sprawie, wynika, że istotnym elementem całej tej historii były kwestie ekonomiczne, niemoc, a także sytuacja egzystencjalna i osobista wszystkich zaangażowanych w historię osób. Czy miała ona wpływ na prośbę? To raczej nie ulega wątpliwości. Wiedza zaś o molestowaniu i wykorzystywaniu seksualnym sprawia, że trudno uwierzyć w prosty, łatwy i szybki proces wybaczenia, szczególnie, gdy jest się zależnym od drugiej osoby. Ale to nie wszystko. Tak łatwe opowiadanie o przebaczeniu, pomijające cały skomplikowany kontekst tego procesu, rodzi niebezpieczeństwo nacisków także na inne ofiary, by i te „wybaczyły”. Jeśli jest to tak proste, jeśli wszystko jest tak oczywiste, to dlaczego inni tego nie robią? Ano nie robią, bo nie jest to ani proste, ani oczywiste.
Najgorsze w tej sprawie jest jednak, co innego. Otóż tak się składa, że w kampanię, która z definicji dzieli, wciągnięto kwestię, która dzielić nie powinna, i nie powinna być przedmiotem sporu. Pedofilia jest przestępstwem, nie ma dla niej usprawiedliwienia, a bardzo częstym jej elementem pozostają skomplikowane, także finansowe układy, uzależnienia ofiar. Na kilka dni przed wyborami bardzo trudno o tej sprawie na poważnie rozmawiać, szczególnie, że obie strony mają o niej wiedzę głównie medialną, i o ile jedna z nich chce ją wykorzystać do zaatakowania obecnego prezydenta, to druga chce go obronić. Dobro ofiar w tym zamieszaniu ginie i przestaje się liczyć. I niestety nic nie wskazuje na to, by cokolwiek miało się zmienić.
I na koniec chciałem podkreślić, że to nie jest głos symetrysty (nawet jeśli uważam, że media z różnych stron, choć z różnych powodów, rozgrywają tę sprawę). Nigdy nim nie byłem i nie jestem. Mam jasne i twarde poglądy w sprawie obrony życia (tak się składa, że bardziej twarde, niż Prawo i Sprawiedliwość), w sprawie postulatów części lewicowych i liberalnych środowisk w sprawie zmiany definicji małżeństwa czy w sprawie miejsca Kościoła, a szerzej religii, w społeczeństwie, mam również zestaw poglądów, które uważam za dotyczących moralności, a jednym z nich jest prosta teza, że cel nie uświęca środków. I właśnie na podstawie tych poglądów staram się oceniać rzeczywistość. To nie jest symetryzm, to jest wierność swoim, a nie grupowym poglądom.
Tomasz Terlikwoski