[Tylko u nas] Niemiecki publicysta: Fakt zaatakował PAD typową dla tabloidów metodą wyjątkowo cynicznie

- Ostatnia kampania wyborcza w Polsce nie wzmocniła prestiżu niemieckich koncernów medialnych - uważa Roland Tichy, dziennikarz ekonomiczny oraz prezes Fundacji im. Ludwiga Erharda, redaktor naczelny konserwatywnego miesięcznika 'Tichys Einblick', w rozmowie z Wojciechem Osińskim.
 [Tylko u nas] Niemiecki publicysta: Fakt zaatakował PAD typową dla tabloidów metodą wyjątkowo cynicznie
/ zbiory Rolanda Tichy'ego
- Radykalizm polskich mediów opozycyjnych z zagranicznym kapitałem nie udaremnił reelekcji Andrzeja Dudy. Podczas kampanii wyborczej prezydent RP kilkakrotnie wskazywał na przemożny wpływ mediów niemieckich w Polsce. Podziela pan jego zdanie?
- Jeśli wierzyć niektórym polskim komentatorom, redaktorzy 'Faktu' zaatakowali Andrzeja Dudę typową dla tabloidów metodą luźnych skojarzeń, a jednak tym razem posłużyli się nią w sposób wyjątkowo cyniczny. Naginane fakty miały wywołać oburzenie, tyle że na szczęście istnieje gdzieś jakaś granica, której przekroczenie są zdolni zauważyć nawet najwierniejsi czytelnicy. Jeśli chodzi natomiast o pisanie o Polsce w Niemczech, to mamy istotnie do czynienia z bardzo jednostronnym przekazem. Być może polski prezydent niepotrzebnie unieśmiertelnił podczas kampanii nazwisko dziennikarza jednej z wiodących niemieckich gazet, ponieważ one tylko czekają na informację z Polski, którą mogliby przekształcić i wrzucić w medialny szum. Z jednej strony korespondent oczywiście powinien mieć prawo do wyrażania krytycznych opinii o elitach państwa, w którym pracuje. Patrzenie na ręce rządzącym jest zadaniem dziennikarza. Ten zaś nie powinien dać się zastraszyć. Lecz z drugiej strony - czy to naprawdę było zastraszanie? Może warto się wreszcie zastanowić nad tym, dlaczego polscy politycy od lat podkreślają, że niemieckie koncerny medialne wywierają za duży wpływ na społeczeństwa w innych krajach. Polska nie jest jedynym państwem, w którym pisząc wbrew woli mediów z niemieckim kapitałem można się narazić na środowiskowy ostracyzm. 
 
- Czy pana zdaniem obcy kapitał naprawdę ingeruje w kampanie wyborcze w Polsce?
- W każdym razie można postawić sobie pytanie, czy wszystkie zagraniczne media zachowują się wobec Polski równie sprawiedliwie. Na celowniku największych niemieckich gazet znalazł się bowiem nie tylko polski rząd i prezydent, lecz także premier Węgier Viktor Orbán, który jest już od długiego czasu pod nieprzerwanym ostrzałem rzekomo 'rodzimych' redakcji. Węgry i Polska od lat są krytykowane za to, że tamtejsze władze zawłaszczają stacje telewizyjne i radiowe, podczas gdy w obu państwach funkcjonują potężne prywatne media z zagranicznym kapitałem, w których opozycja nieustannie atakuje rządzących. Tymczasem w Niemczech główne stacje telewizyjne ARD i ZDF są również wyraźnie 'tendencyjne', przy czym najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że to właśnie one najgłośniej krzyczą, jakoby w Warszawie i Budapeszcie była zagrożona wolność słowa. 
 
- Dlaczego rządy w Polsce i na Węgrzech znalazły się na celowniku zachodnich mediów?
Ponieważ w tych państwach rządzą politycy, którzy nie zamierzają oddać swojej suwerenności w brukselskiej 'garderobie'. I to dlatego zachodnie media muszą w imię 'europejskiej stabilności' przestrzegać przed 'populistami' oraz obsunięciem się ich krajów w 'dyktaturę', wpuszczając na swoje łamy autorów pozbawionych jakichkolwiek zahamowań. Tyle że właśnie sposób, w jaki to czynią, przypomina raczej procesy pokazowe w ustrojach, które są tak uparcie przypisywane państwom jak Polska i Węgry. To samo dotyczy zresztą scen, które rozgrywają się w Parlamencie Europejskim podczas debat o polskiej czy węgierskiej praworządności. W dzisiejszych czasach i w owej atmosferze niechęci, którą wiodące media zachodnie bez przerwy otaczają PiS i Fidesz, reelekcja Andrzeja Dudy budzi jeszcze większy szacunek. Ostatnia kampania wyborcza w Polsce nie wzmocniła prestiżu niemieckich koncernów medialnych, choć myślę, że prezydenta RP na pewno.
 
- W Niemczech Trzaskowski wygrał z urzędującym prezydentem Polski 77 do 23 proc. Czy ten wyraźny wynik jest m.in. też rezultatem rozpowszechniania przez wiodące media wspomnianego jednostronnego przekazu o Polsce?
- W każdym razie trudno nie zauważyć, że przed drugą turą sympatie niemieckich mediów były wyraźnie po stronie lewicowego kandydata Platformy Obywatelskiej. Zresztą ankieta przeprowadzona przez instytut badania opinii publicznej INSA nie pozostawia tu złudzeń. Kilka dni przed lipcowymi wyborami zapytano kilkuset 'zwykłych' niemieckich obywateli, który z obu kandydatów na prezydenta Polski zasługiwałby ich zdaniem na zwycięstwo. Przy czym trzeba od tego zacząć, że większość Niemców w ogóle nie interesuje się polską polityką, choć spośród tych, którzy ją 'jednym okiem' śledzą, 28 proc. opowiada się po stronie Trzaskowskiego, a jedynie 7 proc. po stronie Andrzeja Dudy. Tymczasem skąd Niemcy mają wiedzieć coś o polskich kandydatach oraz wpierających ich ugrupowaniach, jeśli nie ze swoich mediów? Myślę, że pod ich wpływem pozostaje też spora część Polaków mieszkających w Niemczech. Ale tak jak już mówiłem - problem z niemieckimi mediami nie dotyczy wyłącznie Polski. Opublikowano już mnóstwo podobnych sondaży odnoszących się choćby do popularności Borisa Johnsona, Orbána czy Salviniego, przy czym wszystkie są do siebie łudząco podobne. Każdy, kto sprzeciwia się polityce migracyjnej oraz głębszej integracji europejskiej firmowanej przez panią Merkel, jest 'awanturnikiem', z góry podlegającym medialnemu ostracyzmowi. I to zjawisko raczej przybierze na sile. Tarcza antykryzysowa rządu federalnego przewiduje również pakiety koniunkturalne dla wiodących niemieckich gazet, portali oraz stacji telewizyjnych i radiowych, pozbawionych w czasie pandemii możnych reklamodawców. Tylko ktoś naiwny może uwierzyć, że będą one teraz w przyszłości mniej zależne od 'odgórnych zleceniodawców'.
 
- Wspominał pan o premierach Wielkiej Brytanii i Węgier. Prezydent Stanów Zjednoczonych chyba też daje się wtłoczyć w sztywne niemieckie ramy 'awanturnika'?
- To prawda, szczególnie że rozpętana ostatnio kampania 'antyrasistowska' jest kolejną doskonałą okazją, aby wzbudzić pożądane reakcje emocjonalne, pozwalające rozgrzeszyć media głównego nurtu z każdej obelgi rzucanej pod adresem Donalda Trumpa. Instytut INSA przeprowadził skądinąd analogiczną sondę dotyczącą jesiennych wyborów prezydenckich w USA. Według ustaleń ankieterów prawie 50 proc. Niemców uważa, że obecna głowa państwa przegra wybory, zaledwie 25 proc. jest innego zdania. Również te badania są odzwierciedleniem przekazu medialnego, którym nasiąka większość niemieckich czytelników, widzów oraz słuchaczy. Większość wysokonakładowych środków przekazu od czterech lat nie potrafi pisać o Trumpie inaczej niż z pogardą. Istnieje już cała galeria okładek tygodnika 'Der Spiegel', na którym widzimy prezydenta Stanów Zjednoczonych 'podpalającego' swój kraj. Gorzej, że przekaz kreowany w Niemczech rozmija się z faktycznymi nastrojami w samych USA, gdzie w sondażach kandydat Partii Demokratycznej Joe Biden prowadzi z minimalną przewagą. A w każdym razie jest to dystans do nadrobienia. Choć jak pokazuje na szczęście przykład Polski, społeczeństwa za granicą nie zawsze chcą wybierać tak, jak życzą sobie tego niemieckie media. Aroganckie reakcje na reelekcję Andrzeja Dudy dowodzą słuszności obrazu, który wyłania się ze wspomnianych ankiet. W głównym wydaniu 'Tagesschau' w telewizyjnej jedynce ARD podano informacje o ostatecznych wynikach drugiej tury wyborów prezydenckich w Polsce gdzieś przed prognozą pogody, a w każdym razie nie na początku. Przypuszczam, że gdyby wygrał Rafał Trzaskowski, materiał zostałby puszczony wcześniej. No ale 'niestety' Polacy wybrali swoją głowę państwa niezgodnie ze scenariuszem niemieckich redaktorów.
 
Rozmawiał: Wojciech Osiński
 
Roland Tichy: Niemiecki dziennikarz i ekonomista, prezes Fundacji im. Ludwiga Erharda. Wieloletni redaktor naczelny tygodnika 'Wirtschaftswoche'. Architekt reformy radia niemieckiego po zjednoczeniu Niemiec. Były współpracownik kanclerza Helmuta Kohla. Obecnie wydawca konserwatywnego miesięcznika 'Tichys Einblick'.
 

Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Unia Europejska uderza w polskie przetwórstwo rybne z ostatniej chwili
Unia Europejska uderza w polskie przetwórstwo rybne

Na skutek decyzji Parlamentu Europejskiego, niebawem wejdą w życie nowe unijne przepisy dot. przetwarzania łososia. Autorzy przepisów tłumaczą, że przepisy mają zwiększyć bezpieczeństwo produktów dla konsumentów. Sęk jednak w tym, że zmiany mogą okazać się dużym problemem dla polskich przetwórców tych ryb, a jak podkreślają przedstawiciele branży, nie stoją za nimi żadne dowody naukowe.

Ekspert: Chiny są bardziej zadowolone z wizyty Scholza niż USA z ostatniej chwili
Ekspert: Chiny są bardziej zadowolone z wizyty Scholza niż USA

Handel, wojna Rosji z Ukrainą i odnawialne źródła energii, to trzy najważniejsze tematy poruszone podczas wizyty Olafa Scholza w Chinach – stwierdził we wtorek w rozmowie z PAP prof. Bogdan Góralczyk, politolog i sinolog, komentując kończącą się trzydniową podróż kanclerza Niemiec.

Brukselska policja rozbiła konserwatywną konferencję z udziałem Ordo Iuris z ostatniej chwili
Brukselska policja rozbiła konserwatywną konferencję z udziałem Ordo Iuris

Po dwóch godzinach obrad policja belgijska wkroczyła do centrum konferencyjnego Claridge w centrum Brukseli i zamknęła obrady spotkania europejskich konserwatystów zwanego NatCon, w których uczestniczą Mateusz Morawiecki, Victor Orban, Nigel Farage i kardynał Gerhard Mueller – informuje w mediach społecznościowych dr Rafał Brzeski, ekspert ds. wojny informacyjnej, służb specjalnych i terroryzmu, publicysta m.in Tysol.pl.

Dyrektywa budynkowa to nie tylko zamach na własność. Czy naprawdę chcemy być niewolnikami? Wiadomości
Dyrektywa budynkowa to nie tylko zamach na własność. Czy naprawdę chcemy być niewolnikami?

Rada UE formalnie przyjęła w piątek zmienioną dyrektywę w sprawie charakterystyki energetycznej budynków, której oficjalnym celem jest pomoc w ograniczeniu emisji gazów cieplarnianych i ubóstwa energetycznego w UE. Problem w tym, że wygeneruje ona kryzys, jakiego Europa nie widziała chyba nigdy, prowadząc nie tylko do ubóstwa energetycznego, ale do masowej utraty własności przez obywateli UE, która przejdzie w ręce „inwestorów” z wielkich korporacji zgodnie z planem zapisanym w Manifeście z Ventotene Altiero Spinellego i Ernesta Rossiego.

Żona Macieja Wąsika z postępowaniem dyscyplinarnym w pracy z ostatniej chwili
Żona Macieja Wąsika z postępowaniem dyscyplinarnym w pracy

Podczas wtorkowej konferencji prasowej Maciej Wąsik poinformował, że wobec jego żony Romy Wąsik wszczęto postępowanie dyscyplinarne. Małżonka polityka pracuje w instytucji publicznej.

Niepokojące doniesienia w sprawie znanego aktora. Nie wróci do obsady popularnego serialu z ostatniej chwili
Niepokojące doniesienia w sprawie znanego aktora. Nie wróci do obsady popularnego serialu

Media obiegły niepokojące informacje w sprawie znanego aktora. Konieczna operacja.

Rząd przyjął projekt zmian w Kodeksie pracy z ostatniej chwili
Rząd przyjął projekt zmian w Kodeksie pracy

MRPiPS poinformowało, że rząd przyjął we wtorek projekt zmian w Kodeksie pracy. Wdraża on dyrektywę UE ws. ochrony pracowników przed działaniem czynników rakotwórczych lub mutagenów. Dyrektywa rozszerza ich wykaz o substancje reprotoksyczne, czyli szkodliwe m.in. dla płodności i funkcji seksualnych.

Sensacyjne doniesienia. Robert Lewandowski nie będzie jedynym Polakiem w Barcelonie z ostatniej chwili
Sensacyjne doniesienia. Robert Lewandowski nie będzie jedynym Polakiem w Barcelonie

Reprezentantka Polski w piłce nożnej Ewa Pajor, występująca obecnie w VfL Wolfsburg, od nowego sezonu zagra w Barcelonie - informują niemieckie i hiszpańskie media. Transfer ma wynieść prawie pół miliona euro, co jest rekordem w historii kobiecej drużyny z Katalonii.

Nie żyje znany dziennikarz. Tuż przed śmiercią opublikował wpis z ostatniej chwili
Nie żyje znany dziennikarz. Tuż przed śmiercią opublikował wpis

We wtorek media poinformowały o śmierci Tomasza Świderka - doświadczonego dziennikarza, publicysty m.in dziennika "Rzeczpospolita", "Dzienniku Gazecie Prawnej" czy "Gazecie Wyborczej". Uwagę zwraca ostatni wpis dziennikarza opublikowany w mediach społecznościowych.

Spotkanie Duda–Trump w USA? Prezydent RP zabiera głos   z ostatniej chwili
Spotkanie Duda–Trump w USA? Prezydent RP zabiera głos

– Jeśli będzie możliwość, to tak, towarzysko się z nim (Donaldem Trumpem – red.) spotkam – powiedział prezydent Andrzej Duda.

REKLAMA

[Tylko u nas] Niemiecki publicysta: Fakt zaatakował PAD typową dla tabloidów metodą wyjątkowo cynicznie

- Ostatnia kampania wyborcza w Polsce nie wzmocniła prestiżu niemieckich koncernów medialnych - uważa Roland Tichy, dziennikarz ekonomiczny oraz prezes Fundacji im. Ludwiga Erharda, redaktor naczelny konserwatywnego miesięcznika 'Tichys Einblick', w rozmowie z Wojciechem Osińskim.
 [Tylko u nas] Niemiecki publicysta: Fakt zaatakował PAD typową dla tabloidów metodą wyjątkowo cynicznie
/ zbiory Rolanda Tichy'ego
- Radykalizm polskich mediów opozycyjnych z zagranicznym kapitałem nie udaremnił reelekcji Andrzeja Dudy. Podczas kampanii wyborczej prezydent RP kilkakrotnie wskazywał na przemożny wpływ mediów niemieckich w Polsce. Podziela pan jego zdanie?
- Jeśli wierzyć niektórym polskim komentatorom, redaktorzy 'Faktu' zaatakowali Andrzeja Dudę typową dla tabloidów metodą luźnych skojarzeń, a jednak tym razem posłużyli się nią w sposób wyjątkowo cyniczny. Naginane fakty miały wywołać oburzenie, tyle że na szczęście istnieje gdzieś jakaś granica, której przekroczenie są zdolni zauważyć nawet najwierniejsi czytelnicy. Jeśli chodzi natomiast o pisanie o Polsce w Niemczech, to mamy istotnie do czynienia z bardzo jednostronnym przekazem. Być może polski prezydent niepotrzebnie unieśmiertelnił podczas kampanii nazwisko dziennikarza jednej z wiodących niemieckich gazet, ponieważ one tylko czekają na informację z Polski, którą mogliby przekształcić i wrzucić w medialny szum. Z jednej strony korespondent oczywiście powinien mieć prawo do wyrażania krytycznych opinii o elitach państwa, w którym pracuje. Patrzenie na ręce rządzącym jest zadaniem dziennikarza. Ten zaś nie powinien dać się zastraszyć. Lecz z drugiej strony - czy to naprawdę było zastraszanie? Może warto się wreszcie zastanowić nad tym, dlaczego polscy politycy od lat podkreślają, że niemieckie koncerny medialne wywierają za duży wpływ na społeczeństwa w innych krajach. Polska nie jest jedynym państwem, w którym pisząc wbrew woli mediów z niemieckim kapitałem można się narazić na środowiskowy ostracyzm. 
 
- Czy pana zdaniem obcy kapitał naprawdę ingeruje w kampanie wyborcze w Polsce?
- W każdym razie można postawić sobie pytanie, czy wszystkie zagraniczne media zachowują się wobec Polski równie sprawiedliwie. Na celowniku największych niemieckich gazet znalazł się bowiem nie tylko polski rząd i prezydent, lecz także premier Węgier Viktor Orbán, który jest już od długiego czasu pod nieprzerwanym ostrzałem rzekomo 'rodzimych' redakcji. Węgry i Polska od lat są krytykowane za to, że tamtejsze władze zawłaszczają stacje telewizyjne i radiowe, podczas gdy w obu państwach funkcjonują potężne prywatne media z zagranicznym kapitałem, w których opozycja nieustannie atakuje rządzących. Tymczasem w Niemczech główne stacje telewizyjne ARD i ZDF są również wyraźnie 'tendencyjne', przy czym najśmieszniejsze w tym wszystkim jest to, że to właśnie one najgłośniej krzyczą, jakoby w Warszawie i Budapeszcie była zagrożona wolność słowa. 
 
- Dlaczego rządy w Polsce i na Węgrzech znalazły się na celowniku zachodnich mediów?
Ponieważ w tych państwach rządzą politycy, którzy nie zamierzają oddać swojej suwerenności w brukselskiej 'garderobie'. I to dlatego zachodnie media muszą w imię 'europejskiej stabilności' przestrzegać przed 'populistami' oraz obsunięciem się ich krajów w 'dyktaturę', wpuszczając na swoje łamy autorów pozbawionych jakichkolwiek zahamowań. Tyle że właśnie sposób, w jaki to czynią, przypomina raczej procesy pokazowe w ustrojach, które są tak uparcie przypisywane państwom jak Polska i Węgry. To samo dotyczy zresztą scen, które rozgrywają się w Parlamencie Europejskim podczas debat o polskiej czy węgierskiej praworządności. W dzisiejszych czasach i w owej atmosferze niechęci, którą wiodące media zachodnie bez przerwy otaczają PiS i Fidesz, reelekcja Andrzeja Dudy budzi jeszcze większy szacunek. Ostatnia kampania wyborcza w Polsce nie wzmocniła prestiżu niemieckich koncernów medialnych, choć myślę, że prezydenta RP na pewno.
 
- W Niemczech Trzaskowski wygrał z urzędującym prezydentem Polski 77 do 23 proc. Czy ten wyraźny wynik jest m.in. też rezultatem rozpowszechniania przez wiodące media wspomnianego jednostronnego przekazu o Polsce?
- W każdym razie trudno nie zauważyć, że przed drugą turą sympatie niemieckich mediów były wyraźnie po stronie lewicowego kandydata Platformy Obywatelskiej. Zresztą ankieta przeprowadzona przez instytut badania opinii publicznej INSA nie pozostawia tu złudzeń. Kilka dni przed lipcowymi wyborami zapytano kilkuset 'zwykłych' niemieckich obywateli, który z obu kandydatów na prezydenta Polski zasługiwałby ich zdaniem na zwycięstwo. Przy czym trzeba od tego zacząć, że większość Niemców w ogóle nie interesuje się polską polityką, choć spośród tych, którzy ją 'jednym okiem' śledzą, 28 proc. opowiada się po stronie Trzaskowskiego, a jedynie 7 proc. po stronie Andrzeja Dudy. Tymczasem skąd Niemcy mają wiedzieć coś o polskich kandydatach oraz wpierających ich ugrupowaniach, jeśli nie ze swoich mediów? Myślę, że pod ich wpływem pozostaje też spora część Polaków mieszkających w Niemczech. Ale tak jak już mówiłem - problem z niemieckimi mediami nie dotyczy wyłącznie Polski. Opublikowano już mnóstwo podobnych sondaży odnoszących się choćby do popularności Borisa Johnsona, Orbána czy Salviniego, przy czym wszystkie są do siebie łudząco podobne. Każdy, kto sprzeciwia się polityce migracyjnej oraz głębszej integracji europejskiej firmowanej przez panią Merkel, jest 'awanturnikiem', z góry podlegającym medialnemu ostracyzmowi. I to zjawisko raczej przybierze na sile. Tarcza antykryzysowa rządu federalnego przewiduje również pakiety koniunkturalne dla wiodących niemieckich gazet, portali oraz stacji telewizyjnych i radiowych, pozbawionych w czasie pandemii możnych reklamodawców. Tylko ktoś naiwny może uwierzyć, że będą one teraz w przyszłości mniej zależne od 'odgórnych zleceniodawców'.
 
- Wspominał pan o premierach Wielkiej Brytanii i Węgier. Prezydent Stanów Zjednoczonych chyba też daje się wtłoczyć w sztywne niemieckie ramy 'awanturnika'?
- To prawda, szczególnie że rozpętana ostatnio kampania 'antyrasistowska' jest kolejną doskonałą okazją, aby wzbudzić pożądane reakcje emocjonalne, pozwalające rozgrzeszyć media głównego nurtu z każdej obelgi rzucanej pod adresem Donalda Trumpa. Instytut INSA przeprowadził skądinąd analogiczną sondę dotyczącą jesiennych wyborów prezydenckich w USA. Według ustaleń ankieterów prawie 50 proc. Niemców uważa, że obecna głowa państwa przegra wybory, zaledwie 25 proc. jest innego zdania. Również te badania są odzwierciedleniem przekazu medialnego, którym nasiąka większość niemieckich czytelników, widzów oraz słuchaczy. Większość wysokonakładowych środków przekazu od czterech lat nie potrafi pisać o Trumpie inaczej niż z pogardą. Istnieje już cała galeria okładek tygodnika 'Der Spiegel', na którym widzimy prezydenta Stanów Zjednoczonych 'podpalającego' swój kraj. Gorzej, że przekaz kreowany w Niemczech rozmija się z faktycznymi nastrojami w samych USA, gdzie w sondażach kandydat Partii Demokratycznej Joe Biden prowadzi z minimalną przewagą. A w każdym razie jest to dystans do nadrobienia. Choć jak pokazuje na szczęście przykład Polski, społeczeństwa za granicą nie zawsze chcą wybierać tak, jak życzą sobie tego niemieckie media. Aroganckie reakcje na reelekcję Andrzeja Dudy dowodzą słuszności obrazu, który wyłania się ze wspomnianych ankiet. W głównym wydaniu 'Tagesschau' w telewizyjnej jedynce ARD podano informacje o ostatecznych wynikach drugiej tury wyborów prezydenckich w Polsce gdzieś przed prognozą pogody, a w każdym razie nie na początku. Przypuszczam, że gdyby wygrał Rafał Trzaskowski, materiał zostałby puszczony wcześniej. No ale 'niestety' Polacy wybrali swoją głowę państwa niezgodnie ze scenariuszem niemieckich redaktorów.
 
Rozmawiał: Wojciech Osiński
 
Roland Tichy: Niemiecki dziennikarz i ekonomista, prezes Fundacji im. Ludwiga Erharda. Wieloletni redaktor naczelny tygodnika 'Wirtschaftswoche'. Architekt reformy radia niemieckiego po zjednoczeniu Niemiec. Były współpracownik kanclerza Helmuta Kohla. Obecnie wydawca konserwatywnego miesięcznika 'Tichys Einblick'.
 


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe