[Tylko u nas] Prof. David Engels: Nadzieja na zmartwychwstanie Zachodu

Bądźmy szczerzy: pomimo żywej wciąż jeszcze nadziei, wiemy już, iż Europa, a przynajmniej Europa Zachodnia, nigdy już nie będzie prawdziwie „zachodnia”- przynajmniej w tym sensie, w jakim była na przestrzeni minionych stuleci.
 [Tylko u nas] Prof. David Engels: Nadzieja na zmartwychwstanie Zachodu
/ Pożar katedry Notre Dame Wikipedia CC BY-SA 4,0 GodefroyParis
Klasa średnia stłamszona jest dzisiaj pomiędzy prekariatem a elitami, główne miasta w dużej mierze znalazły się we władaniu pozaeuropejskich społeczeństw równoległych, chrześcijaństwo zostało niemal całkowicie wyparte z przestrzeni publicznej, klasyczny wzorzec płci oraz zachodni ideał kobiecości i rycerskości stały się czymś wręcz nagannym, zaś niepohamowana potrzeba autoekspresji spowodowała wyparcie większości form solidarności i idealizmu; do tego demokracja parlamentarna nieustannie sama się dyskredytuje, tożsamość narodowa oraz narodowe języki pod naciskiem wszechobecnej amerykanizacji znalazły się już dawno w odwrocie, a duma z wielkiej historycznej przeszłości naszego kontynentu uważana jest dziś za przejaw wręcz szowinizmu i marginalizacji, nie mówiąc już o upadku edukacji i badań naukowych, co przybrało już rozmiary wręcz przerażające...

Co robić?

Listę tę można byłoby ciągnąć w nieskończoność, a jeśli dodać do tego również to, że w nadchodzących latach i dziesięcioleciach, wraz z wymieraniem starszego pokolenia, równowaga demograficzna na naszym kontynencie zostanie jeszcze bardziej zaburzona na niekorzyść „ludzi żyjących tutaj od dawna”, to właściwie powinno być już dla każdego jasne, że czeka nas mało obiecująca przyszłość; zaś ci nieliczni młodzi ludzie, którzy odważnie zwracają się ku europejskiej tradycji historycznej, również tej chrześcijańskiej (nierzadko w kontrze od swoich rodziców z pokolenia 1968) wkrótce w najlepszym razie odnajdą się jako jedno z wielu społeczeństw równoległych.

Pojawia się więc pytanie „Co robić?” Ignorować ​​fakty i udawać, że wszystko jest jak dawniej i będzie tak nadal? Może jest to i wygodne, ale z pewnością nie jest realnym rozwiązaniem w obliczu naszych codziennych wyzwań i zmagań; tylko bowiem w oparciu o bezwzględnie uczciwą analizę obecnej sytuacji jesteśmy w stanie opracować właściwe strategie na przyszłość.

Pierwszy krok: uznanie rzeczywistości

Poddać się lub wycofać do roli samotnego i cynicznego obserwatora, który już dawno porzucił wszelką nadzieję i patrzy na ów upadek naszej cywilizacji jak na jakiś zabawny spektakl? To również byłoby nie tylko niegodziwością, ale przede wszystkich tchórzliwością i niewdzięcznością; gdyż nawet pozornie niezaangażowany obserwator czerpie jednak nadal z tego, co pozostawiły nam poprzednie pokolenia, łącznie z obowiązkiem opieki i dalszego jej przekazywania.

Nie, jedyna sensowna odpowiedź na pytanie „co robić?” zawiera w sobie po pierwsze chłodne spojrzenie na nieuchronność owych procesów - owych duchowych przewrotów i kulturowych zerwań, wobec których zamieszki w Dijon, Stuttgarcie czy BLM to zaledwie mały przedsmak tego co nas czeka - a po drugie, i nade wszystko, odwagę do wyciągnięcia należytych wniosków.

Grupy o podobnych poglądach muszą ze sobą współpracować

„Ostatni ludzie Zachodu” - pojęcie, które nie ma tu znaczenia etnicznego, lecz odnosi się raczej do tych, którzy niezależnie od pochodzenia z dumą i miłością, a także z wdzięcznością przyznają się do spuścizny minionych stuleci, zaś w dającej się przewidzieć przyszłości staną się zapewne mniejszością pośród innych.

I aby w takiej konstelacji kulturowo przetrwać - a w przyszłości być może tę naszą tradycję wynieść znów do rangi „kultury wiodącej” - należałoby przyjąć dwie podstawowe zasady: po pierwsze, bezwarunkowe wzmocnienie i utrwalenie własnej tożsamości, a po drugie ścisła współpraca z podobnymi grupami w całej Europie, gdyż jedynie w ten sposób będzie można skutecznie przeciwstawić się presji międzynarodowej.

O ile ta druga kwestia ma charakter wybitnie polityczny i była już omawiana w nieco innym kontekście (odsyłam tu do mojej książki „Renovatio Europae”), o tyle ta pierwsza pozostaje przede wszystkim kwestią prywatną i pozwólcie, że poświęcę jej tutaj nieco więcej uwagi, gdyż temat jest zaskakująco rzadko podejmowany publicznie, chociaż wymienione punkty znacznie szczegółowiej omówione zostały w mojej książce „Co robić? Życie u schyłku Europy ”(Renovamen).

„Sam będę od teraz tak postępować”

Sprawą centralną jest tutaj idea polegająca na niedeterminowaniu naszej tożsamości kulturowej - tak jak to miało miejsce we wcześniejszych, prawdopodobnie szczęśliwszych czasach - poprzez otaczający nas cywilizacyjny kolektyw dzisiejszej Europy, gdyż staje się on coraz bardziej posthistoryczny, bezduszny, a często wręcz antyzachodni, gdzie prym wiodą w coraz większym stopniu pozaeuropejskie społeczeństwa równoległe: musimy raczej na nowo odbudować i przyswoić sobie naszą zachodnią tożsamość, rekostruując ją niejako z ostatnich pozostałości naszej żywej tradycji, a przede wszystkim z naszego historycznego doświadczenia; następnie zaś musimy jej bronić i reprezentować ją odważnie nie tylko na zewnątrz, ale i wewnątrz - z pełną świadomością, że w tej próbie nie możemy liczyć na wsparcie, wręcz przeciwnie: raczej spotkamy się z wrogością.

Jednak ów proces częściowej »rekultywacji« w dłuższej perspektywie może się okazać znaczący i wiarygodny tylko wtedy, gdy nie będzie się ślizgać jedynie po powierzchni, lecz sięgnie wgłąb samej istoty naszego jestestwa; a więc nie sprowadzi się jedynie do abstrakcyjnego „społeczeństwo powinno to i tamto”, lecz oznaczać będzie konkretne i stanowcze „sam będę od teraz tak postępować”.

Walkę o to co zachodnie każdy toczy indywidualnie, sam ze sobą

Czy gdy chodzi o ponowne odkrycie duchowej tradycji chrześcijaństwa, zachodni ideał rodziny i płci, służbę pięknu, egzekwowanie cnoty i poczucie obowiązku w życiu codziennym, troskę i dumę z siebie samych, trwałość naszych działań, szacunek dla stworzenia, odwagę by stanąć w obronie naszych przekonań - wszystkie to powinno odtąd kształtować nasze życie codzienne, zaś rodzina i środowisko winny stanowić żywą zachętę do naśladownictwa, tak, aby nie ograniczać się jedynie do okazjonalnego stawiania krzyżyka przy takim czy innym nazwisku w dniu wyborów lub do komentarzy w mediach społecznościowych.

Oczywiście łatwiej powiedzieć niż zrobić: bo czy nam się to podoba, czy nie, wszyscy jesteśmy dziećmi naszych czasów, a więc do cna przeniknięci ową „kulturą śmierci” opartą na błędnym założeniu, że człowiek jest nie tylko miarą, ale i nieograniczonym panem wrzechrzeczy, dlatego musi pozbyć się wszystkich ograniczeń, aby móc do woli działać i zmieniać rzeczywistość - niebezpieczna arogancja, którą już Stary Testament i kultura grecka uznawały za hybris, za coś, co prowadzi nieuchronnie nie tylko do poważnych politycznych i moralnych wypaczeń - tak jak to widzimy wszędzie wkoło - ale w dłuższej perspektywie zwraca się przeciwko samemu człowiekowi, doprowadzając do wysoce problematycznych, autodestrukcyjnych praktyk, takich jak masowa aborcja, eugenika, inżynieria genetyczna, transhumanizm, teoria gender czy wreszcie eutanazja. Prawdziwa walka o to, co zachodnie, staje się więc walką bardziej wewnętrzną, niż zewnętrzną, którą każdy toczyć musi sam w sobie.

Potrzebne nam są własne „społeczeństwa równoległe”

A zatem błędem byłoby sprowadzanie całego tego wewnętrznego wysiłku jedynie do zwykłej „kontemplacji”, lub zgoła moralnej naiwności i niedostrzeganie jego promieniującej na zewnątrz siły: widzimy przecież wyraźnie, że dotychczasowa walka polityczna w coraz większym stopniu przenosi się z areny parlamentarnej na zupełnie inne obszary, zaś demokratyczny ceremoniał zdegenerował się już do pustej, pozbawionej wszelkiego sensu fasady, która decyzjom podejmowanym gdzie indziej nadaje jedynie pozory społecznej legitymizacji i nie nadąża za biegiem wydarzeń; prawdziwa władza leży bowiem dziś w rękach nielicznych korporacji, potężnych mediów i jednostek (gdzie każdy pojedynczy ma nierzadko większą wagę i wpływy niż niejedno małe państwo europejskie), a z drugiej strony - i to w coraz większej skali - w rękach potężnych, ideologicznie zwartych grup nacisku, skupionych wokół charyzmatycznych postaci, które na przedmieściach wielu naszych miast przejęły już całkowicie kontrolę nad życiem codziennym, sprowadzając państwowy monopol użycia siły do kompletnego absurdu.

Dlatego pilniejszym niż kiedykolwiek jest dziś to, aby „ostatni ludzie Zachodu”, zamiast dać się wciągnąć w owe grupy i układy, tracąc przy tym swoją tożsamość, starali się raczej sami stworzyć własne „społeczeństwo równoległe”, ustanawiając w nim swoje tradycyjne normy i chroniąc w sensie rzeczywistym i przenośnym wartości kulturowe odziedziczone po przodkach, podtrzymując je, pomnażając i przekazując dalej.

Przetrwać może tylko jasno zdefiniowana, konsekwentnie przeżywana tradycja

W związku z tym coraz bardziej tracić będzie na znaczeniu klasyczny obszar polityki, gdyż prawdziwa demokratyczna czy plebiscytowa perswazja wynikać będzie nie z agitacji wyborczej, lecz z doświadczeń naszego prowadzonego wzorowo życia rodzinnego, z porządkującej siły wciąż rosnących, silnie powiązanych grup społecznych, z ustanowienia alternatywnego systemu edukacji i stworzenia prawdziwej «kontr-publiczności», co jednak będzie można skutecznie przeprowadzić i rozwinąć tylko wówczas, gdy opierać się będzie na podwójnej, hesperialistycznej podstawie wiary: na ponownym odkryciu chrześcijańskich korzeni Europy oraz na miłości nie tylko do tej narodowej, lecz przede wszystkim tej naszej wspólnej, okcydentalnej ojczyzny.

Trzeba się zatem przygotować na długą walkę - intelektualną, kulturową i polityczną, i to w środowisku bynajmniej nam nie sprzyjającym, które charakteryzować się będzie coraz większym spadkiem znaczenia instytucji państwowych, z silną tendencją do zarysowywania się atawistycznej zasady charyzmy i podążania; i tylko wtedy gdy na końcu tego procesu przetrwać zdoła nasza zachodnia tradycja - zarówno jako jasno zdefiniowany, ale i bardzo silny inkluzywny i integracyjny porządek (podczas gdy nihilizm sam doprowadzi się do absurdu) - może pojawić się znów szansa na odnowę, na «renovatio», jako baza ludzkiego współistnienia w Europie, jakkolwiek niewątpliwie w nieco innej już skali.

David Engels,
 

Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Waldemar Krysiak: Rozpad polskiego środowiska LGBT? Wiadomości
Waldemar Krysiak: Rozpad polskiego środowiska LGBT?

Zaczęło się od homoseksualnego podrywu, a skończyło się na zarzutach defraudacji ponad 100 tys. złotych przez działaczy LGBT. Na naszych oczach dochodzi do rozpadu w polskim środowisku tęczy.

Przełomowe badania: Polak wpadł na trop życia na Wenus? Wiadomości
Przełomowe badania: Polak wpadł na trop życia na Wenus?

Polak przeprowadził jedne z najbardziej przełomowych w historii podboju wszechświata badania nad poszukiwaniem życia! W chmurach Wenus dr Janusz Pętkowski wraz z zespołem MIT odkrył fosfinę.

Jarosław Kaczyński: PiS wystawi na wybory do PE listy śmierci z ostatniej chwili
Jarosław Kaczyński: PiS wystawi na wybory do PE listy śmierci

– Te listy, które układamy do Europarlamentu, będą listami śmierci. Wszystko co mocne będzie tam włożone – powiedział w rozmowie z Anitą Gargas prezes PiS Jarosław Kaczyński.

Kierwiński: Będzie nowa wersja ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy w Polsce z ostatniej chwili
Kierwiński: Będzie nowa wersja ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy w Polsce

Minister spraw wewnętrznych Marcin Kierwiński poinformował w czwartek, że za kilka dni przedłożona zostanie nowa wersja ustawy o pomocy obywatelom Ukrainy, którzy przebywają na terenie Polski.

Józefaciuk porównał religię do męskiego przyrodzenia. Nawet Czarzasty nie wytrzymał z ostatniej chwili
Józefaciuk porównał religię do męskiego przyrodzenia. Nawet Czarzasty nie wytrzymał

- Religia jest jak pewien męski organ. Jest całkiem w porządku, gdy ktoś go ma i jest z niego dumny. Ale jeśli ktoś wyciąga go na zewnątrz i macha nim przed nosem, to już mamy pewien problem  - powiedział poseł Marcin Józefaciuk z sejmowej mównicy.

Książę Harry zostanie deportowany? Polityczna burza wokół monarchy narasta z ostatniej chwili
Książę Harry zostanie deportowany? Polityczna burza wokół monarchy narasta

Administracja prezydenta Joe Bidena odrzuciła wezwanie do ujawnienia dokumentów wizowych księcia Harry'ego.

Rozważałem odebranie sobie życia - szokujące wyznanie byłego reprezentanta Anglii z ostatniej chwili
"Rozważałem odebranie sobie życia" - szokujące wyznanie byłego reprezentanta Anglii

Były reprezentant Anglii Stephen Warnock przyznał, że rozważał popełnienie samobójstwa po tym, jak skorzystał on ze złych porad finansowych.

WP: Kurski i Obajtek z jedynkami w ważnych regionach. Jest decyzja PiS z ostatniej chwili
WP: Kurski i Obajtek z "jedynkami" w ważnych regionach. Jest decyzja PiS

Komitet Polityczny PiS w czwartek po południu zatwierdził start Jacka Kurskiego i Daniela Obajtka w wyborach do Parlamentu Europejskiego – twierdzi serwis Wirtualna Polska.

Ukraiński minister rolnictwa podejrzany o korupcję: zapadła decyzja w sprawie jego przyszłości z ostatniej chwili
Ukraiński minister rolnictwa podejrzany o korupcję: zapadła decyzja w sprawie jego przyszłości

Podejrzany w sprawie korupcyjnej ukraiński minister polityki rolnej i żywności Mykoła Solski podał się do dymisji – poinformował w czwartek przewodniczący Rady Najwyższej (parlamentu) Ukrainy Rusłan Stefanczuk.

Tusk ma problem? PE poparł listę projektów, na której znajduje się CPK z ostatniej chwili
Tusk ma problem? PE poparł listę projektów, na której znajduje się CPK

PE w głosowaniu w Strasburgu poparł zaktualizowaną listę strategicznych projektów infrastrukturalnych w Unii Europejskiej. Znalazł się na niej Centralny Port Komunikacyjny. Oznacza to, że budowa CPK będzie współfinansowana ze środków UE.

REKLAMA

[Tylko u nas] Prof. David Engels: Nadzieja na zmartwychwstanie Zachodu

Bądźmy szczerzy: pomimo żywej wciąż jeszcze nadziei, wiemy już, iż Europa, a przynajmniej Europa Zachodnia, nigdy już nie będzie prawdziwie „zachodnia”- przynajmniej w tym sensie, w jakim była na przestrzeni minionych stuleci.
 [Tylko u nas] Prof. David Engels: Nadzieja na zmartwychwstanie Zachodu
/ Pożar katedry Notre Dame Wikipedia CC BY-SA 4,0 GodefroyParis
Klasa średnia stłamszona jest dzisiaj pomiędzy prekariatem a elitami, główne miasta w dużej mierze znalazły się we władaniu pozaeuropejskich społeczeństw równoległych, chrześcijaństwo zostało niemal całkowicie wyparte z przestrzeni publicznej, klasyczny wzorzec płci oraz zachodni ideał kobiecości i rycerskości stały się czymś wręcz nagannym, zaś niepohamowana potrzeba autoekspresji spowodowała wyparcie większości form solidarności i idealizmu; do tego demokracja parlamentarna nieustannie sama się dyskredytuje, tożsamość narodowa oraz narodowe języki pod naciskiem wszechobecnej amerykanizacji znalazły się już dawno w odwrocie, a duma z wielkiej historycznej przeszłości naszego kontynentu uważana jest dziś za przejaw wręcz szowinizmu i marginalizacji, nie mówiąc już o upadku edukacji i badań naukowych, co przybrało już rozmiary wręcz przerażające...

Co robić?

Listę tę można byłoby ciągnąć w nieskończoność, a jeśli dodać do tego również to, że w nadchodzących latach i dziesięcioleciach, wraz z wymieraniem starszego pokolenia, równowaga demograficzna na naszym kontynencie zostanie jeszcze bardziej zaburzona na niekorzyść „ludzi żyjących tutaj od dawna”, to właściwie powinno być już dla każdego jasne, że czeka nas mało obiecująca przyszłość; zaś ci nieliczni młodzi ludzie, którzy odważnie zwracają się ku europejskiej tradycji historycznej, również tej chrześcijańskiej (nierzadko w kontrze od swoich rodziców z pokolenia 1968) wkrótce w najlepszym razie odnajdą się jako jedno z wielu społeczeństw równoległych.

Pojawia się więc pytanie „Co robić?” Ignorować ​​fakty i udawać, że wszystko jest jak dawniej i będzie tak nadal? Może jest to i wygodne, ale z pewnością nie jest realnym rozwiązaniem w obliczu naszych codziennych wyzwań i zmagań; tylko bowiem w oparciu o bezwzględnie uczciwą analizę obecnej sytuacji jesteśmy w stanie opracować właściwe strategie na przyszłość.

Pierwszy krok: uznanie rzeczywistości

Poddać się lub wycofać do roli samotnego i cynicznego obserwatora, który już dawno porzucił wszelką nadzieję i patrzy na ów upadek naszej cywilizacji jak na jakiś zabawny spektakl? To również byłoby nie tylko niegodziwością, ale przede wszystkich tchórzliwością i niewdzięcznością; gdyż nawet pozornie niezaangażowany obserwator czerpie jednak nadal z tego, co pozostawiły nam poprzednie pokolenia, łącznie z obowiązkiem opieki i dalszego jej przekazywania.

Nie, jedyna sensowna odpowiedź na pytanie „co robić?” zawiera w sobie po pierwsze chłodne spojrzenie na nieuchronność owych procesów - owych duchowych przewrotów i kulturowych zerwań, wobec których zamieszki w Dijon, Stuttgarcie czy BLM to zaledwie mały przedsmak tego co nas czeka - a po drugie, i nade wszystko, odwagę do wyciągnięcia należytych wniosków.

Grupy o podobnych poglądach muszą ze sobą współpracować

„Ostatni ludzie Zachodu” - pojęcie, które nie ma tu znaczenia etnicznego, lecz odnosi się raczej do tych, którzy niezależnie od pochodzenia z dumą i miłością, a także z wdzięcznością przyznają się do spuścizny minionych stuleci, zaś w dającej się przewidzieć przyszłości staną się zapewne mniejszością pośród innych.

I aby w takiej konstelacji kulturowo przetrwać - a w przyszłości być może tę naszą tradycję wynieść znów do rangi „kultury wiodącej” - należałoby przyjąć dwie podstawowe zasady: po pierwsze, bezwarunkowe wzmocnienie i utrwalenie własnej tożsamości, a po drugie ścisła współpraca z podobnymi grupami w całej Europie, gdyż jedynie w ten sposób będzie można skutecznie przeciwstawić się presji międzynarodowej.

O ile ta druga kwestia ma charakter wybitnie polityczny i była już omawiana w nieco innym kontekście (odsyłam tu do mojej książki „Renovatio Europae”), o tyle ta pierwsza pozostaje przede wszystkim kwestią prywatną i pozwólcie, że poświęcę jej tutaj nieco więcej uwagi, gdyż temat jest zaskakująco rzadko podejmowany publicznie, chociaż wymienione punkty znacznie szczegółowiej omówione zostały w mojej książce „Co robić? Życie u schyłku Europy ”(Renovamen).

„Sam będę od teraz tak postępować”

Sprawą centralną jest tutaj idea polegająca na niedeterminowaniu naszej tożsamości kulturowej - tak jak to miało miejsce we wcześniejszych, prawdopodobnie szczęśliwszych czasach - poprzez otaczający nas cywilizacyjny kolektyw dzisiejszej Europy, gdyż staje się on coraz bardziej posthistoryczny, bezduszny, a często wręcz antyzachodni, gdzie prym wiodą w coraz większym stopniu pozaeuropejskie społeczeństwa równoległe: musimy raczej na nowo odbudować i przyswoić sobie naszą zachodnią tożsamość, rekostruując ją niejako z ostatnich pozostałości naszej żywej tradycji, a przede wszystkim z naszego historycznego doświadczenia; następnie zaś musimy jej bronić i reprezentować ją odważnie nie tylko na zewnątrz, ale i wewnątrz - z pełną świadomością, że w tej próbie nie możemy liczyć na wsparcie, wręcz przeciwnie: raczej spotkamy się z wrogością.

Jednak ów proces częściowej »rekultywacji« w dłuższej perspektywie może się okazać znaczący i wiarygodny tylko wtedy, gdy nie będzie się ślizgać jedynie po powierzchni, lecz sięgnie wgłąb samej istoty naszego jestestwa; a więc nie sprowadzi się jedynie do abstrakcyjnego „społeczeństwo powinno to i tamto”, lecz oznaczać będzie konkretne i stanowcze „sam będę od teraz tak postępować”.

Walkę o to co zachodnie każdy toczy indywidualnie, sam ze sobą

Czy gdy chodzi o ponowne odkrycie duchowej tradycji chrześcijaństwa, zachodni ideał rodziny i płci, służbę pięknu, egzekwowanie cnoty i poczucie obowiązku w życiu codziennym, troskę i dumę z siebie samych, trwałość naszych działań, szacunek dla stworzenia, odwagę by stanąć w obronie naszych przekonań - wszystkie to powinno odtąd kształtować nasze życie codzienne, zaś rodzina i środowisko winny stanowić żywą zachętę do naśladownictwa, tak, aby nie ograniczać się jedynie do okazjonalnego stawiania krzyżyka przy takim czy innym nazwisku w dniu wyborów lub do komentarzy w mediach społecznościowych.

Oczywiście łatwiej powiedzieć niż zrobić: bo czy nam się to podoba, czy nie, wszyscy jesteśmy dziećmi naszych czasów, a więc do cna przeniknięci ową „kulturą śmierci” opartą na błędnym założeniu, że człowiek jest nie tylko miarą, ale i nieograniczonym panem wrzechrzeczy, dlatego musi pozbyć się wszystkich ograniczeń, aby móc do woli działać i zmieniać rzeczywistość - niebezpieczna arogancja, którą już Stary Testament i kultura grecka uznawały za hybris, za coś, co prowadzi nieuchronnie nie tylko do poważnych politycznych i moralnych wypaczeń - tak jak to widzimy wszędzie wkoło - ale w dłuższej perspektywie zwraca się przeciwko samemu człowiekowi, doprowadzając do wysoce problematycznych, autodestrukcyjnych praktyk, takich jak masowa aborcja, eugenika, inżynieria genetyczna, transhumanizm, teoria gender czy wreszcie eutanazja. Prawdziwa walka o to, co zachodnie, staje się więc walką bardziej wewnętrzną, niż zewnętrzną, którą każdy toczyć musi sam w sobie.

Potrzebne nam są własne „społeczeństwa równoległe”

A zatem błędem byłoby sprowadzanie całego tego wewnętrznego wysiłku jedynie do zwykłej „kontemplacji”, lub zgoła moralnej naiwności i niedostrzeganie jego promieniującej na zewnątrz siły: widzimy przecież wyraźnie, że dotychczasowa walka polityczna w coraz większym stopniu przenosi się z areny parlamentarnej na zupełnie inne obszary, zaś demokratyczny ceremoniał zdegenerował się już do pustej, pozbawionej wszelkiego sensu fasady, która decyzjom podejmowanym gdzie indziej nadaje jedynie pozory społecznej legitymizacji i nie nadąża za biegiem wydarzeń; prawdziwa władza leży bowiem dziś w rękach nielicznych korporacji, potężnych mediów i jednostek (gdzie każdy pojedynczy ma nierzadko większą wagę i wpływy niż niejedno małe państwo europejskie), a z drugiej strony - i to w coraz większej skali - w rękach potężnych, ideologicznie zwartych grup nacisku, skupionych wokół charyzmatycznych postaci, które na przedmieściach wielu naszych miast przejęły już całkowicie kontrolę nad życiem codziennym, sprowadzając państwowy monopol użycia siły do kompletnego absurdu.

Dlatego pilniejszym niż kiedykolwiek jest dziś to, aby „ostatni ludzie Zachodu”, zamiast dać się wciągnąć w owe grupy i układy, tracąc przy tym swoją tożsamość, starali się raczej sami stworzyć własne „społeczeństwo równoległe”, ustanawiając w nim swoje tradycyjne normy i chroniąc w sensie rzeczywistym i przenośnym wartości kulturowe odziedziczone po przodkach, podtrzymując je, pomnażając i przekazując dalej.

Przetrwać może tylko jasno zdefiniowana, konsekwentnie przeżywana tradycja

W związku z tym coraz bardziej tracić będzie na znaczeniu klasyczny obszar polityki, gdyż prawdziwa demokratyczna czy plebiscytowa perswazja wynikać będzie nie z agitacji wyborczej, lecz z doświadczeń naszego prowadzonego wzorowo życia rodzinnego, z porządkującej siły wciąż rosnących, silnie powiązanych grup społecznych, z ustanowienia alternatywnego systemu edukacji i stworzenia prawdziwej «kontr-publiczności», co jednak będzie można skutecznie przeprowadzić i rozwinąć tylko wówczas, gdy opierać się będzie na podwójnej, hesperialistycznej podstawie wiary: na ponownym odkryciu chrześcijańskich korzeni Europy oraz na miłości nie tylko do tej narodowej, lecz przede wszystkim tej naszej wspólnej, okcydentalnej ojczyzny.

Trzeba się zatem przygotować na długą walkę - intelektualną, kulturową i polityczną, i to w środowisku bynajmniej nam nie sprzyjającym, które charakteryzować się będzie coraz większym spadkiem znaczenia instytucji państwowych, z silną tendencją do zarysowywania się atawistycznej zasady charyzmy i podążania; i tylko wtedy gdy na końcu tego procesu przetrwać zdoła nasza zachodnia tradycja - zarówno jako jasno zdefiniowany, ale i bardzo silny inkluzywny i integracyjny porządek (podczas gdy nihilizm sam doprowadzi się do absurdu) - może pojawić się znów szansa na odnowę, na «renovatio», jako baza ludzkiego współistnienia w Europie, jakkolwiek niewątpliwie w nieco innej już skali.

David Engels,
 


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe