"Nieoficjalnie. Amerykanie naciskają PiS ws. dekoncentracji mediów"
Na przeprowadzenie dekoncentracji mediów wyborcy Prawa i Sprawiedliwości czekają od dawna. Projekt ten znalazł swoje miejsce w agendzie programowej obozu rządzącego na jesień tego roku. Jego gorącym zwolennikiem jest prezes PiS Jarosław Kaczyński, przeciwnikiem ma być według informacji Onetu - m.in. premier Mateusz Morawiecki. Jak wskazuje portal, źródeł niechęci polityków Zjednoczonej Prawicy do przeprowadzenia dekoncentracji mediów należy szukać także poza granicami Polski.
Nasze źródła twierdzą, że na Nowogrodzką już kilkakrotnie dotarły nieformalne ostrzeżenia m.in. od ambasador USA w Polsce Georgette Mosbacher, że każda próba nałożenia ograniczeń na rynek medialny będzie odebrana przez amerykański rząd jako atak na wolność słowa i spotka się ze stanowczym sprzeciwem
- podaje Onet.
I nie chodzi tu podobno o twitterowe wpisy ambasador USA w Polsce Georgette Mosbacher, która twierdziła, że "zmuszanie firm medialnych do sprzedaży akcji, zmusi inwestorów do szukania innych rynków”. I dodawała: "To nie jest dobry klimat inwestycyjny - to cenzura. Przyciąganie inwestycji zagranicznych i silna gospodarka wymaga przewidywalności” bądź zaznaczała, że "przymusowe rozdrobnienie mediów ograniczy wolność słowa, ponieważ przetrwają tylko państwowe i małe media”.
Jeden z liderów Zjednoczonej Prawicy powiedział Onetowi, że Amerykanie sformułowali czytelny przekaz w sprawie dekoncentracji mediów.
Od strony amerykańskiej otrzymaliśmy jasny przekaz: jeśli przeprowadzimy, naszym zdaniem konieczną, repolonizację mediów, wówczas możemy liczyć się nie tylko z ostrym sprzeciwem amerykańskich władz, ale także z ograniczeniem amerykańskich inwestycji
- powiedział rozmówca Onetu.
Jak zaznaczyli informatorzy portalu, "ostrzeżenia te potraktowano bardzo poważnie, bowiem ostatnią rzeczą, o jakiej marzyłby dzisiaj rząd w dobie walki z gospodarczymi skutkami pandemii, jest ostry konflikt z amerykańskim rządem".
cwp/Onet.pl