[Tylko u nas] Marcin Bąk: "Prędzej wysadzę nasze linie kolejowe". Wrzesień 1939 a postawa Węgier
Losy Polski i Węgier splecione są ze sobą od tysiąca lat, odkąd lud prowadzony przez Arpada obrał za swoją siedzibę tereny obrysowane łukiem Karpat. Wzajemne relacje Polaków i Węgrów były przez ten czas najczęściej pozytywne a momentami wręcz przyjacielskie. Nie mieliśmy jakiś poważniejszych zatargów politycznych, poza niefortunnym najazdem księcia Jerzego Rakoczego na Małopolskę. Kultura obu narodów wzajemnie się przenikała, ilość słów węgierskiego pochodzenia w naszej mowie jest tego najlepszym przykładem: kontusz, giermek, czamara, gulasz…. jest tego sporo. Polacy i Węgrzy na prawdę się lubią, mimo tak ogromnej różnicy językowej.
Losy naszych narodów w wieku XX okazały się bardzo złożone a momentami wręcz tragiczne. W wyniku splotu historycznych wypadków Węgrzy znaleźli się w obozie politycznym przeciwnym do tego, w którym była Polska. Rok 1918, rok końca I wojny światowej dla Polaków jest wspomnieniem dobrym, dla Węgrów oznacza niestety początek serii fatalnych zdarzeń. Jako część składowa monarchii Habsburgów Węgry zostały uznane za państwo winne wybuchu wojny i ukarane traktatem w Trianon, podpisanym w 1920 roku, który odbierał im 2/3 historycznego terytorium, zamieszkałego od stuleci przez ludność węgierską i oddawał państwom ościennym. Najciekawsze w tym wszystkim jest to, że oderwano nawet zachodnią część kraju, Burgenland i przyłączono do Austrii, też przecież będącej państwem posthabsburskim…. W rezultacie tych zmian poza granicami Węgier znalazło się około 1/3 narodu, ponad 3,5 miliona ludzi. O ile więc Polska powstała w wyniku porządku zaprowadzonego w Europie po I wojnie to Węgrzy byli żywotnie zainteresowani jak najszybszym zburzeniem tego porządku. Mimo tak poważnych różnic w interesach politycznych potrafili bratankowie wesprzeć nas swoją pomocą materiałową w krytycznych chwilach bitwy warszawskiej 1920 roku. Kto wie, czy węgierski transport amunicji, który przybył na stancję w Skierniewicach 12 sierpnia, nie okazał się decydujący o sukcesie odniesionym przez Polskę. Nawet najlepszy plan kontrofensywy nie zdałby się na nic, gdy żołnierze nie mieli czym strzelać do bolszewików.
Przez cały okres dwudziestolecia międzywojennego to napięcie między interesami politycznymi naszych krajów dawało się wyczuć, choć stosunki panowały bardzo przyjazne. Wicher historii w nieubłagany sposób pchał Węgrów w stronę obozu Adolfa Hitlera, człowieka, który obiecywał rozmontowanie układu wersalskiego. Polska stanęła na drodze Hitlera i padła jako pierwsza ofiarą jego zbrojnej napaści.
We wrześniu 1939 roku przyszło nam samotnie stawiać czoła atakowi wojsk niemieckich. Rzut oka na mapę Polski z 1939 roku może przekonać nawet laika, że wojna była przegrana, zanim padły pierwsze strzały 1 września. Siły polskie znalazły się od razu w półokrążeniu, musiały stawiać opór najeźdźcy idącemu od zachodu, północy i południa. Wschodnia część kraju, słabiej zaludniona, pokryta w dużej mierze bagnami i lasami, mogła być ostatnim obszarem obrony ale dnia 17 września ZSSR wykonując tajną część paktu Ribbentrop – Mołotow, uderzył od wschodu na Polskę. Nasza sytuacja, i tak już bardzo trudna, stała się w tym momencie wręcz beznadziejna, co znalazło swój symboliczny wyraz w samobójczej śmierci Witkacego na wieść o wkroczeniu sowietów do Polski. Nie wszyscy jednak, tak jak artysta, porzucali nadzieję. Droga ucieczki wiodła na południe.
Węgrzy znajdowali się w 1939 roku w sojuszu politycznym z Hitlerem. Premier Węgier, hrabia Pál Teleki, mimo nacisków strony niemieckiej, odmówił jakiejkolwiek pomocy militarnej i uderzenia na Polskę armii węgierskiej. Co więcej, nie zgodził się na jakikolwiek sposób wykorzystania terytorium Węgier do zbrojnych działań niemieckich skierowanych przeciwko Polsce w tym do wykorzystania linii kolejowych, prowadzących na teren Rusi Zakarpackiej. Hrabia Teleki wyraził postawę Węgier wprost:
„Prędzej wysadzę nasze linie kolejowe, niż wezmę udział w inwazji na Polskę. Ze strony Węgier jest sprawą honoru narodowego nie brać udziału w jakiejkolwiek akcji zbrojnej przeciw Polsce.”
Od dnia 17 września niewielki odcinek granicy z Węgrami stał się prawdziwą drogą życia dla dziesiątków tysięcy Polaków. Rząd węgierski otworzył granicę i zapewnił od początku pomoc uchodzącym spomiędzy zaciskających się cęgów dwóch strasznych totalitaryzmów. Granicę Węgier przekraczali żołnierze Wojska Polskiego, całymi jednostkami, z zachowanym sprzętem i bronią. Tak przekroczyła granice między innymi 10 Brygada Kawalerii Pancernej pułkownika Stanisława Maczka. Żołnierze musieli zdawać broń i kierowani byli do obozów internowania ale dzięki cichemu porozumieniu polsko-węgierskiemu znaczna ich część udawała się prawie od razu różnymi drogami na Zachód. Dzięki temu możliwe było szybkie odtwarzanie Wojska Polskiego u boku aliantów. Wiosną 1940 roku brygada Maczka znowu walczyła z Niemcami, uzbrojona we francuskie czołgi. Po klęsce Francji jednostkę udało się ponownie odtworzyć w Wielkiej Brytanii. Walczyła ona później w Normandii, by zakończyć swój szlak bojowy w niemieckiej bazie Wilhelmshafen. Drogą przez Węgry wydostawali się lotnicy, którzy walczyli później pod niebem Anglii, podchorążowie, żołnierze z ośrodków zapasowych a nawet marynarze.
Oprócz wojska przyjazną granicę z Węgrami przekroczyło ponad 150 tysięcy polskich cywilów. Ich losy były później różne. Niektórzy, podobnie jak żołnierze, przedostawali się później na Zachód i dołączali do struktur państwa polskiego na uchodźctwie. Inni zostali na Węgrzech, gdzie zostali objęci opieką różnych organizacji. W ciągu kilku lat wojny powstały w polskich ośrodkach szkoły i placówki kulturalne, ludzie robili matury, uczyli się też niełatwego języka węgierskiego. Przez Węgry prowadził jeden z najważniejszych szlaków komunikacyjnych, którym kursowali kurierzy z okupowanego kraju. Przenosili cenne informacje, pieniądze, eskortowali zagrożonych aresztowaniem działaczy. Jednym z najbardziej aktywnych karpackich kurierów był historyk Wacław Felczak, doskonale znający język węgierski, po wojnie represjonowany przez komunistyczne władze PRL, wielki przyjaciel Węgier, mentor węgierskiej opozycji w tym Viktora Orbana, tuż przed śmiercią uhonorowany tytułem profesorskim.
W tych czarnych dniach września 1939 roku, gdy Polska osaczona została przez wrogów, Węgrzy pokazali po raz kolejny swoją przyjaźń do naszego narodu, postępując wbrew woli swojego potężnego sojusznika i wbrew interesowi politycznemu. Warto więc pamiętać o tym, gdy wspominamy naszą niełatwą historię XX wieku i dzień 17 września.