[Tylko u nas] Prof. David Engels: Przełomowa decyzja polskiego TK. Odwaga do życia
Decyzja ta jest nie tylko przełomem w polityce w zachodnim świecie, ale po raz pierwszy, zamiast podążać za postępem, odrzuca banalizację eutanazji, manipulacji genetycznych i aborcji. Oznacza to także moralne wypowiedzenie wojny lewicowemu liberalizmowi. Nic więc dziwnego, że wśród polskiej opozycji, a także w zachodnich mediach decyzja ta zaraz po jej ogłoszeniu wywołała większe oburzenie niż jakakolwiek inna z dotychczasowych reform, które jakoby podważają demokrację w Polsce: w wielu miastach dziesiątki tysięcy młodych ludzi wyszły na ulice, aby bronić prawa kobiet do „ich” ciała, dopuszczając się przy tym zupełnie niespodziewanie aktów wandalizmu wobec kościołów, smarowania farbą pomników i profanowania posągów nawet św. Jana Pawła II, co dotąd w Polsce było zupełnie nie do pomyślenia, świadczy jednakowoż o tym, że globalistyczna kontrkultura ze swoją nienawiścią do tradycji dotarła już także do Polski.
Ten opór jest bardzo znamienny: po raz pierwszy od wielu lat w zachodnim kraju tak poważnie potraktowane zostały owe tak często przywoływane „wartości”, na których opiera się Europa - nie zaś wygodne luki semantyczne, które w najlepszym razie nawołują do «Fernstenliebe» [u Nietschego sematyczne przeciwieństwo chrześcijańskiej «Nächstenliebe» czyli »miłości bliźniego] i zazwyczaj spełniane jest poprzez obciążanie długami przyszłych pokoleń, tak aby rządzących nie kojarzyć z - jak to się określa w Niemczech - „nieładnymi obrazkami”: na nowoczesnym Zachodzie dzieci ratuje się chętniej z łodzi przemytników, niż gdy znajdują się w łonach matek.
Nie, tutaj po raz pierwszy zaingerowano głęboko w rzekomą wolność do samorealizacji jednostki, aby zabezpieczyć wolność do samorealizacji innym, tym jeszcze nienarodzonym - w szczególności tym tak często przywoływanym z troską „ludziom słabszym”, których egzystencji nie da się wycenić ani w monecie, ani w jakikolwiek w inny sposób oszacować jej wartości, jak tylko poprzez samą jej właściwość jako istoty żywej - wartości najważniejszej i najpiękniejszej, jaką można posiadać na tej ziemi.
Co więcej, jeśli weźmie się pod uwagę, że połowa z około 1000 aborcji z powodu wad wrodzonych każdego roku dotyczy dzieci z zespołem Downa (1), to przepaść między kulturą życia promowaną przez polski rząd a kulturą śmierci, jaka ma miejsce na Zachodzie staje się tym wyraźniejsza. Omawiana tutaj decyzja jest tym bardziej znacząca, że nie spotyka się z szerokim uznaniem wśród ludności, gdyż nawet jeśli większość jest przeciwna aborcji w kontekście indywidualnego planowania rodziny, to jednak 60% popiera zabijanie nienarodzonych dzieci z wadami genetycznymi. Ale Trybunał Konstytucyjny chce znaleźć się po tej właściwej stronie historii - tej z przykazania Bożego, nie ludzkiego. Czy może to przetrwać przez dłuższy czas?
W tym miejscu warto rzucić okiem na karty historii. Cesarz August próbował już czegoś podobnego w starożytnym Rzymie: już wtedy liczba rozwodów rosła w zastraszającym tempie, a liczba nowo narodzonych dzieci, zwłaszcza wśród elit, gwałtownie spadała z powodu coraz częstszego stosowania różnych metod antykoncepcji i aborcji, gdyż również wtedy obywatele przedkładali dążność do „samorealizacji” ponad życie rodzinne. Dlatego August postanowił przeciwdziałać temu szkodliwemu zjawisku, wymuszając małżeństwa i rodzenie dzieci, a karząc cudzołóstwo i utrudniając rozwody. Jednak natrafił na niespodziewanie silny opór ze strony obywateli, którzy kilkakrotnie otwarcie demonstrowali przeciwko cesarzowi. Ta sama ludność, która po strasznych wojnach domowych godziła się na ustanowienie ulukrowanej republikanizmem wojskowej dyktatury i również w następnych pokoleniach nie podjęła żadnych kroków, aby obalić zasadę prycypatu i przywrócić republikę, wyraziła niezadowolenie z prawa małżeńskiego i zmusiła cesarza (który, nawiasem mówiąc, był rozwiedziony i miał tylko jedną córkę) do natychmiastowej i wielopunktowej zmiany prawa i zgodę na tak liczne wyjątki, że ustawodawstwo faktycznie przestało działać: dojrzałość polityczna wydawała się mniej ważna niż prawo do cudzołóstwa i aborcji.
Oczywiście kwestie natalistyczne można zrównywać z kwestiami eugenicznymi tylko w ograniczonym zakresie; niemniej jednak: moralna motywacja obu inicjatyw jest tak samo oczywista, jak jej znacząca niepopularność. Czy jest już za późno na poprawę stanu moralności w Polsce i czy z obecnym polskim przywództwem z „praeses” na czele stanie się to samo co z pierwszym rzymskim „princeps”?
---
(1) https://federa.org.pl/dane2017/