[Tylko u nas] Jakub Pacan: Jeszcze jedno wyzwanie na 2021 rok: Niemcy

Wyzwaniem dla całej naszej klasy politycznej w rozpoczętym roku będzie konsekwentnie postępujący ekspansjonizm niemiecki. Będzie to wyzwanie nie tylko dla klasy politycznej jako takiej, ale także dla każdej partii i środowiska politycznego z osobna. I to na codziennym funkcjonalnym poziomie.
 [Tylko u nas] Jakub Pacan: Jeszcze jedno wyzwanie na 2021 rok: Niemcy
/ EPA/CLEMENS BILAN / POOL Dostawca: PAP/EPA.

Ten ekspansjonizm będzie dawał o sobie znać w każdym kolejnym szczycie UE, z każdym rokiem będzie coraz bardziej nachalny i agresywny. Będzie się objawiał w zaskakujących i niespodziewanych sytuacjach, jak choćby ostatnio, gdy chciano wykluczyć naszych skoczków narciarskich przez niemiecki sanepid z pierwszego konkursu Turnieju Czterech Skoczni w Oberstdorfie. To nie są antyniemieckie fobie, to doświadczenie prowadzenia niemieckiej polityki wobec słabszych.

Europa generalnie zapomniała już jak bardzo bezczelna potrafi być polityka Berlina, kiedy znowu zamarzy mu się budowanie jednej wspólnoty politycznej na Starym Kontynencie pod własnym przewodnictwem.

Ekspansjonizm niemiecki będzie postępował wraz z pogłębianiem integracji europejskiej, bo jakoś tak się dzieje, że w większości koncepcji i pomysłów na głębszą integrację, kluczowe zadania przypadają Niemcom. Nawet Altiero Spinelli w swojej wizji superpaństwa europejskiego dawał Niemcom rolę przewodnią. Pewnie wynikało to z doświadczenia i czystej pragmatyki. W Europie nie da się zbudować żadnego poważniejszego projektu bez udziału Niemiec, a żeby Niemcy chciały w jakimś projekcie uczestniczyć to muszą w nim odgrywać bardzo aktywną rolę. Stary Spinelli dobrze wiedział, że szanse na powodzenie jego utopijnego projektu wzrosną niepomiernie, gdy odda go po protekcję niemiecką.

Jak Dawid z Goliatem
Każde środowisko polityczne w Polsce będzie miało z tym ekspansjonizmem problem i każde będzie się musiało z rozwiązywania tego problemu tłumaczyć przed swoim elektoratem. Prawica też. I wydawać by się mogło, że to właśnie środowiska niepodległościowe wyczulone na polską suwerenność będą naturalnym beneficjentem polityki ostrzegania przez zakusami Niemiec zgodnie z zasadą, „a nie mówiliśmy?”. Jednak na poziomie codziennej praktyki politycznej wcale to nie jest takie proste. Biorąc pod uwagę asymetrię w potencjałach w Europie między Polską a Niemcami partie prawicowe będą musiały siłą rzeczy nawet bardzo tego nie chcąc, jakoś się z tym ekspansjonizmem niemieckim układać. No, bo co w zamian? Wypowiedzą wojnę Republice Federalnej Niemiec? Dlatego z zaciśniętymi zębami będą musieli w codziennych wyborach iść na pewne kompromisy, przymykać oczy. Udawać, że nie jest jeszcze tak źle. Dla części tradycyjnego patriotycznego elektoratu będzie to trudne do zrozumienia i zaczną pojawiać się głosy o zdradę interesów narodowych.

I tutaj będzie ważny test dla prawicy, jak na zwalczaniu niemieckiego ekspansjonizmu budować kapitał polityczny w Polsce, by jednocześnie nie być przez te Niemcy marginalizowanym w Europie?

Niemcy w instytucjach unijnych są potężni. Obsadzili swoimi dyrektorami wiele unijnych instytucji. No i mają Europejski Bank Centralny i de facto euro.

Pokusa, by antyniemieckość stała się fetyszem polskiej polityki lub składnikiem niezbędnym do istnienia w głównym nurcie jest tyleż prosta co ryzykowna. Z tym wiąże się niebezpieczeństwo, że antyniemieckość zacznie być kojarzona wśród unijnych elit z antypostępowością i wrogością wobec pogłębiania integracji.

PiS w przeciwieństwie do Konfederacji nie jest partią antysystemową, która nigdy nie brała udziału w rządach. Prawo i Sprawiedliwość, mimo iż jest w Europie na cenzurowanym, traktowane jest mimo wszystko poważnie, z niechęcią, ale poważnie. Konfederacja może mówić o Unii czy naszym zachodnim sąsiedzie wszystko, bo nikt w tej Unii nie widzi w niej realnego zagrożenia. Ale to oznacza dla PiS-u przykrości w polityce krajowej, bo Konfederaci będą partię Jarosława Kaczyńskiego stale nękać o zbytnią uległość a czasem nawet zdradę stanu. To z kolei może przyczynić się do destabilizacji części najtwardszego elektoratu PiS, co w perspektywie samodzielnych rządów jest nie do przecenienia.

Trzeba oddzielić obronę własnych interesów narodowych od tępej antyniemieckości. Bo też forma jest tutaj ważna. Prymitywne, emocjonalne reagowanie na autentyczne zagrożenie z tamtej strony daje tylko prasie niemieckiej i opinii publicznej w Europie argumenty przeciw Polsce i rozgrzesza twarde stanowisko Niemiec wobec „wiecznie zbuntowanych Polaków”. Niemcy jako ofiary polskiego awanturnictwa? A jakże. Historia zna już takie narracje, kiedy Niemcy przedstawiane były jako ofiary Polaków, ot choćby po I Wojnie Światowej, gdy spora część brytyjskich elit szczerze współczuła Niemcom, że muszą oddać część swoich ziem narodowi, który na to nie zasługuje.

Środowiska lewicowe zafascynowane ojczyzną szkoły frankfurckiej, udaną rewolucją obyczajową w 68 roku i postępem za naszą zachodnią granicą, także zderzą się z niemieckim ekspansjonizmem. Póki co widzą w Niemczech sojusznika w walce z katolicko-populistycznym rządem PiS.

I to prawda, Niemcy umieją zużytkować nowe pojęcia dla swojej potęgi, ale to dalej jest potęga ich, niemiecka. Służy interesom Niemiec. Ta słynna polityka soft power UE, której prekursorem były przecież Niemcy też służy ich interesom. „Ze wszystkich narodów europejskich Niemcy wykazywali największą łatwość wyzwalania się z rutyny dnia wczorajszego. Obecne rządy w ich kraju są jeszcze jednym dowodem tej łatwości, tej śmiałości w zużytkowaniu nowych warunków dla siebie” - pisał w 1933 roku Roman Dmowski o postępującym hitleryzmie. I proszę bardzo, Niemcy przegrały wojnę zaczął się czas denazyfikacji i w kilkadziesiąt lat nasz zachodni sąsiad stał się wzorem z Sèvres lewicowego postępu, krajem który tak daleko posunął się we wprowadzaniu progresywnych rozwiązań nowej lewicy, że zaczął nawet punktować z tych pozycji i szantażować moralnie inne kraje. Bo czymże innym jest nękanie Polski na arenie UE ws. praworządności i troski o środowiska LGBT jeśli nie atakowaniem z pozycji obrony zdobyczy postępu.

Kiedy jednak zza Odry ataki na naszą wolność będę coraz częstsze i bardziej brutalne, wtedy proporcjonalnie będzie rosła nasza podejrzliwość i niechęć do Niemiec. Mieliśmy już takie próby z wmuszaniem nam nielegalnych kwot imigrantów. W takich razach w Polakach zaczną odzywać się stereotypy i przypominać trudne momenty historii między naszymi narodami. Każdy Polak miał w rodzinie traumatyczne historie związane z niemiecką okupacją. To potężny drzemiący w nas czynnik, którego Niemcy zdają się nie rozumieć lub nie chcą go z wiadomych względów zauważać.

Krępowanie naszej wolności i suwerenności, grillowanie Polski na forum Unii, absurdalne i obrażające nas tezy niemieckich mediów - nasza rodzima opinia publiczna tego nie wytrzyma, już nie wytrzymuje.

Nadejdzie taki moment, że ze strony Niemiec już zupełnie jawnie zacznie się napiętnowanie naszego kraju. Na razie odbywa się to w rękawiczkach Brukseli i pod płaszczykiem wspomnianej praworządności. I wtedy w Polakach da o sobie znać jeszcze jeden gen, pewien nerw polityczny zakodowany w naszej zbiorowej pamięci – to gen wolności. Mają go wszyscy: prawica, lewica, liberałowie, ludzie polityczni i nie chodzący do wyborów.

I nasza rodzima lewica kulturowa, czy też lewica europejska stanie w końcu przed dylematem jak dalej patrzeć z zachwytem na niektóre niemieckie rozwiązania szczególnie w obszarze kulturowym, by nie tracić wiarygodności i bazy sympatyków w Polsce, wśród naszego społeczeństwa. Bo eksportowanie szkoły frankfurckiej jako element niemieckiego ekspansjonizmu to jedno, ale wybielania własnej historii to też ważny element tegoż ekspansjonizmu.

I całkiem niedawno, bo w połowie listopada ubiegłego roku przeciw Jensowi-Christianowi Wagnerowi, dyrektorowi miejsc pamięci Buchenwald i Mittelbau-Dora wpłynęło zawiadomienie do prokuratury o ujawnieniu przez niego "niehonorowych faktów na szkodę żołnierzy Wehrmachtu. „To nie żart i nie w 1944 r., ale w 2020 r.: wszczęto przeciwko mnie postępowanie wyjaśniające za rzekome "niehonorowe fakty na szkodę żołnierzy Wehrmachtu" (…) W rodzinach jest to jednak postrzegane wręcz przeciwnie: ostatnie badania pokazują, że większość Niemców uważa, że w ich rodzinach były ofiary, ale nie sprawcy zbrodni wojennych i nazistowskich” - mówił Onetowi niemiecki historyk.

Jak zatem odnaleźć się w nowej agresywnej polityce Niemiec i przedstawiać ją najbardziej nawet postępowym Polakom, którzy w czasie okupacji stracili jednak członków swoich rodzin? Przedstawiciel naszej lewicy odpowie, że to właśnie niemiecka lewica pilnuje w tym kraju, by demony przeszłości znowu się nie odezwały. Jeszcze tak jest i tamtejsza lewica faktycznie dokonała symbolicznego rozliczenia z pokoleniem swoich rodziców. Tyle, że nikt na tym nie ucierpiał. A niemiecka lewica pilnuje niemieckiej wersji lewicowości, bo w ich oczach jest jedynie prawdziwa i najlepsza.

Liberałowie gros swoich politycznych nadziei umieścili w integracji europejskiej, przymiotnik „europejski” odmieniają przez wszystkie przypadki i przywołują go kiedy tylko mogą. Większość z nich nawet nie tyle chce pogłębionej integracji, co mentalnie tkwi już w federacyjnym państwie europejskim. Jednakże ta integracja odbywa się pod patronatem i kontrolą Niemiec. Do tego stopnia, że zaczynają się tego bać sami Francuzi. Cóż się dziwić. Niemcom zawsze trudno było zapomnieć o tym, co utraciły w kolejnych wojnach.

Skoro tak to wygląda w przypadku silnej Francji, to cóż dopiero mówić o Polsce. W przypadku relacji niemiecko-polskich jest tak, jak tłumaczył Adolf Bocheński, czyli siła państwa polskiego może się eksponować w słabości państwa niemieckiego, a siła państwa niemieckiego rośnie wraz ze słabością państwa polskiego. Zresztą Prusy stały się potęgą po rozbiorach Polski. Bocheński też twierdził, że o sile państwa na zewnątrz decyduje jego zdolność do narzucania swojej woli innemu państwu.

I teraz pytanie do liberałów, jak wytłumaczą Polakom, że realizacja niemieckich interesów gospodarczych i politycznych oczywiście w ramach jednej UE będzie służyć nam samym? Do jakiego stopnia narzucanie nam woli przez obce państwo, często wbrew naszym interesom można tłumaczyć integracją lub polskimi obowiązkami wobec wspólnoty?

A jak wytłumaczyć nawet największym entuzjastom przyjaźni polsko-niemieckiej w ramach jednej Unii sensacyjne doniesienia dr Rafała Brzeskiego o braku regulacji prawnych co do naszych granic zachodnich? „Trybunał Konstytucyjny w Karlsruhe nie ma wątpliwości, że Rzesza Niemiecka istnieje nadal jako jedność państwowoprawna. Orzekł to 25 września 1952 roku i potwierdził orzeczeniem z 17 sierpnia 1956 roku, „Rzesza Niemiecka w 1945 roku nie uległa likwidacji. Orzeczenie z 31 lipca 1973 roku znowu przypomina, że Rzesza Niemiecka nie przestała istnieć mimo bezwarunkowej kapitulacji sił zbrojnych w maju 1945 roku i sprawowania przez cztery lata obcej władzy na jej dawnym terytorium” - pisał na portalu Tysol.pl dr Brzeski.

Mocarstwowe plany Niemiec będą zalegały niczym cień na nasz kraj i czeka nas tutaj ciekawa rozgrywka między poszczególnymi środowiskami politycznymi. Jedni wcześniej, drudzy później, ale w końcu wszyscy będą musieli jakoś do tego się odnieść i przyjąć odpowiednią strategię.

I na koniec. Polska jako lojalny sojusznik USA i Unii Europejskiej bardzo się ociągała z głębszym wejściem we współpracę z Chinami, choć Pekin bardzo chciał. Za to Angela Merkel przywiozła ostatnio z Chin piękną umowę o wzajemnej współpracy. Oczywiście to umowa inwestycyjna między całą UE a Chinami. Niemcom wolno, nam nie.


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Tabletka dzień po. Jest weto prezydenta Dudy z ostatniej chwili
Tabletka "dzień po". Jest weto prezydenta Dudy

Prezydent RP Andrzej Duda, na podstawie art. 122 ust. 5 Konstytucji RP, zdecydował o skierowaniu nowelizacji Prawa farmaceutycznego do Sejmu RP z wnioskiem o ponowne rozpatrzenie ustawy (tzw. weto) - poinformowano na stronie internetowej Kancelarii Prezydenta RP.

Nie żyje znany polski dziennikarz. Miał 54 lata z ostatniej chwili
Nie żyje znany polski dziennikarz. Miał 54 lata

Nie żyje Marek Cender, który przez ponad 30 lat związany był z Polskim Radiem Kielce. Zajmował się sportem, a dokładnie piłką ręczną. Miał 54 lata.

Migranci zaatakowali patrol Straży Granicznej z ostatniej chwili
Migranci zaatakowali patrol Straży Granicznej

Straż Graniczna opublikowała nowe nagranie z granicy polsko-białoruskiej.

Morawiecki odpowiada Tuskowi: Wszedł Pan na ostatnią minutę z ostatniej chwili
Morawiecki odpowiada Tuskowi: "Wszedł Pan na ostatnią minutę"

Donald Tusk pochwalił się danymi z polskiej gospodarki przedstawionymi przez ministra finansów, Andrzeja Domańskiego. Jest odpowiedź Mateusza Morawieckiego.

Nie żyje polska mistrzyni świata. Miała zaledwie 20 lat z ostatniej chwili
Nie żyje polska mistrzyni świata. Miała zaledwie 20 lat

Nie żyje polska mistrzyni świata i Europy Wiktoria Sieczka. Utalentowana trójboistka siłowa miała zaledwie 20 lat.

KAS odmraża środki rosyjskich firm w Polsce. Ogromne kwoty z ostatniej chwili
KAS odmraża środki rosyjskich firm w Polsce. Ogromne kwoty

1,3 mld zł uwolnionych spod sankcji – Krajowa Administracja Skarbowa odmraża środki rosyjskich firm w Polsce, które zablokowano im w 2022 r. – podaje w piątkowym wydaniu "Rzeczpospolita".

Katarzyna Cichopek: Jestem po kolejnych badaniach z ostatniej chwili
Katarzyna Cichopek: "Jestem po kolejnych badaniach"

Katarzyna Cichopek podzieliła się w mediach społecznościowych ze swoimi obserwatorami ważną wiadomością.

Inflacja w marcu ostro w dół. Najniższy poziom od pięciu lat z ostatniej chwili
Inflacja w marcu ostro w dół. Najniższy poziom od pięciu lat

Inflacja w marcu wyniosła w Polsce 1,9 proc. rok do roku – podał Główny Urząd Statystyczny. To najniższy poziom inflacji od pięciu lat.

Ekspert TVN grozi: od czasu do czasu dziennikarz powinien oberwać 'po łbie' Wiadomości
Ekspert TVN grozi: "od czasu do czasu dziennikarz powinien oberwać 'po łbie'"

Redaktor naczelny Onetu Bartosz Węglarczyk opublikował na platformie "X" (dawniej "Twitter") post z linkiem do artykułu Onetu pt. "Jacek Dubois sam siedział na ławie oskarżonych. Stworzył duet z Romanem Giertychem". Natychmiast odezwali się obrońcy "mecenasa Koalicji 13 grudnia".

Niepokojące doniesienia z granicy. Straż Graniczna wydała komunikat z ostatniej chwili
Niepokojące doniesienia z granicy. Straż Graniczna wydała komunikat

Straż Graniczna regularnie publikuje raporty dotyczące wydarzeń na granicy polsko-białoruskiej.

REKLAMA

[Tylko u nas] Jakub Pacan: Jeszcze jedno wyzwanie na 2021 rok: Niemcy

Wyzwaniem dla całej naszej klasy politycznej w rozpoczętym roku będzie konsekwentnie postępujący ekspansjonizm niemiecki. Będzie to wyzwanie nie tylko dla klasy politycznej jako takiej, ale także dla każdej partii i środowiska politycznego z osobna. I to na codziennym funkcjonalnym poziomie.
 [Tylko u nas] Jakub Pacan: Jeszcze jedno wyzwanie na 2021 rok: Niemcy
/ EPA/CLEMENS BILAN / POOL Dostawca: PAP/EPA.

Ten ekspansjonizm będzie dawał o sobie znać w każdym kolejnym szczycie UE, z każdym rokiem będzie coraz bardziej nachalny i agresywny. Będzie się objawiał w zaskakujących i niespodziewanych sytuacjach, jak choćby ostatnio, gdy chciano wykluczyć naszych skoczków narciarskich przez niemiecki sanepid z pierwszego konkursu Turnieju Czterech Skoczni w Oberstdorfie. To nie są antyniemieckie fobie, to doświadczenie prowadzenia niemieckiej polityki wobec słabszych.

Europa generalnie zapomniała już jak bardzo bezczelna potrafi być polityka Berlina, kiedy znowu zamarzy mu się budowanie jednej wspólnoty politycznej na Starym Kontynencie pod własnym przewodnictwem.

Ekspansjonizm niemiecki będzie postępował wraz z pogłębianiem integracji europejskiej, bo jakoś tak się dzieje, że w większości koncepcji i pomysłów na głębszą integrację, kluczowe zadania przypadają Niemcom. Nawet Altiero Spinelli w swojej wizji superpaństwa europejskiego dawał Niemcom rolę przewodnią. Pewnie wynikało to z doświadczenia i czystej pragmatyki. W Europie nie da się zbudować żadnego poważniejszego projektu bez udziału Niemiec, a żeby Niemcy chciały w jakimś projekcie uczestniczyć to muszą w nim odgrywać bardzo aktywną rolę. Stary Spinelli dobrze wiedział, że szanse na powodzenie jego utopijnego projektu wzrosną niepomiernie, gdy odda go po protekcję niemiecką.

Jak Dawid z Goliatem
Każde środowisko polityczne w Polsce będzie miało z tym ekspansjonizmem problem i każde będzie się musiało z rozwiązywania tego problemu tłumaczyć przed swoim elektoratem. Prawica też. I wydawać by się mogło, że to właśnie środowiska niepodległościowe wyczulone na polską suwerenność będą naturalnym beneficjentem polityki ostrzegania przez zakusami Niemiec zgodnie z zasadą, „a nie mówiliśmy?”. Jednak na poziomie codziennej praktyki politycznej wcale to nie jest takie proste. Biorąc pod uwagę asymetrię w potencjałach w Europie między Polską a Niemcami partie prawicowe będą musiały siłą rzeczy nawet bardzo tego nie chcąc, jakoś się z tym ekspansjonizmem niemieckim układać. No, bo co w zamian? Wypowiedzą wojnę Republice Federalnej Niemiec? Dlatego z zaciśniętymi zębami będą musieli w codziennych wyborach iść na pewne kompromisy, przymykać oczy. Udawać, że nie jest jeszcze tak źle. Dla części tradycyjnego patriotycznego elektoratu będzie to trudne do zrozumienia i zaczną pojawiać się głosy o zdradę interesów narodowych.

I tutaj będzie ważny test dla prawicy, jak na zwalczaniu niemieckiego ekspansjonizmu budować kapitał polityczny w Polsce, by jednocześnie nie być przez te Niemcy marginalizowanym w Europie?

Niemcy w instytucjach unijnych są potężni. Obsadzili swoimi dyrektorami wiele unijnych instytucji. No i mają Europejski Bank Centralny i de facto euro.

Pokusa, by antyniemieckość stała się fetyszem polskiej polityki lub składnikiem niezbędnym do istnienia w głównym nurcie jest tyleż prosta co ryzykowna. Z tym wiąże się niebezpieczeństwo, że antyniemieckość zacznie być kojarzona wśród unijnych elit z antypostępowością i wrogością wobec pogłębiania integracji.

PiS w przeciwieństwie do Konfederacji nie jest partią antysystemową, która nigdy nie brała udziału w rządach. Prawo i Sprawiedliwość, mimo iż jest w Europie na cenzurowanym, traktowane jest mimo wszystko poważnie, z niechęcią, ale poważnie. Konfederacja może mówić o Unii czy naszym zachodnim sąsiedzie wszystko, bo nikt w tej Unii nie widzi w niej realnego zagrożenia. Ale to oznacza dla PiS-u przykrości w polityce krajowej, bo Konfederaci będą partię Jarosława Kaczyńskiego stale nękać o zbytnią uległość a czasem nawet zdradę stanu. To z kolei może przyczynić się do destabilizacji części najtwardszego elektoratu PiS, co w perspektywie samodzielnych rządów jest nie do przecenienia.

Trzeba oddzielić obronę własnych interesów narodowych od tępej antyniemieckości. Bo też forma jest tutaj ważna. Prymitywne, emocjonalne reagowanie na autentyczne zagrożenie z tamtej strony daje tylko prasie niemieckiej i opinii publicznej w Europie argumenty przeciw Polsce i rozgrzesza twarde stanowisko Niemiec wobec „wiecznie zbuntowanych Polaków”. Niemcy jako ofiary polskiego awanturnictwa? A jakże. Historia zna już takie narracje, kiedy Niemcy przedstawiane były jako ofiary Polaków, ot choćby po I Wojnie Światowej, gdy spora część brytyjskich elit szczerze współczuła Niemcom, że muszą oddać część swoich ziem narodowi, który na to nie zasługuje.

Środowiska lewicowe zafascynowane ojczyzną szkoły frankfurckiej, udaną rewolucją obyczajową w 68 roku i postępem za naszą zachodnią granicą, także zderzą się z niemieckim ekspansjonizmem. Póki co widzą w Niemczech sojusznika w walce z katolicko-populistycznym rządem PiS.

I to prawda, Niemcy umieją zużytkować nowe pojęcia dla swojej potęgi, ale to dalej jest potęga ich, niemiecka. Służy interesom Niemiec. Ta słynna polityka soft power UE, której prekursorem były przecież Niemcy też służy ich interesom. „Ze wszystkich narodów europejskich Niemcy wykazywali największą łatwość wyzwalania się z rutyny dnia wczorajszego. Obecne rządy w ich kraju są jeszcze jednym dowodem tej łatwości, tej śmiałości w zużytkowaniu nowych warunków dla siebie” - pisał w 1933 roku Roman Dmowski o postępującym hitleryzmie. I proszę bardzo, Niemcy przegrały wojnę zaczął się czas denazyfikacji i w kilkadziesiąt lat nasz zachodni sąsiad stał się wzorem z Sèvres lewicowego postępu, krajem który tak daleko posunął się we wprowadzaniu progresywnych rozwiązań nowej lewicy, że zaczął nawet punktować z tych pozycji i szantażować moralnie inne kraje. Bo czymże innym jest nękanie Polski na arenie UE ws. praworządności i troski o środowiska LGBT jeśli nie atakowaniem z pozycji obrony zdobyczy postępu.

Kiedy jednak zza Odry ataki na naszą wolność będę coraz częstsze i bardziej brutalne, wtedy proporcjonalnie będzie rosła nasza podejrzliwość i niechęć do Niemiec. Mieliśmy już takie próby z wmuszaniem nam nielegalnych kwot imigrantów. W takich razach w Polakach zaczną odzywać się stereotypy i przypominać trudne momenty historii między naszymi narodami. Każdy Polak miał w rodzinie traumatyczne historie związane z niemiecką okupacją. To potężny drzemiący w nas czynnik, którego Niemcy zdają się nie rozumieć lub nie chcą go z wiadomych względów zauważać.

Krępowanie naszej wolności i suwerenności, grillowanie Polski na forum Unii, absurdalne i obrażające nas tezy niemieckich mediów - nasza rodzima opinia publiczna tego nie wytrzyma, już nie wytrzymuje.

Nadejdzie taki moment, że ze strony Niemiec już zupełnie jawnie zacznie się napiętnowanie naszego kraju. Na razie odbywa się to w rękawiczkach Brukseli i pod płaszczykiem wspomnianej praworządności. I wtedy w Polakach da o sobie znać jeszcze jeden gen, pewien nerw polityczny zakodowany w naszej zbiorowej pamięci – to gen wolności. Mają go wszyscy: prawica, lewica, liberałowie, ludzie polityczni i nie chodzący do wyborów.

I nasza rodzima lewica kulturowa, czy też lewica europejska stanie w końcu przed dylematem jak dalej patrzeć z zachwytem na niektóre niemieckie rozwiązania szczególnie w obszarze kulturowym, by nie tracić wiarygodności i bazy sympatyków w Polsce, wśród naszego społeczeństwa. Bo eksportowanie szkoły frankfurckiej jako element niemieckiego ekspansjonizmu to jedno, ale wybielania własnej historii to też ważny element tegoż ekspansjonizmu.

I całkiem niedawno, bo w połowie listopada ubiegłego roku przeciw Jensowi-Christianowi Wagnerowi, dyrektorowi miejsc pamięci Buchenwald i Mittelbau-Dora wpłynęło zawiadomienie do prokuratury o ujawnieniu przez niego "niehonorowych faktów na szkodę żołnierzy Wehrmachtu. „To nie żart i nie w 1944 r., ale w 2020 r.: wszczęto przeciwko mnie postępowanie wyjaśniające za rzekome "niehonorowe fakty na szkodę żołnierzy Wehrmachtu" (…) W rodzinach jest to jednak postrzegane wręcz przeciwnie: ostatnie badania pokazują, że większość Niemców uważa, że w ich rodzinach były ofiary, ale nie sprawcy zbrodni wojennych i nazistowskich” - mówił Onetowi niemiecki historyk.

Jak zatem odnaleźć się w nowej agresywnej polityce Niemiec i przedstawiać ją najbardziej nawet postępowym Polakom, którzy w czasie okupacji stracili jednak członków swoich rodzin? Przedstawiciel naszej lewicy odpowie, że to właśnie niemiecka lewica pilnuje w tym kraju, by demony przeszłości znowu się nie odezwały. Jeszcze tak jest i tamtejsza lewica faktycznie dokonała symbolicznego rozliczenia z pokoleniem swoich rodziców. Tyle, że nikt na tym nie ucierpiał. A niemiecka lewica pilnuje niemieckiej wersji lewicowości, bo w ich oczach jest jedynie prawdziwa i najlepsza.

Liberałowie gros swoich politycznych nadziei umieścili w integracji europejskiej, przymiotnik „europejski” odmieniają przez wszystkie przypadki i przywołują go kiedy tylko mogą. Większość z nich nawet nie tyle chce pogłębionej integracji, co mentalnie tkwi już w federacyjnym państwie europejskim. Jednakże ta integracja odbywa się pod patronatem i kontrolą Niemiec. Do tego stopnia, że zaczynają się tego bać sami Francuzi. Cóż się dziwić. Niemcom zawsze trudno było zapomnieć o tym, co utraciły w kolejnych wojnach.

Skoro tak to wygląda w przypadku silnej Francji, to cóż dopiero mówić o Polsce. W przypadku relacji niemiecko-polskich jest tak, jak tłumaczył Adolf Bocheński, czyli siła państwa polskiego może się eksponować w słabości państwa niemieckiego, a siła państwa niemieckiego rośnie wraz ze słabością państwa polskiego. Zresztą Prusy stały się potęgą po rozbiorach Polski. Bocheński też twierdził, że o sile państwa na zewnątrz decyduje jego zdolność do narzucania swojej woli innemu państwu.

I teraz pytanie do liberałów, jak wytłumaczą Polakom, że realizacja niemieckich interesów gospodarczych i politycznych oczywiście w ramach jednej UE będzie służyć nam samym? Do jakiego stopnia narzucanie nam woli przez obce państwo, często wbrew naszym interesom można tłumaczyć integracją lub polskimi obowiązkami wobec wspólnoty?

A jak wytłumaczyć nawet największym entuzjastom przyjaźni polsko-niemieckiej w ramach jednej Unii sensacyjne doniesienia dr Rafała Brzeskiego o braku regulacji prawnych co do naszych granic zachodnich? „Trybunał Konstytucyjny w Karlsruhe nie ma wątpliwości, że Rzesza Niemiecka istnieje nadal jako jedność państwowoprawna. Orzekł to 25 września 1952 roku i potwierdził orzeczeniem z 17 sierpnia 1956 roku, „Rzesza Niemiecka w 1945 roku nie uległa likwidacji. Orzeczenie z 31 lipca 1973 roku znowu przypomina, że Rzesza Niemiecka nie przestała istnieć mimo bezwarunkowej kapitulacji sił zbrojnych w maju 1945 roku i sprawowania przez cztery lata obcej władzy na jej dawnym terytorium” - pisał na portalu Tysol.pl dr Brzeski.

Mocarstwowe plany Niemiec będą zalegały niczym cień na nasz kraj i czeka nas tutaj ciekawa rozgrywka między poszczególnymi środowiskami politycznymi. Jedni wcześniej, drudzy później, ale w końcu wszyscy będą musieli jakoś do tego się odnieść i przyjąć odpowiednią strategię.

I na koniec. Polska jako lojalny sojusznik USA i Unii Europejskiej bardzo się ociągała z głębszym wejściem we współpracę z Chinami, choć Pekin bardzo chciał. Za to Angela Merkel przywiozła ostatnio z Chin piękną umowę o wzajemnej współpracy. Oczywiście to umowa inwestycyjna między całą UE a Chinami. Niemcom wolno, nam nie.



Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe