[Tylko u nas] Agnieszka Żurek: komin z uszami, czyli trzecia fala nad nami
Aż się prosi, żeby zapytać: „a czy mniej lat więzienia groziłoby im, gdyby (jak zresztą każe przestępcza tradycja) mieli na twarzach maski? Okazuje się, że nie, ponieważ odpowiadać mają za czynną napaść na funkcjonariuszy policji, nie zaś za czynną napaść bez maseczki.
Czy medialne komunikaty na temat noszenia maseczek nie przekroczyły już poziomu absurdu? Powtarzane od roku do znudzenia słowa: „dystans, dezynfekcja, maseczka” wydają się stawać „nową, świecką religią” zastępując powoli hasła: „Bóg, honor, Ojczyzna”. To wokół noszenia bądź nienoszenia (bądź nieprawidłowego noszenia) maseczek toczą się dziś najgorętsze spory, to posiadanie maseczki bądź jej brak decydują o tym, czy jesteś postrzegany jako „odpowiedzialny obywatel” czy „siewca śmierci”. Pomińmy tu dywagacje na temat rzeczywistej skuteczności noszenia maseczek, bo te zmieniają się – nawet według rządowych ekspertów – co pewien czas, i to dość radykalnie. Ważne jest to, żeby nie dać się zwariować i może przed zgromieniem sąsiada na klatce surowym okrzykiem: „MASECZKAAA!!!” powiedzieć mu chociaż: „dzień dobry”.
Surowość w przestrzeganiu zasad jest jak najbardziej słuszna, pod warunkiem jednak, że zasady te są racjonalne, spójne i faktycznie służące dobru ogółu. Żadne zasady nie mogą stać się jednak nadrzędne wobec zasady bycia człowiekiem. A zwłaszcza już te, które są niejasne, niezrozumiałe, nielogiczne i zmienne. Przypomnijmy, że na początku walki z koronawirusem Ministerstwo Zdrowia zalecało noszenie maseczek jedynie osobom chorym, a minister zdrowia twierdził, że maseczki nic nie dają i nie wie, po co ludzie je noszą. Później okazało się, że maseczka jednak chroni, obecnie mówi się nam, że chroni, ale pod warunkiem, że ma… uszy. Wystarczy zatem, że do naszego poczciwego, wysłużonego komina doszyjemy uszy i ze śmiercionośnej tkaniny stanie się on cudownym zabezpieczeniem przed wirusem. Absurd wymaga chyba podobnej odpowiedzi, toteż warto chyba nabrać dystansu do „maseczkowego szaleństwa” i nie zapominać, że pod maseczką (czy, o zgrozo, nawet tam, gdzie jej nie ma) kryje się przede wszystkim – człowiek.
Zaufania do covidowych obostrzeń nie buduje także retoryka osób je ogłaszających.
Była marchewka (...) Widzieliśmy tę marchewkę na Krupówkach i w Mielnie (...) Ludzie przekombinowali z tą marchewką troszeczkę i teraz niestety musimy mieć kij, a nie marchewkę
- powiedział dziś rzecznik Ministerstwa Zdrowia Wojciech Andrusiewicz. Brzmi to niepokojąco. O jakim kiju mowa? I czy przedstawiciele władzy powinni w ten sposób zwracać się do Bogu ducha winnych obywateli? Wykończonych niepewnością, zakazami, "obostrzeniami", stałym stresem i upadającymi biznesami?
Na uwagę zasługują słowa jednej z przedstawicielek młodego pokolenia, o którego zdrowie psychiczne rząd zadeklarował się zawalczyć. Warto wsłuchać się w słowa jednej z internautek:
Uczęszczam do liceum, ale mam znajomych w podstawówce. To, co się dzieje, siada nam na beret. My się rozwijamy, potrzebujemy rówieśników jak cholera, nawet te introwertyczne osoby. Nikt tego nie powie głośno, ale potrzebujemy szkoły, rozmów na lekcjach, spędzania razem przerw, czasem opier...lu od nauczyciela za wygłupy na lekcjach. Ci trochę starsi potrzebują wyjść na imprezy, choćby takie bezalkoholowe, byleby przez chwilę nie myśleć o wszystkim. Potrzebne jest nawet to mityczne piwo w krzakach, pite w strachu przed mandatem. A nie ma nic. Są cztery ściany, czasem zwierzę, kamerki, komunikatory internetowe. No i w domu często nerwowa atmosfera, bo idzie kryzys, rodzice tracą pracę, są problemy finansowe. Dla młodych, kształtujących się dopiero ludzi to, co się teraz dzieje, to horror. Całe nasze życie nie istnieje, wyparowało, z dnia na dzień. I wkur...m się na tych wszystkich ludzi mówiących, że młodzi są głupi i nie przestrzegają reżimów wirusowych. Ale nikt nie zadał sobie pytania - czemu? Odpowiedź jest jasna: bo my już nie umiemy. By nie ześwirować, nie skończyć na torach, na płukaniach żołądka albo po prostu u psychiatrów za kilka miesięcy, uciekamy od obostrzeń, robimy imprezy, spotykamy się w większym gronie. Bo nie dajemy rady. Jak już chyba wszyscy.
Agnieszka Żurek