Waldemar Żyszkiewicz: Nawiedzony Gates i inni, naprawdę groźni

Chcemy być otwarci na szalone pomysły – oświadczył oligarcha i latyfundysta Bill Gates w sieciowym serwisie internetowym Reddit podczas wystąpienia skierowanego do młodych ludzi, dla których pozostaje kimś w rodzaju influencera, idola albo wręcz sekciarskiego kaznodziei.

Utworzone w roku 2005 połączenie linkowni z możliwością tworzenia ad hoc rankingów (chyba) popularności i (może) znaczenia informacji sygnalizowanych linkami przez ponad 170 milionów rejestrowanych użytkowników, jest jeszcze jedną formą zaistnienia metaserwisu czy raczej struktury społecznościowej w sieci, która żywi się treściami podrzucanymi przez swych userów.

Czy utworzony w Stanach rodzaj newsowej giełdy internetowej ma większe znaczenie niż wschodnioazjatyckie portale dla młodych, które lansują idoli tamtego popkulturowego (pod względem liczbowym imponującego) rynku, w kategoriach najseksowniejszy mężczyzna, dominujący zespół itp., trudno powiedzieć, skoro i tu, i tam jedynym kryterium zajmowanej pozycji, czyli oceny pozostaje liczba kliknięć bez względu na rodzaj motywujących je kryteriów.

Vox populi czy zamysły serc wielu?

Niby głos ludu odzwierciedla głos Boga, ale od dawna już nie ma jednego ludu. Społeczności w dawnych państwach nawet jednolitych etnicznie, kulturowo czy religijnie (światopoglądowo) zostały teraz  fachowo zatomizowane, sfrakcjonowane, poszatkowane pod każdym możliwym względem, więc rozgrywanie rozmaitych i mnożących się partii i partyjek, nie tylko w sensie politycznym, dla fachowców od zarządzania human resources (zasobami ludzkimi, siłą żywą) jest czymś w rodzaju pajdy świeżego chleba z masłem na śniadanie.

Wprawdzie sto lat temu (data umowna) ogromne wielonarodowe struktury państwowe w Europie poddano konsekwentnej rewolucyjnej bądź wojennej dekonstrukcji, ale zrobiono to z całkiem innych względów. Imperium Habsburgów przeszkadzało wcale nie z powodu etnicznej mieszanki ludów i narodów, zdolnej niemal zaspokoić nawet wybredne gusta wizjonerów metysażu w rodzaju hrabiego Richarda Coudenhovego-Kalergi, lecz z powodu katolickości panującej tam dynastii. Przeszkadzały w ogóle rody dynastyczne o długiej tradycji, do których ambitni arywiści postępu nie mieli raczej startu. A to przecież oni chcieli być nową arystokracją, czyli uosabiać nowy Parnas polityczno-kulturalny, przeznaczony do zarządzania przekształconym ideowo światem.

Wydawało się, że najprościej to zrobić, parcelując wielonarodowe struktury quasi-imperialne na niewielkie państwa narodowe. I tak się w dużej mierze stało, choć przywracanej na mapy Europy Polsce, mimo że w znacznym stopniu terytorialnie okrojonej, nie oszczędzono jednak narodowościowej mozaiki. Ale przecież (jak to wyrywało się nieraz geopolitycznym strategom z ust) Rzeczpospolita miała być tylko państwem sezonowym. I rzeczywiście przez dwie dekady była, natomiast już po drugiej wojnie niedopracowany projekt wersalski „poprawiono”, przywracając Polsce całkowitą terytorialną skromność oraz narodową jednolitość.

Że monoetniczność niewielkich państw narodowych dla wizjonerów Jasnej Przyszłości była tylko etapem przejściowym widać nie tylko z ewolucji projektu tzw. Zjednoczonej Europy (w istocie raczej Stanów Zjednoczonych E.), lecz również z nieodległego w czasie ponownego zasysania znacznych kontyngentów ludności etnicznie, rasowo, kulturowo oraz religijnie obcej. Temu procesowi globalnej inżynierii społecznej, mającemu na celu produkcję wymieszanej genetycznie, rasowo i behawioralnie masy ludzkiej, niewymagającej oraz podatnej na sterowanie, liderzy projektu na Starym Kontynencie nadali, dziś nieco skompromitowaną nazwę Willkommenskultur.  

Zaorać: Państwo – Uniwersytet – Kościół

Zwarte ośrodki władzy, wiedzy oraz przekonań metafizycznych, oparte na długiej tradycji, zhierarchizowane i scentralizowane są, jak wiadomo, największą przeszkodą w narzucaniu rewolucyjnych (nie)porządków, w tym także Nowego (nie)Porządku Świata. Może najpierw spróbujmy określić dokładniej to, co nadciąga... Z wielu znaków na Niebie i Ziemi, a zwłaszcza w ogólnoświatowej sieci wynika, że niejawna grupa trzymająca globalną władzę (GTGW) szykuje ludzkości a) pełną destrukcję struktur ukształtowanych ewolucyjnie podczas długiego, w miarę naturalnego procesu rozwoju,  takich jak rodzina, naród czy narodowe państwo; b) eliminację z ludzkich zachowań jednostkowych oraz wspólnotowych wszelkich działań racjonalnych, opartych na rozumie, logice i zdrowym rozsądku; c) świadomie podkręcaną i bez wątpienia centralnie sterowaną zawieruchę aksjologiczną. Miłość, Prawda, Dobro i Piękno mają zostać niniejszym skazane na banicję z ludzkiego świata...

Nic dziwnego, że na przeszkodzie tak formułowanym planom stoją przede wszystkim sprawne agendy państw zdolnych sprawować politykę w interesie swych narodów lub społeczeństw obywatelskich, czyli suwerena, którym w demokracji nominalnie pozostaje elektorat powierzający mandat władzy w ręce przedstawicieli wybieranych podczas pięcioprzymiotnikowych wyborów. Z kolei ogólny poziom wiedzy oraz zdolność do krytycznej oceny rezultatów poznania jest warunkiem intelektualnej autonomii, do której usprawniały dotąd ośrodki uniwersyteckie. Natomiast Kościół katolicki jako jedyny  depozytariusz prawd wiary, prawideł moralnych oraz aksjologicznego uniwersum, wskazywał drogę ku duchowej wewnątrzsterowności, chroniąc osobę przed formami zniewolenia. Tymi wszystkimi, które dziś w mediach są zwykle ometkowane jako Prawdziwa Wolność.

Kościołem katolickim oraz walką sił po(d)stępu ze Stolicą Apostolską jako istotną przeszkodą przy modelowaniu Nowego Człowieka zajmę się innym razem. Dziś spróbujemy się przyjrzeć się sytuacji państwa oraz uniwersytetu na obecnym etapie walki o rząd dusz i zarządzanie masą upadłościową cywilizacji łacińskiej. Państw faktycznie zdolnych do prowadzenia polityki suwerennościowej i dobrze zarządzanych wciąż ubywa. W istocie jest ich niewiele, a jedną z przyczyn tego stanu rzeczy jest dość dobrze rozpoznane już zjawisko podmiany wybitnych postaci, zwanych dawniej mężami stanu przez zwyczajną, łatwo zastępowalną drobnicę polityczną. Teraz już nie mówi się nawet o politykach, lecz o tzw. klasie politycznej, w której – jak w każdej zwykłej klasie – można znaleźć prymusów bez polotu, lizusów, cwaniaków i cwaniaczków, skarżypytów, uśmiechniętych spryciarzy oraz zwykłych chuliganów, a niekiedy nawet politycznych bandytów.

Słuchać hegemona, ignorować suwerena?

Inną barierę uniemożliwiającą status poważnego, czyli poważanego państwa stanowi zewnętrzna presja polityczna, wywierana przez inne podmioty polityczne, od nieprzychylnych sąsiadów począwszy, przez hegemonów bliższych czy dalszych, a nawet przez hegemonów pozornych, tzn. coraz częściej przez podmioty ponadpaństwowe i/lub międzypaństwowe, które do roli regionalnych lub globalnych hegemonów z różnym skutkiem starają się pretendować. Ciekawy zwłaszcza wydaje się fenomen tzw. hegemona na doczepkę, gdy do roli rozdającego karty aspiruje podmiot pozbawiony istotnych atutów, poza możliwością uzyskania wsparcia od przerośniętego kolegi, który na podwórku bije się najskuteczniej. Tchórzliwość władz państwa wobec faktorów podmiotu, który jest właśnie hegemonem na doczepkę wydaje się szczególnie przykra i upokarzająca dla obywateli takiego nieszczęsnego państwa.

W państwie faktycznie, a nie tylko nominalnie demokratycznym rządzący mają realizować wolę suwerena lub (jeśli to niemożliwe) przynajmniej starać się działać w jego najlepiej pojętym interesie. Jeśli jednak zamiast takich działań władze państwowe potulnie wykonują polecenia nieujawnionego hegemona/hegemonów, to znaczy, że suweren przestał już być suwerenem, a demokracja nie jest żadną demokracją. Mówiąc inaczej, kategorie stosowane dotychczas do opisu realnych sposobów uprawiania polityki, pozostają czysto teoretyczne i nie mają nic wspólnego z polityczną rzeczywistością.    

Wbrew pozorom, intelektualne fikołki Billa Gatesa nie są naprawdę groźne. Znacznie bardziej niebezpieczne są dwa inne procesy, niestety o rosnącym wciąż natężeniu. Pierwszy z nich, to niezrozumiała abdykacja rozumu i racjonalności w działaniach władz zachodniej cywilizacji w odniesieniu do fenomenu, który można by nazwać desperackim ekologizmem, a także w postaci irracjonalnej oraz przesadnej (wręcz alergicznej!) reakcji na pojawienie się dziwnego konstru-wirusa. Dlaczego wiążę te dwa zjawiska? Bo już wstępny ogląd sytuacji, wskazuje na tożsamość promotorów obu tych alertów: ekologicznego i sanitarnego. Alertów tyleż globalnych w skali, co i z naukowego punktu widzenia drastycznie, bo chyba interesownie przesterowanych. Z Gatesem jako „frontmanem” obu tych kampanii w roli głównej.  

Grupa trzymająca globalną władzę

Owszem, rewolucja przemysłowa, a jeszcze bardziej rozbuchany ponad miarę konsumpcjonizm stwarzają realną groźbę zaśmiecenia i przechemizowania środowiska naturalnego, ale rzecz przecież nie (proszę wybaczyć cytowane za Gatesem słowa) w „pierdzących krowach” czy w używaniu tradycyjnych paliw: węgla, drewna, ropy czy gazu. Ciekawe, że nikt nie zastanawia się nad zakazem lub choćby ograniczeniem eksperymentów naukowych w zakresie naprawdę groźnych dziedzin, takich jak inżynieria genetyczna, klonowanie, transhumanizm, geoinżynieria czy choćby wciąż kontynuowane prace nad bronią biologiczną, które nałożyły nieusuwalne dotąd tabu na refleksję, skąd nagle o takiej porze, w tym miejscu i w takim kształcie pojawiła się mocno nienaturalna hybryda nazwana SARS-CoV-2.

Skłonność części modelek do ekshibicjonizmu, owszem wykorzystano przy kampaniach na rzecz sztucznych futer czy do ataków na Kościoły katolicki i prawosławny, ale już skali jadowitych skażeń środowiska przy produkcji futer syntetycznych jakoś się nie eksponuje. Dlaczego? Pytanie retoryczne... Wracając do nawiedzonego Gatesa. Aż dziw, iż nie włączają się mu ostrzegawcze światełka przy konstatacji, że już znacznie większe wahnięcia średniej temperatury ziemskiego globu znakomicie obywały się bez człowieka. Ale cóż, sądząc z jakości publicznych wystąpień Gatesa i życzliwie ten fakt interpretując, można sądzić, że jest on ofiarą swego przeświadczenia o pełnieniu misji zbawczej, więc nie dostrzega, iż w skali kosmicznej to nie gatunek homo sapiens, lecz centralna gwiazda układu słonecznego ma realny i przesądzający wpływ na to, co się dzieje na naszej planecie.

Figlarz Gates i inni  

Fakt, że plutokrata Gates nie dostrzega sprzeczności między głoszonym przez siebie postulatem globalnego przejścia na OZE (odnawialne źródła energii), wśród których istotną rolę odgrywa fotowoltaika, a zamiarem „przysłonienia” Słońca przez rozpylenie w stratosferze sproszkowanych substancji chemicznych, to jego osobisty defekt osobowościowy oraz swoista ułomność poznawcza. Znacznie gorsze jest to, że miliony młodych ludzi w świecie – za sprawą dekompozycji systemu edukacyjnego – pozbawionych umiejętności krytycznego myślenia wsłuchuje się w te ekologiczne kazania Billa i powtarza je niczym jakąś zbawczą mantrę.

Głosy dystansujące się  od ekologicznych „szaleństw” Gatesa nie pochodzą wyłącznie ze środowisk sceptycznych wobec ekologizmu. Najnowszy koncept użycia chemicznej kurtyny, aby uniknąć przegrzania Ziemi, zaniepokoił nawet znanego obrońcę środowiska Billa McKibbena. Amerykański aktywista, w tekście dla New Yorkera, przedrukowanym także w Szwecji, z troską napisał o zamiarach „zhakowania nieboskłonu” przez wspieranych finansowo przez Gatesa badaczy-eksperymentatorów, co zdaniem McKibbena, oznacza ponadstandardowe ryzyko o trudnych do przewidzenia skutkach, z których najmniej dolegliwym może być fakt, że zamiast błękitu nieba będziemy na stałe mieli nad głowami szaro-bury sufit.

Cytując innych geofizyków i specjalistów od klimatu, Amerykanin pisze, że tak desperackie działania można by ewentualnie dopuścić w chwili realnego, a nie tylko prognozowanego z sufitu skoku średniej temperatury na Ziemi, bo są to działania ratunkowe typu: weź młotek i zbij szybkę, o nieprzewidywalnych dziś, za to potencjalnie bardzo groźnych konsekwencjach. I przytacza katastrofalne w lutym br. skutki postawienia na OZE w Teksasie, ciepłym przecież, słonecznym stanie, gdzie unieruchomione przez lód wiatraki oraz zasypane śniegiem panele fotowoltaiczne przyczyniły się do śmierci wielu osób. 

Najgorsze jednak jest to, że podobno demokratyczne rządy państw podobno racjonalnego, bo opartego na wiedzy i technologii Zachodu, przyjmują głoszone przez Gatesa dyrektywy klimatyczne, ale także sanitarne i proszczepionkowe jako obowiązującą doktrynę, czyniąc je niekwestionowaną podstawą swego funkcjonowania. Ignorując przy tym, zdrowy rozsądek własnych społeczeństw oraz ustalenia licznych epidemiologów, wirusologów, mikrobiologów, klinicystów i lekarzy praktyków, którzy od roku wskazują na wielostronną szkodliwość przyjętego sposobu walki z tym dziwnym wirusem oraz dzielą się wypraktykowanymi sposobami leczenia wywołanej przezeń infekcji. Kiedyś wszystkie te pytania zostaną postawione publicznie i trzeba będzie na nie odpowiedzieć.

(21 marca 2021) 

pierwodruk: Obywatelska. Gazeta im. Kornela Morawieckiego nr 241, 26 marca – 8 kwietnia 2021


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Aktywiści klimatyczni blokowali drogę. Konfederacja apeluje do Trzaskowskiego z ostatniej chwili
Aktywiści klimatyczni blokowali drogę. Konfederacja apeluje do Trzaskowskiego

W ostatnich dniach aktywiści klimatyczni z ruchu 'Ostatnie Pokolenie' w ramach protestu usiedli na jednej z warszawskich ulic. Pięć osób zablokowało dwa pasy ulicy Świętokrzyskiej, niedaleko skrzyżowania z ulicą Marszałkowską. Do akcji musiała wkroczyć policja. Już po fakcie w sprawie zainterweniowała Konfederacja, która zaapelowała do prezydenta Trzaskowskiego.

Bild: Uczniowie w Niemczech przechodzą na islam, bo nie chcą być outsiderami w szkole z ostatniej chwili
"Bild": Uczniowie w Niemczech przechodzą na islam, bo nie chcą być outsiderami w szkole

Coraz więcej rodziców w Niemczech zwraca się do poradni, ponieważ ich wyznające chrześcijaństwo dzieci chcą przejść na islam, "aby nie być już outsiderami w szkole" - informuje we wtorek portal tabloidu "Bild", powołując się na urzędnika ds. bezpieczeństwa.

Wyspy Kanaryjskie już nie dają sobie rady z liczbą nieletnich migrantów z ostatniej chwili
Wyspy Kanaryjskie już nie dają sobie rady z liczbą nieletnich migrantów

Hiszpański rząd ogłosił obowiązkową relokację nieletnich imigrantów z Afryki, którzy przybyli nielegalnie na Wyspy Kanaryjskie. Zapowiedź ich skierowania do innych hiszpańskich regionów to odpowiedź na prośby o wsparcie kierowane od kilku miesięcy przez władze archipelagu.

Przygotowuje Polskę do resetu 2.0 z Rosją. Mariusz Błaszczak ostro odpowiada Tuskowi z ostatniej chwili
"Przygotowuje Polskę do resetu 2.0 z Rosją". Mariusz Błaszczak ostro odpowiada Tuskowi

– Jeżeli rządzący dziś odnoszą się z dystansem do tego programu, to tylko o nich źle świadczy – mówił na wtorkowej konferencji prasowej w Sejmie były minister obrony Mariusz Błaszczak, komentując słowa Donalda Tuska ws. programu Nuclear Sharing.

Premier Wielkiej Brytanii: Zwiększymy wydatki na obronność do 2,5 proc. PKB z ostatniej chwili
Premier Wielkiej Brytanii: Zwiększymy wydatki na obronność do 2,5 proc. PKB

Wielka Brytania zwiększy wydatki na obronność do 2,5 proc. PKB do 2030 roku - zapowiedział we wtorek premier Wielkiej Brytanii Rishi Sunak podczas wystąpienia w 1. Warszawskiej Brygadzie Pancernej im. gen. Tadeusza Kościuszki w Warszawie.

Chińscy szpiedzy w Niemczech. Nowe zatrzymania z ostatniej chwili
Chińscy szpiedzy w Niemczech. Nowe zatrzymania

Współpracownik europosła prawicowo-narodowej partii Alternatywa dla Niemiec (AfD) został zatrzymany w Dreźnie pod zarzutem szpiegostwa na rzecz Chin. Mężczyźnie zarzuca się przekazywanie informacji z Parlamentu Europejskiego oraz szpiegowanie chińskiej opozycji w Niemczech - przekazał prokurator generalny.

Abdykacja już pewna. Monarcha potwierdza z ostatniej chwili
Abdykacja już pewna. Monarcha potwierdza

Media obiegły sensacyjne informacje. Okazuje się, że kolejny monarcha z Europy zaplanował już abdykację.

PiS stawia na nowy kierunek? Stanisław Karczewski ujawnia w wywiadzie dla Tysol.pl tylko u nas
PiS stawia na nowy kierunek? Stanisław Karczewski ujawnia w wywiadzie dla Tysol.pl

- Młodzi wyborcy odchodzą od tej "koalicji 13 grudnia" ze względu na to, że jest ona niewiarygodna, nie realizuje swoich podstawowych obietnic z kampanii wyborczej. Młodzi zapewne dostrzegają, że to nie był program - mówię tutaj o Platformie Obywatelskiej - dla rozwoju Polski, był to jedynie zbitek wielu pomysłów, z których większość jest nierealizowana. Polacy nie lubią, jak się ich oszukuje, a Donald Tusk po prostu oszukał - powiedział senator Prawa i Sprawiedliwości, były marszałek Sejmu Stanisław Karczewski w wywiadzie dla Tysol.pl.

„Jest pan świnią”. Mariusz Kamiński opuścił posiedzenie komisji po pytaniu Jońskiego [WIDEO] z ostatniej chwili
„Jest pan świnią”. Mariusz Kamiński opuścił posiedzenie komisji po pytaniu Jońskiego [WIDEO]

We wtorek sejmowa komisja śledcza do spraw tzw. wyborów kopertowych przesłuchiwała byłego szefa MSWiA Mariusza Kamińskiego. Po skandalicznym pytaniu, jakie zadał przewodniczący komisji Dariusz Joński, Mariusz Kamiński zdecydował się opuścić posiedzenie.

Wybory do Parlamentu Europejskiego: ważne zebranie PiS z ostatniej chwili
Wybory do Parlamentu Europejskiego: ważne zebranie PiS

Komitet Polityczny PiS w czwartek po południu będzie zatwierdzał listy kandydatów ugrupowania na wybory do PE; rejestracja list być może nastąpi w tym tygodniu. Ponadto w środę na wyjazdowym posiedzeniu zbierze się klub PiS - wynika z informacji PAP uzyskanych w ugrupowaniu.

REKLAMA

Waldemar Żyszkiewicz: Nawiedzony Gates i inni, naprawdę groźni

Chcemy być otwarci na szalone pomysły – oświadczył oligarcha i latyfundysta Bill Gates w sieciowym serwisie internetowym Reddit podczas wystąpienia skierowanego do młodych ludzi, dla których pozostaje kimś w rodzaju influencera, idola albo wręcz sekciarskiego kaznodziei.

Utworzone w roku 2005 połączenie linkowni z możliwością tworzenia ad hoc rankingów (chyba) popularności i (może) znaczenia informacji sygnalizowanych linkami przez ponad 170 milionów rejestrowanych użytkowników, jest jeszcze jedną formą zaistnienia metaserwisu czy raczej struktury społecznościowej w sieci, która żywi się treściami podrzucanymi przez swych userów.

Czy utworzony w Stanach rodzaj newsowej giełdy internetowej ma większe znaczenie niż wschodnioazjatyckie portale dla młodych, które lansują idoli tamtego popkulturowego (pod względem liczbowym imponującego) rynku, w kategoriach najseksowniejszy mężczyzna, dominujący zespół itp., trudno powiedzieć, skoro i tu, i tam jedynym kryterium zajmowanej pozycji, czyli oceny pozostaje liczba kliknięć bez względu na rodzaj motywujących je kryteriów.

Vox populi czy zamysły serc wielu?

Niby głos ludu odzwierciedla głos Boga, ale od dawna już nie ma jednego ludu. Społeczności w dawnych państwach nawet jednolitych etnicznie, kulturowo czy religijnie (światopoglądowo) zostały teraz  fachowo zatomizowane, sfrakcjonowane, poszatkowane pod każdym możliwym względem, więc rozgrywanie rozmaitych i mnożących się partii i partyjek, nie tylko w sensie politycznym, dla fachowców od zarządzania human resources (zasobami ludzkimi, siłą żywą) jest czymś w rodzaju pajdy świeżego chleba z masłem na śniadanie.

Wprawdzie sto lat temu (data umowna) ogromne wielonarodowe struktury państwowe w Europie poddano konsekwentnej rewolucyjnej bądź wojennej dekonstrukcji, ale zrobiono to z całkiem innych względów. Imperium Habsburgów przeszkadzało wcale nie z powodu etnicznej mieszanki ludów i narodów, zdolnej niemal zaspokoić nawet wybredne gusta wizjonerów metysażu w rodzaju hrabiego Richarda Coudenhovego-Kalergi, lecz z powodu katolickości panującej tam dynastii. Przeszkadzały w ogóle rody dynastyczne o długiej tradycji, do których ambitni arywiści postępu nie mieli raczej startu. A to przecież oni chcieli być nową arystokracją, czyli uosabiać nowy Parnas polityczno-kulturalny, przeznaczony do zarządzania przekształconym ideowo światem.

Wydawało się, że najprościej to zrobić, parcelując wielonarodowe struktury quasi-imperialne na niewielkie państwa narodowe. I tak się w dużej mierze stało, choć przywracanej na mapy Europy Polsce, mimo że w znacznym stopniu terytorialnie okrojonej, nie oszczędzono jednak narodowościowej mozaiki. Ale przecież (jak to wyrywało się nieraz geopolitycznym strategom z ust) Rzeczpospolita miała być tylko państwem sezonowym. I rzeczywiście przez dwie dekady była, natomiast już po drugiej wojnie niedopracowany projekt wersalski „poprawiono”, przywracając Polsce całkowitą terytorialną skromność oraz narodową jednolitość.

Że monoetniczność niewielkich państw narodowych dla wizjonerów Jasnej Przyszłości była tylko etapem przejściowym widać nie tylko z ewolucji projektu tzw. Zjednoczonej Europy (w istocie raczej Stanów Zjednoczonych E.), lecz również z nieodległego w czasie ponownego zasysania znacznych kontyngentów ludności etnicznie, rasowo, kulturowo oraz religijnie obcej. Temu procesowi globalnej inżynierii społecznej, mającemu na celu produkcję wymieszanej genetycznie, rasowo i behawioralnie masy ludzkiej, niewymagającej oraz podatnej na sterowanie, liderzy projektu na Starym Kontynencie nadali, dziś nieco skompromitowaną nazwę Willkommenskultur.  

Zaorać: Państwo – Uniwersytet – Kościół

Zwarte ośrodki władzy, wiedzy oraz przekonań metafizycznych, oparte na długiej tradycji, zhierarchizowane i scentralizowane są, jak wiadomo, największą przeszkodą w narzucaniu rewolucyjnych (nie)porządków, w tym także Nowego (nie)Porządku Świata. Może najpierw spróbujmy określić dokładniej to, co nadciąga... Z wielu znaków na Niebie i Ziemi, a zwłaszcza w ogólnoświatowej sieci wynika, że niejawna grupa trzymająca globalną władzę (GTGW) szykuje ludzkości a) pełną destrukcję struktur ukształtowanych ewolucyjnie podczas długiego, w miarę naturalnego procesu rozwoju,  takich jak rodzina, naród czy narodowe państwo; b) eliminację z ludzkich zachowań jednostkowych oraz wspólnotowych wszelkich działań racjonalnych, opartych na rozumie, logice i zdrowym rozsądku; c) świadomie podkręcaną i bez wątpienia centralnie sterowaną zawieruchę aksjologiczną. Miłość, Prawda, Dobro i Piękno mają zostać niniejszym skazane na banicję z ludzkiego świata...

Nic dziwnego, że na przeszkodzie tak formułowanym planom stoją przede wszystkim sprawne agendy państw zdolnych sprawować politykę w interesie swych narodów lub społeczeństw obywatelskich, czyli suwerena, którym w demokracji nominalnie pozostaje elektorat powierzający mandat władzy w ręce przedstawicieli wybieranych podczas pięcioprzymiotnikowych wyborów. Z kolei ogólny poziom wiedzy oraz zdolność do krytycznej oceny rezultatów poznania jest warunkiem intelektualnej autonomii, do której usprawniały dotąd ośrodki uniwersyteckie. Natomiast Kościół katolicki jako jedyny  depozytariusz prawd wiary, prawideł moralnych oraz aksjologicznego uniwersum, wskazywał drogę ku duchowej wewnątrzsterowności, chroniąc osobę przed formami zniewolenia. Tymi wszystkimi, które dziś w mediach są zwykle ometkowane jako Prawdziwa Wolność.

Kościołem katolickim oraz walką sił po(d)stępu ze Stolicą Apostolską jako istotną przeszkodą przy modelowaniu Nowego Człowieka zajmę się innym razem. Dziś spróbujemy się przyjrzeć się sytuacji państwa oraz uniwersytetu na obecnym etapie walki o rząd dusz i zarządzanie masą upadłościową cywilizacji łacińskiej. Państw faktycznie zdolnych do prowadzenia polityki suwerennościowej i dobrze zarządzanych wciąż ubywa. W istocie jest ich niewiele, a jedną z przyczyn tego stanu rzeczy jest dość dobrze rozpoznane już zjawisko podmiany wybitnych postaci, zwanych dawniej mężami stanu przez zwyczajną, łatwo zastępowalną drobnicę polityczną. Teraz już nie mówi się nawet o politykach, lecz o tzw. klasie politycznej, w której – jak w każdej zwykłej klasie – można znaleźć prymusów bez polotu, lizusów, cwaniaków i cwaniaczków, skarżypytów, uśmiechniętych spryciarzy oraz zwykłych chuliganów, a niekiedy nawet politycznych bandytów.

Słuchać hegemona, ignorować suwerena?

Inną barierę uniemożliwiającą status poważnego, czyli poważanego państwa stanowi zewnętrzna presja polityczna, wywierana przez inne podmioty polityczne, od nieprzychylnych sąsiadów począwszy, przez hegemonów bliższych czy dalszych, a nawet przez hegemonów pozornych, tzn. coraz częściej przez podmioty ponadpaństwowe i/lub międzypaństwowe, które do roli regionalnych lub globalnych hegemonów z różnym skutkiem starają się pretendować. Ciekawy zwłaszcza wydaje się fenomen tzw. hegemona na doczepkę, gdy do roli rozdającego karty aspiruje podmiot pozbawiony istotnych atutów, poza możliwością uzyskania wsparcia od przerośniętego kolegi, który na podwórku bije się najskuteczniej. Tchórzliwość władz państwa wobec faktorów podmiotu, który jest właśnie hegemonem na doczepkę wydaje się szczególnie przykra i upokarzająca dla obywateli takiego nieszczęsnego państwa.

W państwie faktycznie, a nie tylko nominalnie demokratycznym rządzący mają realizować wolę suwerena lub (jeśli to niemożliwe) przynajmniej starać się działać w jego najlepiej pojętym interesie. Jeśli jednak zamiast takich działań władze państwowe potulnie wykonują polecenia nieujawnionego hegemona/hegemonów, to znaczy, że suweren przestał już być suwerenem, a demokracja nie jest żadną demokracją. Mówiąc inaczej, kategorie stosowane dotychczas do opisu realnych sposobów uprawiania polityki, pozostają czysto teoretyczne i nie mają nic wspólnego z polityczną rzeczywistością.    

Wbrew pozorom, intelektualne fikołki Billa Gatesa nie są naprawdę groźne. Znacznie bardziej niebezpieczne są dwa inne procesy, niestety o rosnącym wciąż natężeniu. Pierwszy z nich, to niezrozumiała abdykacja rozumu i racjonalności w działaniach władz zachodniej cywilizacji w odniesieniu do fenomenu, który można by nazwać desperackim ekologizmem, a także w postaci irracjonalnej oraz przesadnej (wręcz alergicznej!) reakcji na pojawienie się dziwnego konstru-wirusa. Dlaczego wiążę te dwa zjawiska? Bo już wstępny ogląd sytuacji, wskazuje na tożsamość promotorów obu tych alertów: ekologicznego i sanitarnego. Alertów tyleż globalnych w skali, co i z naukowego punktu widzenia drastycznie, bo chyba interesownie przesterowanych. Z Gatesem jako „frontmanem” obu tych kampanii w roli głównej.  

Grupa trzymająca globalną władzę

Owszem, rewolucja przemysłowa, a jeszcze bardziej rozbuchany ponad miarę konsumpcjonizm stwarzają realną groźbę zaśmiecenia i przechemizowania środowiska naturalnego, ale rzecz przecież nie (proszę wybaczyć cytowane za Gatesem słowa) w „pierdzących krowach” czy w używaniu tradycyjnych paliw: węgla, drewna, ropy czy gazu. Ciekawe, że nikt nie zastanawia się nad zakazem lub choćby ograniczeniem eksperymentów naukowych w zakresie naprawdę groźnych dziedzin, takich jak inżynieria genetyczna, klonowanie, transhumanizm, geoinżynieria czy choćby wciąż kontynuowane prace nad bronią biologiczną, które nałożyły nieusuwalne dotąd tabu na refleksję, skąd nagle o takiej porze, w tym miejscu i w takim kształcie pojawiła się mocno nienaturalna hybryda nazwana SARS-CoV-2.

Skłonność części modelek do ekshibicjonizmu, owszem wykorzystano przy kampaniach na rzecz sztucznych futer czy do ataków na Kościoły katolicki i prawosławny, ale już skali jadowitych skażeń środowiska przy produkcji futer syntetycznych jakoś się nie eksponuje. Dlaczego? Pytanie retoryczne... Wracając do nawiedzonego Gatesa. Aż dziw, iż nie włączają się mu ostrzegawcze światełka przy konstatacji, że już znacznie większe wahnięcia średniej temperatury ziemskiego globu znakomicie obywały się bez człowieka. Ale cóż, sądząc z jakości publicznych wystąpień Gatesa i życzliwie ten fakt interpretując, można sądzić, że jest on ofiarą swego przeświadczenia o pełnieniu misji zbawczej, więc nie dostrzega, iż w skali kosmicznej to nie gatunek homo sapiens, lecz centralna gwiazda układu słonecznego ma realny i przesądzający wpływ na to, co się dzieje na naszej planecie.

Figlarz Gates i inni  

Fakt, że plutokrata Gates nie dostrzega sprzeczności między głoszonym przez siebie postulatem globalnego przejścia na OZE (odnawialne źródła energii), wśród których istotną rolę odgrywa fotowoltaika, a zamiarem „przysłonienia” Słońca przez rozpylenie w stratosferze sproszkowanych substancji chemicznych, to jego osobisty defekt osobowościowy oraz swoista ułomność poznawcza. Znacznie gorsze jest to, że miliony młodych ludzi w świecie – za sprawą dekompozycji systemu edukacyjnego – pozbawionych umiejętności krytycznego myślenia wsłuchuje się w te ekologiczne kazania Billa i powtarza je niczym jakąś zbawczą mantrę.

Głosy dystansujące się  od ekologicznych „szaleństw” Gatesa nie pochodzą wyłącznie ze środowisk sceptycznych wobec ekologizmu. Najnowszy koncept użycia chemicznej kurtyny, aby uniknąć przegrzania Ziemi, zaniepokoił nawet znanego obrońcę środowiska Billa McKibbena. Amerykański aktywista, w tekście dla New Yorkera, przedrukowanym także w Szwecji, z troską napisał o zamiarach „zhakowania nieboskłonu” przez wspieranych finansowo przez Gatesa badaczy-eksperymentatorów, co zdaniem McKibbena, oznacza ponadstandardowe ryzyko o trudnych do przewidzenia skutkach, z których najmniej dolegliwym może być fakt, że zamiast błękitu nieba będziemy na stałe mieli nad głowami szaro-bury sufit.

Cytując innych geofizyków i specjalistów od klimatu, Amerykanin pisze, że tak desperackie działania można by ewentualnie dopuścić w chwili realnego, a nie tylko prognozowanego z sufitu skoku średniej temperatury na Ziemi, bo są to działania ratunkowe typu: weź młotek i zbij szybkę, o nieprzewidywalnych dziś, za to potencjalnie bardzo groźnych konsekwencjach. I przytacza katastrofalne w lutym br. skutki postawienia na OZE w Teksasie, ciepłym przecież, słonecznym stanie, gdzie unieruchomione przez lód wiatraki oraz zasypane śniegiem panele fotowoltaiczne przyczyniły się do śmierci wielu osób. 

Najgorsze jednak jest to, że podobno demokratyczne rządy państw podobno racjonalnego, bo opartego na wiedzy i technologii Zachodu, przyjmują głoszone przez Gatesa dyrektywy klimatyczne, ale także sanitarne i proszczepionkowe jako obowiązującą doktrynę, czyniąc je niekwestionowaną podstawą swego funkcjonowania. Ignorując przy tym, zdrowy rozsądek własnych społeczeństw oraz ustalenia licznych epidemiologów, wirusologów, mikrobiologów, klinicystów i lekarzy praktyków, którzy od roku wskazują na wielostronną szkodliwość przyjętego sposobu walki z tym dziwnym wirusem oraz dzielą się wypraktykowanymi sposobami leczenia wywołanej przezeń infekcji. Kiedyś wszystkie te pytania zostaną postawione publicznie i trzeba będzie na nie odpowiedzieć.

(21 marca 2021) 

pierwodruk: Obywatelska. Gazeta im. Kornela Morawieckiego nr 241, 26 marca – 8 kwietnia 2021



Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe