[Tylko u nas] Bartłomiej Wróblewski: "RPO, który stoi po jednej stronie politycznego sporu, szkodzi obywatelom"
Robert Wąsik: Jakimi zasadami chciałby się Pan kierować jako Rzecznik Praw Obywatelskich? Co byłoby dla Pana najważniejsze przy pełnieniu tej funkcji?
Bartłomiej Wróblewski: RPO musi kierować się konstytucją i regulacjami ustawowymi. Zgodnie z art. 208 konstytucji, Rzecznik stoi na straży wolności i praw zagwarantowanych w konstytucji i innych aktach normatywnych. To jest jego podstawowe, konstytucyjne zadanie. Nie powinien angażować się politycznie ani ideologicznie.
Nie powinien angażować się politycznie? Przecież jest Pan posłem Prawa i Sprawiedliwości. Z różnych stron padają zarzuty, że jest Pan politycznym kandydatem.
Odróżnijmy kilka kwestii. Po pierwsze, sam wybór Rzecznika Praw Obywatelskich z natury jest polityczny – najpierw wybierali go komuniści, a potem parlament. Nie ma zatem możliwości, aby sam wybór nie miał charakteru politycznego. Jeśli chodzi o kandydatów, to historycznie właściwie wszyscy Rzecznicy Praw Obywatelskich byli związani albo z jakąś partią, albo z jakimś środowiskiem politycznym. Zwykle były to środowiska lewicowe. Jeśli dokonamy przeglądu dotychczasowych rzeczników, to widzimy kandydata z PZPR, Unii Demokratycznej, Platformy Obywatelskiej, albo ogólnie rzecz biorąc lewicy. Jedynie Janusz Kochanowski był osobą związaną ze środowiskami bardziej konserwatywnymi. Po trzecie, Rzecznicy Praw Obywatelskich, szefowie NIK-u, sędziowie Trybunału Konstytucyjnego, to osoby zobowiązane do apolityczności. Wielu z nich jednak na różnych etapach życia angażowało się politycznie. Istotne jest to, by konkretna osoba była w stanie oddzielić jedno od drugiego i w czasie kiedy sprawuje funkcję, trzymała się tych zasad apolityczności. Wielu Rzeczników w Polsce, przed pełnieniem swych funkcji, było posłami, politykami. Podobnie jest także w całej Europie: od Grecji, aż po Słowację.
Jednak senatorów opozycji to nie przekonuje. Publicznie zapowiadają, że nie poprą Pana kandydatury. Ma Pan pomysł na to, jak ich przekonać do zmiany zdania?
Wiemy, że większość w Senacie ma opozycja, ale jest to większość bardzo niewielka. Dlatego moim zadaniem jest przekonywanie – tak jak przekonywałem w Sejmie, tak będę przekonywał w Senacie – środowisk politycznych, ale także poszczególnych senatorów, by rozważyli moje argumenty w tej sprawie.
Jakie to argumenty?
Przed nami szansa na przełamanie wielomiesięcznego impasu związanego z wyborem Rzecznika i wszystkich negatywnych konsekwencji dla samej instytucji, które wiążą się z tym przestojem. Po drugie, zwracam uwagę na propozycje mojej agendy: mówię o pomocy dla osób najsłabszych, problemach mieszkańców polskiej wsi, obronie tradycyjnych praw i wolności, prawach rodziny i rodziców, oraz o klasycznych wolnościach liberalnych: wolności słowa, własności, i działalności gospodarczej. To obszary praw i wolności wynikające z konstytucji i ustaw, ale jednocześnie odpowiadające różnym stronom części politycznej, które są zobowiązane wobec swoich wyborców. Chcę pokazać w ten sposób otwartość na zajmowanie się sprawami całego społeczeństwa, całego politycznego spektrum. Po trzecie, biuro RPO powinno być spluralizowane w większym stopniu niż wcześniej, żeby różne racje i różne wrażliwości polityczne mogły znaleźć tutaj swój wyraz. Chciałbym, aby jeden zastępca RPO zajmował się sprawami mieszkańców polskiej wsi, a drugi był osobą społecznie wrażliwą. Może to być osoba o poglądach lewicowo-liberalnych. Dotychczas nie było takich rozwiązań w biurze Rzecznika. Wydaje mi się, że to wyjście idące daleko naprzeciw oczekiwaniom opozycji, a także opinii publicznej, która pragnie, byśmy zaczęli w Polsce dochodzić w różnych sprawach do porozumienia. I po czwarte, proponuję swoistą decentralizację urzędu.
Tzn.?
Chciałbym, aby powstały nowe oddziały zamiejscowe Rzecznika. Widzę je w trzech dużych częściach kraju: części północno-wschodniej, południowo-wschodniej i północno-zachodniej. Z siedzibami być może w Olsztynie, Lublinie, Poznaniu, albo ziemi lubuskiej. To także powinien być argument dla części senatorów za tym, że mój wybór daje szanse nie tylko na zabezpieczenie tej instytucji w takim stanie jakim ona jest, ale po prostu na rozwój.
Wspomniał pan wczoraj, że z racji wrażliwości społecznej widziałby pan Piotra Ikonowicza jako dobrego zastępcę RPO. Myśli pan, że tym argumentem dałoby się przekonać Lewicę?
Mówiłem o tym, że zapraszam opozycję do składania propozycji. Bo jeśli chcemy pewnego pluralizmu w tym obszarze, to każdy z potencjalnych partnerów musi mieć pewną swobodę we wskazywaniu osoby, która w jego opinii w największym stopniu mogłaby sprostać oczekiwaniom. Teraz jest czas na to, by opozycja wskazała swoje propozycje personalne.
Myśli Pan, że opozycja – nie bez przyczyny nazywana totalną – faktycznie przedstawi jakieś propozycje?
Wysłałem zaproszenia na rozmowy. Jeśli ewentualne propozycje nie dojdą do skutku, ja przedstawię własne pomysły. Ale dzisiaj uważam, że bardziej eleganckie i właściwe jest danie szansy opozycji na pokazanie osób, które mogłyby pełnić funkcję zastępcy RPO. Piotr Ikonowicz był pewnego rodzaju przykładem; mogłaby to być osoba pokroju życiorysu i poglądów Piotra Ikonowicza. Absolutnie nie chcę narzucać w ten sposób kandydata, ale wskazuję na kogoś, kto jest swego rodzaju ikoną walki ze społeczną niesprawiedliwością. Być może opozycja przedstawi inne kandydatury.
A jak Pan ocenia działania dotychczasowego RPO, Adama Bodnara? Co docenił Pan w jego pracy, a co ocenia Pan najbardziej krytycznie?
Każdy z RPO miał swój wkład w rozwój ten instytucji i każdemu należy się wdzięczność. Dotyczy to także Adama Bodnara. Na pewno jest obszar wrażliwości społecznej, który jest mi bliski i który chciałbym kontynuować – myślę tutaj o walce z unikaniem płacenia alimentów, o wsparciu osób bezdomnych. Chciałbym jednak przede wszystkim, by Rzecznik wycofał się z aktywności politycznej i ideologicznej. W mojej ocenie one są zarezerwowane dla parlamentu. Zgadzam się tutaj z opinią Piotra Ikonowicza, wg. którego Rzecznik Praw Obywatelskich, który stoi po jednej stronie politycznych batalii, nie jest dużą wartością dodaną dla żadnej z tych stron, natomiast skutki takiego działania są bardzo szkodliwe dla obywateli.