[Tylko u nas] Waldemar Krysiak: Moja pierwsza i ostatnia Parada Równości. Studium rozstania z LGBT

W minioną sobotę ulicami Warszawy przeszła kolejna Parada Równości. Ja na swojej pierwszej Paradzie byłem w wieku 19 lat i byłem nią zachwycony. Teraz, ponad dekadę później, patrzę na tęczowe marsze z politowaniem. Dlaczego? Co się zmieniło? Spróbuję wyjaśnić.
Parada Równości [Tylko u nas] Waldemar Krysiak: Moja pierwsza i ostatnia Parada Równości. Studium rozstania z LGBT
Parada Równości / (amb) PAP/Leszek Szymański

Mam 19 lat i jestem już niezależny. Mieszkam i pracuję w Zurychu, do którego przeprowadziłem się zaraz po skończeniu liceum. W Szwajcarii mam pracę, która umożliwia mi też studia. Mam też mojego pierwszego partnera. Jestem szczęśliwy.

Pamiętam, jak męczące było udawanie, że jestem hetero. Większość osób w klasie – najpóźniej w moim łowickim liceum - zaczynała swoje pierwsze związki, a ja musiałem zawsze milczeć. Będąc zależnym od rodziców, mieszkając na wsi, ciągle bałem się, że „inni się dowiedzą”. Nie tyle się czegoś wstydziłem, co nie chciałem mieć kłopotów. Dawniej, jeszcze w gimnazjum, chłopcy z patologicznych rodzin nazywali mnie i dwóch innych chłopaków z równoległych klas "pedałami". Kiedy nauczyciele nie patrzyli – szczególnie przed lekcjami WFu – bili nas mokrymi ręcznikami. Raz na jakiś czas - podczas napadów kreatywności – ciągali nas do toalety i wkładali nam głowy do kibla.

Ale to już przeszłość. Teraz jestem w Warszawie i nikt mnie już nie poniża. Jestem na mojej pierwszej Paradzie Równości i czuję się pewny siebie, bo wszyscy zdają się mnie lubić. Idę obok mojej kuzynki razem z jej kolegami i koleżankami, którzy przedstawili mi się jako Młodzi Socjaliści. Lata później większość z nich wstąpi do Razem, gdzie uczynią z tematu mniejszości seksualnych i tolerancji wobec nich swoje najszumniejsze postulaty. Obecnie jednak temat homoseksualizmu jest tematem wstydliwym, obciachowym dla polskiej polityki.

Najlepszy dowód tego niosę na transparencie, na którym widnieje napis: „Nie, d.py nas nie bolą!”. To odpowiedź na chamskie pytanie Romana Giertycha z Ligi Polskich Rodzin. Dekadę później, Giertych odrzuci takie zachowanie, będzie przedstawiał siebie jako poważnego, uprzejmego polityka i tylko okazjonalnie symulował omdlenia. Obecnie jednak jest jednym z najsilniejszych krytyków Parady Równości. Jej uczestników nazywa tak, jak nazywali mnie w gimnazjum chłopcy z "trudnych rodzin". Transparent – odpowiedź na chamstwo Giertycha – niosę ja, chociaż go sam nie zrobiłem. Ktoś z Młodych Socjalistów namalował go zeszłej nocy, ale uznał, że jednak boi się go ponieść. Mnie hasło nie przeszkadza. Chcę zmiany, więc go niosę.

I dlatego, bo chcę zmiany, jestem też na Paradzie, która jest dla mnie wydarzeniem politycznym. Mam na sobie białą koszulę, normalne spodnie i uśmiecham się do ludzi, którzy wykonują wobec naszego przemarszu chamskie gesty. Nikt z nas nie jest nagi, nikt nie robi nic prowokującego. Na samym końcu demonstracji idzie wprawdzie kilku dziwaków – jeden podaje się nawet za księdza. Jego tęczowa stuła wygląda komicznie, ale inni uspokajają mnie, że „koleś jest nieszkodliwy” i że „on tak już ma”. Za nim wloką się transwestyci, którzy lekko burzą spokojny charakter Parady, ale ja uspokajam samego siebie, że to mniejszość.

W pewnym momencie w naszą stronę lecą jajka i kamienie. Rzucają nimi „narodowcy” i kibole. Tak przynajmniej identyfikuje się kontrmanifestacja. Jedno z jajek trafia w koleżankę mojej kuzynki. Jeden z kamieni ląduje obok dziecka w wózku kobiety, która przechodziła przypadkiem obok naszej grupy. Część z nas reaguje wyzwiskami na atak, część sama zaczyna rzucać różnymi rzeczami w kontrmanifestację. To starcie pozostaje jednak jedynym nieprzyjemnym epizodem tego dnia.

No, może poza samym wieczorem po Paradzie, który spędzam z Młodymi Socjalistami. Jeden z nich – najbardziej wygadany i heteroseksualny – zaczyna po kilku piwach opowiadać, że należy zniszczyć społeczeństwo, które wyprodukowało kiboli i nacjonalistów. Mimo mojej obecnej antypatii do obu grup, nie mogę się z nim zgodzić i – również lekko podpity – mówię przy innych, że jest idiotą. Ja chciałbym, żeby były związki partnerskie – mówię. On chciałby wyzwolenia gejów i lesbijek przez kolektywizację środków produkcji. Ja mówię, że powinniśmy promować w naszym (moim) środowisku normalność, on krzyczy, że odmienność jest zaletą samą w sobie, Ja zaczynam wyśmiewać jego poglądy, on zaczyna nazywać mnie „agentem patriarchatu”. Rozchodzimy się w nastroju wzajemnej pogardy, ja jednak jestem przekonany, że tacy jak on są w mniejszości.

Berlin

Jest rok 2015. Już nie mieszkam w Szwajcarii. Mieszkam w stolicy Niemiec, w Gay Disneylandzie. Tak nazywam przy znajomych Berlin, w którym progresywna lewica osiągnęła wszystko, co chciała i nadal jest nienasycona. Autochtoni i turyści traktują to miasto jako miejsce absolutnej wolności, która mi coraz bardziej zaczyna jawić się jako chaos.

I ten chaos widzę przed własnymi oczyma, bo jestem na CSD – na tutejszej Paradzie Równości. To wydarzenie ma niewiele wspólnego z moimi oczekiwaniami wobec demonstracji politycznej, która chce promować godny obraz osoby nieheteroseksualnej. Przede mną idą bowiem fetyszyści – tak pary homo, jak i hetero – ubrani tak skąpo, jak tylko się da. Część z nich jest naga, część pijana, część naćpana. Żadna z tych rzeczy nie oburza mnie per se – odkąd mieszkam w Berlinie, widuję czasem narkomanów dających sobie w żyłę na stacji metra i nie pamiętam już, co to normalność. Wiem, że takie coś istnieje, kiedyś istniało, ale niewiele z tego uczucia, tej wartości pamiętam. Oburza mnie jednak fakt, że ci ludzie „psują moją demonstrację polityczną”.

Łudzę się jednak, bo ta demonstracja nie jest moja, mimo że idzie w niej obok mnie wielu kumpli i znajomych i wszyscy uśmiechają się do mnie, a ja do nich. Ta demonstracja nie jest demonstracją, a wulgarną imprezą idącą przez środek miasta. Imprezą mimo swej wulgarności polityczną, bo za mną idą reprezentanci wszystkich niemieckich partii politycznych, nawet tych konserwatywnych. Mój uśmiech jest więc uśmiechem konformizmu, narzuconej uprzejmości, ale ja jeszcze tego nie rozumiem.

Nie rozumiem też do końca, dlaczego protestujemy. Społeczność LGBT – bo tak to się tutaj nazywa – osiągnęła prawie wszystko, co osiągnąć mogła, a i tak dopatruje się wszędzie ucisku i homofobii. Ci sami ludzie, których widuje często spitych i porobionych do granic możliwości, szukających przypadkowego seksu w barach, twierdzą, że wszystkie ich nieszczęścia są winą „systemu”. Jaki to system? Tego nikt nie precyzuje. Ale sądząc po transparentach, to przeciwko temu systemowi protestujemy. Moim jedynym transparentem jest fałszywy uśmiech tchórza, który idzie z tłumem ludzi, którego nie rozumie. Idzie, bo tak wypada, bo idą wszyscy znajomi, bo trzeba się pokazać na mieście w tym dniu. Inaczej pomyślą, że już w Berlinie nie mieszkasz.

Tym razem spory ideologiczne nie czekają do wieczora. Jeszcze podczas przemarszu wdaję się w kłótnię z jednym z lokalnych aktywistów LGBT. Ja ośmielam się – mimo mojego konformistycznego udziału w tym festiwalu samoużalania się - powiedzieć, że wiele z problemów gejów jest winą samych gejów. On wpada w histerię, sugerując mi homofobię. Potem pyta mnie, czy to samo powiem transseksualistom, którzy cierpią rzekomo tylko przez dyskryminację otoczenia, na co ja odpowiadam, że transseksualizm to inny od homoseksualizmu fenomen. Jeżeli ktoś nienawidzi własnego ciała, to jest zaburzony! – dodaję. Niemiecki aktywista komentuje głośno, że jestem obrzydliwy i niemoralny. Przez takich jak ty osoby trans popełniają samobójstwo! - proklamuje głośno aktywista, przez co ludzie wokół patrzą na mnie, jak na trędowatego. Nikt się już nie uśmiecha, a ja obiecuję sobie, że to mój ostatni CSD.

Znowu Warszawa

Nie jestem słowny. Daną sobie samemu obietnicę łamię rok później, idąc na kolejną Paradę Równości. Tym razem w Warszawie. Ale tym razem spory z innymi uczestnikami trwają od samego początku.

W 2016 roku nadal jestem członkiem organizacji gejowskiej. Organizacji, która na początku obiecywała promowanie normalności, ale niedawno została przejęta przez szaleńców. Tak przynajmniej ja mówię o tych, którzy w naszym zarządzie każą nam walczyć z „kapitalistycznym hetero-matriksem” i dyskryminacją „osób niebinarnych”. Ja z żadnym hetero-matriksem nie chcę walczyć i – jako że bywam już o wiele mniej konformistyczny i tchórzliwy w wyrażaniu moich opinii – jestem przez wielu nielubiany i traktowany jako dziwak.

Parada idzie 13 kilometrów. Jest upał. Ja jestem szybko zmęczony i długą trasą i upałem. Oraz towarzystwem, w którym znowu się znalazłem.

Młodzi Socjaliści idą przede mną – już jako partia Razem – i nikt nie mówi o potrzebie tolerancji. Mówią o rewolucji. Akceptacja i uwielbienie są ich nowym celem. Nikt nie mówi o potrzebie upaństwowienia związków partnerskich, które rozwiązywałyby wiele praktycznych problemów. Wszyscy chcą wprowadzenia socjalizmu, normalizacji „trans dzieci” i... zakazu hodowli zwierząt futerkowych. I ogólnego przejścia całego świata na weganizm – tak, jakby ten postulat miał jakikolwiek związek z homoseksualizmem. Oraz adopcji dzieci przez pary homoseksualne – coś, co de facto nie interesuje prawie żadnego homoseksualisty, nawet w postępowych Niemczech. Tutaj wszyscy krzyczą hasła o równości małżeńskiej, a ja, przeżywszy parę lat w Berlinie wiem, że tęczowe środowisko bardziej interesuje stały dostęp do meta-amfetaminy, niż rodzina. Po co więc wszyscy powtarzamy te wyświechtane hasła?

Tym razem spieram się ze wszystkimi o wszystko, starając się używać tak własnych przeżyć, jak i statystyk. Moi rozmówcy nazywają mnie homo- i transfobem, i kończą rozmowę, wyśmiewając mnie grupowo i ostentacyjnie. Znowu czuję, że muszę ukrywać samego siebie. Znowu czuję się jak w gimnazjum, tym razem kibel jest jednak symboliczny.

Obiecuję sobie ponownie, że nigdy już na żadną tęczową paradę nie pójdę. Tym razem dotrzymuję słowa.


 

POLECANE
„Cała Polska go przejrzała”. Kibice Lecha Poznań z jasnym przekazem Wiadomości
„Cała Polska go przejrzała”. Kibice Lecha Poznań z jasnym przekazem

W sobotę, 3 maja, Lech Poznań rozbił Puszczę Niepołomice aż 8:1. Mecz odbył się w ramach 31. kolejki Ekstraklasy. Już od początku było jasne, kto tu rządzi. Ale głośno było nie tylko o wyniku - kibice Lecha wywiesili bowiem mocny transparent dotyczący kandydata na prezydenta z ramienia KO Rafała Trzaskowskiego.

Sam na siebie podpisał wyrok. Szczerba szybko skasował udostępniony film, ale w internecie nic nie ginie z ostatniej chwili
"Sam na siebie podpisał wyrok". Szczerba szybko skasował udostępniony film, ale w internecie nic nie ginie

Seria kontrowersyjnych spotów Fundacji „Twój Głos Jest Ważny” wywołała burzę. Padają zarzuty o manipulację i finansowanie z państwowych spółek. Tymczasem nagranie fundacji udostępnił europoseł KO Michał Szczerba.

Nie mogę w to uwierzyć. Emocjonujący finał w „The Voice Kids” Wiadomości
"Nie mogę w to uwierzyć". Emocjonujący finał w „The Voice Kids”

Za nami wielki finał 8. sezonu „The Voice Kids” - programu, który od lat odkrywa młode wokalne talenty w Polsce. W ostatnim odcinku dziewięcioro uczestników dało z siebie wszystko, by zdobyć prestiżową statuetkę, kontrakt płytowy oraz nagrodę pieniężną w wysokości 50 tysięcy złotych.

To wygląda na złamanie przepisów. Baner Rafała Trzaskowskiego na terenie lubelskiego ratusza z ostatniej chwili
"To wygląda na złamanie przepisów". Baner Rafała Trzaskowskiego na terenie lubelskiego ratusza

Baner wyborczy Trzaskowskiego na parkingu ratusza w Lublinie. Popularny bloger sugeruje złamanie przepisów Kodeksu wyborczego.

Śmierć nastolatka w pożarze. Do aresztu trafiło 14 dzieci Wiadomości
Śmierć nastolatka w pożarze. Do aresztu trafiło 14 dzieci

Grupa 11 chłopców i trzech dziewczynek została aresztowana pod zarzutem zabójstwa po śmierci 14-latka w pożarze budynku w parku przemysłowym w Gateshead w północno-wschodniej Anglii – podała w niedzielę stacja Sky News.

Skandal w Niemczech. Polska telewizja nie wpuszczona na obchody rocznicy wyzwolenia obozu Ravensbruck z ostatniej chwili
Skandal w Niemczech. Polska telewizja nie wpuszczona na obchody rocznicy wyzwolenia obozu Ravensbruck

- Ekipa Telewizji Republika nie została wpuszczona na obchody wyzwolenia w byłego niemieckiego obozu koncentracyjnego w Ravensbruck. To bardzo niepokojące wieści - przekazał dziennikarz Telewizji Republika Adrian Stankowski.

Onet kłamie ws. Karola Nawrockiego? To fake news gorące
Onet kłamie ws. Karola Nawrockiego? "To fake news"

Obywatelski kandydat na prezydenta Karol Nawrocki w czwartek udał się z wizytą do Waszyngtonu. Podczas uroczystości z okazji Narodowego Dnia Modlitwy w Białym Domu spotkał się m.in. z prezydentem USA Donaldem Trumpem i sekretarzem stanu USA Marco Rubio.

Szwecja zaostrza politykę migracyjną. ‘Musimy przejąć kontrolę’” Wiadomości
Szwecja zaostrza politykę migracyjną. ‘Musimy przejąć kontrolę’”

Kwestia migracji jest jednym z głównych tematów debaty publicznej w Europie. Premier Szwecji Ulf Kristersson zabrał głos w sprawie potrzeby zaostrzenia zasad dotyczących pobytu osób, które otrzymały negatywną decyzję azylową. Jak podkreślił, takie osoby nie powinny mieć prawa do dalszego przebywania na terenie Unii Europejskiej.

Trwają wybory prezydenckie w Rumunii. Podano frekwencję na godz. 18 z ostatniej chwili
Trwają wybory prezydenckie w Rumunii. Podano frekwencję na godz. 18

W niedzielę w Rumunii odbywają się powtórzone wybory prezydenckie. Są najnowsze dane przekazane przez rumuński urząd wyborczy – ponad 43 proc. uprawnionych do głosowania oddało swój głos.

Rosja użyje broni jądrowej? Niepokojące słowa Władimira Putina Wiadomości
Rosja użyje broni jądrowej? Niepokojące słowa Władimira Putina

Według medialnych doniesień prezydent Rosji Władimir Putin "wyraził nadzieję", że nie zaistnieje potrzeba użycia broni jądrowej przeciwko Ukrainie. We fragmencie wywiadu opublikowanym na Telegramie, Putin stwierdził, że Rosja ma siłę oraz środki, aby doprowadzić wojnę przeciwko Ukrainie do "logicznego zakończenia".

REKLAMA

[Tylko u nas] Waldemar Krysiak: Moja pierwsza i ostatnia Parada Równości. Studium rozstania z LGBT

W minioną sobotę ulicami Warszawy przeszła kolejna Parada Równości. Ja na swojej pierwszej Paradzie byłem w wieku 19 lat i byłem nią zachwycony. Teraz, ponad dekadę później, patrzę na tęczowe marsze z politowaniem. Dlaczego? Co się zmieniło? Spróbuję wyjaśnić.
Parada Równości [Tylko u nas] Waldemar Krysiak: Moja pierwsza i ostatnia Parada Równości. Studium rozstania z LGBT
Parada Równości / (amb) PAP/Leszek Szymański

Mam 19 lat i jestem już niezależny. Mieszkam i pracuję w Zurychu, do którego przeprowadziłem się zaraz po skończeniu liceum. W Szwajcarii mam pracę, która umożliwia mi też studia. Mam też mojego pierwszego partnera. Jestem szczęśliwy.

Pamiętam, jak męczące było udawanie, że jestem hetero. Większość osób w klasie – najpóźniej w moim łowickim liceum - zaczynała swoje pierwsze związki, a ja musiałem zawsze milczeć. Będąc zależnym od rodziców, mieszkając na wsi, ciągle bałem się, że „inni się dowiedzą”. Nie tyle się czegoś wstydziłem, co nie chciałem mieć kłopotów. Dawniej, jeszcze w gimnazjum, chłopcy z patologicznych rodzin nazywali mnie i dwóch innych chłopaków z równoległych klas "pedałami". Kiedy nauczyciele nie patrzyli – szczególnie przed lekcjami WFu – bili nas mokrymi ręcznikami. Raz na jakiś czas - podczas napadów kreatywności – ciągali nas do toalety i wkładali nam głowy do kibla.

Ale to już przeszłość. Teraz jestem w Warszawie i nikt mnie już nie poniża. Jestem na mojej pierwszej Paradzie Równości i czuję się pewny siebie, bo wszyscy zdają się mnie lubić. Idę obok mojej kuzynki razem z jej kolegami i koleżankami, którzy przedstawili mi się jako Młodzi Socjaliści. Lata później większość z nich wstąpi do Razem, gdzie uczynią z tematu mniejszości seksualnych i tolerancji wobec nich swoje najszumniejsze postulaty. Obecnie jednak temat homoseksualizmu jest tematem wstydliwym, obciachowym dla polskiej polityki.

Najlepszy dowód tego niosę na transparencie, na którym widnieje napis: „Nie, d.py nas nie bolą!”. To odpowiedź na chamskie pytanie Romana Giertycha z Ligi Polskich Rodzin. Dekadę później, Giertych odrzuci takie zachowanie, będzie przedstawiał siebie jako poważnego, uprzejmego polityka i tylko okazjonalnie symulował omdlenia. Obecnie jednak jest jednym z najsilniejszych krytyków Parady Równości. Jej uczestników nazywa tak, jak nazywali mnie w gimnazjum chłopcy z "trudnych rodzin". Transparent – odpowiedź na chamstwo Giertycha – niosę ja, chociaż go sam nie zrobiłem. Ktoś z Młodych Socjalistów namalował go zeszłej nocy, ale uznał, że jednak boi się go ponieść. Mnie hasło nie przeszkadza. Chcę zmiany, więc go niosę.

I dlatego, bo chcę zmiany, jestem też na Paradzie, która jest dla mnie wydarzeniem politycznym. Mam na sobie białą koszulę, normalne spodnie i uśmiecham się do ludzi, którzy wykonują wobec naszego przemarszu chamskie gesty. Nikt z nas nie jest nagi, nikt nie robi nic prowokującego. Na samym końcu demonstracji idzie wprawdzie kilku dziwaków – jeden podaje się nawet za księdza. Jego tęczowa stuła wygląda komicznie, ale inni uspokajają mnie, że „koleś jest nieszkodliwy” i że „on tak już ma”. Za nim wloką się transwestyci, którzy lekko burzą spokojny charakter Parady, ale ja uspokajam samego siebie, że to mniejszość.

W pewnym momencie w naszą stronę lecą jajka i kamienie. Rzucają nimi „narodowcy” i kibole. Tak przynajmniej identyfikuje się kontrmanifestacja. Jedno z jajek trafia w koleżankę mojej kuzynki. Jeden z kamieni ląduje obok dziecka w wózku kobiety, która przechodziła przypadkiem obok naszej grupy. Część z nas reaguje wyzwiskami na atak, część sama zaczyna rzucać różnymi rzeczami w kontrmanifestację. To starcie pozostaje jednak jedynym nieprzyjemnym epizodem tego dnia.

No, może poza samym wieczorem po Paradzie, który spędzam z Młodymi Socjalistami. Jeden z nich – najbardziej wygadany i heteroseksualny – zaczyna po kilku piwach opowiadać, że należy zniszczyć społeczeństwo, które wyprodukowało kiboli i nacjonalistów. Mimo mojej obecnej antypatii do obu grup, nie mogę się z nim zgodzić i – również lekko podpity – mówię przy innych, że jest idiotą. Ja chciałbym, żeby były związki partnerskie – mówię. On chciałby wyzwolenia gejów i lesbijek przez kolektywizację środków produkcji. Ja mówię, że powinniśmy promować w naszym (moim) środowisku normalność, on krzyczy, że odmienność jest zaletą samą w sobie, Ja zaczynam wyśmiewać jego poglądy, on zaczyna nazywać mnie „agentem patriarchatu”. Rozchodzimy się w nastroju wzajemnej pogardy, ja jednak jestem przekonany, że tacy jak on są w mniejszości.

Berlin

Jest rok 2015. Już nie mieszkam w Szwajcarii. Mieszkam w stolicy Niemiec, w Gay Disneylandzie. Tak nazywam przy znajomych Berlin, w którym progresywna lewica osiągnęła wszystko, co chciała i nadal jest nienasycona. Autochtoni i turyści traktują to miasto jako miejsce absolutnej wolności, która mi coraz bardziej zaczyna jawić się jako chaos.

I ten chaos widzę przed własnymi oczyma, bo jestem na CSD – na tutejszej Paradzie Równości. To wydarzenie ma niewiele wspólnego z moimi oczekiwaniami wobec demonstracji politycznej, która chce promować godny obraz osoby nieheteroseksualnej. Przede mną idą bowiem fetyszyści – tak pary homo, jak i hetero – ubrani tak skąpo, jak tylko się da. Część z nich jest naga, część pijana, część naćpana. Żadna z tych rzeczy nie oburza mnie per se – odkąd mieszkam w Berlinie, widuję czasem narkomanów dających sobie w żyłę na stacji metra i nie pamiętam już, co to normalność. Wiem, że takie coś istnieje, kiedyś istniało, ale niewiele z tego uczucia, tej wartości pamiętam. Oburza mnie jednak fakt, że ci ludzie „psują moją demonstrację polityczną”.

Łudzę się jednak, bo ta demonstracja nie jest moja, mimo że idzie w niej obok mnie wielu kumpli i znajomych i wszyscy uśmiechają się do mnie, a ja do nich. Ta demonstracja nie jest demonstracją, a wulgarną imprezą idącą przez środek miasta. Imprezą mimo swej wulgarności polityczną, bo za mną idą reprezentanci wszystkich niemieckich partii politycznych, nawet tych konserwatywnych. Mój uśmiech jest więc uśmiechem konformizmu, narzuconej uprzejmości, ale ja jeszcze tego nie rozumiem.

Nie rozumiem też do końca, dlaczego protestujemy. Społeczność LGBT – bo tak to się tutaj nazywa – osiągnęła prawie wszystko, co osiągnąć mogła, a i tak dopatruje się wszędzie ucisku i homofobii. Ci sami ludzie, których widuje często spitych i porobionych do granic możliwości, szukających przypadkowego seksu w barach, twierdzą, że wszystkie ich nieszczęścia są winą „systemu”. Jaki to system? Tego nikt nie precyzuje. Ale sądząc po transparentach, to przeciwko temu systemowi protestujemy. Moim jedynym transparentem jest fałszywy uśmiech tchórza, który idzie z tłumem ludzi, którego nie rozumie. Idzie, bo tak wypada, bo idą wszyscy znajomi, bo trzeba się pokazać na mieście w tym dniu. Inaczej pomyślą, że już w Berlinie nie mieszkasz.

Tym razem spory ideologiczne nie czekają do wieczora. Jeszcze podczas przemarszu wdaję się w kłótnię z jednym z lokalnych aktywistów LGBT. Ja ośmielam się – mimo mojego konformistycznego udziału w tym festiwalu samoużalania się - powiedzieć, że wiele z problemów gejów jest winą samych gejów. On wpada w histerię, sugerując mi homofobię. Potem pyta mnie, czy to samo powiem transseksualistom, którzy cierpią rzekomo tylko przez dyskryminację otoczenia, na co ja odpowiadam, że transseksualizm to inny od homoseksualizmu fenomen. Jeżeli ktoś nienawidzi własnego ciała, to jest zaburzony! – dodaję. Niemiecki aktywista komentuje głośno, że jestem obrzydliwy i niemoralny. Przez takich jak ty osoby trans popełniają samobójstwo! - proklamuje głośno aktywista, przez co ludzie wokół patrzą na mnie, jak na trędowatego. Nikt się już nie uśmiecha, a ja obiecuję sobie, że to mój ostatni CSD.

Znowu Warszawa

Nie jestem słowny. Daną sobie samemu obietnicę łamię rok później, idąc na kolejną Paradę Równości. Tym razem w Warszawie. Ale tym razem spory z innymi uczestnikami trwają od samego początku.

W 2016 roku nadal jestem członkiem organizacji gejowskiej. Organizacji, która na początku obiecywała promowanie normalności, ale niedawno została przejęta przez szaleńców. Tak przynajmniej ja mówię o tych, którzy w naszym zarządzie każą nam walczyć z „kapitalistycznym hetero-matriksem” i dyskryminacją „osób niebinarnych”. Ja z żadnym hetero-matriksem nie chcę walczyć i – jako że bywam już o wiele mniej konformistyczny i tchórzliwy w wyrażaniu moich opinii – jestem przez wielu nielubiany i traktowany jako dziwak.

Parada idzie 13 kilometrów. Jest upał. Ja jestem szybko zmęczony i długą trasą i upałem. Oraz towarzystwem, w którym znowu się znalazłem.

Młodzi Socjaliści idą przede mną – już jako partia Razem – i nikt nie mówi o potrzebie tolerancji. Mówią o rewolucji. Akceptacja i uwielbienie są ich nowym celem. Nikt nie mówi o potrzebie upaństwowienia związków partnerskich, które rozwiązywałyby wiele praktycznych problemów. Wszyscy chcą wprowadzenia socjalizmu, normalizacji „trans dzieci” i... zakazu hodowli zwierząt futerkowych. I ogólnego przejścia całego świata na weganizm – tak, jakby ten postulat miał jakikolwiek związek z homoseksualizmem. Oraz adopcji dzieci przez pary homoseksualne – coś, co de facto nie interesuje prawie żadnego homoseksualisty, nawet w postępowych Niemczech. Tutaj wszyscy krzyczą hasła o równości małżeńskiej, a ja, przeżywszy parę lat w Berlinie wiem, że tęczowe środowisko bardziej interesuje stały dostęp do meta-amfetaminy, niż rodzina. Po co więc wszyscy powtarzamy te wyświechtane hasła?

Tym razem spieram się ze wszystkimi o wszystko, starając się używać tak własnych przeżyć, jak i statystyk. Moi rozmówcy nazywają mnie homo- i transfobem, i kończą rozmowę, wyśmiewając mnie grupowo i ostentacyjnie. Znowu czuję, że muszę ukrywać samego siebie. Znowu czuję się jak w gimnazjum, tym razem kibel jest jednak symboliczny.

Obiecuję sobie ponownie, że nigdy już na żadną tęczową paradę nie pójdę. Tym razem dotrzymuję słowa.



 

Polecane
Emerytury
Stażowe