Krzysztof "Toyah" Osiejuk: O samotnej wyspie, zapomnianej łodzi i oceanie bez kresu

Trzy długie dni czekała ekspedycja na ustanie szalejących wiatrów, i wreszcie 2 kwietnia zdecydowano, że można bezpiecznie wylądować na wyspie śmigłowcem. Już w chwilę po tym, jak postawił swoją stopę na brzegu, Crawford zauważył, że w niedużej zatoczce unosi się opuszczona, choć robiąca wrażenie całkowicie sprawnej, łódź. Łódź nie posiadała jakichkolwiek oznaczeń, natomiast sto metrów dalej, już na skałach, podróżnicy natrafili na 160-litrową beczkę, parę wioseł, nieco drewna oraz rozcięty zbiornik balastowy. Licząc na odnalezienie choćby tylko ciał rozbitków, ekipa Crawforda przeszukała okolicę, jednak poza samą łodzią i krążącymi nad nią ptakami, nikogo nie znalazła.
 Krzysztof "Toyah" Osiejuk: O samotnej wyspie, zapomnianej łodzi i oceanie bez kresu
/ grafika modyfikowana
     


     Wczoraj – oczywiście przy kompletnym bojkocie z każdej możliwej strony – ukazała się moja ósma książka, niewykluczone, że najważniejsza z dotychczasowych i możliwe też, że w ogóle jedna z najważniejszych książek mijającego roku, pod tytułem „O samotnej wyspie, zapomnianej łodzi i oceanie bez kresu”, wśród paru innych, może już nie tak poruszających akcentów, zawierająca całość mojej trzyletniej korespondencji z Zytą Gilowską.
      Każdy kto w miarę uważnie śledzi ten blog zna historię tych listów. Kilka miesięcy temu, w szczerym przekonaniu, że niewybaczalnym grzechem z naszej strony byłoby zamilczenie owego świadectwa, wspólnie z Gabrielem Maciejewskim zaplanowaliśmy opublikowanie tych listów w kwartalniku „Szkoła Nawigatorów”. Ze względu jednak na sprzeciw syna Pani Profesor, wszystko nie przekroczyło granic tego bloga. W międzyczasie jednak skontaktował się z nami pan Andrzej Gilowski, mąż Pani Profesor, i po niekiedy naprawdę ciężkiej dyskusji, w sposób w moim przekonaniu jednoznaczny, ostatecznie uznał, że publikacja owych listów Zycie Gilowskiej się należy. No i, tak jak to często bywa, to co z pozoru złe, doprowadziło do większego dobra i dziś ukazuje się ta książka. Nie jeden tekst w jednym z kwartalników, lecz osobna książka.
      Zdecydowaliśmy jednak, że będzie to wydawnictwo znacznie obszerniejsze, niż te listy, a nawet obszerniejsze, niż zarówno te listy, jak i listy, które ja pisałem do niej. W końcu nie oszukujmy się, Zyta Gilowska i ja nie byliśmy przyjaciółmi, ona mnie nie szanowała jako człowieka, z tego prostego powodu, że mnie jako człowieka praktycznie nie znała. Myśmy mieli okazję rozmawiać bezpośrednio zaledwie raz. Ja nawet nie miałem jej numeru telefonu. Ona ze mną rozmawiała wyłącznie dlatego, że podobały się jej moje teksty. A zatem to jest wydarzenie tego typu, jak gdybym ja zaczął korespondować z którymś z moich ulubionych artystów, tylko dlatego, że podoba mi się jak on śpiewa, gra, lub tańczy. A zatem, książka, która się właśnie ukazała, zawiera też wszystkie teksty z tego bloga, które Zycie Gilowskiej się spodobały i które w swojej uprzejmości zechciała skomentować, w tym – co już stanowi wydarzenie najwyższej rangi – dwa znakomite teksty księdza Rafała Krakowiaka, czyli znanego nam wszystkim Don Paddingtona. A zatem, książka, która właśnie się ukazała pokazuje wyłącznie to, co Zyta Gilowska uznała za godne skomentowania.
     Z mojej strony, tam tak naprawdę jest niewiele. Pierwsza część tej książki, zatytułowana „Ocean” to dość rozbudowany esej poświęcony właśnie Zycie Gilowskiej. Druga część natomiast, którą nazwałem po prostu „List”, to już tylko owe listy i teksty, które Zyta Gilowska w nich komentowała. No i wreszcie część trzecia „Wyspa”, która stanowi faktyczny epilog owego przedsięwzięcia i swego rodzaju pieczęć je autoryzującą. Tu jednak nie powiem już ani słowa więcej. Kto będzie chciał, kupi tę książkę i osobiście sprawdzi, w czym rzecz. Dla tych, którzy liczą na to, że uda im się przewieźć na gapę, mam wiadomość smutną. Tej książki nie będzie w księgarniach, ale też nie napiszą o niej ogólnokrajowe media – te czy tamte. To oczywiście ma swoją nazwę: małostkowość, jednak jest jak jest, więc pozostaje mi tylko zachęcać do minimalnej otwartości. Naprawdę warto. A ja już może tylko zacytuję fragment:
       „Trzy długie dni czekała ekspedycja na ustanie szalejących wiatrów, i wreszcie 2 kwietnia zdecydowano, że można bezpiecznie wylądować na wyspie śmigłowcem. Już w chwilę po tym, jak postawił swoją stopę na brzegu, Crawford zauważył, że w niedużej zatoczce unosi się opuszczona, choć robiąca wrażenie całkowicie sprawnej, łódź.  Łódź nie posiadała jakichkolwiek oznaczeń, natomiast sto metrów dalej, już na skałach, podróżnicy natrafili na 160-litrową beczkę, parę wioseł, nieco drewna oraz rozcięty zbiornik balastowy. Licząc na odnalezienie choćby tylko ciał rozbitków, ekipa Crawforda przeszukała okolicę, jednak poza samą łodzią i krążącymi nad nią ptakami, nikogo nie znalazła.
      Crawford opisał łódź, jako ‘szalupę ratunkową statku wielorybniczego’, która jego zdaniem musiała być częścią większej jednostki. To co dziwiło, a następnie już być może tylko przerażało, to fakt, że w odległości tysięcy mil od Wyspy Bouveta nie przebiegały żadne szlaki handlowe. A kolejne pytania pojawiały się jedno po drugim. Jeśli rzeczywiście była to szalupa, to gdzie podział się statek i co sprawiło, że udało jej się dopłynąć aż tak daleko, no i jak przetrwała podróż po oceanie? Nie znaleziono na niej śladów ożaglowania, brak było silnika, a za jedyny napęd musiały służyć wiosła, które znaleziono w pobliżu”.
       I ani słowa więcej. Kto pragnie autentycznych wrażeń, niech zajrzy do księgarni Coryllusa pod adresem http://coryllus.pl/?wpsc-product=o-samotnej-wyspie-zapomnianej-lodzi-i-oceanie-bez-kresu i kupi to co mieć zwyczajnie trzeba.
 

 

POLECANE
Żurek o wyroku TSUE ws. małżeństw jednopłciowych: W jakiś sposób wdrożymy to orzeczenie Wiadomości
Żurek o wyroku TSUE ws. małżeństw jednopłciowych: W jakiś sposób wdrożymy to orzeczenie

Minister sprawiedliwości Waldemar Żurek, odnosząc się do wtorkowego wyroku Trybunału Sprawiedliwości UE dot. uznawania małżeństw jednopłciowych zawartych w innym kraju UE stwierdził, że "będziemy musieli w jakiś sposób wdrożyć to orzeczenie”.

IUSTITIA w akcji. Obrońca Ziobry: Potwierdzenie tezy, że mój Klient nie może liczyć na sprawiedliwy proces w Polsce z ostatniej chwili
IUSTITIA w akcji. Obrońca Ziobry: Potwierdzenie tezy, że mój Klient nie może liczyć na sprawiedliwy proces w Polsce

Stowarzyszenie Sędziów Polskich IUSTITIA opublikowało w mediach społecznościowych link do materiału o sprawie postawienia Zbigniewa Ziobry przed Trybunałem Stanu. Tekst opatrzono komentarzem, do którego odniósł się obrońca byłego ministra sprawiedliwości Bartosz Lewandowski.

Niemiecki handel rzeczami ofiar. Skąd to oburzenie? tylko u nas
Niemiecki handel rzeczami ofiar. Skąd to oburzenie?

Podniosła się wrzawa w związku z pogwałceniem przez potomków "nadludzi" kolejnej świętości. Dom aukcyjny czy jakiś podobny twór, chciał zacząć handlować pozostałościami po niemieckim ludobójstwie i innych zbrodniach wojennych, a będących wcześniej własnością Ofiar. Mnie to absolutnie nie dziwi i dziwię się, że tak wielu nagle się zdziwiło.

Z planu pokojowego dla Ukrainy usunięto punkt o Polsce Wiadomości
Z planu pokojowego dla Ukrainy usunięto punkt o Polsce

Z 28-punktowego planu pokojowego, przedstawionego przez Stany Zjednoczone po uzgodnieniach z Rosją, usunięto zapis o stacjonowaniu europejskich myśliwców w Polsce. Wiceminister obrony narodowej Paweł Zalewski podkreślił, że tego typu punkty nie powinny znajdować się w dokumentach tego typu.

Ursula von der Leyen: Interesy Ukrainy są naszymi interesami. Są nierozłączne Wiadomości
Ursula von der Leyen: Interesy Ukrainy są naszymi interesami. Są nierozłączne

„Interesy Ukrainy są naszymi interesami. Są nierozłączne” - mówiła przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula von der Leyen po spotkaniu koalicji chętnych.

RCB ogłosiło alert dla mieszkańców Gdyni Wiadomości
RCB ogłosiło alert dla mieszkańców Gdyni

We wtorek mieszkańcy Gdyni otrzymali komunikat od Rządowego Centrum Bezpieczeństwa o jakości wody kranowej. W kilku dzielnicach miasta „kranówka” nadaje się do spożycia tylko po przegotowaniu, po wykryciu bakterii grupy coli w sieci wodociągowej.

ABW odmówiła Klementynie Suchanow dostępu do dokumentów tajnych. Jest komentarz aktywistki z ostatniej chwili
ABW odmówiła Klementynie Suchanow dostępu do dokumentów tajnych. Jest komentarz aktywistki

O odmowie poświadczenia bezpieczeństwa Klementynie Suchanow poinformował były dziennikarz Gazety Wyborczej, Faktu, OKO.Press i Radio Zet, Radosław Gruca.

Policja w Brukseli ujawnia wstrząsające dane o przemocy na tle seksualnym w mieście Wiadomości
Policja w Brukseli ujawnia wstrząsające dane o przemocy na tle seksualnym w mieście

Bruksela notuje gwałtowny wzrost przestępstw seksualnych. Policja publikuje alarmujące dane. Nowe statystyki pokazują narastającą skalę przemocy seksualnej w belgijskiej stolicy. Wzrost liczby zgłoszeń jest wyraźny mimo brania pod uwagę większą gotowość ofiar do informowania służb.

Jak Macron pogrzebał Afrykę Francuską tylko u nas
Jak Macron pogrzebał Afrykę Francuską

Francja w ostatnich latach traci wpływy w kluczowych regionach Afryki, a wizyta Emmanuela Macrona w Angoli, Gabonie, RPA i na Mauritiusie pokazuje, jak bardzo zmieniła się pozycja Paryża na kontynencie. Seria przewrotów w krajach Sahelu, wycofanie francuskich wojsk oraz rosnąca aktywność Rosji, Chin i Turcji sprawiły, że polityka afrykańska Macrona znalazła się pod presją. Artykuł analizuje, dlaczego dotychczasowa strategia współpracy Francji z Afryką przestała działać i jakie nowe mocarstwa przejmują dziś przestrzeń pozostawioną przez Paryż.

Prokuratura podała wstępną przyczynę pożaru, w którym zginęła jedna z najbogatszych Polek z ostatniej chwili
Prokuratura podała wstępną przyczynę pożaru, w którym zginęła jedna z najbogatszych Polek

Prokuratura Rejonowa w Zambrowie ustaliła wstępnie przyczynę pożaru, jaki miał miejsce w minioną sobotę we wsi Szumowo pod Zambrowem. Według śledczych ogień pojawił się po godzinie 18 w pokoju na pierwszym piętrze, gdzie spała Irena Rupińska z 2-letnim wnuczkiem. Ani jednej z najbogatszych kobiet w Polsce, ani dziecka nie udało się uratować.  

REKLAMA

Krzysztof "Toyah" Osiejuk: O samotnej wyspie, zapomnianej łodzi i oceanie bez kresu

Trzy długie dni czekała ekspedycja na ustanie szalejących wiatrów, i wreszcie 2 kwietnia zdecydowano, że można bezpiecznie wylądować na wyspie śmigłowcem. Już w chwilę po tym, jak postawił swoją stopę na brzegu, Crawford zauważył, że w niedużej zatoczce unosi się opuszczona, choć robiąca wrażenie całkowicie sprawnej, łódź. Łódź nie posiadała jakichkolwiek oznaczeń, natomiast sto metrów dalej, już na skałach, podróżnicy natrafili na 160-litrową beczkę, parę wioseł, nieco drewna oraz rozcięty zbiornik balastowy. Licząc na odnalezienie choćby tylko ciał rozbitków, ekipa Crawforda przeszukała okolicę, jednak poza samą łodzią i krążącymi nad nią ptakami, nikogo nie znalazła.
 Krzysztof "Toyah" Osiejuk: O samotnej wyspie, zapomnianej łodzi i oceanie bez kresu
/ grafika modyfikowana
     


     Wczoraj – oczywiście przy kompletnym bojkocie z każdej możliwej strony – ukazała się moja ósma książka, niewykluczone, że najważniejsza z dotychczasowych i możliwe też, że w ogóle jedna z najważniejszych książek mijającego roku, pod tytułem „O samotnej wyspie, zapomnianej łodzi i oceanie bez kresu”, wśród paru innych, może już nie tak poruszających akcentów, zawierająca całość mojej trzyletniej korespondencji z Zytą Gilowską.
      Każdy kto w miarę uważnie śledzi ten blog zna historię tych listów. Kilka miesięcy temu, w szczerym przekonaniu, że niewybaczalnym grzechem z naszej strony byłoby zamilczenie owego świadectwa, wspólnie z Gabrielem Maciejewskim zaplanowaliśmy opublikowanie tych listów w kwartalniku „Szkoła Nawigatorów”. Ze względu jednak na sprzeciw syna Pani Profesor, wszystko nie przekroczyło granic tego bloga. W międzyczasie jednak skontaktował się z nami pan Andrzej Gilowski, mąż Pani Profesor, i po niekiedy naprawdę ciężkiej dyskusji, w sposób w moim przekonaniu jednoznaczny, ostatecznie uznał, że publikacja owych listów Zycie Gilowskiej się należy. No i, tak jak to często bywa, to co z pozoru złe, doprowadziło do większego dobra i dziś ukazuje się ta książka. Nie jeden tekst w jednym z kwartalników, lecz osobna książka.
      Zdecydowaliśmy jednak, że będzie to wydawnictwo znacznie obszerniejsze, niż te listy, a nawet obszerniejsze, niż zarówno te listy, jak i listy, które ja pisałem do niej. W końcu nie oszukujmy się, Zyta Gilowska i ja nie byliśmy przyjaciółmi, ona mnie nie szanowała jako człowieka, z tego prostego powodu, że mnie jako człowieka praktycznie nie znała. Myśmy mieli okazję rozmawiać bezpośrednio zaledwie raz. Ja nawet nie miałem jej numeru telefonu. Ona ze mną rozmawiała wyłącznie dlatego, że podobały się jej moje teksty. A zatem to jest wydarzenie tego typu, jak gdybym ja zaczął korespondować z którymś z moich ulubionych artystów, tylko dlatego, że podoba mi się jak on śpiewa, gra, lub tańczy. A zatem, książka, która się właśnie ukazała, zawiera też wszystkie teksty z tego bloga, które Zycie Gilowskiej się spodobały i które w swojej uprzejmości zechciała skomentować, w tym – co już stanowi wydarzenie najwyższej rangi – dwa znakomite teksty księdza Rafała Krakowiaka, czyli znanego nam wszystkim Don Paddingtona. A zatem, książka, która właśnie się ukazała pokazuje wyłącznie to, co Zyta Gilowska uznała za godne skomentowania.
     Z mojej strony, tam tak naprawdę jest niewiele. Pierwsza część tej książki, zatytułowana „Ocean” to dość rozbudowany esej poświęcony właśnie Zycie Gilowskiej. Druga część natomiast, którą nazwałem po prostu „List”, to już tylko owe listy i teksty, które Zyta Gilowska w nich komentowała. No i wreszcie część trzecia „Wyspa”, która stanowi faktyczny epilog owego przedsięwzięcia i swego rodzaju pieczęć je autoryzującą. Tu jednak nie powiem już ani słowa więcej. Kto będzie chciał, kupi tę książkę i osobiście sprawdzi, w czym rzecz. Dla tych, którzy liczą na to, że uda im się przewieźć na gapę, mam wiadomość smutną. Tej książki nie będzie w księgarniach, ale też nie napiszą o niej ogólnokrajowe media – te czy tamte. To oczywiście ma swoją nazwę: małostkowość, jednak jest jak jest, więc pozostaje mi tylko zachęcać do minimalnej otwartości. Naprawdę warto. A ja już może tylko zacytuję fragment:
       „Trzy długie dni czekała ekspedycja na ustanie szalejących wiatrów, i wreszcie 2 kwietnia zdecydowano, że można bezpiecznie wylądować na wyspie śmigłowcem. Już w chwilę po tym, jak postawił swoją stopę na brzegu, Crawford zauważył, że w niedużej zatoczce unosi się opuszczona, choć robiąca wrażenie całkowicie sprawnej, łódź.  Łódź nie posiadała jakichkolwiek oznaczeń, natomiast sto metrów dalej, już na skałach, podróżnicy natrafili na 160-litrową beczkę, parę wioseł, nieco drewna oraz rozcięty zbiornik balastowy. Licząc na odnalezienie choćby tylko ciał rozbitków, ekipa Crawforda przeszukała okolicę, jednak poza samą łodzią i krążącymi nad nią ptakami, nikogo nie znalazła.
      Crawford opisał łódź, jako ‘szalupę ratunkową statku wielorybniczego’, która jego zdaniem musiała być częścią większej jednostki. To co dziwiło, a następnie już być może tylko przerażało, to fakt, że w odległości tysięcy mil od Wyspy Bouveta nie przebiegały żadne szlaki handlowe. A kolejne pytania pojawiały się jedno po drugim. Jeśli rzeczywiście była to szalupa, to gdzie podział się statek i co sprawiło, że udało jej się dopłynąć aż tak daleko, no i jak przetrwała podróż po oceanie? Nie znaleziono na niej śladów ożaglowania, brak było silnika, a za jedyny napęd musiały służyć wiosła, które znaleziono w pobliżu”.
       I ani słowa więcej. Kto pragnie autentycznych wrażeń, niech zajrzy do księgarni Coryllusa pod adresem http://coryllus.pl/?wpsc-product=o-samotnej-wyspie-zapomnianej-lodzi-i-oceanie-bez-kresu i kupi to co mieć zwyczajnie trzeba.
 


 

Polecane
Emerytury
Stażowe