[Tylko u nas] Prof. Marek Jan Chodakiewicz o sprawie Jedwabnego: Teoretyzują. Ignorują archiwa. Odrzucają reguły

– Druga strona głównie teoretyzuje, w dużym stopniu ignoruje archiwa, odrzuca tradycyjne reguły naukowe (a w tym nie tylko historii ale i socjologii), i pisze pod z góry przyjętą tezę, że mord popełnili Polacy – mówi prof. Marek Jan Chodakiewicz, współautor książki „Jedwabne. Historia Prawdziwa”, w rozmowie z Mateuszem Kosińskim.
pomnik w miejscu dokonania mordu w Jedwabnem [Tylko u nas] Prof. Marek Jan Chodakiewicz o sprawie Jedwabnego: Teoretyzują. Ignorują archiwa. Odrzucają reguły
pomnik w miejscu dokonania mordu w Jedwabnem / Screen YouTube

– Za nami 80 rocznica zbrodni w Jedwabnem, na którą nowe światło rzuca monografia, której Pan profesor jest współautorem. Do jakich najważniejszych wniosków Państwo doszli?

– Nasz zespół, czyli dr Tomasz Sommer, dr Ewa Stankiewicz i ja, doszedł do wniosku, że sprawcami zbrodni byli Niemcy, a udział Polaków był jeszcze bardziej śladowy niż argumentowałem w mojej anglojęzycznej monografii o Jedwabnem w 2004 r. Notabene nasza najnowsza praca to połączenie monografii, pracy metodologicznej, krytyki „osiągnięć” prokuratorskich oraz kolekcja dokumentów – źródeł oryginalnych.

– Z czego wynika spór naukowy wokół mordu w Jedwabnem?

– Formalnie spór toczy się o sprawstwo główne zbrodni: czy Polacy ją popełnili, czy Niemcy. Ale sporu naukowego sensu stricto nie ma, spór naukowy bowiem powinien być o prawdę. A strona przeciwna odrzuca absolutnie, że coś takiego jak prawda istnieje. Jeśli tak, to odrzucają istnienie nauki, której przecież celem jest ustalać prawdę. I tak z jednej strony mamy tradycyjne dociekania naukowe empiryczne i logocentryczne w poszukiwaniu prawdy; z drugiej strony są postmodernizm, teoria krytyczna (critical theory) oraz lewacka propaganda w formie pedagogiki wstydu, którą uprawiają media na Zachodzie i w znacznym stopniu w kraju. Druga strona stosuje metodę historii jako wycinanki, czyli biorą pod uwagę tylko to, co potwierdza ich tezę (e.g. nie uwzględnia się żadnych świadków, a w tym i żydowskich, którzy twierdzą, że sprawcami byli Niemcy). Druga strona głównie teoretyzuje w dużym stopniu , ignoruje archiwa, odrzuca tradycyjne reguły naukowe (a w tym nie tylko historii ale i socjologii), i pisze pod z góry przyjętą tezę, że mord popełnili Polacy. Druga strona nie zna się na realiach stalinowskich. I w końcu nie potrafi się odnieść do metodologii badań socjologicznych powszechnie stosowanych na Zachodzie, jednocześnie – jak wspomniałem – odrzucając logocentryzm i empirię. Niestety ta druga strona dominuje dyskurs nie tylko na amerykańskich uniwersytetach, ale również w znacznym stopniu i w polskich. To jest smutne, szczególnie że podstawową propozycją postmodernistów jest to, że prawda nie istnieje. Jeśli tak, to na ile poważnie należy przyjmować wersje o mordzie w Jedwabnym propagowaną według wykładni Jana Tomasza Grossa?

– Do jakich najważniejszych, niepublikowanych do tej pory źródeł Państwo dotarli?

– Dotarliśmy do wszystkich źródeł, które zgromadzono na cele śledztwa IPN. Dzięki Bogu – i dzięki dobrym ludziom – że udało nam się zdobyć dokumenty do sprawy Jedwabnego. Jeszcze dwa miesiące temu były one utajnione. Mówimy więc o niemożliwości polemiki ze względu na utajnienie źródeł. Taki Kafka czy Orwell junior. Ale teraz je mamy. Są to głównie: zeznania świadków, raporty, korespondencja prawna, materiały sądowe, prokuratorskie. Są też i inne materiały dowodowe, a w tym zdjęcia, plany, wykresy. W sumie wybraliśmy z tego ponad 2000 stron. Opublikowaliśmy to w dwóch tomach. Oprócz tego mamy materiał pomocniczy, którego nie uwzględniono w czynnościach prokuratorskich. Na przykład mamy materiały dotyczące broni i amunicji niemieckiej z tego okresu. 

– Jak Państwo oceniają ekshumacje, które miały miejsce na terenie Jedwabnego?

– To katastrofa. Mieliśmy zaledwie wstępne czynności ekshumacyjne. I to zostało przerwane. Czyli zrezygnowano z dojścia do najważniejszego materiału dowodowego, jakim są szczątki ofiar. Na ich podstawie można było ustalić rodzaj śmierci, jaki ich spotkała, co pomogłoby bardzo wyjaśnić sprawę. Badania ekshumacyjne są konieczne. Proszę o to spytać profesora Koli, który je prowadził.

– Czy materiał źródłowy zgromadzony przez prokuratora z pionu śledczego Instytutu Pamięci Narodowej Radosława Ignatiewa można uznać za zamknięty?

– Absolutnie nie. Trzeba szukać dalej. Na przykład mówi się o materiale filmowym z Jedwabnego. Niemcy mieli mord filmować. A czy ktoś przeszukał archiwa niemieckie pod tym kątem? Z materiałów prokuratorskich wynika, że nie. Tam jest zaledwie zapytanie o takowe. Ale nikt się nie pofatygował dłubać; z tego, co nam się udało ustalić, takiej kwerendy nie było. Archiwa rosyjskie, gdzie znajdują się zdobyczne dokumenty niemieckie, nie zostały wystarczająco spenetrowane. To samo archiwa ziomkostw żydowskich na emigracji, choćby w Argentynie. Po prostu wszędzie trzeba było pofatygować się do takich miejsc, siedzieć i dłubać, a to nie miało miejsca. 

– Jaką role w procesie dochodzenia do rekonstrukcji zdarzeń odgrywają łuski znalezione na terenie Jedwabnego? 
 
– Łuski są jedną z ważniejszych części łamigłówki. Ale nie jest to sprawa zamknięta bez ekshumacji. Postawiliśmy wstępne hipotezy, które są rozwinięciem dywagacji o amunicji zawartej w mojej monografii o Jedwabnem sprzed 17 lat. Podobnie dotyczy to spraw broni zastosowanej przy popełnianiu zbrodni. Klasyfikujemy kilka ważnych spraw dotyczących choćby dostępności karabinu maszynowego MG, którego prototyp był jak najbardziej stosowany od początku 1941 r. i nie różnił się wiele od modelu MG-42, który na masową skalę wprowadzono w 1942 r. Co więcej, zachowało się nawet zdjęcie żołnierza niemieckiego z prototypem tej broni w akcji w sierpniu 1941 r. pod Mińskiem – a więc na wschód od Jedwabnego. Ale nie można postawić kropki nad i, dopóki nie będzie kontynuacji prac archeologicznych, czyli ekshumacji. 

– Jak Pan Profesor ocenia zeznania świadków zbrodni?

– Jest to bardzo złożona sprawa. Jest to pytanie, które wymaga odpowiedzi na dwóch poziomach. Generalnie bez odpowiedniej metodologii bardzo trudno przetrawić takie zeznania. Trzeba zapożyczyć od innych dziedzin nauki, a nie tylko z nauk społecznych czy humanistyki. Na potrzeby naszej pracy o Jedwabnem trzeba było przebadać m.in. sposób, w jaki działa pamięć. Nie ma lepszego wstępu do tej tematyki niż Lisa Genova, „Remember: The Science of Memory and the Art of Forgetting” (New York: Harmony Books, 2021). Autorka jest biopsychologiem i neurologiem. W przystępny sposób tłumaczy mechanizmy formowania i przechowywania wspomnień w naszych mózgach. Ogólnie – pamięć jest ułomna. Im dłużej od wydarzenia, tym inaczej pamiętamy. Nawet zaraz po wydarzeniu możemy niewiele pamiętać czy pamiętać raczej wybiórczo, albo wręcz mieć zupełnie spaczoną wizję tego, co się wydarzyło. Naturalnie jest dużo więcej autorytetów naukowych z rozmaitych dziedzin wiedzy, które pomagają ogarnąć sposoby oceny i weryfikacji zeznań. W partykularnym przypadku Jedwabnego należało porównać wszystkie dostępne zeznania i wyłapać wspólne wątki. Należało też zgadywać, gdzie był pies, który nie zaszczekał w nocy. Czyli odnaleźć i spleść ze sobą wątki, które wszyscy jakoś widzieli i rozumieli, ale uznali je za tak naturalne, że mówili o nich niewiele albo i nic. No i należało uwypuklić błędy, konfabulacje. Naturalnie najjaskrawszym przykładem tego ostatniego był świadek główny oskarżenia Szmul Wasersztejn, który zresztą przez Szwecję wyjechał na Kubę jeszcze w 1946 r. Nie wiemy na pewno, czy Wasersztejn był feralnego dnia w Jedwabnem. Wiemy na pewno, że później ukrywał się w piwnicy z kilkoma innymi Żydami, z których jeden bezsprzecznie był w Jedwabnem, ale niewiele widział, bo się ukrywał przed mordercami. I ten świadek do końca swego życia – a umarł w Argentynie relatywnie niedawno – utrzymywał, że mordu dokonali Niemcy. Wasersztejn stworzył sobie inną kalkę narracyjną, winiąc Polaków.  I ubecy użyli jego powojennej denuncjacji jako matrycy narracji o rzekomym polskim sprawstwie zbrodni w Jedwabnem. Zgodnie z sowiecką praktyką torturami wymusili przyznanie się do tezy, a potem ludzi odpowiednio skazywano. Ciekawe, że kilka lat potem na podstawie identycznego materiału dowodowego ten sam sędzia doszedł do zupełnie innych wniosków. Tutaj przydała się też ekspertyza sowietologiczna: jak działał system sowieckiej „sprawiedliwości” – czyli kłania się znajomość komparatystyki. Właściwie nic z tego nie pojawiało się w dotychczasowych dociekaniach o Jedwabnem. A szczególnie metodologia ta nie pojawiła się w obiegu naukowym, aby zweryfikować nie tylko publicystykę czy pisane pod tezę polskiej winy prace historyków, ale przede wszystkim prokuratorskie pismo, które umorzyło śledztwo, a które fałszywie jest traktowane na całym świecie jako wyrok sądowy rzekomo potwierdzający polskie sprawstwo. A takiego nie było.
 


 

POLECANE
Politico: Trump powiedział, że USA mogą udzielić Ukrainie gwarancji bezpieczeństwa z ostatniej chwili
Politico: Trump powiedział, że USA mogą udzielić Ukrainie gwarancji bezpieczeństwa

Prezydent USA Donald Trump powiedział liderom Ukrainy i krajów europejskich, że Stany Zjednoczone mogą udzielić Ukrainie gwarancji bezpieczeństwa pod pewnymi warunkami – podało w środę Politico, powołując się na trzy źródła zaznajomione z przebiegiem rozmowy.

Wiadomości
80 lat listu, który dzielił dowódców AK

12 sierpnia 2025 roku minęło dokładnie 80 lat od momentu, gdy ówczesny kpt. Stanisław Sojczyński „Warszyc”, jeden z najbardziej bezkompromisowych dowódców Armii Krajowej, napisał list otwarty do płk. Jana Mazurkiewicza „Radosława”. List ten, stanowiący świadectwo głębokiego podziału w powojennym podziemiu, nabiera nowego znaczenia w obliczu historii i losów obu legendarnych oficerów, którzy ostatecznie zostali awansowani na stopień generała brygady, ale w skrajnie różnych okolicznościach.

Samuel Pereira broni KPO tylko u nas
Samuel Pereira broni KPO

„Skandal! Dotacje! Lody!” – krzyczą krytycy KPO, jakby każde euro z Brukseli trafiało prosto w kieszeń Donalda Tuska. Tymczasem rzeczywistość jest mniej sensacyjna: środki te mają pomóc polskim firmom, instytucjom i społecznościom przetrwać kryzysy i rozwijać się w przyszłości.

Wejdą do KRS? Operacja jest przygotowywana z ostatniej chwili
Wejdą do KRS? "Operacja jest przygotowywana"

W rządzie otrzymali zielone światło, aby przygotowywać plan wejścia do Krajowej Rady Sądownictwa. Szykują operację "a'la TVP" (…). W przygotowaniach biorą udział i ministrowie, i ludzie służb – twierdzi w podcaście "Polityczny WF" Marcin Fijołek.

Media: Nawrocki przypomniał Trumpowi o Bitwie Warszawskiej z ostatniej chwili
Media: Nawrocki przypomniał Trumpowi o Bitwie Warszawskiej

Podczas telekonferencji europejskich przywódców z Donaldem Trumpem prezydent Karol Nawrocki wspomniał o rocznicy Bitwy Warszawskiej oraz wspólnej walce Polaków i Ukraińców przeciwko bolszewikom – poinformował portal Axios. Trump miał zakomunikować przywódcom, że podczas spotkania z Putinem chce doprowadzić do zawieszenia broni.

Straż Pożarna dementuje informację o śmierci strażaka OSP z ostatniej chwili
Straż Pożarna dementuje informację o śmierci strażaka OSP

Państwowa Straż Pożarna dementuje informacje lokalnych mediów o strażaku, który miał zginąć podczas akcji w Kawlach.

Prezydent Nawrocki spotka się z premierem Tuskiem. Padła data z ostatniej chwili
Prezydent Nawrocki spotka się z premierem Tuskiem. Padła data

Na prośbę premiera Donalda Tuska jutro o godz. 12 prezydent Karol Nawrocki spotka się z premierem w Pałacu Prezydenckim – przekazał rzecznik prasowy prezydenta Rafał Leśkiewicz.

Zniszczył pomniki ofiar UPA. ABW zatrzymała 17-letniego Ukraińca z ostatniej chwili
Zniszczył pomniki ofiar UPA. ABW zatrzymała 17-letniego Ukraińca

Funkcjonariusze ABW oraz policji zatrzymali 17-letniego obywatela Ukrainy, który na zlecenie obcych służb przeprowadzał dewastacje pomników ofiar UPA – przekazał w środę koordynator służb specjalnych Tomasz Siemoniak.

PZU wydał pilny komunikat z ostatniej chwili
PZU wydał pilny komunikat

Rada Nadzorcza PZU odwołała Andrzeja Klesyka; obowiązki prezesa czasowo objął Tomasz Tarkowski. Spółka ogłasza konkurs na prezesa – poinformowano w komunikacie PZU.

Tusk pominięty przez Trumpa. Wiadomo było, że Polskę reprezentuje prezydent Nawrocki z ostatniej chwili
Tusk pominięty przez Trumpa. "Wiadomo było, że Polskę reprezentuje prezydent Nawrocki"

Szef prezydenckiego Biura Polityki Międzynarodowej Marcin Przydacz skrytykował w środę stronę rządową za podawanie informacji, że w konsultacjach z prezydentem USA Donaldem Trumpem miał uczestniczyć premier Donald Tusk. – Od wtorku wiadomo było, iż Polskę reprezentuje prezydent Karol Nawrocki – powiedział.

REKLAMA

[Tylko u nas] Prof. Marek Jan Chodakiewicz o sprawie Jedwabnego: Teoretyzują. Ignorują archiwa. Odrzucają reguły

– Druga strona głównie teoretyzuje, w dużym stopniu ignoruje archiwa, odrzuca tradycyjne reguły naukowe (a w tym nie tylko historii ale i socjologii), i pisze pod z góry przyjętą tezę, że mord popełnili Polacy – mówi prof. Marek Jan Chodakiewicz, współautor książki „Jedwabne. Historia Prawdziwa”, w rozmowie z Mateuszem Kosińskim.
pomnik w miejscu dokonania mordu w Jedwabnem [Tylko u nas] Prof. Marek Jan Chodakiewicz o sprawie Jedwabnego: Teoretyzują. Ignorują archiwa. Odrzucają reguły
pomnik w miejscu dokonania mordu w Jedwabnem / Screen YouTube

– Za nami 80 rocznica zbrodni w Jedwabnem, na którą nowe światło rzuca monografia, której Pan profesor jest współautorem. Do jakich najważniejszych wniosków Państwo doszli?

– Nasz zespół, czyli dr Tomasz Sommer, dr Ewa Stankiewicz i ja, doszedł do wniosku, że sprawcami zbrodni byli Niemcy, a udział Polaków był jeszcze bardziej śladowy niż argumentowałem w mojej anglojęzycznej monografii o Jedwabnem w 2004 r. Notabene nasza najnowsza praca to połączenie monografii, pracy metodologicznej, krytyki „osiągnięć” prokuratorskich oraz kolekcja dokumentów – źródeł oryginalnych.

– Z czego wynika spór naukowy wokół mordu w Jedwabnem?

– Formalnie spór toczy się o sprawstwo główne zbrodni: czy Polacy ją popełnili, czy Niemcy. Ale sporu naukowego sensu stricto nie ma, spór naukowy bowiem powinien być o prawdę. A strona przeciwna odrzuca absolutnie, że coś takiego jak prawda istnieje. Jeśli tak, to odrzucają istnienie nauki, której przecież celem jest ustalać prawdę. I tak z jednej strony mamy tradycyjne dociekania naukowe empiryczne i logocentryczne w poszukiwaniu prawdy; z drugiej strony są postmodernizm, teoria krytyczna (critical theory) oraz lewacka propaganda w formie pedagogiki wstydu, którą uprawiają media na Zachodzie i w znacznym stopniu w kraju. Druga strona stosuje metodę historii jako wycinanki, czyli biorą pod uwagę tylko to, co potwierdza ich tezę (e.g. nie uwzględnia się żadnych świadków, a w tym i żydowskich, którzy twierdzą, że sprawcami byli Niemcy). Druga strona głównie teoretyzuje w dużym stopniu , ignoruje archiwa, odrzuca tradycyjne reguły naukowe (a w tym nie tylko historii ale i socjologii), i pisze pod z góry przyjętą tezę, że mord popełnili Polacy. Druga strona nie zna się na realiach stalinowskich. I w końcu nie potrafi się odnieść do metodologii badań socjologicznych powszechnie stosowanych na Zachodzie, jednocześnie – jak wspomniałem – odrzucając logocentryzm i empirię. Niestety ta druga strona dominuje dyskurs nie tylko na amerykańskich uniwersytetach, ale również w znacznym stopniu i w polskich. To jest smutne, szczególnie że podstawową propozycją postmodernistów jest to, że prawda nie istnieje. Jeśli tak, to na ile poważnie należy przyjmować wersje o mordzie w Jedwabnym propagowaną według wykładni Jana Tomasza Grossa?

– Do jakich najważniejszych, niepublikowanych do tej pory źródeł Państwo dotarli?

– Dotarliśmy do wszystkich źródeł, które zgromadzono na cele śledztwa IPN. Dzięki Bogu – i dzięki dobrym ludziom – że udało nam się zdobyć dokumenty do sprawy Jedwabnego. Jeszcze dwa miesiące temu były one utajnione. Mówimy więc o niemożliwości polemiki ze względu na utajnienie źródeł. Taki Kafka czy Orwell junior. Ale teraz je mamy. Są to głównie: zeznania świadków, raporty, korespondencja prawna, materiały sądowe, prokuratorskie. Są też i inne materiały dowodowe, a w tym zdjęcia, plany, wykresy. W sumie wybraliśmy z tego ponad 2000 stron. Opublikowaliśmy to w dwóch tomach. Oprócz tego mamy materiał pomocniczy, którego nie uwzględniono w czynnościach prokuratorskich. Na przykład mamy materiały dotyczące broni i amunicji niemieckiej z tego okresu. 

– Jak Państwo oceniają ekshumacje, które miały miejsce na terenie Jedwabnego?

– To katastrofa. Mieliśmy zaledwie wstępne czynności ekshumacyjne. I to zostało przerwane. Czyli zrezygnowano z dojścia do najważniejszego materiału dowodowego, jakim są szczątki ofiar. Na ich podstawie można było ustalić rodzaj śmierci, jaki ich spotkała, co pomogłoby bardzo wyjaśnić sprawę. Badania ekshumacyjne są konieczne. Proszę o to spytać profesora Koli, który je prowadził.

– Czy materiał źródłowy zgromadzony przez prokuratora z pionu śledczego Instytutu Pamięci Narodowej Radosława Ignatiewa można uznać za zamknięty?

– Absolutnie nie. Trzeba szukać dalej. Na przykład mówi się o materiale filmowym z Jedwabnego. Niemcy mieli mord filmować. A czy ktoś przeszukał archiwa niemieckie pod tym kątem? Z materiałów prokuratorskich wynika, że nie. Tam jest zaledwie zapytanie o takowe. Ale nikt się nie pofatygował dłubać; z tego, co nam się udało ustalić, takiej kwerendy nie było. Archiwa rosyjskie, gdzie znajdują się zdobyczne dokumenty niemieckie, nie zostały wystarczająco spenetrowane. To samo archiwa ziomkostw żydowskich na emigracji, choćby w Argentynie. Po prostu wszędzie trzeba było pofatygować się do takich miejsc, siedzieć i dłubać, a to nie miało miejsca. 

– Jaką role w procesie dochodzenia do rekonstrukcji zdarzeń odgrywają łuski znalezione na terenie Jedwabnego? 
 
– Łuski są jedną z ważniejszych części łamigłówki. Ale nie jest to sprawa zamknięta bez ekshumacji. Postawiliśmy wstępne hipotezy, które są rozwinięciem dywagacji o amunicji zawartej w mojej monografii o Jedwabnem sprzed 17 lat. Podobnie dotyczy to spraw broni zastosowanej przy popełnianiu zbrodni. Klasyfikujemy kilka ważnych spraw dotyczących choćby dostępności karabinu maszynowego MG, którego prototyp był jak najbardziej stosowany od początku 1941 r. i nie różnił się wiele od modelu MG-42, który na masową skalę wprowadzono w 1942 r. Co więcej, zachowało się nawet zdjęcie żołnierza niemieckiego z prototypem tej broni w akcji w sierpniu 1941 r. pod Mińskiem – a więc na wschód od Jedwabnego. Ale nie można postawić kropki nad i, dopóki nie będzie kontynuacji prac archeologicznych, czyli ekshumacji. 

– Jak Pan Profesor ocenia zeznania świadków zbrodni?

– Jest to bardzo złożona sprawa. Jest to pytanie, które wymaga odpowiedzi na dwóch poziomach. Generalnie bez odpowiedniej metodologii bardzo trudno przetrawić takie zeznania. Trzeba zapożyczyć od innych dziedzin nauki, a nie tylko z nauk społecznych czy humanistyki. Na potrzeby naszej pracy o Jedwabnem trzeba było przebadać m.in. sposób, w jaki działa pamięć. Nie ma lepszego wstępu do tej tematyki niż Lisa Genova, „Remember: The Science of Memory and the Art of Forgetting” (New York: Harmony Books, 2021). Autorka jest biopsychologiem i neurologiem. W przystępny sposób tłumaczy mechanizmy formowania i przechowywania wspomnień w naszych mózgach. Ogólnie – pamięć jest ułomna. Im dłużej od wydarzenia, tym inaczej pamiętamy. Nawet zaraz po wydarzeniu możemy niewiele pamiętać czy pamiętać raczej wybiórczo, albo wręcz mieć zupełnie spaczoną wizję tego, co się wydarzyło. Naturalnie jest dużo więcej autorytetów naukowych z rozmaitych dziedzin wiedzy, które pomagają ogarnąć sposoby oceny i weryfikacji zeznań. W partykularnym przypadku Jedwabnego należało porównać wszystkie dostępne zeznania i wyłapać wspólne wątki. Należało też zgadywać, gdzie był pies, który nie zaszczekał w nocy. Czyli odnaleźć i spleść ze sobą wątki, które wszyscy jakoś widzieli i rozumieli, ale uznali je za tak naturalne, że mówili o nich niewiele albo i nic. No i należało uwypuklić błędy, konfabulacje. Naturalnie najjaskrawszym przykładem tego ostatniego był świadek główny oskarżenia Szmul Wasersztejn, który zresztą przez Szwecję wyjechał na Kubę jeszcze w 1946 r. Nie wiemy na pewno, czy Wasersztejn był feralnego dnia w Jedwabnem. Wiemy na pewno, że później ukrywał się w piwnicy z kilkoma innymi Żydami, z których jeden bezsprzecznie był w Jedwabnem, ale niewiele widział, bo się ukrywał przed mordercami. I ten świadek do końca swego życia – a umarł w Argentynie relatywnie niedawno – utrzymywał, że mordu dokonali Niemcy. Wasersztejn stworzył sobie inną kalkę narracyjną, winiąc Polaków.  I ubecy użyli jego powojennej denuncjacji jako matrycy narracji o rzekomym polskim sprawstwie zbrodni w Jedwabnem. Zgodnie z sowiecką praktyką torturami wymusili przyznanie się do tezy, a potem ludzi odpowiednio skazywano. Ciekawe, że kilka lat potem na podstawie identycznego materiału dowodowego ten sam sędzia doszedł do zupełnie innych wniosków. Tutaj przydała się też ekspertyza sowietologiczna: jak działał system sowieckiej „sprawiedliwości” – czyli kłania się znajomość komparatystyki. Właściwie nic z tego nie pojawiało się w dotychczasowych dociekaniach o Jedwabnem. A szczególnie metodologia ta nie pojawiła się w obiegu naukowym, aby zweryfikować nie tylko publicystykę czy pisane pod tezę polskiej winy prace historyków, ale przede wszystkim prokuratorskie pismo, które umorzyło śledztwo, a które fałszywie jest traktowane na całym świecie jako wyrok sądowy rzekomo potwierdzający polskie sprawstwo. A takiego nie było.
 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe