Kamil Grover: Antytrumpowska nagonka w oparach absurdu
Czy zauważyliście, że amerykańscy Demokraci znowu (z uporem maniaka) podnoszą zarzut o wspieraniu Trumpa przez Rosję w trakcie kampanii wyborczej w USA? Powtarzają więc absurd, z którego starali się następnie wykręcić impeachment. I mimo, że śledztwo kosztujące miliony dolarów prowadził zadeklarowany wróg Trumpa - Mueller - a jego raport nie wykazał żadnych 'Russian collusion', to antytrumps - nadal mówią swoje.
Potwierdziły się natomiast zapowiedzi Trumpa (jeszcze z okresu pierwszej kampanii w 2016), że: "nie będą to zwykłe wybory, lecz walka o przetrwanie narodu amerykańskiego oraz o to, czy Ameryka będzie krajem wolnych obywateli, względnie tylko medialną iluzją demokracji".
Potwierdziły się także jego słowa, że "elity w Waszyngtonie nie cofną się przed niczym; przed żadnym kłamstwem, oskarżeniem i pomówieniem aby utrzymać kontrolę i władzę. Każdy kto zagraża ich dominacji był i będzie niszczony z obłędną i konsekwentną zaciekłością".
Jako pierwszy upublicznił ściemę o wspieraniu Trumpa przez Putina, lewicowy Washington Post (taka amerykańska GW), mogący konkurować pod tym względem tylko z NYT. W gazecie tej napisano wprost - "Trump zwyciężył dzięki Putinowi".
Dodajmy, że po spotkaniu z Merkel, Biden obciążył Trumpa odpowiedzialnością za niezablokowanie NordStream. Facet, który znosi sankcję nałożone przez Trumpa, ma czelność teraz czynić go winnym? Czy ktoś to kupi?
Pamiętam, że gdy pojawiły się pierwsze insynuacje, nie mogłem ochłonąć ze zdumienia. Poraziła mnie ich niedorzeczność.
Tyle, że oskarżając Trumpa o korzystanie ze wsparcia Putina jego przeciwnicy wpadli po prostu w pułapkę nonsensu. Oczywiście, przykładów paranoi i amoku jaki ogarnął establishment oraz całą amerykańską lewicę, było i jest jest znacznie więcej.
Jednak insynuacja o 'współpracy' Putina z Trumpem – przebija swoją niedorzecznością wszelkie inne. Bowiem czy można sobie wyobrazić bardziej idiotyczną spekulację? Wynikałoby z niej bowiem, że Putinowi bardziej zależało na SILNEJ,WIELKOMOCARSTWOWEJ Ameryce, rządzonej przez zdecydowanego przywódcę (uosabia to właśnie Trump), niż na Ameryce kierowanej przez słaniającą się na nogach, z kretesem skorumpowaną Hillary, będącą polityczną kukłą i zakładnikiem w rękach finansowego lobby.To byłby NAJWIĘKSZY z możliwych idiotyzmów jakie mógłby popełnić Putin. Byłby to nonsens sprzeczny z elementarną logiką. Wszystko bowiem można powiedzieć o KGBiście, jednak nie to, że jest kompletnym głupcem i politycznym samobójcą!
Dlatego – podobnie jak Trump – w tej sprawie bardziej wierzę Putinowi (który zaprzecza), aniżeli maniakalnym przeciwnikom byłego Prezydenta. Przecież obóz Obama-Hillary miał blisko dekadę na obstawienie swoimi ludzmi kluczowych ogniw władzy na poziomie federalnym. W tym kierowniczych stanowisk w urzędach, sądach, w FBI oraz CIA. I to one z niezwykłą gorliwością szukały haków na Trumpa, lecz nie znalazły. Jednocześnie usuwały lub ignorowały niezliczone dowody korupcji Hillary (wystarczy wspomnieć o słynnym materiale „Clinton Cash” oraz zawartości laptopa Huntera - syna Bidena). Odbicie tych zabagnionych obszarów z rąk Demokratów oraz ich oczyszczenie przez administrację Trumpa, było niezwykle trudne i okazało się niemożliwe w trakcie jednej kadencji. Bowiem Ameryka (podobnie jak Polska) ma swoich renegatów. Sytuacja Trumpa była nawet gorsza niż Jarosława, bo renegaci trafiają się nierzadko także wśród Republikanów (np. nieżyjący już John McCain oraz postawa wielu ludzi z zaplecza Trumpa w czasie sporu o uczciwość wyborów). Ci 'pozorni Republikanie' (a właściwie to krypto-Demokraci) są skorumpowanymi politycznie wrogami przemian jakie zainicjował Trump, swoją dewizą „America First”. Celem tych przemian było ODRODZENIE tożsamościowe Ameryki oraz jej polityczna i ekonomiczna suwerenność. Program Trumpa uderzał więc w sam splot kosmopolitycznych powiązań (i gry interesów), całkowicie sprzecznych z narodowym interesem Stanów Zjednoczonych.
No i stąd bierze się ta furiacka, nie cofająca się przed niczym antytrumpowska agresja sterowana przez określone gremia i grupy nacisku a rozpowszechniana przez będące w ich rękach mainstreamowe media.
I na zakończenie. Nie muszę tych gremiów nazywać 'po imieniu'. Każdy obiektywnie i niezależnie myślący obserwator ameryk. sceny politycznej, dobrze wie, kto od dawna i wciąż jeszcze rozdaje tam polityczne karty.