[Felieton "TS"] Tomasz P. Terlikowski: Liturgia i arbitralne decyzje papieskie
Nie, nie będę znowu polemizował z decyzją papieską. Robiłem to już kilka razy, także na łamach portalu Tysol.pl. Zamiast tego proponuję kilka uwag papieża Benedykta XVI wraz z krótkim komentarzem. Obecnie często mówi się o tym, że głównym celem poprzedniego motu proprio, które wprowadzało równouprawnienie liturgii trydenckiej, była tylko próba odpowiedzi na wyzwanie, jakim był ruch tradycjonalistyczny wychodzący niekiedy poza instytucjonalne ramy Kościoła. Tak jednak, o czym przypomina właśnie Benedykt XVI, nie było. Jego celem było wówczas zupełnie co innego.
„Zależało mi na tym, żeby sam Kościół utożsamiał się wewnętrznie z własną przeszłością, żeby to, co wcześniej było święte, nie stało się nagle błędne” – podkreślał Benedykt XVI w „Ostatnich rozmowach” z Peterem Seewaldem. „Zawsze powtarzałem i wciąż to podkreślam: jest rzeczą ważną, żeby to, co przedtem stanowiło dla ludzi świętość, nie stało się nagle czymś zabronionym. Nie może być nagle tak, że społeczność nagle degraduje coś, co uważało za przynależące do jego istoty” – uzupełniał Benedykt XVI i zaznaczał, że w przypadku starej i nowej liturgii mamy do czynienia z dwoma przestawieniami tej samej Mszy Świętej łacińskiej, której oba mają te same źródła. Takie podejście pokazuje, że zdaniem Benedykta XVI, inaczej niż w przypadku decyzji Franciszka, wcale nie chodziło o kwestie pragmatyczne, o uporządkowanie sytuacji z tradycjonalistami, o administracyjny porządek, ale o… zachowanie korzeni Kościoła i Jego liturgii. I z tej perspektywy także warto spojrzeć na obecne decyzje Franciszka i na ich teologiczne znaczenie.
Warto też nieustannie zadawać pytanie, czy decyzje takie rzeczywiście uzdrowią realne problemy, z jakimi zmaga się Kościół i środowisko tradycji. Nie wydaje się, by najlepszym lekarstwem na przekonanie, że posoborowy Kościół chce ograniczać znaczenie Tradycji i zastępować je nową teologią, było… ograniczenie możliwości sprawowania starej Mszy Świętej. Nie wydaje się, by najlepszą metodą budowania jedności było oddawanie decyzji w tych sprawach biskupom, którzy – co już wiadomo – podzielili się w sprawie rozumienia tego dokumentu. Nie wydaje się wreszcie, by metodą przyciągania tradycjonalistów do nowej liturgii było wpychanie ich w ręce Bractwa Kapłańskiego św. Piusa X. Wszystko to razem pozwala postawić tezę, że decyzja Franciszka jest poważnym błędem. I to także z perspektywy jego wizji Kościoła.