Ks. Skrzypczak: Moment, w którym znajduje się Kościół nikogo nie zadowala

Chrześcijanie nie są już traktowani jako jedna z opcji w pluralistycznym społeczeństwie, wyszliśmy już z epoki tolerancji, jesteśmy w epoce wywierania na nas nacisku w postaci prawnej, medialnej i ideologicznej przemocy. Jesteśmy w momencie, gdzie jedni członkowie Kościoła będą donosić na innych członków Kościoła przed sądami świeckimi – mówi w rozmowie z Jakubem Pacanem ks. prof. Robert Skrzypczak.
Kościół, zdjęcie ilustracyjne / pixabay.com/Himsan Ks. Skrzypczak: Moment, w którym znajduje się Kościół nikogo nie zadowala
Kościół, zdjęcie ilustracyjne / pixabay.com/Himsan

Jesteśmy ostatnim pokoleniem, któremu zależy na urzeczywistnianiu w życiu dziedzictwa kultury moralnej ukształtowanej przez chrześcijaństwo?

Ks. prof. Robert Skrzypczak: To prawda, że jesteśmy w stanie dychotomii między wiarą a życiem, wyznaniem chrześcijańskim a otaczającą nas kulturą. Być może wynika to z błędu jaki popełniło nasze pokolenie i być może poprzednie, które ze zbyt wielkim optymizmem patrzyło na współczesną kulturę, myśląc że jest bardzo otwarta na przesłanie chrześcijańskie czy wręcz nosi w sobie zalążki wiary. Teraz widzimy, przez jak wiele rozczarowań przeszliśmy i coraz bardziej musimy zdać sobie sprawę, że jako chrześcijanie tutaj, w Europie, jesteśmy jak cudzoziemcy w obcym świecie. Otaczająca nas kultura nie tyle jest postchrześcijańska, ile antychrześcijańska. Ona przypomina zbuntowane dzieci, które działają przeciwko swoim rodzicom. Profesor prawa i praktykujący Żyd Joseph Weiler nazywał to chrystofobią.

Właściwie kerygmat trzeba głosić na nowo.

Jesteśmy posłani do kultury obcej, która ma przesłanie antyewangeliczne, jest nasycona wrogością wobec nas. Musimy mieć mocne przekonanie, że głoszenie Ewangelii w dzisiejszych czasach wymaga spełnienia trzech warunków: osobistego spotkania wiary z Chrystusem, bycia posłanym przez Kościół, który wspiera apostoła modlitwą i ofiarą cierpienia, a także gotowości oddania własnego życia.

Czy czynniki zewnętrzne mogą ograniczać wolność wewnętrzną? Takie organizacje jak UE są w stanie zmusić obywatela do wyznawania przekonań, które są mu obce?

Z całą pewnością. Widzimy ogarniający nasz świat nowy miękki totalitaryzm, przykłady się mnożą. Rod  Dreher autor książki „Opcja Benedykta” wydał niedawno książkę „Nie żyć w kłamstwie” . Przyznał, że impulsem do napisania  tej książki był fakt, że społeczeństwa w Europie nie zdają sobie sprawy z galopującej sekularyzacji. Chrześcijanie nie są już nawet traktowani jako jedna z opcji w pluralistycznym społeczeństwie, wyszliśmy już z epoki tolerancji, jesteśmy w epoce wywierania na nas nacisku w postaci prawnej, medialnej i ideologicznej przemocy. Uwagę Drehera obudzili emigranci z Europy Wschodniej, którzy od razu dostrzegli w tym, co się dzieje analogie do wprowadzania komunizmu w ubiegłym stuleciu. Dwa przykłady z ostatniego czasu: ksiądz Bernard Randall w grudniu 2020 roku został zwolniony jako nauczyciel ze szkoły katolickiej w Wielkiej Brytanii w wyniku oskarżenia go o zranienie wrażliwości uczniów po tym, jak ci uczniowie sami przyszli do niego po zajęciach z prelegentami LGBT, niespokojni i pełni pytań: czy to znaczy, że nasi rodzice i nasze rodziny są w fazie schyłkowej, odtąd obowiązują inne standardy w podejściu do seksualności?

Czym zgrzeszył?

Wyjaśnił, że pierwszym zadaniem chrześcijanina jest okazywanie szacunku wszystkim ludziom, bez względu na ich poglądy i wybory, następnie wyjaśnił, skąd biorą się istotne różnice w ludzkiej płciowości, odwołując się do Pisma Świętego i Objawienia. Że mają one związek z Boskim pochodzeniem człowieka, ze stworzenia go na „obraz i podobieństwo” Trójcy Świętej. Mówił, że seksualność jest darem, że ma swoją celowość w postaci wydania na świat z miłości nowego życia. Na tej podstawie został oskarżony o bycie zagrożeniem terrorystycznym dla młodzieży. Ks. Randall podczas rozprawy sądowej w swej sprawie powiedział: „Jeśli dziś, ja, katolicki kapłan jestem sądzony w oparciu o zarzut bycia zagrożeniem terrorystycznym dla innych, jutro pod podobnym zarzutem umieścicie na ławie oskarżonych cały Kościół katolicki”. Drugi przykład: sąd w Kolonii skazał na karę 5 tys. euro grzywny ks. prof. Dariusza Oko za opublikowanie naukowego artykułu dotyczącego homoseksualizmu wśród duchownych katolickich. Oskarżycielem był znany niemiecki ksiądz nie kryjący się ze swoją preferencją seksualną. Jesteśmy w takim momencie, gdzie jedni członkowie Kościoła będą donosić na innych członków Kościoła przed sądami świeckimi, by im zamknąć usta, by móc nadal swobodnie grzeszyć i gorszyć innych. A stawką jest ludzkie zbawienie i życie wieczne, które należy siłą wyrugować z tego pokolenia.

Na naszych oczach powstaje w UE religia świecka lub nie-religia?

Powołam się na książkę, której w Polsce niestety nie ma, „Bad religion” Rossa Douthata. Ten amerykański felietonista „New York Timesa” w genialny sposób pokazał, jak wciąż bogacące się, zachodnie społeczeństwa przestają już wierzyć w Boga osobowego, w zmartwychwstanie Chrystusa, obsuwając się w pewną niespecyficzną religijność, w której centrum postawiona zostaje wygoda, przyjemność, zajmowanie się sobą pod pretekstem podnoszenia jakości życia, i w której śmiertelnie poważnie adorowane są tak zwane „zdobycze cywilizacyjne” i prawa jednostki: aborcja, pełny dostęp do antykoncepcji, eutanazja i zdrowa żywność.

Czyli złoty cielec.

Tak, w tych środowiskach Chrystus jest tylko pretekstem do zajmowania się czymś innym. Stąd ta zła, zepsuta religia.

Traktowanie Chrystusa jako „coacha” lub na zasadzie „mam Pana Boga za sobą i nie zawaham się Go użyć”?

Dlatego też chrześcijaninem nie zostaje się z urodzenia czy natury, ale z osobistego spotkania z żyjącym Chrystusem. Dzisiaj to, co psuje religijność, to proponowanie ludziom łatwych, fałszywych odpowiedzi mających ułatwiać życie, lecz za cenę odstąpienia od prawdy. W tych odpowiedziach nie ma Chrystusowego krzyża. Absolutyzowane są banalne i pozorne rozwiązania nie mające nic wspólnego ze zwycięstwem Chrystusa na Kalwarii.  

Europa Zachodnia wybrała sobie Chrystusa bez krzyża, to ma krzyż bez Chrystusa?

Dokładnie tak: utrapienia i niekończący się ból istnienia. Pokolenie millenialsów, odchodzących od Kościoła w postępie geometrycznym, pragnie osiągnąć szczęście w studiowaniu dwóch fakultetów, w uczeniu się kilku języków, w pragnieniu poznawania świata, w całkowitej dyspozycyjności oferowanej ich korporacjom, dla których pracują, w efekcie czego staje się społeczeństwem przejętym jednym wielkim krzykiem: jestem głodny! Ludzie dzisiaj swe ciała przeobrażają w słupy ogłoszeniowe, usiłują naśladować witraże ze średniowiecznych katedr, pokrywając się ogromną ilością tatuaży. Nie ma miejsca, gdzie by można dołożyć jeszcze obrazek. Moda na rzucanie wyzwań światu, prowokujący wygląd czy zachowanie, erotyczny eksces - to wszystko jest jednym wielkim wołaniem: jestem głodny! Spójrzcie na mnie! Zauważcie mnie! 

To niesamowite.

Joseph Ratzinger w radiu Fulda w swojej ostatniej audycji przed Bożym Narodzeniem 1969 roku pokusił się o pewną wizje przyszłości Kościoła. Widział Kościół odrzucony, zmarginalizowany, zmuszony do utraty większości stanu posiadania i nabytych wcześniej przywilejów. Zmuszony do życia w małych wspólnotach, działających nieraz w ukryciu. W zamian za to wróci do bardzo intensywnego życia chrześcijańskiego i do realnej bliskości z Zmartwychwstałym. Czemu to będzie służyć? Bo współczesne społeczeństwo, które się będzie rozwijało na różnych polach, nie będzie w stanie pokonać jednej zasadniczej choroby cywilizacyjnej, z powodu której ludzie wariują i odbierają sobie życie – samotności. Ci ludzie zwrócą się wówczas do tych małych kościelnych wspólnot, odnajdując w nich odpowiedź, której od dawna poszukiwali.

"Ilekroć powstawał nowy bóg, naród zmuszony był gwałtem do ugięcia się przed złotym cielcem, a potężne państwo rozpalało piec ognisty prześladowań" – pisał kard. Wyszyński.

Sięgając jeszcze wcześniej, czyli do orędzia Matki Bożej z Fatimy, widzimy wezwanie Maryi do poświęcenia Rosji Jej Niepokalanemu Sercu. Jeśli to się nie stanie, wówczas zło rozleje się z tego kraju na cały świat. Prof. William Thomas Walsh przeprowadził w 1946 roku wywiad z siostrą Łucją, fatimską wizjonerką. I zadał jej pytanie, czy to zło może dotyczyć wszystkich krajów świata? Siostra odpowiedziała, że tak. Dzisiaj to obserwujemy: ateistyczne, antyludzkie ideologie nieustannie się rozlewają.

Prymas był człowiekiem bez lęku, może ten wymiar jego posługi powinien nam przyświecać w dniach jego beatyfikacji?

Urodziłem się niedaleko Prudnika, miejsca, w którym Ksiądz Prymas był więziony. Często tam jeżdżę, by się modlić i dużo myślę o próbie, jakiej został poddany Stefan Wyszyński. Wywieziony nie wiadomo gdzie, miał wszelkie powody, by myśleć, że skończy jak wielu polskich duchownych czy patriotów, czyli w odległej Syberii albo w Kazachstanie, z którego nigdy już nie powróci. Mimo to, nie załamał się. Mało tego, kiedy wyszedł po trzech latach uwięzienia, miał nową wizję działania. Program odnowienia przyrzeczeń chrzcielnych, czyli wzmocnienia ludzi od środka. W warunkach komunistycznej dyktatury to był strzał w dziesiątkę. 

Wielu katolików nie wie jak „czytać” nowe ideologie, a Św. Jan Ewangelista pisał jasno „nie dowierzajcie każdemu duchowi, ale badajcie duchy, czy są z Boga (…) duch, który nie uznaje Jezusa, nie jest z Boga”.

Nigdy nie zapomnę spotkania ks. Prymasa Józefa Glempa z klerykami seminarium warszawskiego, bodaj dwa lata przed śmiercią. Prymas powiedział im wtedy tak: „Kiedy my rozpoczynaliśmy nasze kapłaństwo, wychodziliśmy z seminarium noszącego jeszcze dziury po bombardowaniu i szliśmy pracować do miasta, które nie było jeszcze odbudowane. Wiedzieliśmy też, że czeka nas duchowa walka związana z ewangelizacją. Nasze zadanie było wówczas trochę łatwiejsze, ponieważ znaliśmy przeciwnika. Wasza sytuacja jest o wiele trudniejsza, bo wychodzicie do świata sprawiającego pozór przyjaznego, wygodnego, ale wróg tego, co będziecie głosić ewidentnie istnieje, tylko trudno go zlokalizować”. Dzisiaj mamy nie tylko wroga zewnętrznego, ale i wewnętrznego. Św. Jan pisał, że Kościół będzie skonfrontowany z próbą Antychrysta, który „wyszedł z nas, lecz nie był naszego ducha”. To bardzo znamienne słowa Ewangelisty. Benedykt XVI w wywiadzie dołączonym do najnowszej swej biografii napisanej przez Petera Seewalda wprost stwierdził, że mamy do czynienia z dyktaturą Antychrysta, zaś dzisiejsze społeczeństwo jest w trakcie formowania wręcz antychrześcijańskiego Credo.

W którą stronę iść? Reanimować minioną Europę, czy szukać duchowości XXI wieku, tęsknić za Kościołem triumfującym, czy wprowadzać niezmienną Ewangelię w zmienny świat? 

W liście apostolskim „Novo millennio ineunte” papież Jan Paweł II napisał, że istnieje tylko jedna formuła odnowy – jest nią Osoba Jezusa Chrystusa. Byłoby złudne odwoływanie się do minionych epok, do domniemanego modelu życia Kościoła pierwotnego czy też prób reanimacji średniowiecznej civitas christiana. To nas nie wybawi, bo wybawi nas jedynie powrót do Chrystusa, tu i teraz. 

Kiedy Chrystusa chcieli obwołać królem, „królikiem” na miarę swoich wyobrażeń uciekł. Te tęsknoty do dawnej świetności odbieram czasem jako budowanie grupy rekonstrukcyjnej Kościoła triumfującego.

Moment, w którym się znajdujemy nikogo nie zadowala. Z jednej strony są ludzie niezadowoleni z tego, co się dzieje z nami pod wpływem sekularyzacji, wielokulturowości wkraczającej do dużych miast wraz z całym pluralizmem światopoglądowym. Dlatego włączają oni wsteczny bieg, usiłując ocalić stan posiadania Kościoła, tyle że przypomina to nieraz próbę ochrony katolicyzmu przypominającego pięknego motyla oblanego bursztynem. To nie jest misyjne. Piękny klejnot do przechowywania w sentymentalnym muzeum odczuć. Po drugiej stronie są inni sfrustrowani, którzy uważają, że papieże i biskupi po soborze okazali się wielkimi hamulcowymi i z ich winy nie udało się zrealizować projektu, który oni nazywają enigmatycznie „duchem soborowym”, wiążącym się z nadzieją na nowe, świetlane chrześcijaństwo, wyzwolone z epoki konstantyńskiej. Mówią oni, że Kościół jest zapóźniony o jakieś dwieście lat. To fałszywa hermeneutyka, bo Kościół winien iść z Duchem Świętym, a nie z duchem czasu.

Zupełna niezależność od zmienności czasu jest po prostu niemożliwa dla kogoś, kto swym istnieniem jest zakorzeniony w czasie, nawet jeśli te korzenie sięgają w wieczność.

Warto przede wszystkim przypomnieć o największym wydarzeniu w historii ludzkości, kiedy to 
wieczność weszła w czas. My staliśmy się odbiorcami wcielenia się w dzieje ludzkości odwiecznego Syna Bożego. I na nas spoczywa odpowiedzialność, co my z tym zrobimy. Nie unikniemy pytania, czy Kościół ma być solą ziemi czy słodzikiem dla świata; innymi słowy: czy ma być miłym Kościółkiem wpisującym się w ludzkie kaprysy i oczekiwania, czy też proroczym ludem Boga, gotowym głosić ludziom Zmartwychwstałego nawet za cenę odrzucenia i ukrzyżowania. 


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Eksport zbóż z Ukrainy. Premier Szmyhal przedstawił swoją wizję z ostatniej chwili
Eksport zbóż z Ukrainy. Premier Szmyhal przedstawił swoją wizję

Nasz rząd wprowadził weryfikację eksportu kukurydzy, rzepaku, słonecznika i pszenicy; bez licencji eksport tych kategorii nie będzie dokonywany - powiedział w czwartek premier Ukrainy Denys Szmyhal. Jak dodał, wydawanie pozwoleń będzie następowało we współpracy ze stroną polską.

Polityk koalicji 13 grudnia skomentowała sprawę prok. Wrzosek. Wpis skasowała, ale w internecie nic nie ginie z ostatniej chwili
Polityk koalicji 13 grudnia skomentowała sprawę prok. Wrzosek. Wpis skasowała, ale w internecie nic nie ginie

Szefowa klubu parlamentarnego Lewicy Anna Maria Żukowska zaskakująco skomentowała aferę z prokurator Ewą Wrzosek, która wybuchła po publikacji "Wirtualnej Polski" w czwartek. Wpis swój dosyć szybko usunęła. Zanim to jednak nastąpiło, odniosła się do niego sama prokurator Wrzosek.

Po konsultacjach władz Polski i Ukrainy. Tusk zabiera głos z ostatniej chwili
Po konsultacjach władz Polski i Ukrainy. Tusk zabiera głos

– Kończymy w czwartek rozmowy polsko-ukraińskie z jeszcze głębszym przeświadczeniem, że nie ma takiej siły na świecie, która mogłaby podważyć naszą przyjaźń, solidarność i współpracę, szczególnie w obliczu zagrożenia, jakim jest agresywna polityka Rosji – powiedział w czwartek premier Donald Tusk.

Nie żyje uczestnik znanego programu z ostatniej chwili
Nie żyje uczestnik znanego programu

Media obiegła informacja o śmierci jednego z uczestników znanego programu rozrywkowego „Gogglebox. Przed telewizorem”. 40-letni George Gilbey zmarł w wyniku nieszczęśliwego wypadku.

Sprawa Tomasza Komendy. Zaskakujące informacje z ostatniej chwili
Sprawa Tomasza Komendy. Zaskakujące informacje

Sprawa niesłusznie skazanego na 25 lat więzienia Tomasza Komendy wciąż budzi wiele kontrowersji. Śmierć mężczyzny, który odsiedział 18 lat więzienia z zasądzonego mu wyroku, wstrząsnęła opinią publiczną. W sprawie pojawiły się nowe informacje. Okazuje się, że adwokaci chcą zgłębić prawdę dotyczącą jego problemów zdrowotnych.

Wraca skandal wokół przejęcia TVP. Jest komentarz prokurator Wrzosek z ostatniej chwili
Wraca skandal wokół przejęcia TVP. Jest komentarz prokurator Wrzosek

Prokurator Ewa Wrzosek opublikowała w mediach społecznościowych krótki komentarz odnoszący się do afery, jaka wybuchła po publikacji Wirtualnej Polski nt. tego, w jaki sposób „walczyła o wolne media”.

Kongres USA zaakceptował sprzedaż Polsce środków bojowych JASSM-ER, AMRAAM oraz AIM-9X z ostatniej chwili
Kongres USA zaakceptował sprzedaż Polsce środków bojowych JASSM-ER, AMRAAM oraz AIM-9X

Minister obrony narodowej Władysław Kosiniak-Kamysz poinformował w czwartek, że Kongres USA zaakceptował sprzedaż Polsce lotniczych środków bojowych: JASSM-ER, AMRAAM oraz AIM-9X.

Putin mówił o ataku Rosji na NATO. Padły słowa o Polsce z ostatniej chwili
Putin mówił o ataku Rosji na NATO. Padły słowa o Polsce

Wojna na Ukrainie trwa już trzeci rok. Rosja wiele razy groziła swoim sąsiadom, że konflikt może się rozszerzyć, przybierając nawet formę nuklearnego. Władimir Putin, który w środę spotkał się z żołnierzami w obwodzie twerskim, nawiązał do tej kwestii i przy okazji wspomniał o naszym kraju.

Sondaż: Wojska NATO na Ukrainie? Polacy odpowiedzieli z ostatniej chwili
Sondaż: Wojska NATO na Ukrainie? Polacy odpowiedzieli

Z sondażu IBRiS przeprowadzonego na zlecenie „Rzeczpospolitej” wynika, że 74,8 proc. badanych nie chce, aby do Ukrainy zostali wysłani żołnierze polscy oraz z krajów NATO. Za takim rozwiązaniem jest tylko 10,2 proc. pytanych, a 15 proc. nie ma zdania – podaje czwartkowa „Rzeczpospolita”.

Wraca skandal wokół przejęcia TVP. Jest komunikat neoprokuratury z ostatniej chwili
Wraca skandal wokół przejęcia TVP. Jest komunikat neoprokuratury

„W nawiązaniu do dzisiejszego artykułu red. Patryka Słowika pt. «Sienkiewicz, Wrzosek, Wolne Sądy i wniosek. Jak prokurator walczyła o wolne media» informuję, iż Wydział Spraw Wewnętrznych Prokuratury Krajowej prowadzi śledztwo” – brzmi komunikat opublikowany przez prok. Przemysława Nowaka, rzecznika prasowego Prokuratury Krajowej. 

REKLAMA

Ks. Skrzypczak: Moment, w którym znajduje się Kościół nikogo nie zadowala

Chrześcijanie nie są już traktowani jako jedna z opcji w pluralistycznym społeczeństwie, wyszliśmy już z epoki tolerancji, jesteśmy w epoce wywierania na nas nacisku w postaci prawnej, medialnej i ideologicznej przemocy. Jesteśmy w momencie, gdzie jedni członkowie Kościoła będą donosić na innych członków Kościoła przed sądami świeckimi – mówi w rozmowie z Jakubem Pacanem ks. prof. Robert Skrzypczak.
Kościół, zdjęcie ilustracyjne / pixabay.com/Himsan Ks. Skrzypczak: Moment, w którym znajduje się Kościół nikogo nie zadowala
Kościół, zdjęcie ilustracyjne / pixabay.com/Himsan

Jesteśmy ostatnim pokoleniem, któremu zależy na urzeczywistnianiu w życiu dziedzictwa kultury moralnej ukształtowanej przez chrześcijaństwo?

Ks. prof. Robert Skrzypczak: To prawda, że jesteśmy w stanie dychotomii między wiarą a życiem, wyznaniem chrześcijańskim a otaczającą nas kulturą. Być może wynika to z błędu jaki popełniło nasze pokolenie i być może poprzednie, które ze zbyt wielkim optymizmem patrzyło na współczesną kulturę, myśląc że jest bardzo otwarta na przesłanie chrześcijańskie czy wręcz nosi w sobie zalążki wiary. Teraz widzimy, przez jak wiele rozczarowań przeszliśmy i coraz bardziej musimy zdać sobie sprawę, że jako chrześcijanie tutaj, w Europie, jesteśmy jak cudzoziemcy w obcym świecie. Otaczająca nas kultura nie tyle jest postchrześcijańska, ile antychrześcijańska. Ona przypomina zbuntowane dzieci, które działają przeciwko swoim rodzicom. Profesor prawa i praktykujący Żyd Joseph Weiler nazywał to chrystofobią.

Właściwie kerygmat trzeba głosić na nowo.

Jesteśmy posłani do kultury obcej, która ma przesłanie antyewangeliczne, jest nasycona wrogością wobec nas. Musimy mieć mocne przekonanie, że głoszenie Ewangelii w dzisiejszych czasach wymaga spełnienia trzech warunków: osobistego spotkania wiary z Chrystusem, bycia posłanym przez Kościół, który wspiera apostoła modlitwą i ofiarą cierpienia, a także gotowości oddania własnego życia.

Czy czynniki zewnętrzne mogą ograniczać wolność wewnętrzną? Takie organizacje jak UE są w stanie zmusić obywatela do wyznawania przekonań, które są mu obce?

Z całą pewnością. Widzimy ogarniający nasz świat nowy miękki totalitaryzm, przykłady się mnożą. Rod  Dreher autor książki „Opcja Benedykta” wydał niedawno książkę „Nie żyć w kłamstwie” . Przyznał, że impulsem do napisania  tej książki był fakt, że społeczeństwa w Europie nie zdają sobie sprawy z galopującej sekularyzacji. Chrześcijanie nie są już nawet traktowani jako jedna z opcji w pluralistycznym społeczeństwie, wyszliśmy już z epoki tolerancji, jesteśmy w epoce wywierania na nas nacisku w postaci prawnej, medialnej i ideologicznej przemocy. Uwagę Drehera obudzili emigranci z Europy Wschodniej, którzy od razu dostrzegli w tym, co się dzieje analogie do wprowadzania komunizmu w ubiegłym stuleciu. Dwa przykłady z ostatniego czasu: ksiądz Bernard Randall w grudniu 2020 roku został zwolniony jako nauczyciel ze szkoły katolickiej w Wielkiej Brytanii w wyniku oskarżenia go o zranienie wrażliwości uczniów po tym, jak ci uczniowie sami przyszli do niego po zajęciach z prelegentami LGBT, niespokojni i pełni pytań: czy to znaczy, że nasi rodzice i nasze rodziny są w fazie schyłkowej, odtąd obowiązują inne standardy w podejściu do seksualności?

Czym zgrzeszył?

Wyjaśnił, że pierwszym zadaniem chrześcijanina jest okazywanie szacunku wszystkim ludziom, bez względu na ich poglądy i wybory, następnie wyjaśnił, skąd biorą się istotne różnice w ludzkiej płciowości, odwołując się do Pisma Świętego i Objawienia. Że mają one związek z Boskim pochodzeniem człowieka, ze stworzenia go na „obraz i podobieństwo” Trójcy Świętej. Mówił, że seksualność jest darem, że ma swoją celowość w postaci wydania na świat z miłości nowego życia. Na tej podstawie został oskarżony o bycie zagrożeniem terrorystycznym dla młodzieży. Ks. Randall podczas rozprawy sądowej w swej sprawie powiedział: „Jeśli dziś, ja, katolicki kapłan jestem sądzony w oparciu o zarzut bycia zagrożeniem terrorystycznym dla innych, jutro pod podobnym zarzutem umieścicie na ławie oskarżonych cały Kościół katolicki”. Drugi przykład: sąd w Kolonii skazał na karę 5 tys. euro grzywny ks. prof. Dariusza Oko za opublikowanie naukowego artykułu dotyczącego homoseksualizmu wśród duchownych katolickich. Oskarżycielem był znany niemiecki ksiądz nie kryjący się ze swoją preferencją seksualną. Jesteśmy w takim momencie, gdzie jedni członkowie Kościoła będą donosić na innych członków Kościoła przed sądami świeckimi, by im zamknąć usta, by móc nadal swobodnie grzeszyć i gorszyć innych. A stawką jest ludzkie zbawienie i życie wieczne, które należy siłą wyrugować z tego pokolenia.

Na naszych oczach powstaje w UE religia świecka lub nie-religia?

Powołam się na książkę, której w Polsce niestety nie ma, „Bad religion” Rossa Douthata. Ten amerykański felietonista „New York Timesa” w genialny sposób pokazał, jak wciąż bogacące się, zachodnie społeczeństwa przestają już wierzyć w Boga osobowego, w zmartwychwstanie Chrystusa, obsuwając się w pewną niespecyficzną religijność, w której centrum postawiona zostaje wygoda, przyjemność, zajmowanie się sobą pod pretekstem podnoszenia jakości życia, i w której śmiertelnie poważnie adorowane są tak zwane „zdobycze cywilizacyjne” i prawa jednostki: aborcja, pełny dostęp do antykoncepcji, eutanazja i zdrowa żywność.

Czyli złoty cielec.

Tak, w tych środowiskach Chrystus jest tylko pretekstem do zajmowania się czymś innym. Stąd ta zła, zepsuta religia.

Traktowanie Chrystusa jako „coacha” lub na zasadzie „mam Pana Boga za sobą i nie zawaham się Go użyć”?

Dlatego też chrześcijaninem nie zostaje się z urodzenia czy natury, ale z osobistego spotkania z żyjącym Chrystusem. Dzisiaj to, co psuje religijność, to proponowanie ludziom łatwych, fałszywych odpowiedzi mających ułatwiać życie, lecz za cenę odstąpienia od prawdy. W tych odpowiedziach nie ma Chrystusowego krzyża. Absolutyzowane są banalne i pozorne rozwiązania nie mające nic wspólnego ze zwycięstwem Chrystusa na Kalwarii.  

Europa Zachodnia wybrała sobie Chrystusa bez krzyża, to ma krzyż bez Chrystusa?

Dokładnie tak: utrapienia i niekończący się ból istnienia. Pokolenie millenialsów, odchodzących od Kościoła w postępie geometrycznym, pragnie osiągnąć szczęście w studiowaniu dwóch fakultetów, w uczeniu się kilku języków, w pragnieniu poznawania świata, w całkowitej dyspozycyjności oferowanej ich korporacjom, dla których pracują, w efekcie czego staje się społeczeństwem przejętym jednym wielkim krzykiem: jestem głodny! Ludzie dzisiaj swe ciała przeobrażają w słupy ogłoszeniowe, usiłują naśladować witraże ze średniowiecznych katedr, pokrywając się ogromną ilością tatuaży. Nie ma miejsca, gdzie by można dołożyć jeszcze obrazek. Moda na rzucanie wyzwań światu, prowokujący wygląd czy zachowanie, erotyczny eksces - to wszystko jest jednym wielkim wołaniem: jestem głodny! Spójrzcie na mnie! Zauważcie mnie! 

To niesamowite.

Joseph Ratzinger w radiu Fulda w swojej ostatniej audycji przed Bożym Narodzeniem 1969 roku pokusił się o pewną wizje przyszłości Kościoła. Widział Kościół odrzucony, zmarginalizowany, zmuszony do utraty większości stanu posiadania i nabytych wcześniej przywilejów. Zmuszony do życia w małych wspólnotach, działających nieraz w ukryciu. W zamian za to wróci do bardzo intensywnego życia chrześcijańskiego i do realnej bliskości z Zmartwychwstałym. Czemu to będzie służyć? Bo współczesne społeczeństwo, które się będzie rozwijało na różnych polach, nie będzie w stanie pokonać jednej zasadniczej choroby cywilizacyjnej, z powodu której ludzie wariują i odbierają sobie życie – samotności. Ci ludzie zwrócą się wówczas do tych małych kościelnych wspólnot, odnajdując w nich odpowiedź, której od dawna poszukiwali.

"Ilekroć powstawał nowy bóg, naród zmuszony był gwałtem do ugięcia się przed złotym cielcem, a potężne państwo rozpalało piec ognisty prześladowań" – pisał kard. Wyszyński.

Sięgając jeszcze wcześniej, czyli do orędzia Matki Bożej z Fatimy, widzimy wezwanie Maryi do poświęcenia Rosji Jej Niepokalanemu Sercu. Jeśli to się nie stanie, wówczas zło rozleje się z tego kraju na cały świat. Prof. William Thomas Walsh przeprowadził w 1946 roku wywiad z siostrą Łucją, fatimską wizjonerką. I zadał jej pytanie, czy to zło może dotyczyć wszystkich krajów świata? Siostra odpowiedziała, że tak. Dzisiaj to obserwujemy: ateistyczne, antyludzkie ideologie nieustannie się rozlewają.

Prymas był człowiekiem bez lęku, może ten wymiar jego posługi powinien nam przyświecać w dniach jego beatyfikacji?

Urodziłem się niedaleko Prudnika, miejsca, w którym Ksiądz Prymas był więziony. Często tam jeżdżę, by się modlić i dużo myślę o próbie, jakiej został poddany Stefan Wyszyński. Wywieziony nie wiadomo gdzie, miał wszelkie powody, by myśleć, że skończy jak wielu polskich duchownych czy patriotów, czyli w odległej Syberii albo w Kazachstanie, z którego nigdy już nie powróci. Mimo to, nie załamał się. Mało tego, kiedy wyszedł po trzech latach uwięzienia, miał nową wizję działania. Program odnowienia przyrzeczeń chrzcielnych, czyli wzmocnienia ludzi od środka. W warunkach komunistycznej dyktatury to był strzał w dziesiątkę. 

Wielu katolików nie wie jak „czytać” nowe ideologie, a Św. Jan Ewangelista pisał jasno „nie dowierzajcie każdemu duchowi, ale badajcie duchy, czy są z Boga (…) duch, który nie uznaje Jezusa, nie jest z Boga”.

Nigdy nie zapomnę spotkania ks. Prymasa Józefa Glempa z klerykami seminarium warszawskiego, bodaj dwa lata przed śmiercią. Prymas powiedział im wtedy tak: „Kiedy my rozpoczynaliśmy nasze kapłaństwo, wychodziliśmy z seminarium noszącego jeszcze dziury po bombardowaniu i szliśmy pracować do miasta, które nie było jeszcze odbudowane. Wiedzieliśmy też, że czeka nas duchowa walka związana z ewangelizacją. Nasze zadanie było wówczas trochę łatwiejsze, ponieważ znaliśmy przeciwnika. Wasza sytuacja jest o wiele trudniejsza, bo wychodzicie do świata sprawiającego pozór przyjaznego, wygodnego, ale wróg tego, co będziecie głosić ewidentnie istnieje, tylko trudno go zlokalizować”. Dzisiaj mamy nie tylko wroga zewnętrznego, ale i wewnętrznego. Św. Jan pisał, że Kościół będzie skonfrontowany z próbą Antychrysta, który „wyszedł z nas, lecz nie był naszego ducha”. To bardzo znamienne słowa Ewangelisty. Benedykt XVI w wywiadzie dołączonym do najnowszej swej biografii napisanej przez Petera Seewalda wprost stwierdził, że mamy do czynienia z dyktaturą Antychrysta, zaś dzisiejsze społeczeństwo jest w trakcie formowania wręcz antychrześcijańskiego Credo.

W którą stronę iść? Reanimować minioną Europę, czy szukać duchowości XXI wieku, tęsknić za Kościołem triumfującym, czy wprowadzać niezmienną Ewangelię w zmienny świat? 

W liście apostolskim „Novo millennio ineunte” papież Jan Paweł II napisał, że istnieje tylko jedna formuła odnowy – jest nią Osoba Jezusa Chrystusa. Byłoby złudne odwoływanie się do minionych epok, do domniemanego modelu życia Kościoła pierwotnego czy też prób reanimacji średniowiecznej civitas christiana. To nas nie wybawi, bo wybawi nas jedynie powrót do Chrystusa, tu i teraz. 

Kiedy Chrystusa chcieli obwołać królem, „królikiem” na miarę swoich wyobrażeń uciekł. Te tęsknoty do dawnej świetności odbieram czasem jako budowanie grupy rekonstrukcyjnej Kościoła triumfującego.

Moment, w którym się znajdujemy nikogo nie zadowala. Z jednej strony są ludzie niezadowoleni z tego, co się dzieje z nami pod wpływem sekularyzacji, wielokulturowości wkraczającej do dużych miast wraz z całym pluralizmem światopoglądowym. Dlatego włączają oni wsteczny bieg, usiłując ocalić stan posiadania Kościoła, tyle że przypomina to nieraz próbę ochrony katolicyzmu przypominającego pięknego motyla oblanego bursztynem. To nie jest misyjne. Piękny klejnot do przechowywania w sentymentalnym muzeum odczuć. Po drugiej stronie są inni sfrustrowani, którzy uważają, że papieże i biskupi po soborze okazali się wielkimi hamulcowymi i z ich winy nie udało się zrealizować projektu, który oni nazywają enigmatycznie „duchem soborowym”, wiążącym się z nadzieją na nowe, świetlane chrześcijaństwo, wyzwolone z epoki konstantyńskiej. Mówią oni, że Kościół jest zapóźniony o jakieś dwieście lat. To fałszywa hermeneutyka, bo Kościół winien iść z Duchem Świętym, a nie z duchem czasu.

Zupełna niezależność od zmienności czasu jest po prostu niemożliwa dla kogoś, kto swym istnieniem jest zakorzeniony w czasie, nawet jeśli te korzenie sięgają w wieczność.

Warto przede wszystkim przypomnieć o największym wydarzeniu w historii ludzkości, kiedy to 
wieczność weszła w czas. My staliśmy się odbiorcami wcielenia się w dzieje ludzkości odwiecznego Syna Bożego. I na nas spoczywa odpowiedzialność, co my z tym zrobimy. Nie unikniemy pytania, czy Kościół ma być solą ziemi czy słodzikiem dla świata; innymi słowy: czy ma być miłym Kościółkiem wpisującym się w ludzkie kaprysy i oczekiwania, czy też proroczym ludem Boga, gotowym głosić ludziom Zmartwychwstałego nawet za cenę odrzucenia i ukrzyżowania. 



Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe