[Tylko u nas] Karol Nawrocki: Solidarność zrodziła się z dobrej woli szarych ludzi

– Na pułapie uniwersalnym Solidarność niesie wszystkie cechy i elementy wartości, które są dzisiaj ważne dla Polski, dla Europy – mówi dr Karol Nawrocki, prezes Instytutu Pamięci Narodowej, w rozmowie z Mateuszem Kosińskim.
Karol Nawrocki [Tylko u nas] Karol Nawrocki: Solidarność zrodziła się z dobrej woli szarych ludzi
Karol Nawrocki / IPN, Mikołaj Bujak

– Panie Prezesie, rozmawiamy w czasie rocznicy wybuchu strajku w Stoczni Gdańskiej w 1980 r. Pochodzi Pan z Gdańska, jakie znaczenie mają dla Pana te wydarzenia?
– Rzeczywiście, Gdańsk to dla mnie szczególne miejsce, ale też Solidarność jest dla mnie szczególnym fenomenem – i to fenomenem w skali świata. Na skutek strajków sierpniowych Solidarność przywróciła wiarę w godność człowieka i wolność. Później usiłowano tę wiarę zdławić 13 grudnia 1981 r., ale mamy wszyscy świadomość, że bez Solidarności nie byłoby wolności. Strajki w sierpniu 1980 r. to również wspomnienie jednoczenia się Polaków wobec walki z systemem komunistycznym. Z jednej strony wiemy, że korpus znaczeń socjalnych był bardzo ważny, on do dzisiaj zostaje jedną z najważniejszych kwestii dla Solidarności, ale z drugiej strony wymiar antykomunistyczny, wolnościowy był równie ważny. Warto pamiętać, że to, co przyniósł system totalitarny w latach 80., to, jak rozprawiano się z działaczami Solidarności po 13 grudnia 1981 r., jest doskonałym przykładem, że Polska jeszcze długo po zakończeniu II wojny światowej nie była państwem wolnym, tylko państwem kolonialnym.

– Czy dziedzictwo Solidarności jest tym elementem, który można wykorzystać do budowania wizerunku Polski za granicą?
– Oczywiście. Solidarność z jednej strony przywołuje wartości chrześcijańskie, bo odwołuje się wprost do słów z Pisma Świętego: „jeden drugiego brzemiona noście i tak wypełniajcie prawo Chrystusowe”. To więc mocny związek z chrześcijańskością Europy. Z drugiej strony Solidarność oznacza wolność. W słowie „Solidarność” zamyka się właśnie wolność wolnych ludzi w niewolnym kraju. Na tym pułapie uniwersalnym Solidarność niesie wszystkie cechy i elementy wartości, które są dzisiaj ważne dla Polski, dla Europy. Żeby nie było zbyt optymistycznie, to uważam, że jako naród, jako państwo na skutek różnych obiektywnych wydarzeń zmarnowaliśmy w pewien sposób symbol Solidarności w przestrzeni międzynarodowej. Nie udało nam się usystematyzować wiedzy o fenomenie Solidarności na całym świecie i wydaje mi się, że zarówno misją Solidarności, jak i Instytutu Pamięci Narodowej powinno być stworzenie z Solidarności naszej marki w skali całego świata. Ona w końcu mówi o nas, o Polakach, o narodzie ludzi wolnych, przywiązanych do suwerenności, ale też wrażliwym socjalnie.

– Już od lat 90. wokół powstania Solidarności budowano pewną narrację historyczną. Jednych przywódców stawiano na piedestale, innych wygumkowano. Często podkreślano, że Solidarność to zasługa kilku liderów, tymczasem jej fenomenem była masowość, ogólnopolskość, fakt, że włączyli się w nią Polacy od Suwałk po Wałbrzych, od Rzeszowa po Szczecin. Czy warto podkreślać ten aspekt fenomenu Solidarności? 
– Z jednej strony wiemy jako ludzie zajmujący się odbiorem społecznym pewnych projektów i ich recepcją, że każdy z nich, a także każdy z ruchów czy wydarzeń społecznych musi mieć swoją twarz. To naturalne, czy się z tym zgadzamy, czy nie. Z drugiej strony fenomenem Solidarności, i mówię to jako autor monografii o elbląskiej Solidarności, czyli małego regionu będącego poza głównym nurtem wydarzeń historycznych, jest to – co miałem okazję śledzić – ogromne zaangażowanie zwykłych ludzi. Na tej masowości, na zrywie serca, na dobrej woli szarych ludzi, którzy nie mieli opieki medialnej, nie mogli do kamer opowiedzieć, co dzieje się w trakcie ich lokalnego strajku. Na tym polega fenomen Solidarności. To tak głęboka studnia wartości, życiorysów, że każdy może znaleźć swojego bohatera Solidarności. Dla mnie osobiście takimi bohaterami, z którymi czuję się najbardziej związany, są: śp. Anna Walentynowicz, państwo Joanna i Andrzej Gwiazdowie, Krzysztof Wyszkowski. Każda chwila spędzona z nimi sprawia, że dotykam historii. Pod tym względem w stu procentach zgadzam się z panem redaktorem, że Solidarność swoją wielkość zawdzięcza temu, że poruszyła ludzi od wielkich miast, wielkich zakładów, do naprawdę malutkich społeczności. 

– Objęcie przez Pana funkcji prezesa IPN-u to równocześnie zakończenie przez Pana pracy w Muzeum II Wojny Światowej. Jak ocenia Pan ten okres? Co uznaje za największe sukcesy, a co sprawiło największe problemy? Domyślam się, że szczególnie ważne jest dla Pana Muzeum na Westerplatte… 
– Wierzę, że mój następca, który jest moim przyjacielem, promotorem, prof. Grzegorz Berendt pokieruje tym dziełem w stronę sukcesu, że Muzeum Westerplatte i Wojny 1939 powstanie. Przez te cztery lata przygotowywaliśmy inwestycję pod względem prawnym, administracyjnym, finansowym, koncepcyjnym. Oczywiście pozostało bardzo dużo do zrobienia, ale wszystko jest na dobrej drodze. Mam głębokie przekonanie, że mój następca jest odpowiednią osobą, by dokończyć to dzieło. Muzeum II Wojny Światowej zostawiam zupełnie inne, niż zastałem. Jeśli chodzi o największe problemy – było to stworzenie zespołu gotowego do realizowania misji państwowej instytucji kultury. Zastałem Muzeum rozpolitykowane, głęboko w konflikcie politycznym, również międzynarodowym. Do tego nie było rozwiązań dla Westerplatte. Wydawało się, że pod naporem opinii publicznej, naukowców, opinii międzynarodowej nie uda się zbudować zespołu ani osiągnąć postawionych celów. Tymczasem zostawiam Muzeum odwiedzone w ciągu czterech lat przez 1 mln 800 tys. osób, z blisko 15 tys. nowych obiektów w zbiorach, z przygotowaną inwestycją na Westerplatte, ze wspaniałym, wyjątkowym, choć niewielkim, bo składającym się ze 120 osób, zespołem, który może te zadania realizować. To poczytuję jako swój największy sukces. Muzeum miało też duże osiągnięcia w przestrzeni multimedialnej, nowoczesnych technologii. To jest ta rzecz, którą chciałbym implementować do Instytutu.

– No właśnie, jakie największe wyzwania czekają na Pana w IPN-ie?
– Największym wyzwaniem w pierwszych tygodniach i miesiącach jest przygotowanie struktury Instytutu. On bardzo się zmienił od czasu, kiedy ja w nim pracowałem. To już poważna jednostka administracyjna, może zbyt administracyjna. Chciałbym rozpalić serca pracowników IPN-u w poczuciu misji, tak jak było za prezesury prof. Janusza Kurtyki, kiedy pracowałem w gdańskim oddziale Instytutu. Oczywiście misją jest też przywracanie pamięci, fizyczne przywracanie żołnierzy podziemia antykomunistycznego, kolejne sukcesy wydawnicze. Natomiast największym zadaniem, poza ustawowym, które będzie kontynuowane, jest z całą pewnością powrót IPN-u do międzynarodowej dyplomacji historycznej, czyli wejście w przestrzeń międzynarodową. Z tym jest poważny problem i chciałbym to zmienić. Zamierzam również wykorzystać sytuację, w której nowy prezes jest urodzony w latach 80. i ma szansę stać się łącznikiem między pokoleniem bohaterów II wojny światowej, bohaterów opozycji antykomunistycznej a pokoleniem młodszych. To Biuro Nowoczesnych Technologii, które zostanie powołane we wrześniu, i specjalne narzędzia edukacyjne, które pozwolą zachęcić do poznawania historii przyszłe elity Rzeczpospolitej, czyli dzisiejszą młodzież.

– Ostatni kryzys z Izraelem dowodzi, że wbrew teoriom postmodernistów polityka historyczna wcale nie odeszła do lamusa…
– IPN jest instytucją powołaną i do badań naukowych, i do gromadzenia dokumentów, ale też do tego, by pozostawać aktywnym w sferze polityki pamięci. Nie boję się tego określenia. Nie porwę się na słowną semantyczną ekwilibrystykę, żeby udawać, że nie ma czegoś takiego jak polityka pamięci. Dzisiaj, w XXI wieku polityka pamięci jest elementem twardych gier politycznych na całym świecie. Rozumieją to wielkie mocarstwa, zawsze wspominam Donalda Trumpa, który w czterech punktach porozumienia z Kim Dzong Unem domagał się zwrócenia szczątków żołnierzy amerykańskich z wojny koreańskiej z lat 50. To pokazuje, jak ważne jest budowanie dzisiejszej obywatelskości, patriotyzmu. To z jednej strony wewnętrzne budowanie poczucia prestiżu służby Rzeczpospolitej, a z drugiej – w kontekście międzynarodowym – polityka pamięci wpływająca na szereg twardych procesów politycznych, na markę państw, na możliwości negocjowania umów ekonomicznych czy politycznych. Jeśli ktoś chce udawać, że polityka pamięci, polityka historyczna nie funkcjonuje, to przyjdzie mu zmierzyć się z porażką. Oczywiście jestem historykiem, a nie politykiem czy członkiem partii politycznej, ale nie możemy uciekać od poczucia, że w sferze dyplomacji historycznej mamy dużo do zrobienia i to służy Polsce. To oczywiście nie wyklucza mierzenia się z trudnymi tematami naszej historii. 

– Czy zamierza Pan sięgnąć po popkulturę w celu promocji historii Polski?
– Tak, to oczywiste. To doświadczenie, które wynoszę z Muzeum II Wojny Światowej, byliśmy bardzo aktywni kulturalnie, powstał teatr, teatr dziecięcy, były wydarzenia muzyczne, festiwale. To rzeczywiście doskonale oddziaływało, szczególnie na młodych Polaków, ale też na tych zainteresowanych kulturą, skłonnych do przyswajania wiedzy historycznej. To ten sektor, w którym chciałbym, żeby Instytut był bardziej aktywny.
 


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Niemieckie media: Polski pokaz siły w Waszyngtonie z ostatniej chwili
Niemieckie media: Polski pokaz siły w Waszyngtonie

Pozycja Polski w NATO daje jej ogromny wpływ na sojuszników. Mówi się, że dyplomaci odegrali ważną rolę w porozumieniu USA w sprawie miliardowej pomocy dla Ukrainy. W przeciwieństwie do swoich europejskich sojuszników, Warszawa ma do dyspozycji ważny zestaw instrumentów – pisze niemiecki "Die Welt".

Apel Piotra Dudy: To nie czas na bierność, to czas na solidarność z ostatniej chwili
Apel Piotra Dudy: To nie czas na bierność, to czas na solidarność

Piotr Duda, przewodniczący Komisji Krajowej NSZZ "Solidarność" wystosował apel do członków i sympatyków NSZZ "Solidarność", w którym wzywa do obecności na demonstracji, jaką Solidarność i Solidarność RI organizują 10 maja w Warszawie.

„Narodowy Dzień gwałtu”. Szokująca akcja na TikToku z ostatniej chwili
„Narodowy Dzień gwałtu”. Szokująca akcja na TikToku

Na platformie społecznościowej TikTok w Niemczech pojawiają się fake'owe materiały promujące informację, jakoby 24 kwietnia miał miejsce „National Rape Day” [Narodowy Dzień Gwałtu – red.], w którym napaści seksualne na kobiety i dziewczynki rzekomo pozostają bezkarne. Sprawa wzbudziła reakcję berlińskich władz.

USA: Ustawa o pomocy dla Ukrainy, Izraela i Tajwanu. Joe Biden podjął decyzję z ostatniej chwili
USA: Ustawa o pomocy dla Ukrainy, Izraela i Tajwanu. Joe Biden podjął decyzję

Prezydent Joe Biden podpisał w środę ustawę o pomocy dla Ukrainy, Izraela i Tajwanu o wartości 95 mld dolarów. Ustawa daje też chińskiej firmie ByteDance rok na sprzedaż TikToka. Prezydent zapowiedział, że nowe transze uzbrojenia wkrótce trafią na Ukrainę

Jest pierwszy komentarz Sienkiewicza po dymisji z ostatniej chwili
Jest pierwszy komentarz Sienkiewicza po dymisji

– Płynę na nieznane wody, ale w słusznej pirackiej sprawie; trzeba pomóc Europie obronić się przed ryzykiem wojny – powiedział dziennikarzom dotychczasowy szef MKiDN Bartłomiej Sienkiewicz, po tym, jak Rada Krajowa PO zatwierdziła go jako "jedynkę" KO do Parlamentu Europejskiego w okręgu obejmującym woj. świętokrzyskie i małopolskie.

Beata Szydło podczas debaty o skrajnie prawicowym ataku na Zielony Ład: Co to ma być? [WIDEO] z ostatniej chwili
Beata Szydło podczas debaty o "skrajnie prawicowym ataku" na Zielony Ład: Co to ma być? [WIDEO]

– W tej kadencji Parlamentu było bardzo wiele kuriozalnych debat, ale w tej chwili lewicowi radykałowie przeszli samych siebie. Co to w ogóle ma być, szanowni państwo? – mówiła podczas środowej debaty w PE była premier Beata Szydło.

Potężna afera finansowa w Niemczech. Żelazna prokurator ma dosyć Wiadomości
Potężna afera finansowa w Niemczech. "Żelazna prokurator" ma dosyć

Anne Brorhilker jest jako prokurator śledczy jednoznacznie kojarzona z jednym z największych skandali finansowych w Niemczech. Niebywale skomplikowany system podatkowy sprawił, że inwestujący w akcje na giełdzie gracze mogli wyłudzić od niemieckiego państwa zwrot podatków, których nigdy nie zapłacili. Ta metoda określana jest przez niemieckie media jako “Cum-Ex”.

Dowództwo Generalne: Na Bałtyku zaginął żołnierz wojsk specjalnych z ostatniej chwili
Dowództwo Generalne: Na Bałtyku zaginął żołnierz wojsk specjalnych

Jak informuje w mediach społecznościowych Dowództwo Generalne Rodzajów Sił Zbrojnych, dziś popołudniu, w trakcie programowego szkolenia nurkowego na Bałtyku, zaginął jeden z żołnierzy wojsk specjalnych.

Kto zastąpi Roberta Lewandowskiego w reprezentacji? Sprawa jest oczywista z ostatniej chwili
Kto zastąpi Roberta Lewandowskiego w reprezentacji? "Sprawa jest oczywista"

Łukasz Piszczek udzielił wywiadu portalowi WP SportoweFakty. Mówił m.in. o Robercie Lewandowskim i polskie reprezentacji.

Trzymałem ją za rękę. Dramat uczestnika znanego programu z ostatniej chwili
"Trzymałem ją za rękę". Dramat uczestnika znanego programu

Uczestnik znanego programu podzielił się trudnym przeżyciem. Przeżył prawdziwy koszmar.

REKLAMA

[Tylko u nas] Karol Nawrocki: Solidarność zrodziła się z dobrej woli szarych ludzi

– Na pułapie uniwersalnym Solidarność niesie wszystkie cechy i elementy wartości, które są dzisiaj ważne dla Polski, dla Europy – mówi dr Karol Nawrocki, prezes Instytutu Pamięci Narodowej, w rozmowie z Mateuszem Kosińskim.
Karol Nawrocki [Tylko u nas] Karol Nawrocki: Solidarność zrodziła się z dobrej woli szarych ludzi
Karol Nawrocki / IPN, Mikołaj Bujak

– Panie Prezesie, rozmawiamy w czasie rocznicy wybuchu strajku w Stoczni Gdańskiej w 1980 r. Pochodzi Pan z Gdańska, jakie znaczenie mają dla Pana te wydarzenia?
– Rzeczywiście, Gdańsk to dla mnie szczególne miejsce, ale też Solidarność jest dla mnie szczególnym fenomenem – i to fenomenem w skali świata. Na skutek strajków sierpniowych Solidarność przywróciła wiarę w godność człowieka i wolność. Później usiłowano tę wiarę zdławić 13 grudnia 1981 r., ale mamy wszyscy świadomość, że bez Solidarności nie byłoby wolności. Strajki w sierpniu 1980 r. to również wspomnienie jednoczenia się Polaków wobec walki z systemem komunistycznym. Z jednej strony wiemy, że korpus znaczeń socjalnych był bardzo ważny, on do dzisiaj zostaje jedną z najważniejszych kwestii dla Solidarności, ale z drugiej strony wymiar antykomunistyczny, wolnościowy był równie ważny. Warto pamiętać, że to, co przyniósł system totalitarny w latach 80., to, jak rozprawiano się z działaczami Solidarności po 13 grudnia 1981 r., jest doskonałym przykładem, że Polska jeszcze długo po zakończeniu II wojny światowej nie była państwem wolnym, tylko państwem kolonialnym.

– Czy dziedzictwo Solidarności jest tym elementem, który można wykorzystać do budowania wizerunku Polski za granicą?
– Oczywiście. Solidarność z jednej strony przywołuje wartości chrześcijańskie, bo odwołuje się wprost do słów z Pisma Świętego: „jeden drugiego brzemiona noście i tak wypełniajcie prawo Chrystusowe”. To więc mocny związek z chrześcijańskością Europy. Z drugiej strony Solidarność oznacza wolność. W słowie „Solidarność” zamyka się właśnie wolność wolnych ludzi w niewolnym kraju. Na tym pułapie uniwersalnym Solidarność niesie wszystkie cechy i elementy wartości, które są dzisiaj ważne dla Polski, dla Europy. Żeby nie było zbyt optymistycznie, to uważam, że jako naród, jako państwo na skutek różnych obiektywnych wydarzeń zmarnowaliśmy w pewien sposób symbol Solidarności w przestrzeni międzynarodowej. Nie udało nam się usystematyzować wiedzy o fenomenie Solidarności na całym świecie i wydaje mi się, że zarówno misją Solidarności, jak i Instytutu Pamięci Narodowej powinno być stworzenie z Solidarności naszej marki w skali całego świata. Ona w końcu mówi o nas, o Polakach, o narodzie ludzi wolnych, przywiązanych do suwerenności, ale też wrażliwym socjalnie.

– Już od lat 90. wokół powstania Solidarności budowano pewną narrację historyczną. Jednych przywódców stawiano na piedestale, innych wygumkowano. Często podkreślano, że Solidarność to zasługa kilku liderów, tymczasem jej fenomenem była masowość, ogólnopolskość, fakt, że włączyli się w nią Polacy od Suwałk po Wałbrzych, od Rzeszowa po Szczecin. Czy warto podkreślać ten aspekt fenomenu Solidarności? 
– Z jednej strony wiemy jako ludzie zajmujący się odbiorem społecznym pewnych projektów i ich recepcją, że każdy z nich, a także każdy z ruchów czy wydarzeń społecznych musi mieć swoją twarz. To naturalne, czy się z tym zgadzamy, czy nie. Z drugiej strony fenomenem Solidarności, i mówię to jako autor monografii o elbląskiej Solidarności, czyli małego regionu będącego poza głównym nurtem wydarzeń historycznych, jest to – co miałem okazję śledzić – ogromne zaangażowanie zwykłych ludzi. Na tej masowości, na zrywie serca, na dobrej woli szarych ludzi, którzy nie mieli opieki medialnej, nie mogli do kamer opowiedzieć, co dzieje się w trakcie ich lokalnego strajku. Na tym polega fenomen Solidarności. To tak głęboka studnia wartości, życiorysów, że każdy może znaleźć swojego bohatera Solidarności. Dla mnie osobiście takimi bohaterami, z którymi czuję się najbardziej związany, są: śp. Anna Walentynowicz, państwo Joanna i Andrzej Gwiazdowie, Krzysztof Wyszkowski. Każda chwila spędzona z nimi sprawia, że dotykam historii. Pod tym względem w stu procentach zgadzam się z panem redaktorem, że Solidarność swoją wielkość zawdzięcza temu, że poruszyła ludzi od wielkich miast, wielkich zakładów, do naprawdę malutkich społeczności. 

– Objęcie przez Pana funkcji prezesa IPN-u to równocześnie zakończenie przez Pana pracy w Muzeum II Wojny Światowej. Jak ocenia Pan ten okres? Co uznaje za największe sukcesy, a co sprawiło największe problemy? Domyślam się, że szczególnie ważne jest dla Pana Muzeum na Westerplatte… 
– Wierzę, że mój następca, który jest moim przyjacielem, promotorem, prof. Grzegorz Berendt pokieruje tym dziełem w stronę sukcesu, że Muzeum Westerplatte i Wojny 1939 powstanie. Przez te cztery lata przygotowywaliśmy inwestycję pod względem prawnym, administracyjnym, finansowym, koncepcyjnym. Oczywiście pozostało bardzo dużo do zrobienia, ale wszystko jest na dobrej drodze. Mam głębokie przekonanie, że mój następca jest odpowiednią osobą, by dokończyć to dzieło. Muzeum II Wojny Światowej zostawiam zupełnie inne, niż zastałem. Jeśli chodzi o największe problemy – było to stworzenie zespołu gotowego do realizowania misji państwowej instytucji kultury. Zastałem Muzeum rozpolitykowane, głęboko w konflikcie politycznym, również międzynarodowym. Do tego nie było rozwiązań dla Westerplatte. Wydawało się, że pod naporem opinii publicznej, naukowców, opinii międzynarodowej nie uda się zbudować zespołu ani osiągnąć postawionych celów. Tymczasem zostawiam Muzeum odwiedzone w ciągu czterech lat przez 1 mln 800 tys. osób, z blisko 15 tys. nowych obiektów w zbiorach, z przygotowaną inwestycją na Westerplatte, ze wspaniałym, wyjątkowym, choć niewielkim, bo składającym się ze 120 osób, zespołem, który może te zadania realizować. To poczytuję jako swój największy sukces. Muzeum miało też duże osiągnięcia w przestrzeni multimedialnej, nowoczesnych technologii. To jest ta rzecz, którą chciałbym implementować do Instytutu.

– No właśnie, jakie największe wyzwania czekają na Pana w IPN-ie?
– Największym wyzwaniem w pierwszych tygodniach i miesiącach jest przygotowanie struktury Instytutu. On bardzo się zmienił od czasu, kiedy ja w nim pracowałem. To już poważna jednostka administracyjna, może zbyt administracyjna. Chciałbym rozpalić serca pracowników IPN-u w poczuciu misji, tak jak było za prezesury prof. Janusza Kurtyki, kiedy pracowałem w gdańskim oddziale Instytutu. Oczywiście misją jest też przywracanie pamięci, fizyczne przywracanie żołnierzy podziemia antykomunistycznego, kolejne sukcesy wydawnicze. Natomiast największym zadaniem, poza ustawowym, które będzie kontynuowane, jest z całą pewnością powrót IPN-u do międzynarodowej dyplomacji historycznej, czyli wejście w przestrzeń międzynarodową. Z tym jest poważny problem i chciałbym to zmienić. Zamierzam również wykorzystać sytuację, w której nowy prezes jest urodzony w latach 80. i ma szansę stać się łącznikiem między pokoleniem bohaterów II wojny światowej, bohaterów opozycji antykomunistycznej a pokoleniem młodszych. To Biuro Nowoczesnych Technologii, które zostanie powołane we wrześniu, i specjalne narzędzia edukacyjne, które pozwolą zachęcić do poznawania historii przyszłe elity Rzeczpospolitej, czyli dzisiejszą młodzież.

– Ostatni kryzys z Izraelem dowodzi, że wbrew teoriom postmodernistów polityka historyczna wcale nie odeszła do lamusa…
– IPN jest instytucją powołaną i do badań naukowych, i do gromadzenia dokumentów, ale też do tego, by pozostawać aktywnym w sferze polityki pamięci. Nie boję się tego określenia. Nie porwę się na słowną semantyczną ekwilibrystykę, żeby udawać, że nie ma czegoś takiego jak polityka pamięci. Dzisiaj, w XXI wieku polityka pamięci jest elementem twardych gier politycznych na całym świecie. Rozumieją to wielkie mocarstwa, zawsze wspominam Donalda Trumpa, który w czterech punktach porozumienia z Kim Dzong Unem domagał się zwrócenia szczątków żołnierzy amerykańskich z wojny koreańskiej z lat 50. To pokazuje, jak ważne jest budowanie dzisiejszej obywatelskości, patriotyzmu. To z jednej strony wewnętrzne budowanie poczucia prestiżu służby Rzeczpospolitej, a z drugiej – w kontekście międzynarodowym – polityka pamięci wpływająca na szereg twardych procesów politycznych, na markę państw, na możliwości negocjowania umów ekonomicznych czy politycznych. Jeśli ktoś chce udawać, że polityka pamięci, polityka historyczna nie funkcjonuje, to przyjdzie mu zmierzyć się z porażką. Oczywiście jestem historykiem, a nie politykiem czy członkiem partii politycznej, ale nie możemy uciekać od poczucia, że w sferze dyplomacji historycznej mamy dużo do zrobienia i to służy Polsce. To oczywiście nie wyklucza mierzenia się z trudnymi tematami naszej historii. 

– Czy zamierza Pan sięgnąć po popkulturę w celu promocji historii Polski?
– Tak, to oczywiste. To doświadczenie, które wynoszę z Muzeum II Wojny Światowej, byliśmy bardzo aktywni kulturalnie, powstał teatr, teatr dziecięcy, były wydarzenia muzyczne, festiwale. To rzeczywiście doskonale oddziaływało, szczególnie na młodych Polaków, ale też na tych zainteresowanych kulturą, skłonnych do przyswajania wiedzy historycznej. To ten sektor, w którym chciałbym, żeby Instytut był bardziej aktywny.
 



Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe