Nie milkną echa „imprezy u Mazurka”. Poncyljusz tłumaczy się w zaskakujący sposób
Nie milkną echa 50. urodzin znanego dziennikarza i publicysty Roberta Mazurka, na którego imprezie bawiło się wielu polityków z większości opcji politycznych. Zamiast słuchać sprawozdania szefa NIK Mariana Banasia w Sejmie, w ubiegły piątek politycy tacy jak m.in. Władysław Kosiniak-Kamysz, Tadeusz Cymański, Borys Budka czy Piotr Gliński woleli pojechać do jednej z warszawskich restauracji.
Jednym z gości był także poseł Platformy Obywatelskiej Paweł Poncyljusz, który w „Rozmowie poranka” na antenie Polskiego Radia 24 został zapytany o imprezę mającą miejsce w ubiegły piątek.
– Nie poszedłem tam spotkać się z Michałem Dworczykiem, ale świętować 50. urodziny Roberta Mazurka, którego znam ponad 20 lat. Dłużej znam Dworczyka, ale nie miałem przyjemności fraternizowania się z różnymi politykami, gośćmi audycji Mazurka na przestrzeni lat. Bardziej chodziło o wyrażenie szacunku wobec jubilata – powiedział polityk PO i dodał, że rozmawiał z szefem KPRM jedynie o „pandemii i szczepieniach”.
Poseł przyznał, że rozumie powód oburzenia całą sytuacją: – Rozumiane jest to tak, że poszliśmy i śmialiśmy się z wyborców, bo rozmawialiśmy prawie jak przyjaciele. Przyjaźnie w polityce nie mają dziś znaczenia. Zawsze na spotkaniach z politykami PiS jestem wobec nich wręcz za ostry. To nie jest tak, że poza kamerami i mikrofonami pijemy sobie z dzióbków.
– Posłowie co tydzień spotykają się w pendolino, gdy wracają do swoich domów. Rozumiem kontekst, że akurat w tym czasie odbywało się posiedzenie Sejmu – dodał.