[Z Niemiec dla Tysol.pl] Wojciech Osiński: Pozostaje mieć nadzieję, że Niemcy wybiorą w niedzielę mniejsze zło

Dwa dni przed wyborami do Bundestagu sondaże dają pierwszeństwo partii SPD. Scenariusz tak zwanej „czerwono-zielonej” koalicji nie jest jednak jeszcze przesądzony. Na ostatniej prostej kampanii chadecja nadrabia straty, a tygodnik „Der Spiegel” wróży, że w niedzielę Niemców czeka „wyborczy thriller”.
Armin Laschet [Z Niemiec dla Tysol.pl] Wojciech Osiński: Pozostaje mieć nadzieję, że Niemcy wybiorą w niedzielę mniejsze zło
Armin Laschet / PA/LUKAS BARTH-TUTTAS / POOL Dostawca: PAP/EPA

Według ostatnich sondaży partia SPD może liczyć na około 25 procent poparcia. Drugiego oddechu długo nie mógł złapać Armin Laschet, choć na finiszu kampanii kandydat CDU/CSU zaczął nadrabiać opóźnienia we wzbogacaniu oferty programowej, co zaowocowało zdobyciem kilku punktów procentowych. Krótko przed wyborami parlamentarnymi jego obóz oscyluje wokół 22 procent. 

Poparcie dla partii Zielonych, potencjalnego partnera koalicyjnego socjaldemokratów, zadeklarowało z kolei ok. 16 procent ankietowanych. Najniższe notowania osiąga postkomunistyczna Lewica. Niesłabnąca popularność kandydata SPD uprawdopodobnia tezę o utworzeniu rządu o zabarwieniu socjalistycznym – tak zwanej „czerwono-zielonej” lub „czerwono-czerwono-zielonej” koalicji z udziałem postkomunistów. W sondażach poparcia dla kandydatów Olaf Scholz wypada jeszcze lepiej. W ostatnim badaniu telewizji ZDF swój krzyżyk przy nazwisku wicekanclerza postawiłoby 48 procent. Natomiast Armin Laschet zdobywa zaledwie 22 procent głosów. Gwoli uzyskania stabilnej większości Scholz nie wyklucza też koalicji z liberałami.

 

Z kim chce rządzić FDP?

Krótko przed wyborami kandydat CDU/CSU Armin Laschet ostrzegł partię FDP przed zawarciem sojuszu z SPD i Zielonymi. Według obecnych sondaży tak zwana „koalicja sygnalizacji świetlnej” uzyskałaby wygodną większość w Bundestagu.

Na łamach gazety „Passauer Neue Presse” przewodniczący CDU zaapelował do  szefa liberałów Christiana Lindnera, by nie nawiązywał sojuszy, które będą od niego wymagać „ideowych wolt”. 

Podczas ostatniej debaty zarysowały się wyraźne podziały między chadecją i ugrupowaniami lewicowymi. Wyborca musi mieć pewność, z kim liberałowie chcą rządzić 

- zażądał Laschet.

W rozmowie z dziennikiem „Der Tagesspiegel” Christian Lindner podkreślił wprawdzie, że nie zamierza współpracować z partiami, które chcą „wywłaszczyć koncerny mieszkaniowe”, choć dał też do zrozumienia, że tym razem FDP jest „języczkiem u wagi” i nie chce się już przyglądać poczynaniom rządu z ław opozycji. Tak zwana „koalicja sygnalizacji świetlnej” z udziałem SPD, Zielonych i FDP sprawdziła się jego zdaniem na przykład w Nadrenii-Palatynacie. Liberałowie uchodzą tradycyjnie za potencjalnych sojuszników chadecji, w obliczu jednoczącego się obozu socjalistycznego niezbędnych do sformowania stabilnej większości. 

 

Kto wygrał debaty?

Po ostatnich trzech debatach telewizyjnych kandydatów na kanclerza media doszły zgodnie do wniosku, że najwięcej sympatii zdobył obecny minister finansów Olaf Scholz. Jest to nieco zdumiewające, wziąwszy pod uwagę powiązania jego resortu z szeregiem spraw, badanych przez wymiar sprawiedliwości. Z sondażu ARD wynika, że niemieccy wyborcy doceniają głównie merytoryczną wiedzę i cierpliwość ministra Scholza, który na wszelkie zarzuty reaguje z „hanzeatycko-stoickim spokojem”. 

Scholz wychodzi z każdej sytuacji obronną ręką, mimo afer w instytucjach podlegających jego nadzorowi

- zauważa publicysta Robin Alexander.

Nierozwiązane problemy Scholza zadziałały na Lascheta niczym wyłom w murach obronnych, zachęcający go do podjęcia ofensywy. Polem ostrych polemik były nadużycia firmy płatniczej Wirecard, oskarżanej o defraudację 2 miliardów euro, oraz operacje skarbowe nazywane „cum-ex”, w których z kieszeni podatników wyłudzono ponad 55 miliardów euro. Zdaniem Lascheta Scholz ubiega się o fotel kanclerski w „atmosferze skandali wyciszanych przez SPD”.

Gdyby mój minister finansów zwolnił się w ten sposób z odpowiedzialności, to miałby ogromny problem 

- zaznaczył Armin Laschet.

Szef CDU ostrzegał także słusznie przed „skrętem w lewo” po przejęciu władzy przez SPD. Według kandydata chadecji Armina Lascheta autoryzowana niegdyś przez socjaldemokratów reforma rynku pracy oduczyła Niemców odpowiedzialności za wspólne dobro.

Szczodrość socjalistycznych darczyńców nie zniwelowała podziałów, lecz je powiększyła

- powiedział. 

Podczas jednej z ostatnich debat szef CDU odniósł się też do zagrożeń związanych z islamskimi terrorystami, domagając się jasnych zasad dotyczących ich deportacji. Jego kontrkandydaci Olaf Scholz i Annalena Baerbock opowiedzieli się z kolei za podwyższeniem płacy minimalnej. Armin Laschet tłumaczył, że składaniem kosztownych obietnic lewica „kręci bicz na własny grzbiet”. 

Skutki wzrostu minimalnej stawki poniosą głównie sektory poturbowane przez pandemię 

- wskazywał.

Podczas debaty kandydaci SPD i Zielonych nie ukrywali, że po wyborach chcieliby razem rządzić. Jednym ze wspólnych postulatów jest pogłębienie integracji europejskiej i utworzenie specjalnego ministerstwa ochrony klimatu, mającego prawo weta wobec decyzji każdego innego resortu. Mimo słusznych krytycznych uwag Lascheta notowania Scholza znów poszybowały w górę, a media wskazały go jako zwycięzcę debaty. Dopiero w ostatnich dniach potwierdziły się tendencje do zmniejszania się przewagi, prowadzących od kilku tygodni w badaniach opinii, socjaldemokratów nad chadekami.

Kandydatowi SPD zaszkodziła prawdopodobnie dopiero obława w jego ministerstwie na ostatniej prostej kampanii. Kilka dni temu Scholz musiał odpowiedzieć na szereg pytań komisji śledczej Bundestagu. On sam z kolei oskarżył chadeków i opozycję o celową prowokację. Jego zdaniem zwołanie posiedzenia komisji Bundestagu tak krótko przed wyborami było „całkowicie zbędne”. 

W świetle obecnych sondaży lawina oszczerstw i pomówień pod moim adresem nie jest przypadkowa. Obecnie wszyscy próbują odnieść z tej nagonki zysk 

- oświadczył kandydat SPD. 

Olaf Scholz utrzymuje, że stał się celem zniesławiającej propagandy, która miała go zdyskredytować w oczach wyborców. Media natomiast przypominają o ostatnich rewizjach w resortach finansów i sprawiedliwości, kierowanych przez socjaldemokratów. 

Zarzuty są poważne i nie zostały wyjaśnione na tyle, by je rozwiać


 
- ustalił tygodnik „Focus”. 

Śledztwo prowadzone przez prokuraturę w Osnabrück dotyczy między innymi urzędu Financial Intelligence Unit, podlegającego Scholzowi. Instytucja z siedzibą w Kolonii miała się dopuścić skrajnych zaniechań w walce z praniem brudnych pieniędzy. 

Mimo wspomnianych rewizji i przesłuchań kampania wyborcza nie była jednak szczególnie spektakularna. Miesięcznik „Cicero” stwierdza, że wyścig o fotel kanclerski był „nudnym festiwalem błędów i bylejakości”.

Liczba zwolenników Angeli Merkel topniała z roku na rok, aż w końcu pozostała garstka lojalnych nominatów, licytujących się w populistycznych zaczepkach, które nic nie znaczą 

- czytamy.

Dziennik "Schwäbische Zeitung" z kolei zauważa, że Armin Laschet, Annalena Baerbock i Olaf Scholz nie poruszyli dotąd wcale najistotniejszych tematów. 

W pierwszych debatach niemal zupełnie zabrakło wątków dotyczących kryzysu migracyjnego i klęski poniesionej w Afganistanie 

- pisze badeńska gazeta.

Dwa dni przed wyborami media zastanawiały się, czy politycy zdążyli dotrzeć do nieprzekonanych wyborców, których jest nadal bardzo wielu. Posłużyć miała temu ostatnia debata telewizyjna - tym razem z udziałem przywódców wszystkich partii reprezentowanych w Bundestagu. Jak zauważył „Der Spiegel”, „dyskutantów było wielu, lecz wniosków już nieco mniej”. 

Prowadzący byli zmęczeni chaotycznym przebiegiem dyskusji, a jej uczestnicy przerywaniem wypowiedzi 

- pisze hamburski tygodnik. Tymczasem paleta poruszonych zagadnień była szeroka.

Szef FDP Christian Lindner zaznaczył, że polityka podatkowa SPD i Lewicy polega na „bezmyślnym pchaniu głowy w pętlę”. 

Podwyższenie podatków w obecnej sytuacji nie ożywi gospodarki. Niemcy są dziś mocno zadłużone, a polityka monetarna EBC generuje dodatkowe impulsy proinflacyjne 

- tłumaczył.

Lider chadecji Armin Laschet opowiedział się za uruchomieniem gazociągu Nord Stream 2. Premier Bawarii Markus Söder zaś krytykował, że metody Zielonych niszczą niemieckie firmy, a szefowa frakcji AfD Alice Weidel mówiła o konieczności pozostania Polski w UE. Scholz próbował zaś rozwiać wszelkie wątpliwości dotyczące radykalizmu niektórych członków SPD.

Wbrew medialnym pogłoskom mój rząd będzie stopniowo podwyższał budżet na obronność 

- zapewnił.

Pod tej ostatniej przedwyborczej debacie media zgodnie podkreśliły, że nie pomogła niezdecydowanym wyborcom. Znany niemiecki publicysta Peter Hahne martwi się, że po odejściu Merkel pozostała typowa dla jej rządów atmosfera podszytej lękiem ostrożności przed mówieniem tego, o czym wszyscy wiedzą. 

Główni kandydaci nie chcą się znaleźć pod pręgierzem opinii publicznej i przede wszystkim nie narażać się młodym. W ten sposób chcą dopłynąć do brzegu bez większego uszczerbku.

- uważa Hahne.

 

Zindoktrynowana niemiecka młodzież

No właśnie, wróćmy na chwilę do niemieckiej młodzieży. Walka ze „zmianą klimatu” oraz „dyskriminacją mniejszości” immunizują młodych Niemców na wszelką podejrzliwość i krytykę. W (uchodzących za poważne) programach telewizyjnych i serwisach informacyjnych do głosu dochodzą nieopełnoletni narwańcy, którzy pieklą się, że politycy są bierni wobec nadchodzącej niechybnie „katastrofy klimatycznej”.

Obok niemieckiej liderki ruchu „Fridays For Future” Luisy Neubauer ultrasocjalistyczny wiceszef SPD Kevin Kühnert zakrawa już niemal na konserwatystę. Młodzi eko-utopiści oburzają się, że główni kandydaci nie dyskutowali o „ochronie klimatu”, podczas gdy tak naprawdę czynili to niemal bez przerwy. Śmiechem przez łzy należałoby reagować na postulaty, podnoszone przez niektórych „klimatycznych hochsztaplerów”. A jednak problem związany z ideologicznym obłędem, jakiemu ulegają za Odrą młodzi ludzie, jest niezwykle poważny.

Modelowym przykładem, uświadamiającym nader dobitnie, że za zachodnią granicą coś nie gra, był ostatnio program telewizyjny „Wahlarena”, w którym kandydat chadecji Armin Laschet musiał odpowiadać na pytania publiczności. Cykl tego rodzaju programów jest już w Niemczech przedwyborczą tradycją i pozwala głównym kandydatom zaskarbić sobie trochę więcej sympatii w bezpośrednim spotkaniu ze „zwykłymi” obywatelami.  Jak zapewniła wcześniej stacja ARD, wybór obecnych w studiu osób był ponownie „całkowicie przypadkowy”.

Zaproszeni goście byli politycznie nieuprzedzeni

- czytamy w oświadczeniu telwizyjnej jedynki.

Jasne.

Pierwsze pytanie padło z ust nastolatki, która zapytała Lascheta, czy już kiedyś „jarał marychę” i co sądzi o jej pełnej legalizacji. Obecny w studiu był oczywiście też przedstawiciel LGBT, który z powodu swojej orientacji czuł się w Niemczech dyskryminowany. Szczytem bezczelności było pytanie zadane przez studentkę, oburzającą się, że jako kobieta nie czuje się przez Lascheta reprezentowana – i to mimo tego, że parę dni wcześniej premier Nadrenii Północnej-Westfalii przedstawił tak zwaną „ekipę przyszłości”, spełniającą – delikatnie mówiąc – wszystkie parytety i kryteria „różnorodności programowej” chadecji. Gdy Laschet próbował przekonać studentkę wspomnianymi argumentami, młoda dziewczyna się zarumieniła i stwierdziła, że przewodniczący CDU zawdzięcza swoją polityczną karierę i tak tylko „koneksjom swojej małżonki”, bo on sam to – wiadomo – „beztalencie” i „miękiszon”, który sam by nic nie osiągnął.

Takich przykładów było sporo. Inna młoda kobieta chciała się dowiedzieć, czy może w ogóle jeszcze w obliczu globalnego ocieplenia spokojnie myśleć o swoim ślubie i założeniu rodziny, skoro Laschet nie chce wykorzystać „wielkiej szansy ratowania planety”. Tymczasem sam szef uchodzącej niegdyś za konserwatywną Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej musiał biernie wysłuchiwać tego rodzaju dyrdymały, siląc się na wyrozumiałość.

Oszołomiona i znieczulona na wszelkie wątpliwości niemiecka młodzież nie zauważa, że brnie w ślepą uliczkę. W programie „Wahlarena” widzieliśmy niczym pod mikroskopem rezultaty wieloletnich, odgórnie forsowanych zmian, wykonywanych przez posłusznych „edukatorów”. Dla mnie osobiście byłby to jedynie żałosny kabaret, gdyby nie dotyczył także mojej rodziny. Wszak dzieci nie łykają tych bredni w gronie przyjaciół, lecz w szkołach. Moja starsza córka, uczęszczająca do jednego z berlińskich gimnazjów, martwi się, że „wątki ekologiczne” zdominowały już niemal wszystkie przedmioty, nawet te, które nie mają nic wspólnego z naukami o polityce i społeczeństwie. Niemieccy nauczyciele nie muszą się oczywiście tłumaczyć z nonsensów tego ideologicznego szaleństwa. 

 

Jaki finał?

Trudno powiedzieć, czy jest jeszcze czas na opamiętanie. Czasami odnoszę wrażenie, że tych obsesji nie byłoby już w stanie naruszyć żadne zderzenie z brutalną rzeczywistością. W świecie, gdzie ważniejsza jest liczba „polubień” pod zdjęciem z manifestacji „Fridays For Future” niż realne skutki gospodarczej degrengolady, trudno dostrzec wyjście z intelektualnego zaplątania. Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że Niemcy wybiorą w niedzielę „mniejsze zło”. 


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Katarzyna Kolenda-Zaleska traci ważną rolę w TVN z ostatniej chwili
Katarzyna Kolenda-Zaleska traci ważną rolę w TVN

Jak podaje branżowy serwis "Wirtualne Media", dziennikarka "Faktów" TVN Katarzyna Kolenda-Zaleska kończy swoją 8-letnią kadencję na stanowisku prezesa Fundacji TVN.

Przerwanie konferencji konserwatystów. Premier Belgii zabiera głos z ostatniej chwili
Przerwanie konferencji konserwatystów. Premier Belgii zabiera głos

"Nieakceptowalne" - tak belgijski premier Alexander De Croo określił działania burmistrza jednej z brukselskich dzielnic, który zdecydował o przerwaniu międzynarodowej konferencji NatCon zorganizowanej przez środowiska narodowo-konserwatywne.

Unia Europejska uderza w polskie przetwórstwo rybne z ostatniej chwili
Unia Europejska uderza w polskie przetwórstwo rybne

Na skutek decyzji Parlamentu Europejskiego, niebawem wejdą w życie nowe unijne przepisy dot. przetwarzania łososia. Autorzy przepisów tłumaczą, że mają one zwiększyć bezpieczeństwo produktów dla konsumentów. Sęk jednak w tym, że zmiany mogą okazać się dużym problemem dla polskich przetwórców tych ryb, a jak podkreślają przedstawiciele branży, za zmianami nie stoją żadne poważne dowody naukowe.

Ekspert: Chiny są bardziej zadowolone z wizyty Scholza niż USA z ostatniej chwili
Ekspert: Chiny są bardziej zadowolone z wizyty Scholza niż USA

Handel, wojna Rosji z Ukrainą i odnawialne źródła energii, to trzy najważniejsze tematy poruszone podczas wizyty Olafa Scholza w Chinach – stwierdził we wtorek w rozmowie z PAP prof. Bogdan Góralczyk, politolog i sinolog, komentując kończącą się trzydniową podróż kanclerza Niemiec.

Brukselska policja rozbiła konserwatywną konferencję z udziałem Ordo Iuris z ostatniej chwili
Brukselska policja rozbiła konserwatywną konferencję z udziałem Ordo Iuris

Po dwóch godzinach obrad policja belgijska wkroczyła do centrum konferencyjnego Claridge w centrum Brukseli i zamknęła obrady spotkania europejskich konserwatystów zwanego NatCon, w których uczestniczą Mateusz Morawiecki, Victor Orban, Nigel Farage i kardynał Gerhard Mueller – informuje w mediach społecznościowych dr Rafał Brzeski, ekspert ds. wojny informacyjnej, służb specjalnych i terroryzmu, publicysta m.in Tysol.pl.

Dyrektywa budynkowa to nie tylko zamach na własność. Czy naprawdę chcemy być niewolnikami? Wiadomości
Dyrektywa budynkowa to nie tylko zamach na własność. Czy naprawdę chcemy być niewolnikami?

Rada UE formalnie przyjęła w piątek zmienioną dyrektywę w sprawie charakterystyki energetycznej budynków, której oficjalnym celem jest pomoc w ograniczeniu emisji gazów cieplarnianych i ubóstwa energetycznego w UE. Problem w tym, że wygeneruje ona kryzys, jakiego Europa nie widziała chyba nigdy, prowadząc nie tylko do ubóstwa energetycznego, ale do masowej utraty własności przez obywateli UE, która przejdzie w ręce „inwestorów” z wielkich korporacji zgodnie z planem zapisanym w Manifeście z Ventotene Altiero Spinellego i Ernesta Rossiego.

Żona Macieja Wąsika z postępowaniem dyscyplinarnym w pracy z ostatniej chwili
Żona Macieja Wąsika z postępowaniem dyscyplinarnym w pracy

Podczas wtorkowej konferencji prasowej Maciej Wąsik poinformował, że wobec jego żony Romy Wąsik wszczęto postępowanie dyscyplinarne. Małżonka polityka pracuje w instytucji publicznej.

Niepokojące doniesienia w sprawie znanego aktora. Nie wróci do obsady popularnego serialu z ostatniej chwili
Niepokojące doniesienia w sprawie znanego aktora. Nie wróci do obsady popularnego serialu

Media obiegły niepokojące informacje w sprawie znanego aktora. Konieczna operacja.

Rząd przyjął projekt zmian w Kodeksie pracy z ostatniej chwili
Rząd przyjął projekt zmian w Kodeksie pracy

MRPiPS poinformowało, że rząd przyjął we wtorek projekt zmian w Kodeksie pracy. Wdraża on dyrektywę UE ws. ochrony pracowników przed działaniem czynników rakotwórczych lub mutagenów. Dyrektywa rozszerza ich wykaz o substancje reprotoksyczne, czyli szkodliwe m.in. dla płodności i funkcji seksualnych.

Sensacyjne doniesienia. Robert Lewandowski nie będzie jedynym Polakiem w Barcelonie z ostatniej chwili
Sensacyjne doniesienia. Robert Lewandowski nie będzie jedynym Polakiem w Barcelonie

Reprezentantka Polski w piłce nożnej Ewa Pajor, występująca obecnie w VfL Wolfsburg, od nowego sezonu zagra w Barcelonie - informują niemieckie i hiszpańskie media. Transfer ma wynieść prawie pół miliona euro, co jest rekordem w historii kobiecej drużyny z Katalonii.

REKLAMA

[Z Niemiec dla Tysol.pl] Wojciech Osiński: Pozostaje mieć nadzieję, że Niemcy wybiorą w niedzielę mniejsze zło

Dwa dni przed wyborami do Bundestagu sondaże dają pierwszeństwo partii SPD. Scenariusz tak zwanej „czerwono-zielonej” koalicji nie jest jednak jeszcze przesądzony. Na ostatniej prostej kampanii chadecja nadrabia straty, a tygodnik „Der Spiegel” wróży, że w niedzielę Niemców czeka „wyborczy thriller”.
Armin Laschet [Z Niemiec dla Tysol.pl] Wojciech Osiński: Pozostaje mieć nadzieję, że Niemcy wybiorą w niedzielę mniejsze zło
Armin Laschet / PA/LUKAS BARTH-TUTTAS / POOL Dostawca: PAP/EPA

Według ostatnich sondaży partia SPD może liczyć na około 25 procent poparcia. Drugiego oddechu długo nie mógł złapać Armin Laschet, choć na finiszu kampanii kandydat CDU/CSU zaczął nadrabiać opóźnienia we wzbogacaniu oferty programowej, co zaowocowało zdobyciem kilku punktów procentowych. Krótko przed wyborami parlamentarnymi jego obóz oscyluje wokół 22 procent. 

Poparcie dla partii Zielonych, potencjalnego partnera koalicyjnego socjaldemokratów, zadeklarowało z kolei ok. 16 procent ankietowanych. Najniższe notowania osiąga postkomunistyczna Lewica. Niesłabnąca popularność kandydata SPD uprawdopodobnia tezę o utworzeniu rządu o zabarwieniu socjalistycznym – tak zwanej „czerwono-zielonej” lub „czerwono-czerwono-zielonej” koalicji z udziałem postkomunistów. W sondażach poparcia dla kandydatów Olaf Scholz wypada jeszcze lepiej. W ostatnim badaniu telewizji ZDF swój krzyżyk przy nazwisku wicekanclerza postawiłoby 48 procent. Natomiast Armin Laschet zdobywa zaledwie 22 procent głosów. Gwoli uzyskania stabilnej większości Scholz nie wyklucza też koalicji z liberałami.

 

Z kim chce rządzić FDP?

Krótko przed wyborami kandydat CDU/CSU Armin Laschet ostrzegł partię FDP przed zawarciem sojuszu z SPD i Zielonymi. Według obecnych sondaży tak zwana „koalicja sygnalizacji świetlnej” uzyskałaby wygodną większość w Bundestagu.

Na łamach gazety „Passauer Neue Presse” przewodniczący CDU zaapelował do  szefa liberałów Christiana Lindnera, by nie nawiązywał sojuszy, które będą od niego wymagać „ideowych wolt”. 

Podczas ostatniej debaty zarysowały się wyraźne podziały między chadecją i ugrupowaniami lewicowymi. Wyborca musi mieć pewność, z kim liberałowie chcą rządzić 

- zażądał Laschet.

W rozmowie z dziennikiem „Der Tagesspiegel” Christian Lindner podkreślił wprawdzie, że nie zamierza współpracować z partiami, które chcą „wywłaszczyć koncerny mieszkaniowe”, choć dał też do zrozumienia, że tym razem FDP jest „języczkiem u wagi” i nie chce się już przyglądać poczynaniom rządu z ław opozycji. Tak zwana „koalicja sygnalizacji świetlnej” z udziałem SPD, Zielonych i FDP sprawdziła się jego zdaniem na przykład w Nadrenii-Palatynacie. Liberałowie uchodzą tradycyjnie za potencjalnych sojuszników chadecji, w obliczu jednoczącego się obozu socjalistycznego niezbędnych do sformowania stabilnej większości. 

 

Kto wygrał debaty?

Po ostatnich trzech debatach telewizyjnych kandydatów na kanclerza media doszły zgodnie do wniosku, że najwięcej sympatii zdobył obecny minister finansów Olaf Scholz. Jest to nieco zdumiewające, wziąwszy pod uwagę powiązania jego resortu z szeregiem spraw, badanych przez wymiar sprawiedliwości. Z sondażu ARD wynika, że niemieccy wyborcy doceniają głównie merytoryczną wiedzę i cierpliwość ministra Scholza, który na wszelkie zarzuty reaguje z „hanzeatycko-stoickim spokojem”. 

Scholz wychodzi z każdej sytuacji obronną ręką, mimo afer w instytucjach podlegających jego nadzorowi

- zauważa publicysta Robin Alexander.

Nierozwiązane problemy Scholza zadziałały na Lascheta niczym wyłom w murach obronnych, zachęcający go do podjęcia ofensywy. Polem ostrych polemik były nadużycia firmy płatniczej Wirecard, oskarżanej o defraudację 2 miliardów euro, oraz operacje skarbowe nazywane „cum-ex”, w których z kieszeni podatników wyłudzono ponad 55 miliardów euro. Zdaniem Lascheta Scholz ubiega się o fotel kanclerski w „atmosferze skandali wyciszanych przez SPD”.

Gdyby mój minister finansów zwolnił się w ten sposób z odpowiedzialności, to miałby ogromny problem 

- zaznaczył Armin Laschet.

Szef CDU ostrzegał także słusznie przed „skrętem w lewo” po przejęciu władzy przez SPD. Według kandydata chadecji Armina Lascheta autoryzowana niegdyś przez socjaldemokratów reforma rynku pracy oduczyła Niemców odpowiedzialności za wspólne dobro.

Szczodrość socjalistycznych darczyńców nie zniwelowała podziałów, lecz je powiększyła

- powiedział. 

Podczas jednej z ostatnich debat szef CDU odniósł się też do zagrożeń związanych z islamskimi terrorystami, domagając się jasnych zasad dotyczących ich deportacji. Jego kontrkandydaci Olaf Scholz i Annalena Baerbock opowiedzieli się z kolei za podwyższeniem płacy minimalnej. Armin Laschet tłumaczył, że składaniem kosztownych obietnic lewica „kręci bicz na własny grzbiet”. 

Skutki wzrostu minimalnej stawki poniosą głównie sektory poturbowane przez pandemię 

- wskazywał.

Podczas debaty kandydaci SPD i Zielonych nie ukrywali, że po wyborach chcieliby razem rządzić. Jednym ze wspólnych postulatów jest pogłębienie integracji europejskiej i utworzenie specjalnego ministerstwa ochrony klimatu, mającego prawo weta wobec decyzji każdego innego resortu. Mimo słusznych krytycznych uwag Lascheta notowania Scholza znów poszybowały w górę, a media wskazały go jako zwycięzcę debaty. Dopiero w ostatnich dniach potwierdziły się tendencje do zmniejszania się przewagi, prowadzących od kilku tygodni w badaniach opinii, socjaldemokratów nad chadekami.

Kandydatowi SPD zaszkodziła prawdopodobnie dopiero obława w jego ministerstwie na ostatniej prostej kampanii. Kilka dni temu Scholz musiał odpowiedzieć na szereg pytań komisji śledczej Bundestagu. On sam z kolei oskarżył chadeków i opozycję o celową prowokację. Jego zdaniem zwołanie posiedzenia komisji Bundestagu tak krótko przed wyborami było „całkowicie zbędne”. 

W świetle obecnych sondaży lawina oszczerstw i pomówień pod moim adresem nie jest przypadkowa. Obecnie wszyscy próbują odnieść z tej nagonki zysk 

- oświadczył kandydat SPD. 

Olaf Scholz utrzymuje, że stał się celem zniesławiającej propagandy, która miała go zdyskredytować w oczach wyborców. Media natomiast przypominają o ostatnich rewizjach w resortach finansów i sprawiedliwości, kierowanych przez socjaldemokratów. 

Zarzuty są poważne i nie zostały wyjaśnione na tyle, by je rozwiać


 
- ustalił tygodnik „Focus”. 

Śledztwo prowadzone przez prokuraturę w Osnabrück dotyczy między innymi urzędu Financial Intelligence Unit, podlegającego Scholzowi. Instytucja z siedzibą w Kolonii miała się dopuścić skrajnych zaniechań w walce z praniem brudnych pieniędzy. 

Mimo wspomnianych rewizji i przesłuchań kampania wyborcza nie była jednak szczególnie spektakularna. Miesięcznik „Cicero” stwierdza, że wyścig o fotel kanclerski był „nudnym festiwalem błędów i bylejakości”.

Liczba zwolenników Angeli Merkel topniała z roku na rok, aż w końcu pozostała garstka lojalnych nominatów, licytujących się w populistycznych zaczepkach, które nic nie znaczą 

- czytamy.

Dziennik "Schwäbische Zeitung" z kolei zauważa, że Armin Laschet, Annalena Baerbock i Olaf Scholz nie poruszyli dotąd wcale najistotniejszych tematów. 

W pierwszych debatach niemal zupełnie zabrakło wątków dotyczących kryzysu migracyjnego i klęski poniesionej w Afganistanie 

- pisze badeńska gazeta.

Dwa dni przed wyborami media zastanawiały się, czy politycy zdążyli dotrzeć do nieprzekonanych wyborców, których jest nadal bardzo wielu. Posłużyć miała temu ostatnia debata telewizyjna - tym razem z udziałem przywódców wszystkich partii reprezentowanych w Bundestagu. Jak zauważył „Der Spiegel”, „dyskutantów było wielu, lecz wniosków już nieco mniej”. 

Prowadzący byli zmęczeni chaotycznym przebiegiem dyskusji, a jej uczestnicy przerywaniem wypowiedzi 

- pisze hamburski tygodnik. Tymczasem paleta poruszonych zagadnień była szeroka.

Szef FDP Christian Lindner zaznaczył, że polityka podatkowa SPD i Lewicy polega na „bezmyślnym pchaniu głowy w pętlę”. 

Podwyższenie podatków w obecnej sytuacji nie ożywi gospodarki. Niemcy są dziś mocno zadłużone, a polityka monetarna EBC generuje dodatkowe impulsy proinflacyjne 

- tłumaczył.

Lider chadecji Armin Laschet opowiedział się za uruchomieniem gazociągu Nord Stream 2. Premier Bawarii Markus Söder zaś krytykował, że metody Zielonych niszczą niemieckie firmy, a szefowa frakcji AfD Alice Weidel mówiła o konieczności pozostania Polski w UE. Scholz próbował zaś rozwiać wszelkie wątpliwości dotyczące radykalizmu niektórych członków SPD.

Wbrew medialnym pogłoskom mój rząd będzie stopniowo podwyższał budżet na obronność 

- zapewnił.

Pod tej ostatniej przedwyborczej debacie media zgodnie podkreśliły, że nie pomogła niezdecydowanym wyborcom. Znany niemiecki publicysta Peter Hahne martwi się, że po odejściu Merkel pozostała typowa dla jej rządów atmosfera podszytej lękiem ostrożności przed mówieniem tego, o czym wszyscy wiedzą. 

Główni kandydaci nie chcą się znaleźć pod pręgierzem opinii publicznej i przede wszystkim nie narażać się młodym. W ten sposób chcą dopłynąć do brzegu bez większego uszczerbku.

- uważa Hahne.

 

Zindoktrynowana niemiecka młodzież

No właśnie, wróćmy na chwilę do niemieckiej młodzieży. Walka ze „zmianą klimatu” oraz „dyskriminacją mniejszości” immunizują młodych Niemców na wszelką podejrzliwość i krytykę. W (uchodzących za poważne) programach telewizyjnych i serwisach informacyjnych do głosu dochodzą nieopełnoletni narwańcy, którzy pieklą się, że politycy są bierni wobec nadchodzącej niechybnie „katastrofy klimatycznej”.

Obok niemieckiej liderki ruchu „Fridays For Future” Luisy Neubauer ultrasocjalistyczny wiceszef SPD Kevin Kühnert zakrawa już niemal na konserwatystę. Młodzi eko-utopiści oburzają się, że główni kandydaci nie dyskutowali o „ochronie klimatu”, podczas gdy tak naprawdę czynili to niemal bez przerwy. Śmiechem przez łzy należałoby reagować na postulaty, podnoszone przez niektórych „klimatycznych hochsztaplerów”. A jednak problem związany z ideologicznym obłędem, jakiemu ulegają za Odrą młodzi ludzie, jest niezwykle poważny.

Modelowym przykładem, uświadamiającym nader dobitnie, że za zachodnią granicą coś nie gra, był ostatnio program telewizyjny „Wahlarena”, w którym kandydat chadecji Armin Laschet musiał odpowiadać na pytania publiczności. Cykl tego rodzaju programów jest już w Niemczech przedwyborczą tradycją i pozwala głównym kandydatom zaskarbić sobie trochę więcej sympatii w bezpośrednim spotkaniu ze „zwykłymi” obywatelami.  Jak zapewniła wcześniej stacja ARD, wybór obecnych w studiu osób był ponownie „całkowicie przypadkowy”.

Zaproszeni goście byli politycznie nieuprzedzeni

- czytamy w oświadczeniu telwizyjnej jedynki.

Jasne.

Pierwsze pytanie padło z ust nastolatki, która zapytała Lascheta, czy już kiedyś „jarał marychę” i co sądzi o jej pełnej legalizacji. Obecny w studiu był oczywiście też przedstawiciel LGBT, który z powodu swojej orientacji czuł się w Niemczech dyskryminowany. Szczytem bezczelności było pytanie zadane przez studentkę, oburzającą się, że jako kobieta nie czuje się przez Lascheta reprezentowana – i to mimo tego, że parę dni wcześniej premier Nadrenii Północnej-Westfalii przedstawił tak zwaną „ekipę przyszłości”, spełniającą – delikatnie mówiąc – wszystkie parytety i kryteria „różnorodności programowej” chadecji. Gdy Laschet próbował przekonać studentkę wspomnianymi argumentami, młoda dziewczyna się zarumieniła i stwierdziła, że przewodniczący CDU zawdzięcza swoją polityczną karierę i tak tylko „koneksjom swojej małżonki”, bo on sam to – wiadomo – „beztalencie” i „miękiszon”, który sam by nic nie osiągnął.

Takich przykładów było sporo. Inna młoda kobieta chciała się dowiedzieć, czy może w ogóle jeszcze w obliczu globalnego ocieplenia spokojnie myśleć o swoim ślubie i założeniu rodziny, skoro Laschet nie chce wykorzystać „wielkiej szansy ratowania planety”. Tymczasem sam szef uchodzącej niegdyś za konserwatywną Unii Chrześcijańsko-Demokratycznej musiał biernie wysłuchiwać tego rodzaju dyrdymały, siląc się na wyrozumiałość.

Oszołomiona i znieczulona na wszelkie wątpliwości niemiecka młodzież nie zauważa, że brnie w ślepą uliczkę. W programie „Wahlarena” widzieliśmy niczym pod mikroskopem rezultaty wieloletnich, odgórnie forsowanych zmian, wykonywanych przez posłusznych „edukatorów”. Dla mnie osobiście byłby to jedynie żałosny kabaret, gdyby nie dotyczył także mojej rodziny. Wszak dzieci nie łykają tych bredni w gronie przyjaciół, lecz w szkołach. Moja starsza córka, uczęszczająca do jednego z berlińskich gimnazjów, martwi się, że „wątki ekologiczne” zdominowały już niemal wszystkie przedmioty, nawet te, które nie mają nic wspólnego z naukami o polityce i społeczeństwie. Niemieccy nauczyciele nie muszą się oczywiście tłumaczyć z nonsensów tego ideologicznego szaleństwa. 

 

Jaki finał?

Trudno powiedzieć, czy jest jeszcze czas na opamiętanie. Czasami odnoszę wrażenie, że tych obsesji nie byłoby już w stanie naruszyć żadne zderzenie z brutalną rzeczywistością. W świecie, gdzie ważniejsza jest liczba „polubień” pod zdjęciem z manifestacji „Fridays For Future” niż realne skutki gospodarczej degrengolady, trudno dostrzec wyjście z intelektualnego zaplątania. Pozostaje jedynie mieć nadzieję, że Niemcy wybiorą w niedzielę „mniejsze zło”. 



Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe