[Tylko u nas] Waldemar Krysiak: Proces za żart o psie. Wolność słowa w UK nie istnieje

Każdy już chyba słyszał, że Rafał Ziemkiewicz, konserwatywny autor i publicysta, nie został wpuszczony do Wielkiej Brytanii – bo jego poglądy okazały się „zbyt niebezpieczne” dla UK. Mimo histeryczności całej sytuacji nie powinna ona nas jednak dziwić, bo Wielka Brytania dawno temu oszalała. To kraj, który prześladuje swoich własnych obywateli za myślozbrodnie i „mowę nienawiści”. W UK policja zapuka do Ciebie za obrazek z kolorową wstążką, za żart o psie i za nazywanie mężczyzn... mężczyznami!
 [Tylko u nas] Waldemar Krysiak: Proces za żart o psie. Wolność słowa w UK nie istnieje
/ Pixabay.com

Kiedy usłyszałem o aresztowaniu i uwolnieniu Ziemkiewicza, wiedziałem, że będę dzisiaj chciał o tym napisać. Sytuację prawną w Wielkiej Brytanii śledzę od lat i jako adwokat wolności słowa jestem nią zmartwiony. „Zmartwiony” nie oddaje nawet moich myśli – jeżeli chodzi o swobodną wymianę przekonań, UK jest w miejscu beznadziejnym. Penalizowana jest tam od dawna „mowa nienawiści” i wolność słowa de facto nie istnieje.

Kiedy więc zacząłem sobie układać w głowie, co bym chciał o Wielkiej Brytanii powiedzieć, chciałem najpierw napisać, że to chory psychicznie kraj. Od stwierdzenia tego powstrzymuje mnie jednak teraz szacunek wobec wielu Brytyjczyków, którzy walczą w swojej ojczyźnie o zmiany, które mogłyby przywrócić u nich swobodę słowa. Ostatecznie, nie wypada też pisać o całym państwie, że jest chore psychiczne – tak srogie uwagi trzeba zachować dla miejsc wyjątkowo złych. Jedno natomiast jest pewne: prawo w Wielkiej Brytanii jest chore.

Najlepiej widać to na przykładzie przeszłych prześladowań, jakie miały miejsce w UK za wyrażanie własnej opinii, za żarty i za nazywanie rzeczy po imieniu. Ziemkiewicz bowiem nie jest żadnym wyjątkiem: oprócz „niepoprawnie myślących” obcokrajowców, UK znęca się również nad własnymi obywatelami! Spójrzmy więc na to, co się w ostatnich latach działo na wyspach i co by się działo w Polsce, gdyby lewica doszła do władzy i karała za „mowę nienawiści”!


Homofobiczna feministka?

Możliwe, że Rewolucja zawsze najpierw zjada własne dzieci. Jesteśmy tego świadkami również dzisiaj, gdy tzw. TERFy (tak przezywa się feministki, które uważają, że transseksualiści nie są kobietami, nawet gdy się jako takie identyfikują) atakowane są przez tzn. wokies (ang. woke – obudzony; określenie stosowane wobec lewicowych postępaków). Jedna część lewicy atakuje drugą, bo druga nie jest wystarczająco progresywna według pierwszej.

Niesprawiedliwość pozostaje jednak niesprawiedliwością, nawet gdy przydarza się tym, z którymi się nie zgadzamy. Historie takie jak historia feministki Marion Millar powinny szokować więc nawet tych, którzy z feminizmem nie mają nic wspólnego. A Marion Millar padła ofiarą Fałszywego Postępu za rzekomą homofobię i transfobię. Ale po kolei!

3 czerwca tego roku Marion, członek feministycznej organizacji sprzeciwiającej się transseksualnej propagandzie, usłyszała zarzuty posługiwania się „mową nienawiści”. W jej przypadku mowa nienawiści miała przybrać formę obrazka, który feministka zamieściła na Twitterze. Obrazek przedstawiał wstążkę zawieszoną na płocie, a sam post został wrzucony online niedaleko miejsca zamieszkania Davida Paiysley'a (Twitter pozwala na oznaczenie lokacji, z której wysyłany jest post), lokalnego aktora i aktywisty LGBT. Aktor i aktywista zinterpretował wstążkę w barwach ruchu sufrażystek jako symbol sznura – w odbiorze mężczyzny, obrazek oznaczał, że Millar chce go powiesić i zawiadomił policję, która... wzięła zgłoszenie na poważnie.

„Nie mogę wrócić do domu, jestem jednak w bezpiecznym miejscu”

- dodał później na Twitterze aktywista, przyznając dodatkowo, że na widok twitta kobiety poczuł ogromny strach i bał się o swoje życie. Jedyną jednak osobą, która znalazła się w prawdziwym niebezpieczeństwie, była Miller: lewicowy internet skierował wobec niej falę agresji. A zawiadomiona wcześniej policja postawiła jej zarzuty i wyznaczyła termin przesłuchania.

Podczas gdy Miller negocjowała z policją datę spotkania (kobieta ma dwójkę autystycznych dzieci, które nie mogą zostać bez opieki w razie aresztowania), fala internetowej agresji tylko się nasiliła. Lewicowi działacze zaczęli tworzyć przeróbki zdjęć Miller, na których wyglądała tak, jakby wykonywała nazistowski salut (o nazistowskich salutach za chwilę!), a trans-aktywiści odkryli, że Miller krytykowała wcześniej fakt, że transseksualiści, którzy identyfikują się jako kobiety, korzystają w Wielkiej Brytanii z damskich toalet. W krótkim czasie feministka została więc oskarżona (przez internetowy tłum) o faszystowskie sympatie i (oficjalnie, przez policję) o transfobię.

Historia Miller nadal się nie zakończyła. Parę godzin temu media podały, że adwokaci nadal pracują nad obroną. Przesłuchania zostały przełożone na początek listopada.


Proces za żart o piesku

Inaczej jest w przypadku Marka Meechan'a, komika znanego bardziej jako Count Dankula, którego dowcip o psie kosztował ok. 4 000 PLN (w przeliczeniu z funtów brytyjskich) i lata bycia ciąganym po sądach.

Wszystko zaczęło się w 2016 roku, kiedy to zirytowany mopsem swojej dziewczyny Meechan zamieścił pewne nagranie na YouTubie. W nagraniu tym komik humoryzował wygląd i zachowanie pupila partnerki, tłumacząc, że według niej piesek jest tylko „mały, słodki i kochany”. Meechan dodał, że ciągłe adorowanie mopsa sprawiło, że postanowił nauczyć go „najmniej miłej rzeczy o jakiej mógł pomyśleć”. Tą rzeczą okazało się nazistowskie pozdrowienie.

Filmik zatytułowany "M8 Yer Dugs A Nazi" („Stary, twój pies jest naziolem”), w którym piesek podnosi łapkę na hasło „Sieg Heil!”, trafiło więc do internetu, a dla Dankuli zaczął się okres kilku lat kłopotów. Wielu widzów YouTube'a poczuło się obrażonymi żartem komika na tyle, by zawiadomić szkocką policję.

Żart rzeczywiście zbyt mądry nie był, ale skoro miała to być "najmniej miła rzecz o jakiej mógł pomyśleć" to w założeniu nie miał też być "propagowaniem totalitarnego ustroju", tylko szyderstwem z niego. Natomiast podobnie jak w przypadku obrazka z feministyczną wstążką, policja wzięła filmik z pieskiem podnoszącym łapkę bardzo poważnie. Cały lewicowy internet uznał Meechana za nazistę.

Zaczęło się prześwietlanie przeszłości komika i jego poglądów. Ku oburzeniu aktywistów, okazało się, że Meechan nie jest lewakiem, bo popiera konserwatywnych działaczy z Anglii. Lokalni politycy zamieścili własne nagrania w internecie, w których odcinali się od żartu Szkota i potępiali jego zachowanie. Postępowi działacze pojawiali się tam, gdzie pojawiał się Meechan i wyzywali go od rasistów. Ostatecznie, sąd wydał też wyrok zmuszający komika do zapłacenia kary pieniężnej w wysokości 800 Funtów, a gdy ten chciał złożyć apelację, okazało się to niemożliwe z biurokratycznych przyczyn.

Po stronie Dankuli stanęli zwykli ludzie. Na jego przesłuchaniu pojawiło się kilkaset osób protestujących za wolnością słowa i w solidarności z oskarżonym. Ostatecznie jednak i to niewiele dało: kiedy komik odmówił wpłacenia kary i zamiast tego przesłał jej równowartość na organizację charytatywną pomagającą dzieciom, sąd zarządził zabranie mu pieniędzy bezpośrednio z jego konta. Przed gniewem Nadwrażliwego Postępu nie było ucieczki.


W kajdankach za prawdę

Postępowa Policja nie zawsze jednak ma ochotę negocjować termin przesłuchania. Nie zawsze też ogranicza się ona do kar pieniężnych. Czasem puka ona do drzwi, by od razu zakuć niepoprawnie myślących w kajdanki.

Taki los czekał między innymi Kate Scottow, która w 2019 roku została aresztowana i skuta na oczach swoich dzieci (starsza córka miała 3 lata, syn – 20 miesięcy) przez trzech policjantów za „misgenderowanie” transseksualisty online.

Co to misgenderowanie? To nazywanie mężczyzn mężczyznami, a kobiet kobietami. Genderowi aktywiści wywalczyli jednak dawno temu penalizację stwierdzania prawdziwej płci transseksualistów i jeżeli ktoś w Wielkiej Brytanii powie, że „trans kobieta” kobietą nie jest, ten musi liczyć się z prawnymi konsekwencjami.

Konsekwencje „misgenderowania” okazały się dla Scottow brutalne. Kobieta została zabrana na posterunek policji, gdzie była przesłuchiwana przez kilka godzin. Zabrano jej laptop i telefon (z opisów w mediach wynika, że kobieta nigdy nie odzyskała rzeczy) i postawiono jej zarzuty: 'campaign of targeted harassment', czyli kampania celowego znęcania się.

Na czym polegało znęcanie? Według raportu policji Scottow ośmieliła się zwrócić per „on” do biologicznego mężczyzny, który identyfikował się jako „Stephanie” Hayden. To Hayden złożył na policję zażalenie na Scottow, bo jej posty online odebrał jako atak na swoją transseksualną tożsamość.

Ostatecznie, aresztowana kobieta zaprzeczyła nękania transseksualisty, sąd zaś wydał jej zakaz mówienia o nim jako o mężczyźnie i przypominaniu, jakiej jest płci.


Kiedy w Polsce?

Brytyjskie historie prześladowań za słowa, żarty i poglądy mogą się nam wydawać absurdalne. Dla mieszkańców UK to jednak nie tylko absurd, ale też kosztowna rzeczywistość. Brytyjska policja poświęca bowiem ściganiu „mowy nienawiści” ogromne środki. Dla przykładu, w samym 2016 roku na szukanie niepoprawnych myśli w internecie wydała ona 1 730 726 Funtów.

Penalizacji „mowy nienawiści” chce również polska lewica. Gdyby jej marzenia się spełniły, legislacja, która dręczy Brytyjczyków, zaczęłaby dręczyć i Polaków.

Przestępstwem stałoby się krytykowanie aktywistów LGBT. Nie wolno byłoby mówić, ile jest płci i że nie da się płci zmienić. Przed sąd trafiałoby się za żarty o „murzynie, Żydzie i Polaku”, a wolność słowa przestałaby istnieć.

Czy tego chcemy? Czy jesteśmy na to gotowi? Co będzie, jeżeli Fałszywy Postęp dojdzie i u nas kiedyś do władzy?


 

POLECANE
Koniec mitu Ławrowa? Łukasz Jasina zdradza kulisy spotkań z rosyjskim dyplomatą tylko u nas
Koniec mitu Ławrowa? Łukasz Jasina zdradza kulisy spotkań z rosyjskim dyplomatą

Przez ponad dwie dekady Siergiej Ławrow był twarzą rosyjskiej polityki zagranicznej i symbolem dyplomatycznego cynizmu Kremla. Dziś coraz częściej pojawiają się sygnały, że jego czas dobiega końca – nie prowadzi już delegacji Rosji na szczytach G20, mówi się o jego odsunięciu. Były rzecznik MSZ Łukasz Jasina wspomina spotkania z Ławrowem i pokazuje, jak naprawdę wyglądała rosyjska dyplomacja „od kuchni”.

Zimowa przerwa w Tatrach. „Elektryki” znikają z trasy do Morskiego Oka Wiadomości
Zimowa przerwa w Tatrach. „Elektryki” znikają z trasy do Morskiego Oka

Elektryczne busy na trasie do Morskiego Oka w połowie listopada przestaną kursować na okres zimowy. Przerwę Tatrzański Park Narodowy (TPN) wykorzysta na przegląd techniczny pojazdów. W tym czasie na popularnym szlaku nadal będą kursować tradycyjne zaprzęgi konne, ale wozy zastąpią sanie.

Gazeta Wyborcza pochowała żyjącego Powstańca. W sieci zawrzało gorące
Gazeta Wyborcza "pochowała" żyjącego Powstańca. W sieci zawrzało

W piątek Wojska Obrony Terytorialnej poinformowały o śmierci ppłk. Zbigniewa Rylskiego „Brzozy”, ostatniego z obrońców Pałacyku Michla. O wydarzeniu napisały również Gazeta.pl i Gazeta Wyborcza, jednak w publikacjach zamieszczono zdjęcie innego, wciąż żyjącego Powstańca – ppłk. Jakuba Nowakowskiego „Tomka”. Błąd szybko zauważyli internauci, którzy wezwali redakcję do sprostowania.

Julia W. skazana w UK: twierdziła, że jest zaginioną Madeleine McCann Wiadomości
Julia W. skazana w UK: twierdziła, że jest zaginioną Madeleine McCann

24-letnia Julia W. z Dolnego Śląska została skazana na sześć miesięcy więzienia przez brytyjski sąd za nękanie rodziców zaginionej Madeleine McCann. Kobieta przekonywała, że jest zaginioną dziewczynką, co wzbudziło duże zainteresowanie mediów społecznościowych już na początku 2023 roku.

Kompromitacja rzecznika rządu Donalda Tuska Adama Szłapki na platformie X gorące
Kompromitacja rzecznika rządu Donalda Tuska Adama Szłapki na platformie "X"

W relacjach między premierem Donaldem Tuskiem a prezydentem Karolem Nawrockim doszło do kolejnego sporu – tym razem o zasady współpracy ze służbami specjalnymi. Prezydent poinformował, że premier zakazał szefom służb kontaktów z głową państwa, co Biuro Bezpieczeństwa Narodowego uznało za „groźne dla bezpieczeństwa Polski”. W związku z brakiem kontaktu z szefami służb Karol Nawrocki wstrzymał nominacje oficerskie.

Rosja w gotowości nuklearnej. Putin reaguje na decyzje Trumpa Wiadomości
Rosja w gotowości nuklearnej. Putin reaguje na decyzje Trumpa

Prezydent Rosji Władimir Putin polecił rozpoczęcie przygotowań do potencjalnych prób broni jądrowej. Decyzja Kremla jest odpowiedzią na wcześniejsze zapowiedzi Stanów Zjednoczonych dotyczące wznowienia testów nuklearnych. Szef rosyjskiej dyplomacji Siergiej Ławrow potwierdził, że polecenia zostały już przyjęte do realizacji.

Nie żyje legenda polskiej fotografii z ostatniej chwili
Nie żyje legenda polskiej fotografii

Nie żyje Andrzej Świetlik, polski fotografik, który przez dekady utrwalał w obiektywie najważniejsze postaci kultury, muzyki i polityki. Artysta odszedł 8 listopada.

Gigantyczne korki w Krakowie. Zmiany w organizacji ruchu i objazdy z ostatniej chwili
Gigantyczne korki w Krakowie. Zmiany w organizacji ruchu i objazdy

Sobota, 8 listopada, przyniosła gigantyczne korki w północno-wschodniej części Krakowa. Szczególnie trudna była sytuacja na ulicy Bora-Komorowskiego, gdzie ruch niemal całkowicie się zatrzymał. Kierowcy utknęli w wielokilometrowych zatorach, a dostęp do Galerii Serenada i pobliskich sklepów był mocno utrudniony.

Tragiczna pomyłka w USA. Nie żyje kobieta z ostatniej chwili
Tragiczna pomyłka w USA. Nie żyje kobieta

Władze amerykańskiego stanu Indiana rozważają, czy postawić zarzuty właścicielowi domu, który śmiertelnie postrzelił próbującą wejść do środka 32-letnią kobietę, biorąc ją za włamywaczkę. Okazało się, że kobieta, będąca imigrantką z Gwatemali, pomyliła adres domu, w którym miała sprzątać.

Polska królikiem doświadczalnym nowego systemu - „rewolucyjnej dyktatury” tworzącej „nową demokrację” tylko u nas
Polska królikiem doświadczalnym nowego systemu - „rewolucyjnej dyktatury” tworzącej „nową demokrację”

Sprawa zarzutów wobec byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry to przejaw głębszego problemu, który trawi Polskę w zasadzie od przejęcia władzy przez „uśmiechniętą koalicję”, a mianowicie nienazwanej zmiany systemu politycznego. Odtąd już nie prawo reguluje życie polityczno-społeczne, ale wola tych, którzy znajdują się u władzy. Nic dziwnego, że zachodnie media konserwatywne mówią wprost o autorytaryzmie, który zapukał do polskich drzwi. Ja bym jednak nazwała to totalitaryzmem i wykażę, że taka ocena jest uzasadniona.

REKLAMA

[Tylko u nas] Waldemar Krysiak: Proces za żart o psie. Wolność słowa w UK nie istnieje

Każdy już chyba słyszał, że Rafał Ziemkiewicz, konserwatywny autor i publicysta, nie został wpuszczony do Wielkiej Brytanii – bo jego poglądy okazały się „zbyt niebezpieczne” dla UK. Mimo histeryczności całej sytuacji nie powinna ona nas jednak dziwić, bo Wielka Brytania dawno temu oszalała. To kraj, który prześladuje swoich własnych obywateli za myślozbrodnie i „mowę nienawiści”. W UK policja zapuka do Ciebie za obrazek z kolorową wstążką, za żart o psie i za nazywanie mężczyzn... mężczyznami!
 [Tylko u nas] Waldemar Krysiak: Proces za żart o psie. Wolność słowa w UK nie istnieje
/ Pixabay.com

Kiedy usłyszałem o aresztowaniu i uwolnieniu Ziemkiewicza, wiedziałem, że będę dzisiaj chciał o tym napisać. Sytuację prawną w Wielkiej Brytanii śledzę od lat i jako adwokat wolności słowa jestem nią zmartwiony. „Zmartwiony” nie oddaje nawet moich myśli – jeżeli chodzi o swobodną wymianę przekonań, UK jest w miejscu beznadziejnym. Penalizowana jest tam od dawna „mowa nienawiści” i wolność słowa de facto nie istnieje.

Kiedy więc zacząłem sobie układać w głowie, co bym chciał o Wielkiej Brytanii powiedzieć, chciałem najpierw napisać, że to chory psychicznie kraj. Od stwierdzenia tego powstrzymuje mnie jednak teraz szacunek wobec wielu Brytyjczyków, którzy walczą w swojej ojczyźnie o zmiany, które mogłyby przywrócić u nich swobodę słowa. Ostatecznie, nie wypada też pisać o całym państwie, że jest chore psychiczne – tak srogie uwagi trzeba zachować dla miejsc wyjątkowo złych. Jedno natomiast jest pewne: prawo w Wielkiej Brytanii jest chore.

Najlepiej widać to na przykładzie przeszłych prześladowań, jakie miały miejsce w UK za wyrażanie własnej opinii, za żarty i za nazywanie rzeczy po imieniu. Ziemkiewicz bowiem nie jest żadnym wyjątkiem: oprócz „niepoprawnie myślących” obcokrajowców, UK znęca się również nad własnymi obywatelami! Spójrzmy więc na to, co się w ostatnich latach działo na wyspach i co by się działo w Polsce, gdyby lewica doszła do władzy i karała za „mowę nienawiści”!


Homofobiczna feministka?

Możliwe, że Rewolucja zawsze najpierw zjada własne dzieci. Jesteśmy tego świadkami również dzisiaj, gdy tzw. TERFy (tak przezywa się feministki, które uważają, że transseksualiści nie są kobietami, nawet gdy się jako takie identyfikują) atakowane są przez tzn. wokies (ang. woke – obudzony; określenie stosowane wobec lewicowych postępaków). Jedna część lewicy atakuje drugą, bo druga nie jest wystarczająco progresywna według pierwszej.

Niesprawiedliwość pozostaje jednak niesprawiedliwością, nawet gdy przydarza się tym, z którymi się nie zgadzamy. Historie takie jak historia feministki Marion Millar powinny szokować więc nawet tych, którzy z feminizmem nie mają nic wspólnego. A Marion Millar padła ofiarą Fałszywego Postępu za rzekomą homofobię i transfobię. Ale po kolei!

3 czerwca tego roku Marion, członek feministycznej organizacji sprzeciwiającej się transseksualnej propagandzie, usłyszała zarzuty posługiwania się „mową nienawiści”. W jej przypadku mowa nienawiści miała przybrać formę obrazka, który feministka zamieściła na Twitterze. Obrazek przedstawiał wstążkę zawieszoną na płocie, a sam post został wrzucony online niedaleko miejsca zamieszkania Davida Paiysley'a (Twitter pozwala na oznaczenie lokacji, z której wysyłany jest post), lokalnego aktora i aktywisty LGBT. Aktor i aktywista zinterpretował wstążkę w barwach ruchu sufrażystek jako symbol sznura – w odbiorze mężczyzny, obrazek oznaczał, że Millar chce go powiesić i zawiadomił policję, która... wzięła zgłoszenie na poważnie.

„Nie mogę wrócić do domu, jestem jednak w bezpiecznym miejscu”

- dodał później na Twitterze aktywista, przyznając dodatkowo, że na widok twitta kobiety poczuł ogromny strach i bał się o swoje życie. Jedyną jednak osobą, która znalazła się w prawdziwym niebezpieczeństwie, była Miller: lewicowy internet skierował wobec niej falę agresji. A zawiadomiona wcześniej policja postawiła jej zarzuty i wyznaczyła termin przesłuchania.

Podczas gdy Miller negocjowała z policją datę spotkania (kobieta ma dwójkę autystycznych dzieci, które nie mogą zostać bez opieki w razie aresztowania), fala internetowej agresji tylko się nasiliła. Lewicowi działacze zaczęli tworzyć przeróbki zdjęć Miller, na których wyglądała tak, jakby wykonywała nazistowski salut (o nazistowskich salutach za chwilę!), a trans-aktywiści odkryli, że Miller krytykowała wcześniej fakt, że transseksualiści, którzy identyfikują się jako kobiety, korzystają w Wielkiej Brytanii z damskich toalet. W krótkim czasie feministka została więc oskarżona (przez internetowy tłum) o faszystowskie sympatie i (oficjalnie, przez policję) o transfobię.

Historia Miller nadal się nie zakończyła. Parę godzin temu media podały, że adwokaci nadal pracują nad obroną. Przesłuchania zostały przełożone na początek listopada.


Proces za żart o piesku

Inaczej jest w przypadku Marka Meechan'a, komika znanego bardziej jako Count Dankula, którego dowcip o psie kosztował ok. 4 000 PLN (w przeliczeniu z funtów brytyjskich) i lata bycia ciąganym po sądach.

Wszystko zaczęło się w 2016 roku, kiedy to zirytowany mopsem swojej dziewczyny Meechan zamieścił pewne nagranie na YouTubie. W nagraniu tym komik humoryzował wygląd i zachowanie pupila partnerki, tłumacząc, że według niej piesek jest tylko „mały, słodki i kochany”. Meechan dodał, że ciągłe adorowanie mopsa sprawiło, że postanowił nauczyć go „najmniej miłej rzeczy o jakiej mógł pomyśleć”. Tą rzeczą okazało się nazistowskie pozdrowienie.

Filmik zatytułowany "M8 Yer Dugs A Nazi" („Stary, twój pies jest naziolem”), w którym piesek podnosi łapkę na hasło „Sieg Heil!”, trafiło więc do internetu, a dla Dankuli zaczął się okres kilku lat kłopotów. Wielu widzów YouTube'a poczuło się obrażonymi żartem komika na tyle, by zawiadomić szkocką policję.

Żart rzeczywiście zbyt mądry nie był, ale skoro miała to być "najmniej miła rzecz o jakiej mógł pomyśleć" to w założeniu nie miał też być "propagowaniem totalitarnego ustroju", tylko szyderstwem z niego. Natomiast podobnie jak w przypadku obrazka z feministyczną wstążką, policja wzięła filmik z pieskiem podnoszącym łapkę bardzo poważnie. Cały lewicowy internet uznał Meechana za nazistę.

Zaczęło się prześwietlanie przeszłości komika i jego poglądów. Ku oburzeniu aktywistów, okazało się, że Meechan nie jest lewakiem, bo popiera konserwatywnych działaczy z Anglii. Lokalni politycy zamieścili własne nagrania w internecie, w których odcinali się od żartu Szkota i potępiali jego zachowanie. Postępowi działacze pojawiali się tam, gdzie pojawiał się Meechan i wyzywali go od rasistów. Ostatecznie, sąd wydał też wyrok zmuszający komika do zapłacenia kary pieniężnej w wysokości 800 Funtów, a gdy ten chciał złożyć apelację, okazało się to niemożliwe z biurokratycznych przyczyn.

Po stronie Dankuli stanęli zwykli ludzie. Na jego przesłuchaniu pojawiło się kilkaset osób protestujących za wolnością słowa i w solidarności z oskarżonym. Ostatecznie jednak i to niewiele dało: kiedy komik odmówił wpłacenia kary i zamiast tego przesłał jej równowartość na organizację charytatywną pomagającą dzieciom, sąd zarządził zabranie mu pieniędzy bezpośrednio z jego konta. Przed gniewem Nadwrażliwego Postępu nie było ucieczki.


W kajdankach za prawdę

Postępowa Policja nie zawsze jednak ma ochotę negocjować termin przesłuchania. Nie zawsze też ogranicza się ona do kar pieniężnych. Czasem puka ona do drzwi, by od razu zakuć niepoprawnie myślących w kajdanki.

Taki los czekał między innymi Kate Scottow, która w 2019 roku została aresztowana i skuta na oczach swoich dzieci (starsza córka miała 3 lata, syn – 20 miesięcy) przez trzech policjantów za „misgenderowanie” transseksualisty online.

Co to misgenderowanie? To nazywanie mężczyzn mężczyznami, a kobiet kobietami. Genderowi aktywiści wywalczyli jednak dawno temu penalizację stwierdzania prawdziwej płci transseksualistów i jeżeli ktoś w Wielkiej Brytanii powie, że „trans kobieta” kobietą nie jest, ten musi liczyć się z prawnymi konsekwencjami.

Konsekwencje „misgenderowania” okazały się dla Scottow brutalne. Kobieta została zabrana na posterunek policji, gdzie była przesłuchiwana przez kilka godzin. Zabrano jej laptop i telefon (z opisów w mediach wynika, że kobieta nigdy nie odzyskała rzeczy) i postawiono jej zarzuty: 'campaign of targeted harassment', czyli kampania celowego znęcania się.

Na czym polegało znęcanie? Według raportu policji Scottow ośmieliła się zwrócić per „on” do biologicznego mężczyzny, który identyfikował się jako „Stephanie” Hayden. To Hayden złożył na policję zażalenie na Scottow, bo jej posty online odebrał jako atak na swoją transseksualną tożsamość.

Ostatecznie, aresztowana kobieta zaprzeczyła nękania transseksualisty, sąd zaś wydał jej zakaz mówienia o nim jako o mężczyźnie i przypominaniu, jakiej jest płci.


Kiedy w Polsce?

Brytyjskie historie prześladowań za słowa, żarty i poglądy mogą się nam wydawać absurdalne. Dla mieszkańców UK to jednak nie tylko absurd, ale też kosztowna rzeczywistość. Brytyjska policja poświęca bowiem ściganiu „mowy nienawiści” ogromne środki. Dla przykładu, w samym 2016 roku na szukanie niepoprawnych myśli w internecie wydała ona 1 730 726 Funtów.

Penalizacji „mowy nienawiści” chce również polska lewica. Gdyby jej marzenia się spełniły, legislacja, która dręczy Brytyjczyków, zaczęłaby dręczyć i Polaków.

Przestępstwem stałoby się krytykowanie aktywistów LGBT. Nie wolno byłoby mówić, ile jest płci i że nie da się płci zmienić. Przed sąd trafiałoby się za żarty o „murzynie, Żydzie i Polaku”, a wolność słowa przestałaby istnieć.

Czy tego chcemy? Czy jesteśmy na to gotowi? Co będzie, jeżeli Fałszywy Postęp dojdzie i u nas kiedyś do władzy?



 

Polecane
Emerytury
Stażowe