[Tylko u nas] Bruszewski: Biden stwierdził, że był senatorem przez 370 lat? Prezydencki Sitcom
Bismarck sugerował, że nie można pokazywać kulis polityki tak samo jak kulis wytwarzania kiełbasy. Klasyczne rozumienie polityki odeszło jednak do lamusa historii, więc kadry z masarni są niczym wobec współczesnej polityki, którą obserwujemy w TV. Liczy się podobno show, tylko show. Problem w tym, iż po fatalnych błędach administracji Bidena, jego doradcy, celem podreperowania wizerunku wpadli na jeszcze głupszy pomysł w postaci obrócenia wszystkiego w żart. Joe Biden, po serii kuriozalnych konferencji prasowych, na których był krytykowany nawet przez sprzyjających mu zazwyczaj dziennikarzy wystąpił w programie w Baltimore, gdzie mógł odpowiadać na pytania gości oraz prowadzącego Andersona Coopera. Powoli zaczyna to wyglądać jak intryga ludzi skupionych wokół Bidena by po prostu mu zaszkodzić. W pewnym momencie Biden stwierdził, że był „przez 370 lat senatorem”, a „z sali” słychać śmiech brzmiący jak klasyczna wstawka z Sitcomu. Może miało to wyglądać na dystans Bidena, do samego siebie, który rzekomo kpi z własnych gaf. Może entuzjazm publiki był gorący, może Biden jest faktycznie taki zabawny a producent nie włączył podświetlanego ekranu sygnalizującego z napisem „Śmiech” naprzemiennie z „Oklaski”, może nie podkładał dźwięku zarezerwowanego dla Sitcomów. Może. Polityka rozlicza się jednak z efektu końcowego, a brzmiało to i wyglądało źle. Jakakolwiek prezydentura to nie jest serial komediowy, a gdy przewodzi się atomowym supermocarstwem, poczucie humoru bywa czasami problemem. Bo my nie wiemy czy Biden na tym spotkaniu pokazał dystans do siebie czy też brak formy – mówiąc dyplomatycznie. Fragmenty programu stały się viralami, a mimika i język ciała prezydenta Bidena wcale nie wskazywały na luz zwieńczony sukcesem. Biden – celowo lub nie – tracił pamięć w trakcie wypowiedzi i prowadzący Anderson Cooper podpowiadał mu odpowiedzi. Znowu pochylał głowę jakby miał komuś przyłożyć bykiem, składał ręce jakby miał dosyć i chciał się wycofać z rozmowy. Przypomnijmy tylko, iż Biden był najdłużej niewystępującym na otwartych konferencjach prasowych Prezydentem USA. Nie mówię o pogadankach do kamery, ale o rasowych konferencjach prasowych, gdzie dziennikarze mogą zadawać pytania. Ze skrajności, w skrajność. Dźwignią do poprawy notowań Demokratów i samego Bidena ma być program wewnętrznych inwestycji „Build Back Better”. Sieć zalały jednak fragmenty gaf (lub anty-gaf jak wolą zwolennicy Bidena) z tak ważnego spotkania. O programie nikt już nie pamięta.
Piszę to wszystko z perspektywy publicysty, który od wielu lat podkreśla jak ważnym sojuszem jest NATO. Popularniejsze dzisiaj, wśród polskich geopolityków, są oceny deprecjonujące NATO jako przeżytek wobec dekonstrukcji „starego” ładu międzynarodowego. Pamiętajmy jednak o tym co spotkało Gruzinów i Ukraińców, którzy do Paktu Północnoatlantyckiego „nie zdążyli” wejść a zaatakowała ich Rosja. NATO odstrasza. Nie gwarantuje może pełnego bezpieczeństwa, ale jest jednym z czynników podnoszących bezpieczeństwo. I to NATO bez USA istnieć nie może, bo Pakt i Waszyngton mają miedzy sobą równoważny znak. Z polskiej perspektywy doceniającej sojusz z USA tym bardziej niepokojąco wygląda brak powagi tego lidera obronnego paktu. Jak się okazuje Biały Dom traktuje spotkanie w Baltimore jako sukces. Zapis całego spotkania z dokładnym zaznaczeniem, gdzie pada śmiech został zamieszczony na stronie whitehouse.gov. Trzeba oddać stenotypistom Bidena, że zanotowano tam wszystko, z gafami także. Chociaż oni wykonali profesjonalnie swoją pracę.
Michał Bruszewski