Adam Zyzman: Tischneriada, czyli o solidarności bez „Solidarności”

Od 13 do 15 października odbywały się w Krakowie 20. Dni Tischnerowskie, których tematem przewodnim było hasło „Solidarność jest jeszcze przed nami”. Teoretycznie hasłu temu trudno cokolwiek zarzucić, wszak ks. prof. Józef Tischner był kapelanem „Solidarności”, a jego homilie wygłoszone w czasie I Zjazdu NSZZ „Solidarność” w 1981 r. zostały włączone w skład oficjalnych dokumentów Związku. Nic więc dziwnego, że jego admiratorzy zgrupowani w Instytucie Tischnera, chcieli pokazać, że „idea solidarności jest nie tylko ważną częścią naszych dziejów, ale również światłem, które może pomóc lepiej i sensownie spojrzeć w przyszłość”.
 Adam Zyzman: Tischneriada, czyli o solidarności bez „Solidarności”
/ fot. Tomasz Gutry - Tygodnik Solidarność

W praktyce natomiast zaskakujący był fakt, że wśród zaproszonych do dyskusji nie znalazł się nikt reprezentujący władze NSZZ Solidarność. I tak też prowadzona była dyskusja na kolejnych spotkaniach – Ot, dywagacje myślicieli, na wysokim szczeblu abstrakcji idei, bez wikłania się w bieżącą politykę i życie. Nie zawsze się to udawało, ale nieraz było ciekawie, jak w dyskusji w „Jaskini Filozofów”, gdzie próbowano rozstrzygnąć, czy solidarność, to już przeszłość, czy też jako idea jest jeszcze przed nami. Niestety, w roku 1980 byli na Zachodzie tacy, którzy, jak prof. Chantal Delsol nawet tego nie zauważyli, bo „we Francji tyle się wówczas działo”!. Nieco inaczej to wyglądało w ówczesnych Niemczech Zachodnich, które rozdarte były między nienawiścią wobec USA, których żołnierze paradowali na ulicach niemieckich miast, a strachem przed strasznym i potężnym Soviet Union, który jedną bombą mógł przekreślić wypracowany przez lata dobrobyt i spokój. Stąd ukute w środowiskach akademickich hasło „lepiej być czerwonym niż martwym”, które miało być swego rodzaju zabezpieczeniem przed ewentualnym atakiem ze Wschodu. – I oto w 1980 r. w tej Polsce zdeptanej pod sowieckim butem pojawia się ruch wolnościowy, któremu Sowieci nie są w stanie przeciwdziałać tak, jak czynili to na Węgrzech, czy w Czechosłowacji ! – wspominała prof. Hanna-Barbara Gerl-Falkovitz. – To pozwalało na zupełnie nowe spojrzenie na sytuację polityczną w Europie i na świecie! Nawet wprowadzenie stanu wojennego wyłącznie przez polskich komunistów, pokazało, że można wysyłać pomoc humanitarną za „żelazną kurtynę”, nie wchodząc w konflikt z ZSRR. To była możliwość wykazania się solidarnością, tą sama ideą, która legła u podstaw tego ruchu w Polsce!

Znacznie szerzej na sprawę spojrzał włoski prof. Rocco Buttiglione, który uznał, że idea solidarności nie umrze i będzie podjęta szeroko w świecie. Według niego jednym z jego krzewicieli obecnie jest papież Franciszek, który w swej nauce stawia w centrum działania osobę ludzką. Natomiast zwycięstwo idei solidarności nastąpi dopiero wtedy, gdy objęta nią zostanie klasa robotnicza (pojęcia marksistowskie wiecznie żywe!) w Chinach Indiach, Bangladeszu, gdzie pracownik jest wyzyskiwany  w sposób znany w Europie tylko w wieku XIX. Nowa światowa solidarność ma być realizowana na każdym szczeblu – rodziny, zakładu pracy, a wreszcie kraju. Ba, według profesora Buttiglione, jeśli do tego nie dojdzie nasza europejska cywilizacja demokracji długo nie potrwa, bo przyjdzie nowy totalitaryzm jeszcze gorszy od tych, które znamy z XX wieku! Nie można bowiem wierzyć tym, którzy twierdzą, że ruch robotniczy skończył się wraz z upadkiem marksizmu!

Jeszcze ciekawsze spojrzenie na „Solidarność” i jej dzieje w Polsce zaprezentowali dyskutanci w ramach debaty „Solidarność – niedokończony projekt”, w której prof. Mirosława Grabowska, Dariusz Gawin i Zbigniew Stawrowski próbowali odpowiedzieć na pytanie: w którym momencie założyciele i działacze Solidarności odeszli od realizacji swej podstawowej idei.

Według Dariusza Gawina, Polacy nie zdają sobie sprawy z wagi „Solidarności”, bo idea ta realizowana ewolucyjnie stawała się doczesnością, w której trzeba było żyć nie tylko ideami, ale także zdobywaniem środków utrzymania, które ówczesna władza skutecznie utrudniała. Ale Stocznia Gdańska była pierwszą POLIS, nawiązującą tradycją do demokracji ateńskiej, a I Zjazd „Solidarności” stworzył program Samorządowej Rzeczpospolitej. Niestety, to wszystko przerwał brutalnie stan wojenny, więc tysiące ludzi zaangażowanych w Solidarność i wszystko co się wokół niej tworzyło, zaczęło żyć prywatnie, borykając się z codziennymi kłopotami, a elity solidarnościowe zaczęły zajmować się polityką, nawiązując początkowo do różnych nurtów politycznych II Rzeczpospolitej.

Ponowne wzmożenie mas w 1988 r. i zmiany polityczne rok później prowadzą do jeszcze większego podziału.  – Ludzie, jako masa chcą żyć godnie, jak na Zachodzie i godzą się na prowadzenie ich w tym kierunku, a elity nie mówią, że są różne drogi do kapitalizmu, ale prowadzą je jak najgorszą drogą, liberalną, która jest bardzo wyrozumiała politycznie dla niedawnych przeciwników i gnębicieli, a jednocześnie bezwzględna społecznie pozbawiając źródeł utrzymania całe branże i tereny! To wtedy zaczęła się walka różnych nurtów „Solidarności”, z tym, że jedne z nich miały zagwarantowany dostęp do mediów, a inne zostały ich pozbawione i nazwane populizmem. Tymczasem populizm, według Gawina, to nieliberalna demokracja, która stanowi przeciwieństwo niedemokratycznego liberalizmu! Ale podstawowy nurt Solidarności oddał władzę w Polsce właśnie tym liberałom, którzy zamiast poprawić warunki życia pracownikom, jeszcze im je pogorszyli. I dlatego ta wojna będzie jeszcze trwać przez lata. „Przez lata ta mara pojawiać się będzie za oknami, jak w „Weselu” Wyspiańskiego”, aż w końcu wymrze pokolenie zakładających kiedyś „Solidarność” i wyłoni się z tego coś nowego, o czym będziemy mówić, że wynika tylko z dynamiki, tamtych lat…

Podobnie widział to prof. Zbigniew Stawrowski, który zwracał uwagę, że w 1981 roku „Solidarność”, to był tygiel idei, które z sobą się ścierały i walczyły, ale jednocześnie stanowiły wspólnotę w opozycji do ówczesnych władz komunistycznych. Dzięki temu w ramach tej wspólnoty odkryto w sobie wolność, potrzebę odkłamania historii, poczucie wspólnoty narodowej i dobrego patriotyzmu, poczucie sprawiedliwości i solidarności, gdy strajkowano w interesie tych, którzy strajkować nie mogli. I stan wojenny to wszystko przerwał i zniszczył. A po kilku latach, gdy do polityki w wolnej Polsce przyszli ludzie „Solidarności”, to byli to ludzie ci sami, ale już nie tacy sami! – Nie nazwano zła po imieniu, pokazano, że silny decyduje, tysiące pracowników PGR-ów potraktowano, jak gromady potępieńców funkcjonujących gdzieś poza granicami społeczeństwa…  Wtedy już zabrakło tej zwyczajnej solidarności, a elity zaczęły decydować o tym kto może się przyznawać do „Solidarności”, a kto nie ma do tego prawa i nie ma co oczekiwać, że ktoś się za nim ujmie!

I wtedy ten ruch stał się wręcz rozczarowaniem dla ludzi Zachodu, którzy zdawali się mówić: My liczyliśmy, że stworzycie coś absolutnie nowego i wielkiego, co będzie praktycznym wdrożeniem myśli polskiego papieża o roli człowieka i jego wielkości, a wy wzięliście to, co najgorsze u nas, by tylko niektórzy mogli się bogacić! Nie stworzyliście nowego kształtu Przyszłości, ale weszliście w naszą codzienną polityczność!

W krótkiej dyskusji po tych wypowiedziach, próbowano znaleźć odpowiedź dlaczego to się wszystko potoczyło, tak, jak się toczy, doszukując się przyczyn w braku rozliczenia i w pozwoleniu by bogacili się ci, którzy za dawną biedę całego społeczeństwa ponosili odpowiedzialność, ale jest nie ponieśli. – Jedni winili za to sędziów, którzy dbali o to, by nie zapadł żaden wyrok skazujący, drudzy akt tajnego porozumienia z Magdalenki.

Także ja próbowałem zwrócić uwagę dyskutantom, że jest jeszcze i takie spojrzenie na sprawę, iż idea Solidarności w Polsce będzie zrealizowana dopiero wówczas, gdy spełnione zostaną wszystkie 21 postulaty zredagowane u zarania ruchu w Stoczni Gdańskiej. Tymczasem, gdy wówczas walczono o wolne soboty, dziś trzeba walczyć w Polsce o wolne niedziele, gdy domagano się likwidacji cenzury, dziś cenzura poprawności politycznej funkcjonuje pozainstytucjonalnie, ale z jeszcze większym skutkiem, a walka o prawa ludzi wierzących trwa nadal, zaś politycy ugrupowań nominalnie postsolidarnościowych publicznie zapowiadają, jak niegdyś członkowie Biura Politycznego PZPR, że prawa te trzeba ograniczać! Wśród postulatów był też wniosek o obniżenie wieku emerytalnego o 5 lat, a trzydzieści lat później trzeba było walczyć o przywrócenie wieku 65 i 60, bo kobietom podniesiono wiek aż o 7 lat!

Dowiedziałem się jednak, że rozmawiając o ideach nie można patrzeć tak wąsko „tu i teraz”, bo np. postulat rejestracji NSZZ „Solidarność” należy czytać, jako postulat… szerokiego prawa do swobodnego zrzeszania się społeczeństwa.

- Może to i prawda – myślałem wychodząc z auli Uniwersytetu Jagiellońskiego. – Szkoda jednak, że ta swoboda ma dotyczyć tylko wybranych organizacji np. lewackich, typu Watchdog, a  już organizacje nawiązujące do polskich idei Narodowej Demokracji, czy Rodziny Radia Maryja nie są już tak mile widziane w tym postsolidarnościowym społeczeństwie! Szkoda, że to teoretycznie wywalczone prawo do tworzenia niezależnego związku zawodowego jest łamane i to przez firmy pochodzące z Zachodniej Europy, która trzydzieści lat po odzyskaniu przez Polskę niezależności, przyznaje sobie prawo do pouczania czym jest praworządność, a Państwowa Inspekcja Pracy i prokuratury wykazują się bezradnością. Jeśli z takim „dorobkiem” mamy iść do robotników w Indiach, Chinach i Bangladeszu, jako wzorcem wyzwalania ich z ucisku, to nie jest to specjalnie atrakcyjny nasz „ideowy produkt eksportowy”.

Adam Zyzman


 

POLECANE
Sukces Trumpa na granicy z Meksykiem. Są dane dot. imigrantów z ostatniej chwili
Sukces Trumpa na granicy z Meksykiem. Są dane dot. imigrantów

Liczba nielegalnych przekroczeń granicy z Meksykiem spada – w czerwcu zatrzymano podczas próby dostania się do USA od południa tylko nieco ponad 6 tys. migrantów, znacznie mniej niż za czasów administracji Joe Bidena – podała telewizja CBS.

Ćśśś... premier śpi tylko u nas
Ćśśś... premier śpi

Środa to dzień w środku tygodnia, ale dla premiera Tuska stał się początkiem długiego weekendu. Właśnie wtedy, gdy pod Łukowem eksplodował tajemniczy dron – nie wiadomo, skąd przyleciał ani kto go wysłał – szef rządu miał odpoczynek. Zanim jednak udał się na wolne, już we wtorek zabrakło go na posiedzeniu Rady Ministrów. Ministrowie poplotkowali, poczekali, a ostatecznie obradom przewodniczył Władysław Kosiniak-Kamysz. Dla wicepremiera to pewnie powód do satysfakcji, ale dla obywateli raczej do niepokoju: kto faktycznie steruje państwem w chwilach kryzysu?

Eksplozja w Osinach. Nowe informacje z ostatniej chwili
Eksplozja w Osinach. Nowe informacje

– Oględziny miejsca upadku drona w Osinach (woj. lubelskie) będą kontynuowane w czwartek – zapowiedział w środę prokurator okręgowy w Lublinie Grzegorz Trusiewicz. Dodał, że na polu kukurydzy spadł "spory dron wojskowy", na którego silniku ujawniono napisy "prawdopodobnie w języku koreańskim".

Koreańczycy rezygnują z atomu w Polsce. Minister energii: To nie wynika z działań rządu z ostatniej chwili
Koreańczycy rezygnują z atomu w Polsce. Minister energii: "To nie wynika z działań rządu"

Południowokoreański koncern jądrowy Korea Hydro & Nuclear Power (KHNP) potwierdził we wtorek zakończenie działalności w Polsce. "Decyzja koreańskiej spółki KHNP nie wynika z żadnych działań rządu" – twierdzi minister energii Miłosz Motyka.

PKP Intercity wydał pilny komunikat z ostatniej chwili
PKP Intercity wydał pilny komunikat

Zmiany w dostępności sprzedaży biletów na pociągi. PKP Intercity wydał komunikat.

Ekspert dotarła do stenogramów obrad twórców Konstytucji i obala mity na temat ich intencji w sprawie KRS tylko u nas
Ekspert dotarła do stenogramów obrad twórców Konstytucji i obala mity na temat ich intencji w sprawie KRS

KRS miała być materią ustawową. O czym naprawdę dyskutowano przy pracach nad Konstytucją? Jakie były intencje twórców Konstytucji?

Izrael rozpoczął ofensywę. Chcą zająć Gazę z ostatniej chwili
Izrael rozpoczął ofensywę. Chcą zająć Gazę

Ruszyła izraelska ofensywa wojskowa w Strefie Gazy, mająca na celu zajęcie miasta Gaza. – Rozpoczęliśmy pierwszą fazę zaplanowanego ataku na miasto Gaza – przekazał rzecznik izraelskiej armii.

Wielki powrót upałów! Pogoda niebawem zaskoczy z ostatniej chwili
Wielki powrót upałów! Pogoda niebawem zaskoczy

Choć wydawało się, że lato już za nami, prognozy pogody przynoszą zaskakujące wieści. Synoptycy zapowiadają, że na przełomie sierpnia i września do Polski powrócą upały, a słupki rtęci ponownie pokażą nawet 30 stopni Celsjusza. 

Smutne wieści z Pomorza. Odnaleziono ciało strażaka z ostatniej chwili
Smutne wieści z Pomorza. Odnaleziono ciało strażaka

Odnaleziono ciało strażaka, który zaginął podczas akcji ratunkowej 13 sierpnia w Kawlach w woj. pomorskim – poinformowała straż pożarna.

Komunikat dla mieszkańców Małopolski z ostatniej chwili
Komunikat dla mieszkańców Małopolski

NFZ Kraków zapowiada prace serwisowe. Czasowo niedostępne będą kluczowe portale i systemy oddziału.

REKLAMA

Adam Zyzman: Tischneriada, czyli o solidarności bez „Solidarności”

Od 13 do 15 października odbywały się w Krakowie 20. Dni Tischnerowskie, których tematem przewodnim było hasło „Solidarność jest jeszcze przed nami”. Teoretycznie hasłu temu trudno cokolwiek zarzucić, wszak ks. prof. Józef Tischner był kapelanem „Solidarności”, a jego homilie wygłoszone w czasie I Zjazdu NSZZ „Solidarność” w 1981 r. zostały włączone w skład oficjalnych dokumentów Związku. Nic więc dziwnego, że jego admiratorzy zgrupowani w Instytucie Tischnera, chcieli pokazać, że „idea solidarności jest nie tylko ważną częścią naszych dziejów, ale również światłem, które może pomóc lepiej i sensownie spojrzeć w przyszłość”.
 Adam Zyzman: Tischneriada, czyli o solidarności bez „Solidarności”
/ fot. Tomasz Gutry - Tygodnik Solidarność

W praktyce natomiast zaskakujący był fakt, że wśród zaproszonych do dyskusji nie znalazł się nikt reprezentujący władze NSZZ Solidarność. I tak też prowadzona była dyskusja na kolejnych spotkaniach – Ot, dywagacje myślicieli, na wysokim szczeblu abstrakcji idei, bez wikłania się w bieżącą politykę i życie. Nie zawsze się to udawało, ale nieraz było ciekawie, jak w dyskusji w „Jaskini Filozofów”, gdzie próbowano rozstrzygnąć, czy solidarność, to już przeszłość, czy też jako idea jest jeszcze przed nami. Niestety, w roku 1980 byli na Zachodzie tacy, którzy, jak prof. Chantal Delsol nawet tego nie zauważyli, bo „we Francji tyle się wówczas działo”!. Nieco inaczej to wyglądało w ówczesnych Niemczech Zachodnich, które rozdarte były między nienawiścią wobec USA, których żołnierze paradowali na ulicach niemieckich miast, a strachem przed strasznym i potężnym Soviet Union, który jedną bombą mógł przekreślić wypracowany przez lata dobrobyt i spokój. Stąd ukute w środowiskach akademickich hasło „lepiej być czerwonym niż martwym”, które miało być swego rodzaju zabezpieczeniem przed ewentualnym atakiem ze Wschodu. – I oto w 1980 r. w tej Polsce zdeptanej pod sowieckim butem pojawia się ruch wolnościowy, któremu Sowieci nie są w stanie przeciwdziałać tak, jak czynili to na Węgrzech, czy w Czechosłowacji ! – wspominała prof. Hanna-Barbara Gerl-Falkovitz. – To pozwalało na zupełnie nowe spojrzenie na sytuację polityczną w Europie i na świecie! Nawet wprowadzenie stanu wojennego wyłącznie przez polskich komunistów, pokazało, że można wysyłać pomoc humanitarną za „żelazną kurtynę”, nie wchodząc w konflikt z ZSRR. To była możliwość wykazania się solidarnością, tą sama ideą, która legła u podstaw tego ruchu w Polsce!

Znacznie szerzej na sprawę spojrzał włoski prof. Rocco Buttiglione, który uznał, że idea solidarności nie umrze i będzie podjęta szeroko w świecie. Według niego jednym z jego krzewicieli obecnie jest papież Franciszek, który w swej nauce stawia w centrum działania osobę ludzką. Natomiast zwycięstwo idei solidarności nastąpi dopiero wtedy, gdy objęta nią zostanie klasa robotnicza (pojęcia marksistowskie wiecznie żywe!) w Chinach Indiach, Bangladeszu, gdzie pracownik jest wyzyskiwany  w sposób znany w Europie tylko w wieku XIX. Nowa światowa solidarność ma być realizowana na każdym szczeblu – rodziny, zakładu pracy, a wreszcie kraju. Ba, według profesora Buttiglione, jeśli do tego nie dojdzie nasza europejska cywilizacja demokracji długo nie potrwa, bo przyjdzie nowy totalitaryzm jeszcze gorszy od tych, które znamy z XX wieku! Nie można bowiem wierzyć tym, którzy twierdzą, że ruch robotniczy skończył się wraz z upadkiem marksizmu!

Jeszcze ciekawsze spojrzenie na „Solidarność” i jej dzieje w Polsce zaprezentowali dyskutanci w ramach debaty „Solidarność – niedokończony projekt”, w której prof. Mirosława Grabowska, Dariusz Gawin i Zbigniew Stawrowski próbowali odpowiedzieć na pytanie: w którym momencie założyciele i działacze Solidarności odeszli od realizacji swej podstawowej idei.

Według Dariusza Gawina, Polacy nie zdają sobie sprawy z wagi „Solidarności”, bo idea ta realizowana ewolucyjnie stawała się doczesnością, w której trzeba było żyć nie tylko ideami, ale także zdobywaniem środków utrzymania, które ówczesna władza skutecznie utrudniała. Ale Stocznia Gdańska była pierwszą POLIS, nawiązującą tradycją do demokracji ateńskiej, a I Zjazd „Solidarności” stworzył program Samorządowej Rzeczpospolitej. Niestety, to wszystko przerwał brutalnie stan wojenny, więc tysiące ludzi zaangażowanych w Solidarność i wszystko co się wokół niej tworzyło, zaczęło żyć prywatnie, borykając się z codziennymi kłopotami, a elity solidarnościowe zaczęły zajmować się polityką, nawiązując początkowo do różnych nurtów politycznych II Rzeczpospolitej.

Ponowne wzmożenie mas w 1988 r. i zmiany polityczne rok później prowadzą do jeszcze większego podziału.  – Ludzie, jako masa chcą żyć godnie, jak na Zachodzie i godzą się na prowadzenie ich w tym kierunku, a elity nie mówią, że są różne drogi do kapitalizmu, ale prowadzą je jak najgorszą drogą, liberalną, która jest bardzo wyrozumiała politycznie dla niedawnych przeciwników i gnębicieli, a jednocześnie bezwzględna społecznie pozbawiając źródeł utrzymania całe branże i tereny! To wtedy zaczęła się walka różnych nurtów „Solidarności”, z tym, że jedne z nich miały zagwarantowany dostęp do mediów, a inne zostały ich pozbawione i nazwane populizmem. Tymczasem populizm, według Gawina, to nieliberalna demokracja, która stanowi przeciwieństwo niedemokratycznego liberalizmu! Ale podstawowy nurt Solidarności oddał władzę w Polsce właśnie tym liberałom, którzy zamiast poprawić warunki życia pracownikom, jeszcze im je pogorszyli. I dlatego ta wojna będzie jeszcze trwać przez lata. „Przez lata ta mara pojawiać się będzie za oknami, jak w „Weselu” Wyspiańskiego”, aż w końcu wymrze pokolenie zakładających kiedyś „Solidarność” i wyłoni się z tego coś nowego, o czym będziemy mówić, że wynika tylko z dynamiki, tamtych lat…

Podobnie widział to prof. Zbigniew Stawrowski, który zwracał uwagę, że w 1981 roku „Solidarność”, to był tygiel idei, które z sobą się ścierały i walczyły, ale jednocześnie stanowiły wspólnotę w opozycji do ówczesnych władz komunistycznych. Dzięki temu w ramach tej wspólnoty odkryto w sobie wolność, potrzebę odkłamania historii, poczucie wspólnoty narodowej i dobrego patriotyzmu, poczucie sprawiedliwości i solidarności, gdy strajkowano w interesie tych, którzy strajkować nie mogli. I stan wojenny to wszystko przerwał i zniszczył. A po kilku latach, gdy do polityki w wolnej Polsce przyszli ludzie „Solidarności”, to byli to ludzie ci sami, ale już nie tacy sami! – Nie nazwano zła po imieniu, pokazano, że silny decyduje, tysiące pracowników PGR-ów potraktowano, jak gromady potępieńców funkcjonujących gdzieś poza granicami społeczeństwa…  Wtedy już zabrakło tej zwyczajnej solidarności, a elity zaczęły decydować o tym kto może się przyznawać do „Solidarności”, a kto nie ma do tego prawa i nie ma co oczekiwać, że ktoś się za nim ujmie!

I wtedy ten ruch stał się wręcz rozczarowaniem dla ludzi Zachodu, którzy zdawali się mówić: My liczyliśmy, że stworzycie coś absolutnie nowego i wielkiego, co będzie praktycznym wdrożeniem myśli polskiego papieża o roli człowieka i jego wielkości, a wy wzięliście to, co najgorsze u nas, by tylko niektórzy mogli się bogacić! Nie stworzyliście nowego kształtu Przyszłości, ale weszliście w naszą codzienną polityczność!

W krótkiej dyskusji po tych wypowiedziach, próbowano znaleźć odpowiedź dlaczego to się wszystko potoczyło, tak, jak się toczy, doszukując się przyczyn w braku rozliczenia i w pozwoleniu by bogacili się ci, którzy za dawną biedę całego społeczeństwa ponosili odpowiedzialność, ale jest nie ponieśli. – Jedni winili za to sędziów, którzy dbali o to, by nie zapadł żaden wyrok skazujący, drudzy akt tajnego porozumienia z Magdalenki.

Także ja próbowałem zwrócić uwagę dyskutantom, że jest jeszcze i takie spojrzenie na sprawę, iż idea Solidarności w Polsce będzie zrealizowana dopiero wówczas, gdy spełnione zostaną wszystkie 21 postulaty zredagowane u zarania ruchu w Stoczni Gdańskiej. Tymczasem, gdy wówczas walczono o wolne soboty, dziś trzeba walczyć w Polsce o wolne niedziele, gdy domagano się likwidacji cenzury, dziś cenzura poprawności politycznej funkcjonuje pozainstytucjonalnie, ale z jeszcze większym skutkiem, a walka o prawa ludzi wierzących trwa nadal, zaś politycy ugrupowań nominalnie postsolidarnościowych publicznie zapowiadają, jak niegdyś członkowie Biura Politycznego PZPR, że prawa te trzeba ograniczać! Wśród postulatów był też wniosek o obniżenie wieku emerytalnego o 5 lat, a trzydzieści lat później trzeba było walczyć o przywrócenie wieku 65 i 60, bo kobietom podniesiono wiek aż o 7 lat!

Dowiedziałem się jednak, że rozmawiając o ideach nie można patrzeć tak wąsko „tu i teraz”, bo np. postulat rejestracji NSZZ „Solidarność” należy czytać, jako postulat… szerokiego prawa do swobodnego zrzeszania się społeczeństwa.

- Może to i prawda – myślałem wychodząc z auli Uniwersytetu Jagiellońskiego. – Szkoda jednak, że ta swoboda ma dotyczyć tylko wybranych organizacji np. lewackich, typu Watchdog, a  już organizacje nawiązujące do polskich idei Narodowej Demokracji, czy Rodziny Radia Maryja nie są już tak mile widziane w tym postsolidarnościowym społeczeństwie! Szkoda, że to teoretycznie wywalczone prawo do tworzenia niezależnego związku zawodowego jest łamane i to przez firmy pochodzące z Zachodniej Europy, która trzydzieści lat po odzyskaniu przez Polskę niezależności, przyznaje sobie prawo do pouczania czym jest praworządność, a Państwowa Inspekcja Pracy i prokuratury wykazują się bezradnością. Jeśli z takim „dorobkiem” mamy iść do robotników w Indiach, Chinach i Bangladeszu, jako wzorcem wyzwalania ich z ucisku, to nie jest to specjalnie atrakcyjny nasz „ideowy produkt eksportowy”.

Adam Zyzman



 

Polecane
Emerytury
Stażowe