Witold Repetowicz: „Potencjał importu imigrantów można liczyć w milionach, nie tysiącach”
Rozmowa Janusza Zalewskiego z redaktorem Witoldem Repetowiczem dotyczyła sytuacji na naszej wschodniej granicy.
– Na pewno to nie jest koniec całej sytuacji. Łukaszenka będzie podejmował działania zmierzające do przepchnięcia tych ludzi. Od postawy naszej Straży Granicznej zależy, czy będą one udane. Chwilowo SG dzielnie strzeże granicy i broni naszej ojczyzny. Białoruś na pewno przygotowuje kolejne ataki, kolejne plany. Musimy przygotować się na różne scenariusze. Musimy pamiętać, że zdolności sprowadzenia znacznie większej ilości imigrantów są bardzo duże po stronie białoruskiej. To nie jest jeszcze szczyt możliwości – komentował ekspert.
Irak może zamknąć konsulaty, zlikwidować bezpośrednie połączenia z Mińskiem. Nie może jednak zlikwidować połączeń pośrednich. Jeżeli samoloty latają z Turcji do Iraku, to można sobie kupić bilet na Białoruś z przesiadką w Stambule, tak to funkcjonuje. Należy wywrzeć presję na linie lotnicze, że jeżeli latają do Mińska, to mają zakaz lotów do Europy. To takie decyzje trzeba podejmować. Bardziej skomplikowaną kwestią są samoloty latające z Damaszku, bo nie będziemy mieli wpływu na al-Asada i nie zdołamy odesłać osób, które już przekroczą granicę do Syrii. Będzie to niemożliwe z punktu widzenia prawa międzynarodowego. Potencjał importu imigrantów można liczyć w milionach, nie tysiącach. Unia o tym wie i jeśli Polska nie obroni granicy, to Łukaszenka wygra. Wtedy UE będzie ponad naszymi głowami dogadywać się z Łukaszenką i Putinem w sprawie polsko-białoruskiej granicy, to będzie nasza klęska – mówił gość Poranka.
– Imigranci są obywatelami określonych państw i jeżeli ci ludzie przybyli na Białoruś legalnie, to uwięzienie ich w lesie przez białoruskie służy i niedanie im możliwości powrotu na lotnisko byłoby zbrodnią i terroryzmem. W takim wypadku przedstawiciele dyplomatyczni państw – takich jak np. Irak – powinni postawić tę sprawę na forum ONZ. Oskarżyć Łukaszenkę o terroryzm i zażądać otwarcia korytarza dla tych ludzi na lotnisko w Mińsku. Tak się jednak nie dzieje, co podaje pod wątpliwość tezę, że ci ludzie nie mają powrotu na lotnisku w Mińsku. Strumień, który dotarł wczoraj na naszą granicę, został sformowany kilka dni wcześniej. Nie znajdował się tam cały czas, ci ludzie chodzili swobodnie po stolicy Białorusi i mieli czas, by wrócić do domu, tylko najwyraźniej nie chcieli – tłumaczył ekspert.
– Informacje nie docierają do osób, które chcą imigrować. Wciąż są zaskoczeni, że my bronimy naszych granic. Nie wiedzą, że nielegalne przekroczenie granicy jest poważnym przestępstwem. To może się wydawać zdumiewające, że mogą tego nie wiedzieć, ale propaganda drugiej strony funkcjonuje od dawna i ci ludzie mają wyprane mózgi i dziwne wyobrażenia o Unii Europejskiej. Na Bliskim Wschodzie ludzie łatwo wierzą w wyobrażenia, które nie mają odzwierciedlenia w rzeczywistości, a wierzą w to, bo im pasuje. Trzeba prowadzić politykę informacyjną w drugą stronę – powiedział rozmówca Janusza Zalewskiego.