[Tylko u nas] Aleksandra Jakubiak OV: Co Bóg na to?

„Rzekł do niej Jezus: «Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to?»” (J 11, 25-26).
 [Tylko u nas] Aleksandra Jakubiak OV: Co Bóg na to?
/ pixabay.com/ljcor

 

Pamiętam pierwszą falę pandemii covida, która niosła za sobą obawę, ale i jedność - wspólne, pomimo odosobnienia, działania, rozmowy, wspólne przeżywanie wydarzeń i treści, zbiorową pomoc potrzebującym. Potem to się zmieniło, zaczęły narastać podziały. Jednak ten pierwszy okres kilku miesięcy jest cennym wspomnieniem. Wielu z nas szukało wtedy pociechy dla zdezorientowanego serca.

Pamiętam też, że w tamtym okresie i ja, i wiele osób, z którymi miałam kontakt, potrzebowaliśmy intensywnego kontaktu z Bogiem. Z instytucjonalnego Kościoła płynął raczej - przynajmniej na początku - przekaz dotyczący tego, co i jak powinniśmy robić, komu pomóc, o kogo się zatroszczyć. I bardzo dobrze, że płynął. Wiele dobra z tego wynikało. Wyobraźnia miłosierdzia rosła. Ja osobiście potrzebowałam jednak jeszcze czegoś bardziej pierwotnego, co dostawałam od samego Boga, szczególnie podczas wspólnej modlitwy ze znajomymi przez internet. Bożego przygarnięcia i zapewnienia: dziecko/dzieci, jestem z tobą/wami. Sądzę, że teraz czas jest pod pewnymi względami podobny.

O sytuacji na granicy, w kontekście przebywającym tam migrantów, pisałam już więcej niż raz, w tym aspekcie nie zmieniłam zdania. To na pewno nie jest jednorodna grupa, pewnie są wśród niej putinowscy prowodyrzy, ale większość to oszukani ludzie w tragicznej obecnie sytuacji. Ludzie, którym z samego powodu ich człowieczeństwa należy się szacunek, modlitwa, dobre życzenie, a w wypadku zagrożenia zdrowia lub życia - pomoc. Padają oskarżenia, że to bogaci ludzie. Cóż, gdyby większość Polaków sprzedała wszystko, co ma, to też miałaby ze sobą jakieś pieniądze. I choć to temat ważny, to nie o nich chcę dziś pisać.

Słysząc doniesienia medialne, oglądając filmiki, na których widać ataki funkcjonariuszy obcego, wrogo nastawionego państwa wobec polskich żołnierzy, czujemy, że stanęliśmy w jakiejś, nomen omen, granicznej sytuacji, z którą nikt z mojego pokolenia, ani nawet pokolenia moich rodziców nie miał do czynienia - siłowego ataku przedstawicieli innego państwa na naszą granicę. Rodzi się w nas, przybierający przeróżne formy, strach i pytanie, co będzie dalej? Czy dyplomacja międzynarodowa zadziała i niedługo wróci spokój? Czy będzie się to jednak podjazdowo ciągnąć miesiącami, a może i latami? Czy też to dopiero uwertura, swoisty pomruk dobrze znanej z historii bestii, o której woleliśmy myśleć, że jest daleko i że, choć zawsze jest groźna, to obecnie jej agresja jeszcze nam nie grozi? Czy to słowo "wojna", którego boimy się wypowiedzieć choćby w myśli, o którym myśleliśmy, że wyschło i wiatr historii rozwiał je pył, okazało się się jednak całkiem żywotnie podnosić łeb i majaczyć na horyzoncie? Te myśli muszą budzić chaos. A pogranicze nie jest już bezpieczne. Przede wszystkim mentalnie. To zmienia bardzo wiele, nawet jeśli jeszcze nie do końca zdajemy sobie z tego sprawę, ponieważ choćby rychło zadziałały sankcje, rozmowy, debaty i granica na powrót stała się cicha, to mapa geopolityczna naszej percepcji będzie już zupełnie inna. Na naszych oczach zatrzęsło się bowiem i rozbiło coś cennego, co okazało się być zbudowane z tłukącej porcelany - poczucie bezpieczeństwa

W tym wszystkim ogromnie ważne są dwie rzeczy. O jednej już pisałam - człowieczeństwo, miłość drugiego, w tym i tych, których słusznie oraz tych, których niesłusznie podejrzewamy o złą wolę. To integralna płaszczyzna chrześcijaństwa. Jednak zanim zaczniemy od siebie samych wymagać, ważna jest rzecz druga - Bóg w naszym życiu. Bo to od Niego dostajemy to, co moglibyśmy innym dać. W nas samych z siebie tej miłości nie ma. A co jeszcze ważniejsze, to On jedyny jest źródłem prawdziwego bezpieczeństwa w naszym życiu. Dziś sami widzimy, jak kruche i nietrwałe, czasem wręcz zwodnicze, są wszelkie ludzkie próby zapewnienia sobie bezpieczeństwa na własną rękę. To podróba, która niszczy się przy „pierwszym praniu”. Oryginalne bezpieczeństwo, i rodzące się z niego męstwo, jest dziełem doświadczenia Bożej obecności w naszym życiu. Jego opatrzności, miłości i troski. Nie teoretycznej, doświadczalnej.

Bez względu na to, czy masz lat dziewięć czy dziewięćdziesiąt, Bóg mówi nieustannie: „Dziecko Moje, jestem z tobą, jestem przy tobie. Nie bój się. Nie zostawię cię, żeby nie wiem co”. Czy to znaczy, że jak będziemy przy Nim, z Nim, to po ludzku nic złego nas nie spotka? Nie. Inni ludzie, jak i my, dostali od Boga dar wolności i czasem bardzo zły robią z niego użytek. Tylko że człowiek doświadczający w sercu obecności Boga nie tylko nigdy nie jest sam, ale też im dłużej ta zażyłość trwa, im jest głębsza, tym bardziej w niej upatruje i już tu na ziemi doświadcza szczęścia, a tego szczęścia stracić się nie da.

Wiara nie posiada jedynie horyzontu dopuszczania istnienia Boga. Wiara, w swej najgłębszej formie, to wierzenie Bogu. Dopiero to przeniknięcie Jego obecnością, wspólne życie, powoduje wylewanie się miłości na zewnątrz. Nawet ku osobom deklarującym wrogość. A po drodze jest milion upadków, bo jesteśmy dziećmi, a dzieci się przewracają. Nie chodzi jednak o to, by nie upaść, ale by ufać. Bo zadaniem dziecka nie jest rodzicowi imponować doskonałością, tylko go słuchać i iść za tym głosem. „Szema Jisrael” - „SŁUCHAJ, Izraelu, Pan jest naszym Bogiem - Panem jedynym. Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił” (Pwt 6, 4-5). Brzmi znajomo?

Bóg cię kocha, zawsze. Możesz Mu odpowiedzieć, tutaj, teraz, w tym lub dowolnym innym momencie. Pozwolić się kochać. Powiedzieć Mu o tym. To nie uczyni cię słabym, to uczyni cię kochanym. A człowiek kochany, to już inny człowiek. Tylko obecność Ojca zapewnia bezpieczeństwo.

Tak kiedyś śpiewał król Dawid, będąc w sytuacji tragicznej, uciekając przed własnym synem, który chciał jego zguby. Rozdarty między zagrożeniem a miłością do własnego, dorosłego już i pragnącego korony, dziecka:

„Panie, jakże wielu jest tych, którzy mnie trapią,

jak wielu przeciw mnie powstaje!

(…)

A jednak, Panie, Ty, jesteś dla mnie tarczą,

Tyś chwałą moją i Ty mi głowę podnosisz.

Wołam swym głosem do Pana,

On odpowiada ze świętej swojej góry.

Kładę się, zasypiam i znowu się budzę,

bo Pan mnie podtrzymuje.

Wcale się nie lękam tysięcy ludu,

(…)

Od Pana pochodzi zbawienie.

Błogosławieństwo Twoje nad narodem Twoim”

(Ps 3, 2. 4-7a. 9).

Za chwilę ten sam Dawid zaniesie do Boga szloch po śmierci syna, którego żołnierz zabił wbrew jego rozkazom. Życie nie szczędziło Dawidowi cierpień, wylało na niego również ogrom chwały. Często osoby wokół niego wybierały źle, czasem sam Dawid też źle wybierał, ale on nie wołał do Boga w odległej i niedostępnej przestrzeni. On od początku przeżywał życie w Bożym towarzystwie. Marzenie ściętej głowy? Nie. To właśnie Ewangelia. Dobra nowina o Bożej bliskości, jeszcze bliższej niż kiedyś z Dawidem, o miłości do końca, o tym, że dla nas w Bogu nie ma już śmierci, o tym, że tak Bóg ukochał ciebie, że Syna Jednorodzonego dał, abyś ty miał życie wieczne. O tym, że tak ów Syn cię kocha, że poszedł na krzyż i z miłości oddał życie za ciebie, zasłonił cię własną piersią. I że to nie był koniec tej opowieści, że historia zbawienia realizuje się w twoim życiu, a bezpieczny i szczęśliwy możesz być już tu, teraz, w tej chwili. Jeśli tylko chcesz. Bo chrześcijaństwo to coś, co cały czas się wydarza między Bogiem a tobą. A ludzie wokół widzą tylko tego skutki lub ich brak. Otrzymywanie miłości od Boga, będące naturalną konsekwencją przebywania z Nim, jest bowiem znacznie wcześniejsze niż okazywanie jej na zewnątrz.

"Ty zaś, Izraelu, mój sługo, 
Jakubie, którego wybrałem sobie, 
potomstwo Abrahama, mego przyjaciela! 
Ty, którego pochwyciłem na krańcach ziemi, 
powołałem cię z jej stron najdalszych 
i rzekłem ci: «Sługą moim jesteś, 
wybrałem cię, a nie odrzuciłem». 
Nie lękaj się, bo Ja jestem z tobą; 
nie trwóż się, bom Ja twoim Bogiem. 
Umacniam cię, jeszcze i wspomagam, 
podtrzymuję cię moją prawicą sprawiedliwą. 
(...)
Albowiem Ja, Pan, twój Bóg, 
ująłem cię za prawicę 
mówiąc ci: «Nie lękaj się, 
przychodzę ci z pomocą». 
Nie bój się, robaczku Jakubie, 
nieboraku Izraelu! 
Ja cię wspomagam - wyrocznia Pana - 
odkupicielem twoim - Święty Izraela."

(Iz 41, 8-10. 13-14)


Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

POLECANE
Koniec pewnej epoki: gwiazdor podjął decyzję o odejściu z Realu Madryt z ostatniej chwili
Koniec pewnej epoki: gwiazdor podjął decyzję o odejściu z Realu Madryt

Kapitan Realu Madryt Nacho według informacji portalu Marca poinformował już swój klub, że po tym sezonie opuści on Santiago Bernabeu.

Historycznego starcie myśliwców - człowiek zmierzył się ze sztuczną inteligencją z ostatniej chwili
Historycznego starcie myśliwców - człowiek zmierzył się ze sztuczną inteligencją

Armia Stanów Zjednoczonych przeprowadziła po raz pierwszy ćwiczenie, w którym człowiek za sterami samolotu starł się z maszyną kierowaną przez sztuczną inteligencję (AI) - poinformowała w piątek telewizja Sky, powołując się na Agencję d.s. Zaawansowanych Projektów Obronnych (DARPA).

Deutsche Quelle: Scholz pojechał do Pekinu na skargę Wiadomości
Deutsche Quelle: Scholz pojechał do Pekinu na skargę

Kanclerz Olaf Scholz poleciał do Chin z pakietem zawoalowanych skarg i postulatów bynajmniej nie ograniczających się do kwestii związanych z wojną na Ukrainie. Na niecały tydzień przed wylotem Scholza do Azji, Izba Handlu Zagranicznego (AHK) opublikowano wyniki ankiety przeprowadzonej wśród 150 niemieckich przedsiębiorstw obecnych na chińskim rynku.

Bezczelny wpis niemieckiego ambasadora na temat zagłady Żydów. Jest komentarz Przemysława Czarnka z ostatniej chwili
Bezczelny wpis niemieckiego ambasadora na temat zagłady Żydów. Jest komentarz Przemysława Czarnka

Niemiecki ambasador zadeklarował, że jego kraj wesprze... renowacji drzwi do warszawskiej synagogi. W swoim wpisie nie wspomniał on jednak, kto zgotował polskim Żydom piekło na ziemi.

Proces Donalda Trumpa: mężczyzna podpalił się przed sądem [WIDEO] z ostatniej chwili
Proces Donalda Trumpa: mężczyzna podpalił się przed sądem [WIDEO]

Nieznany mężczyzna podpalił się pod budynkiem sądu na Manhattanie, gdzie odbywa się proces Donalda Trumpa. Jego tożsamość i przyczyny podpalenia nie są dotąd znane.

To wyrok dla europejskich producentów samochodów? Mocne wejście Chin z ostatniej chwili
To wyrok dla europejskich producentów samochodów? Mocne wejście Chin

Premier Hiszpanii Pedro Sanchez otworzył w piątek symbolicznie pierwszą europejską fabrykę chińskich samochodów. Będą one produkowane w dawnym zakładzie Nissana w Barcelonie.

Jeden z liderów Polski 2050 ma wystartować w wyborach do Europarlamentu z ostatniej chwili
Jeden z liderów Polski 2050 ma wystartować w wyborach do Europarlamentu

Z dużym prawdopodobieństwem wystartuję w wyborach do Parlamentu Europejskiego - przekazał szef klubu Polska2050-TD Mirosław Suchoń. Polityk ma kandydować z województwa śląskiego.

Nieoficjalnie: Zinedine Zidane wraca na ławkę trenerską z ostatniej chwili
Nieoficjalnie: Zinedine Zidane wraca na ławkę trenerską

Według katalońskiego dziennika "Mundo Deportivo" były trener Realu Madryt i jedna z największych gwiazd piłki nożnej w historii Zinedine Zidane wkrótce wróci na ławkę trenerską. Według ich ustaleń ma on objąć niemiecki Bayern Monachium.

Nie żyje ceniony polski reżyser z ostatniej chwili
Nie żyje ceniony polski reżyser

Media obiegła informacja o śmierci cenionego polskiego reżysera i scenarzysty. Andrzej Szczygieł odszedł 17 kwietnia 2024 roku w wieku 88 lat.

Dramat w Neapolu. 30 osób zostało rannych z ostatniej chwili
Dramat w Neapolu. 30 osób zostało rannych

Około 30 osób odniosło w piątek obrażenia, gdy w porcie w Neapolu statek pasażerski uderzył o nabrzeże - podała agencja Ansa.

REKLAMA

[Tylko u nas] Aleksandra Jakubiak OV: Co Bóg na to?

„Rzekł do niej Jezus: «Ja jestem zmartwychwstaniem i życiem. Kto we Mnie wierzy, choćby i umarł, żyć będzie. Każdy, kto żyje i wierzy we Mnie, nie umrze na wieki. Wierzysz w to?»” (J 11, 25-26).
 [Tylko u nas] Aleksandra Jakubiak OV: Co Bóg na to?
/ pixabay.com/ljcor

 

Pamiętam pierwszą falę pandemii covida, która niosła za sobą obawę, ale i jedność - wspólne, pomimo odosobnienia, działania, rozmowy, wspólne przeżywanie wydarzeń i treści, zbiorową pomoc potrzebującym. Potem to się zmieniło, zaczęły narastać podziały. Jednak ten pierwszy okres kilku miesięcy jest cennym wspomnieniem. Wielu z nas szukało wtedy pociechy dla zdezorientowanego serca.

Pamiętam też, że w tamtym okresie i ja, i wiele osób, z którymi miałam kontakt, potrzebowaliśmy intensywnego kontaktu z Bogiem. Z instytucjonalnego Kościoła płynął raczej - przynajmniej na początku - przekaz dotyczący tego, co i jak powinniśmy robić, komu pomóc, o kogo się zatroszczyć. I bardzo dobrze, że płynął. Wiele dobra z tego wynikało. Wyobraźnia miłosierdzia rosła. Ja osobiście potrzebowałam jednak jeszcze czegoś bardziej pierwotnego, co dostawałam od samego Boga, szczególnie podczas wspólnej modlitwy ze znajomymi przez internet. Bożego przygarnięcia i zapewnienia: dziecko/dzieci, jestem z tobą/wami. Sądzę, że teraz czas jest pod pewnymi względami podobny.

O sytuacji na granicy, w kontekście przebywającym tam migrantów, pisałam już więcej niż raz, w tym aspekcie nie zmieniłam zdania. To na pewno nie jest jednorodna grupa, pewnie są wśród niej putinowscy prowodyrzy, ale większość to oszukani ludzie w tragicznej obecnie sytuacji. Ludzie, którym z samego powodu ich człowieczeństwa należy się szacunek, modlitwa, dobre życzenie, a w wypadku zagrożenia zdrowia lub życia - pomoc. Padają oskarżenia, że to bogaci ludzie. Cóż, gdyby większość Polaków sprzedała wszystko, co ma, to też miałaby ze sobą jakieś pieniądze. I choć to temat ważny, to nie o nich chcę dziś pisać.

Słysząc doniesienia medialne, oglądając filmiki, na których widać ataki funkcjonariuszy obcego, wrogo nastawionego państwa wobec polskich żołnierzy, czujemy, że stanęliśmy w jakiejś, nomen omen, granicznej sytuacji, z którą nikt z mojego pokolenia, ani nawet pokolenia moich rodziców nie miał do czynienia - siłowego ataku przedstawicieli innego państwa na naszą granicę. Rodzi się w nas, przybierający przeróżne formy, strach i pytanie, co będzie dalej? Czy dyplomacja międzynarodowa zadziała i niedługo wróci spokój? Czy będzie się to jednak podjazdowo ciągnąć miesiącami, a może i latami? Czy też to dopiero uwertura, swoisty pomruk dobrze znanej z historii bestii, o której woleliśmy myśleć, że jest daleko i że, choć zawsze jest groźna, to obecnie jej agresja jeszcze nam nie grozi? Czy to słowo "wojna", którego boimy się wypowiedzieć choćby w myśli, o którym myśleliśmy, że wyschło i wiatr historii rozwiał je pył, okazało się się jednak całkiem żywotnie podnosić łeb i majaczyć na horyzoncie? Te myśli muszą budzić chaos. A pogranicze nie jest już bezpieczne. Przede wszystkim mentalnie. To zmienia bardzo wiele, nawet jeśli jeszcze nie do końca zdajemy sobie z tego sprawę, ponieważ choćby rychło zadziałały sankcje, rozmowy, debaty i granica na powrót stała się cicha, to mapa geopolityczna naszej percepcji będzie już zupełnie inna. Na naszych oczach zatrzęsło się bowiem i rozbiło coś cennego, co okazało się być zbudowane z tłukącej porcelany - poczucie bezpieczeństwa

W tym wszystkim ogromnie ważne są dwie rzeczy. O jednej już pisałam - człowieczeństwo, miłość drugiego, w tym i tych, których słusznie oraz tych, których niesłusznie podejrzewamy o złą wolę. To integralna płaszczyzna chrześcijaństwa. Jednak zanim zaczniemy od siebie samych wymagać, ważna jest rzecz druga - Bóg w naszym życiu. Bo to od Niego dostajemy to, co moglibyśmy innym dać. W nas samych z siebie tej miłości nie ma. A co jeszcze ważniejsze, to On jedyny jest źródłem prawdziwego bezpieczeństwa w naszym życiu. Dziś sami widzimy, jak kruche i nietrwałe, czasem wręcz zwodnicze, są wszelkie ludzkie próby zapewnienia sobie bezpieczeństwa na własną rękę. To podróba, która niszczy się przy „pierwszym praniu”. Oryginalne bezpieczeństwo, i rodzące się z niego męstwo, jest dziełem doświadczenia Bożej obecności w naszym życiu. Jego opatrzności, miłości i troski. Nie teoretycznej, doświadczalnej.

Bez względu na to, czy masz lat dziewięć czy dziewięćdziesiąt, Bóg mówi nieustannie: „Dziecko Moje, jestem z tobą, jestem przy tobie. Nie bój się. Nie zostawię cię, żeby nie wiem co”. Czy to znaczy, że jak będziemy przy Nim, z Nim, to po ludzku nic złego nas nie spotka? Nie. Inni ludzie, jak i my, dostali od Boga dar wolności i czasem bardzo zły robią z niego użytek. Tylko że człowiek doświadczający w sercu obecności Boga nie tylko nigdy nie jest sam, ale też im dłużej ta zażyłość trwa, im jest głębsza, tym bardziej w niej upatruje i już tu na ziemi doświadcza szczęścia, a tego szczęścia stracić się nie da.

Wiara nie posiada jedynie horyzontu dopuszczania istnienia Boga. Wiara, w swej najgłębszej formie, to wierzenie Bogu. Dopiero to przeniknięcie Jego obecnością, wspólne życie, powoduje wylewanie się miłości na zewnątrz. Nawet ku osobom deklarującym wrogość. A po drodze jest milion upadków, bo jesteśmy dziećmi, a dzieci się przewracają. Nie chodzi jednak o to, by nie upaść, ale by ufać. Bo zadaniem dziecka nie jest rodzicowi imponować doskonałością, tylko go słuchać i iść za tym głosem. „Szema Jisrael” - „SŁUCHAJ, Izraelu, Pan jest naszym Bogiem - Panem jedynym. Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił” (Pwt 6, 4-5). Brzmi znajomo?

Bóg cię kocha, zawsze. Możesz Mu odpowiedzieć, tutaj, teraz, w tym lub dowolnym innym momencie. Pozwolić się kochać. Powiedzieć Mu o tym. To nie uczyni cię słabym, to uczyni cię kochanym. A człowiek kochany, to już inny człowiek. Tylko obecność Ojca zapewnia bezpieczeństwo.

Tak kiedyś śpiewał król Dawid, będąc w sytuacji tragicznej, uciekając przed własnym synem, który chciał jego zguby. Rozdarty między zagrożeniem a miłością do własnego, dorosłego już i pragnącego korony, dziecka:

„Panie, jakże wielu jest tych, którzy mnie trapią,

jak wielu przeciw mnie powstaje!

(…)

A jednak, Panie, Ty, jesteś dla mnie tarczą,

Tyś chwałą moją i Ty mi głowę podnosisz.

Wołam swym głosem do Pana,

On odpowiada ze świętej swojej góry.

Kładę się, zasypiam i znowu się budzę,

bo Pan mnie podtrzymuje.

Wcale się nie lękam tysięcy ludu,

(…)

Od Pana pochodzi zbawienie.

Błogosławieństwo Twoje nad narodem Twoim”

(Ps 3, 2. 4-7a. 9).

Za chwilę ten sam Dawid zaniesie do Boga szloch po śmierci syna, którego żołnierz zabił wbrew jego rozkazom. Życie nie szczędziło Dawidowi cierpień, wylało na niego również ogrom chwały. Często osoby wokół niego wybierały źle, czasem sam Dawid też źle wybierał, ale on nie wołał do Boga w odległej i niedostępnej przestrzeni. On od początku przeżywał życie w Bożym towarzystwie. Marzenie ściętej głowy? Nie. To właśnie Ewangelia. Dobra nowina o Bożej bliskości, jeszcze bliższej niż kiedyś z Dawidem, o miłości do końca, o tym, że dla nas w Bogu nie ma już śmierci, o tym, że tak Bóg ukochał ciebie, że Syna Jednorodzonego dał, abyś ty miał życie wieczne. O tym, że tak ów Syn cię kocha, że poszedł na krzyż i z miłości oddał życie za ciebie, zasłonił cię własną piersią. I że to nie był koniec tej opowieści, że historia zbawienia realizuje się w twoim życiu, a bezpieczny i szczęśliwy możesz być już tu, teraz, w tej chwili. Jeśli tylko chcesz. Bo chrześcijaństwo to coś, co cały czas się wydarza między Bogiem a tobą. A ludzie wokół widzą tylko tego skutki lub ich brak. Otrzymywanie miłości od Boga, będące naturalną konsekwencją przebywania z Nim, jest bowiem znacznie wcześniejsze niż okazywanie jej na zewnątrz.

"Ty zaś, Izraelu, mój sługo, 
Jakubie, którego wybrałem sobie, 
potomstwo Abrahama, mego przyjaciela! 
Ty, którego pochwyciłem na krańcach ziemi, 
powołałem cię z jej stron najdalszych 
i rzekłem ci: «Sługą moim jesteś, 
wybrałem cię, a nie odrzuciłem». 
Nie lękaj się, bo Ja jestem z tobą; 
nie trwóż się, bom Ja twoim Bogiem. 
Umacniam cię, jeszcze i wspomagam, 
podtrzymuję cię moją prawicą sprawiedliwą. 
(...)
Albowiem Ja, Pan, twój Bóg, 
ująłem cię za prawicę 
mówiąc ci: «Nie lękaj się, 
przychodzę ci z pomocą». 
Nie bój się, robaczku Jakubie, 
nieboraku Izraelu! 
Ja cię wspomagam - wyrocznia Pana - 
odkupicielem twoim - Święty Izraela."

(Iz 41, 8-10. 13-14)



Oceń artykuł
Wczytuję ocenę...

 

Polecane
Emerytury
Stażowe