Prawy Sierpowy: Lot Pegasusem na zatracenie
Okiem farmera
Afera z Pegasusem miała w swym założeniu pogrążyć rząd PiS-u. Jej początek datuje się na moment kiedy znany mecenas opozycyjny zrozumiał że już się nie wykręci sianem od zarzutów. Co mógł więc zrobić? Obrona przez atak to stara sztuczka. Każdy adwokat ją zna, to klasyk. Jak jednak udowodnić rzekome podsłuchy? Pegasus jest tak zawansowanym programem szpiegowskim że wątpię aby pierwsze lepsze laboratorium miało jakiekolwiek możliwości wykrycia jego działania na konkretnym urządzeniu. Gdyby było inaczej to ten program byłby bezużyteczny. Co ciekawe, rzekome dowody przedstawia laboratorium nie mające certyfikacji a będące pod nadzorem fundacji Sorosa, który jest żywotnie zainteresowany obaleniem Polskiego rządu i przywróceniem obecnej opozycji dom władzy. Oczywiście sam jeden mecenas to za mało, trzeba było też do tego podpiąć kilka innych nazwisk. Nawet skręcono do tego coś na kształt komisji senackiej, co prawda bez zdolności prawnych, ale kto powiedział że trzeba mieć jakieś podstawy do kręcenia afer z piasku? Ostatnio temat jakby zaczynał przysychać, w senacie po pierwszym posiedzeniu bojowe nastroje jakby przyschły. W internecie zamiast wrzawy jest coraz większy ubaw. Do tego dołożył się teraz sam prezes Agro Unii. On też jest podsłuchiwany! Nie może być inaczej! Ale nie przez rząd, przez PiS!!!!! Dzięki wstawiennictwu mecenasa Romana on już to wie! Ma całą rozpiskę z datami i godzinami. PiS go podsłuchiwał i donosił prezesowi! Istny cyrk. Sam mecenas Roman G. rozpętał tą aferę i sam ją zabił. To tak jakby wysłać nad przepaść białą szkapę Tuska z doklejonymi skrzydłami i kazać jej wystartować z rozbiegu bez sprawdzenia czy w ogóle zdoła polecieć inaczej niż prosto w dół. Taki już jest los tuzów palestry opozycyjnej, ze jak wykręcą jakąś aferę, to ona nigdy długo nie żyje. Nie może, bo aferę trzeba karmić prawdziwymi faktami a nie fantazjami na potrzeby publiki. Fantazje są dobre w kinie, w książkach fantasy, czyli tam gdzie takie uskrzydlone rumaki mają sens. W życiu, jak to w życiu, jeśli szkapa ma latać, to trzeba ją wsadzić do samolotu transportowego. Dlatego nikt jeszcze nie spotkał na żywo latającego Qunia ze skrzydłami. Chyba że na pokładzie samolotu w klasie buisnes lecącego do Rzymu...
farmerjanek