Wybory nad Renem a sprawa polska

„Wybory nad Renem a sprawa polska”. Ryszard Czarnecki. Obowiązki polskie.

Wybory w Niemczech jak zwykle skupiły uwagę całej Europy, a nawet szerzej: całego świata Zachodu. Wiadomo: największy i najbogatszy kraj członkowski Unii Europejskiej, główny – obok Francji – „motor integracyjny” UE  i ważny rozgrywający w sferze gospodarczej na paru kontynentach. Rola Niemiec – i tak bardzo duża – wzrosła jeszcze dodatkowo w pierwszych miesiącach prezydentury Josepha Robinette’a Bidena. Ten 46. w dziejach USA lokator Białego Domu okazał się najbardziej proniemieckim prezydentem od czasów George’a Walkera Busha.       

Auf wiedersehen, Angela…

Stąd też, mówiąc metaforycznie, jeżeli w Berlinie kichną, to w różnych częściach Europy mogą mieć katar… W sytuacji gdy – mówiąc słynnym powiedzonkiem Henry Kissingera – w Ameryce wiedzą, że jak zadzwonią do Europy, to telefon odbiorą w Berlinie – tym bardziej waga wyborów do Bundestagu jest szczególna. Okazało się zresztą już w trakcie kampanii, a zwłaszcza po wyborach, że były one wyjątkowe, bo zapoczątkowały zmianę władzy w Republice Federalnej po czterech kadencjach Angeli Merkel. „Frau Kanzlerin” pobiła zresztą niemiecki rekord w najnowszej historii tego kraju, utrzymując się  jako „jedynka” w Kanzleramt przez 16 lat.  Co prawda jej polityczny „ojciec chrzestny” Helmuth Kohl (którego zresztą potem „uśmierciła” po wybuchu afery z nielegalnym finansowaniem CDU) też cztery razy wygrał wybory, ale swojej czwartej kadencji już nie dokończył. Cztery pełne kadencji „Mutti” – Merkel to osiągnięcie wyjątkowe także w skali europejskiej. Lepsi są tylko Łukaszenko (od 1994 roku) i Putin (od 1999 roku), tyle że ten ostatni w ciągu swoich dwóch dekad rządzenia przeskakiwał z fotela prezydenta na stołek premiera i z powrotem. Viktor Orbán w przyszłym roku osiągnie również swoje 16 lat rządzenia, tyle że po pierwszej kadencji miał osiem lat przerwy, by ponownie rządzić od roku 2010.    

Niemcy są na wskroś pragmatyczni – i widać to także na przykładzie polityki wewnętrznej najpierw Niemieckiej Republiki Federalnej (NRF), a potem już Republiki Federalnej Niemiec (RFN). To charakterystyczne, że przez wiele lat w Niemczech funkcjonowała tzw. „Grosse Koalition” złożona z dwóch największych formacji politycznych, czyli CDU/CSU i SPD. Te rządy chadecko-socjaldemokratyczne określane były również od kolorów przypisywanych ich ugrupowaniom jako koalicja „Schwarz-Rot”. Jest tylko jeden kraj w Europie, który tak często, przez dekady stosował podobną praktykę, czyli rządu dwóch największych rywalizujących, ale też dość zgodnie współpracujących potem w rządzie, partii – to Wielkie Księstwo Luksemburg.  

Niemiecki pragmatyzm

Oczywiście „Wielka Koalicja” automatycznie marginalizowała pozostałe partie, stąd też CDU-CSU tylko czasami zapraszała na rządowy pokład w Bonn (Berlin stał się polityczną stolicą dopiero kilka lat po zjednoczeniu) liberałów z FDP. Partia Zielonych po raz pierwszy weszła do rządu, skądinąd Gerharda Schroedera, dopiero w roku 1998 i była w nim przez dwie kadencje. Kanclerz z SPD rywalizował z liderem Grunen Partei i jednocześnie ministrem spraw zagranicznych, mniej może politycznie, a bardziej pod względem liczby żon: Schroeder miał ich cztery, ale Joschka Fischer był lepszy, bo miał ich pięć. Skądinąd powierzanie partii „numer 2” w koalicji rządowej stanowiska szefa MSZ to stary, najpierw zachodnioniemiecki, a teraz wszechniemiecki zwyczaj.

Gdy w 2017 roku wybory do Bundestagu nie wyłoniły jednoznacznego zwycięzcy, to choć lejce rządowego powozu cały czas krzepko trzymała Angela Merkel, nowy gabinet nad Sprewą wyłaniano wyjątkowo długo, bo przez pół roku! Był to rekord w najnowszej, powojennej historii Niemiec. Berlin nie pobił tylko rekordu Brukseli, bo Królestwo Belgii miało tymczasowy rząd przez… ponad cztery i pół roku! Miała wówczas powstać „koalicja jamajska” od kolorów trzech potencjalnych koalicjantów: CDU – czarny, Zieloni – wiadomo, FDP – żółty, czyli identyczne barwy jak flagi Jamajki. W końcu jednak nie powstała na skutek oporu liberałów. Przywódca FDP Cristian Lindner, zwolennik zniesienia sankcji wobec Rosji, licytował tak wysoko, że Merkel wolała utrzymać „Grosse Koalition” z SPD.

Dziś liberałowie mają olbrzymią szansę wejścia do rządu, tylko że w innym składzie. Nad Renem szykuje się koalicja, którą Niemcy nazywają „semaforową”: czerwone – SDP, żółte – FDP, Zielone – wiadomo. Ale ukułem dwie inne nazwy i zastrzegam sobie do nich prawa autorskie – chodzi o „koalicję  boliwijską” lub „koalicję kameruńską”. Oba te kraje mają flagi właśnie w tych kolorach, tyle że Boliwia w poziomie, a Kamerun w pionie.                         

Polska i nowy rząd w Berlinie

Co to może oznaczać dla Polski? Jestem sceptyczny co do rozpowszechnionego na polskiej prawicy przekonania, że jeszcze zatęsknimy za Angelą Merkel i że była ona dla nas najlepszym wyborem przez ostatnie półtorej dekady. To teza chwytliwa, ale trudna do udowodnienia. Tak, jej poprzednik Schroeder zasiada w Radzie Nadzorczej spółki budującej Gazprom i spektakularnie manifestował swoją prorosyjskość. Rzecz w tym, że wywodząca się z dawnej NRD Merkel, choć co do retoryki i gestów była wobec Moskwy dużo bardziej powściągliwa, to w praktyce bardzo konsekwentnie i skutecznie broniła Nord Stream II. Problem w tym, że w praktyce  wszystkie niemieckie partie polityczne – poza Zielonymi! – są prorosyjskie. Nie jest to rzecz, która ich specjalnie  odróżnia. Gdy chodzi o stosunek do Kremla, lewicowe SPD idzie pod rękę ze skrajnie prawicową, eurosceptyczną i antyimigracyjną Alternatywą dla Niemiec (AfD). Zresztą to samo dzieje się na scenie politycznej Francji i Włoch. W tym pierwszym kraju najbardziej sceptycznym wobec Kremla kandydatem w poprzednich wyborach prezydenckich w 2017 roku był Emmanuel Macron, który teraz przeszedł na pozycje rusofilskie, czyli zgodne z francuską tradycją (pomijając casus Napoleona).

Jak będzie teraz? To nie będzie czarno-biały film, w którym Angela Merkel była tą „dobrą”, a liderzy powstającej lewicowo-zielono-liberalnej kolacji są „źli”. Wszyscy wtrącali się i wtrącają w wewnętrzne sprawy Polski – choć CDU (a zwłaszcza Wolfgang Schauble – przewodniczący Bundestagu) czyni to mniej ostentacyjnie. A jednocześnie Zieloni w sprawach Rosji, a także Białorusi mówią w zasadzie językiem… polskich władz!

Z każdym rządem w Berlinie musimy współpracować – i z nową koalicją nie będzie to współpraca łatwa. Nie będzie to jednak taki kontrast jak w przypadku relacji Polska–USA, gdzie po erze bardzo nas wspierającego Donalda Johna Trumpa przyszła era bardzo wobec nas krytycznego Josepha Robinette’a Bidena. W Niemczech będzie to raczej kontynuacja niż zasadnicza zmiana…

 

*tekst ukazał się na portalu idmn.pl – Instytut Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego (8 października 2021)


 

POLECANE
Polscy cichociemni działali też po wojnie tylko u nas
Polscy cichociemni działali też po wojnie

18 października 2000 r. sąd III RP unieważnił wyrok swojego komunistycznego poprzednika – Wojskowego Sądu Rejonowego - wobec Dionizego Sosnowskiego. Sosnowski ps. „Zbyszek”, „Józef” w chwili śmierci - 15 maja 1953 r. - miał 24 lata. Padł ofiarą prowokacji bezpieki o kryptonimie „Cezary” – fałszywej V Komendy Zrzeszenia Wolność i Niezawisłość.

IPN wręczył Krzyże Wolności i Solidarności. Sprawdź, kim są odznaczeni Wiadomości
IPN wręczył Krzyże Wolności i Solidarności. Sprawdź, kim są odznaczeni

17 października 2025 roku w sali konferencyjnej Delegatury IPN w Kielcach zastępca prezesa IPN dr Mateusz Szpytma wręczył Krzyże Wolności i Solidarności działaczom antykomunistycznym z regionu świętokrzyskiego.

Poziom wody w regionie może wzrosnąć. IMGW wydał ostrzeżenie Wiadomości
Poziom wody w regionie może wzrosnąć. IMGW wydał ostrzeżenie

Instytut Meteorologii i Gospodarki Wodnej wydał ostrzeżenie dotyczące Zalewu Szczecińskiego na najbliższy weekend.

Książę Andrzej zrzeka się tytułu. W tle kontrowersyjna sprawa z przeszłości Wiadomości
Książę Andrzej zrzeka się tytułu. W tle kontrowersyjna sprawa z przeszłości

Książę Andrzej poinformował w piątek w oficjalnym komunikacie, że zrzeka się tytułu księcia Yorku i zaprzecza wszelkim zarzutom. Młodszy brat króla Wielkiej Brytanii Karola III jest oskarżany o bliskie kontakty z amerykańskim finansistą Jeffreyem Epsteinem, który zajmował się stręczeniem młodych kobiet.

Będą problemy z dostawami LNG? Katarska firma chce wycofać się z unijnego rynku z ostatniej chwili
Będą problemy z dostawami LNG? Katarska firma chce wycofać się z unijnego rynku

Minister energii Kataru Saad Al-Kaabi po raz kolejny ostrzegł Unię Europejską, że jego kraj może nie być już w stanie prowadzić interesów z UE ani dostarczać skroplonego gazu ziemnego (LNG), jeśli blok nie wprowadzi zmian w przyjętych rygorystycznych przepisach dotyczących zrównoważonego rozwoju. UE z jednej strony chce wypełnić lukę energetyczną na kontynencie (dostawy LNG są kluczowe), z drugiej zaś forsuje uderzającą w firmy energetyczne politykę klimatyczną mocno osadzoną nie tyle na nauce, co na lewicowej ideologii.

Tȟašúŋke Witkó: Sanacja elit tylko u nas
Tȟašúŋke Witkó: Sanacja elit

Ponoć nie ma głupich pytań, toteż pozwolę sobie – za pośrednictwem moich wspaniałych Czytelników – zasięgnąć języka u wszystkich demokratycznych rządów państw należących do NATO i Unii Europejskiej o taką przyziemną i prozaiczną rzecz: „Ile jeszcze lat i dekad będziemy wydawać miliardy dolarów amerykańskich, euro czy złotówek na reaktywną obronę przed niebezpiecznymi koncepcjami wojennymi, wydumanymi przez rosyjskich generałów, a także skompilowanymi z nimi działaniami zbrojnymi wojsk kremlowskich”?

Szef MON: W II kwartale 2026 roku rusza produkcja dronów Wiadomości
Szef MON: W II kwartale 2026 roku rusza produkcja dronów

W II kwartale 2026 r. rozpoczniemy produkcję dronów przez spółkę Hornet-Polskie Drony - poinformował w piątek wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz. Tego samego dnia większościowy pakiet udziałów w spółce Hornet-Polskie Drony nabył na mocy warunkowej umowy Instytut Techniczny Wojsk Lotniczych.

Polskie miasto przyciąga nowych mieszkańców jak magnes Wiadomości
Polskie miasto przyciąga nowych mieszkańców jak magnes

Kraków notuje kolejny wzrost liczby mieszkańców. Tylko w pierwszym półroczu 2025 roku do miasta wprowadziły się 1422 nowe osoby, co jest najwyższym wynikiem spośród wszystkich polskich miast. Jak wynika z danych opublikowanych na oficjalnej stronie krakowskiego magistratu, liczba mieszkańców dawnej stolicy Polski rośnie nieprzerwanie od 2009 roku.

Zgruzowała polskie sądownictwo. Otrzymała doktorat honoris causa Uniwersytetu Łódzkiego z ostatniej chwili
Zgruzowała polskie sądownictwo. Otrzymała doktorat honoris causa Uniwersytetu Łódzkiego

Wiceprzewodnicząca Komisji Europejskiej Věra Jourová została uhonorowana tytułem doktora honoris causa Uniwersytetu Łódzkiego - poinformowała uczelnia na swojej stronie internetowej. W wygłoszonym uzasadnieniu rektor uczelni podkreślał jej „szacunek dla demokracji”.

Prezydent Ukrainy przybył do Białego Domu z ostatniej chwili
Prezydent Ukrainy przybył do Białego Domu

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski przybył w piątek do Białego Domu na spotkanie z prezydentem USA Donaldem Trumpem. Tematem spotkania ma być m.in. kwestia sprzedaży Ukrainie broni oraz sankcje przeciwko Rosji.

REKLAMA

Wybory nad Renem a sprawa polska

„Wybory nad Renem a sprawa polska”. Ryszard Czarnecki. Obowiązki polskie.

Wybory w Niemczech jak zwykle skupiły uwagę całej Europy, a nawet szerzej: całego świata Zachodu. Wiadomo: największy i najbogatszy kraj członkowski Unii Europejskiej, główny – obok Francji – „motor integracyjny” UE  i ważny rozgrywający w sferze gospodarczej na paru kontynentach. Rola Niemiec – i tak bardzo duża – wzrosła jeszcze dodatkowo w pierwszych miesiącach prezydentury Josepha Robinette’a Bidena. Ten 46. w dziejach USA lokator Białego Domu okazał się najbardziej proniemieckim prezydentem od czasów George’a Walkera Busha.       

Auf wiedersehen, Angela…

Stąd też, mówiąc metaforycznie, jeżeli w Berlinie kichną, to w różnych częściach Europy mogą mieć katar… W sytuacji gdy – mówiąc słynnym powiedzonkiem Henry Kissingera – w Ameryce wiedzą, że jak zadzwonią do Europy, to telefon odbiorą w Berlinie – tym bardziej waga wyborów do Bundestagu jest szczególna. Okazało się zresztą już w trakcie kampanii, a zwłaszcza po wyborach, że były one wyjątkowe, bo zapoczątkowały zmianę władzy w Republice Federalnej po czterech kadencjach Angeli Merkel. „Frau Kanzlerin” pobiła zresztą niemiecki rekord w najnowszej historii tego kraju, utrzymując się  jako „jedynka” w Kanzleramt przez 16 lat.  Co prawda jej polityczny „ojciec chrzestny” Helmuth Kohl (którego zresztą potem „uśmierciła” po wybuchu afery z nielegalnym finansowaniem CDU) też cztery razy wygrał wybory, ale swojej czwartej kadencji już nie dokończył. Cztery pełne kadencji „Mutti” – Merkel to osiągnięcie wyjątkowe także w skali europejskiej. Lepsi są tylko Łukaszenko (od 1994 roku) i Putin (od 1999 roku), tyle że ten ostatni w ciągu swoich dwóch dekad rządzenia przeskakiwał z fotela prezydenta na stołek premiera i z powrotem. Viktor Orbán w przyszłym roku osiągnie również swoje 16 lat rządzenia, tyle że po pierwszej kadencji miał osiem lat przerwy, by ponownie rządzić od roku 2010.    

Niemcy są na wskroś pragmatyczni – i widać to także na przykładzie polityki wewnętrznej najpierw Niemieckiej Republiki Federalnej (NRF), a potem już Republiki Federalnej Niemiec (RFN). To charakterystyczne, że przez wiele lat w Niemczech funkcjonowała tzw. „Grosse Koalition” złożona z dwóch największych formacji politycznych, czyli CDU/CSU i SPD. Te rządy chadecko-socjaldemokratyczne określane były również od kolorów przypisywanych ich ugrupowaniom jako koalicja „Schwarz-Rot”. Jest tylko jeden kraj w Europie, który tak często, przez dekady stosował podobną praktykę, czyli rządu dwóch największych rywalizujących, ale też dość zgodnie współpracujących potem w rządzie, partii – to Wielkie Księstwo Luksemburg.  

Niemiecki pragmatyzm

Oczywiście „Wielka Koalicja” automatycznie marginalizowała pozostałe partie, stąd też CDU-CSU tylko czasami zapraszała na rządowy pokład w Bonn (Berlin stał się polityczną stolicą dopiero kilka lat po zjednoczeniu) liberałów z FDP. Partia Zielonych po raz pierwszy weszła do rządu, skądinąd Gerharda Schroedera, dopiero w roku 1998 i była w nim przez dwie kadencje. Kanclerz z SPD rywalizował z liderem Grunen Partei i jednocześnie ministrem spraw zagranicznych, mniej może politycznie, a bardziej pod względem liczby żon: Schroeder miał ich cztery, ale Joschka Fischer był lepszy, bo miał ich pięć. Skądinąd powierzanie partii „numer 2” w koalicji rządowej stanowiska szefa MSZ to stary, najpierw zachodnioniemiecki, a teraz wszechniemiecki zwyczaj.

Gdy w 2017 roku wybory do Bundestagu nie wyłoniły jednoznacznego zwycięzcy, to choć lejce rządowego powozu cały czas krzepko trzymała Angela Merkel, nowy gabinet nad Sprewą wyłaniano wyjątkowo długo, bo przez pół roku! Był to rekord w najnowszej, powojennej historii Niemiec. Berlin nie pobił tylko rekordu Brukseli, bo Królestwo Belgii miało tymczasowy rząd przez… ponad cztery i pół roku! Miała wówczas powstać „koalicja jamajska” od kolorów trzech potencjalnych koalicjantów: CDU – czarny, Zieloni – wiadomo, FDP – żółty, czyli identyczne barwy jak flagi Jamajki. W końcu jednak nie powstała na skutek oporu liberałów. Przywódca FDP Cristian Lindner, zwolennik zniesienia sankcji wobec Rosji, licytował tak wysoko, że Merkel wolała utrzymać „Grosse Koalition” z SPD.

Dziś liberałowie mają olbrzymią szansę wejścia do rządu, tylko że w innym składzie. Nad Renem szykuje się koalicja, którą Niemcy nazywają „semaforową”: czerwone – SDP, żółte – FDP, Zielone – wiadomo. Ale ukułem dwie inne nazwy i zastrzegam sobie do nich prawa autorskie – chodzi o „koalicję  boliwijską” lub „koalicję kameruńską”. Oba te kraje mają flagi właśnie w tych kolorach, tyle że Boliwia w poziomie, a Kamerun w pionie.                         

Polska i nowy rząd w Berlinie

Co to może oznaczać dla Polski? Jestem sceptyczny co do rozpowszechnionego na polskiej prawicy przekonania, że jeszcze zatęsknimy za Angelą Merkel i że była ona dla nas najlepszym wyborem przez ostatnie półtorej dekady. To teza chwytliwa, ale trudna do udowodnienia. Tak, jej poprzednik Schroeder zasiada w Radzie Nadzorczej spółki budującej Gazprom i spektakularnie manifestował swoją prorosyjskość. Rzecz w tym, że wywodząca się z dawnej NRD Merkel, choć co do retoryki i gestów była wobec Moskwy dużo bardziej powściągliwa, to w praktyce bardzo konsekwentnie i skutecznie broniła Nord Stream II. Problem w tym, że w praktyce  wszystkie niemieckie partie polityczne – poza Zielonymi! – są prorosyjskie. Nie jest to rzecz, która ich specjalnie  odróżnia. Gdy chodzi o stosunek do Kremla, lewicowe SPD idzie pod rękę ze skrajnie prawicową, eurosceptyczną i antyimigracyjną Alternatywą dla Niemiec (AfD). Zresztą to samo dzieje się na scenie politycznej Francji i Włoch. W tym pierwszym kraju najbardziej sceptycznym wobec Kremla kandydatem w poprzednich wyborach prezydenckich w 2017 roku był Emmanuel Macron, który teraz przeszedł na pozycje rusofilskie, czyli zgodne z francuską tradycją (pomijając casus Napoleona).

Jak będzie teraz? To nie będzie czarno-biały film, w którym Angela Merkel była tą „dobrą”, a liderzy powstającej lewicowo-zielono-liberalnej kolacji są „źli”. Wszyscy wtrącali się i wtrącają w wewnętrzne sprawy Polski – choć CDU (a zwłaszcza Wolfgang Schauble – przewodniczący Bundestagu) czyni to mniej ostentacyjnie. A jednocześnie Zieloni w sprawach Rosji, a także Białorusi mówią w zasadzie językiem… polskich władz!

Z każdym rządem w Berlinie musimy współpracować – i z nową koalicją nie będzie to współpraca łatwa. Nie będzie to jednak taki kontrast jak w przypadku relacji Polska–USA, gdzie po erze bardzo nas wspierającego Donalda Johna Trumpa przyszła era bardzo wobec nas krytycznego Josepha Robinette’a Bidena. W Niemczech będzie to raczej kontynuacja niż zasadnicza zmiana…

 

*tekst ukazał się na portalu idmn.pl – Instytut Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego (8 października 2021)



 

Polecane
Emerytury
Stażowe