[Tylko u nas] Aleksandra Jakubiak: Całkiem inna optyka

Ty zaś, Panie, znasz mnie, patrzysz na mnie, badasz serce moje, ono jest z Tobą. (Jr 12, 3)
 [Tylko u nas] Aleksandra Jakubiak: Całkiem inna optyka
/ pixabay.com/Tama66

Czas i przestrzeń

Trudno byłoby skupić się dziś na czymś innym niż wojna. Na tle toczących się od lat kłótni ideologiczno-politycznych w Polsce i szerzej, w całym zachodnim świecie, które za oprawę mają obecnie wycieńczoną pandemią populację, a w korzeniach także m.in. ekonomiczną zapaść - w naszej historycznie doświadczonej części globu z przyczajenia podniosło się znane od setek lat zagrożenie o barwie i woni imperialistycznych podbojów, kilometr po kilometrze cień starego szaleństwa zaczyna się znów rozlewać, a gdzie pada, tam sieje zniszczenie.

Przez ostatnie dni nie opuszcza mnie pytanie „dlaczego”. Dlaczego teraz? I jedyne, co kołatało mi się po głowie, to kwestia autonomii Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego. Od jego powstania, czyli od końca 2018 roku zaostrzał się spór w tym temacie. Obecnie swoimi działaniami odwetowymi w Afryce Rosyjski Kościół Prawosławny, który wtargnął na kanoniczny teren Patriarchatu Aleksandrii, czym naraził się na oburzenie całego prawosławnego świata, doprowadził się do poważnych problemów, ale też zadziwił wielu siłą swojej wściekłości. Powodem jej jest uznanie Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego przez starożytne patriarchaty, szczególnie Konstantynopol, który we wschodnim chrześcijaństwie posiada rolę przewodnią. Rosja założyła na terenie Afryki - czego nie wolno jej było robić - osobną diecezję mającą zrzeszać duchownych i wiernych nieuznających autonomii ukraińskiej. Tym aktem Patriarchat Moskiewski naraził się na poważne nieprzyjemności, włącznie z możliwością utraty statusu patriarchatu - w tym celu zwierzchnicy prawosławnych kościołów zbiorą się niedługo. Już wiele tygodni temu zastanawiałam się, skąd aż taka złość, która przecież zaszkodzi niewątpliwie samej Moskwie? I nie rozumiałam. Pewnie nadal nie do końca rozumiem, ale po wybuchu wojny, coś do mnie dotarło. Podczas lektury wywiadu z mieszkającym w Europie Zachodniej Ukraińcem uderzyło mnie najbardziej dużo głębsze niż nasze, polskie, zrozumienie dla korzeni rosyjskiej agresji - ataku nie tylko na wolność zewnętrzną, ale i na dusze Ukraińców. Jednak to, co w tej sytuacji zadziwiło mnie najbardziej to to, jak my, zachodni Słowianie, bardzo różnimy się mentalnie od większości Słowiańszczyzny i jak ciężko jest nam ich w związku z tym zrozumieć. Dla nas, przez wieki w większości katolików, kwestia osobnych instytucji państwowych i kościelnych była pewną oczywistością. Owszem, te hierarchie mogły się ze sobą w przeszłości zgadzać lub nie, ale wbrew postulatom obecnej lewicy, ich instytucje mieszczą się jednak na zupełnie różnych płaszczyznach, a jeśli gdziekolwiek znajdują się w tym względzie jakieś patologie, to tak są właśnie postrzegane - jako patologie. Druga rzecz, to to, że od ponad tysiąca lat główny ośrodek religijny, czyli Stolica Apostolska, dla większości państw Europy Zachodniej i Środkowej mieścił się poza granicami ich krajów - tak było także w Polsce. Na tym układzie ukształtowały się i polska kultura, i polityczna orientacja od końca pierwszego tysiąclecia po Chrystusie. Zupełnie inaczej rzecz ma się ze słowiańskim wschodem - autokefalia i nakierowanie wewnętrzne na ośrodek religijny szeroko rozumianego regionu jest wpisane w geopolityczny system. Kiedy Ruś Kijowska przyjmowała chrzest, kiedy Kijów stał się religijnym centrum prawosławia na północy, o Moskwie nikt nie słyszał jeszcze wiele lat, setek lat. W sensie historycznym, Kijów, jako metropolia i prawosławne centrum, przerasta Moskwę na wiele możliwych sposobów i wraz z rozwojem Ukrainy jest dla moskiewskich ambicji zwyczajnie groźny. To pewnie nie jedyny motyw kremlowskiej inwazji, ale wydaje się, że to motyw ważny. A frustracja, która wypływa z perspektywy utraty rządu dusz i karlenia znaczenia Moskwy, ma niesamowicie niszczycielską moc. Co innego bowiem „chwilowe” odłączenie się administracyjne, bo to tylko odłączenie częściowe, a co innego utrata cerkiewnej moskiewskiej zwierzchności - to wyskoczenie z rosyjskiej orbity, a na to najwyraźniej zgody Kremla nie było. Tyle tylko, że w tych dniach Rosja mierzy się z faktem, że ów rząd dusz straciła na Ukrainie już dawno, przynajmniej u dużej części społeczeństwa i rosyjska amia odbija się obecnie od niewidzialnego muru, którego nie była świadoma, od muru wolności.

Duch

Na tle tego wszystkiego, co napisałam powyżej myślę o reakcji chrześcijan na całą wojnę. Wojnę, która jest w czystej formie agresją wobec niewinnych. I nie ulegają dla mnie w ogóle najmniejszym dyskusjom zarówno potrzeba modlitwy za Ukrainę, jak i pomocy wobec Ukraińców. To najbardziej oczywista rzecz w obecnej sytuacji. Jednak, choć może to, co powiem kogoś oburzy i rozumiem to - sądzę, że modlitwa za ofiary to jednak za mało. Przynajmniej wewnętrznie tak to czytam. Znacznie trudniejsza wydaje się modlitwa za rosyjskie i białoruskie władze, o opamiętanie, uwolnienie od jakiejś straszliwej spowijającej duchowej ciemności i Boże zmiłowanie. Za konkretne osoby. Za Władimira Putina. Bo jeśli wierzymy, że to miłość zwycięża świat, to gdzie obecnie jest jej najmniej? Gdzie najbardziej jej potrzeba? Przyznam się, że ta modlitwa trudno przechodzi mi przez usta, ale może ten trud jest znakiem tego, jak bardzo jest ona potrzebna. Piszę to też w kontekście czytań z poprzedniej niedzieli o miłości nieprzyjaciół, nie dla cukierkowych uczuć i sentymentalizmów, ale dla ocalania serca od nienawiści. Przede wszystkim własnego.

Zastanawiałam się, dlaczego taką niechęć wywołuje we mnie proszenie Boga o miłosierdzie i dotknięcie serca wojennych złoczyńców i myślę, że z dwóch powodów. Po pierwsze, z Jonaszowej zatwardziałości. Przypomnę, że Jonasz, słysząc wezwanie Boga do ostrzeżenia mieszkańców Niniwy przed zbliżającą się karą, chciał uciec w innym kierunku, czyli do Tarszisz. Po serii przygód prorok trafił jednak do Niniwy, miasta, którego mieszkańcy słynęli z okrucieństwa, i wzywał ludność do nawrócenia. O dziwo, niniwici go posłuchali, chcieli się zmienić i pokutowali. A Bóg ulitował się nad nimi. Tymczasem Jonasz obraził się na Boga… za tę litość. Po drugie, trud wynika ze zwykłej niewiary, że moja modlitwa może wpływać na losy świata, jeśli Bóg tak zechce. Tylko że kiedy chorują pewne konkretne tkanki organizmu - a cala ludzka populacja jest trochę jak jeden organizm - to okłada się maścią to miejsce, z którego infekcja bierze początek i jak nie zacznie się chorujących komórek smarować leczniczym balsamem modlitwy, to duchowe zdrowie nie zacznie wracać. Chyba że wybierze się opcję amputacji. Tylko czy wycinanie jest naszym ideałem? Czy nie spróbować oddawać tej sprawy Bogu i Jego metodom, by Boże pragnienia dla życia tych ludzi się urzeczywistniały?

Nie wiem jak inni, ale jeśli miałabym sądzić po sobie, to w chwilach silnego stresu zadziwiająco łatwo przychodzi mi zapominać o tym, żeby zło dobrem zwyciężać i w pierwszej chwili zalewa mnie gniew. Tymczasem prawda jest taka, że każdy środek walki, który potrafiłabym wymyślić, zło zna dużo lepiej niż ja. Jestem na pozycji z góry skazanej na porażkę. A poza tym, serio, kto chciałby świadomie walczyć metodami diabła i przez to ustawiać się z nim w jednym szeregu? Nie mam tu, broń Boże, na myśli prawa do obrony napadniętego przez najeźdźcę, ani tym bardziej kwestionowania militarnych taktyk - na tym się kompletnie nie znam - chodzi mi o to, co dzieje się wewnątrz, w ludzkim sercu. O stosunek do drugiego, także tego, który okazuje wrogość. O tym, że siedząc w domu, czytając wiadomości i coraz bardziej nienawidząc, staję w duchowej bitwie po tej samej stronie co wszyscy dyktatorzy i agresorzy tego świata, także Władimir Putin, bez względu na to, jak bardzo moje poglądy odbiegały od ich poglądów. Jak w sławnej kontemplacji św. Ignacego z Loyoli o dwóch sztandarach, staję albo z diabłem, albo z Jezusem. Tertium non datur. Nienawidząc i złorzecząc, nigdy nie jestem z Bogiem.

Miłość nieprzyjaciół - powtórzę, że nie chodzi tu o uczucia, ale życzenie zbawienia i w miarę możliwości, pomocne zbawieniu czyny - nie jest możliwa bez Boga, bo dobro jest Jego domeną, do której tylko On jedyny nas uzdalnia. I jak posługując się złymi metodami, nawet w pozornie dobrym celu, finalnie zawsze przegramy, tak z dobrem na odwrót - często w obliczu złego nie jest ono w naszej optyce czymś skutecznym, ale na końcu wygrywa, bowiem dobro jest całkowicie sprzeczne logiką zła, z demoniczną taktyką, zło go nie rozumie, zatem też nie może się przed takimi pociskami bronić. To jednak nie żaden lajcik, to często droga okupiona umieraniem „ja”, ale rozsiewa wokół królestwo, pod którego sztandarem stoimy. A ono razi niczym pochodnia.

Bóg

I na koniec rzecz bardzo ważna. Mamy prawo się bać. Właściwe obecnie niepokój jest raczej objawem psychicznego zdrowia. Warto jednak pamiętać, że nie okoliczności, a Ten, kto koło mnie stoi jest gwarantem bezpieczeństwa. On realizuje cel nadrzędny - moje zbawienie i pragnie jedynie powierzenia i oddania serca. To pozwala mi rozumować w Jego logice i przez to już tu dotykać nieba. Tak naprawdę nie ma dla nas innego bezpieczeństwa niż to niebo, niż ta Boża obecność. W końcu i tak wszystko przeminie i każdy z nas rozbije się o to, co naturalne i nieuchronne, o śmierć. A tam już będzie tylko ta twarz, Jego twarz.

Nie jest to nijak zachęta do braku starań o dobrostan na ziemi. To tylko stwierdzenie, że z Putinem za miedzą czy nie, bez odnalezienia najpierw pokoju i bezpieczeństwa w Bogu, nie ma takiego muru, który zagwarantowałby bezpieczeństwo, nie ma takiego bunkra, którego ktoś inny nie dałby rady sforsować. I nie chodzi o to, że szukanie gwarancji spokoju jest złe, chodzi o to, że bez harmonii w sobie człowiek zawsze będzie się miotać. Może więc, w tym czasie szczególnego zamętu, siadać przy Bogu częściej, na chwilę lub dwie i pozwalać Mu się uspokoić, ukoić lęki, dotykać stresów. Powoli, krok po kroku, aż do stopniowego zdejmowania tych wszystkich ciężarów nie do uniesienia, aż do ulgi, aż do spokojnego snu. Czego sobie i wszystkim życzę.

 

„Wznoszę swe oczy ku górom:

Skądże nadejdzie mi pomoc?

Pomoc mi przyjdzie od Pana,

co stworzył niebo i ziemię.

On nie pozwoli zachwiać się twej nodze

ani się zdrzemnie

Ten, który cię strzeże.

Oto nie zdrzemnie się

ani nie zaśnie Ten,

który czuwa nad Izraelem.

Pan cię strzeże,

Pan twoim cieniem

przy twym boku prawym.

Za dnia nie porazi cię słońce

ni księżyc wśród nocy.

Pan cię uchroni od zła wszelkiego:

czuwa nad twoim życiem.

Pan będzie strzegł twego wyjścia

i przyjścia teraz i po wszystkie czasy”.

(Ps 121)

 

 

 


 

POLECANE
Nowa polityka spójności zrealizuje lewicową agendę z ostatniej chwili
Nowa polityka spójności zrealizuje lewicową agendę

Parlament Europejski i Rada uzgodniły kluczowe aktualizacje polityki spójności UE, umożliwiające państwom i regionom Europy realokację środków na nowe priorytety strategiczne, takie jak obronność, zrównoważone mieszkalnictwo, odporność na wodę i transformacja energetyczna, czyli pieniądze z unijnych funduszy mają zostać przeznaczone przede wszystkim na sfinansowanie założeń Zielonego Ładu.

Fatalny błąd PAP w depeszy nt. Polski i Donalda Trumpa. „Największa dezinformacja od lat” z ostatniej chwili
Fatalny błąd PAP w depeszy nt. Polski i Donalda Trumpa. „Największa dezinformacja od lat”

Polska Agencja Prasowa znalazła się w ogniu krytyki po tym, jak opublikowała – a po paru godzinach usunęła – depeszę dotyczącą wywiadu Donalda Trumpa dla Fox News. W materiale błędnie przypisano słowa prezydenta USA o „pomocy po wojnie” Polsce, choć w rzeczywistości dotyczyły one Ukrainy.

Tusk nie zmienia linii politycznej. Minister Berek zapowiada dalsze „przywracanie praworządności” z ostatniej chwili
Tusk nie zmienia linii politycznej. Minister Berek zapowiada dalsze „przywracanie praworządności”

„Przywracanie praworządności jako punkt wyjścia musimy kontynuować w bardzo trudnych warunkach prawnych, faktycznych, związanych z różnym spojrzeniem reprezentowanym przez różne ośrodki władzy w Polsce, w tym przez prezydenta, ale nie odstąpimy od tej drogi, żeby postawić instytucje publiczne, przywrócić im ich konstytucyjny wymiar” - zapowiedział minister nadzoru nad wdrażaniem polityki rządu Maciej Berek. Rząd planuje także utrzymanie możliwości orzekania dla sędziów, którzy znajdują się w stanie spoczynku, czyli de facto zamierza możliwie opóźnić wymianę pokoleniową w tej grupie zawodowej w celu utrzymania przy orzekaniu tych sędziów, którzy sprzyjają obecnej władzy.

PiS ponownie spotka się z Szymonem Hołownią z ostatniej chwili
PiS ponownie spotka się z Szymonem Hołownią

W piątek 19 września miało dojść do spotkania marszałka Sejmu Szymona Hołowni z wiceszefem klubu PiS Marcinem Ociepą. Chodzi o projekt uchwały autorstwa PiS dotyczący wywłaszczenia ambasady Rosji w Warszawie i przeniesienia jej w inne miejsce. Jak ustaliła Wirtualna Polska, PiS chce, by uchwała została podjęta jeszcze na najbliższym posiedzeniu Sejmu.

Wiadomości
Sprzedawcy na pierwszej linii profilaktyki. Jak szkolenie z odpowiedzialnej sprzedaży wpływa na dostępność alkoholu dla nieletnich

Jednym z ważnych elementów działań profilaktycznych jest uniemożliwienie zakupu alkoholu osobom niepełnoletnim i tym z grup ryzyka. Wsparciem dla sprzedawców są szkolenia z odpowiedzialnej sprzedaży alkoholu, takie jak „Zostań OSA – Odpowiedzialnym Sprzedawcą Alkoholu!”. Dzięki nim sprzedawcy zyskują umiejętność asertywnego odmawiania sprzedaży alkoholu.

MON upraszcza procedury zakupu dronów i systemów antydronowych. Ukłon w stronę Niemiec? z ostatniej chwili
MON upraszcza procedury zakupu dronów i systemów antydronowych. Ukłon w stronę Niemiec?

Jak poinformował polski resort obrony narodowej, Cezary Tomczyk, sekretarz stanu MON, podpisał decyzję dotyczącą testowania w Siłach Zbrojnych RP bezzałogowych statków powietrznych, bezzałogowych systemów uzbrojenia oraz środków ich zwalczania. Urzędnicy przekonują, że dzięki nowym przepisom wojsko znacznie szybciej pozyska najnowsze rozwiązania w zakresie dronów i systemów antydronowych.

Donald Trump zasugerował powrót USA do Afganistanu z ostatniej chwili
Donald Trump zasugerował powrót USA do Afganistanu

Podczas czwartkowej konferencji prasowej kończącej wizytę w Wielkiej Brytanii prezydent Donald Trump zasugerował powrót armii stanów Zjednoczonych do Bagram, dawnej bazy amerykańskiego lotnictwa w Afganistanie – poinformowała w piątek agencja AP. USA wycofały się z Bagram przed czterema laty.

Klęska unijnej polityki. Miliony migrantów nadal bezrobotnych z ostatniej chwili
Klęska unijnej polityki. Miliony migrantów nadal bezrobotnych

„Ponad siedem milionów migrantów pozostaje poza rynkiem pracy Unii Europejskiej, pomimo twierdzeń liberalnej klasy politycznej, że miliony przybyłych migrantów w ostatnich dziesięcioleciach przyniosłyby korzyści Europie” – alarmuje „European Conservative”.

Duńscy naukowcy: Przystąpienie Ukrainy może doprowadzić do rozpadu UE z ostatniej chwili
Duńscy naukowcy: Przystąpienie Ukrainy może doprowadzić do rozpadu UE

W ocenie dwóch duńskich profesorów konsekwencje potencjalnego przyjęcia Ukrainy do Unii Europejskiej mogą okazać się katastrofalne dla spajających UE instytucji.

Najnowszy sondaż. Tak Polacy oceniają prezydenturę Karola Nawrockiego z ostatniej chwili
Najnowszy sondaż. Tak Polacy oceniają prezydenturę Karola Nawrockiego

57,5 proc. badanych ocenia prezydenturę Karola Nawrockiego pozytywnie, przeciwnego zdania jest tylko 32,9 proc. – wynika z sondażu United Surveys dla Wirtualnej Polski.

REKLAMA

[Tylko u nas] Aleksandra Jakubiak: Całkiem inna optyka

Ty zaś, Panie, znasz mnie, patrzysz na mnie, badasz serce moje, ono jest z Tobą. (Jr 12, 3)
 [Tylko u nas] Aleksandra Jakubiak: Całkiem inna optyka
/ pixabay.com/Tama66

Czas i przestrzeń

Trudno byłoby skupić się dziś na czymś innym niż wojna. Na tle toczących się od lat kłótni ideologiczno-politycznych w Polsce i szerzej, w całym zachodnim świecie, które za oprawę mają obecnie wycieńczoną pandemią populację, a w korzeniach także m.in. ekonomiczną zapaść - w naszej historycznie doświadczonej części globu z przyczajenia podniosło się znane od setek lat zagrożenie o barwie i woni imperialistycznych podbojów, kilometr po kilometrze cień starego szaleństwa zaczyna się znów rozlewać, a gdzie pada, tam sieje zniszczenie.

Przez ostatnie dni nie opuszcza mnie pytanie „dlaczego”. Dlaczego teraz? I jedyne, co kołatało mi się po głowie, to kwestia autonomii Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego. Od jego powstania, czyli od końca 2018 roku zaostrzał się spór w tym temacie. Obecnie swoimi działaniami odwetowymi w Afryce Rosyjski Kościół Prawosławny, który wtargnął na kanoniczny teren Patriarchatu Aleksandrii, czym naraził się na oburzenie całego prawosławnego świata, doprowadził się do poważnych problemów, ale też zadziwił wielu siłą swojej wściekłości. Powodem jej jest uznanie Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego przez starożytne patriarchaty, szczególnie Konstantynopol, który we wschodnim chrześcijaństwie posiada rolę przewodnią. Rosja założyła na terenie Afryki - czego nie wolno jej było robić - osobną diecezję mającą zrzeszać duchownych i wiernych nieuznających autonomii ukraińskiej. Tym aktem Patriarchat Moskiewski naraził się na poważne nieprzyjemności, włącznie z możliwością utraty statusu patriarchatu - w tym celu zwierzchnicy prawosławnych kościołów zbiorą się niedługo. Już wiele tygodni temu zastanawiałam się, skąd aż taka złość, która przecież zaszkodzi niewątpliwie samej Moskwie? I nie rozumiałam. Pewnie nadal nie do końca rozumiem, ale po wybuchu wojny, coś do mnie dotarło. Podczas lektury wywiadu z mieszkającym w Europie Zachodniej Ukraińcem uderzyło mnie najbardziej dużo głębsze niż nasze, polskie, zrozumienie dla korzeni rosyjskiej agresji - ataku nie tylko na wolność zewnętrzną, ale i na dusze Ukraińców. Jednak to, co w tej sytuacji zadziwiło mnie najbardziej to to, jak my, zachodni Słowianie, bardzo różnimy się mentalnie od większości Słowiańszczyzny i jak ciężko jest nam ich w związku z tym zrozumieć. Dla nas, przez wieki w większości katolików, kwestia osobnych instytucji państwowych i kościelnych była pewną oczywistością. Owszem, te hierarchie mogły się ze sobą w przeszłości zgadzać lub nie, ale wbrew postulatom obecnej lewicy, ich instytucje mieszczą się jednak na zupełnie różnych płaszczyznach, a jeśli gdziekolwiek znajdują się w tym względzie jakieś patologie, to tak są właśnie postrzegane - jako patologie. Druga rzecz, to to, że od ponad tysiąca lat główny ośrodek religijny, czyli Stolica Apostolska, dla większości państw Europy Zachodniej i Środkowej mieścił się poza granicami ich krajów - tak było także w Polsce. Na tym układzie ukształtowały się i polska kultura, i polityczna orientacja od końca pierwszego tysiąclecia po Chrystusie. Zupełnie inaczej rzecz ma się ze słowiańskim wschodem - autokefalia i nakierowanie wewnętrzne na ośrodek religijny szeroko rozumianego regionu jest wpisane w geopolityczny system. Kiedy Ruś Kijowska przyjmowała chrzest, kiedy Kijów stał się religijnym centrum prawosławia na północy, o Moskwie nikt nie słyszał jeszcze wiele lat, setek lat. W sensie historycznym, Kijów, jako metropolia i prawosławne centrum, przerasta Moskwę na wiele możliwych sposobów i wraz z rozwojem Ukrainy jest dla moskiewskich ambicji zwyczajnie groźny. To pewnie nie jedyny motyw kremlowskiej inwazji, ale wydaje się, że to motyw ważny. A frustracja, która wypływa z perspektywy utraty rządu dusz i karlenia znaczenia Moskwy, ma niesamowicie niszczycielską moc. Co innego bowiem „chwilowe” odłączenie się administracyjne, bo to tylko odłączenie częściowe, a co innego utrata cerkiewnej moskiewskiej zwierzchności - to wyskoczenie z rosyjskiej orbity, a na to najwyraźniej zgody Kremla nie było. Tyle tylko, że w tych dniach Rosja mierzy się z faktem, że ów rząd dusz straciła na Ukrainie już dawno, przynajmniej u dużej części społeczeństwa i rosyjska amia odbija się obecnie od niewidzialnego muru, którego nie była świadoma, od muru wolności.

Duch

Na tle tego wszystkiego, co napisałam powyżej myślę o reakcji chrześcijan na całą wojnę. Wojnę, która jest w czystej formie agresją wobec niewinnych. I nie ulegają dla mnie w ogóle najmniejszym dyskusjom zarówno potrzeba modlitwy za Ukrainę, jak i pomocy wobec Ukraińców. To najbardziej oczywista rzecz w obecnej sytuacji. Jednak, choć może to, co powiem kogoś oburzy i rozumiem to - sądzę, że modlitwa za ofiary to jednak za mało. Przynajmniej wewnętrznie tak to czytam. Znacznie trudniejsza wydaje się modlitwa za rosyjskie i białoruskie władze, o opamiętanie, uwolnienie od jakiejś straszliwej spowijającej duchowej ciemności i Boże zmiłowanie. Za konkretne osoby. Za Władimira Putina. Bo jeśli wierzymy, że to miłość zwycięża świat, to gdzie obecnie jest jej najmniej? Gdzie najbardziej jej potrzeba? Przyznam się, że ta modlitwa trudno przechodzi mi przez usta, ale może ten trud jest znakiem tego, jak bardzo jest ona potrzebna. Piszę to też w kontekście czytań z poprzedniej niedzieli o miłości nieprzyjaciół, nie dla cukierkowych uczuć i sentymentalizmów, ale dla ocalania serca od nienawiści. Przede wszystkim własnego.

Zastanawiałam się, dlaczego taką niechęć wywołuje we mnie proszenie Boga o miłosierdzie i dotknięcie serca wojennych złoczyńców i myślę, że z dwóch powodów. Po pierwsze, z Jonaszowej zatwardziałości. Przypomnę, że Jonasz, słysząc wezwanie Boga do ostrzeżenia mieszkańców Niniwy przed zbliżającą się karą, chciał uciec w innym kierunku, czyli do Tarszisz. Po serii przygód prorok trafił jednak do Niniwy, miasta, którego mieszkańcy słynęli z okrucieństwa, i wzywał ludność do nawrócenia. O dziwo, niniwici go posłuchali, chcieli się zmienić i pokutowali. A Bóg ulitował się nad nimi. Tymczasem Jonasz obraził się na Boga… za tę litość. Po drugie, trud wynika ze zwykłej niewiary, że moja modlitwa może wpływać na losy świata, jeśli Bóg tak zechce. Tylko że kiedy chorują pewne konkretne tkanki organizmu - a cala ludzka populacja jest trochę jak jeden organizm - to okłada się maścią to miejsce, z którego infekcja bierze początek i jak nie zacznie się chorujących komórek smarować leczniczym balsamem modlitwy, to duchowe zdrowie nie zacznie wracać. Chyba że wybierze się opcję amputacji. Tylko czy wycinanie jest naszym ideałem? Czy nie spróbować oddawać tej sprawy Bogu i Jego metodom, by Boże pragnienia dla życia tych ludzi się urzeczywistniały?

Nie wiem jak inni, ale jeśli miałabym sądzić po sobie, to w chwilach silnego stresu zadziwiająco łatwo przychodzi mi zapominać o tym, żeby zło dobrem zwyciężać i w pierwszej chwili zalewa mnie gniew. Tymczasem prawda jest taka, że każdy środek walki, który potrafiłabym wymyślić, zło zna dużo lepiej niż ja. Jestem na pozycji z góry skazanej na porażkę. A poza tym, serio, kto chciałby świadomie walczyć metodami diabła i przez to ustawiać się z nim w jednym szeregu? Nie mam tu, broń Boże, na myśli prawa do obrony napadniętego przez najeźdźcę, ani tym bardziej kwestionowania militarnych taktyk - na tym się kompletnie nie znam - chodzi mi o to, co dzieje się wewnątrz, w ludzkim sercu. O stosunek do drugiego, także tego, który okazuje wrogość. O tym, że siedząc w domu, czytając wiadomości i coraz bardziej nienawidząc, staję w duchowej bitwie po tej samej stronie co wszyscy dyktatorzy i agresorzy tego świata, także Władimir Putin, bez względu na to, jak bardzo moje poglądy odbiegały od ich poglądów. Jak w sławnej kontemplacji św. Ignacego z Loyoli o dwóch sztandarach, staję albo z diabłem, albo z Jezusem. Tertium non datur. Nienawidząc i złorzecząc, nigdy nie jestem z Bogiem.

Miłość nieprzyjaciół - powtórzę, że nie chodzi tu o uczucia, ale życzenie zbawienia i w miarę możliwości, pomocne zbawieniu czyny - nie jest możliwa bez Boga, bo dobro jest Jego domeną, do której tylko On jedyny nas uzdalnia. I jak posługując się złymi metodami, nawet w pozornie dobrym celu, finalnie zawsze przegramy, tak z dobrem na odwrót - często w obliczu złego nie jest ono w naszej optyce czymś skutecznym, ale na końcu wygrywa, bowiem dobro jest całkowicie sprzeczne logiką zła, z demoniczną taktyką, zło go nie rozumie, zatem też nie może się przed takimi pociskami bronić. To jednak nie żaden lajcik, to często droga okupiona umieraniem „ja”, ale rozsiewa wokół królestwo, pod którego sztandarem stoimy. A ono razi niczym pochodnia.

Bóg

I na koniec rzecz bardzo ważna. Mamy prawo się bać. Właściwe obecnie niepokój jest raczej objawem psychicznego zdrowia. Warto jednak pamiętać, że nie okoliczności, a Ten, kto koło mnie stoi jest gwarantem bezpieczeństwa. On realizuje cel nadrzędny - moje zbawienie i pragnie jedynie powierzenia i oddania serca. To pozwala mi rozumować w Jego logice i przez to już tu dotykać nieba. Tak naprawdę nie ma dla nas innego bezpieczeństwa niż to niebo, niż ta Boża obecność. W końcu i tak wszystko przeminie i każdy z nas rozbije się o to, co naturalne i nieuchronne, o śmierć. A tam już będzie tylko ta twarz, Jego twarz.

Nie jest to nijak zachęta do braku starań o dobrostan na ziemi. To tylko stwierdzenie, że z Putinem za miedzą czy nie, bez odnalezienia najpierw pokoju i bezpieczeństwa w Bogu, nie ma takiego muru, który zagwarantowałby bezpieczeństwo, nie ma takiego bunkra, którego ktoś inny nie dałby rady sforsować. I nie chodzi o to, że szukanie gwarancji spokoju jest złe, chodzi o to, że bez harmonii w sobie człowiek zawsze będzie się miotać. Może więc, w tym czasie szczególnego zamętu, siadać przy Bogu częściej, na chwilę lub dwie i pozwalać Mu się uspokoić, ukoić lęki, dotykać stresów. Powoli, krok po kroku, aż do stopniowego zdejmowania tych wszystkich ciężarów nie do uniesienia, aż do ulgi, aż do spokojnego snu. Czego sobie i wszystkim życzę.

 

„Wznoszę swe oczy ku górom:

Skądże nadejdzie mi pomoc?

Pomoc mi przyjdzie od Pana,

co stworzył niebo i ziemię.

On nie pozwoli zachwiać się twej nodze

ani się zdrzemnie

Ten, który cię strzeże.

Oto nie zdrzemnie się

ani nie zaśnie Ten,

który czuwa nad Izraelem.

Pan cię strzeże,

Pan twoim cieniem

przy twym boku prawym.

Za dnia nie porazi cię słońce

ni księżyc wśród nocy.

Pan cię uchroni od zła wszelkiego:

czuwa nad twoim życiem.

Pan będzie strzegł twego wyjścia

i przyjścia teraz i po wszystkie czasy”.

(Ps 121)

 

 

 



 

Polecane
Emerytury
Stażowe