Olaf Scholz - zakładnik niemieckiej „Ostpolitik” i zwolennik „status quo ante”

Olaf Scholz - zakładnik niemieckiej „Ostpolitik” i zwolennik „status quo ante”

Rozmawiałem niedawno – „sam na sam” , a to ułatwia szczerą konwersację - z byłym premierem jednego z niemieckich landów. Kierował istotnym krajem związkowym na terenie dawnej Niemieckiej Republiki Federalnej w czasie, kiedy obecny kanclerz Olaf Scholz był premierem landu – miasta Hamburga. Panowie spotykali się regularnie w Bundesracie, czyli izbie wyższej niemieckiego parlamentu. System polityczny Niemiec jest tak skonstruowany, że tamtejszy „Sejm” to Bundestag, wybierany w wyborach powszechnych, a tamtejszy „Senat” z kolei tworzą przedstawiciele krajów związkowych, co odzwierciedla zmieniające się poparcie dla partii politycznych, tych rządzących i tych opozycyjnych na szczeblu federalnym – w poszczególnych landach. Stąd mój rozmówca poznał dość dobrze ówczesnego premiera landowego, a dziś kanclerza federalnego Olafa Scholza. Przyznaję: mógł być subiektywny, bo sam jest z CDU, gdy obecny lokator „Kanzleramtu” to „od zawsze” towarzysz - „Parteigenosse” z SPD. Mój chadecki interlokutor opowiadał mi lekko rozemocjonowany, że Scholz nie ma żadnych własnych poglądów i żadnej własnej wizji, jest wyłącznie odtwórczy. Stwierdził, oczywiście wiedząc z kim rozmawia: „Merkel ma poglądy, Kaczyński ma poglądy – Scholz ich nie ma”. Myślę, że to dość charakterystyczna opinia i chyba w dużej mierze oddająca istotę rzeczy.

 

Od aktywisty osiedlowego do kanclerza

 

Trzy tygodnie temu Scholz obchodził swoje 64 narodziny. Ten, trawestując tytuł książki Roberta Musila „niemiecki człowiek bez właściwości”, urodził się 14 czerwca 1958 w Osnabrück. Do polityki nie przyszedł z nauki czy biznesu, robił karierę w oparciu o struktury Socjaldemokratycznej Partii Niemiec (SPD). Był jej sekretarzem generalnym (w latach 2002-2004), a także krótko pełnił obowiązki jej przewodniczącego (rok 2018). Był ministrem pracy i polityki społecznej w rządzie federalnym (2007-2009), a potem przez trzy lata i dziewięć miesięcy był wicekanclerzem i ministrem finansów. Nie toczył specjalnej walki z kanclerz Merkel, dbał o swoje – jeżeli już z kimś krzyżuje szpady to… z dziennikarzami, co zresztą świadczy o nim, że jest politykiem raczej starszego typu. Ważnym okresem w jego politycznej karierze, który przesądził, jak się wydaje, że został główną osobą z ramienia socjaldemokratów w koalicyjnym czwartym rządzie Angeli Merkel, był okres siedmiu lat, gdy był szefem landowego rządu w Hamburgu (w latach 2011-2018).

 

Z Hamburgiem był związany od wielu pokoleń. Jego rodzice, kupcy z branży tekstylnej, mieszkali w znanej hamburskiej dzielnicy Altona. Do szkół chodził w Hamburgu, studiował również tam – prawo na Uniwersytecie Hamburskim. Mając 27 lat podjął pracę adwokata we własnej kancelarii prowadzonej z kolegą. Specjalizował się w prawie pracy, co akurat przydało mu się w czasie, gdy przez dwa lata kierował resortem pracy w Berlinie. W dekadzie lat 1990-tych pracował również jako prawnik w federalnej organizacji zrzeszającej spółdzielnie konsumenckie.

Do SPD przystąpił w wieku zaledwie 17 lat, a w wieku 24 został wiceprzewodniczącym jej młodzieżówki - „Jusos”. Kariera partyjna toczyła się stopniowo – towarzysz Scholz przeszedł przez naprawdę wszystkie jej szczeble: był szefem dzielnicowej organizacji partyjnej, z której to funkcji awansował na szefa SPD w całym Hamburgu. Jednocześnie został po raz pierwszy, mając aż 43 lata członkiem władz krajowych partii. Wtedy ,dzięki ówczesnemu kanclerzowi Schröderowi, jego kariera niesłychanie przyspieszyła: zaledwie rok po tym, jak został członkiem władz SPD i dwa lata po rezygnacji z funkcji szefa SPD w dzielnicy Altona, został wskazany przez Schrödera na sekretarza generalnego. Gdy w 2004 roku odchodził kanclerz Schröder , wraz z nim rezygnację z „gen-seka” partii złożył lojalny do bólu Olaf Scholz. To ważny moment, bo pokazujący, że obecny kanclerz, zresztą pierwszy szef rządu RFN z SPD od czasów Gerharda Schrödera, był wobec swojego promotora absolutnie lojalny. W partii i poza nią odbierano go jako „pretorianina” Schrödera. Umiał jednak współpracować z chadekami, skoro w drugim rządzie Angeli Merkel został ministrem pracy i spraw społecznych. Objął ministerialna funkcję jako szef klubu parlamentarnego SPD – na tym kluczowym w Bundestagu stanowisku, Gerhard Schröder chciał mieć „swojego” człowieka.

 

Pracowity, ale bez charyzmy...

 

Najboleśniejszą porażkę poniósł niedawno, dwa lata przed zwycięskimi dla SPD wyborami parlamentarnymi. W 2019 roku starał się o przywództwo w SPD – już je kiedyś sprawował, ale tylko tymczasowo, przez dwa miesiące, po ustąpienie Martina Schulza w lutym 2018 roku - jednak przegrał wyścig wyborczy w drugiej turze, ustępując kandydatom lewicowego skrzydła SPD.

 

Gdy był wicekanclerzem i ministrem finansów, oceniano go jako człowieka pracowitego i koncyliacyjnego wobec Merkel, ale kompletnie pozbawiony charyzmy i zupełnie niewyrazistego. Rok przed wyborami SPD była daleko w tyle nie tylko za CDU, która wydawała się zmierzać po piąty triumf wyborczy z rzędu, choć już bez Merkel (ta wcześniej zapowiedziała rezygnację), ale nawet ustępowała o kilka punktów procentowych Zielonym, którzy zagarniali pełnymi garściami wielkomiejski elektorat SPD i to nawet w miastach, które były twierdzami socjaldemokratów. Ba, w szeregu sondaży SPD - co było dla tej partii szczególnym ideologicznym wstydem –  czuła na plecach gorący oddech Alternatywy dla Niemiec, nie dość, że eurosceptycznej, to jeszcze niechętnej imigrantom, co dla socjalistów było szczególnym policzkiem: jak można mieć poparcie niemal na tym samym poziomie, co skrajna prawica?

 

Scholz to polityczny wychowanek Schrödera, a Schröder to polityczny „ojciec chrzestny” Scholza. Nie tylko w sensie personalnego wsparcia u źródeł jego kariery na szczeblu federalnym i potem, ale również w politycznej praktyce, gdy chodzi o „Ostpolitik”. Na przestrzeni ostatnich trzech dekad jeden i drugi Herr S. uważali, że Rosja to Rosja, z Moskwą trzeba grzecznie, najlepiej ściśle z nią współpracować, ba, w tej  współpracy być europejskim prymusem. Taka postawa wynikała także z historii relacji obu tych wielkich państw, o której pisałem w GPC ze środy, 29 czerwca 2022, w artykule „Stara miłość nie rdzewieje”. Ale wynikało też z kompleksów oraz charakterystycznej dla dużych narodów tendencji, aby zawierać polityczne „deale” ponad głowami narodów małych czy mniejszych, a nawet średnio-dużej wielkości, jak Polacy.

 

Moskwa i Berlin: oni zawsze grają razem...

 

W rozważaniach o „Ostpolitik” kanclerzy  Brandta i Schmidta w czasach Niemieckiej Republiki Federalnej oraz Schrödera w czasach Republiki Federalnej Niemiec często pomijane są jeszcze trzy aspekty.

Pierwszy z nich to oczekiwanie sporej części społeczeństwa niemieckiego, aby „dogadać się” z Rosją – „czerwoną” czyli Sowietami, a potem z Rosją Putina, bo jest to korzystne gospodarczo i geopolityczne dla Bonn/Berlina. Stąd zresztą nie wierzę, że pomimo sporych ataków medialnych koalicja SPD/Zieloni- liberałowie z FDP przestanie funkcjonować i w Niemczech nastąpią wcześniejsze wybory. Cały czas bowiem spora część Niemców, nawet jeśli nie jest to większość, ale akceptuje politykę głaskania Rosji, nawet jeśli Rosja jest militarnym agresorem. To problem zresztą nie tylko Niemców, ale też Francuzów oraz – o czym się w Polsce mniej mówi – Włochów. W zeszłym tygodniu spędziłem cztery dni w Rzymie i informowano mnie o sondażach, z których wynika, że 39% Włochów za wojnę w Europie Wschodniej oskarża Rosję, ale 37% uważa, że to „wina”… Ukrainy, USA czy szeroko rozumianego Zachodu.

 

Drugi powód, dla którego SPD grała z ZSRS, a następnie z Federacją Rosyjską, to fakt reprezentowania interesów niemieckich firm zainteresowanych ekspansją na Wschód – wielkim sowieckim (rosyjskim) rynkiem zbytu lub inwestycjami tam. Wreszcie trzeci powód, to swoista socjaldemokratyczna „poprawność polityczna” w myśl której należy mieć szczególne relacje z najpotężniejszymi ofiarami Niemiec Hitlera i eksterminacji prowadzonej przez Berlin w latach II wojny światowej – konkretnie wobec Żydów i Rosjan, bo to załatwi sprawę tzw. „deutsche Schuld”, czyli niemieckiej winy , niemieckiego długu, który już oczywiście w znacznie mniejszym stopniu obejmuje Polaków, mimo że z ręki Niemców zginęło sześć milionów obywateli Rzeczypospolitej.

 

To wszystko sprawiło, że Olaf Scholz jest taki, jaki jest i ani nie potrafi  ani nie chce zerwać pępowiny łączącej niemieckich socjaldemokratów z Rosją – krajem, z którym przecież od lat robi się interesy i od lat ustala się europejskie „status quo”.

 

*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (04.07.2022)


 

POLECANE
PiS wyprzedza Koalicję Obywatelską. Zobacz najnowszy sondaż z ostatniej chwili
PiS wyprzedza Koalicję Obywatelską. Zobacz najnowszy sondaż

Prawo i Sprawiedliwość ponownie na prowadzeniu – wynika z najnowszego sondażu Instytutu Badań Pollster dla „Super Expressu”. Z kolei Polska 2050 Szymona Hołowni balansuje na granicy progu wyborczego, a PSL wciąż tkwi w poważnym kryzysie.

Polska zamknęła do odwołania przejścia graniczne z Białorusią z ostatniej chwili
Polska zamknęła do odwołania przejścia graniczne z Białorusią

Od północy w czwartek wszystkie przejścia graniczne z Białorusią są zamknięte do odwołania. Zawieszony jest ruch w obu kierunkach. Szef MSWiA Marcin Kierwiński w Terespolu podkreślił, że ruch zostanie wznowiony tylko wtedy, gdy bezpieczeństwo Polaków będzie w pełni zagwarantowane.

Trump o dronach nad Polską: To mógł być błąd, ale niezależnie od tego nie jestem zadowolony z ostatniej chwili
Trump o dronach nad Polską: To mógł być błąd, ale niezależnie od tego nie jestem zadowolony

Prezydent USA Donald Trump powiedział w czwartek, że pogwałcenie polskiej przestrzeni powietrznej przez rosyjskie drony mogło być wynikiem błędu. Przyznał jednak, że jest niezadowolony z całej sytuacji.

Trans. Antifa. Charlie Kirk nie żyje tylko u nas
Trans. Antifa. Charlie Kirk nie żyje

Charlie Kirk nie żyje. FBI już opublikowało wizerunek mężczyzny podejrzanego o morderstwo prawicowego działacza. W ostatnich godzinach do sieci przedostała się też informacja, że na broni zamachowca znaleziono hasła charakterystyczne dla tzn. Trantify, czyli aktywistów gender działających w szeregach „antyfaszystów”. Co dokładnie morderca naniósł na swoją broń?

Woś do Tuska i Kierwińskiego: „Dręczycie moją rodzinę, jestem w Sejmie, a szukacie mnie na Śląsku” pilne
Woś do Tuska i Kierwińskiego: „Dręczycie moją rodzinę, jestem w Sejmie, a szukacie mnie na Śląsku”

Poseł PiS Michał Woś w mocnych słowach uderzył w premiera Donalda Tuska i szefa MSWiA Marcina Kierwińskiego. Polityk nie kryje oburzenia po tym, jak funkcjonariusze policji nachodzili jego rodzinę, gdy on sam był na obradach Sejmu w Warszawie.

Awantura w Europarlamencie. Ostro między Śmiszkiem a Zajączkowską-Hernik: „Zabieraj partnera i idź na front!” Wiadomości
Awantura w Europarlamencie. Ostro między Śmiszkiem a Zajączkowską-Hernik: „Zabieraj partnera i idź na front!”

W Parlamencie Europejskim w Strasburgu doszło do ostrego starcia między Krzysztofem Śmiszkiem z Lewicy a Ewą Zajączkowską-Hernik z Konfederacji. Dyskusja o bezpieczeństwie Polski i rosyjskich dronach przerodziła się w personalny atak i mocną ripostę.

Polska zirytowała Rosję. Moskwa żąda cofnięcia decyzji o zamknięciu granicy z Białorusią z ostatniej chwili
Polska zirytowała Rosję. Moskwa żąda cofnięcia decyzji o zamknięciu granicy z Białorusią

Rosja zaatakowała decyzję rządu Donalda Tuska o zamknięciu wszystkich przejść granicznych z Białorusią. Kreml w oficjalnym komunikacie wezwał Polskę do zmiany stanowiska, nazywając działania Warszawy „krokiem destrukcyjnym”.

Szokujące fakty po zabójstwie Charliego Kirka. Na amunicji hasła transpłciowe i antyfaszystowskie z ostatniej chwili
Szokujące fakty po zabójstwie Charliego Kirka. Na amunicji hasła transpłciowe i "antyfaszystowskie"

Nowe ustalenia po zamachu na Charliego Kirka ujawniają makabryczne szczegóły. Na nabojach w karabinie zabójcy znaleziono napisy związane ze środowiskiem transpłciowym i ruchem "antyfaszystowskim" – podał „Wall Street Journal”.

Niemcy wracają do węgla i wyhamowują OZE pilne
Niemcy wracają do węgla i wyhamowują OZE

Niemcy, które latami forsowały zieloną transformację, dziś same cofają się o krok. Kanclerz Friedrich Merz przyznał, że kraj nie nadąża z budową alternatywnych źródeł energii. W efekcie Berlin rozważa utrzymanie elektrowni węglowych dłużej, niż wcześniej zapowiadano.

Trwa posiedzenie RBN. Prezydent ostrzega przed kłamstwami Kremla z ostatniej chwili
Trwa posiedzenie RBN. Prezydent ostrzega przed kłamstwami Kremla

To było bezprecedensowe wtargnięcie w polską przestrzeń powietrzną. Kilkanaście rosyjskich dronów przeleciało nad terytorium Polski w nocy z wtorku na środę. W czwartek prezydent Karol Nawrocki przewodniczył pierwszemu posiedzeniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego poświęconemu tej sytuacji.

REKLAMA

Olaf Scholz - zakładnik niemieckiej „Ostpolitik” i zwolennik „status quo ante”

Olaf Scholz - zakładnik niemieckiej „Ostpolitik” i zwolennik „status quo ante”

Rozmawiałem niedawno – „sam na sam” , a to ułatwia szczerą konwersację - z byłym premierem jednego z niemieckich landów. Kierował istotnym krajem związkowym na terenie dawnej Niemieckiej Republiki Federalnej w czasie, kiedy obecny kanclerz Olaf Scholz był premierem landu – miasta Hamburga. Panowie spotykali się regularnie w Bundesracie, czyli izbie wyższej niemieckiego parlamentu. System polityczny Niemiec jest tak skonstruowany, że tamtejszy „Sejm” to Bundestag, wybierany w wyborach powszechnych, a tamtejszy „Senat” z kolei tworzą przedstawiciele krajów związkowych, co odzwierciedla zmieniające się poparcie dla partii politycznych, tych rządzących i tych opozycyjnych na szczeblu federalnym – w poszczególnych landach. Stąd mój rozmówca poznał dość dobrze ówczesnego premiera landowego, a dziś kanclerza federalnego Olafa Scholza. Przyznaję: mógł być subiektywny, bo sam jest z CDU, gdy obecny lokator „Kanzleramtu” to „od zawsze” towarzysz - „Parteigenosse” z SPD. Mój chadecki interlokutor opowiadał mi lekko rozemocjonowany, że Scholz nie ma żadnych własnych poglądów i żadnej własnej wizji, jest wyłącznie odtwórczy. Stwierdził, oczywiście wiedząc z kim rozmawia: „Merkel ma poglądy, Kaczyński ma poglądy – Scholz ich nie ma”. Myślę, że to dość charakterystyczna opinia i chyba w dużej mierze oddająca istotę rzeczy.

 

Od aktywisty osiedlowego do kanclerza

 

Trzy tygodnie temu Scholz obchodził swoje 64 narodziny. Ten, trawestując tytuł książki Roberta Musila „niemiecki człowiek bez właściwości”, urodził się 14 czerwca 1958 w Osnabrück. Do polityki nie przyszedł z nauki czy biznesu, robił karierę w oparciu o struktury Socjaldemokratycznej Partii Niemiec (SPD). Był jej sekretarzem generalnym (w latach 2002-2004), a także krótko pełnił obowiązki jej przewodniczącego (rok 2018). Był ministrem pracy i polityki społecznej w rządzie federalnym (2007-2009), a potem przez trzy lata i dziewięć miesięcy był wicekanclerzem i ministrem finansów. Nie toczył specjalnej walki z kanclerz Merkel, dbał o swoje – jeżeli już z kimś krzyżuje szpady to… z dziennikarzami, co zresztą świadczy o nim, że jest politykiem raczej starszego typu. Ważnym okresem w jego politycznej karierze, który przesądził, jak się wydaje, że został główną osobą z ramienia socjaldemokratów w koalicyjnym czwartym rządzie Angeli Merkel, był okres siedmiu lat, gdy był szefem landowego rządu w Hamburgu (w latach 2011-2018).

 

Z Hamburgiem był związany od wielu pokoleń. Jego rodzice, kupcy z branży tekstylnej, mieszkali w znanej hamburskiej dzielnicy Altona. Do szkół chodził w Hamburgu, studiował również tam – prawo na Uniwersytecie Hamburskim. Mając 27 lat podjął pracę adwokata we własnej kancelarii prowadzonej z kolegą. Specjalizował się w prawie pracy, co akurat przydało mu się w czasie, gdy przez dwa lata kierował resortem pracy w Berlinie. W dekadzie lat 1990-tych pracował również jako prawnik w federalnej organizacji zrzeszającej spółdzielnie konsumenckie.

Do SPD przystąpił w wieku zaledwie 17 lat, a w wieku 24 został wiceprzewodniczącym jej młodzieżówki - „Jusos”. Kariera partyjna toczyła się stopniowo – towarzysz Scholz przeszedł przez naprawdę wszystkie jej szczeble: był szefem dzielnicowej organizacji partyjnej, z której to funkcji awansował na szefa SPD w całym Hamburgu. Jednocześnie został po raz pierwszy, mając aż 43 lata członkiem władz krajowych partii. Wtedy ,dzięki ówczesnemu kanclerzowi Schröderowi, jego kariera niesłychanie przyspieszyła: zaledwie rok po tym, jak został członkiem władz SPD i dwa lata po rezygnacji z funkcji szefa SPD w dzielnicy Altona, został wskazany przez Schrödera na sekretarza generalnego. Gdy w 2004 roku odchodził kanclerz Schröder , wraz z nim rezygnację z „gen-seka” partii złożył lojalny do bólu Olaf Scholz. To ważny moment, bo pokazujący, że obecny kanclerz, zresztą pierwszy szef rządu RFN z SPD od czasów Gerharda Schrödera, był wobec swojego promotora absolutnie lojalny. W partii i poza nią odbierano go jako „pretorianina” Schrödera. Umiał jednak współpracować z chadekami, skoro w drugim rządzie Angeli Merkel został ministrem pracy i spraw społecznych. Objął ministerialna funkcję jako szef klubu parlamentarnego SPD – na tym kluczowym w Bundestagu stanowisku, Gerhard Schröder chciał mieć „swojego” człowieka.

 

Pracowity, ale bez charyzmy...

 

Najboleśniejszą porażkę poniósł niedawno, dwa lata przed zwycięskimi dla SPD wyborami parlamentarnymi. W 2019 roku starał się o przywództwo w SPD – już je kiedyś sprawował, ale tylko tymczasowo, przez dwa miesiące, po ustąpienie Martina Schulza w lutym 2018 roku - jednak przegrał wyścig wyborczy w drugiej turze, ustępując kandydatom lewicowego skrzydła SPD.

 

Gdy był wicekanclerzem i ministrem finansów, oceniano go jako człowieka pracowitego i koncyliacyjnego wobec Merkel, ale kompletnie pozbawiony charyzmy i zupełnie niewyrazistego. Rok przed wyborami SPD była daleko w tyle nie tylko za CDU, która wydawała się zmierzać po piąty triumf wyborczy z rzędu, choć już bez Merkel (ta wcześniej zapowiedziała rezygnację), ale nawet ustępowała o kilka punktów procentowych Zielonym, którzy zagarniali pełnymi garściami wielkomiejski elektorat SPD i to nawet w miastach, które były twierdzami socjaldemokratów. Ba, w szeregu sondaży SPD - co było dla tej partii szczególnym ideologicznym wstydem –  czuła na plecach gorący oddech Alternatywy dla Niemiec, nie dość, że eurosceptycznej, to jeszcze niechętnej imigrantom, co dla socjalistów było szczególnym policzkiem: jak można mieć poparcie niemal na tym samym poziomie, co skrajna prawica?

 

Scholz to polityczny wychowanek Schrödera, a Schröder to polityczny „ojciec chrzestny” Scholza. Nie tylko w sensie personalnego wsparcia u źródeł jego kariery na szczeblu federalnym i potem, ale również w politycznej praktyce, gdy chodzi o „Ostpolitik”. Na przestrzeni ostatnich trzech dekad jeden i drugi Herr S. uważali, że Rosja to Rosja, z Moskwą trzeba grzecznie, najlepiej ściśle z nią współpracować, ba, w tej  współpracy być europejskim prymusem. Taka postawa wynikała także z historii relacji obu tych wielkich państw, o której pisałem w GPC ze środy, 29 czerwca 2022, w artykule „Stara miłość nie rdzewieje”. Ale wynikało też z kompleksów oraz charakterystycznej dla dużych narodów tendencji, aby zawierać polityczne „deale” ponad głowami narodów małych czy mniejszych, a nawet średnio-dużej wielkości, jak Polacy.

 

Moskwa i Berlin: oni zawsze grają razem...

 

W rozważaniach o „Ostpolitik” kanclerzy  Brandta i Schmidta w czasach Niemieckiej Republiki Federalnej oraz Schrödera w czasach Republiki Federalnej Niemiec często pomijane są jeszcze trzy aspekty.

Pierwszy z nich to oczekiwanie sporej części społeczeństwa niemieckiego, aby „dogadać się” z Rosją – „czerwoną” czyli Sowietami, a potem z Rosją Putina, bo jest to korzystne gospodarczo i geopolityczne dla Bonn/Berlina. Stąd zresztą nie wierzę, że pomimo sporych ataków medialnych koalicja SPD/Zieloni- liberałowie z FDP przestanie funkcjonować i w Niemczech nastąpią wcześniejsze wybory. Cały czas bowiem spora część Niemców, nawet jeśli nie jest to większość, ale akceptuje politykę głaskania Rosji, nawet jeśli Rosja jest militarnym agresorem. To problem zresztą nie tylko Niemców, ale też Francuzów oraz – o czym się w Polsce mniej mówi – Włochów. W zeszłym tygodniu spędziłem cztery dni w Rzymie i informowano mnie o sondażach, z których wynika, że 39% Włochów za wojnę w Europie Wschodniej oskarża Rosję, ale 37% uważa, że to „wina”… Ukrainy, USA czy szeroko rozumianego Zachodu.

 

Drugi powód, dla którego SPD grała z ZSRS, a następnie z Federacją Rosyjską, to fakt reprezentowania interesów niemieckich firm zainteresowanych ekspansją na Wschód – wielkim sowieckim (rosyjskim) rynkiem zbytu lub inwestycjami tam. Wreszcie trzeci powód, to swoista socjaldemokratyczna „poprawność polityczna” w myśl której należy mieć szczególne relacje z najpotężniejszymi ofiarami Niemiec Hitlera i eksterminacji prowadzonej przez Berlin w latach II wojny światowej – konkretnie wobec Żydów i Rosjan, bo to załatwi sprawę tzw. „deutsche Schuld”, czyli niemieckiej winy , niemieckiego długu, który już oczywiście w znacznie mniejszym stopniu obejmuje Polaków, mimo że z ręki Niemców zginęło sześć milionów obywateli Rzeczypospolitej.

 

To wszystko sprawiło, że Olaf Scholz jest taki, jaki jest i ani nie potrafi  ani nie chce zerwać pępowiny łączącej niemieckich socjaldemokratów z Rosją – krajem, z którym przecież od lat robi się interesy i od lat ustala się europejskie „status quo”.

 

*tekst ukazał się w „Gazecie Polskiej Codziennie” (04.07.2022)



 

Polecane
Emerytury
Stażowe